Cz.1. Śmiech
Poezyjo!
Ach, wzniosła Poezyjo!
Ucichłaś w mej głowie,
próżno ciebie szukać
w rymowanym słowie.
Przyjdź do mnie!
Ozłoć wyblakłe wersety.
Tchnij w moje wiersze
dziś ducha poety.
Rzecze Poezyja:
— Bujaj się leszczu!
Szukaj natchnienia
w słońcu i w deszczu,
w uśmiechu brata,
w kwiecistym krzewie,
w ptaszku, co przysiadł
właśnie na drzewie.
Mnie — Poezyję, zostaw
w spokoju.
Nie mam, dla takich
jak ty, nastroju.
Pokraka
Patrzę na siebie i nie dowierzam,
że Bóg mógł stworzyć tę pokrakę.
W proces kreacji wkradł się błąd,
niedopatrzenie jakieś.
Neuronem myśl mi jedna płynie,
że to nie Bóg mnie stworzył,
lecz zwykli ludzie, bym wśród nich
swojego kresu dożył.
Cóż, ewolucjo, uczyniłaś,
że los nasz marny taki?
Choć mieszasz w genach
całe wieki, wciąż rodzą się
pokraki.
Lodówka
Nigdy nie patrzysz na mnie tak czule,
jak na nią każdego ranka.
To twój azymut w codzienności,
to twoja jest wybranka.
Ma w sobie światło, bogate wnętrze,
rozbudza wielki głód
i nie przeszkadza ci ani trochę
jej obojętność i chłód.
Kiedyś nadejdzie taki dzień,
że będzie świecić pustkami.
Zostanie nam tylko kosz cebuli,
byśmy mogli upić się łzami.
Pan wróbelek
Pan wróbelek miał żon wiele.
W świątek, piątek i niedzielę
zmieniał je jak rękawiczki.
Dziwił kruki, gorszył zniczki.
Dzięcioł myślał: „Ja dzięciolę!
Co on robi tam na dole?
Na gałęzi tylko siedzi,
o amorach wiecznie bredzi.
Nie ma czasu na jedzenie,
stąd jest znane powiedzenie,
że jesz tyle, co wróbelek,
gdy miłości masz zbyt wiele”.
Tak rozmyślał dzięcioł Felek
i zapragnął mieć wesele.
Zaczął nagle szukać żony.
Biegał, latał w różne strony.
Drzewa tak się wystraszyły,
że aż liście pogubiły!
Dzięcioł Felek przestał jeść.
Ciężko było ów fakt znieść,
że opuści nagle las.
To był dla drzew trudny czas.
Kornik bardzo się ucieszył:
„Oby Felek się nie śpieszył,
albo lepiej — nie powrócił,
gdyż mój spokój to zakłóci”.
Jednak stało się inaczej,
dla kornika gorzej raczej:
Felek wrócił, lecz nie sam.
Bębnął: „Żonę piękną mam
i już nigdy jej nie zmienię.
Kocham żonę swą szalenie!”.
Wróbel tego nie rozumie.
Może kochać on nie umie?
Jednak to nie moja sprawa.
Jest wesele, jest zabawa!
Biedak wróbel został w domu.
Chlipał w kącie po kryjomu:
„Jak tu lecieć na wesele,
kiedy ma się żon zbyt wiele?”.
Podłe chwile
Już człowieka nic nie cieszy,
kiedy nie chce mu się grzeszyć.
Nic nie sprawia mu radości,
nawet przyjazd miłych gości.
Zaszyłby się gdzie w kąciku
i popłakał sobie cicho,
ale wciąż go ktoś nachodzi.
Drzwi zatrzasnąć się nie godzi.
Dnia pewnego nie wytrzymał,
swojej złości nie zatrzymał
i powiedział: „Spier***ajcie
i już nigdy nie wracajcie”.
Oburzenia nie ma końca,
jednak znalazł się obrońca
— wujek Franek, co ma dość,
bo mu ciotka daje w kość.
Kuzyn Grzesiek też rozumie,
lecz zbuntować się nie umie.
Jego żona ciągle zrzędzi,
więc w piwnicy bimber pędzi.
Prawie każdy ma pod górę,
więc krzyknijmy wszyscy chórem:
Podłe chwile spier***ajcie
i już nigdy nie wracajcie!
Pusta głowa
— Spójrz, jestem boska!
Czego szukasz w tłumie? —
— powiedziała panna
o małym rozumie. —
— Ty masz wielki skarbiec,
będę w nim klejnotem.
Zostańmy więc parą!
— I co będzie potem?
Ta ciągnęła dalej:
o swojej urodzie,
jaki kolor szminki
jest obecnie w modzie,
że zrobiła rankiem
selfie dość udane,
że zjadłaby trufle
jutro na śniadanie.
Lecz nagle z ust jego
padły takie słowa:
— Przeraża mnie, lalko,
twoja pusta głowa.
Pada deszcz
Pada deszcz, pada deszcz…
Czyści szyby z ptasich kup,
a ja siedzę przed ekranem
i jem czipsy:
chrup, chrup, chrup.
Pada deszcz, pada deszcz:
dzyń, dzyń dzyń,
chlup, chlup, chlup...
Kropla dudni w brudne szkło
i już nie ma ptasich kup.
Ambaras
Szepnąłem dziewczynie:
„Pokochaj mnie, proszę”.
Ta, w odpowiedzi, wcisnęła mi
w dłoń dwa miedziane grosze
i odwróciła się na pięcie…
Rzuciłem więc na nią zaklęcie.
Miała obdarzyć mnie uczuciem,
ale inaczej się stało:
jej zaklęte serce zakochać się bało.
I tak rzuceni w objęcia samotności,
nie zaznaliśmy już smaku miłości.
Metka
Stałeś obok dzisiaj w mięsnym:
uśmiech Brada, długie pejsy…
Wciąż zerkałeś w moją stronę.
Serce biło jak szalone.
Gdy podszedłeś do mnie nagle,
chciałam uciec, zwinąć żagle,
jednak coś mnie zatrzymało…
Pozwoliłam, by się działo:
może spacer, później kawa…
— Metka dynda ci z rękawa —
— powiedziałeś, szynkę wziąłeś
i za drzwiami gdzieś zniknąłeś.
Bajer
Mądry człeku, nie bądź frajer!
Tu się liczy dobry bajer.
Bajerują politycy, dziennikarze
i prawnicy.
Dobrze wiemy: wszyscy kłamią.
Jak się sprzedać, głowę łamią.
Nie bądź głupi, wymyśl bajer.
Mądry człeku, nie bądź frajer!
Lecz pamiętaj: w każdej bajce
ziarno prawdy zwykle mieszka
i dwie strony ma moneta —
— z jednej orzeł, z drugiej reszka.
Czas