Karzeł u władzy, twórca na dnie – satyryczny krzyk Doroty Zgutki
„Oko karła” Doroty Zgutki to jedno z tych literackich doświadczeń, które wymykają się gatunkowym schematom. Autorka konstruuje utwór w formie sztuki podzielonej na akty i sceny, budując połączenie groteski, satyry politycznej, dramatu egzystencjalnego i fantastyki. Efekt jest zarazem zabawny, bolesny, absurdalny i niepokojąco prawdziwy.
Groteska, która obnaża rzeczywistość
Centralną osią fabularną jest konfrontacja pisarki z tytułowym Karłem — karykaturalną figurą władzy, która swoimi decyzjami rujnuje życie ludzi kultury. Dialogi pomiędzy autorką a Karłem są żrące, pełne ironii, ale też dramatycznie trafne. Już pierwsze sceny pokazują, jak brutalnie i bezrefleksyjnie bohater odcina twórcom możliwość pracy:
„Od jutra zamykam kulturę. Zakazuję pracować szarpidrutom, miernym aktorzynom, nieznanym pisarzom (…) Przetrwać mogą tylko celebryty (cmokanie)…”
Zgutka posługuje się przerysowaniem i kabaretową konwencją, by ukazać absurd sytuacji, w jakiej znalazła się kultura podczas pandemii. Postać Karła jest groteską władzy, która nie rozumie ani wartości sztuki, ani jej twórców:
„Toż twoje dzieła to żadne książki! Książki to by były prawdziwe, gdyby moi ludzie widzieli je w ‘Biedronce’!”
Autorka nie cofa się przed ostrą satyrą — zderza twórcę z bezdusznym systemem, z pogardą społeczną, z hejterami, którzy w jej sztuce dosłownie obrzucają pisarkę warzywami i jajami. To teatralny obraz szyderstw, które w prawdziwym życiu przybierają formę słowną.
Akt drugi — od absurdu do dramatu społecznego
W drugim akcie groteska zderza się z brutalnym realizmem. Listonosz przynosi pisarce kolejne odmowy stypendiów, a bohaterka coraz bardziej pogrąża się w finansowej katastrofie. Próbuje zdobyć dofinansowanie, ale państwo konsekwentnie ją ignoruje:
„Nie chcą mnie dofinansowywać. Nie chcą też mnie do innej pracy.”
Zgutka bardzo celnie pokazuje dramat freelancerów i twórców, którzy w czasie pandemii zostali bez dochodów, bez ochrony i bez możliwości pracy. Dług narasta, pojawiają się windykatorzy, a pisarka wyznaje Karłowi:
„Zniszczyłeś mnie ty i ta cała twoja władza. Twój system sprawił, że ja nie chcę dalej żyć.”
To najmocniejszy emocjonalnie fragment utworu — pod warstwą groteski pulsuje prawdziwy ból ludzi, którzy stracili wszystko.
Finał — od komorników do kosmitów
Ostatni akt jest najbardziej surrealistyczny. Komornicy zabierają pisarce meble i ubrania, by chwilę później na scenę wkroczyli… kosmici. Zgutka miesza dramat z fantastyką, absurd z metaforą. W sposób przewrotny pokazuje, że niezwykłość staje się jedyną ucieczką z opresyjnej rzeczywistości.
Nawet Matka Boska postanawia opuścić Ziemię:
„Tutaj już nie mogę robić objawień! Na Ziemi święci nie mogą spokojnie żyć!”
Kulminacją groteski jest porwanie Karła, któremu kosmici proponują… rolę kobiety w galaktycznej telewizji. To ostateczne obnażenie władzy pozbawionej powagi, sensu i realnej mądrości.
Dlaczego ta sztuka jest ważna?
Dorota Zgutka stworzyła utwór, który jednocześnie bawi, szokuje i skłania do refleksji. Poprzez groteskę opowiada o realnym cierpieniu twórców z okresu pandemii — o zamrożeniu kultury, pogardzie systemu, o utracie godności i środków do życia.
Autorka marzy, by „Oko karła” zobaczyć w teatrze — i słusznie. Tekst ma ogromny potencjał sceniczny: jest dynamiczny, dialogowy, pełen wyrazistych postaci i ostrych point. To satyra, która mogłaby wybrzmieć równie mocno na scenie, jak na papierze.
„Oko karła” to odważna, bezkompromisowa i niepokojąco aktualna opowieść o miejscu kultury w państwie, o bezradności artystów i o absurdach, które rządzą codziennością. Dorota Zgutka łączy humor, fantastykę i dramat społeczny w nietuzinkową, teatralną formę, która długo zostaje w pamięci.
To książka dla tych, którzy cenią ostrą satyrę, groteskę i literaturę komentującą rzeczywistość z dystansem, lecz również z bólem. Autorka w niezwykle twórczy sposób pokazała, że czasem tylko przesada pozwala oddać prawdę. /Autor recenzji Czytadło/Jagoda Buch