E-book
11.03
drukowana A5
23.98
Olśnienia alfabetyczne

Bezpłatny fragment - Olśnienia alfabetyczne


Objętość:
63 str.
ISBN:
978-83-8369-835-9
E-book
za 11.03
drukowana A5
za 23.98

Olśnienia alfabetyczne

Ż jak rzyg rzyg

Ż

Jest poetką

Dlatego pluje krwią

Liter

Dlatego jest ślepa

Na uroki trzmieli

Na życie posiwiałe

Od nadmiaru uczuć

Ż nie śni żadnego

Spazmu

On przychodzi jak

Zapomniany werset

Znienacka

Ż

Sztywnieje na chwilę

Krótką jak wieczność

W katatonii znaków

Powraca do życia

W oczekiwaniu na kolejne

Użądlenie

Ź czyli źiąb

Ź

Źiębi nocą

Jak żar wyśnionego

Zmartwychwstania

Nie patrzy w przyszłość

Bo żyje w niepamięci

O początku

O inicjacji

Z pewnością

O tym czego nikt

Nie złoży w ofierze

Na powitanie

Śmierci

Ź

Jest samotna

Wewnętrznym pragnieniem

Rosy

Modlitwą do zakazanych

Przez rozum

Poranków

Ź

Przekłuwa

Swą

Źrenicę

By przejrzeć się

W podstawie własnego

Ź

Z zwierza się ze swoich nocy

Z

nie pojawia się w łóżku na zasadzie

Drobnomieszczańskich

Pragnień

Po odbyciu wiadomo czego

Na

Z

Spadają sny

O stworzeniu nasturcji

O rajskich uśmiechach

Czasem

Podczas nocnych burz

Śni o przechodzeniu

Na drugą stronę

Z przebywała tam dość długo

By nie pomylić

Miejsca na Ziemi

Z pulsującą kroplą

Absolutu

Trzeźwa jak poranny deszcz

Nie podejrzewa o mistycyzm

Neuronów

Wypalających wizje

Jakie widziało jej nieobecne

Oko

Z nikomu nie mówi o snach

Którymi karmi ją mózg

Z po prostu żyje

W obwodzie innego

Z

Y: czyli yyy… co mi tam

Y

Okazuje lekceważenie

Dla logiki

Dobrego wychowania

Bogactwa metafor

Y

Żyje w braku

Powietrza

Dźwięku zabijanych

Braci i sióstr

W niedostatku pragnień

Którym żywi się

Y

Odzywa się jej

Mały zakątek

Szczęścia

Y

Rzuciła go kapryśnie

Jak przejrzałą

Truskawkę

Y

Poległa

Milcząc

W zapaleniu bieli

W: wzdycham nieadekwatnie

Wyciągam szyję prostą jak mrok zarzynanych

Liści

Nie odpowiem na pytania bogów

Których pochowałam w milczeniu

Których pochowałam w dźwięku struny

Napiętej po brzegi żył

Nie widzę nic

Co by powiedziało paznokciom

Wyrastającym u końca spojrzeń

Po prostu milczę

Po prostu mówię swoją bladą śmiercią

Jak strzelisty akt pulsującej wanilii

I wrzeszczę swoją nicość

Jak odzierane ze skóry słońce

U… rodziłam syna

Otrzyj twarz cierpką od grzechu gałek ocznych

Bo już nie oczu co wyglądają zmarłych widoków

Z pogrzebu słabej jak życie matki

Niewyglądany synu którego nie zapomnę

Nie dałam ci wyboru pomiędzy charkotem

Pieśni a szeptem zadumy

Nad tym co się już nigdy nie zdarzy

Niezapisanej w księgach kłębiastych od zakoli marzeń

O filozofii pisania

O filozofii liczenia martwych podmuchów

O filozofii po prostu

A nie ukąszeń liter

Bez ustanku przerzynających zielonych marzeń struny

By przetrwać na przekór ślepym farby drukarskiej zapachom

T: trafiłam do trupiarni

A tam skamieniałe w deskach leżące rzędem

Marzenia

O miłości pięknej jak zakamarek kosmosu

Nigdy nie odwiedzany lecz zapamiętany o świcie

Który śni wilgotnym snem o pocałunku

O spotkaniu pomiędzy rozstaniami na całe życie

Które pamięta gorące spojrzenie wpadających

W obłoki ramion i oddziela żart alfabetu zadający cios

Fioletem zmyślonych uczuć

Od drgań mokrych jak rosa powitań

O tym co niepowiedziane lecz domaga się słów

Lekkich i ulatującym dźwiękiem wystrzału

Prosto w gardło

Po prostu o tym co było, lecz nigdy nie zostało zapisane

Bebechami które by ożywiły martwe już rzężenie

Pijaczka

Poety

Kogokolwiek

Ze skórą jak klawiatura

Ciepłą od uderzeń serca lecz bezlitosną

Jak ciało przebitego powietrzem gladiatora

Ś: ślimaczę się pisząc o życiu ślimaka

Ślimak

w klasycznej pozie

Jaką przyjął od przodków

Zmierza do czerwieni

Zakrytej Księgą

Nie peszy go wolne tempo obrotów sfer

Ani marsz

Gotowych na wszystko dni

Pewny losu jaki przyjął od tych

Którzy zostali wydani na stracenie

Ślimak po prostu ślimaczy

Filozofując w walce na śmierć

I życie o pokonanie kolejnego milimetra

Swojej historii

Wierzy w legendę o narodzinach prapraszczura

który wyruszył niczym zdobywca

Promieni odbitych

W lustrze namiętności

Na podbój zatartych przez pamięć

Chwil

S: sprawiam ból

Sporządź listę spraw które kipią

Alfabetem cierpienia

Przekłuj oczy blaskiem słów

By lepiej widzieć swój los


Nie nie rób tego bo poznasz

Co zakazane

Zabrzęczysz cierpieniem niezasłużonym

Jak chmura co zapadła się

W niebie i zapomniała matki


Sporządź tylko rachunek sumienia

I wystaw go na sprzedaż

Z ropuchą której zabrakło

Natchnienia by przemówić

Wzniośle


Ona przyniesie ci ulgę i sprawi

Że nie polegniesz w potokach

Rzężących świstem białym

Od kul

R: różnię się od samej siebie

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 11.03
drukowana A5
za 23.98