„Między duchami a psychiatrami”
Wczesny poranek. Marta wstaje do pracy. Tego dnia również nie miała siły. Od 4 miesięcy leczyła się psychiatrycznie. Zaczęło się od depresji i nerwicy, kończąc na lekkiej schizofrenii. Dziewczyna uparcie od jakiegoś czasu twierdziła, że widzi zmarłych. Nikt z bliskich nie był w stanie uwierzyć dziewczynie, a lekarze zdiagnozowali u niej schizofrenie. Marta wiedziała, że nie jest chora, lecz nie ma jak udowodnić bliskim swojej racji. Miała świadomość, że nikt nie uwierzy jej w dar bądź przekleństwo jakiego doznała. Czym więcej wzbraniała się przed wizjami tym częściej się pojawiały. Na początku widziała tyko bliskich, którzy odeszli. Z czasem zaczęła widzieć obce postacie; na ulicy, w pracy, a nawet koło domu. Nie wiedziała, dlaczego akurat ona została „wybrana”. Może to czysty przypadek, a może przeznaczenie. Wracając, któregoś wieczora do domu podeszła do niej dziewczyna. Okazało się, że jest to również jedna z duszyczek. Marta zapytała nieznajomą czego chce od niej oraz czy wie, dlaczego to ona dostała taki dar. Postać początkowo milczała i tylko coś gestami pokazywała. Nagle pokazała palcem drogę dziewczynie. Marta udała się we wskazanym kierunku. Nagle zza rogu zaczęły wyłaniać się postacie. Byli to zmarli (dusze), który nie zaznali spokoju po śmieci. Mieli niezałatwione sprawy. Poprosili dziewczynę o pomoc. Marta miała obawy, ale postanowiła udzielić im pomocy. Za każdym razem, kiedy spełniła prośbę danej postaci, ta mogła odejść w stronę światła. Z czasem dziewczyna zrozumiała, że jest to dar, z którego nie da się zrezygnować, a można go jedynie zaakceptować. Postanowiła więcej nikomu o tym nie wspominać. Rodzina dziewczyny oraz lekarze widząc, że Marta nie wspomina już o zmarłych, których widzi uznali, że choroba ustąpiła. Mijały miesiące, a nawet lata, Marta nadal pomagała duszom. Nie zawsze udawało się to od razu, czasem wymagało to licznych czynów. Czuła, że nie jest jedyną osobą, która doznała takiego daru. Postanowiła napisać książkę o tematyce między schizofrenią, a paranormalnymi doznaniami. Opisała tam wszystko, co jej się przydarzyło. Wytłumaczyła w książce, że ludzie którzy doznają takich darów są brani za psychicznie chorych. Wyjaśniła różnicę pomiędzy osobą chorą, a osobą z darem. Kilka miesięcy po premierze zgłosiło się do niej kilkanaście osób, którzy twierdzili, iż mieli taką samą sytuację. Niestety część z nich była chora, mieli urojenia. A druga część osób faktycznie doznała daru takiego jak dziewczyna. Postanowili razem głosić swoje przekonania. Uznali, że w grupie siła. Spotykali się z odrzuceniem, a nawet krytyką. Lecz znaleźli też ludzi, którzy ich wspierali, wierzyli w dar. Marta wraz z innymi obdarzonymi darem ludźmi do ostatnich dni swojego życia pomagała duszom przejść na drugą stronę.
„Trójnogi chłopak”