E-book
9.56
Omfale feminizująca

Bezpłatny fragment - Omfale feminizująca

Objętość:
48 str.
ISBN:
978-83-8324-451-8

Wstęp

Z mitologii greckiej znana jest nam postać królowej Omfale. Istota ta była władczynią krainy geograficznej Lidii, zaś na jej ziemiach funkcje kobiece pełnili mężczyźni. W ramach pokuty służbę u królowej Omfale musiał odbyć mityczny bohater — dumny Herakles, znany ze swoich nadludzkich, wielce ciężkich prac. Herosowi nad wyraz nieprzyjemnie upływał czas na dworze energicznej Omfale, był on poniżany, zmuszany do kobiecych zajęć oraz między innymi bity przez królową pantoflem po głowie — obuwie Omfale stanowi istotny motyw literacki niniejszego opowiadania, swych pantofelków Omfale zwykła używać w celu dręczenia przedstawicieli płci męskiej, obok innych straszliwych metod z repertuaru przemocowego.

Utwór epicki o tytule Omfale feminizująca stanowi opowiadanie erotyczne, w którym bohater Herakles wcale nie występuje. Akcja toczy się w innym czasie, niż kiedy heros realizował swą męczącą pokutę na dworze okrutnej władczyni. W tekście uwidacznia się zabieg demitologizacji.

Główna bohaterka tegoż opowiadania — Omfale to postać wyraźnie negatywna, przeżywająca i cierpiąca. Jej matkę zgwałcił niegdyś rozpustny bandyta Syleus, posiadający rozległe winnice. Jednocześnie zaś Omfale okazuje się seksualną sadystką, lubującą się w degradowaniu mężczyzn. Została dokonana jej głęboka psychologizacja, tutaj zabieg rzeczony polega na tym, iż ona nie jest bohaterką płaską ani pozbawioną ważności oraz nieobecną, lecz kreacją rozbudowaną, myślącą, czującą, nie jest absolutnie przyćmiona przez dzieje i przygody odważnego Heraklesa.

Ważnym elementem akcji okazuje się wątek z Syleusem. Bandyta ów zostaje pochwycony w czasie najazdu armii kobiet i uwięziony. Na koniec opowiadania — po mnogości tortur — odbywa się egzekucja nikczemnego człowieka. Również Syleusa znamy z mitologii.

Dzieło jest drastyczne oraz przepełnione przemocą, ale taki też był świat mitów, greckich wierzeń.

Patryk Daniel Garkowski

Omfale feminizująca

Rozmaite ludy naszej przesłodkiej Grecji mają swoje własne, wielce trwałe, utarte tradycje, porządki postępowania. Tak na przykład w Sparcie młodych i wysportowanych chłopców chłoszcze się niemiłościwie, bezlitośnie pod stopami wyniosłego posągu dumnej, lodowato zimnej Artemidy. Nikt nie sprzeciwia się zwyczajowi. Nikt nie wyraża protestów przeciwko rumianym pręgom, soczystym niczym dorodne jabłuszka z sadu usytuowanego na świątynnym wzgórzu. Ogromnie chciałoby się lizać czerwone rany chłopięce, całować je nad wyraz namiętnie… Spijać soki życiowe.

Nieskalana, smukła bogini… Niesplugawiona Artemida… Nadludzka łowczyni nigdy nie została przebita przez żaden męski, świdrujący, bezmyślny organ rozrodczy, narząd kierujący się tylko jednym wyłącznie imperatywem. Mężczyźni dążą do kopulowania zawsze i wszędzie. Żądza przemawia przez ich myśli, słowa, wszelakie czyny. Ależ ten posąg ma widoki!

Wykute, martwe oczy boskiej dziewicy niezmiernie często obserwują skapującą z rozlicznych pleców krew spartańską, i nie tylko ze Sparty pochodzącą. A ja czasami pragnę być na jej miejscu dogodnym — przeobrazić się w drogocenną, ale kruchutką rzeźbę. Ogarnia mnie zazdrość zżerająca od środka, kłująca niby mizerny oset polny, choć wiem, że nie powinna zupełnie pożerać i dokuczać. Ale częstokroć chciałabym się z posągiem Artemidy po prostu zamienić pozycjami. Statuy nie muszą myśleć, nadmiernie angażować swych nerwowych układów… Cechuje je wieczny oraz błogi stan spokoju. Rzeźb nie nękają problemy tegoż okrutnego świata, straszliwego padołu łez, gdzie każdy dzień okazuje się istną męką, niemożebnie przykrą torturą. Nawet dla królowych! Natomiast uformowanych surowców nie przytłaczają dolegliwości zdrowotne, psychiczne, sercowe… Wiele nieszczęśliwych i rozżalonych nimf, istotek niższych w hierarchii od bóstw wyniosłych, zgodziłoby się z takim sposobem myślenia, przypuszczam mądrze. Z produktem krystalicznie czystej logiki. Nigdy nie rozmawiałam z żadną nimfą ani z jakimkolwiek bóstwem, oczywiście. Coś mi jednak podpowiada, że te istoty, nierealne twory, po prostu nie istnieją w świecie. Lecz ja istnieję. Trwam. Przeżywam dzień każdy. Muszę jakoś wypełniać doby dobrze, umilać sobie dni upływające nieubłaganie. Niebawem dowiecie się, w jaki to sposób dokładnie…

Niezmiernie współczuję biednej Galatei, która wcześniej będąc nie muszącą się o nic zamartwiać, bezduszną rzeźbą zstąpiła na planetarny padół. Kobieta wpadła wówczas w otchłań bezdennych znojów, przykrości oraz kłopotów. Delikatna, piękna niewiasta wpadła w sidła śliniącego się na jej widok, prymitywnego głupca-monarchy — Pigmaliona. Król ten zamiast wykazywać troskę o sprawy państwa, czynił starania, by nie odstępować admirowanej ani na jeden krok. Cóż za imbecyl był z niego! Opowiadano mi, jak przecudowną rzeźbę przystrajał muszlami, zebranymi w pośpiechu darami ziemi. Przypatrywał się martwej istocie przez dziesiątki godzin, za nic mając wszystko inne. Choćby cały świat się walił, on miał swą ukochaną lubą. Aż w końcu łaskawa Afrodyta posąg ożywiła. Zwyczajny kaprys przejawiła? Bogini myślała jednak raczej wyłącznie o interesach nierozsądnej jednostki płci męskiej, tron zajmującej. Czy spytała kiedykolwiek o zdanie Galateę? Ależ skąd! Nie! Nagle, w jednej sekundzie, oka mgnieniu, odpadły z jej ciała białe skorupy, jej protekcyjny kokon kamienny przestał istnieć. I nigdy nie powrócił, nie wyrósł.

Ja natomiast jestem mądrą, dbającą o państwo kobietką, odważną i potrafiącą korzystać z życia. Wcześnie poddana zostałam wychowaniu nowoczesnemu. Kroczę po wyboistych ścieżkach. Odsuwam na bok płeć męską. W mej egzystencji nie przeszkodzi żaden wstrętny, ekspansywny i prymitywny samiec! Żadnemu mężczyźnie nic nie zawdzięczam. I z tego powodu rozpiera mnie duma! Oblewa przyjemnie jak potok czysty i świeży. Z najwyższą rozkoszą zmiażdżyłabym adoratora Galatei przy pomocy rozwścieczonego, tresowanego słonia.

Otwarcie wyznaję, iż spośród wszystkich ludów naszego podłego świata szczególnie miłuję i darzę szacunkiem Amazonki. Jaki wspaniały ów kobiety posiadają społeczny system, wykształcony cudnie na drodze cywilizacyjnego rozwoju! System godny podziwu! Zachwycający i fenomenalny. Oto gdy rodzą się brzydkie, niesamodzielne niemowlęta płci męskiej, wówczas zostają odpowiednio zaopiekowane.

Ach, różnie do nich można podchodzić. Płaczące nasiona dobre kobiety albo przebijają ostrymi, lśniącymi w słońcu sztyletami, albo choćby gniotą męskie buzie dziecięce masywnymi tarczami o kształcie półksiężyców, gniotą na miazgę krwawą. Częstokroć łamią dziecinom ręce oraz nogi, co równoznaczne jest z niechybnymi zgonami pasożytniczych latorośli. Wojowniczki, rycerki, łuczniczki, jeźdźczynie, nianie przemęczone trudami egzystencjalnymi najzwyczajniej porzucają niemowlęta na pastwę dzikiej zwierzyny, wygłodniałej potwornie. Wtedy jest jednak stanowczo ważne, aby wcześniej lekko ponakłuwać ciało lamentującego chłopczyka-delikwenta, można też pokryć jego skórę delikatną warstewką miodu, zachęcającą bzyczące owady. Niech na ofierze doznają uroczego rozgoszczenia czarne, tłuste muchy bądź osy wściekłe i jadowite. Są mile widziane — zapewniam szczerze. Na pewno im zasmakują wszelkie zdane na ich pastwę członki, połamane ręce oraz nogi. Już nawet maleńkie, niegroźne ranki zmobilizują faunę do dalece energiczniejszej działalności ekologicznej.

W naszej krainie nie panoszą się wyłącznie owady. Grasują tu między innymi wilki, niedźwiedzie, padlinożerne ptaki i bandyci, a wśród przestępców szczególnie zasłynął nikczemny Syleus, dysponujący rozległymi winnicami. Wkrótce się z nim rozprawię, przyrzekam solennie.

W mojej przepięknej Lidii, którą rządzę od zaledwie lat kilku, system społeczny nazwałabym znacznie łagodniejszym, niż w przypadku Amazonek, wszakże wartych naśladowania i będących dla nas wzorem niedoścignionym. My małych chłopaczków nie zabijamy, nie, nie. My ich wychowujemy stosownie, feminizujemy. Z pewnością obce wam jest ów socjologiczne pojęcie. Więc spróbuję je teraz wyjaśnić kompletnie, by nie pozostawały okropne wątpliwości w nerwowym układzie.

Oto funkcje w innych krainach tradycyjnie wykonywane przez uciskane niewiasty u nas pełnią mężczyźni. Wychowanie wdrożone — ukobiecające figuruje jako integralna część naszej kwitnącej kultury. Bez tego nie przetrwamy. Niektórzy obcy uważają nas za potwory, za społeczność dziwną i zasługującą na zagładę. Gdyby mędrzec wygłaszający żałosne głupstwa, tego rodzaju, do nas odważył się przybyć, szybko, niezwłocznie zastosowałybyśmy wobec niego adekwatną resocjalizację. Dla ludzi często pozostaje dziwne to, czego wcale nie znają. Mężczyźni są prostakami.

Zatem feminizowanie polega na uczeniu, na nadawaniu mężczyznom ról kobiecych. Swoistych łatek. Socjalizowane samce muszą odpowiednio być wdrażane do swoich właściwych im funkcji. Od noworodka zaczynając. Bowiem im wcześniej, tym lepiej. Dla naszych mężczyzn naturalne jest pełnienie posług kobiecych, nie czują żadnej dziwności przytłaczającej podczas wykonywania zajęć. Samcze umysły pozostają spokojne, niezmącone propagandą. Samce tutejsze ubierają się w czysto kobiece ubrania. Nasze zaś zachowanie stanowi męskie. Mężczyźni to my! — wspaniały okrzyk, czyż nieprawda?

System nasz wykształcił się na drodze długiego rozwoju. Szanujemy go i akceptujemy. Zresztą, kim jestem, żeby mu się przeciwstawiać? W istocie jestem niczym! Stanowię tylko leciutki piasek, wzbijany pod sandałami.

Za dziwaczny i niestosowny postrzegają nasz ustrój społeczny różnorodni obcy, mężczyźni pochodzący z zewnątrz, choćby pojmani jeńcy czy zdobyci albo zakupieni niewolnicy. Nietaktowni filozofowie i gawędziarze. Wobec takich przybyłych person należy wdrożyć szybko resocjalizację. Zwykle nie ma czasu do stracenia.

Otóż od razu, pierwszego już dnia pobytu należy samca zepchnąć na głęboką wodę feminizacji. Zabieramy mu cuchnące odzienie, gdy je posiada, a za nie wręczamy osóbce lekkie ubranko niewieście. Kąpiemy brudasów! Niekiedy nacieramy pachnącymi olejkami (kosztowne są one). Wpadłym w sidła rycerzom zabieramy konie, zbroje oraz przyrządy do zadawania cierpienia. Ich mienie przechodzi na rzecz państwa kobiecego — wieczyście. Wyznaczamy, nawet strasznie opornym jednostkom, niemęskie prace do wykonywania — codziennie. Każdy musi przyswajać nowe zwyczajowe normy, nie ma wyjątków. Nie ma że boli. Mieszkańcy muszą słuchać dobrej królowej.

Niech umyci, pachnący mężczyźni, jakim z każdym dniem wzrastają włosy na poddawanych wpływom głowach, zajmują się między innymi gotowaniem posiłków, pieczeniem, tkactwem, zbieraniem roślin jadalnych, depilowaniem czy tańczeniem. Resocjalizowani nie muszą od razu pracować nad wyraz efektywnie i zręcznie. Przecież głupcy mają prawo do pomyłek. Ale zawsze — w ramach kary — można samca chociażby zdzielić obuwiem po ogorzałej twarzy. Mężczyzn niezwykle często chłoszczemy, kopiemy, bijemy na rozmaite, pożyteczne sposoby. Zamykamy w lochach, gdy tylko pragniemy. Stosujemy plugawe wyzwiska, standardowo adresowalne do kobiet. Uwielbiam okładać mężczyzn moimi złotymi pantofelkami. Choć wydają się lekkie, niepozorne, potrafię z nich wykrzesać szaloną, siarczystą moc. Nadto wielkim upokorzeniem dla samców jest ich ruchanie w odbyty, dzięki specjalnym, długim przyrządom imitującym fallusy. Posiadamy rozliczne takowe środki erotyczne, różnych długości. Dilda mniejsze i większe. Czynimy z nich użytek, kiedy tylko chcemy.

Od kilku lat jestem królową krainy Lidii. Już od dziecka wpajano mi sposób traktowania wszystkich dookoła mężczyzn. Miałam być bezlitosna i okrutna, nie pozwalać sobie na męskie: agresywności oraz żądze. Ponieważ nie organizujemy okaleczających kastracji, w umysłach naszych samców nadal kwitną rozliczne negatywne myśli… Należy je poskramiać błyskawicznie. Ale ci męscy poddani wiedzą doskonale, iż gdyby ulegli wodzom fantazji, szybko ponieśliby przesrogie kary. Najwyższą z nich jest śmierć w potwornych, intensywnych męczarniach. Nie muszę chyba dodawać, że nad wyraz lubię egzekwować prawo wobec moich obywateli. Uwielbiam karać ścierwa. Tak mnie wychowano. Tyczy się mojej osoby potężnie podły charakter.

Pewnego miłego dnia, gdy miałam lat czternaście, moja matka-monarchini podczas spaceru nad brzegiem wody rzekła spokojnie, jak gdyby po prostu podlewała pachnące, lecz i pełne goryczy, obfitujące w kwaśność smakową zioła, wzrastające w pałacowych ogrodach; delikatne podmuchy wiaterku obmywały nas zachęcająco:

— Omfale najmilsza, na świecie mężczyźni tłamszą kobiety, niszczą je, prowadzą okrutnie ku destrukcji bezpowrotnej. Kiedyś zostaniesz królową, wiesz przecież. A wówczas absolutnie nie pozwól, by nasz system społeczny się zmienił, rozpadł w gruzy. Tutaj panuje ostoja dla płci żeńskiej, słodki azyl, pamiętaj. Nie pozwól ostać w naszej krainie męskim mącicielom, niepodatnym na feminizację. Uważnie obserwuj przybyszy. Niezdolnych do resocjalizacji wywrotowców, cwaniaków plugawych wygoń kopniakami lub zabij bez uczucia litości ani uczucia trwogi. Bo jeśli nie zastosujesz się do mej rady, to w końcu przypadkowy jakiś mężczyzna obróci twe królestwo w szary proch. W perzyny. I nic nie zostanie. Nic zupełnie — rodzicielka gorzko, ale spokojnie ostrzegła. Żadne poważne wzruszenie emocjonalne nie dopadło monarszego organizmu. Prędko odparłam:

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.