E-book
7.35
drukowana A5
43.27
Our common path

Bezpłatny fragment - Our common path

(Nasza Wspólna Droga) Bo kiedy są razem wszystko staje się IDEALNE…


5
Objętość:
220 str.
ISBN:
978-83-8351-953-1
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 43.27

,,Nie daj umrzeć swojej historii” ~ Krzysztof Piersa


Dla wszystkich osób dążących do perfekcji: ludzi idealnych nie ma i nigdy nie będzie, dlatego nie róbcie niczego wbrew własnej woli. Po prostu bądźcie sobą…

oraz

Dla młodszej wersji mnie, najdzielniejszej osoby jaką poznałam. Zadanie wykonane, no nie? Dziękuję, że się nie poddałaś…


,,Our Common Path” to romantyczna powieść młodzieżowa. Skierowana do młodych osób, które jeszcze nie odnalazły sensu w swoim życiu, a także do tych, którym w końcu się to udało. Do osób, które musiały wcześniej dorosnąć przez niesprawiedliwe życie. Do osób, które nie mają czasu na odpoczynek — niech ta książka choć na chwilę was wciągnie i pozwoli wam odetchnąć. Właśnie po to została ona napisana — aby komuś chociaż trochę pomóc, kogoś odciążyć. I by pokazać, że nigdy na nic nie jest za późno oraz, że warto walczyć o swoje.


!Książka nie jest oparta na faktach. To co w niej znajdziecie to tylko i wyłącznie wymysł autora. Niektóre zachowania NIE są godne naśladowania. Książka przeznaczona dla czytelników 13+!


Ps: Mamo i tato dziękuję wam…

Do czytelnika

Drogi czytelniku, zanim zaczniesz czytać tę książkę chciałabym przekazać ci kilka ważnych słów…

Jeśli otworzyłeś tę powieść, by uciec od świata i problemów, jeśli nie masz już żadnej nadziei ani siły, posłuchaj tego…

Przyjdzie dzień, w którym dotrze do ciebie, że zabraknie ci czasu na zrobienie wszystkiego o czym marzyłeś. Obudzisz się i zrozumiesz jak szybko uciekają dni, miesiące i lata. Uzmysłowisz sobie, że nie ma już na co czekać. Wszystko co chciałeś w życiu zrobić, zrób TERAZ. Jest później niż myślisz… Większość ludzi żyje tak, jakby nigdy nie mieli umrzeć. Jakby byli nieśmiertelni. Tracą czas, przekładając wszystko na później. Znikają w szarej codzienności dnia, zapominając o swoich marzeniach. Zastanawiają się czy wypada i co powiedzą inni. Powtarzają sobie w myślach, że kiedyś wszystko zmienią. Kiedyś, które najczęściej nie nadchodzi nigdy. Powiem ci coś… Czas ma głęboko w nosie nasze plany. Nic nie jest w stanie go zatrzymać. Mija i już nie wraca. Przyjdzie dzień, w którym wstaniesz rano i nie będziesz miał pojęcia, że właśnie wypiłeś ostatnią kawę w twoim życiu. Nigdy nie wiesz kiedy patrzysz komuś ostatni raz w oczy. JUTRA MOŻE NIE BYĆ… W jednej sekundzie cały świat może się zawalić. W ułamku chwili może wszystko się skończyć. Przestań czekać. ZACZNIJ ŻYĆ TAK, JAKBY KAŻDY DZIEŃ BYŁ TYM OSTATNIM…

Róbcie swoje! Kocham was, Lena…

Prolog

Być idealna. Nie ujawniać swojego zniszczonego wnętrza. Nie okazywać swoich uczuć. To było jedyne, do czego dążyła Olivia. Jednak z biegiem czasu zauważyła, że jest to całkowicie niemożliwe. Bo przecież nikt nie jest idealny. Blizny na duszy i ciele spowodowane zniszczoną przeszłością to nie jest żaden wstyd. A okazywanie uczuć, nawet tych złych jest całkowicie normalne. Jesteśmy ludźmi. Mamy prawo żyć. Żyć po swojemu. Z miłością, ze wsparciem, bez poniżania i bólu. Nie bójcie się pisać własnej historii życiowej. Własnej. W której to wy piszecie scenariusz i w której to od was wszystko zależy…

ROZDZIAŁ 1,,Typowy dzień”

Olivia jak co dzień wstała do szkoły o 6:30. Szybko się ubrała, wzięła poranną toaletę i zbiegła na dół do kuchni na śniadanie. W kuchni czekała na nią mama Linda. Mama jak zwykle zbierała się w pośpiechu do pracy.

— Dziś mogę wrócić trochę później — powiedziała, gdy ujrzała córkę. Olivia na to tylko pokiwała mamie głową, gdyż już gryzła swoją ulubioną kanapkę z dżemem truskawkowym. Była bowiem przyzwyczajona, że kolejne pół dnia spędzi sama bo jej mama często zostawała w pracy po godzinach, a tato Jake wyjechał na dwuletnią służbę, przez co przyjeżdżał do niej co kilka miesięcy.

Olivia Wilson była śliczną brunetką średniego wzrostu, o zielonych oczach i szczupłej sylwetce. 15-latka cechowała się ogromną szczerością oraz wrażliwością. Na co dzień starała się być wesołą i cieszącą się życiem dziewczyną, lecz tak naprawdę miała ona wiele problemów. A chodzenie do szkoły to był dla niej męczący obowiązek, którego miała już dość.

Gdy skończyła jeść śniadanie i gdy mama wyszła do pracy na zegarze była już godzina 7:00, wybiegła więc z domu i w pośpiechu dotarła na przystanek autobusowy.

— Dzień dobry — powiedziała do kierowcy i natychmiast zajęła swoje ulubione miejsce. Kierowca nie odpowiadając ruszył dalej. Nie był bowiem zadowolony ze swojej pracy, lecz nie narzekał bo jak to mówią zawsze mogło być gorzej.

Autobus dotarł do szkoły równo z dzwonkiem, Olivia szybko zostawiła rzeczy w szafce i pobiegła do klasy.

— Dzień dobry! Przepraszam za spóźnienie — powiedziała siadając do ławki. Kilka osób siedzących na końcu sali zachichotała na jej widok. Olivia jednak tylko obrzuciła ich obojętnym spojrzeniem.

— Dzień dobry — odpowiedziała nauczycielka. — Mam nadzieję, że to spóźnienie to przez autobus — popatrzyła się groźnie na dziewczynę.

— Tak… — westchnęła ciężko nastolatka.

Po pierwszej lekcji zeszła piętro niżej do sklepiku szkolnego, tam przywitała ją pani Susan, która chyba jako jedyna w tej szkole martwiła się o dziewczynę.

— Witaj Olivia! Jak się masz? — Rzuciła na starcie kobieta.

— Nie ma tragedii, ale bywało lepiej — odpowiedziała dziewczyna.

— Mam coś na poprawę humoru. Twoje ulubione zapiekanki!

— Ooo, dziękuję pani — Olivia w końcu się ożywiła.

— Wiem, że je uwielbiasz, dlatego dwie ci przechowałam — uśmiechnęła się pani Susan.

— Naprawdę kochane z pani strony, od razu dzień stał się lepszy- nastolatka uścisnęła kobietę i biorąc zapiekanki pobiegła pod klasę, gdyż zostało 3 minuty do dzwonka.

Czekając pod klasą na nauczycielkę podeszły do 15-latki dziewczyny, których nie cierpiała całym swoim sercem.

— Co tam sieroto? — Zapytała jedna z nich.

— Sieroto? — Odrzekła podirytowana Olivia.

— Jeszcze się dziwisz? Myślisz, że czemu nie masz znajomych, drogich ubrań i kosmetyków? No proste! Bo jesteś głupią sierotą, z którą nikt się nie chce zadawać. — Teraz już cała klasa śmiała się z dziewczyny, a ona jedyne na co miała ochotę to zapaść się pod ziemię. Jako, że była bardzo wrażliwą i emocjonalną osobą, od razu napłynęły jej łzy do oczu. Dziewczyny, a dokładnie Julia i Aurelia oczywiście postanowiły to wykorzystać:

— I co? Teraz jeszcze będziesz ryczeć? Patrzcie tak się nas boi, że aż się popłakała! — Klasa na to zaczęła śmiać się jeszcze głośniej.

Niestety tak właśnie wyglądała codzienność Olivii w tej szkole. Pokazała, że potrafi się dobrze uczyć i teraz każdy wymagał od niej niemożliwego. Każdy myślał, że jest niezniszczalna. Tak oczywiście nie było. Ludzie jej zazdrościli. Zazdrościli, bo myśleli, że ma idealne życie. Myśleli, że ona sama jest idealna. Prawda była taka, że nikt dobrze jej nie znał, nikt nie wiedział jaka była zniszczona i nikt nie wiedział jak bardzo marzyła o osobie, która ją wesprze i pocieszy. Która ją zrozumie…

Na szczęście w porę przyszła pani Kate, wychowawczyni i nauczycielka geografii Olivii. To wszystko trwało tylko 5 minut, a Olivia miała wrażenie jakby wszyscy stali i się z niej tak śmiali przez co najmniej poł godziny.

— Dobrze moi drodzy — zaczęła pani Kate, gdy wszyscy zajęli swoje miejsca. — W związku, że jesteście już po egzaminach, a za tydzień są wasze upragnione wakacje to nie będziemy już prowadzić normalnej lekcji. Oceny macie wystawione, sądzę, że wielu z was stać na owiele lepsze, ale to od was zależy jak się uczyliście, więc macie to na co zasłużyliście. Dziś zajmiemy się organizacją zakończenia roku szkolnego, mam nadzieję, że,,Piosenka absolwentów” opanowana — to powiedziawszy zaczęła rozdawać wiersze, które każdy na koniec roku wyrecytuje na pożegnanie dla danego nauczyciela.

Po lekcjach Olivia szybko wybiegła ze szkoły, aby nikt jej czasem nie zaczepił. W Danii, w centrum Kopenhagi, bo właśnie tam mieszkała dziewczyna, świeciło śliczne, ciepłe słońce. Odetchnęła z ulgą gdy oddaliła się od szkoły i w myśli powiedziała:,,Jeszcze tylko tydzień i opuszczę to miejsce i tych ludzi na zawsze.” Gdy weszła do domu zaskoczył ją widok mamy.

— Cześć, już ci szykuję obiad. Udało mi się dzisiaj szybciej wyrwać z pracy, bo przypomniało mi się, że nie mamy załatwionej jednej ważnej sprawy — powiedziała miło mama.

— Jeśli mogę zapytać — zaczęła wciąż zaskoczona dziewczyna. — To czemu jesteś taka miła i zadowolona? Podwyżka w pracy? — Podsunęła bez przekonania.

— Nie, widziałam twoje oceny na koniec. Są naprawdę dobre, w końcu się postarałaś. Czerwony pasek będzie jak nic. — Odpowiedziała mama Linda.

,,Aha, czyli jak zwykle chodzi tylko o oceny” pomyślała nastolatka. Mimo to uśmiechnęła się do mamy wykorzystując, że ma ona dzisiaj dobry dzień.

— A wracając do tego co mówiłaś, to o czym zapomnieliśmy? — Zapytała Olivia.

— Jak to o czym? Za tydzień wakacje, a ty jeszcze nie wybrałaś gdzie chcesz je spędzić.

— Fakt, totalnie o tym zapomniałam. Zależy mi jednak, żeby pojechać na jakiś obóz nad morze. Czuję jakąś wewnętrzną potrzebę aby tam pojechać.

— Nie ma problemu, dziś wieczorem poprzeglądam oferty i jutro już gdzieś cię zapiszemy.

Nastolatka jeszcze tylko uśmiechnęła się do mamy i opuściła kuchnię. Siedząc już u siebie w pokoju pomyślała jak dobrze by było, gdyby ich relacja wyglądała właśnie tak. Zdawała sobie jednak sprawę, że ten chwilowy, dobry nastrój mamy wynika z tego że Olivia ma najlepsze oceny i najwyższą średnią w klasie. To był zaś dla Lindy idealny moment by pochwalić się osiągnięciami córki.

ROZDZIAŁ 2,,Upragniona wolność”

Następnego dnia, a był to piątek, a także jeden dzień dzielący dziewczynę od weekendowego odpoczynku, nieco zaspała. Choć mimo wszystko zdążyła na autobus oraz lekcje. Wczoraj do późna siedziała z mamą, wybierając miejsce gdzie spędzi wakacje. W końcu padło na obóz w miejscowości, znajdującej się kilka godzin od Kopenhagi. Był to jakiś port, nad brzegiem morza, z ślicznym hotelem. Z opinii poprzednich uczestników wynikało, że to naprawdę bardzo fajne miejsce na spędzenie trzech tygodni — bo właśnie tyle trwał wyjazd. Olivii tak właściwie było obojętne dokąd pojedzie. Jedyne na co zwracała uwagę to, by był to obóz nad morzem i by odpocząć od wszystkiego.

Dzień w szkole mijał jej jakoś dziwnie szybko i przyjemnie. Może dlatego, że za parę dni wakacje, może tak bardzo cieszyła się, że wyjedzie od matki na kilka tygodni, a być może dlatego, że poprostu już nie mieli normalnych lekcji, ze względu na zbliżający się koniec roku szkolnego. Jedyne czym naprawdę mocno się stresowała, to to czy dostanie się do wymarzonego liceum. Wiedziała bowiem, że jeśli się nie dostanie zawiedzie rodziców i jak to oni mówią,,przyniesie wstyd rodzinie”, gdyż nie dostanie się do jednej z najlepszych szkół w stolicy. Starała się jednak o tym tyle nie myśleć, wierząc, że uda jej się tam dostać. W końcu egzaminy ósmoklasisty napisała najlepiej w klasie.

Jej dobry humor jednak szybko znikł gdy po powrocie do domu usłyszała słowa matki. Dziś nie była zaskoczona jej obecnością, ponieważ wiedziała, że ten weekend ma wolny od pracy.

— Cześć Olivia, mam dla ciebie dobrą wiadomość — rzuciła na starcie kobieta.

— Hej, jaką? — zapytała niechętnie, wiedząc, że rzadko,,dobre wiadomości” mamy są naprawdę dobre.

— Rozmawiałam dziś z mamą Aurelii, mówiła, że również wysyła swoją córkę nad morze. Na dodatek na ten sam obóz co ty!

— Żartujesz…? — To było jedyne co Olivia zdołała z siebie wydusić. Jej mama nadal nie wiedziała, że Aurelia jest jedną z dziewczyn, które ciągle dokuczały nastolatce. Zresztą, Linda nawet nie chciała o tym wiedzieć, bo nie interesowało jej szkolne życie córki.

— Nie, nie żartuję, też jestem zadowolona, że będziesz tam miała osobę którą już znasz — odpowiedziała Linda z entuzjazmem.

,,Szkoda, że nie znasz jej na tyle, że nie wiesz nawet jak zachowuje się wobec twojej córki” chciała powiedzieć Olivia, lecz w porę ugryzła się w język, by nie potrzebnie nie irytować mamy.

— To ja już pójdę do siebie, odrobić lekcję. Dzięki za tę informację.

— Przecież już wam nie zadają, to co masz odrabiać? — Zapytała obojętnie Linda.

Dziewczyna jednak nic już na to nie odpowiedziała. Weszła do swojego pokoju i z ulgą opadła na łóżko. Nie minęło pięć minut, a już twardo spała po ciężkim tygodniu szkoły. Weekend zleciał szybko, a zanim się obejrzała stała na ozdobionej sali śpiewając,,Piosenkę absolwentów” i recytowała pożegnalny wiersz dla nauczycieli. Jej mamy oczywiście nie było na zakończeniu roku, ale nie przejmowała się tym jakoś bardzo. Elegancko ubrana, podeszła by odebrać świadectwo ukończenia szkoły podstawowej, po czym już na koniec uroczystości poszła pożegnać się z panią Susan, oraz z jej wychowawczynią. Nie ukrywała, że strasznie ciężko było zostawić panią Susan, która tak się o nią troszczyła. Ulżyło jej jednak, gdy kobieta dała Olivii swój numer telefonu, by mogły utrzymywać kontakt i by, w trudnej chwili mogła do niej zadzwonić.

Gdy opuszczała budynek szkoły zawitał ją lekki, ciepły wiaterek, a gdy oddaliła się na tyle, że miała pewność, że nikt jej nie słyszy powiedziała dość głośno:

— Żegnam idioci! Dziękuję za odebranie mi wiary w siebie, za dobicie mnie nauką i za zniszczenie mi psychiki! — Powiedziała z sarkazmem, chociaż wszystko co wypowiedziała było prawdą.

Gdy przekroczyła próg domu nie zastała tam nikogo, co zbytnio jej nie zdziwiło. Zaparzyła sobie herbatę, po czym poszła do swojego pokoju. Z braku lepszych pomysłów zaczęła się pakować na wyjazd, który był już za trzy dni. Stwierdziła, że nie ma co przejmować się Aurelią, bo i tak przecież nie będzie musiała spędzać z nią tam całego wolnego czasu. A być może znajdzie jakąś nową przyjaciółkę, choć w to raczej wątpiła. Zapakowała większość potrzebnych rzeczy, po czym stwierdziła, że resztę dokończy jutro. Tak też zrobiła, dokupując następnego dnia produkty, których jej brakowało. Sama musiała je sobie kupić, ze względu na to, że mama upierała się, że ma wszystko w domu i nic już nie potrzebuje. To zachowanie jednak nie dziwiło dziewczyny, gdyż często się z takim spotykała, ze strony matki.

Mimo, że dziewczyna miała już wakacje i upragnioną wolność od szkoły, niecierpliwie wyczekiwała wyjazdu. Chciała przez te kilka tygodni pożyć. Dosłownie i w przenośni. Linda — matka Olivii uniemożliwiała jej wiele rzeczy. Na przykład to, że miała zabronione w tygodniu wychodzić na miasto, by skupiała się tylko na nauce. To zaś przyczyniło się do tego, że dziewczyna nie miała prawie żadnych znajomych. Ale ten obóz miał to zmienić…

ROZDZIAŁ 3,,Nowy początek”

— Olivia! Już prawie szósta, zaraz się spóźnimy! — Zawołała z dołu mama.

Nastał upragniony dzień wyjazdu, choć dziewczynie naprawdę nie chciało się wstać, zmusiła swoje ciało do opuszczenie łóżka i ogarnięcia się. Wyjazd był zaplanowany na godzinę 6:45 z centrum Kopenhagi. Gdy tylko się przyszykowała zeszła na śniadanie, a widząc leżące pod drzwiami walizki uśmiechnęła się na myśl, że zaraz wyjedzie stąd na parę tygodni.

— Dzień dobry — powiedziała do mamy.

— Cześć, jedz śniadanie i się zbieramy — odpowiedziała.

Linda stwierdziła, że zawiezie dziewczynę na miejsce zbiórki, bo tak wypada i nie chciała żeby wyglądało na to, że nie przejmuje się córką. Mimo, że tak było.

Kiedy obie były już gotowe przyjechały na miejsce zbiórki. Jak się okazało były jedne z pierwszych, co akurat cieszyło nastolatkę. Opiekunka widząc Olivię podeszła do niej po dane osobowe.

— Dzień dobry! — rzuciła z uśmiechem. — Jestem Lilian Hilar i będę twoją opiekunką na czas wyjazdu. Imię i nazwisko?

— Olivia Wilson — odpowiedziała z uśmiechem dziewczyna.

— Świetnie, możesz wsiadać do autobusu. Mamę poproszę jeszcze o kilka danych. Sven, zapakuj bagaż Olivki do bagażnika — to ostatnie zdanie było do kierowcy autobusu.

— Olivia uważaj na siebie — rzuciła na pożegnanie mama.

— Jaaasne, będę. Do zobaczenia! — Odpowiedziała, starając się nie brzmieć sarkastycznie.

Po wejściu do autobusu zajęła miejsce prawie na samym końcu pojazdu, chcąc uniknąć jakichkolwiek rozmów, a w szczególności Aurelii. Nie zdążyła się jeszcze dobrze rozsiąść, a już zobaczyła zmierzającą w jej stronę grupę przyjaciół.

— Hejka! Mogę? — Zapytała obca dziewczyna wskazując głową na fotel obok.

— Yyy… Tak, jasne — odpowiedziała zaskoczona Olivia.

Po drugiej stronie, na przeciwko nich siadło dwóch chłopaków w mniej więcej jej wieku, a za nią siadła wysoka dziewczyna.

— A tak w ogóle jestem Lucy — powiedziała niespodziewanie dziewczyna siedząca obok Olivii. — Jeśli interesuje cię też moje nazwisko to jestem Lucy Heylinger.

— Miło cię poznać, ja jestem Olivia Wilson — wyciągnęła rękę w stronę nowo poznanej Lucy, a ta uścisnęła ją w geście powitania.

— Ci pozostali to moi przyjaciele. Ta za nami to Alice Sandern, obok ten chłopak blondyn, wiecznie uśmiechnięty to stety, niestety mój brat czyli William Heylinger. No sorry kocham przedstawiać z nazwiskami, więc musiałam.

— Tak samo jak kocha ciągle gadać — odezwał się blondyn. — Miło cię poznać Olivia, możesz mówić mi Will — uśmiechnął się do niej, na co odwzajemniła uśmiech.

— Dobra zaraz będziecie się witać, ja jeszcze nie skończyłam — wtrąciła Lucy. — Obok mojego brata to Charlie Mayson.

Olivia przyjrzała się każdemu, ale jej widok najdłużej zatrzymał się na jednym z chłopaków, a dokładniej na Charlim. Był on wysokim, dobrze zbudowanym brunetem, o ciemnych oczach. Miał czarujący uśmiech i bardzo spokojny wzrok. Łapiąc z nim kontakt wzrokowy poczuła dziwnie przyjemne uczucie w sercu, którego nie była w stanie określić. Gdy otrząsnęła się z tego wcześniej nie znanego uczucia, podziwiała różnice między przyjaciółmi, których było naprawdę wiele, a mimo to wydawali się być tak zgraną paczką. William w przeciwieństwie do Charliego był nadpobudliwą osobą, która podobnie jak jego siostra ciągle potrzebowała rozmawiać. Miał w sobie mnóstwo pozytywnej energii. Blondyn był szczupły, miał niebieskie oczy i podobnie do Lucy uroczy uśmiech, który uwiódłby nie jedną dziewczynę. Jego siostra — Lucy była do niego bardzo podobna, różniły ich tylko oczy, które dziewczyna miała piwne. Była nie wysoką blondynką z tak samo słodkim uśmiechem. Nie było chyba chwili kiedy dziewczyna siedziała cicho. Zaś Alice to było totalne przeciwieństwo Lucy. Nastolatka lubiła ciszę i spokój. Ceniła sobie prywatność i mimo, że kochała spędzać czas ze swoimi przyjaciółmi czasem po prostu potrzebowała zostać sama. Alice była brunetką o czekoladowych oczach, była bardzo rozsądna i zawsze musiała przemyśleć na spokojnie każdą decyzję, którą chciała podjąć.

— A właśnie, ile w ogóle masz lat? — Zapytała Lucy.

— Nie dawno skończyłam piętnaście — odrzekła Olivia.

— To świetnie, w końcu nie będę najmłodsza. Też mam piętnaście lat — sprostowała dziewczyna. — Will ma już szesnaście, podobnie jak Charlie. Alice w sumie też już tyle ma, więc jesteśmy najmłodsze.

Tak jak Olivia się spodziewała słuchała opowiadań Lucy przez całą drogę i choć prawie jej nie znała czuła się dobrze w jej towarzystwie. Dyskutowały jak stare, dobre przyjaciółki, bo jak się okazało szybko znalazły wspólny język. Tak też przegadały sześć godzin, z małymi przerwami na drzemki.

— Dobrze moi drodzy — zaczęła opiekunka, przerywając rozmowy. — Za pół godziny będziemy na miejscu. Proszę przemyśleć już z kim będziecie chcieli być w pokoju, wiem, że jeszcze nie za bardzo się znacie, ale chociaż spróbujcie się dogadać, żeby w hotelu nie było zamieszania. Pokoje jak coś są dwu i trzy — osobowe.

— To co Lucynka? Bierzemy razem pokój? — Zapytała niespodziewanie Alice

— Nie nazywaj mnie tak — odburknęła Lucy, ale nie potrafiła ukryć uśmiechu. — Ale spoko, możemy wziąć razem, Aluś — odpowiedziała, podkreślając ostatnie słowo.

— Eee nie rozpędzaj się i nie Alusiuj mi tu!

— Ty zaczęłaś.

— Olivia, bierzesz też z nami? — Zaproponowała Alice.

— Jasne! Jeśli nie macie nic przeciwko — odrzekła Olivia

— Nie no co ty! Będzie ciekawie.

— Ejj Livka! — rzucił Will do zaskoczonej brunetki.

— Livka? — Olivia z początku nie wiedziała, że o nią chodzi.

— Noo Livka. Sorry, ale u nas nie mówi się po pełnym imieniu to… zbyt oficjalne. Widzę, że nie czaisz o co chodzi ale no tak, ja jestem Will, ta wariatka obok ciebie to Lucynka a..

— Luc — poprawiła brata Lucy, posyłając mu z ukosa najgroźniejsze spojrzenie na jakie było ją stać.

— No już już siostrzyczko nie denerwuj się. Wracając, Alice to Ali, wiem mało kreatywne ale sama tak chciała. Po za tym i tak nikt nie nazywa jej w ten sposób… yyy tak wiem to nie ma sensu, ale dobra nie ważne. A ten obok mnie to… hmm jak ci tam było?

— Char — odpowiedział Charlie, chyba po raz pierwszy się odzywając.

— No faktycznie, ale na niego też nikt tak nie mówi — dodał pospiesznie. — Dobra nie wnikaj. Ale no, także Livko nawet nie próbuj odzywać się do nas po imieniu — po zobaczeniu jakie spojrzenia posłali mu przyjaciele dodał. — No przynajmniej do mnie nie próbuj.

— Nie wiem w ogóle po co wam były te przezwiska — ciągnął Charlie.

— Po to Mayson, by czuć się przy sobie komfortowo i…

— I żeby wszyscy wiedzieli, że jesteśmy inni — dokończyła Alice.

— No właśnie to miałem na myśli.

— Dzieci… — westchnął Charlie.

Olivię niesamowicie bawiło zachowanie przyjaciół, mimo, że znała ich dopiero kilka godzin czuła się bardzo komfortowo rozmawiając z nimi. Jednak jej uwagę ciągle przyciągał Charlie. Ewidentnie coś go gryzło, ale było jeszcze za wcześnie by o cokolwiek go wypytywać.

Gdy dotarli na miejsce była prawie godzina 17:00. Dotarli by wcześniej, ale oczywiście przystanki na toaletę i rozprostowanie nóg zajęły łącznie na pewno z półtorej godziny. Gdy wszyscy wysiedli i dostali swoje bagaże, pani Lilian zliczyła wszystkich i zaprowadziła uczestników do dość dużego hotelu. Przy recepcji siedziała młoda kobieta, która uśmiechem przywitała grupę.

— Witam, jestem Sandy Clarker — przywitała się kobieta. — Jutro dojedzie do nas kierownik tego hotelu, który opowie wam o zasadach jakie tu panują, oraz opowie wam co ma zaplanowane na te trzy tygodnie.

— To świetnie, dziękuję. Ja jestem Lilian Hilar, jestem opiekunką tej grupy — przedstawiła się pani Lil.

— Miło mi, a teraz zapraszam na piętro wyżej wybierzcie swoje pokoje, tylko w miarę blisko siebie, żebyście nie byli zbyt rozproszeni. Klucze są w drzwiach.

Po tych słowach większość rzuciła się do schodów, by wybrać najlepsze pokoje. Na szczęście w hotelu byli tylko oni, więc mieli do dyspozycji praktycznie każdy pokój. Chyba pierwszą osobą, która zerwała się w stronę schodów był Will, za nim pobiegła Lucy i Alice. Oivia zaś została, podobnie jak Charlie nie spiesząc się nigdzie. Już miała ruszać za dziewczynami, gdy poczuła na sobie czyjeś spojrzenie. Tak jak przeczuwała, Aurelia patrzyła się, a raczej wbijała w nią najgroźniejszy z możliwych wzroków, mrucząc coś pod nosem. Dziewczyna zdążyła już o niej zapomnieć, ale teraz znów przeszła ją myśl, że zepsuje jej ten wyjazd i komuś coś o niej nagada. W oczach Olivii pojawił się strach, bo nie czuła się za dobrze w jej towarzystwie, po tym wszystkim co ona jej zrobiła. Zauważył to Charlie.

— Ej, wszystko okej? — Zapytał, wyrywając dziewczynę z jej własnych myśli.

— Tak, nic się nie dzieje — odpowiedziała bez przekonania.

— No chyba jednak coś się dzieje, to przez tamtą? — Dyskretnie pokazał Aurelię.

— Być może, ale to naprawdę nic takiego.

— Nic takiego powiadasz? To czemu masz łzy w oczach?

Fakt, dziewczyna była o krok od popłakania się, nie zwróciła nawet uwagi na to, kiedy do jej oczu napłynęły łzy.

— Po prostu nie mam z nią dobrych wspomnień i nie chcę o tym gadać, okej?

— Jasne, w porządku. Rozumiem, a teraz chodź sprawdzimy jakie pokoje wybrali nam nasi niesamowici przyjaciele — puścił jej oko, objął ramieniem co bardzo zdziwiło Olivię i poszli w stronę pokoi.

Olivia nie wiedząc czemu poczuła, że w końcu znalazła osoby na które będzie mogła liczyć. Co z tego, że znała ich dopiero dzień, czasem ma się takie przeczucie, że trafiło się na coś odpowiedniego, na coś co będzie już zawsze. I choć wiedziała, że na razie nie może się do nich przywiązywać, to w głębi serca poczuła również, że oni mogą być jej nowym początkiem.

ROZDZIAŁ 4,,Tajemniczy Charlie”

Tak jak Olivia i Charlie się spodziewali ich przyjaciele wybrali, a raczej wywalczyli jedne z lepszych pokoi.

— Tu jesteście! — Zawołał Will gdy ich zobaczył. — A wy co już się tak tulicie? — Parsknął.

— Co? — Zapytał Charlie zbity z tropu, przez to pytanie.

— Nic, nic. Nie ważne, leć lepiej zobacz jaki zajebisty pokój nam wybrałem.

Po tych słowach Charlie pospiesznie ruszył do pokoju, to samo miała w planach Olivia, ale William ją zatrzymał.

— Livka, żeby nie było to nie miało zabrzmieć niemiło i ja serio nie mam nic przeciwko jeśli chodzi o ciebie i Maysona, ale wiesz…

— Jezu Will przestań! — Przerwała mu ze śmiechem dziewczyna.

— Dobra, dobra. Idź spać dziewczynko — powiedział zgryźliwie.

— Ty też chłopczyku.

— Moja krew, jesteś jedną z nas, mówię ci.

Teraz już tylko się na siebie popatrzyli i zaczęli się śmiać, a gdy nagły przypływ radości trochę ich opuścił ruszyli do pokoi.

— Ale, że Charlie? — Zapytała Luc, gdy tylko Olivia weszła do pokoju.

— Co Charlie? — Popatrzyła się na nią brunetka.

— Okej nie udawaj. Laska on nie chciał dotknąć żadnej dziewczyny od roku. No po za nami, ale nawet były sytuacje, że z nami nie chciał się widzieć. Nie wnikaj, życie Maysona było i w sumie nadal jest nieco skomplikowane.

— Po pierwsze tylko mnie po koleżeńsku objął, po drugie prawie go nie znam, a po trzecie jeśli mogę wiedzieć, to co z nim jest? Bo faktycznie wygląda na zmęczonego życiem.

— Wiesz, sądzę, że kiedyś sam ci o tym opowie no… ja… wiesz nie powinnam, nie wiem czy życzył by sobie aby gadać o tym za jego plecami.

— Nie no jasne, rozumiem — odparła Olivia.

— No dobrze, ale teraz może zostawmy w spokoju życie naszego tajemniczego przyjaciela i skupmy się na tobie — wtrąciła się Alice.

— Eee tam, nic ciekawego u mnie się nie dzieje.

— Mimo wszystko musimy cię bliżej poznać, pozwól, że zadamy ci kilka pytań — ciągnęła nastolatka.

I w ten oto sposób dziewczyny przegadały praktycznie całą noc. Spały może tylko z cztery godziny, a już o dziewiątej do ich uszu doszło pukanie do drzwi.

— Wstawać księżniczki! Nie będę na was czekał, śniadanie zresztą też. Jak zaraz nie wstaniecie to je wam całe zeżrę — dobijał się do drzwi Will.

— Jezu już! — Odburknęła Alice otwierając przy tym drzwi, by wpuścić przyjaciela.

— No w końcu. Ty, śpiąca królewna wstawaj już — to powiedziawszy rzucił się na łóżko siostry, w którym jeszcze spała.

— Spieprzaj! — Krzyknęła Lucy, czując na sobie ciężar brata.

Przez chwilę wszyscy jeszcze się po przedrzeźniali, po czym z trudem wstali i przyszykowali się do śniadania. Olivia od razu zauważyła, że nie ma z nimi Charliego i korzystając z nieuwagi przyjaciół wyszła z pokoju by bez żadnego zastanowienia wejść do pokoju chłopaka. Sama nie wiedziała co ją tam kieruje, po prostu tam weszła. Szła przez nieduży pokój, nagle dosłyszawszy głos za swoimi plecami.

— Ej, po co tu włazisz bez pukania? — Warknął na nią Charlie.

— Przepraszam ja… — nie dokończyła, gdyż chłopak jej przerwał.

— Nie obchodzi mnie co ty, nie uczyli cię, że się puka?! A jakbym był teraz kurwa goły?

Na te słowa Olivia się zawstydziła, nie wiedziała czemu, nie były to nie wiadomo jakie słowa, ale poczuła zmieszanie słysząc je. A jako, że Olivia była bardzo wrażliwą osobą, słysząc, że ktoś podnosi na nią głos napłynęły jej łzy do oczu. Charlie chyba to zauważył. Dziewczyna często miała tak, że nie panowała nad emocjami. Być może ze względu na bardzo nieprzyjemne sytuacje jakie ją w życiu spotkały.

— Słuchaj przepraszam, nie powinienem był się tak unosić, tym bardziej, że ty nic takiego nie zrobiłaś. — Zaczął chłopak.

— Nie, nie masz za co przepraszać, faktycznie nie powinnam tu wchodzić.

— Nie Olivia, nic nie zrobiłaś. Kuźwa przecież nie będziemy tu stać i się kłócić o to, że tu weszłaś. Po prostu problem polega we mnie. Nie panuję nad emocjami i krzywdzę przy tym innych, przepraszam…

— Charlie spokojnie, nic się nie dzieje. Nie musisz mi nic tłumaczyć, bo chyba posiadamy ten sam problem — westchnęła Olivia. — Ale to teraz nie ważne, możemy porozmawiać o tym później. Teraz lepiej chodźmy na to śniadanie.

— Racja, bo Will naprawdę nie żartował z tym, że jest w stanie zeżreć wszystko, zresztą przyzwyczaisz się — mówiąc to puścił do Olivii oczko, a chwilę później oboje wybuchli śmiechem.

Nastolatka idąc u boku tego tajemniczego chłopaka zastanawiała się co takiego w jego życiu mogło się wydarzyć, że był tak niestabilny emocjonalnie. Czuła, że może mieć z nim dużo wspólnego. Widać było, że Charlie miał bardzo zniszczoną psychikę. Ona wiedziała co to znaczy, dlatego też szybko się domyśliła, że coś w jego życiu jest nie tak. Wiedziała też, jak bardzo ciężko jest być w tym wszystkim samemu. Dlatego stwierdziła, że spróbuje go poznać, spróbuje poznać tego tajemniczego Charliego, który ewidentnie potrzebował wsparcia.

ROZDZIAŁ 5,,Przeszłość boli”

Od razu po śniadaniu zjawił się kierownik hotelu, w którym się zatrzymali.

— Dzień dobry, jestem Steve Holl i jestem kierownikiem tego hotelu. Na wstępie chciałbym przedstawić wam najważniejsze zasady jakie tu panują. Przede wszystkim żadnych używek, papierosów i alkoholu. Pewnie najbardziej ciekawi was, o której jest tutaj cisza nocna — ciągnął Steve. — A więc tu stwierdziliśmy, że nie będziemy tacy okrutni i ciszę nocną macie dopiero o dwudziestej trzeciej. Jednak jeżeli będziecie cicho to możecie siedzieć dłużej.

Chwilę jeszcze tak wymieniał zasady po czym głos zabrała pani Lilian.

— Plan na dzisiaj jest taki, aby wyjść na miasto. Wieczorem też chcieliśmy rozpalić ognisko, co wy na to? — Zapytała, na co cała jadalnia wypełniła się entuzjastycznymi okrzykami. — A więc biegiem do swoich pokoi, weźcie co najpotrzebniejsze i widzimy się za dwadzieścia minut na parkingu, przy autobusie. Weźcie też dużo wody, bo ma być gorąco.

Gdy wszyscy zebrali się przy autobusie, pani Lil wszystkich zliczyła i poleciła zająć miejsca. Charlie standardowo usiadł z Williamem, Lucy z Olivią, a Alice usiadła przed nimi, jednak nie siedziała ona sama… Olivia ledwo usiadła a już przed jej oczami ukazała się Aurelia siadająca obok Alice. Usłyszała tylko jak dziewczyny rzucają sobie coś na powitanie. Przez resztę drogi starała się nie zwracać na nią uwagi, lecz ciszę przerwał Will.

— Livka wszystko okej? Siedzisz jakaś smutna.

— Nie no co ty, wszystko okej — szybko odrzekła.

Aurelia gardząco się na nią popatrzyła, po czym prychnęła prześmiewczo. Na szczęście pięć minut później byli już na miejscu. Po zatrzymaniu autobusu Olivia szybko z niego wybiegła, nie chcąc przebywać w towarzystwie Aurelii. Jej przyjaciele to zauważyli, więc szybko podążyli za nią.

— Ej no, co się dzieje? — Tym razem zapytała Lucy.

— No przyznaj się — odezwała się Aurelia, nagle się przy nich pojawiając. — Powiedz dlaczego mnie tak unikasz. Co boisz się, że jak przyznasz, że mnie znasz i jak opowiesz o rzeczach, które mi robiłaś to przestaną cię lubić? — To mówiąc kiwnęła w stronę przyjaciół.

— O czym ty gadasz?! — Odburknęła Olivia. — To ty się przyznaj co mi robiłaś. Śmiało opowiedz o tym jak mnie wiecznie nękałaś, poniżałaś i pilnowałaś abym nie miała przyjaciół.

— Naiwna dziewczynka

— Chryste Aurelia zamknij się! Nienawidzę cię! Zniszczyłaś mi całą podstawówkę, zniszczyłaś mi ją, więc teraz chociaż mnie zostaw!

— Dziewczyny spokój! — Wtrąciła się opiekunka. — Co to ma znaczyć?

— Przepraszamy, Olivia trochę się uniosła — odpowiedziała Aurelia, na co Olivia zmierzyła ją groźnym wzrokiem.

— Z tego co ja widziałam to ty pierwsza zaczęłaś ją zaczepiać.

Obie dziewczyny próbowały jeszcze coś powiedzieć, lecz kierownik im przerwał.

— Dobrze już nie ważne, teraz idziemy się bawić, macie do dyspozycji całe miasto, ale pilnujcie się. Każdy zapisał numer telefonu mój i pani Lil? Tak? To dobrze, a teraz macie cztery godziny dla siebie. Jest trzynasta, także widzimy się tu na tym parkingu o siedemnastej. Miłej zabawy!

Gdy skończył, uczestnicy obozu rozeszli się w różnych kierunkach. Will, Charlie, Luc, Alice i Olivia także. Lecz jeszcze dobrze nie zdążyli ruszyć, a już za swoimi plecami usłyszeli głos.

— Ejj, mogę iść z wami? — Tak, to była oczywiście Aurelia.

— Sorry, ale nie — odpowiedział obojętnie Charlie, na co wszyscy posłali mu zdziwione spojrzenia, a następnie ruszyli dalej.

— Livka — zaczął Will, widząc, że dziewczyna nadal jest poddenerwowana. — Nie przejmuj się nią, lubimy cię, a z tamtą laską ewidentnie coś jest nie tak.

Olivia posłała mu delikatny, szczery uśmiech, a chwilę później poczuła jak ktoś ciągnie ją za ramię. To był Charlie.

— Czekaj, niech sobie odejdą — powiedział wskazując na przyjaciół, którzy pochłonięci rozmową nawet nie zwrócili uwagi, że dwójka z nich została w tyle. — Oni niech sobie idą, a ja chcę cię zabrać na ciasto, za to że się w tedy w pokoju tak na ciebie uniosłem i żeby poprawić ci humor bo tej jakże zaciętej wymianie zdań z tą Aurelią.

— Dziękuję, ale naprawdę nie trzeba.

— Cicho, trzeba. A jeśli chcesz to możesz też się wygadać. Możesz opowiedzieć mi co cię męczy i co ci tamta zrobiła. Wiesz, czasem trzeba się wygadać, a ja potrafię słuchać.

— Dziękuję Charlie, naprawdę.

— Spoczko, przeszłość niestety taka jest, często boli

— Bardzo często boli.

Posłali sobie uśmiechy, po czym ruszyli w stronę kawiarni.

ROZDZIAŁ 6,,Dużo wspólnego”

Olivia i Charlie siedzieli w kawiarni całą godzinę, rozmawiając na przeróżne tematy. Rozmawiali tak, jakby znali się od zawsze. Zignorowali nawet kilka połączeń od przyjaciół, chcąc jeszcze chwilę spędzić w swoim towarzystwie.

— Więc, mówisz, że lubisz śpiewać? — Pytał Charlie

— Tak, uwielbiam. Zawsze chciałam chodzić na lekcje śpiewu, ale moja mama twierdzi, że to tylko marnowanie czasu i pieniędzy.

— U mnie podobnie. Po prostu kocham siatkówkę, jednym z moich największych marzeń są lekcje z doświadczonym trenerem. Moja mama również twierdzi, że to strata pieniędzy, więc zostało mi boisko niedaleko mojego domu i Will, który i tak ledwo co odbija piłkę.

— Szkoda trochę… — westchnęła zamyślona Olivia.

— Hmm?

— No szkoda, że to wszystko jest takie niesprawiedliwe. Od zawsze byłam poniżana przez swoją własną matkę. Może wydawać się to nie normalne, ale nie cierpię jej. Zniszczyła mi życie. Wszystko zwala na lenistwo, a do głowy nawet nie dopuszcza myśli, że mogę mieć już wszystkiego dosyć. Chce żebym była idealna, a ja staram się taka być. Tylko, że to jest męczące bo przecież nikt nie jest idealny, prawda?

— Prawda… Słuchaj naprawdę cię rozumiem. Myślisz, że u mnie jest inaczej? Jest dokładnie tak samo, tylko, że ja nawet nie próbuję być idealny. Wkurwia mnie to i nie mam ochoty taki być, tylko dlatego, że moja mama chce mieć kim się pochwalić. I ten standardowy tekst,,ty sobie w życiu w ogóle nie poradzisz”.

— Słyszę go codziennie — westchnęła dziewczyna. — A właśnie, weź może napisz reszcie, że żyjemy bo jeszcze podniosą alarm, że zaginęliśmy.

— Faktycznie, chociaż szczerze bez nich nie jest tak źle — zaśmiał się.

— Nie no, nie gadaj. Są cudowni.

— Na swój sposób — dodał chłopak.

— Na swój sposób — przytaknęła Olivia.

To był moment, w którym Olivia zaczęła widzieć w Charlim kogoś więcej. Wpatrywała się w niego i nie dostrzegała już w nim tylko tajemniczego chłopaka, którego chciała wesprzeć. Widziała w nim coś więcej, czuła się dobrze w jego towarzystwie. Zaczęła pomału dostrzegać to, czego inni dostrzec nie potrafią, mimo, że sama do końca nie wiedziała jeszcze co to takiego jest.

Chwilę jeszcze porozmawiali, a następnie wrócili do przyjaciół. Oczywiście nie obeszło się bez docinek z ich strony na temat tego, że wyszli we dwoje. Przyjaciele poszli jeszcze do kina, a na koniec do galerii handlowej. W końcu ich wolny czas dobiegł końca. Gdy dotarli na miejsce, w którym miała się odbyć zbiórka, większość już czekała. Nie obyło się bez zabójczego wzroku Aurelii w stronę Olivii, ale nastolatka tym razem się nie przejęła. Po rozmowie z Charlim czuła się spokojniejsza, dlatego tylko wyminęła dziewczynę i weszła do autobusu by zająć miejsce. Była pewna, że znów sobie usiądzie z Lucy jednak… nie. Tym razem zamiast Luc, na siedzeniu obok usiadł Charlie. Przyjaciele siadając rzucili mu zdezorientowane spojrzenia.

— Widzę, że wy dzisiaj jakoś się do siebie zbliżyliście — zaczął Will.

— Co? Nie. My po prostu wiesz… mamy ze sobą dużo wspólnego — odpowiedział Charlie, puszczając oko do uśmiechniętej Olivii.

ROZDZIAŁ 7,, Zachód słońca””

Po powrocie do hotelu, wszyscy udali się na obiecane ognisko na plaży. Pomału nadchodził wieczór. Gdy Olivia, Luc i Alice przyszły na umówione wcześniej miejsce, Will i Charlie już tam czekali.

— Witam księżniczki — rzucił Will. — Wiecie, że to jest tylko ognisko i tu nie potrzebujecie makijażów?

— My nie, za to tobie brzydalu bardzo by się przydał — odgryzła się Luc.

— Siostrzyczko cicho bądź.

— Po za tym nie jesteśmy pomalowane, tylko mamy nałożone trochę tuszu do rzęs, by podkreślić naszą nieziemską urodę — kontynuowała.

— Dobra młoda wyluzuj.

— Nie bo mnie irytujesz!

— Urocze z was rodzeństwo — wtrąciła ze śmiechem Alice.

— Bardzo — odburknęła ironicznie Lucy. — Dobra, chodźmy może usiąść tam dalej, żeby się odilozować od wszystkich.

— Ta, to bardzo dobry pomysł — mruknął Charlie.

Usiedli trochę dalej i po prostu rozmawiali. Rozmawiali o swoim życiu, zainteresowaniach, o sprawach bardziej i mniej istotnych. Poznawali się jeszcze bardziej. Olivia czuła się cudownie w ich towarzystwie, ale bała się tego, że straci kiedyś kontakt z nimi wszystkimi, stąd też jej następujące pytanie.

— Ejj, ale jak to wszystko się skończy to nadal będziemy się widywać?

— Pewnie Livko, co to w ogóle za pytanie? Przecież mieszkamy blisko siebie. Będziemy się spotykać. — Zapewnił William

— Dokładnie, przecież nie pozwolimy, aby ktoś inny zgarnął taką świetną przyjaciółkę — uśmiechnęła się do Olivii Lucy.

Olivia posłała im szeroki uśmiech i przysięgła, że mogła by trwać w tym wieczorze całe wieki, lecz sprawy jak zwykle skomplikował Charlie. Wstał zapewniając wszystkich, że idzie do toalety. Jednak gdy tylko trochę się oddalił machnął w stronę Olivii, pokazując jej by podeszła. Dziewczyna również oznajmiła, że idzie do toalety, po czym udała się w stronę chłopaka.

— Ta dwójka ewidentnie ze sobą kręci — zauważył Will.

— Ojj tak, jeszcze myślą sobie, że nas okłamią, że do kibla idą — wtrąciła Luc.

— Akurat kurwa we dwoje — dodała Alice.

— Ale to dobrze, Mayson dawno żadną się nie interesował. Po za tym są piękni, młodzi i prawdopodobnie zakochani — stwierdził zamyślony William.

Przyjaciółki popatrzyły się na siebie i głośno się roześmiały.

W tym czasie Olivia doszła do Charliego i ku jej zaskoczeniu wziął ją za rękę i poprowadził na balkon jednego z pokoi. Chłopak widząc zdziwioną minę Olivii powiedział:

— Nic nie mów, chcę ci tylko coś pokazać. A i jeszcze dziękuję za dzisiejszy dzień, twoje towarzystwo naprawdę dobrze mi robi.

Uśmiechnął się do niej, a następnie wskazał, by usiadła na balkonie. On zaś usiadł przy niej.

— Chciałem ci coś pokazać — to mówiąc wskazał w stronę nieba. — A dokładniej mówiąc, zachód słońca. Jeden z najpiękniejszych widoków jakie widziałem. To czerwone niebo przypomina mi rozlaną krew i moją rozszarpaną duszę. Ale również przypomina mi, że to wszystko zaraz zajdzie, przyjdzie noc i nastanie nowy dzień. Zachody słońca uświadamiają mi, że nic nie trwa wiecznie oraz, że moje cierpienie też się kiedyś skończy. Olivia chciałem ci powiedzieć, że jesteś naprawdę silna. Toksyczność w rodzinie to naprawdę masakra i serio wiem co czujesz. Ale pamiętaj, że to wszystko kiedyś minie. Jak będziesz miała wszystkiego dosyć, po prostu usiądź i popatrz na zachód słońca. On zawsze da ci ukojenie…

— Charlie… dziękuję — to było jedyne co dziewczyna zdołała z siebie wydusić.

Chwilę jeszcze tak siedzieli w ciszy, aż w końcu Olivia odważyła się zadać pytanie, które męczyło ją od jakiegoś czasu.

— Mogę o coś zapytać? — Zaczęła. Chłopak twierdząco kiwną głową, więc kontynuowała. — Dlaczego w moim towarzystwie tak się otwierasz, a przy innych udajesz kogoś kim nie jesteś. Udajesz chłopaka, z którym wszystko jest okej mimo, że w środku jesteś totalnie rozwalony

— Wiesz… być może przy tobie jest mi łatwiej. Wiesz co czuję, bo przeżywasz to samo. Will, Lucy i Alice są dla mnie naprawdę ważni, ale w ich towarzystwie nie czuję się do końca pewnie, mając świadomość, że mają obydwu rodziców, na dodatek kochających rodziców. Oni też nie wiedzą do końca co się ze mną dzieje, bo nie chcę im zawracać głowy. Kiedyś Will odkrył, że ojciec mnie lał i naprawdę tak cholernie się zmartwił, że aż się popłakał. To mój najlepszy przyjaciel i nie czuję się za dobrze z tym, że nie mówię mu o wszystkim, ale naprawdę nie chcę go zadręczać takimi rzeczami.

— Doskonale cię rozumiem. Ale zaraz mówiłeś, że oni mają obydwu rodziców, czyli ty…

— Tak, nie mam ojca — Charlie zrobił przerwę na wzięcie drżącego oddechu po czym dodał. — Zaćpał się, zaćpał się na śmierć.

Do oczu chłopaka napłynęły łzy, Olivia nawet nie próbowała się odzywać, bo wiedziała, że żadne słowa nie dadzą ulgi po czymś takim. Za to przysunęła się do chłopaka i mocno wtuliła się w jego klatkę piersiową. Charlie odwzajemnił ten uścisk. Objął dziewczynę i schował głowę w zagłębienie jej szyi. Trwali tak dość długo, bo czuli się przy sobie bezpiecznie. Oboje wiedzieli jak to jest być poszkodowanym przez życie i oboje byli dla siebie nie zastąpionym wsparciem…

ROZDZIAŁ 8,,Lody śmietankowe”

Minęło kilka dni. Olivia i Charlie jeszcze bardziej się do siebie zbliżyli. W pewnym momencie ufali sobie tak bardzo, że byli w stanie powiedzieć sobie o wszystkim. Olivia zwierzała się chłopakowi ze swoich problemów, a on jej ze swoich. Wspierali się wzajemnie. Will, Lucy i Alice zauważyli, że między tamtą dwójką rodzi się jakieś uczucie, ale nie chcieli się mieszać. Minął zaledwie tydzień obozu, a Olivia zaufała Charliemu jak nikomu innemu. Gdyby jeszcze jakiś czas temu ktoś powiedział jej, że będzie miała osobę, której zaufa oraz, która zawsze wysłucha i pomoże, wyśmiała by to. Dziś jednak wie, że czasem warto zaryzykować i spróbować komuś po części siebie oddać. Czasem to boli i czasem jest to przerażające, ale warto. Naprawdę warto. Bo w końcu znajdzie się osoba, która będzie bezpiecznym miejscem dla naszego serca. Takim jakim był Charlie dla Olivii…

— Wstawaj, zaraz wychodzimy! — Zawołała Luc, budząc Olivię.

Dziś również zaplanowane było wyjście na miasto, przez co trzeba było trochę wcześniej wstać. Tak też Olivia, ziewając podniosła się z łóżka i podążyła do łazienki. Stanęła przed lustrem i uśmiechnęła się do niebie. Śnił jej się. Śnił jej się Charlie Mayson, który chyba pomału zaczynał podobać się nastolatce. Stała tak przed lustrem i myślała nad tym wszystkim. Z transu wyrwał ją Will, który wparował do ich pokoju. To uświadomiło Olivii, że skoro William wstał, to musi być już naprawdę późno. Umyła zęby, ubrała się, przeczesała włosy, zrobiła delikatny makijaż, a na koniec popsikała się zapachową mgiełką. Gdy wyszła z łazienki, razem z przyjaciółmi poszła na śniadanie. Po śniadaniu zaś wyjechali do miasta. Stanęli na jakimś parkingu, standardowo obmówili zasady oraz godzinę i miejsce, w którym z powrotem się spotykają. Podzielili się też na grupy. Tym razem Aurelia nawet nie popatrzyła się w stronę przyjaciół, co szczerze, bardzo ucieszyło Olivię.

— Dobra to jakieś pomysły, co dziś robimy? — Rzuciła chętnie Lucy.

— Mi obojętnie — odrzekł Charlie.

— Proponuję kino, kocham tam chodzić, szczególnie z wami. Co wy na to?

— Dobry pomysł — przytaknęła Olivia.

— Świetnie to idziemy!

Dotarli do kina. Standardowo kupili popcorn i chwilę posprzeczali się jaki film wybrać. W końcu padło na jakiś horror, dziewczynom nie zbyt się ten pomysł spodobał, ale nie narzekały widząc zawzięte miny Charliego i Williama, którym z kolei ten film bardzo przypadł do gustu. Film był straszny, a może po prostu za bardzo się nakręcili. W każdym bądź razie były momenty, w których piszczeli na całą salę kinową, przez co dostali upomnienia, że przeszkadzają innym. Olivia już wcześniej zajęła miejsce obok Alice i Charliego. Alice po prostu była spokojna i nie nakręcała się tak bardzo jak Luc, a w Charliego zaś mogła się wtulić przy straszniejszych momentach.

— Ja pierdole tam zaraz coś wyskoczy — wyszeptała nagle przestraszona Lucy.

— Cicho — syknął na siostrę Will

— Jezu Drogi! — Pisnęła. — Mówiłam, że coś wyskoczy!

— Wariatko to tylko kot.

— Ale wyskoczył… i mnie przestraszył.

Przyjaciele zachichotali i resztę filmu dokończyli już w ciszy. Gdy skończyli oglądać poszli do parku, by sobie posiedzieć.

— Gramy w pytanie czy wyzwanie? — Zapytał Will.

— Co? — Odpowiedziała mu reszta w tym samym czasie.

— No gramy? — Widząc, że ich miny nie są przekonujące dodał. — No dawać cieniasy, to tylko gra.

— No niech będzie — westchnął Charlie.

— Świetnie, ty Mayson pierwszy! — Ożywił się Will.

— Eee no, czemu ja?

— Tak po prostu, no dawaj szybko. Co, nie chcesz dodatkowo zaimponować swojej księżniczce, do której potajemnie zarywasz? — To mówiąc popatrzył się na Olivię.

— Ej! — zawołała Olivia z Charlim na wpół rozbawieni

— Dobra dawaj wyzwanie… — westchnął brunet.

— Jasne. Maysonku mój drogi stań sobie w tamtym miejscu, o tam i zaśpiewaj coś. Tu masz małe pudełko, postaw może ktoś ci coś wrzuci — puścił oko do chłopaka i szeroko się uśmiechnął widząc jego złość. Charlie natomiast stanął w wyznaczonym przez przyjaciela miejscu i zaczął śpiewać. Tak po prostu zaczął śpiewać…

Olivia nie słyszała wcześniej nigdzie tej piosenki, ale ona ją teraz nie obchodziła. Obchodził ją ten głos, a raczej chłopak, do którego ten głos należał. Wpatrzyła się w chłopaka i odpłynęła myślami. Myślała o nim, o tym ile przeszedł i jaki jest silny. Miała wrażenie, że śpiewając wyrzuca z siebie wszystkie złe emocje. W pewnym momencie popatrzył się na dziewczynę i złapali kontakt wzrokowy. Olivia uchwyciła jedynie te kilka słów, które teraz śpiewał w jej stronę:,, I stay up all night, tell myself I’m alright. Baby, you’re just harder to see than most. I put the record on, wait til I hear our song. Every night, I’m dancing with your ghost*…”

Po chwili Charlie podszedł do przyjaciół wciąż śpiewając. Dwie sekundy później Olivia poczuła jak łapie ją za rękę i wyciąga do tańca. Reszta do nich dołączyła wydzierając się do tej piosenki na cały park. Ludzie patrzyli na nich jak na jakiś idiotów, ale to w tamtym momencie nie było ważne. Ważna była ta chwila, ten chłopak, w którego oczy Olivia właśnie patrzyła.

W pewnym momencie Charlie przysunął dziewczynę do siebie i szepnął do jej ucha:

— Podobało ci się? Ta piosenka była dla ciebie — powiedział, puszczając oczko. Nie był to jednak zadziorny tekst. W jego oczach widać było szczerość, w której Olivia totalnie się rozpływała.

Kiedy skończyli swój koncert, wrócili do gry. Grali tak jeszcze jakiś czas, aż w końcu odezwał się Will:

— No dobrze, Mayson rozpoczął tą zabawę i Mayson ją zakończy. Tym razem, drogi przyjacielu wyzwanie wybierze ci moja siostra — to mówiąc rzucił porozumiewawcze spojrzenie Lucy, na co ta się uśmiechnęła.

— A więc… — zaczęła Luc. — Żeby na koniec to wszystko urozmaicić, pocałuj Olivię. Możesz w policzek, czy coś.

W tamtym momencie serce Olivii się zatrzymało. Dziewczyna była pewna, że Charlie zacznie protestować, albo coś z tych rzeczy, ale nie… On od razu to zrobił. Gdy tylko Olivia poczuła usta chłopaka na swoim poliku jej serce zaczęło walić mocniej. Ten pocałunek trwał z pięć sekund, a ona doznała tyle wspaniałych uczuć, jak jeszcze nigdy dotąd. Poczuła się jak w niebie i nie kryła przed sobą tego, że chciała, by ten pocałunek trwał dłużej. Gdy jednak Charlie zabrał od niej swoje usta, założył dziewczynie za ucho kosmyk włosów i cicho do niej powiedział:

— Pachniesz jak lody śmietankowe — uśmiechnął się do niej, a potem sprostował. — To zdecydowanie moje ulubione lody.

Olivia popatrzyła się na chłopaka ze zmieszaniem, ale nie potrafiła ukryć uśmiechu. Wtedy też przypomniało jej się, że nadal siedzą tu ich przyjaciele, więc nieśmiało na nich zerknęła. Cała trójka patrzyła na Charliego i Olivię z otwartymi buziami. Zapewne nie zdziwił ich tak ten pocałunek, który był jednak nadal tylko wyzwaniem, jak słowa, które wypowiedział do brunetki chłopak.

— O właśnie! Mam straszną ochotę na lody śmietankowe, idziemy? — Zapytał i nie czekając na odpowiedź, złapał Olivię za rękę tak, by wstała, a następnie kiwnął na przyjaciół, żeby do nich dołączyli.

*Utwór Sashy Alex Sloan,,Dancing With Your Ghost”

ROZDZIAŁ 9,,Miłość potrafi być cudowna”

Kolejny dzień. Kolejna nieprzespana noc. Kolejne myślenie o chłopaku. Po ostatnim wydarzeniu Olivia nie mogła już dłużej przed sobą ukryć tego, że Charlie zaczyna jej się podobać. Nie wiedziała co robić i nie wiedziała do końca, czy to co czuje jest prawdziwe. Nikt jej przecież nigdy nie pokazał co to jest miłość, nie dostała jej od nikogo, więc jak miała rozpoznać to uczucie?

— Alice? — Zagadnęła do przyjaciółki Olivia, po tym jak Lucy wyszła na plażę. Bardzo lubiła i doceniała Luc, ale ona była za wesoła na takie rozmowy i pewnie nie wzięłaby na poważnie tego co zaraz powie Olivia.

— Co jest?

— Muszę z tobą porozmawiać. Tylko się nie denerwuj. Uznałam, że jesteś odpowiednią osobą do tej rozmowy, bo wiem, że mi pomożesz i doradzisz…

— No dawaj śmiało.

— Ale nie obrazisz się? — Zapytała dziewczyna spuszczając wzrok na podłogę.

— Olivia, no co ty? Przecież się przyjaźnimy, nie obrażę się za byle co.

— Tyle, że to nie jest byle co… Bo mi chyba podoba się Charlie. I to nie, że sobie po prostu tak mówię. Ja na serio zaczynam coś do niego czuć. Mam wrażenie, że rozumie mnie jak nikt inny, przy nim zapominam o wszystkich problemach i cieszę się chwilą. Nie znam się z nim jakoś długo, to fakt, ale te wszystkie przegadane z nim noce i wspólnie spędzony czas, ja po prostu kiedy z nim jestem, nie zwracam uwagi na to, że za niedługo wracam do domu, w którym cały mój spokój zostanie zburzony, nie zwracam uwagi na nic co złe… Ja nie wiem, może już wariu… — nie dokończyła, bo Alice jej przerwała.

— Nie, nie myśl w ten sposób. Nie radziłabym dopuszczać do siebie myśli, że wariujesz, bo w tedy nie dasz żadnej szansy uczuciom, jakie się między wami rodzą.

— Uczuciom? Czyli myślisz, że to co czuję może być prawdziwe?

— Nie odpowiem ci na to, bo jedyną osobą, która może to stwierdzić jesteś ty Olivia. Faktycznie zauważyliśmy, że ostatnio coś między wami jest, ale nie możemy oceniać waszych uczuć. Charlie jest skomplikowanym człowiekiem, dużo przeszedł i jeżeli czujesz, że on ci zaufał, to wiedz, że osiągnęłaś duży sukces. Dawno przed nikim nie otwierał się tak, jak to robi przed tobą. Gdybyś zobaczyła zachowanie Charliego przed tym jak cię poznał, to nie uwierzyłabyś, że to ten sam chłopak. Mimo, iż wiemy, że mu na nas zależy, to nie okazywał nam tego tak bardzo jak tobie. W ogóle jeszcze nikogo nie polubił w tak szybkim czasie. Ja, Luc i Will chodziliśmy z nim do klasy całą podstawówkę, mało tego, my się całą podstawówkę kolegowaliśmy. Lecz dopiero pod koniec szóstej klasy zaufał nam na tyle by zawrzeć z nami prawdziwą przyjaźń. Rozumiesz to? Nam zdobycie zaufania Charliego zajęło sześć lat. I wyobraź sobie, że nagle wyjeżdżamy, poznajemy pewną Olivię, a Charlie już po tygodniu ufa jej jak nikomu innemu. Bo nie ukrywajmy, że nikomu z nas nie opowiedział o sobie tyle ile opowiedział tobie. To chyba wystarczający dowód na to, że ten chłopak traktuje cię, nie tylko jak przyjaciółkę, lecz jak osobę, która jest dla niego kimś bardzo wyjątkowym.

— Chciałabym tak myśleć, ale naprawdę już nie wiem. Co jeśli jestem dla niego tylko osobą do wsparcia? Co jeśli jak wyjedziemy i o mnie zapomni? Co jeśli kiedyś ktoś inny zajmie moje miejsce? Boję się…

— Oho skarbie, ty się serio zakochałaś — pokiwała ze zrozumieniem Alice. — Wiadomo, że będziesz się bała, bo miłość często jest straszna i nie zrozumiała, ale to nie zmienia faktu, że potrafi też być cudowna.

— Zakochałaś się kiedyś?

— Pewnie! — Odparła Alice, a potem dodała mniej entuzjastycznie. — Byłam w kilku związkach, tylko zawsze zrywałam, bo nie mogłam natrafić na tego jedynego heheh. Ale ja już taka jestem, zawszę potrafię się do czegoś przyczepić i zdecydowanie nie jestem jakąś nie wiadomo jaką duszą towarzystwa.

— Co powinnam zrobić?

— Szczerze z nim porozmawiać. Nie od razu, że go kochasz, ale, że coś do niego zaczynasz czuć i że go bardzo lubisz. No sama wiesz, zacznij tak delikatnie. A teraz się nie przejmuj, tylko chodź, przebierz się w strój kąpielowy i lecimy na plażę.

Olivia nie zastanawiając się długo założyła dwu-częściowy strój, spięła włosy, które ostatnio bardzo jej urosły w luźnego koka, a następnie pobiegła z Alice na plażę, wbiegając prosto do morza. Chwilę się w nim pokąpały, później zaś stwierdziły, że idą się opalać. Tak też zajęły leżaki i smarując się wcześniej kremem z filtrem wystawiły twarze do słońca, by łapać jego ciepłe promyki. Olivia trochę odetchnęła, lecz nadal się tym wszystkim stresowała. Jednak na pewno ulżyło by jej, gdyby się dowiedziała z jaką sprawą przyszedł Charlie do Willa.

— William! — Krzyknął Charlie.

— Daj mi się człowieku wykąpać, zaraz wychodzę!

— To szybko, bo ważną sprawę mam.

Kilka minut później siedzieli już na łóżku, na przeciwko siebie. Will niecierpliwiąc się i jedząc trzecią już paczkę chipsów tego dnia, a Charlie próbując złożyć swoje słowa w całość.

— No więc… — zaczął brunet. — Tylko tego nie wyśmiej i weź to na poważnie, jasne?

— Jasne, gadaj.

— Eee...no…jakie to uczucie, jak ktoś zaczyna ci się podobać? — Zapytał chłopak, a jego przyjaciel momentalnie się ożywił.

— Niee! Nie pierdol! Mayson się zakochał?!

— Zamknij się! I nie powiedziałem, że się zakochałem!

— Ale ktoś ci się podoba!

— Nie drzyj się tak i daj mi to wytłumaczyć.

— Chodzi o Olivię, tak? — Zapytał Will, nagle poważniejąc

— Noo, chodzi o to, że chyba zaczyna mi się podobać…

— Stary, weź bo się wzruszę. Mój Maysonek zainteresował się dziewczyną?

— No sam nie wiem… Nie wiem do końca jak to jest kogoś kochać…

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 43.27