E-book
40.95 32
drukowana A5
52.41
Only One Chance
20%zniżka

Bezpłatny fragment - Only One Chance


1
Objętość:
212 str.
ISBN:
978-83-8414-386-5
E-book
za 40.95 32
drukowana A5
za 52.41

✿ Ostrzeżenie ✿

Książka nie jest odpowiednia dla osób poniżej szesnastego roku życia. Cały tekst jest tak zwaną fikcją literacką, nie należy więc brać tego do siebie, jeśli jest się wrażliwym. Jako autor nie zachęcam również, do powtarzania zachowań bohaterów. W książce mogą wystąpić sceny takie jak m.in.: Przemoc psychiczna oraz fizyczna, śmierć, temat środków odurzających, wulgaryzmy i wiele innych sytuacji nieodpowiednich dla osób poniżej podanego wieku.


Czytelniku, jeżeli zmagasz się z jakimkolwiek problemem i nie wiesz jak go rozwiązać, czujesz się zagrożony, bądź zmagasz się z depresją, poniżej znajdziesz kilka bardzo ważnych numerów, które Ci pomogą.


116 111 — Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży.

22 484 88 04 — Telefon Zaufania Młodych.

22 484 88 01 — Antydepresyjny Telefon Zaufania.

116 213 — Telefon dla Dorosłych w Kryzysie Emocjonalnym.

800 12 12 12 — Specjalny Dyżur Telefonu Zaufania dla osób Zmagających się z depresją.

✿ Playlista ✿

Are You With Me — nilu

No Time To Die — Billie Eilish

Play with Fire — Sam Tinnesz, Yacht Money

Call The Police — G-Girls

Run Boy Run — Woodkid

LET’S GET FKD UP — Alok, Mondello’G, CERES, Tribbs

That’s So True — Gracie Abrams

Eyes on Fire — Blue Foundation

Slow Down — Chase Atlantic

The Climb — Miley Cyrus

Born To Die — Lana Del Rey

You Are The Reason — Calum Scott

Unstoppable — Sia

PILLOWTALK — ZAYN

So Cold — Ben Cocks, Nikisha Reyes-Pile

Me And My Broken Heart — Rixton

I Wanna Be Yours — Arctic Monkeys

✿ Prolog ✿

Bastian

Byłem nikim, beznadziejnym gnojem nie nadającym się do niczego, tak jak wmawiał mi mój ojciec.


Ja, mama i Vivienne zostaliśmy kompletnie sami. Pomimo tego, że nasz ojciec zbijał kokosy na tych swoich czarnych interesach, nie dawał nam z tego zbyt wiele, nie dawał nam nawet złamanego grosza, mama musiała prosić go, aby dał jej pieniądze na życie i opłaty. Został mi po nim tylko pieprzony motor, którego nigdy się nie pozbędę.

W domu nigdy nam się nie przelewało, gdy podczas jednej z delegacji zmarł ojciec, wszystko posypało się na dobre, mama musiała zacząć sprzątać domy jakichś nadzianych dupków, abyśmy mieli co jeść i gdzie mieszkać.


Chciałem iść na studia, jednak przez to wszystko musiałem zacząć pracować, mówiłem sobie, że nigdy nie pójdę w ślady mojego ojca, ale nie miałem innego wyjścia, ledwo starczało nam na chleb. Na początku okradałem małe stragany z jedzeniem i wszelkimi owocami czy warzywami w każdy poniedziałek o piątej rano, gdy dopiero się rozkładali, często nie zauważali, że brakuje im kilku jabłek czy kilku bochenków chleba. Potrafiłem chodzić głodny. Aby nie myśleć o jedzeniu, zacząłem ćwiczyć na publicznej siłowni, zawsze robiłem to nocą, zbyt intensywne treningi na pusty żołądek stały się moją codziennością.


Zależało mi jedynie na tym, aby mama i moja młodsza siostra miały co jeść.


Chce dla Vivienne jak najlepiej, na szczęście ten skurwiel nic jej nigdy nie zrobił. Nie robił jej tego, co mi, nie bił jej pasem za nic, nie miała połamanych żeber od skórzanego pasa, nie miała wstrząśnienia mózgu przez upadek a właściwie zepchnięcie ze schodów prowadzących do piwnicy. A to wszystko przez to, że byłem dość ciekawskim dzieckiem, przez to mój własny ojciec prawie zabił mnie poprzez zepchnięcie z jebanych schodów.


Chce dla nich jak najlepiej, nie chce, aby młoda tak jak wcześniej bała się wstać w nocy do łazienki czy wyjść z pokoju, bo tatuś się naćpał i miał napady agresji.


Zawsze, gdy wracał nie wiadomo skąd, ja pilnowałem Vivienne, czuwałem nad nią całą noc, sen schodził wtedy na boczny plan. Potrafiłem opowiadać jej bajki, aby szybciej zasnęła, najczęściej opowiadałem jej o roszpunce uwięzionej w wysokiej wieży w wersji trochę bardziej szczęśliwej niż oryginał. Potrafiłem udawać zabawę, taką jak kto mocniej zatka uszy, aby nie słyszała krzyków, płaczu i błagań naszej mamy, żeby przestał ją bić albo poniżać.


Pomimo tego, co jej robił, nasza mama i tak zawsze go broniła. Miłość jest ślepa i strasznie głupia, ponieważ gdy już się w kimś zakochasz, wybaczysz tej osobie wszystko. Mówię tu oczywiście o miłości niezdrowej, toksycznej, takiej, którą wyniszcza nas od środka.


Zdrowa miłość jest piękna w każdym tego słowa znaczeniu, moja mama jednak jej nie zaznała, bo trafiła na potwora, który umiał tylko wykorzystywać jej słabą psychikę, niszcząc ją doszczętnie i zajebiście się przy tym bawiąc.


Po śmierci ojca nasza mama wpadła w depresję, miewa różne epizody, jeden z nich wygląda tak, że nie je, nie śpi i w ogóle nie wychodzi z pokoju, podczas drugiego cały czas płacze i nie wychodzi z łóżka, jest ich tak wiele, że nie mam siły tego wymieniać. To wszystko dzieje się przez mojego ojca to on ją do tego doprowadził, a ona nie potrafi bez niego żyć. Nie da się jej przetłumaczyć, że z każdym dniem wyniszczał ją coraz bardziej, że krzywdził nas wszystkich, że bez niego jest nam lepiej i nikt jej już nie skrzywdzi. Dalej pomimo tego wszystkiego, co nam zrobił, ma klepki na oczach, twierdzi, że był jedyną osobą, która rozumiała ją całkowicie. Nie rozumiem tych farmazonów, które gada, czy ona w ogóle wie, co mówi? Już nie pamięta, jak ją bił? Jak znęcał się nad nami? Jak nas poniżał i robił z nas nieudaczników, którzy nic bez niego nie osiągną?


Musiałem pomóc jej z tego wyjść i znaleźć pracę. Jednak gdy już ją znalazłem, wszystko się zmieniło, ja się zmieniłem. Nie byłem już tym samym człowiekiem, który nie miał siły się obronić.

✿ Rozdział 1 ✿

Bastian

Pamiętam mój pierwszy dzień pracy jak dziś. Naszej rodzinie zaczęło brakować pieniędzy, a ja bałem się, że prędzej czy później za wszelakie kradzieże zacznie szukać mnie policja. Jeden z moich dilerów powiedział mi, że szef jego znajomego szuka pracowników. Nie powiedział mi nic więcej niż to, że praca nie jest trudna, nie jest dla ludzi o słabych nerwach oraz że jest bardzo, ale to bardzo dobrze płatna. Oczywiście na to poszedłem. Już następnego dnia udałem się do mojego przyszłego szefa, aby zapytać co i jak. Robota od razu mi się spodobała, zacząłem pracę już od następnego dnia.


Pierwsze co otrzymałem to trzy spore pliki kartek formatu A4 z dokładnym opisem osoby, którą miałem pozbawić życia. Były tam zdjęcia, opisy gdzie i z kim lubi chodzić, dokładne rysopisy jej rodziny i nawet całe pieprzone drzewo genealogiczne.


Im więcej osób z tak zwanej „Czarnej Listy” likwidowałem, tym większą miałem wprawę. Zarobek zależał od tego, kim dla szefa lub jego rodziny była dana osoba i jak bardzo zalazła mu za skórę. Nie byłem jedynym pracownikiem, był jeszcze jeden dość umięśniony mężczyzna, szczerze? Nie znam typa i nawet nie chce go poznawać. Nie wydaje się zbyt miły.

Ta praca była dla mnie zbawieniem, musiałem przecież jakoś zarobić, aby Vivienne i mama miały co jeść.


Pewnego dnia dostałem jednak zlecenie, którego się nie spodziewałem.

Spokojnie szedłem do mojego pracodawcy do siedziby, która mieści się przy rzece Folly Brook. Salford jest sporym miastem, nie znam go całego, bo zazwyczaj nie wychodzę za tereny, które są mi znane.


Gdy przekroczyłem próg starego, można by rzec wręcz opuszczonego i zapuszczonego budynku, mój „kolega” powiedział mi, że mam bardzo ważne zlecenie do wykonania. Gdyby nie to, że nasza siedziba ma opancerzone drzwi oraz okna, zapewne przesiadywali by tutaj miejscowe pijaczki, rozpadający się budynek z mnóstwem grafitti w środku to wręcz idealne miejsce dla nich.


Dowiedziałem się również, że jeżeli podejmę się owego zlecenia, suma mojej wypłaty za nie wzrośnie trzykrotnie. Oczywiście bez nawet chwilowego zawahania zgodziłem się na przyjęcie owego zlecenia w ciemno, nie wiedziałem jednak, co mnie czeka. Jednak gdy powie się A, trzeba również powiedzieć B, czyż nie?

Okazało się, że następną osobą, którą miałem załatwić była pieprzona policjantka, znana inaczej jako Ruth Foster. Nie wiem jeszcze, jak się do tego zabiorę, będę musiał obmyślić jakiś plan, powiem szefowi, że potrzebuję na to zlecenie trochę więcej czasu niż na inne. Przecież załatwienie policjantki nie powinno być tak proste, jak zabranie dziecku cukierka, prawda?

✿ Rozdział 2 ✿

Z mamą nie jest zbyt dobrze. Podczas gdy ja wróciłem do domu i siedziałem na łóżku, przeglądając informacje na temat Pani Policjantki, które dostałem od szefa, moja mama nawet nie wyszła z pokoju. Nie wychodzi z niego od kilku dni, zamknęła się na klucz, a mówienie i proszenie jej, żeby wyszła, nic nie daje. Mieszkamy w dość starej kamienicy przy ulicy Canary Way.


Nasze mieszkanie znajduje się na pierwszym piętrze, składa się z pokoju dziennego inaczej zwanego również salonem, osobnej kuchni połączonej z jadalnią oraz z trzech pokoi — jeden należy do mnie, drugi do Vivienne a trzeci jest naszej mamy. Pomimo warunków, jakie mamy, nie chcemy opuszczać tego mieszkania, jest dość przytulne a czynsz bardzo niski. Obiecuję, że gdy uzbieram więcej pieniędzy, wynajmę nam mieszkanie w jakiejś lepszej okolicy.


— Dlaczego mamusia nie chce się ze mną pobawić? — Moja młodsza siostra stojąca w drzwiach zadała mi pytanie, wyrywając mnie tym samym z zamyślenia.


— Jest zmęczona. Gdy dokończę czytać — wskazałem na papiery leżące na moim biurku — to się z tobą pobawię, dobrze? Włączyć Ci bajki?


Dziewczynka oczywiście była ucieszona, od razu poszedłem z nią do jej pokoju, odpaliłem mojego starego jak świat laptopa i włączyłem młodej pierwszą lepszą bajkę, którą sama wybrała.


Przecież nie powiem jej, że mama jest chora i nie wie jak sobie z tym radzić. Nie powiem tak małemu dziecku, że ja również na tym cierpię i jestem w tej sytuacji bezradny. Bo co ja mogę zrobić? Rozmowa nie pomaga, gdybym nawet wyważył drzwi, młoda od razu przyleciałaby sprawdzić, co się dzieje, nie chce, żeby widziała mamę w takim stanie. Patrzącą się w jeden punkt i niepodnoszącą się z łóżka. Gdy już się podnosi, to tylko po to, aby stać kilka godzin i patrzeć w okno, nie wiem, co widzi za tym oknem i chyba nie chce znać na to odpowiedzi.


Psycholog również nie wchodzi w grę, nasza rodzicielka twierdzi, że jest zdrowa, tylko po prostu potrzebuje odpoczynku. Nawet gdybym załatwił jakiegoś specjalistę, szanse na to, że wpuściłaby go do pokoju byłyby wręcz nierealne, skoro nie chce wpuścić nawet mnie czy Vivienne.


Gdybym nie przynosił jej gotowych obiadów zamawianych z jakiejś knajpki pod drzwi, nie wiem nawet, czy by cokolwiek jadła.


Naprawdę jest mi jej szkoda, chciałbym umieć jej pomóc.


Przez to, w jakim jest stanie, wszystkie obowiązki domowe są na mojej głowie. Odkąd z nią robiło się coraz gorzej, musiałem wziąć się w garść i nauczyć się gotować, chociaż najprostsze dania obiadowe oraz zupy, żeby moja siostrzyczka miała co jeść. Chciałbym dać im wszystko, czego tylko zapragną. Teraz to ja jestem głową rodziny, nie wiem, co by się stało, gdyby mnie tu nie było i nie chce nawet o tym myśleć. Vivienne zapewne dobijałaby się do mamy i się o nią martwiła, a ona nawet słowem by się do niej nie odzywała. Nie raz widziałem, jak chodzi do toalety w nocy, wygląda jak trup, jest strasznie chuda normalnie skóra i kości, jej wzrok jest pusty i zamglony, całymi dniami siedzi w pokoju, nie wiem już, co mógłbym zrobić, aby choć trochę jej pomóc.


Nie spałem całą noc, nie mogłem, musiałem nasłuchiwać tego, czy młoda przypadkiem się nie obudziła, ostatnio źle sypiała, ja z resztą też. Sięgam palcami pomiędzy niewielką lukę w parapecie, wyciągając z niej małą samarę.

Wyciągam mokrym palcem ostatki białego proszku, po czym wcieram go w dziąsła. To ostatnie co mi zostało, a miałem tego od chuja, muszę skontaktować się z Finn’em, bo zapasy ewidentnie się skończyły.

Dopóki jednak nie naprawie mojej Yamahy będę musiał zaspakajać się ziołem, że akurat teraz jedyne co zostało mi po ojcu, musiało się zjebać.


Spróbowałem zasnąć, nawet na siłę, ponieważ była czwarta nad ranem, nie udało mi się to.

Usiadłem do biurka i wertowałem strony, po raz nie wiem już, który. Moja ofiara najwidoczniej nie była łatwą sztuką, pracowała w Wydziale do walki z przestępczością narkotykową, zajebiście mi się trafiło, po prostu super.


Finn mówił mi ostatnio, że musi na chwile przystopować ze sprzedażą wszelkich substancji, bo jest obserwowany przez miejscową policję. Ja jednak stwierdziłem, że muszę zrobić zapasy.


Do: Finn

Idziemy na działki?


Był to nasz indywidualny szyfr. Tak, spytałem go, czy ma do sprzedania działkę amfy i czy mógłby mi ją dostarczyć. Wiadomość zwrotna nadeszła praktycznie od razu, pewnie był pod wpływem, to gówno trzyma kilka dni, jest się bardzo pobudzonym, ciekawe gdzie się teraz kręci.


Od: Finn

Pamiętasz, gdzie znajduje się moja działka? Piąta ulica od lewej przy Eccles Ord Rd. Bądź tam za pół godziny.


Miejsce, w którym zawsze się spotykaliśmy, znajdowało się przy kaplicy, a właściwie za nią. Znajdował się tam mały, gęsty i suchy las, gdzie nigdy nie było żadnych świadków. Tak jakby wszyscy bali się tam przychodzić.

Niektórzy za dwa gramy musieliby zapłacić czterdzieści funtów, ja na szczęście jestem stałym klientem i płace jedynie dwadzieścia pięć. Cieszył mnie taki obrót spraw, ponieważ nawet nie wiem, gdzie zniknęła cała moja ostatnia wypłata za zlecenia.


Nie tracąc czasu, udałem się ku wyjściu z mieszkania, upewniając się przed tym, że młoda smacznie sobie śpi. Wszedłem do jej pokoju, nakryłem ją kołdrą, która leżała gdzieś na podłodze i pocałowałem ją w czoło, cicho obiecując, że niedługo do niej wrócę. Gdy wyjdę bez ostrzeżenia, a ona się obudzi, będzie się martwić, że coś mi się stało, dlatego muszę załatwić to szybko.

Może przypadkiem natrafię gdzieś na mieście na niebiesko włosom dziewczynę, która najprawdopodobniej ściga Finn’a a ja muszę ją odnaleźć. Byłoby zajebiście, gdyby było to tak proste. W życiu jednak nic nie jest proste, aby takie było trzeba mieć albo kontakty, albo dużo pieniędzy. Z tym pierwszym nie byłoby problemu, ale jak do kurwy nędzy zareagowałby mój dostawca na wieść, że poszukuje kogoś z psiarni? No zapewne zajebałby mnie z miejsca, nie zważając już na naszą dobrą znajomość.


Z moich źródeł wynikało, że Finn rozprowadza przeróżnego rodzaju tabletki oraz proszki nawet w Menchester. Tyle już pracuje w tej branży, że jak widać, nic nie jest mu straszne.


Że akurat teraz ten jebany motor musiał się zepsuć. Stoi w garażu już któryś dzień albo tydzień. A ja nie mam siły ani czasu, aby go robić, nie mam też kasy, żeby zabrać go do mechanika. Nie wiem nawet, czy nie był on kradziony, czy kupowany na lewo. Z tym sukinsynem, moim ojcem nigdy nic nie wiadomo, aż dziwne, że mi go zostawił, przecież tak bardzo mnie nie cierpiał. Muszę niedługo zabrać się za naprawę, chodzenie na piechotę naprawdę nie jest mi na rękę.


Gdy byłem w drodze, nic ciekawego się nie działo, pomijając kilka przejeżdżających aut, w mieście była kompletna cisza.

Dotarłem na umówione miejsce, zapuściłem się w głąb wbrew pozorom gęstego lasku, wtedy go zobaczyłem. Był ubrany cały na czarno, na głowie miał kaptur, a na twarzy kominiarkę — Zasady bezpieczeństwa — podszedłem do niego i wymieniłem z nim uścisk dłoni, dzięki czemu mógł przekazać mi woreczek wypełniony w połowie białym sypkim proszkiem. Trochę razem postaliśmy i postanowiliśmy zapalić papierosa, aby nikt niczego nie podejrzewał. To, że nie ma tu żywej duszy, nie znaczy, że nie musimy uważać. Wsadziłem między wargi czerwonego West’a i mozolnie zaciągnąłem się dymem, czując, jak po chwili rozprzestrzenia się po moich płucach. Na pożegnanie wymieniliśmy uścisk jak starzy dobrzy znajomi, przez co mogłem wsunąć mu do kieszeni pieniądze.


Czas wracać, nie było mnie godzinę, ciekawe czy Vivienne już wstała. Mam nadzieję, że mama, choć na chwilę wyszła ze swojego pokoju. Będę musiał zrobić im śniadanie, ale tym będę martwił się, gdy wrócę.

✿ Rozdział 3 ✿

Ruth

Pracuje w policji już drugi rok, ponieważ wtedy skończyłam osiemnaście lat, co prawda wcześniej bywałam tu wcześniej. Komendant jest dobrym znajomym mojego ojca, dzięki czemu mogłam przychodzić na komendę i uczyć się tego, jak to wszystko wygląda, kiedy tylko chciałam. Pracuje w Oddziale Walki Z Przestępczością Narkotykową i wbrew temu, co sobie wyobrażałam, praca nie jest zbyt trudna. Ja wraz z moją współpracownicą, a zarazem przyjaciółką — Skylar — zazwyczaj albo ogarniamy papierową robotę, albo jeździmy na akcje z eskortą składającą się z antyterrorystów i psów tropiących.


Ze Skylar poznałam się na komisariacie, jest szczupłą brunetką w moim wzroście o zajebistym poczuciu humoru. Taka partnerka zawodowa jak ona to skarb. Gdy trzeba, umie zachować powagę oraz zimną krew, jednak gdy zobaczy na ulicy bezpańskie zwierzę, od razu zalewa się łzami. Nie jest tak twarda, jak mogłoby się wydawać podczas akcji, wiem o tym, bo z całego budynku ja jestem z nią najbliżej.


— Dziewczyny, jest sprawa. — Dyżurny wszedł do naszego pokoju, a ja wyrywając się z zamyślenia, prawie oblałam się świeżo zrobioną kawą. — Musicie jechać wraz z posiłkami w postaci antyterrorystów na ulice Oakland Ave. Dostaliśmy cynk od naszego informatora, że przebywa tam koleś, który podobno ma sporo towaru ukrytego w mieszkaniu. Obserwujemy go już od dłuższego czasu i lepszej okazji na złapanie go, już nie będzie. Dokładny adres przyśle wam w wiadomości, ta sprawa nie może czekać.


Mężczyzna wyszedł, a ja głośno westchnęłam, niezbyt lubię takie spontaniczne akcje, moja przyjaciółka wręcz przeciwnie. Aż kipi z radości, gdy może kogoś złapać, ona gardzi narkotykami i nigdy nic nie brała, ja kiedyś miałam z nimi małą przygodę, jednak nie wie o tym nikt, to historia na inny raz.

W drodze dowiedziałam się jedynie tego, że facet nazywa się Harry Brown i nie jest do końca zdrowy umysłowo. Z takimi pracuje się najgorzej, najczęściej trzeba z nimi negocjować czy próbować przemówić im do rozumu, co nie zawsze się udaje, a niewinni ludzie tracą na tym najcenniejsze, co istnieje — swoje życie, na które tak ciężko zapracowali.


Wraz ze Skylar weszłyśmy do nieoznakowanego pancernego samochodu, gdybyśmy pokazały się w radiowozie i jeszcze włączyły koguty, cała akcja poszłaby na marne, bo przecież kto trzymający w swoim domu substancje psychoaktywne nie wystraszyłby się policji podjeżdżającej pod swój dom?

Za nami jechały trzy opancerzone wozy, w których siedzieli ludzie z jednostki BOA* było ich dziesięciu, mieliśmy nadzieję, że ich liczebność będzie wystarczająca, aby nie tyle obezwładnić, a przestraszyć podejrzanego i uniknąć jakichś dziwnych akcji z jego strony.


Jego dom znajduje się za zakrętem, musimy ograć to tak, aby go nie spłoszyć, ponieważ jak każdy z nas wie naturalną reakcją organizmu na zagrożenie, jest ucieczka, jest to odruch bezwarunkowy, czujesz, że coś jest dla ciebie zagrożeniem? Że jesteś w tarapatach? Logiczne jest to, że będziesz chciał być jak najdalej od potencjalnego niebezpieczeństwa i po prostu uciekniesz.


Stanęliśmy kilkadziesiąt metrów za budynkiem, aby osoby, które są w środku, niczego nie podejrzewały. Dostaliśmy cynk, że podejrzany znajduje się w salonie, do którego drugie wejście znajduje się na tyłach domu, można wejść nim przez niewielki taras, tam się udałam. Skylar wraz z innymi oraz Brzytwą — naszym psem tropiącym z oddziału — poszli zaskoczyć go od frontu. Jak najciszej mogłam, okrążyłam budynek w całym uzbrojeniu, prawą dłoń cały czas trzymałam na rękojeści odblokowanego już pistoletu, w razie, gdyby ktoś miał mnie zaskoczyć. Uważałam oczywiście na wszelakie okna, aby na pewno nikt nie był w stanie mnie zauważyć. Teraz wystarczyło czekać, obserwowałam Harry’ego zza ściany przez przeszklone drzwi tarasowe, stał tyłem do mnie — idealnie — nie zauważyłam, aby w środku był ktokolwiek oprócz niego, jednak nigdy nie wiadomo, trzeba zawsze być przygotowanym na zatrzymanie więcej niż jednej osoby. Nagle pojawiła się nasza ekipa, zaczęli krzyczeć do niego, żeby łatwo go obezwładnić, wtedy weszłam ją, poruszałam się jak duch, on nawet mnie nie zauważył. Nagle dostrzegłam w jego ręce mały przedmiot, który znacznie utrudniał sprawę, zapalniczka.


— Odsuńcie się, wszystko jest tu polane benzyną, zostawcie mnie w spokoju. Jestem niewinny. Jeden wasz krok a wszystko spłonie. — Zaczął się histerycznie śmiać, nie widząc jego oczu, podejrzewałam, że widać w nich obłęd i szaleństwo. Nikt z naszych nie zwracał na mnie uwagi, aby mnie nie zdemaskować.


Musiałam działać szybko, nie wiemy, kiedy ten szaleniec zmieni zdanie i postanowi puścić cały ten niewielki domek z dymem. Czym prędzej zaszłam go od tyłu i rozpoczęłam próbę obezwładnienia napastnika, w mgnieniu oka rozłożyłam pałkę teleskopową i uderzyłam w zgięcie jego kolan, przez co automatycznie padł na kolana, tracąc władze w nogach. Aby nie marnować czasu, wygięłam do tyłu rękę, w której trzymał zapalniczkę, ta upadła na podłogę, na szczęście nie zdążył jej jeszcze odpalić, kopnęłam ją w stronę Skylar oraz mężczyzn, którzy mierzyli w podejrzanego bronią.


— Zostajesz zatrzymany pod zarzutem posiadania dużej ilości środków psychoaktywnych. Masz prawo zachować milczenie oraz prawo do adwokata. — Facet był w ewidentnym szoku, że obezwładniła go dziewczyna, ja jednak się tym nie przejmowałam, skułam jego dłonie kajdankami, po czym przytrzymując głowę w dół, wyprowadziłam go z budynku. Na szczęście nie stawiał oporu.


Wystarczyło teraz tylko zawieść go na komendę, Skylar zostaję tutaj wraz z Brzytwą, aby przeszukać cały dom oraz ogród i znaleźć ukryte na terenie posiadłości narkotyki.


Przewieźliśmy zatrzymanego do budynku komisariatu a następnie przekazaliśmy go dwóm innym funkcjonariuszom aby zaprowadzili go na dołek, całą drogę siedział cicho jak zaklęty. Byłam ciekawa, czy powie cokolwiek na przesłuchaniu, ale to już akurat nie moja sprawa, moim zadaniem było go tylko tu przywieźć, resztą zajmą się inni.


*BOA — Biuro Operacji Antyterrorystycznych

✿ Rozdział 4 ✿

Ruth

Po krótkiej naradzie wraz z Skylar stwierdziłyśmy, że powinnyśmy sobie wynagrodzić akcje zakończoną sukcesem i iść na drinka do naszej ulubionej miejscówki, która znajduje się niedaleko mojego miejsca zamieszkania. Mają tam przepyszne drinki Mohito, nigdy nie piłam lepszych, nie są ani za mocne, ani za słabe, po prostu idealne.


Droga z komendy do knajpki nie była zbyt krótka, ale na tak dobre drinki przejdziemy nawet przez rzekę przy minus dwudziestu stopniach. Najpierw udałyśmy się do domu mojej przyjaciółki, aby się przebrać, imprezowanie w obcisłych jeansach i swetrze nie wydaje się dobrym pomysłem. Całą drogę do domu Skylar czułam się obserwowana, czułam, jak ktoś wbija swój wzrok w moje plecy i co chwilę oglądałam się za siebie, nikogo tam jednak nie było, gdy powiedziałam o tym mojej towarzyszce, ta stwierdziła, że coś sobie uroiłam i abym może zrobiła sobie przerwę od pracy. Brednie.


Gdy doszłyśmy do jej domu, od razu skierowałyśmy się do sypialni oraz wielkiej szafy, ja naprawdę nie wiem, po co jej aż tyle ciuchów, ale doskonale ją rozumiem. Już wiem, dlaczego tak często spóźnia się do pracy, twierdzi, że nie ma w co się ubrać, gdybym miała tyle samo chuchów i tak wielką szafę zapewne też miałabym problem z podjęciem odpowiedniego wyboru.


Na szczęście mamy taki sam rozmiar ciuchów, więc będę mogła sobie pewnie coś wybrać. Skylar jest szczupłą brunetką o jasnoniebieskich oczach i prawie czarnych rzęsach. Ja natomiast naturalnie jestem jasną blondynkom, ale od kilku lat farbuje włosy na niebiesko, spodobał mi się ten kolor i chyba już przy nim zostanę, kilka razy eksperymentowałam z długością włosów, jednak teraz je zapuszczam i sięgają mi już prawie za pas. Mam intensywnie brązowe wręcz można by rzec, że czekoladowe duże oczy, które bardzo mi się podobają, bladą skórę i szczupłą talię. Nie zamieniłabym swojego wyglądu na żaden inny, podobam się sobie taka, jaka jestem, a na zdanie innych mam prosto mówiąc wyjebane, jak komuś nie podoba się coś w moim wyglądzie to jego problem, a nie mój.

Kiedy w końcu byłyśmy gotowe, weszłyśmy z domu i razem udałyśmy się w stronę baru, do którego zmierzaliśmy, nie był on jakoś bardzo daleko, wystarczyło, że przeszłyśmy kilka ulic i już byłyśmy na miejscu.


Gdy doszłyśmy do baru, niebo zaczęło robić się szare, ale niezbyt nam to przeszkadzało, planowałyśmy siedzieć tu do białego rana, ponieważ dostaliśmy na jutro wolne, co nie zdarza się zbyt często i po prostu musiałyśmy to uczcić.

Kochałyśmy w tym miejscu to, że nigdy nie było tu zbyt tłoczno, pomimo tego, że imprezy tutaj nie można było porównać z żadną inną.


Skylar wzięła mnie za rękę i od razu pociągnęła w stronę baru, zza którego uśmiechał się do nas wysoki blondyn.


— Witam piękne Panie, co podać? — Zastanawiałam się, czy był taki miły z natury, czy dlatego, że mu za to płacą.


— Dwa razy Mohito poprosimy. — Powiedziała moja przyjaciółka, robiąc do niego maślane oczka, co mu się najwidoczniej spodobało, bo nie mógł oderwać od niej wzroku.


Podczas gdy byłyśmy już po kilku pysznych drinkach, udałyśmy się na parkiet, gdzie grały akurat nasze ulubione kawałki. Zachowywałyśmy się tak, jakby nie było tu nikogo prócz nas, tańczyłyśmy, skakałyśmy, robiłyśmy piruety jak prawdziwe baletnice — nawalone baletnice — nie przejmując się barmanem, który skanował nas wzrokiem. W pewnym momencie poczułam się obserwowana, gdy zerknęłam w tamtą stronę, okazało się, że przy jednym ze stolików siedzi jakiś chłopak z tatuażami na szyi i rękach, jego włosy były kruczoczarne a wzrok utkwiony we mnie. Przez chwilę poczułam się niezręcznie, łapiąc z nim kontakt wzrokowy. Powiedziałam Skylar, że zaraz do niej wrócę. Musiałam wyjść na świeże powietrze.

Gdy wyszłam na zewnątrz, uderzył we mnie powiew niezbyt ciepłego, ale też nie za zimnego wiatru. Stanęłam na chodniku i wyciągnęłam z torebki paczkę czerwonych Marlboro, wsadziłam jednego między wargi a drugą ręką zaczęłam szukać zapalniczki, okazało się jednak, że jej nie wzięłam.


— Nie ładnie tak palić. — Usłyszałam głęboki głos tuż za moimi plecami, gdyby nie to, że pracuje w policji, pewnie podskoczyłabym i zaczęła krzyczeć. Jednak najważniejsze jest opanowanie. — Masz. — Powiedział i stanął obok mnie, trzymając zapalniczkę wyciągnięta w moją stronę.


Okazało się, że jest to ten sam chłopak, który mi się przyglądał. Wzięłam od niego zapalniczkę, cicho dziękując i odpaliłam papierosa, zaciągając się przy tym dymem.


Gdy się odwróciłam, chcąc oddać zapalniczkę, mężczyzny już za mną nie było. Rozejrzałam się dookoła, nigdzie go nie widziałam, zniknął, a jedyne co po nim zostało to zapalniczka i zapach jego perfum.


Wróciłam do lokalu i chciałam bawić się dalej, jednak zauważyłam, że moja przyjaciółka siedzi przy stoliku z owym barmanem. I kto teraz zrobi mi drinka?


Postanowiłam poczekać, aż zjawi się ktokolwiek. Usiadłam więc przy wolnym stoliku i zajęłam się przeglądaniem instagrama.


— Mogę się przysiąść? — Usłyszałam głos z lewej strony, gdy się odwróciłam, zobaczyłam jakiegoś faceta, na oko pięć lat starszego ode mnie.


W odpowiedzi wzruszyłam ramionami, było mi to szczerze obojętne. Blondasek zauważył, że ludzie na niego czekają i ustawia się już dość długa kolejka, dlatego czym prędzej zostawił Skylar i udał się za bar. Korzystając z okazji zamówiłam kolejnego drinka, tym razem zamiast dwóch słabszych poprosiłam o jednego mocnego, ponieważ musiałam udać się do toalety. Lekko się krzywiąc, wypiłam zawartość duszkiem, gościu siedzący obok zamówił jakieś drogie whiskey, czułam na sobie jego wzrok. Czy zaznam dziś, choć chwilę spokoju?


Chwiejnym krokiem poszłam do damskiej łazienki, czułam, że zaraz pęknie mi pęcherz. Musiałam również obmyć twarz zimną wodą, wodoodporne kosmetyki jednak mają sens, przynajmniej się nie rozmażę. Mogłam, zamiast jednego mocniejszego wziąć jednak te dwa słabsze, ponieważ na moje nieszczęście już zaczynam odczuwać jego skutki, dziś już nie piję — tego jestem pewna w stu procentach.


Aby dojść z powrotem na główną salę, muszę przejść przez dość długi wąski korytarz, wezmę jeszcze jednego drinka na powrót i spadam do domu, Skylar zapewne poszła gdzieś z blondynem, nie będę im przeszkadzać.


Gdy wyszłam na korytarz, od razu na kogoś wpadłam, chciałam przeprosić, jednak ta osoba przycisnęła mnie do ściany, zaciskając rękę na mojej szyi.


— Nie tak szybko malutka. — Usłyszałam głos i już wiedziałam, do kogo należał. To był ten gościu, który siedział i patrzył się na mnie przy barze, ten sam, który dał mi zapalniczkę na zewnątrz.


Starałam się nie panikować i nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów tak jak uczyli nas na ćwiczeniach, jednak alkohol chyba za bardzo uderzył mi do głowy. Zaczęłam się szarpać, próbując uwolnić się z jego uścisku, kolano wsadził pomiędzy moje nogi, uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch, nawet gdybym zaczęła krzyczeć i tak nikt by mnie nie usłyszał. Jego prawa ręka coraz bardziej zaciskała się na mojej szyi, natomiast lewa przesuwała się po udzie w górę i w dół, z każdym pociągnięciem coraz bardziej podwijając mi sukienkę. Mogłam jednak zostać w tych pieprzonych niewygodnych jeansach.

Próbowałam się skupić i obmyślić wszelkie wyjścia, drogi ucieczki oraz ruchy, które mogłabym wykorzystać, aby uwolnić się od tego oblecha. W głowie mi szumiało, obraz zaczął się rozmazywać, nie mogłam odlecieć, nie teraz. Adrenalina buzowała w moich żyłach, poczekałam, aż mężczyzna schyli się do mojej twarzy wystarczająco blisko. Wzięłam zamach, odchylając głowę jak najbardziej do tyłu, poczułam śmierdzący oddech nieznajomego tuż przy mojej twarzy.


— No nie bądź taka niedostępna, wiem, że tego chcesz — Wyszeptał, a ja wykorzystałam okazję, przymknęłam oczy i uderzyłam z całej siły głową w przód, trafiając go w nos.


Odskoczył jak poparzony.


— Ty szmato! Zapłacisz mi za to! — Złapał się za nos, a ja czym prędzej pobiegłam do wyjścia, taranując przy tym wszystkich, nie obchodziło mnie już nic, musiałam uciec.


Biegłam ile sił w nogach, poczułam, jak moje policzki zaczynają robić się mokre od łez, a obraz przed moimi oczami stawał się jeszcze bardziej niewyraźny. Nie oglądałam się za siebie, biegłam w jedyne miejsce, w którym czułam się bezpiecznie. Na mój ulubiony most, tam mnie nie znajdzie, wystarczy, że przebiegnę przez plątaninę uliczek i będę już nad rzeką.

Nie miałam czasu do stracenia, bałam się, że w każdej chwili zza rogu może wyskoczyć mój oprawca. Przez pracę w policji moja kondycja była naprawdę dobra, jednak alkohol krążący w moich żyłach uniemożliwiał mi logiczne myślenie i szybki bieg, zaczęłam się męczyć, czułam, jak zaczyna brakować mi powietrza w płucach. Nie mogłam się jednak poddać. Musiałam dotrzeć na most. Tam będę bezpieczna. Tam nikt nie zrobi mi krzywdy.

✿ Rozdział 5 ✿

Biegłam nad rzekę ile sił w nogach, starając się nie zatrzymywać. Jedyne co przy sobie miałam to małą czarną torebkę na złotym dość długim łańcuszku, zawsze ewentualnie mogłabym kogoś tym łańcuchem udusić, gdybym owinęła go wystarczająco mocno i ciasno, wystarczyłoby od dwóch do czterech minut, a po człowieku zostaję już jedynie dusza, ciało jest wtedy do wywalenia. Adrenalina buzuje w moich żyłach beż żadnej domieszki krwi, czuję się tak, jakby serce miało zaraz wyskoczyć mi z piersi, co jeśli on dalej mnie goni? Czy on w ogóle mnie gonił? Nie wiem i nie jestem pewna czy chciałabym poznać odpowiedź na którekolwiek z tych dwóch pytań. Muszę być po prostu bezpieczna. Bezpiecznie nie czuje się nawet na komendzie, ile razy było tak, że ktoś próbował podłożyć bombę na komisariacie policji? No właśnie. Dużo mówi się o takich akcjach. Jedyne miejsce, w którym jestem bezpieczna to mały dość odkryty — ale i tak — bunkier nad rzeką, tuż pod mostem. Lubię tam przesiadywać wieczorami oraz w ciągu dnia, czuję się tam tak bezpiecznie, jak nigdzie indziej nigdy się nie czułam. Często również siadam na „dachu”, czyli prosto mówiąc betonowej płycie ułożonej na górze betonowego sześcianu. Obiecuje, że kiedyś w jedynym z okien w tym niewielkim budynku powieszę różową firankę z Hello Kitty. Aby dojść do mojego bezpiecznego azylu, musiałam przejść przez dość gęsto porośniętą niewielką polanę. Chodzę tu już od kilku lat, drogę potrafiłabym przejść nawet z zamkniętymi oczami.


Gdy już dotarłam do miejsca docelowego, zaczynało już powoli świtać, niebo robiło się szarawe, bardzo ładnie widać stąd wschody słońca. Podskoczyłam i złapałam się rękoma krawędzi dachu, po czym bez żadnego problemu podciągnęłam się do góry, po kilku sekundach byłam już na górze bunkra. Usiadłam po turecku i spoglądałam na spokojnie płynącą rzekę, wyciągnęłam z torebki papierosa oraz zapalniczkę, która została mi po nieznajomym. Wsadziłam go między wargi i odpaliłam, powoli zaciągając się dymem.


Nie muszę się martwić tym, że kogoś tu spotkam, ponieważ odkąd most jest w trakcie budowy, droga jest praktycznie nieprzejezdna i trzeba jechać jakimś skomplikowanym objazdem. Nie wiedzieć czemu, zaczęło być mi zimno — może dlatego, że jestem tylko w sukience i pierwszych lepszych butach — postanowiłam rozpalić niewielkie ognisko przy rzece, w razie, gdyby jakimś cudem ogień się rozprzestrzenił, będę miała jak go ugasić, nie wzywając tutaj żadnych posiłków liczących w składzie wóz straży pożarnej.


Wzięłam kilka patyków, trochę suchych gałązek drzewa iglastego — żywica w nich zawarta powodują to, że bardzo dobrze się palą — oraz kilka płatów suchej kory. Trzymając papierosa w kąciku ust tak, aby mi nie wypadł, zaczęłam podpalać moją kupkę od spodu, która już po chwili zajęła się ogniem. Dobrze, że nie padał deszcz, wtedy znalezienie materiałów na prowizoryczne ognisko byłoby prawie niemożliwe.


Siedziałam przy rozpalonym ognisku, wpatrując się w nie jak zahipnotyzowana, najchętniej siedziałabym tu całą wieczność.


— Co tu robisz sama? — Usłyszałam głos, który już dziś słyszałam, dobiegał zza moich pleców. Tym razem podskoczyłam i szybko podniosłam się na równe nogi, gotowa w razie czego obezwładnić tego, do kogo należał głos.

✿ Rozdział 6 ✿

Bastian

Przez ten cały czas nie spuszczałem jej z oczu, przeczuwałem, że mogłaby stać się jej krzywda, gdyby została w tym klubie sama. Aby zlecenie zostało wykonane poprawnie, ofiara musi być w jednym kawałku, nienaruszona, nietknięta, nieskazitelna. Musiałem więc jej pilnować i przy okazji robić za pieprzonego ochroniarza. Widziałem wszystko, widziałem, co chciał zrobić ten facet, jednak nie reagowałem, nie mogłem zrobić nic, gdybym zareagował, wszystko poszłoby się jebać. Musiałem być jak cień, niewidzialny. Inaczej nie uda mi się wykonać tego zadania w pół roku, dostałem na nie aż tyle czasu, ponieważ każdy głupi wie, że wszyscy, którzy pracują w policji, są zbyt sprytni, aby udało się pozbawić je życia w krótszym czasie, musiałem się postarać, aby tego nie spierdolić, stawka była zbyt wielka, gdy mi się uda — spłacę długi, może nawet kupię nam lepsze mieszkanie. Zrobię wszystko, aby Vivienne żyło się jak najlepiej.


Gdy Ruth wybiegła z lokalu, od razu wybiegł za nią ten psychol, a za nim wybiegłem ja. Gdy oceniłem, że dziewczyna jest już wystarczająco daleko od niego i przestała się odwracać, dogoniłem go i wciągnąłem w jedną z ciemnych uliczek, typowych dla tej dzielnicy, oświetlało ją tylko słabe światło latarni pochodzące z ulicy kawałek dalej.


Po tym, jak zostawiłem jego truchło w rogu, nie skrzywdzi już żadnej innej kobiety, nigdy. A tym bardziej nie skrzywdzi już Ruth. Nie chciałem go zabijać, chciałem się z nim pobawić, chciałem, aby poczuł taki strach, jaki czuła policjantka, gdy ten skurwiel próbował ją zgwałcić, obiłem mu mordę, wybiłem zęby i połamałem ręce, którymi śmiał się ją dotknąć. Facet leżał teraz bezwładny na betonie, a ja miałem to szczerze gdzieś. Z notatek, które dostałem od szefa, wynika, że nasza policjantka często wybiera się nad rzekę i właśnie w tamtą stronę się kierowała. Musiałem ją dogonić, nie wiadomo, w jakim jest teraz stanie, nie wiadomo czy nic jej nie jest. Ona boi się psycholi, a oni boją się mnie.


Nie pozwolę jej skrzywdzić, a każdemu, kto to zrobi, poucinam łapy.


Gdy w końcu dotarłem w to miejsce, uspokoiłem się, widząc, jak siedzi na czymś, co przypomina miniaturowy bunkier, a w zasadzie betonowy sześcian z dziurą przypominającą coś na wzór drzwi. Być może moja obecność ją wystraszy, ale przynajmniej będę miał pewność, że nic jej nie jest.

✿ Rozdział 7 ✿

Ruth

— Nie twój zasrany interes. — Przesadziłam? Być może, ale mało mnie to aktualnie obchodziło. — A Ty co tu robisz? Skąd wiedziałeś, gdzie jestem? — Zapytałam, zadzierając głowę w górę, aby spojrzeć w jego oczy.


— Przechadzałem się po okolicy, dlaczego od razu uważasz, że Cię śledzę? — Zapytał, jakby to był zwyczajny zbieg okoliczności, wszyscy wiemy, że tak nie jest.


— Często robisz sobie spacery w środku nocy? — Odpowiedziałam z chytrym uśmieszkiem na twarzy, spoglądając na spokojny nurt rzeki.


— Czasami. Takie spacery uspokajają, tak samo, jak patrzenie na wodę. Gdy na nią patrzysz, nieważne czy jest to morze, jezioro czy staw, tak czy siak, wystarczy, że zaciągniesz ją do płuc i umierasz. Wystarczy jeden niewłaściwy ruch, jeden krok, jedna niewielka fala i tracisz wszystko to, co zyskałaś w całym twoim życiu. — Powiedział, zamyślony patrząc w tę samą stronę co ja.


Nie odpowiedziałam, siedziałam cicho, ponieważ miał całkowitą rację. Człowiek potrafi utopić się jedną łyżeczką wody, wystarczy, że wleci nie w tę dziurkę, co trzeba. Jedno głupie zachłyśniecie się i nikt nie może cię już ocalić.

Staliśmy w ciszy, w końcu jednak wróciłam do poprzedniej pozycji i usiadłam na skraju mojej oazy spokoju tak, aby nogi swobodnie zwisały w dół, jak u wisielca.


Ta cała sytuacja zdawała mi się być zbyt intymna, byliśmy tu tylko my, w środku nocy, nad rzeką. Słychać było tylko jej cichy szum i nasze również niezbyt głośne, lecz spokojne oddechy. Mimo wszystko musiałam być ostrożna, przecież go nie znam, nie wiem, co siedzi mu w głowie, ale nie jestem też pewna co do końca dzieje się w mojej.


Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Zbyt dużo emocji jednego wieczoru, zbyt dużo myśli w głowie, zbyt dużo wszystkiego. Nie odzywaliśmy się do siebie ani słowem, może i dobrze. Nie miałam nastroju na dalsze rozmowy, mężczyzna, który przed chwilą usiadł obok mnie w bezpiecznej odległości, najwidoczniej też nie miał.


— Tamten typ już Cię nie skrzywdzi. Wącha kwiatki od spodu. — Powiedział spokojnie, nie odrywając wzroku od wody.


Chyba powinno mnie to wystraszyć, powinnam czuć strach dlatego, że siedzę obok jakiegoś psychola lub mordercy, ale teraz poczułam się bezpiecznie, bo mężczyzna, który planował zrobić mi krzywdę, już tego nie zrobi.


Nie wiedziałam, po co on w ogóle tutaj przyszedł, po co za mną szedł, dlaczego w klubie nie spuszczał ze mnie wzroku, dlaczego mnie obronił a przede wszystkim, dlaczego zainteresował się akurat mną. Przecież nie ma we mnie nic niezwykłego, moje życie też nie wygląda jakoś ciekawie. Jedyne gdzie chodzę to z domu do pracy, później z pracy do domu, czasami wyjdę gdzieś z Skylar. I to tyle. Nic innego nie robię, może to błąd? Może powinnam zacząć żyć jak normalne osoby w moim wieku? Jednak odkąd Jake zniszczył mi życie, zniszczył mnie, nie potrafię wejść w związek, nienawidzę dotyku mężczyzny, boje się go.

Nie byłam do końca pewna, ile będę siedzieć tutaj z nieznajomym, ale nie przeszkadzała mi jego obecność, oboje byliśmy pogrążeni w swoich myślach i problemach, które jak się później okazało, miały się dopiero zacząć.

✿ Rozdział 8 ✿

Ruth

Noc minęła w zawrotnym tempie, co prawda przez większość czasu otulała nas cisza i lekki powiew wiatru, czasami porozmawialiśmy o jakiś bzdurach typu ulubiony kwiat.


— Jakie kwiaty lubisz najbardziej? — Zapytał, przerywając panującą między nami długą ciszę.


— Dalie, a konkretnie niebieskie, jeśli potrzebne Ci szczegóły. A Ty? — Zapytałam, spoglądając na kontur jego sylwetki oświetlany jedynie słabym blaskiem księżyca.


— Pokrzywy. — Powiedział twardym tonem, nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy to faktycznie jest odpowiedź na moje pytanie. — A tak serio to podobają mi się stokrotki, polubiłem je przez pewną bliską mi osobę. — Zakończył, nie drążąc dalej tematu, ja również nie zamierzałam tego robić.


Na szczęście szef dał mi wolne na tydzień, gdy uruchomiłam telefon przeczytałam od niego wiadomość a następnie ponownie zgasiłam ekran chowając urządzenie z powrotem do torebki, nigdy tego nie robił, było to zasługą dobrze poprowadzonej akcji i schwytaniem tego dilera narkotykowego, którego poszukiwaliśmy już szmat czasu.


Dlatego właśnie nie musiałam się martwić tym, czy nazajutrz wstanę do pracy.

Po rozmowie o ulubionych kwiatach umieściłam bluzę pod głową i położyłam się na chwilę, wpatrując się w gwiazdozbiory. Nawet nie wiem, kiedy całkowicie mnie odcięło, spanie przy kompletnie obcym człowieku było niewiarygodnie głupie, ale była to również sprawka sporej ilości alkoholu, który krążył w moim krwioobiegu.


Gdy obudziłam się rano lekko zdezorientowana, nie było go obok mnie. Obok siebie pod małym kamieniem znalazłam krótki liścik zawierający tylko i wyłącznie numer telefonu, zapewne od nieznajomego obrońcy. Nie wiem, czy kiedykolwiek z niego skorzystam, ale zachowam tę karteczkę na pamiątkę. Kiedy doszłam do siebie, a obraz nie wirował mi już przed oczami za każdym razem, gdy próbowałam wstać — schowałam karteczkę do torebki i udałam się w stronę mojego mieszkania.

✿ Rozdział 9 ✿

Bastian

Gdy dziewczyna zasnęła, przyglądałem jej się dość długo, była taka spokojna, wyglądała jak zaczarowana, jej włosy były rozrzucone na wszystkie strony świata. Malinowe usta pomalowane szminką miała lekko uchylone, wyglądała jak anioł.


Nagle ni stąd, ni zowąd zadzwonił mój telefon, widząc imię wyświetlające się na ekranie, wiedziałem, że będzie to ciężka noc. Byłem już blisko domu, przygotowany na wszystko.


— Siema stary co tam? — Powiedziałem do telefonu po naciśnięciu zielonej słuchawki.


— Słuchaj, nie mam czasu na owijanie w bawełnę, psy mnie gonią, pomóż mi ich odciągnąć. — Odpowiedział tak szybko, że prawie go nie zrozumiałem.


Podał mi dane ulicy, na której się teraz znajdował. Jak najszybciej mogłem udałem się do domu a następnie do garażu, w którym trzymałem motor, ostatnio trochę przy nim siedziałem, na szczęście usterka nie była poważna i nie potrzebowałem do tego mechanika, czym prędzej na niego wsiadłem. Przed założeniem kasku wysypałem sobie na dołek w dłoni trochę towaru i zapodałem go sobie w lewą dziurkę.


Założyłem kask i ruszyłem z piskiem opon z podziemnego garażu.


Nie wiem, o ile dokładnie przekroczyłem dozwoloną prędkość w terenie zabudowanym, mało mnie to obchodziło. Bo gdy ktoś nam pomaga, zawsze trzeba mu się odwdzięczyć, a Ryle nie raz już ratował mi dupę, teraz czas na mnie.


Słyszałem syreny policyjne, byłem już coraz bliżej nich, śmignąłem motorem, wyprzedzając ich i jeżdżąc po chodniku czekałem na jakąś reakcje, znają mój motor, wiedzą więc, kto nim jedzie. Od razu zaczęli gonić mnie, są zbyt głupi, żeby wezwać inny patrol w celu gonienia mojego przyjaciela. Z całej siły przekręciłem manetkę i słyszałem tylko ryk mojego silnika, nie słyszałem już kogutów, tylko mój motor i lekki szum w głowie spowodowany rozprzestrzeniająca się po organizmie substancją psychoaktywną. Poczułem się wolny, wolny jak ptak, który wreszcie wyfruwa z gniazda. Zacząłem jeździć krętymi małymi uliczkami, a oni mnie gonili, głupcy, nie wiedzą jeszcze, że znam o wiele więcej ciemnych uliczek niż oni.


— Proszę się zatrzymać i zgasić pojazd. — Usłyszałem donośny glos z megafonu, jednak nie planowałem wykonać jego polecenia, jechałem dalej, szybko, wściekle, tak jakby od tego właśnie zależało moje życie. Bo tak było.


Przez chwilę siedzieli mi na ogonie, jednak gdy dodałem gazu, widziałem ich światła tylko we wstecznych lusterkach, ten ich złom nie ma podjazdu do mojej Yamahy. Musiałem być jednak skupiony, nie wiadomo czy nie wezwali posiłków i czy zaraz zza rogu nie wyskoczy kolejny radiowóz.


Gdy w końcu udało mi się ich zgubić, udałem się wprost do mieszkania Ryle’a obserwując czy nie jadą za mną żadnym nieoznakowanym wozem, ulica z tyłu była czysta. Udało mi się, znowu im uciekłem.

✿ Rozdział 10 ✿

*tydzień później*
Ruth

Wraz z Skylar stwierdziłyśmy, że zrobimy sobie taką damską imprezkę, tylko we dwie.


Miejsce pod względem bezpieczeństwa było niezbyt odpowiednie dla dwóch drobnych kobiet, ponieważ był to stary domek w środku lasu na obrzeżach miasta, ale klimat, jaki dawało to miejsce, robił dużą robotę.

Byłyśmy umówione na dwudziestą, miałyśmy posprzątać go razem, stwierdziłam jednak, że zajmę się tym sama. Wzięłam miotłę, jakieś ściereczki do kurzu i podręczny odkurzacz do łóżek, które się tam znajdowały. Byłam tam już kiedyś, gdy byłam mała, chodziliśmy tam ze znajomymi, opowiadając sobie straszne historie. Miło będzie powspominać stare czasy, co prawda z „nową” znajomą, ale zawsze coś. Będą kolejne wspomnienia.


Domek był bardzo zaniedbany, po wejściu do niego widać było, że nikt dawno w nim nie był. Wszyscy o nim zapomnieli lub nawet nie wiedzą o jego istnieniu, aż robi mi się szkoda, gdy o tym myślę.


Wzięłam ze sobą również kilka lampek na baterie, które przykleja się do ściany, stołu lub jakiejkolwiek innej powierzchni, bo w chatce oczywiście nie było prądu.

Zaczęłam sprzątać, skacząc praktycznie za każdym razem, gdy zobaczyłam pająka czy innego większego robaka, jeśli chodzi o służbę w policji, nie bałam się praktycznie niczego, ale owady to już inna sprawa.


W domku było naprawdę brudno, zaczęłam od zamiecenia podłogi, później umyłam okna, aby można było przez nie patrzeć bez żadnego problemu, odkurzyłam obydwie zniszczone czasem i wilgocią kanapy, a na samym końcu zamiotłam cały taras i przystroiłam środek w lampki, które tu przyniosłam.


Na kanapę rozłożyłam koc i kilka poduszek, z jednej z toreb, które tutaj wzięłam, wyciągnęłam trzy butelki białego wina i kieliszki, solone oraz bekonowe prażynki przesypałam do porcelanowych białych misek, a w tle puściłam cicho jeden z naszych ulubionych kawałków. Teraz zostało tylko czekać na wiadomość od mojej przyjaciółki, już nie mogę się doczekać tej nocy.


Nagle przyszła do mnie wiadomość, spodziewałam się tego, kto jest jej nadawcą, jednak nie wiedziałam jaka treść na mnie czeka.


Od: Skylar 21:54

,,Cześć kochana! Przepraszam, że odzywam się dopiero teraz, ale wcześniej nie miałam jak, telefon padł mi trupem, jestem u mojej babci w szpitalu, miała zawał, muszę być teraz przy niej, mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe. Xoxo.”


Przeczytałam wiadomość trzy razy, naprawdę współczułam Skylar i jej babci, ale co ja mam teraz zrobić?


Pogłośniłam trochę muzykę i nalałam sobie wina, przecież nie może się zmarnować, liczę, że może jednak później do mnie dołączy.

Korzystając z ledwo jednej kreski zasięgu, przeglądałam social media, jednak nie znalazłam tam nic ciekawego. Nawet nie wiem, kiedy opróżniłam całą butelkę wysokoprocentowego napoju. Siedziałam z głową na oparciu kanapy i zastanawiałam się, czy Skylar w końcu tu zawita. Jak na zawołanie ktoś otworzył drzwi, nie otworzyłam oczu, myślałam, że to ona. Gdy jednak Usłyszałam odgłos ciężkich butów od razu rozwarłam szeroko powieki, na początku się wystraszyłam, następnie jednak gdy rozpoznałam, kto przyszedł, lekko się uspokoiłam.


— Co tu robisz sama? — Zapytał, rozglądając się po wystrojonym i czystym wnętrzu domku. Poczułam lekkie Déjà Vu spowodowane sytuacją nad rzeką.


— Czekałam na przyjaciółkę, ale chyba mnie wystawiła — wybełkotałam, czując przyjemny szum w głowie.


Mężczyzna pokiwał głową i usiadł na kanapie obok mnie, z głośników zaczęła lecieć jakaś tragiczna romantyczna melodia, jeszcze tego mi brakowało.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 40.95 32
drukowana A5
za 52.41