E-book
5.99
drukowana A5
34.16
drukowana A5
Kolorowa
56.87
Osiem Magicznych Zegarów Taty Miśka

Bezpłatny fragment - Osiem Magicznych Zegarów Taty Miśka

Książka została utworzona przy pomocy AI


5
Objętość:
92 str.
ISBN:
978-83-8414-452-7
E-book
za 5.99
drukowana A5
za 34.16
drukowana A5
Kolorowa
za 56.87

i

Dedykacja

Dedykuję tę książkę Tobie, moja ukochana córeczko. Nigdy nie stałbym się w pełni szczęśliwym i spełnionym człowiekiem, gdyby Ciebie nie było.


Wyrwałaś ze mnie głęboko zakorzenioną pogardę dla świata i zastąpiłaś ją marzeniem o byciu człowiekiem, który rozwija wszystkie talenty, jakie dobry Bóg mi dał. A wszystko to jest potrzebne światu, by stał się lepszym miejscem — dla Ciebie i dla wszystkich, którzy choć trochę widzą siebie w drugim człowieku.


Bądź zdrowa, Nastusiu, i nie bój się spełniać marzeń. Pamiętaj, że najważniejsze jest cieszenie się każdym dniem oraz tym, co przynosi nam droga do celu, a nie samo osiągnięcie go. To właśnie codzienne chwile i wzbogacanie serca sprawiają, że życie nabiera głębi i sensu.

Podziękowania

Dziękuję moim rodzicom, dzięki którym nauczyłem się, jak być dobrym człowiekiem, oraz całej mojej rodzinie — jestem wdzięczny za to, że byli, są i będą.


Jednak byłbym zupełnie innym, mniejszym człowiekiem, gdyby nie Ty, moja kochana Karolinko. Tobie dziękuję z całego serca — gdyby nie Ty, nic nie miałoby sensu.

Dla Was drogie dzieci

A Wam, drogie dzieci, które będziecie czytać i słuchać tej książki, życzę, byście odkryły w sobie siłę i determinację do spełniania marzeń. W każdym z Was jest magia, dzięki której sprawiacie, że ten świat staje się lepszy.

Odnaleźć w życiu sens to coś lepszego niż zdobyć w nim to, czego pragniesz, ponieważ są spore szanse, że sam nie wiesz, czego chcesz ani czego naprawdę potrzebujesz.

— Jordan B. Peterson

Rozdział 1: Zegar Świetlistych Dróg

Zima przysłoniła wioskę grubą kołdrą białego puchu. Śnieg skrzypiał pod butami, a z kominów unosiły się smużki dymu, mieszając się z mleczną mgłą poranka. Na skraju lasu, tam, gdzie kończyły się znane ścieżki, stał warsztat Taty Miśka.


Budynek z bali wyglądał solidnie, ale miał w sobie coś szczególnego. Czasem wydawało się, że ściany lekko skrzypią, jakby opowiadały swoje historie, których nikt nie mógł dosłyszeć.

Niektórzy mieszkańcy mówili, że warsztat był tu od zawsze. Inni twierdzili, że to Tata Misiek przybył jako ostatni i zbudował go na granicy lasu i wioski, gdzie świat stawał się bardziej tajemniczy. Kiedy ktoś pytał go o to wprost, tylko wzruszał ramionami.

„Nie wszystko musi mieć odpowiedzi” — mawiał z uśmiechem, który krył więcej, niż zdradzał.


Tata Misiek — postać niemal legendarna — był człowiekiem o krzepkiej budowie, długiej brodzie i spojrzeniu, które zdawało się sięgać poza codzienne sprawy. Na głowie nosił skórzany hełm z lekko wygiętymi rogami, wyglądający, jakby przeżył niejedną przygodę. W rękach często trzymał laskę z ciemnego drewna, wykrzywioną jak korzeń starego dębu.

Mieszkańcy szeptali, że kryje się w niej jakaś pradawna siła, choć sam Misiek nigdy tego nie potwierdzał.


Warsztat pachniał drewnem i żywicą, a na półkach stały narzędzia, których nazwy byłyby zagadką dla większości ludzi. Tu i ówdzie leżały niedokończone rzeźby — figurki leśnych duchów, pudełka o misternych zdobieniach.

W centrum uwagi jednak zawsze były zegary. Miały pofalowane kształty i czarne linie na tarczy, które wyglądały jak drogi prowadzące do nieznanych miejsc.

W świetle ognia ich powierzchnie delikatnie błyszczały, jakby same chciały coś opowiedzieć.

Pewnego zimowego dnia, gdy mróz szczypał w policzki, do warsztatu przyszła Alicja. Miała na sobie wełniany płaszcz, a jej policzki były czerwone od chłodu. Weszła ostrożnie, jakby obawiała się, że może przeszkodzić.

Drzwi skrzypnęły, wpuszczając do środka powiew zimnego powietrza.

— Cześć, Alicjo! Co cię tu sprowadza? — zapytał Tata Misiek, odkładając dłuto i wycierając dłonie o fartuch.

Jego głos był niski i spokojny, jak głęboki pomruk burzy toczącej się gdzieś w oddali za horyzontem — nie budzący lęku, dający poczucie bezpieczeństwa.


Dziewczynka przez chwilę milczała, bawiąc się guzikiem płaszcza.


— Moja przyjaciółka wyjechała — powiedziała w końcu cicho. — I teraz… jest jakoś pusto.


Tata Misiek spojrzał na nią uważnie, jakby próbował zrozumieć więcej, niż mówiły jej słowa.


— Samotność jest czasem jak zimowe niebo — zaczął spokojnie. — Wydaje się chłodne i puste, ale gdy dobrze się przyjrzysz, zauważysz w nim mnóstwo gwiazd.

Może niektóre z nich znasz, a inne czekają, żebyś je odkryła.


Ala spojrzała na niego niepewnie, jakby chciała zrozumieć, co miał na myśli.


— Wiesz co? Mam coś dla ciebie — dodał po chwili. Podszedł do półki, wybrał niewielki zegar i wręczył dziewczynce.


Jego tarcza miała dwie linie, które biegły obok siebie.

— To zegar serca. On nie tylko pokazuje czas, ale pomaga go poczuć — powiedział, a jego słowa brzmiały niemal jak zagadka.

Alicja wzięła zegar ostrożnie, jakby trzymała coś kruchego i cennego. Zajrzała w jego tarczę, ale widziała tylko te tajemnicze linie.


— A co mam z nim zrobić? — zapytała zaciekawiona.

— Posłuchaj go, Alicjo. Zegar sam ci powie.

Tego wieczoru dziewczynka postawiła zegar na swoim biurku.

Jego obecność była dziwnie kojąca. Kiedy nie mogła zasnąć, wyciągnęła rękę i dotknęła jednej z linii. W tym momencie poczuła delikatne ciepło, które przeszło przez jej dłoń, a w jej głowie pojawiły się obrazy…

Jakby zegar odczytywał jej najskrytsze wspomnienia.

Zobaczyła siebie i swoją przyjaciółkę, jak budują domek z koców i śmieją się, aż bolą je brzuchy. Później zobaczyła je na sankach, krzyczące z radości, gdy pędziły w dół wzgórza.


Każdej nocy zegar przypominał jej coś nowego. A pewnego dnia — w jeden z tych zimowych wieczorów — przypomniała sobie coś, co sprawiło, że wybuchnęła śmiechem.

To był obraz bałwana, którego razem z przyjaciółką ulepiły na podwórku. Miał na sobie spodnie Taty Miśka.


— Nie wiedziałem, że moje stare spodnie zostały zrobione na miarę bałwana! — zażartował tata Misiek, kręcąc głową.

Alicja pamiętała, jak tamtego dnia poczuła coś, co trudno było opisać — ciepło, radość i pewność, że te chwile zostaną z nią na zawsze.

Teraz, patrząc na zegar, uśmiechnęła się do siebie.


— Może Tata Misiek ma rację — pomyślała. — Może samotność to tylko niebo, w którym trzeba znaleźć swoje gwiazdy.


Następnego dnia wróciła do warsztatu.

Postawiła zegar na stole i spojrzała na Tatę Miśka.


— On naprawdę działa — powiedziała z wdzięcznością.

Tata Misiek uśmiechnął się pod nosem i odpowiedział:

— Zawsze działa, Alicjo. —

Wspomnienia mają swoją magię — wystarczy, że im pozwolisz, a same pokażą ci drogę.

Rozdział 2: Zegar Wyborów

W warsztacie Taty Miśka panował spokój — taki, jaki można znaleźć tylko w miejscach, gdzie czas płynie wolniej.


Zegar w kącie wybijał rytm, jakby odmierzał chwile wyłącznie dla tego miejsca. Promienie słońca wpadały przez lekko zakurzone szyby, rzucając ciepłe plamy na półki wypełnione drobiazgami.


Tata Misiek spojrzał na swoje dłuto i już miał je chwycić, kiedy drzwi zaskrzypiały. Do środka wszedł mężczyzna w sportowej kurtce, a za nim chłopiec, trzymający piłkę, która wyglądała na zbyt dużą, by można ją było wygodnie nieść. Chłodny powiew wdarł się za nimi, mieszając się z zapachem drewna.


— Dzień dobry! — rzucił ojciec chłopca energicznie, jakby chciał zagłuszyć ciszę.

Tata Misiek podniósł wzrok i skinął głową.


— Dzień dobry — odpowiedział spokojnym głosem. — Czym mogę służyć?


Przyszedłem po półkę, którą zamówiłem — wyjaśnił mężczyzna, omiatając spojrzeniem warsztat. Wyglądało na to, że jest zamyślony, ale jego wzrok zatrzymał się na stojących w kącie narzędziach.


Tata Misiek odłożył dłuto i ruszył w stronę półki. Przetarł dłonią kark, jakby zastanawiał się przez chwilę, gdzie właściwie ją odłożył.

W końcu odnalazł starannie zapakowaną półkę, podniósł ją ostrożnie i podszedł do klientów.


— Gotowa. Proszę bardzo — powiedział, podając przedmiot mężczyźnie.

Chłopiec spojrzał na półkę z zaciekawieniem, ale w jego spojrzeniu kryło się coś więcej.

W końcu uniósł wzrok na ojca.


— To dla mnie? — zapytał cicho.

Ojciec uśmiechnął się z dumą.


— Tak, synu. To półka na twoje przyszłe puchary. Zasłużysz na nie, bo jesteś najlepszy w drużynie.


Łukasz skinął głową, ale zamiast radości, jego spojrzenie zdawało się unikać wzroku ojca.

Ścisnął piłkę mocniej i odwrócił się w stronę narzędzi na stole.

Tata Misiek zauważył to, choć nie odezwał się od razu.

Dopiero po chwili, odchrząknąwszy, zapytał:


— Piłka nożna to pewnie duża frajda, co?


Chłopiec spojrzał na niego jakby zaskoczony pytaniem.

Jego odpowiedź była niemal niesłyszalna.


— Chyba tak — powiedział, zerkając na podłogę.

Spotkanie z Zegarami Wyborów

Ojciec, jakby nie zauważając tonu syna, spojrzał na zegarek.

Pośpiesznie zapłacił za półkę i przesunął ją w dłoniach, jakby ważył coś więcej niż drewno.


— Dziękujemy, panie Miśku, ale naprawdę musimy już iść. Trening czeka — powiedział, zerkając na Łukasza, który nadal stał nieruchomo, jakby coś trzymało go w miejscu.

Tata Misiek przestąpił z nogi na nogę, jakby nie mógł się doczekać, a potem spojrzał na chłopca.


— Może macie chwilę? — zapytał.

Jego ton był spokojny, jakby zapraszał, a nie prosił.


— Chciałbym ci coś pokazać.

Ojciec zawahał się, unosząc brew, jakby nie był pewien, czy warto tracić czas.

Już otwierał usta, żeby odmówić, ale wtedy spojrzał na syna.

Łukasz wpatrywał się w Tatę Miśka z czymś, co trudno było nazwać.

Cicha prośba?

Mężczyzna westchnął, jakby przegrywał jakąś wewnętrzną walkę, i skinął głową.


— Dobrze, ale tylko chwilę. Naprawdę się śpieszymy.


Tata Misiek uśmiechnął się lekko, jakby przewidział taką odpowiedź, i ruszył w stronę półek na końcu warsztatu.

Sięgnął ręką po jeden z zegarów — na pierwszy rzut oka niczym się niewyróżniający, a jednak inny od reszty.

Jego tarcza była prosta, lecz od środka odchodziły trzy linie w różnych kierunkach, jak ścieżki prowadzące w nieznane miejsca.


— To jest Zegar Wyborów — powiedział Misiek, wyjmując zegar z półki i trzymając go w dłoniach z wyraźnym szacunkiem.

— Każdy, kto go dotknie, znajdzie odpowiedzi na pytania, których jeszcze nie zadał.

Łukasz spojrzał na niego z niepewnością, a potem na ojca.

Ten westchnął z widocznym zniecierpliwieniem.


— To tylko zegar, prawda? — zapytał ojciec, ale Misiek nie odpowiedział od razu.


— Niezupełnie. Czasem odpowiedzi przychodzą nie tam, gdzie ich szukasz, a tam, gdzie najmniej się ich spodziewasz — powiedział spokojnie. — Spróbuj.

Podał zegar chłopcu, który wziął go ostrożnie, jakby trzymał coś wyjątkowo delikatnego.

W momencie, gdy dotknął tarczy, poczuł ciężar, który był zaskakujący — nie tak fizyczny, jakby zegar ważył więcej, ale jakby coś w nim żyło.

Linie na tarczy zdawały się zmieniać, tworząc ścieżki, które nie prowadziły nigdzie, a zarazem wszędzie…

Działanie zegara i zmiana perspektywy

Wracając do domu, Łukasz nie mógł oderwać myśli od zegara.

Trzymał go na kolanach, a każda linia na tarczy wydawała się coraz bardziej intrygująca.

Gdy tylko dotarli, postawił zegar na biurku w swoim pokoju.

Przez chwilę po prostu na niego patrzył.


— Może mi coś podpowie — pomyślał.

Wskazówki poruszały się powoli, niemal leniwie, a ich rytm zdawał się szeptać: „Wszystko w swoim czasie”.

Łukasz westchnął, odwrócił się i zbiegł na dół, bo ojciec już zawołał:


— Idziemy! Mecz za godzinę!


Na boisku Łukasz grał jak z nut.

Piłka toczyła się przed nim, a przeciwnicy pozostawali w tyle.

Kibice wiwatowali, a ojciec z trybun dopingował go najgłośniej.


— Łukasz, strzelaj! Jeszcze jeden gol! — krzyczał.

Chłopiec kopnął piłkę z całych sił — gol!

Trybuny eksplodowały radością.

Jeszcze kilka minut i znowu trafił.

Hat-trick był niemal pewny.


Podczas kolejnej akcji, gdy prowadził piłkę w stronę bramki, coś go zatrzymało.


Spojrzał na trybuny i… zobaczył zegar.

Ten sam, który zostawił w domu.

Wskazówki na tarczy poruszały się szybko, a linie zdawały się układać w ścieżki.

Zegar błyszczał w promieniach słońca, jakby coś mu podpowiadał.


Łukasz zamarł.

Spojrzał na Tymka, który stał obok, czekając na podanie.

Nigdy wcześniej nie miał okazji być bohaterem.

Łukasz poczuł, że to jest ten moment.


— To jego chwila — pomyślał.


Podał piłkę.

Chłopak pewnie ją przyjął i strzelił.

Trybuny wybuchły jeszcze większymi owacjami, a młody zawodnik rzucił się Łukaszowi na szyję.

— Dzięki, Luki! — Nigdy bym tego nie zrobił bez ciebie!


Łukasz uśmiechnął się szeroko.

Ta chwila była lepsza niż wszystkie gole, które sam zdobył.

Kiedy spojrzał na trybuny, zegara już nie było, ale w sercu wiedział, że wskazał mu właściwą drogę.

Rozmowa z ojcem i powrót zegara

Po meczu, kiedy wracali do domu, ojciec spojrzał na Łukasza z dumą.

— Synu, zagrałeś świetnie — powiedział.

Po chwili dodał: — Ta asysta… była wyjątkowa. To było coś...


Łukasz spojrzał na ojca, a jego twarz rozpromienił uśmiech.


— Wiesz, tato, myślę, że nie chcę już być napastnikiem — powiedział nagle.


Ojciec zaskoczony spojrzał na niego.


— Przecież strzelanie bramek to najlepsza część gry!


Chłopiec pokręcił głową.


— Nie dla mnie.

— Wiesz, bardziej cieszy mnie, kiedy ktoś inny strzela dzięki mnie. Jak Tymek dzisiaj. To sprawia, że gra jest naprawdę fajna.


Ojciec przez chwilę milczał, jakby jego własne wspomnienia z czasów, gdy sam grał w piłkę, wróciły niespodziewanie.

W końcu spojrzał na syna i się uśmiechnął.


— Jeśli to daje ci radość, synu, to bądź najlepszym pomocnikiem, jakiego widział świat.

— A ja zawsze będę cię wspierał.


Łukasz odpowiedział szerokim uśmiechem.


— Dzięki, tato..


Wieczorem, gdy Łukasz siedział w swoim pokoju, jego wzrok powędrował w stronę zegara na biurku.

Wskazówki poruszały się cicho, jakby zegar szeptał: „Dobra decyzja”.

Wieczór w warsztacie Taty Miśka

W warsztacie Taty Miśka panowała błoga cisza.

Płomienie w piecu tańczyły leniwie, rzucając ciepłe światło na ściany.

Tata Misiek siedział w swoim fotelu, trzymając laskę w dłoni.

Na stole obok zauważył znajomy kształt — Zegar Wyborów.


— Wróciłeś, co? — mruknął, uśmiechając się pod nosem…


Podniósł zegar i delikatnie przesunął palcami po jego tarczy. Linia główna wydawała się jaśniejsza niż wcześniej, jakby zegar był ewidentnie z siebie zadowolony.

— Każdy czasem potrzebuje wskazówek — powiedział cicho. — Ostatecznie to od nas zależy, którą ścieżkę wybierzemy. Czas zawsze daje szansę, ale decyzja… decyzja należy do nas.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 5.99
drukowana A5
za 34.16
drukowana A5
Kolorowa
za 56.87