Niniejsza książkę dedykuję pamięci mojej babci
Henryki Bartłomiejczyk.
Ofiary jednego z najbardziej zbrodniczych, populistycznych systemów, który znany dziś jest jako nazizm. Zbrodnie opowiedziane przez ludzi, którzy je doświadczali wciąż mocno wybrzmiewają echem po dziś dzień. Zbrodnie te narodziły się, ponieważ dopuszczono w akcie demokratycznego wyboru do narodzin nazistowskich Niemiec.
Wprowadzenie
Populizm jest zjawiskiem tak starym jak stara jest idea państwa. Od początków jego istnienia w sposób różny był wyrażany i wprowadzany w życie. Dzisiejsze jego odmiany są ściśle uzależnione od tego, w jakim klimacie politycznym przychodzi im wzrastać.
Francuscy neopopuliści będą posługiwali się innymi hasłami aniżeli ich koledzy z Polski czy Niemiec lub nawet USA. Każdy kraj ma bowiem inną definicję populizmu uzależnioną od jego uwarunkowań społecznych i ekonomicznych. Dla obywatela USA dużym populizmem będzie jakikolwiek akcent polityki pro rodzinnej. Mieszkaniec Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii nie będzie zaś uważał za populizm wsparcia dla rodzin w postaci wyprawki szkolnej, ale gdyby powiedzieć mu, iż będzie wypłacana jakaś określona kwota bez żadnych warunków na każde dziecko, wówczas uzna to za czysty populizm. Tak wiec możemy z cała pewnością stwierdzić, iż miara powinna odnosić się do każdego przypadku z osobna i nie można ogólnie stwierdzić, że coś jest lub nie jest bardziej lub mniej populistyczne. Możemy jednak założyć, iż z czasem do populizmu się przyzwyczajamy, znieczulamy się jego efektami nie myśląc o jego konsekwencjach. Wówczas to co wydawało się populistyczne, staje się codziennością. Emerytury Bismarcka kiedyś też ktoś nazwał populizmem, dziś są one powszechne. Zatem co sprawia, że jedne działania o takich znamionach są dobre, a inne zaś mogą stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa ekonomicznego kraju? Jakie kryteria należy wyznaczyć, aby móc określić że coś co ma znamiona populizmu jest groźne? Te pytania pojawiają się w przedstawionej Państwu pracy, są one aktualne i ponadczasowe. Starałem się w niej stworzyć i zobrazować kryteria, które musimy brać pod uwagę by oceniać, czy coś co rząd zamierza zrobić jest aby na pewno bezpieczne ekonomicznie dla nas samych? Czy przypadkiem sami nie zapłacimy za to, a program okaże się po prostu korupcją wyborczą. Często zachwyceni możliwością otrzymania czegoś, nie dostrzegamy tego, że za ten prezent płacimy więcej niż jest on wart. W dodatku, ryzykujemy własną przyszłością nie zastanawiając się co z jakich pieniędzy pochodzi dobrodziejstwo. Rząd nie posiada bowiem własnych pieniędzy, posiada pieniądze zbierane od obywateli, więc jeśli potrzebuje ich więcej, to bierze je z tego samego źródła, bodź tworzy dług. Niniejsza książka zapozna Cię drogi czytelniku z podstawowymi aspektami makroekonomii przedłożonymi możliwie najdogodniej pokazując jednocześnie mechanizmy i zależności jakie posiada. Ogólna Teoria Neopopulizmu to praca napisana z myślą o upowszechnianiu wiedzy ekonomicznej, z myślą o tym, by jak najszersza część społeczeństwa podejmowała wybory w sferze publicznej z jak największą świadomością ich konsekwencji. W pracy odwołuję się do realiów państwa Polskiego jako tych, które mam możliwość obserwować w sposób dokładny. Teoria odwołuję się do praw ekonomii zatem może być stosowana do każdego kraju, podobnie jak przedstawiona w nim koncepcja wskaźnika neopopulizmu czy inne postawione hipotezy. Teoria ujmuje neopopulizm jako połączone trzy jego obszary występowania takie jak ekonomia, prawo i społeczeństwo. By można mówić o neopopuliźmie, musi on zaistnieć na tych trzech płaszczyznach i na nich muszą powstać uwarunkowania do jego zaistnienia. Biorą pod uwagę każdy z tych aspektów, starałem się omówić je w sposób odnoszący się do tematu pracy, nie zaś w sposób omawiający te zagadnienia całościowo. Teoria jak każda inna może zostać obalona, a obalenie to może nastąpić poprzez dowód, iż rządy neopopulistyczne są lepszą formą rządów niż ich przeciwstawne. Pracując nad przedstawioną teorią, analizując poszczególne kraje i ich uwarunkowania, które następnie porównuję z warunkami polskimi, odnoszę przekonanie, iż neopopulizm ma swoje granice które określają moment w którym z impulsu gospodarczego przeistacza się w zagrożenie dla państwa. Stwierdzając to nie mogę nie powiedzieć, iż są okresy, momenty w których rządy populistyczne są konieczne, aby nadać impuls i prędkość gospodarce, społeczeństwu. Są konieczne aby wprowadzić ferment z którego później powstanie coś nowego. Ferment jest więc zaprzeczeniem zastoju, jest ruchem który daje nowe impulsy. Ruch ten jednak musi być w swym istnieniu kontrolowany, ograniczony bowiem pozbawiony ograniczenia i podtrzymywany zbyt długo doprowadza do zagrożenia. Słowem w ekonomicznym obszarze populiści rządzący krótko i pod społeczną kontrolą ograniczającą ich zapędy mogą przynieść korzyść. Zaś jeśli społecznej kontroli zabraknie a mechanizmy państwowe nie będą posiadały odpowiednich zabezpieczeń, wówczas rządy te mogą doprowadzić państwo i społeczeństwo do kryzysu ekonomicznego, instytucjonalnego i społecznego. W przedstawionej teorii znajdą Państwo narzędzie pomiaru gwałtowności zmian w sferze ekonomicznej oraz określenie jak zmiany te będą wpływały na dalszą sytuację. Odpowiednia interpretacja tego wskaźnika, daje obraz każdemu obserwatorowi gospodarek światowych narzędzie do oceny odpowiedzialności rządów nawet tych o których działaniach wie niewiele. Same indeksy PKB czy jego wzrostu nie oddają w pełni sytuacji lub oddają ją z opóźnieniem. Zatem warto wprowadzić narzędzie, które pokaże z wyprzedzeniem jakie skutki ekonomiczne niesie wprowadzana decyzja fiskalna lub plany fiskalne.
Inwestycje są tym co napędza gospodarkę, są tym co tworzy nowy kapitał i nowe miejsca pracy. Są motorem który sprawia, że zasobność społeczeństwa rośnie a jego dostatek posiada solidne podstawy. Żaden program socjalny, żadna dotacja państwowa nie zastąpi inwestycji w budowaniu dobrostanu posiadania społeczeństwa, a tworzy jedynie dodatkowe obciążenie ekonomiczne, dodatkowe opodatkowanie, za które społeczeństwo będzie musiało zapłacić w perspektywie czasu. Zatem jednym z podstawowych aspektów uniknięcia perturbacji w przyszłości jest decydowanie na poziomie fiskalnym z zachowaniem perspektywy lat. Myślenie i decydowanie na zasadach stanu obecnego jest krótkowzroczne i niesie za sobą zagrożenia o których mowa w niniejszej pracy. Zachęcam czytelnika do surowej własnej analizy i własnych pytań. Rzecz w tym, by każdy z osobna odpowiedział sobie na pytanie jaka wizja państwa mu odpowiada, a suma tych wyborów będzie decyzją polityczną wyrażoną w akcie wyborczym.
I
Czym jest tradycyjny populizm?
Literatura przedmiotu, określa populizm, jako zjawisko charakterystyczne dla społeczeństw masowych. Już samo słowo populizm daje skojarzenia z innymi słowami jak choćby popularny czy pospolity, a może plebs… Tak to dobre skojarzenia, populiści, czyli ludzie reprezentujący zachowania polityczne, które ocierają się o demagogię, sterują społeczeństwem, masami w określony sposób.
Aby nasza wyobraźnia mogła skojarzyć z historią istnienie populistów przeniesiemy się choćby do Carskiej Rosji sprzed wybuchu rewolucji październikowej. Rządy w Rosji sprawowała wąska, zamknięta grupa ludzi, nazywana była arystokracją. Arystokracja posiadała majątki ziemskie wraz z całymi wsiami, oraz miejscowościami. Arystokrata był w zasadzie Panem absolutnym na swoich włościach. Oczywiście ta wąska grupa ludzi była mniejszością. Zawsze mniejszość rządzi większością, nawet w demokracji pozornie większość sprawuje władzę, tak naprawdę sprawuje ją elektorat lepiej zmobilizowany i zorganizowany, ale o tym w dalszej części, wróćmy do arystokracji w Rosji. Magnaci posiadający majątki, nie tylko nie okazywali się nader litościwi i hojni, ale niejednokrotnie byli sadystyczni i bezwzględni. Rosja, to typowa cywilizacja o zabarwieniu cech cywilizacji bizantyjskiej. Przepych i majestat musi być wszechobecny i widoczny, a jednostka nie jest przedmiotem zainteresowania władzy, przedmiotem jej zainteresowania jest dopiero suma jednostek, przy czym suma ta ma służyć nie dobrobytowi ogółu, lecz arystokracji panującej. Trudno się więc dziwić, iż w społeczeństwie miejskim, ale i na wsiach, łagrach i innych częściach Rosji napięcie rosło. Zwłaszcza, że w owym czasie, w Europie następowały przemiany, a ruchy robotnicze mnożyły się w niespotykanym dotąd tempie. W samych Niemczech istniało zagrożenie rewolucją o Francji już nie wspominając. Czas królów dobiegał więc końca. Ale dlaczego? Co doprowadziło masy rosyjskich robotników, oraz ich europejskich odpowiedników do wyrzutu dopaminy w mózgach i przyspieszonych akcji serc, które popchnęły ich do wiekopomnych działań? Odpowiedź posiada imię i nazwisko, a właściwie wiele imion i wiele nazwisk. Najważniejsze z nich to Karol Marks. Ten niemiecki myśliciel, ekonomista i filozof, opracował koncepcję nowego porządku światowego, opartego o robotników i chłopów, którzy zrzucają jarzmo ciemiężycieli w postaci arystokracji. Nie trzeba było przekonywać robotnika, który posiadał notoryczne problemy z znalezieniem pracy, lub głodową pensją za pracę ponad ludzkie siły, iż hasło,,każdemu według potrzeb, każdemu według zasług” jest dla niego dobre. Nie trzeba było również przekonywać go zbyt długo, iż rządząca rada robotnicza, która powstanie po obaleniu panującej grupy w postaci arystokracji, będzie lepiej dbała o niego i jego byt. Tego samego zdania byli rosyjscy robotnicy. Na ich czele stanęła nowa grupa pod przewodnictwem Włodzimierza Ilijcza Lenina. Rosyjski myśliciel i znakomity demagog, dobrze wiedział jak pokierować hasłami, tak by trafiły na podatny grunt. Znał doskonale bolączki i lęki większości, która nie miała udziału w władzy ani nie partycypowała w majątkach. Zatem pierwsze co musiał wiedzieć Lenin, to jakie problemy dotykały społeczeństwo. Podstawą wszelkiego rodzaju populizmu jest odniesienie się do problemów aktualnie panujących na obszarze danego kraju. W Rosji Carskiej, tymi problemami były aspekty ekonomiczne i terror służb carskich oraz ucisk arystokracji. Ideologia jaką się posługiwano, nie do końca odpowiadała by Karolowi Marksowi. Jego dzieło było bowiem z założenia oparte na dyktacie proletariatu nie wąskiej grupy proletariuszy. Lenin gromadząc w około siebie grupę przywódczą, zorganizował niejako nową, przyszłą arystokrację. Historia już nie jednokrotnie pokazała, że jeśli ktoś zapowiada, iż odda władzę w ręce ludu, to zrobi to tylko iluzjonistycznie, by lud uważał, że ją posiada. Zwróćmy uwagę na dzisiejszą działalność partii politycznych w Polsce. Czy sądzisz, że ktoś zgłasza się do kandydowania, a partia z ochotą daje mu najlepsze miejsca na listach? Nie, dalej działa kalkulacja i zależność, partia decyduje jakich ludzi wprowadzi, a Ty masz za zadanie ich po prostu zatwierdzić, to kolejna arystokracja, tylko zmienia zasady swojego wyboru i częściej dokonuje roszady ludzi niż dawniej. Tak samo było u Lenina. To nowa partia komunistyczna, decydowała, jacy ludzie będą obejmowali kolejne szczeble państwowego aparatu. Hasła populistyczne, którymi się posługiwano, miały zaś za zadanie mobilizację mas, aby masy te wyniosły partię do władzy. Oczywiście nie powiedziano, iż po zorganizowaniu nowego obozu władzy rozpocznie się marsz i rzeź ludzi na niespotykaną skalę. Nie wspomniano, iż Ci robotnicy będą masowo zapełniali łagry i więzienia NKWD. Tego populizm nie powie obywatelowi. Za to powie mu, wszystko co ten chciałby usłyszeć w danej chwili. Oczywiście istotnym jest, że populizm zawsze odwoła się do szerokiej masy ludzi, których stan posiadania jest niski lub zerowy. Historycznie byli to robotnicy i chłopi. Współcześnie są to najmniej zarabiający, zagrożeni ubóstwem, wykluczeni, zawiedzeni systemem, zirytowani klasą rządzącą lub skuszeni namacalnymi pieniędzmi. Ktoś zapyta, jak to? To aż tylu jest wykluczonych w naszych czasach dobrobytu? Owszem. Pamiętajmy, że wykluczenie nie mierzymy jedną miarą. W USA biedny będzie i tak znacznie bogatszy niż w Polsce, lecz jego bieda, będzie dla niego równie frustrująca co dla Polaka, ponieważ przykłada on miarę swojego społeczeństwa, swojego kraju, swoich standardów ekonomicznych i społecznych. Tak więc populizm ma możliwość osiągnięcia celu jakim jest zdobycie władzy w każdym społeczeństwie. Jedynym czynnikiem w mojej opinii, który może skutecznie uchronić kraj przed populizmem, jest wiedza. Wysoki poziom wiedzy ekonomicznej w społeczeństwie, oraz mniejszy poziom nierówności w dochodach, taki który jest do zaakceptowania prze większość, może skutecznie zmarginalizować partie populistyczne.
Populistyczna partia, idea, organizacja, może narodzić się na dwa sposoby. Pierwszy to,,oddolny” drugi to,,odgórny”. Populizm oddolny jest silniejszy w mojej ocenie. To taki, który rodzi się pośród ludzi, rozprzestrzenia się jak wirus infekując kolejne umysły. Idea, która rodzi ten ruch populistyczny zakorzenia się na poziomie wyborcy. Lider, liderzy są wręcz niesieni wznoszącą się falą i niemal zawsze postulują poprawę bytu ekonomicznego. Populizm,,odgórny” rodzi się natomiast częściej niż ten oddolny. To wersja w której politycy, tworzą ideę, formację, która odwołuje się do haseł populistycznych, które w skrócie ujmę w trzech słowach,,pracy, chleba, wolności”. Poprzez pracę odwołują się do niwelowania bezrobocia czy ubóstwa, poprzez chleb do świadczeń socjalnych, niejednokrotnie niebotycznych świadczeń i planów rozdawnictwa pieniędzy. Poprzez wolność zaś, do zrzucenia jarzma, czy to carskiego, czy panujących elit czy innych układów władzy czy siły. Któż nie chce walczyć o takie idee?!
Problem polega jednak na tym, iż często społeczeństw nie stać na te wielkie obietnice socjalne i nie będzie go stać, a wolność nie będzie im dana, ponieważ uciskające elity zastąpią nowe uciskające elity wyniesione na hasłach wolności. Kluczowe w formowaniu idei populistycznej jest zaś to, by idea ta była łatwa do internalizacji przesz masy społeczne. Jeśli masy łatwo zinternalizują ideę, wówczas stanie się ona falą wznoszącą dla partii. Posłużmy się prostym przykładem z naszego polskiego podwórza. Jeśli dziś głosiłbym, iż Azjaci w Polsce uknuli spisek i ciemiężą nas, albo inne nacje, to być może wąska grupa ludzi zinternalizuje tą ideę, lecz nie porwie ona mas. Jeśli zaś ułożę ideę w myśl której, Polska rozwija się dla wąskiej grupy ludzi, w myśl której zmienię politykę redystrybucji dochodu i dam ludziom konkretne pieniądze ubierając to w konkretne programy, jeśli powiem, że duże korporacje nie płacą podatków, działa mafia, a ciężar noszenia kosztów państwa spoczywa na tych biednych masach i ja sprawię, że duzi będą płacić a mali dostaną pieniądze do ręki, to w społeczeństwie tak przywykłym do wszechobecnego państwa, które coś komuś daje co jest zaszłością po socjalizmie. Wówczas mam szansę na zbudowanie szerokiego elektoratu. Idea zatem musi być wiarygodna, odnosić się do aktualnych problemów, które dotykają szerokiej grupy ludzi, które to problemy rozwiązuje pewne rozdawnictwo i piętnowanie konkretnej grupy ludzi odpowiedzialnych za niedolę mas.
Egalitarna demokracja cechuje się możliwością powstawania różnych ruchów politycznych, w których panuje idea wyzwalania mas. Historia zna jeden z najbardziej tragiczny w skutkach wybór mas. NSDAP Adolfa Hitlera nie doszła do władzy w wyniku zamachu stanu, rewolucji czy innego rozwiązania siłowego. To mechanizm demokracji wyniósł jeden z najbardziej zbrodniczych reżimów do władzy w Niemczech. Hitler doskonale wykorzystywał problemy ekonomiczne Niemców po I Wojnie Światowej, wynikających z hiperinflacji, oraz kosztów reparacji wojennych. Słabość rządów i władzy, powodowała, iż społeczeństwo poszukiwało silnej osobowości, która wskazywała faktycznie winnych ich losu. Hitler bez ogródek, obiecywał Niemcom dostatnie życie, oraz radykalną poprawę sytuacji tak ekonomicznej jak i funkcjonalnej w odniesieniu do państwa. Oczywiście zgodnie z regułom populizmu, Hitler wskazał winnych tego narodowego kryzysu i nieszczęścia, Żydów. Niejednokrotnie w swoich przemówieniach odnosił się do panujących nad finansjerą Żydów, którzy pozbawiają naród niemiecki godnego życia poprzez wyzysk i ciemiężenie. Zgodnie z dalszą regułą, obiecywał zwalczenie ciemiężcy oraz oswobodzenie i wolność dla wielkiego narodu niemieckiego. Wywyższał cierpiący hańbę przegranej wojny naród, dając mu poczucie wielkości, a porażkę przypisywał nie aspektom słabości wojsk, lecz spisku Żydów, którzy zamierzali złamać Niemców. Tak więc, możemy z całą stanowczością stwierdzić, iż historia zna przypadki, w których pozornie absurdalna dla wykształconej części społeczeństwa idea, jest wodą na młyn dla szerokich mas, które nie partycypują w odpowiednim stopniu w rosnącym dobrobycie społecznym, lub cierpią dwa razy bardziej podczas szalejącego kryzysu gospodarczego.
Populiści mają również pewien schemat działania przy prowadzeniu dyskusji nad swoimi programami. Mianowicie są one hasłowe. Próżno szukać u populistycznego ugrupowania, merytorycznych dyskusji, programów czy głębszego opracowania. To zawsze będą hasła. Jeśli poziom wykształcenia społeczeństwa jest wyższy, to oczywiście hasła będą nieco rozbudowane. Dla przykładu, nie wystarczy już,,Chleba!”, trzeba dodać konkretnie jakiego chleba, w jakiej postaci np. pod postacią dofinansowania do emerytury, dopłat do żłobków, świadczeń socjalnych różnej maści. Dobrze, ktoś powie, że tutaj mamy wręcz program nie hasła. Otóż to tylko złudzenie, zlepek haseł… Wciąż nie znajdują się w nich żadne informacje, skąd te środki będą pochodziły, jakie będą kryteria, co one przyniosą, a tak właściwie ile mnie obywatela będą one kosztowały? Na te pytania populiści nie odpowiedzą, za to będą powtarzali zlepek haseł jak mantrę, aż masy nabiorą przekonania, iż gdy tylko wybiorą daną partię, wówczas środki się rozmnożą i do każdego popłynie strumień żywej gotówki. Rzadko kiedy zastanawiamy się, skąd będą pochodziły na to pieniądze? Państwo nic nie wytwarza, nic nie produkuje, pieniądze są ściągane z podatków, zatem o ironio, państwo zabierze je z kieszeni podatnika…
Populiści niemal zawsze dokonują uproszczeń. Aby ich wizja świata miała rację bytu, muszą ją przedstawić w stosunkowo prosty sposób, akceptowalny, co więcej taki w którym masy będą wywyższone. Historyczny sposób uproszczeń na przykładzie Hitlera jest tutaj idealny:
Problem bezrobocia — winni Żydzi.
Problem porażki wojennej — winni Żydzi i komuniści.
Rozwiązanie bezrobocia — odebranie finansjery Żydom
Rozwiązanie porażki wojennej — uczynienie Niemcy wielkimi,,przestrzeń życiowa”
Jak można łatwo zaobserwować, winni zawsze są nazwani. Żydzi, komuniści a w innych państwach prawica, lewica, socjaliści, geje, imigranci etc.
Główne nurty populistyczne, są kojarzone z ideologiami lewicowymi. Dzieje się tak ponieważ, idee przyjęte jako prawicowe, cechuje upodobanie do porządku i hierarchiczności, konserwatyzm, który z natury nie lubi zmian i rewolty. Oczywiście, dla wielu osób prawica oznacza nacjonalistów, a to = Hitler. Nie do końca, w obecnej percepcji politycznej zatarły się historyczne podziały na ideologie prawicowe czy lewicowe. Partie biorą po trochę z każdej, by skleić swoje nowe uniwersum i tak partie lewicowe głoszą programy liberalne gospodarczo co jest cechą prawicy, a partie prawicowe chcą budować programy socjalne co jest domeną lewicy. Hitler zaś, którego przywołuje raz po raz był narodowym socjalistą. Socjalistą, czyli osoba o lewicowym programie gospodarczym, zaś słowo narodowym, odróżniało go od komunistów, którym marzył się świat proletariuszy. Hitler nie zamierzał tworzyć proletariatu, jego narodowy socjalizm był właśnie zlepkiem idei. Lewicowość gospodarcza połączona z prawicowym umiłowaniem porządku i hierarchiczności. Narodowy socjalizm, to populizm uznający także wroga zewnętrznego i poszukującego go poza granicami. Wspomniałem już o traumie wojennej i komunistach. Hasła antykomunistyczne były głoszone także w odniesieniu do komunistów poza Niemcami, a trauma wojenna miała być leczona unicestwieniem wrogów Niemiec. Dla populistów, największym wrogiem jest klasyczny konserwatyzm oraz liberalizm. Te dwie ideologie skupiają się na jednostce oraz jej dążeniu do sukcesu, są kamieniem węgielnym Stanów Zjednoczonych, największej potęgi gospodarczej na świecie.
Populizm ma różne oblicza, to jest bezpośrednio związane od kraju, z którego się wywodzi i jego problemów społecznych czy ekonomicznych. Wrogowie są tacy, jacy zostaną zdefiniowani, lecz sam schemat działania, uniwersum pozostaje bez zmian, wróg musi być! Zatem możemy wyróżnić populizm socjalny, narodowy, antyklerykalny, roszczeniowy i wiele innych, w zależności od tego, jakich problemów będzie dotykał.
Dziś mamy do czynienia z zupełnie nową falą populizmu, nazwiemy go unijnym. W coraz większej ilości krajów Unii rosną w siłę ugrupowania, które głoszą szkodliwość unijnej administracji i jej decyzji dla krajów narodowych. Jeśli komuś imigranci śpią w ogrodzie, winna Unia, jeśli komuś załamał się rynek finansowy, winna Unia. Jeśli zaś komuś nie podoba się polityka unijna w jakimś zakresie, wówczas uwypukli jej możliwe negatywne skutki i spróbuje wznieść falę niezadowolenia uwypuklając ułomne mankamenty unijnej machiny, a tych nie brakuje. Populizm jest również widoczny w krajach rozwiniętych czy rozwijających się. Francja czy Grecja są przykładami, które poprzez nadmierne populistyczne programy, przywileje, prawo pracy, stały się zakładnikami pętli. Koło zamknęło się nie pozwalając gospodarce na dynamiczny wzrost, natomiast generuje dalsze nadmierne zadłużenie sektora finansów publicznych. To zaś sprawia, iż naciski społeczne na zachowanie przywilejów, które były ochoczo wprowadzane przez kolejne rządy uniemożliwiają skuteczne reformy finansów publicznych i ożywienie gospodarcze. Neopopulizm, osiadł szczególnie w sferze ekonomii i prawa, przez co trudno jest przekonać społeczeństwo, iż musi zrezygnować z tych kosztownych udogodnień, aby gospodarka odżyła, bezrobocie spadło, a płace wzrosły. Koszt odłożony został na później, to później nastało i należy teraz ponieść tego koszt co powoduje niezadowolenie społeczne.
II
Ekonomia jako narzędzie Neopopulizmu
Neopopuliści, lubią posługiwać się hasłami ekonomii. Często odnoszą się do aspektów gospodarczych, aby utwierdzać społeczeństwo w przekonaniu, że bajka którą proponują, ma podstawy ekonomiczne.
2.1 Założenia teorii w aspektach ekonomicznych
Neopopulizm będzie dążył do wykorzystywania Keynesowskiej teorii ekonomii jako środka do zdobycia i utrzymania władzy w kraju. W konsekwencji doprowadzi to do zubożenia społeczeństwa poprzez coraz szybsze osłabienie siły nabywczej pieniądza, a także zwiększenia obciążeń podatkowych. Oczywistym następstwem działań będzie przekroczenie punktu równowagi na krzywej Leffera. Po osiągnięciu poziomu inflacji, który będzie dał się odczuć społeczeństwu w połączeniu z coraz większym ciężarem podatkowym, Neopopuliści doprowadzą do zahamowania wzrostu gospodarczego.
Neopopuliści celem spełnienia obietnic wyborczych, w tempie szybszym, niż nakazuje rozsądek i gospodarka, będą stale zwiększali wydatki budżetu państwa, podnosząc tym samym deficyt budżetowy i zwiększając zadłużenie społeczeństwa w całości długu publicznego. Neopopuliści, dążąc do utrzymania zdobytej władzy, okresowo będą musieli stwarzać kolejne kanały redystrybucji dochodu, bowiem społeczeństwo będzie oczekiwało kolejnych źródeł rzekomo darmowego pieniądza, a kolejne grupy społeczne, będą oczekiwały od rządu kolejnych gratyfikacji finansowych.
Pętla programów socjalnych będzie wymuszała zwiększanie ciężaru podatkowego nie tylko na obywatelach, ale także na przedsiębiorstwach, co wpłynie dramatycznie na rynek pracy, powodując zwiększenie bezrobocia na skutek zahamowania inwestycji w kraju i ujemny wzrost PKB. Neopopulizm wykorzystujący Keynesowską teorię ekonomii, sam wpadnie w jej niedoskonałości, powodując tym samym załamania gospodarcze.
Neopopulizm będzie starał się owe załamanie naprawić poprzez kolejne programy i redystrybucję dochodu, co będzie miało służyć pobudzeniu gospodarki. Jednak pobudzenie nie będzie mogło zaistnieć, ponieważ owe programy będą genezą załamania. Rząd zdecyduje się wówczas na sfinansowanie programów emisją obligacji skarbu państwa, te zaś obniżą wartość siły nabywczej pieniądza, poprzez zwieszoną jego podaż na rynku i nie rozwiążą problemu gospodarczego. Neopopulizm, nie bierze pod uwagę koniunkturalności cyklów gospodarczych i nie próbuje zrównoważyć budżetu, aby zyskać środki dla inwestycji publicznych w momencie, gdy będą one niezbędne do wspomożenia gospodarki. Zamiast tego sprawiają, iż wzrost uzależnia się od strumienia pieniędzy, co prowadzi do przegrzania pędzącej gospodarki. Strach pomyśleć, jakim szokiem będzie dla Europy Wschodniej i Środkowej, gdy wyschnie źródło unijnych pieniędzy.
Rynek musi się oczyszczać z toksyn. Toksyczne transakcje, inwestycje muszą zniknąć z rynku w dobie kryzysu, aby na ich miejscu powstały nowe podmioty gospodarcze, które wolne od toksyn hamujących ich rozwój, będą stanowiły nowy impet koniunktury gospodarczej, która zamknie pętlę cyklu koniunkturalnego.
Neopoulizm w początkowej fazie sprawowania rządów uzyska efekt pozytywny. Programy socjalne w początkowej fazie wpłyną na wzrost konsumpcji wewnętrznej lecz z czasem ucierpią na tym inwestycji, a konsumpcja wewnętrzna będzie już niewystarczająca do utrzymywania wzrostu, w związku z tym początkowy efekt optymistycznych prognoz wynikających z wskaźników makroekonomicznych będzie topniał by następnie przejść do linii opadającej na wykresach wzrostu PKB. Wówczas przyjdzie czas na racjonalną politykę fiskalna i odciążenie podatkowe, które uwolni konsumpcję, wygeneruje oszczędności. Rosnący poziom oszczędności uwolni strumień finansowania przez sektor bankowy nowych inwestycji. To da impuls to powrotu na drogę wzrostu.
Programy socjalne nie są złe z założenia i a priori, jedne są wręcz niezbędne, a inne stworzone jedynie po to, aby dawały przeświadczenie lepszego bytu, iluzję. Mądra polityka socjalna, celowana i przemyślana pochlania mniej środków niż masowe rozdawnictwo.
Neopopulizm, nie jest ideą skrajnie złą, nie jest z założenia szkodliwy. Sądzę, że jest nawet potrzebny. Krótkie rządy w wyniku wygranych wyborów powodują efekt odświeżenia, konieczność nowych koncepcji. Neopopuliści powodują zwiększoną podaż pieniądza co jest kosztowne, lecz jeśli ich rządy trwają jedną kadencję, to następny rząd nie wprowadzając dalszego rozdawnictwa, a oszczędności to jest w stanie przy pomocy wzrostu PKB wyrównać zwiększone wydatkowanie na wprowadzone pakiety socjalne. Wówczas budżet może się zbilansować i będzie możliwość rozważenia długofalowego rozwiązania jakim jest obniżka podatków.
Założenia neopopulizmu nie są już nasycone doktrynami na tle walki klas, lecz znajdują swoją emanację na podłożu budowania programów, aktów prawnych w prawie pracy. Prawo pracy pisane pod pracowników bez uwzględnienia konsekwencji dla rynku pracy może doprowadzić do braku elastyczności, która zahamuje rozwój gospodarczy i doprowadzi do wzrostu kosztów pracy. To zaś stworzy błędne koło w którym społeczeństwo będzie oczekiwało wzrostu płac, spadku obciążeń podatkowych bez jednoczesnej rezygnacji z kosztownych przywilejów, które to przywileje będzie musiało finansować państwo. W związku z tym gospodarka odczuje nadmierny deficyt sektora finansów publicznych oraz zagregowany dług publiczny, które doprowadzą do reakcji finansowej stóp procentowych i kursu walut. Tym samym dług spowoduje brak wiarygodności państwowych obligacji oraz gospodarki jako całości. Państwo zaś straci możliwość pozyskania taniego pieniądza poprzez emisję niskoprocentowych obligacji, a gospodarka straci możliwość wzrostu. Drogi pieniądz i wysokie stopy zwrotu od obligacji, doprowadzą do spadku kursu waluty i wzrostu inflacji do progów, które odczuje społeczeństwo.
2.2 Homo oeconomicus
Oeconomicus, fundament współczesnej ekonomii klasycznej, na którym zbudowano całą filozofię ekonomii. Zakłada on racjonalność ludzkich wyborów, będących emanacją kalkulacji zysków i strat. Homo Oeconomicus zawsze kalkuluje, analizuje i wedle tych analiz i kalkulacji dokonuje wyboru pośród dostępnych opcji. Idea jest bardzo racjonalna, niezwykle logiczna oraz zasadniczo nie można jej nic zarzucić. Niestety nie zawsze się sprawdza.
Od momentu powstania koncepcji Homo Oeconomicus, powstały nowe prężnie rozwijające się dziedziny ekonomii jak choćby ekonomia behawioralna czy neuronalna. Koncepcje te zakładają, iż człowiek dokonuje wyborów na podstawie nie tyle kalkulacji ekonomicznej co emocji, a nawet podświadomości. Któż z nas nie kupił rzeczy z niewiadomego powodu, któż nie dokonał niepotrzebnych zakupów w markecie? Takich sytuacji, przeczących racjonalnemu umysłowi ekonomicznemu jest wiele. Jednym z klasycznych jest nawet giełda. O ile ludzie wyposażeni w dużą wiedzę, doświadczenie umieją poskramiać emocje i kalkulować na,,chłodno” o tyle połowa inwestorów jest w stanie owczego pędu. Wszyscy kupują akcje, ja też kupuje, sprzedają? Też sprzedaje. Najwięcej na giełdach nie zarabiają Ci, którzy biegną ze stadem, lecz Ci, którzy postępują wbrew temu i kierują się przewidywaniem i kalkulacją. To zaś dowodziło by temu, iż racjonalnie kalkulujących jest mniejszość. Ludzki mózg jest wyposażony w neurony, hormony, a nawet prywatne opioidowe receptory. Dopamina, serotonina, endorfina, kortyzol. To gama hormonów sterujących naszymi decyzjami i emocjami. Podejmujemy je lepiej lub gorzej, w zależności od ilości poszczególnych substancji. Kortyzol, wytwarza się w sytuacji stresowej i jego dłuższe działanie wpływa na cały mózg. Zatem osoby znajdujące się pod wpływem stresu już doświadczają zaburzenie myślenia na chłodno. Osoby zaś z nadmiarem dopaminy mogą popadać nawet w euforię. Ludzkie wybory nie są chłodnymi kalkulacjami, często, a nawet w większości decyzje ekonomiczne podejmujemy pod wpływem emocji. Oczywiście, jest cała gama decyzji, które podjęliśmy bez emocjonalnie, lecz jest ich naprawdę niewiele. Marco Magrinii w swojej książce Mózg Podręcznik Użytkownika przytoczył przykład pacjenta, który po operacji miał uszkodzoną część mózgu odpowiadającą za emocje. Uszkodzenie, spowodowało niemożność podjęcia jakiejkolwiek decyzji, zatem nie trudno wywnioskować, iż emocje są zawsze obecne, choćby przez skojarzenia.
Dość anatomii, przejdźmy do powodu, dla którego wspominam o budowie mózgu i jego funkcjonowaniu. Mianowicie emocje, w dużym stopniu sprawiają, że podejmujemy decyzje ekonomiczne. Nie tylko te droczące zakupów, ale również te dotyczące wyborów propozycji gospodarczych, które prezentują nam partie polityczne. Związek pomiędzy emocjami, a decyzjami, wydaje się być dosyć oczywisty, nie mniej jednak, emocje czasami biorą górę nad rozsądkiem.
W momencie, gdy partia proponuje łatwą gotówkę, w naszej wyobraźni powstaje już całe spektrum produktowe, które za ową gotówkę możemy kupić. Wyobrażenia, przekształcają się w niemal już pewniki o ich zakupie, a wystarczy jedynie postawić krzyżyk na karcie do głosowania. Czy przypomina wam to coś? Mnie kojarzy się z domokrążcą pukającym do drzwi, prezentującym niebywałe produkty w śmiesznej cenie, oczywiście skwapliwie omijającym ich ewentualne wady, za to uwypuklającym gratisy i nagrody wynikające z takiego wyboru. Cóż jedyne co musimy zrobić to podpisać o tutaj, właśnie w tym miejscu postawić znak. Co dzieje się później? Otrzymujemy oczywiście produkty, jesteśmy zachwyceni, już ich używamy w zgodzie z tym jak sobie to wyobraziliśmy podczas tej pięknej prezentacji, odczuwamy radość i zachwyt. Nie mniej po jakimś czasie przychodzi nam zapłacić za to cenę. Oto okazuje się, iż w umowie było coś drobnym druczkiem… W przypadku oferty politycznej, ten drobny druczek bywa najistotniejszy, bowiem to on definiuje, ile będzie nas kosztowało w przyszłości to chwilowe szczęście powodowane zastrzykiem gotówki, rzekomo oczywiście za darmo.
Oeconomicus powinien dokonać kalkulacji, otworzyć program Excel, przeliczyć budżet państwa historycznie, jego deficyt oraz dodać wzrost gospodarczy co powiększy przyszły budżet. Następnie powinien sprawdzić jaki szacunkowy koszt jest tej wspaniałej propozycji politycznej. Załóżmy, że partia oferuje 200 zł każdemu pracującemu jako premię za aktywność zawodową. Większość pomyśli, że taka premia to absurd i nikt by nie dał takiego programu, ale zastanówmy się, ile już podobnych absurdów zostało dokonanych i za każdym razem się im dziwimy, aż stają się normą i rzeczywistością. Tak więc kalkulujemy. Mnożymy 200 zł przez ilość osób pracujących:
Premia=200 zł ×16 mln pracujących=3,2 mld zł
Tyle wynosi miesięczny koszt tej super premii. Sporo, a ciągu roku będzie to 38,4 mld zł. Tyle dokładnie z budżetu państwa musi wygospodarować rząd partii populistycznej. Przy czym nie należy zakładać, iż rząd zrezygnuje z jakiegoś wydatku, powiększy dziurę budżetową lub przetransferuje pieniądze z gospodarki, albo bezpośrednio z twojej kieszeni poprzez podnoszenie podatków. Tak więc proponowana premia, będzie Cię słono kosztować. Wielu ludzi zapomina, iż rząd nie produkuje, nie wytwarza, zatem nie generuje przychodów i zysków. Wszystkie pieniądze, którymi dysponuje pochodzą z twojej kieszeni…
Oeconomicus, powinien przewidzieć taki koszt, skoro kieruje się kalkulacją. Niestety kalkulacji nie dokonuje kierując się emocjami, łatwym zyskiem i przede wszystkim brakiem odpowiedniej wiedzy na temat ogólnego funkcjonowania państwa i polityki fiskalnej. Nie mniej nie można całkowicie odrzucić kamienia węgielnego na którym zbudowano współczesną ekonomię. O ile na poziomie jednostki, obywatela kalkulacja szwankuje o tyle na poziomie instytucjonalnym ma się całkiem nieźle. Załóżmy bowiem, że jesteśmy producentem surowca. Sprzedajemy ten surowiec poza granice kraju i aby móc go dostarczyć, musimy przetransportować ładunek do portu. Wybierzemy możliwie najkorzystniejszą ofertę na rynku. Najkorzystniejszą, czyli posiadającą odpowiedni stosunek założonej jakości do ceny. W przypadku transportu nie będzie to skomplikowane. Po prostu wybierzemy przewoźnika, który zapewni nam termin realizacji oraz najniższą cenę. To odniesienie ma podobne założenia w przypadku piekarza. Załóżmy, że posiadamy piekarnię, ktoś zbił nam szybę i musimy wstawić nową. Najpierw określimy parametry tej szyby, jej wielkość, materiał oraz inne zakładane cechy, które według nas musi posiadać szyba, aby sprawdzała się w piekarni. Następnie przystąpimy do przeglądania ofert dostępnych na rynku i wyboru najlepszej cenowo oferty, która zawiera wszystkie wskazane parametry. To jest zachowanie, o którym mówią dzisiejsi ekonomiści, to jest właśnie całe sensu stricte oeconomicus.
Zastanawiające jest zatem, iż ten model nie przekłada się na makroekonomię decyzji oeconomicus w wyborach politycznych. Być może, społeczeństwo polskie, które jest przedmiotem analizy pod kątem Neopopulizmu, ma w sobie zakorzenione zaszłości, w myśl których wszystko co utożsamiane jest z majątkiem państwowym, pieniędzmi państwowymi, nie ma właściciela. Przywiązanie do własnych zasobów pieniężnych, niejako wymusza zachowania bliższe logice. O ile niejednokrotnie zdarzają nam się zakupy emocjonalne, nieplanowane, nieskalkulowane, o tyle jednak w dużej części naszych wydatków panuje planowanie i kalkulacja. Zaszłości socjalizmu nie dotyczą natomiast społeczeństw zachodniej Europy. A i pośród tych krajów, bez trudu możemy znaleźć całkiem nieźle radzące sobie partie populistyczne, całkiem spore programy socjalne, które zakrawają na zwyczajne rozdawnictwo i promocję ludzi, którym praca przestaje się opłacać.
Neopopulizm dotyka wszystkie społeczeństwa. Jest atrakcyjny, inny, dający i dający coraz więcej. Społeczeństwa zachodnioeuropejskie mają promocyjny czas pracy jak we Francji, zasiłki jak w Niemczech, czy pakiety socjalne Szwecji. Posiadają również inny rosnący nurt, który wyrasta na bazie problemów społecznych, imigracyjnych czy ogólnego zniechęcenia do instytucji unijnych, które obarcza się winą za załamania na rynkach pracy, wolny wzrost gospodarczy czy ingerencję w politykę krajową, które to ingerencje mają mniej lub bardziej i tutaj uwaga, prowadzić do ucisku…
2.3 Polityka fiskalna i redystrybucja dochodów w Neopopulizmie
2.3.1 Wprowadzenie do polityki fiskalnej
Nim rozpoczniemy wspólne zagłębianie się w tematykę polityki fiskalnej w Neopopolizmie, musimy poznać samo pojęcie polityki fiskalnej i co ważne redystrybucji dochodów. Pojęcie redystrybucji dochodów, jest ściśle związane z pojęciem polityki fiskalnej, stanowi jego integralną część i nie ma co do tego wątpliwości, iż stanowi także największe narzędzie Neopopulizmu.
Historycznie polityka fiskalna, nazywana była skarbową. Już w czasach Imperium Rzymskiego, państwo gromadziło dochody z podatków, następnie wydawało je na cele publiczne, jak na przykład utrzymanie armii czy budowę akweduktów. Takie podejście jest nazywane pasywną polityką fiskalną. Państwo niczego bowiem nie pobudza. Dba o dobry rozwój infrastruktury, drogi i utrzymanie odpowiednich służb. Ich wykorzystanie zależy już od obywatela, któremu doprowadzono wodę i wybudowano drogę. Takie podejście funkcjonowało dosyć długo do momentu pojawiania się jednego z najbardziej znaczących w historii ekonomistów, który swoimi założeniami zmienił oblicze polityki fiskalnej i ekonomii. J.M. Keynes zaproponował podejście, które dziś nazywamy aktywną polityką fiskalną. Dotychczasowo, rząd zajmował się zbieraniem środków, zatem przychodów i planowaniem wydatków, nie było w tym nic, co miało by charakter pobudzający z punktu widzenia gospodarki. Miało zaś charakter rozwojowy. Budowana infrastruktura, pomagała przedsiębiorczym obywatelom do budowania różnego rodzaju przedsięwzięć z wykorzystaniem tej infrastruktury. Aktywna polityka fiskalna, zakłada zaś aktywny udział państwa w pobudzaniu gospodarki, a ściślej mówiąc stymulowaniu wzrostu gospodarczego. Aby to osiągnąć rząd z góry zakłada pewien budżet na rok i z góry zakłada przekroczenie wydatków ponad dochody. Takie działanie nosi nazwę teorii impasu budżetowego. Planowane wydatki rządu mają osiągnąć określony cel jakim jest wzrost gospodarczy. Cel ten jest realizowany, poprzez zaplanowane inwestycje publiczne, które mają wpłynąć na wzrost, zmniejszyć bezrobocie, co ma się przyczynić do wzrostu dochodu społeczeństwa, a tym samym do wzrostu PKB poprzez zwiększenie popytu i podaży na rynku. Rząd podejmuje zatem świadomą ingerencję w gospodarkę. Świadomie podejmuje decyzje o niezrównoważeniu budżetu i powstaniu zadłużenia, celem wprowadzenia na rynek większej ilości pieniędzy, aniżeli ilość, która zostanie zebrana w danym roku. Ujmijmy to tak. Rząd ma w zapasie 10 pestek szybko rosnącego drzewa. Zarządza jednak zasianie 11 pestek, jedną pestkę bierze na kredyt. Zakłada bowiem, że z tej dodatkowej pestki wyrośnie drzewo i zwiększy ilostan drzew na przyszły rok o 10% czyli jedno drzewo z dziesięciu. W ten sposób rząd podjął ingerencję w rynek i poprzez zadłużenie wpompował w rynek większą ilość pestek. Problem polega na tym, iż rząd każdego roku pożycza kolejne pestki. Oczywiście w międzyczasie przeznacza w budżecie środki na obsługę zadłużenia, ale spłaca je ratami. Powoduje to pewien sukcesywny wzrost zadłużenia, który to nazywamy długiem publicznym. Jest to nic innego jak suma deficytów, jakie wygenerował sektor publiczny, czyli instytucje państwa w kolejnych latach. Dług publiczny i deficyty mają swoje konsekwencje. Posiadają one bardzo inflacjogenną tendencję. Im więcej pieniędzy ponad te, które wytworzy gospodarka wpompujemy w rynek, tym słabszy będzie pieniądz. Mówiąc o słabszym pieniądzu mamy oczywiście na myśli jego siłę nabywczą. Siła nabywcza, to ilość towarów i usług, jaką możemy nabyć za posiadane środki. Jeśli siła nabywcza spada, wówczas mamy do czynienia z inflacją. Inflacja na poziomie 1—3 % jest bezpieczna i mało zauważalna dla przeciętnego Kowalskiego, nie mniej z historii znamy dobrze hiperinflacje, które osiągały niebotyczne zmiany procentowe. Przyjrzyjmy się poziomowi inflacji z ostatnich lat:
Jak widzimy na wykresie, skoki inflacyjne były w zakresie od -1,8% do 5%. Z punktu widzenia państwa, najgorsza sytuacja miała miejsce, gdy występowało zjawisko deflacji, wówczas ceny nie rosły, a spadały. Powodowało to problem z osiągnięciem wzrostu gospodarczego i co ważne zmniejszało wpływy z podatku VAT co powiększało tym samym deficyt finansów publicznych.
Obecna polityka rządowa, która wykreowała liczne projekty socjalne, wpompowała w gospodarkę strumień dodatkowych pieniędzy. Jak nie trudno się zorientować, strumień ten spowodował wzrost popytu, a ten wzrost cen, który spowodował wyjście z deflacji i przejście do inflacji, która osłabia siłę nabywczą pieniądza.
Dobrze nim zaczniemy omawiać budżet i inne zagadnienia, zastanówmy się co robi inflacja. Po pierwsze tracimy. Każdego roku możemy mniej kupić za swoje pieniądze. Posłużę się przykładem uproszczonym. Załóżmy, że masz 80 lat i oszczędzasz do skarbonki, ponieważ nie umiesz operować kontami w bankach i im nie ufasz. Niestety, przez inflację robisz się coraz uboższy. Jeżeli poziom inflacji utrzymuje się na poziomie 1,5% rocznie, wówczas każdego roku z każdego odłożonego banknotu o wartości 100 zł ubywa Ci 1,5 zł To niby niewielka suma, ale przy 1000 zł tracisz 15zł i tak dalej. Oczywiście nikt nie odbiera tej kwoty w sposób zauważalny. Robi to państwo poprzez pobudzanie inflacji. Państwo zwiększając podaż pieniądza na rynku zmniejsza jego wartość, co za tym idzie tracisz swoje 1,5 zł, ponieważ każdego roku podwyżki cen mniej więcej tyle Ci zabierają. To dlatego wzrosty PKB liczy się w wartościach nominalnych i rzeczywistych, ponieważ wartość pieniądza w różnych okresach była inna. Dziś za dolara można kupić zdecydowanie mniej niż można było nabyć w okresie lat 50tych. Aby uświadomić Ci co dzieje się z pieniędzmi z twojej skarbonki przedstawię wykres, który zobrazuje realną siłę nabywczą dolara na przestrzeni lat:
Powyższy wykres jest zatrważający. 100 dolarów z 1774 roku, odpowiada dzisiejszym 2740 dolarom. Tak więc jeśli trzymasz swoje środki w skarpecie, to wiedz, że ich wartość przez dziesięć czy dwadzieścia lat może diametralnie spaść. To prawo gospodarki, na którym oparliśmy dzisiejszą ekonomię. Pęd do ciągłego i jak najszybszego wzrostu spowodował, że pieniądz ma coraz mniejsze poparcie w gospodarce, a coraz częściej o jego wartości stanowi dług. Niegdyś głównym wyznacznikiem wartości pieniądz był parytet złota. Dziś parytet już nie jest brany pod uwagę, a pieniądz mnożony jest na giełdach papierów wartościowych w zawrotnym tempie. Tylko na operacji kredytowej z 100 dolarów można wytworzyć nawet kilkanaście tysięcy. Jedynym oparciem dla tego pieniądza, swoistym jego potwierdzeniem, jest dług.
Państwo postępuje dosyć podobnie, choć jego działania są w znacznej mierze ograniczone przez prawo czy instytucje finansowe na świecie jak Bank Światowy. Nie mniej, gdyby nie było tych ograniczeń prawnych, państwa mogłyby na ogromną skalę operować deficytami, celem wygenerowania nowych środków pieniężnych co szybko doprowadziło by do załamania gospodarki. Polska obecnie posiada dosyć stabilny poziom zadłużenia oscylujący poniżej 60% PKB. Deficyt finansów publicznych w roku 2018 wyniósł nieco ponad 10 mld zł. To powód do zadowolenia, wyniki zdają się potwierdzać, iż panuje koniunktura.
Polityka fiskalna typu Keynesowskiego wychodzi z założenia prawa Okuna. Prawo stanowi, iż spadek bezrobocia o 1% powoduje wzrost gospodarczy o 3%. To podstawa. Im więcej ludzi pracuje, tym mniej pobiera świadczenia socjalne i tym więcej odprowadza podatki dochodowe oraz dokonuje wzrostu popytu wewnętrznego. Problem pojawia się jednak, gdy zaczyna brakować bezrobotnych. W pewnym momencie bezrobocie osiąga około 3% i jest bezrobociem stałym, czyli takim, w którym notorycznie stale bezrobotni odpowiadają, iż w tym kraju nie ma pracy dla ludzi z ich wykształceniem… Dlatego wolą pobierać bardziej opłacalne świadczenia socjalne, zapewniające im pokrycie potrzeb minimalnych, a resztę sumy dorobić w inny sposób. Tak więc gdy bezrobocie osiąga dolne pułapy i pozostają jedynie ludzie trwale nie zainteresowani zatrudnieniem, pojawia się problem dla gospodarki. Problem ten najczęściej rozwiązuje się na dwa sposoby, a już niedługo nawet na trzy sposoby. Pierwszy to imigracja. Jest ona najszybszym i najbardziej wykorzystywanym środkiem do pozyskania siły roboczej. Imigranci najczęściej podejmują pracę w mniej płatnych zajęciach, ale bądźmy sprawiedliwi, w dużej mierze imigrantami są także inżynierowie i lekarze. Wówczas, gospodarka otrzymuje nową siłę roboczą, którą natychmiast pochłania głodny rynek pracy. Dostaje także nowych uczestników procesów gospodarczych, którzy generują dochód i odprowadzają podatki. Wówczas, znów cieszymy się wzrostem gospodarczym, a rząd nowymi przychodami do budżetu państwa. Drugi ze sposobów jest zdecydowanie trudniejszy i bardziej długofalowy. Jest nim stosowanie odpowiedniej polityki prorodzinnej, która spowoduje powstanie wyżu demograficznego. Jednak do tego typu działań, potrzebne są długofalowe prognozy wzrostu gospodarczego oraz co najważniejsze sytuacji na rynku pracy. Tak więc polityka prorodzinna jest celem samym w sobie, który zmierza bardziej do podtrzymania lub zwiększenia populacji społeczeństwa. Zwiększenie liczebności obywateli, jest jednym z fundamentalnych celów istnienia samego państwa, które ma za zadanie zapewnić narodowi przetrwanie. O celach i idei państwa opowiem w dalszych rozdziałach.
Po tych kilku zdaniach, możemy zatem stwierdzić, iż rząd ma wręcz silnie nakierowane działania do powiększania swojego dochodu, a tym samym środków pieniężnych do rozdysponowania, a wręcz odwrotną tendencję do zmniejszania wydatków. Niestety za wszystko płacimy my obywatele. Każde nasze 100 zł jest rozbierane na kilka sposobów. Po pierwsze od momentu, gdy zarobisz swoje 100 zł musisz już odprowadzić podatki:
Kwota netto=100zł ×0,7= 70zł
Mniej więcej 70 zł netto pozostaje Ci od twoich zarobionych 100 zł, pozostałe 30 zł pobrało od Ciebie państwo na wszelkiej maści cele, które są dla Ciebie istotne. Po pierwsze pobrano podatek za to, że mogłeś w Polsce zapracować na te 100 zł… Stwierdzenie to brzmi czasami absurdalnie. Skoro celem rządu jest to, by obywatele byli aktywni zawodowo, to czy nie powinien uczynić rynku pracy jeszcze atrakcyjniejszym podatkowo, aniżeli nakazywać odprowadzanie opłat za samą możliwość uzyskania przychodu? Dziwne prawda, niejeden neoliberalny myśliciel pisał swoje wątpliwości w tej materii, nie mogąc zrozumieć, dlaczego ma płacić za możliwość pracy w państwie, w którym i tak płaci jeszcze inne podatki. No właśnie inne podatki, o mało nie zapomnieliśmy. To nie koniec pobierania od Ciebie opłat. Bowiem za możliwość robienia zakupów w Polsce trzeba zapłacić podatek VAT, który wynosi różnie w zależności od produktów, nie mniej podstawowa stawka to 23%, dobrze to policzmy 23% Vat od naszych pozostawionych nam 70 zł:
Kwota netto po odjęciu VAT=70zł×0,23%=53,9zł
To jest kwota, którą faktycznie dysponujesz. Pracujesz na swoje 100 zł ciężko, nie ważne czy w kopalni, czy w sklepie, otrzymujesz wynagrodzenia za swoją pracę, następnie przychodzi państwo poprzez podatki upomina się o twoje pieniądze i pozostawia Ci 53,9 zł z twoich 100 zł na faktyczne zakupy. Czy naprawdę nadal podoba Ci się program socjalny, w którym otrzymasz premię 200zł? Jeśli tak, to zastanów, się skąd rząd weźmie, te miliardy które obliczaliśmy wcześniej. Po prostu z twojej kieszeni lub z długu publicznego co od razu wróci do twojej kieszenie, ponieważ dług publiczny spłacają obywatele podatkami.
Keynes opracował specjalny mnożnik, który ma być formułą wzrostu. Mnożnik ma bardzo proste zasady i w zasadzie nie ma co do tego polemiki, czy ma rację, oczywistym jest, że ją ma, problem zaczyna się w interpretacji tego mnożnika na poziomie rządowym. Wzrost dochodu Y jest zależny od wzrostu dochodu i przyrostu wydatków autonomicznych.
Y=α∆A ̅
Wydatki autonomiczne to takie wydatki, które są w pewien sposób zaplanowane i nie zależą od dochodu.
C — autonomiczne wydatki konsumpcyjne
I — autonomiczne wydatki inwestycyjne
G — autonomiczne wydatki rządowe
A=C+I+G
Z powyższego równania, iż wydatki autonomiczne, są sumą wydatków konsumpcyjnych, inwestycyjnych, rządowych. Spójrzmy zatem na równanie. Wynika z niego, iż jeśli rząd pobierze od nas więcej podatków, wówczas suma nie powinna ulec zmianie, ponieważ pieniądze przejdą z jednego obszaru wydatkowania do drugiego. Prościej mówiąc, jeśli rząd zabierze mi sto złotych, to nie będę mógł wprowadzić ich do gospodarki, a tym samym zwiększyć poziomu wydatków autonomicznych, lecz jeśli rząd moje sto złotych wyda na inwestycje, wówczas mamy bilans równy. Nie do końca. Norweski ekonomista Haavelmo opracował równanie, z którego wynika, iż jeśli rząd dokona wydatku pobranej sumy, to wzrost wydatków autonomicznych będzie większy aniżeli Ja bym to zrobił, oczywiście, pod warunkiem, że wyda całość tej kwoty na dobra i usługi. Taki scenariusz nazywamy efektem Haavelmo. Problem polega jednak na tym, iż inny ekonomista stworzył wykres, na którym przedstawia próg, powyżej którego wzrost opodatkowania implikuje spadek wzrostu gospodarczego. Nazywa się to krzywą Laffera.
Krzywa Laffera, jak nietrudno odczytać wskazuje punkt, powyżej którego rząd powinien zaniechać dalszego opodatkowania. Punkt ten wskazuje zatem, iż efekt Haavelmo ma swoje warunki. Warunkiem pierwszym jest to, iż pobrane pieniądze z podatków muszą zostać przeznaczone na inwestycje. Warunek drugi, wzrost obciążeń podatkowych nie może przekroczyć punktu na krzywej Laffera. Problem Neopopulizmu jest więc taki, iż wzrost obciążeń podatkowych, przeznaczany jest w dużej mierze na redystrybucję dochodu w programach socjalnych co powoduje po prostu przeniesienie pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej przy jednoczesnym zubożeniu tej kwoty o kwoty pozostające w kosztach obsługi transferu pieniądz. Jeśli tworzymy szerokie programy socjalne, tworzymy także przepisy prawne oraz stanowiska urzędnicze do obsługi tych świadczeń. Zatem pobierając od obywateli wspomnianą sto złotych, przenosi się do Ministerstwa Finansów, tam zaś urzędnicy specjalnie zatrudnieni do tego przelewają pieniądze na konta beneficjentów programu. Co więcej, środki oddaje się osobą z programów socjalnych nawet jeśli ich nie potrzebują, a spełniają kryterium, np. posiadają dwójkę dzieci.
Programy socjalne nie są złem, pod warunkiem, że są właściwie ukierunkowane. Powiedzmy wprost, rząd może marnotrawić środki na lewo i prawo, rozdawać je pod dowolnym pretekstem, a społeczeństwo chętnie je przyjmie, ponieważ niewielka jego część posiada wiedzę natury ekonomicznej. Są jednak programy, które istnieć wręcz muszą. Trudno sobie dzisiaj wyobrazić, by nie istniały zasiłki dla bezrobotnych, czy renty dla dzieci po śmierci jednego z rodziców. Trudno sobie wyobrazić by nie było dziś wyprawki szkolnej czy dofinansowania do kolonii dla dzieci. To są rzeczy niezbędne, zapewniające możliwość wyrównania choć nieznacznie szans wobec istniejących różnic w dochodach. Nad zasadnością, rozmiarami oraz niezbędnością lub zbędnością programów socjalnych zastanowimy się w rozdziale poświęconym tym zagadnieniom osobno.
2.3.2 Deficyt budżetowy, Dług publiczny
Polityka fiskalna w Polsce, bazuje od pierwszych lat III RP na deficycie budżetowym zmieniającym się w zależności od koniunktury. Nie mniej jednak, jak już wcześniej wspominałem nie musi być rzeczą szkodliwa. Kraj będący na dorobku, chcąc zbudować swoją gospodarkę w tempie możliwie jak najszybszym. Nim przejdziemy do analizy deficytu budżetowego Polski na przestrzeni lat, najpierw przypomnę, czym jest deficyt i dlaczego jest tak istotny z punktu widzenia całości polityki fiskalnej.
Deficyt budżetowy jest długiem. Państwo na przestrzeni roku planuje swój budżet, przewiduje, prognozuje dochody jakie zbierze z podatków i innych aktywów jak choćby dywidenda z Narodowego Banku Polskiego. Obok dochodów, państwo przewiduje również wydatki, jakie zamierza ponieść w danym roku rozrachunkowym. Jak słusznie można zauważyć, powyższe stwierdzenia idealnie pasują do gospodarstw domowych, w których także planuje się dochody z pensji oraz wydatki konsumpcyjne, a także oszczędności. Deficyt jest więc różnicą pomiędzy dochodami a wydatkami. Różnicą na minus. Państwo chcąc więc sfinansować wydatki i pokryć saldo ujemne musi wziąć pożyczkę. Pożyczki te może zaciągnąć głównie na dwa sposoby. Pierwszy z nich to emisja obligacji skarbu państwa. Obligacja, jest papierem wartościowym, który zakupują obywatele osobiście, lub poprzez banki inwestując w odpowiednie instrumenty finansowe. Stopa zwrotu z obligacji, wynosi średnio około 3%. Są zaś przypadki z którymi mieliśmy do czynienia w okresie skutków będących pochodną załamania na giełdzie w 2008 roku. Wówczas rządy państw, które najmocniej odczuły skutki finansowego krachu, decydowały się na wypuszczenie obligacji o znacznie wyższej stopie zwrotu. Ich obligacje osiągały nawet 7% zwrotu. Sytuacja ta była podyktowana obniżonymi ratingami tych państw, ich sytuacją budżetową oraz brakiem zaufania inwestorów dotyczących stabilności sektora finansów publicznych czy całej gospodarki. Dobrym przykładem tego są Węgry. Drugim instrumentem, służącym do pokrycia różnicy wydatków i dochodów, jest pożyczka poza granicami państwa np. w Banku Światowym. Pożyczki zagraniczne, bywają droższe przez wzgląd na fakt, iż realizowane są w obcej walucie. Posłużymy się przykładem, załóżmy, iż pożyczki dokonano w Euro. Po kilku miesiącach dochodzi do znacznego wzrostu kursu waluty Euro i państwo cierpi na tym, ponieważ drożej kosztować je będzie walut, w której pożyczkę musi spłacić. Oczywiście analogiczna sytuacja może nastąpić w odwrotną stronę, to polska waluta może się umocnić, w związku z czym koszt spłaty pożyczki będzie niższy od zakładanego. Tym zagadnieniem, zajmuje się polityka monetarna, stanowiąca część polityki fiskalnej. Kurs waluty zależy od kilku czynników. Jedne z nich są w rękach NBP inne są czysto rynkowe. Jeśli na światowym rynku walutowym następuje masowa wyprzedaż polskiej waluty, wówczas jej wartość spada, podobnie jak działo by się to z każdym innym towarem, którego podaż na rynku przewyższa popyt. Cena spada. Co za tym idzie, waluta traci na wartości w stosunku do innych walut, zwłaszcza do tych, które są walutami stricte międzynarodowymi jak Euro i Dolar. Rating, jest oceną stanu gospodarki, finansów publicznych, stanowi emanację postrzegania gospodarki i państwa w ujęciu firmy. Agencja analizuje czynniki makroekonomiczne, ceny, ruchy walutowe i wiele innych aspektów, po czym wydaje ocenę np. AAA która jest bardzo wysoka i oznacza wręcz pewnik do inwestowania po DDD która jest oceną najbiedniejszych i najbardziej niestabilnych krajów.
Deficyt budżetu państwa jest mierzony w stosunku do ogółu PKB. Zatem często możemy usłyszeć, iż deficyt wynosi 3% PKB. To całkiem niezły wynik, ale wciąż wysoki. Załóżmy, iż państwo posiada PKB w wysokości 900 mld złotych. Wówczas 3% deficytu oznacza, iż państwo pożyczy 27 mld złotych. Deficyty w Polsce sięgały większych kwot. Przyjrzyjmy się poniższemu wykresowi, który obrazuje poziom deficytu budżetowego w Polsce w kolejnych latach.
Powyższy wykres, pokazuje, iż deficyt nie jest stale rosnący i posiada różną etiologię. Deficyt sprzed roku 2009 był nieznacznie, lecz systematycznie w tendencji opadającej, co wiązało się z koniecznością zastosowania się państwa do unijnej polityki ograniczania nadmiernego deficytu. Okres od 2009 roku to czas, w którym na światowych rynkach pobrzmiewały skutki załamania rynków finansowych z 2008 i ten rok 2009 odczuwał to znacząco. Rządy na świecie podejmowały politykę interwencjonistyczną, aby pobudzać popyt w gospodarce i niwelować skutki kryzysu. Polski rząd nie podjął podobnych działań, co okazało się mieć dobre skutki, ponieważ zadłużenie kraju nie rosło lawinowo. Dopiero w 2010 roku wobec słabszych wyników, rząd odnotował wzrost deficytu do ponad 50 mld. Zachowanie rządu w tamtym okresie nie było populistyczne. Rząd nie podjął żądanej szeroko społecznie decyzji o interwencji finansowej w gospodarkę na szeroką skalę. Zamiast tego zdecydowano, iż ograniczenie deficytu, będzie miało bardziej zbawienny wpływ i nie pomylono się. Populizmem było by wpompowanie miliardów, ponieważ takie miliardy pompowali inni. Zwłaszcza, iż Polska gospodarka odżywała, w momencie, gdy odżywała gospodarka niemiecka, od której Polska jest dziś silnie uzależniona. Gdyby Polska zastosowała rozwiązania, które wprowadzano na świecie, wówczas deficyt mógłby osiągnąć poziom znacznie wyższy, a to skutkowało by koniecznością wprowadzania planu stabilizującego finanse publiczne. Poza tym faktem jest, iż rozwój Polski postępował w sposób znacznie bardziej zrównoważony aniżeli w choćby krajach bałtyckich. Już w 1956 roku Robert Solow zauważył, iż ścieżką zrównoważonego wzrostu jest trajektoria wzrostowa w której wszystkie wielkości, a więc produkcja, dochody, zyski, płace kapitał, a nawet kursy giełdowe rosną w podobnym tempie. Wówczas całość grup społecznych korzysta równomiernie ze wzrostu w tych samych proporcjach, to zaś korzystnie wpływa na stabilność gospodarki. Populizm, ma to do siebie, iż postuluje rozwiązania ze skutkiem natychmiastowym, tak więc, w momencie wystąpienia kryzysu, uruchamia środki budżetowe, mające na celu pobudzenie gospodarki natychmiast i uniknięcie spowolnienia, celem odczuwalnych efektów dla społeczeństwa w trybie natychmiastowym. Problem jednak w tym, iż takie działania nie pozwalają gospodarce oczyścić się z toksyn, które wywołały kryzys, a jedynie pokrywają ich koszt i zamiatają je pod dywan. W perspektywie czasu rodzi to zatem możliwość, iż kolejny kryzys uderzy z zdwojoną siłą, bowiem będzie jeszcze posiadał zaszłości skutkowo przyczynowe z poprzedniego kryzysu. Odpowiedzialny rząd, podejmie więc działania, ale będzie starał się uniknąć szerokiego strumienia pieniędzy, skupi się na strumieniach wąskich, które będą celowane w pobudzenie inwestycji, lecz nie sprawią diametralnego wzrostu zadłużenia. Prawdą, jest, iż Keynesowska teoria ekonomii nie pozwala na oszczędzanie w kryzysie i nakazuje wręcz stymulowanie wzrostu i interwencjonizm. W krótkiej perspektywie czasowej, może przynieść ożywienie, lecz ożywienie to będzie bardzo kosztowne, a wskaźnik długu publicznego osiągnie poziom znacznie wyższy niż w przypadku stabilnego zarządzania budżetem i cięć.
Deficyt budżetowy, jest silnie skorelowany z wynikami wzrostu PKB. To wyniki gospodarki decydują, jakie przychody uzyska państwo i jaki będzie stosunek deficytu do PKB. Zatem państwo w momencie, gdy wzrost jest niższy niż oczekiwano musi podejmować działania, zmierzające albo do jego stymulowania, albo do ograniczenia wydatków lub też do nierobienia żadnej z tych rzeczy i odnotowania po prostu wyższego zadłużenia. Decyzja nigdy nie należy do łatwych. Zbyt duży interwencjonizm, do którego skłonności ma rząd populistyczny, jest w gruncie rzeczy szkodliwy dla gospodarki. Powoduje bowiem, iż zaburza się jej stabilność i relacje gospodarcze. W momencie, gdy rynek podlega interwencji, przedsiębiorcą trudniej jest przewidzieć, czy rynek wzrasta krótkoterminowo na skutek interwencji w jednym z sektorów, czy też jest to tendencja rynkowa wynikła z popytu. Jeśli źle zostanie oceniona sytuacja, wówczas przedsiębiorcy mogą źle zaplanować produkcję, wytworzą zbyt dużą podaż a ceny spadną, stany magazynowe wzrosną i rynek napotka na problemy z popytem. Wówczas wymusi to kolejną interwencję, ponieważ ceny będą spadały, a tym samym i prognozowany poziom inflacji a co za tym idzie także dochody państwa. Jak więc widzimy, interwencje mogą przynosić skutki natychmiastowe jak tego oczekują populiści, ale w dłuższej perspektywie mogą doprowadzić do problemów w gospodarce i konieczności dalszych interwencji.
Wykres deficytu budżetowego pokazuje, iż od 2015 roku zaczyna on przez kolejne lata znacząco rosnąć. Ten stan rzeczy spowodowało wprowadzenie szerokiego programu socjalnego jakim była,,rodzina 500+”. O zasadności programu i jego skutkach będę mówił w części poświęconej programom socjalnym. Program, nie mógł być sfinansowany z pieniędzy, które budżet posiadał, koszt był zbyt wysoki, zatem rząd chcąc zrealizować obietnicę wyborczą, podjął decyzję o zwiększeniu deficytu. Ta część brzmi dosyć populistycznie. Program został wprowadzony na kredyt, bez możliwości finansowania poprzez istniejące dochody. Takie zachowanie jest czystko neopopulistyczne i prowadzi do wzrostu obciążeń podatkowych, które mają owe zadłużenie zniwelować oraz do wzrostu długu publicznego i kosztów jego obsługi rocznie. Rząd podjął przy tej okazji, jeszcze jedną populistyczna decyzję, lecz decyzja ta pomimo wydźwięku populizmu była nader dobra dla całości systemu. Luka VAT. Tak brzmiało hasło i oznaczało, różnicę pomiędzy tym, ile państwo miało zebrać z tytułu podatku VAT, a tym, ile faktycznie zbierało. Luka była spora, wynosiła około 20% wpływów z podatku VAT w roku 2016, czyli około 30 mld złotych. W roku 2018 luka nadal istnieje, lecz jej rozmiary spadły znacząco do około 18 mld. Bez wątpienia, korzystnie wpłynęło to na rynek. Po pierwsze wyrównało szanse pomiędzy tymi firmami, które uczciwie działały na rynku, a pomiędzy tymi, które poprzez różnego rodzaju próby usiłowały podnosić rentowność, zyski na skutek działań związanych z zwrotem VAT. Temat stał się na tyle istotny, iż w 2014 roku rząd badał wysokość luki, lecz wówczas nie podjęto skutecznych działań, które by ją ukróciły. Spadek luki VAT widać w dochodach budżetowych, o czym przekonamy się analizując wykres dochodów.
Na powyższym wykresie widzimy, iż dochody budżetowe od roku 2014 systematycznie rosną. W 2018 roku, osiągnęły rekordowe wyniki. Teraz możemy skorelować wyniki dochodowe z wynikami wydatków.
Wydatki budżetowe od 2015 roku również systematycznie rosły, znacznie przewyższyły te z 2009 czy 2010 roku, a więc są większe niż w czasie kryzysu finansowego, pomimo, iż mamy do czynienia z koniunkturą gospodarczą. Wobec powyższego, mamy jasność, iż państwo znacznie zwiększyło swoje wydatki, przeznaczając środki na programy socjalne oraz, co również należy traktować jako program socjalny, obniżenie wieku emerytalnego. Wniosek jest zatem, jednoznaczny, iż działania w dobie kryzysu, były nacechowane racjonalnym wydatkowanie, a te w dobie socjalnej cechują się zwiększeniem wydawanych środków i to znacząco. Są to znamiona populizmu. Wykresy wydatków budżetowych pozwala na określenie, w którym momencie mamy do czynienia z polityką wydatków populistycznych. Nie mniej, należy również zwrócić uwagę, iż pomimo zwiększonych wydatków deficyt maleje. Dzieje się tak ponieważ rząd wprowadził działania, zmierzające do zmniejszenia wspominanej luki podatkowej, a także, korzysta na zwiększonym wzroście PKB, który jest pochodną zwiększonej konsumpcji wewnętrznej. Zatem możemy stwierdzić, iż w tym przypadku pomimo populistycznej polityki wydatkowej, mamy zmniejszający się deficyt w 2018 roku choć poprzednie lata cechowały się wysokim deficytem. Był to koszt, kredyt, jaki państwo zdecydowało się zaciągnąć, aby sfinansować programy mając jednak w zanadrzu wiedzę, o skutkach budżetowych, jakie spowodują działania niwelujące lukę VAT oraz wzrost PKB. Te przewidywania sprawdziły się i spowodowały, iż deficyt jest bardzo niski, wynosi zaledwie 10 mld. Oczywiście to wciąż deficyt, zatem mamy do czynienia z długiem, co sprawia, iż w przyszłości, będziemy musieli ten dług spłacić. Populistyczne decyzje, obroniły się zatem wskaźnikami, nie mniej, to także złudna obrona. Nie jest bowiem pewne, iż dochody będą wciąż rosły w takim tempie, co za tym idzie, wydatki również nie mogą. W krótki okresie czasowym, polityka redystrybucji dochodu poprzez programy może pobudzać gospodarkę, lecz wpływ ten później może ulec wytłumieniu, poprzez późniejszą reakcję finansową stóp procentowych i kursów walut. Jeśli budżet jest zbilansowany, wówczas nie ma powodu do niepokoju, gorzej jeśli dochody zaczną spadać, na skutek większych obciążeń podatkowych. Populizm ma bowiem to do siebie, iż przed każdymi wyborami, musi proponować kolejne rozwiązania socjalne. Skoro można było wprowadzić jeden program na szeroką skalę i udało się, wówczas społeczeństwo oczekuje dalszych działań na tej płaszczyźnie. Populiści muszą zatem wprowadzić kolejny program by wygrać wybory, słowem kupić głosy. Kolejny program to kolejne wydatki i nie jest powiedziane, że dochody znów znacząco wzrosną. Luka VAT, której ograniczenie okazało się zbawienne dla finansów państwa, już nie jest przewidywanym źródłem wielomiliardowego wpływu. Teraz tendencję wyznaczy wzrost PKB. Jeśli wydatki zostaną założone nadmiernie wysoko, wówczas deficyt wzrośnie i gospodarka to odczuje, ponieważ pieniądze te nie zostaną przeznaczone na inwestycje w wzrost kapitału i zwrotu od kapitału. Inwestycja jest więc kluczowa, dla przyszłych dochodów. Samo rozdanie pieniądza nie powoduje wzrostu inwestycji, a tym samym zwrotu wyższego procentowo w przyszłości, lecz wzrost bieżącej konsumpcji, która zahamuje swój wzrost wobec braku dalszego dopływu środków pieniężnych. Wówczas jedyne co będzie ją stymulowało to tempo wzrostu płac na rynku i zamożności społeczeństwa. To zaś jest ściśle skorelowane w poziomem bezrobocia.
Powyższy wykres obrazuje, w jaki sposób wygląda relacja wydatków, dochodów i deficytu. Z obserwacji wynika, iż od 2015 roku mamy silny wzrost wydatków i dochodów, przy czym wydatki rosną w sposób bardziej spłaszczony, a dochody zanotowały dynamiczne odbicie. Cechą populizmu, jest dynamiczny wzrost wydatków, natomiast wzrost dochodów już nie koniecznie, a jeśli następuje to kosztem podatków i tym samym obniżeniem konsumpcji wewnętrznej co prowadzi do tendencji spadkowej wzrostu PKB i dochodów, co powoduje zwiększenie deficytu. Warunkiem, który uzasadnia wzrost wydatków i deficyt, jest inwestycja. Jednak z perspektywy populistów, nie jest ona priorytetem. Powodem tego, jest odłożony w czasie skutek jej działania i zauważalność. Program socjalny widać natychmiast, można go poczuć i doświadczyć. Inwestycja zaś zwiększa bogactwo kraju, jego kapitał i daje nowe możliwości, lecz przeciętny wyborca nie odczuwa jej bezpośrednio i nie może jej doświadczać w takim stopniu jak programu, co powoduje, iż decyduje się na to, co może doświadczać tu i teraz, zwłaszcza, jeśli ma poczucie zbyt dużej dysproporcji w korzystaniu z wzrostu gospodarczego w społeczeństwie.
Deficyt budżetowy oczywiście kumuluje się. Nie tylko on, bowiem deficyty i zadłużenie generują cały obszar finansów publicznych, a więc i poszczególne jednostki samorządu terytorialnego. Wówczas z tak skumulowane zadłużenie nazywamy długiem publicznym. Rozmiary długu mierzymy również w odniesieniu do PKB. Ustawa w Polsce, przewiduje, iż dług publiczny nie może przekroczyć 60%. Ten limit został określony przez ustawodawcę w konstytucji z 1997 roku i zatwierdzony przez ogół społeczeństwa na drodze referendum. Limit zadłużenia jest ważnym wyznacznikiem i progiem bezpieczeństwa, który poniekąd chroni państwo przed zbyt populistyczną polityką, która ignorowała by poziom deficytu i zwiększała go poprzez kolejne rozdawnictwo. Limit zadłużenia w Polsce przekracza 50% lecz jest w bezpiecznej odległości od wspomnianego progu. Ostatnie dane z kwartału poprzedzającego zamknięcie roku według Eurostatu mówiły o 49,8% długu publicznego w stosunku do PKB. To bardzo dobre dane. Poniższy wykres pochodzi z danych Eurostat i prezentuje zadłużenie Polski na tle pozostałych członków Unii Europejskiej.
Zadłużenie w stosunku do PKB, na tle pozostałych członków Unii wygląda dobrze. Dla przykładu Grecja posiada zadłużenie sięgające 180 % PKB i stanowi to bardzo poważny problem. Ten stan gospodarki, który obserwujemy, jest wynikiem całego ciągu populistycznych decyzji, które skutkowały rozdawnictwem i brakiem inwestycji. Co w dłuższej perspektywie spowodowało wzrost zadłużenia, niski wzrost PKB oraz brak nowych czynników produkcji. Kryzys w 2008 roku w sposób szczególnie mocny uderzył w Grecję. Gospodarka była słaba, oparta na długu, konsumpcji bez strategicznych inwestycji infrastrukturalnych, które sprzyjały by rozwojowi gospodarki i inwestycjom. Jest to modelowy skutek, długofalowej polityki populizmu, który doprowadził kraj do niebotycznego zadłużenia oraz załamania gospodarczego. Neopopulizm, mimo wszystko cechuje się wyższym poziomem odpowiedzialności za zbilansowanie budżetu i stan gospodarki. To odmiana populizmu, która się uczy i rozumie, iż wszystko ma pewne granice, a ciągłe rozdawnictwo bez inwestycji i oraz unowocześnienia prawa, ustanowienia klimatu dla przedsiębiorczości doprowadzi do upadku państwa i samych neopopulistów. Choć skutki neopopulistycznych rządów będą odczuwalne, to jednak nie doprowadzają do tak skrajnej ruiny finansów publicznych. Dalej w kolejności znajdują się Włochy z 120% zadłużeniem, nawet Francja posiada 100% zadłużenia. Zarówno Francja, jak i Grecja czy Włochy są pewnego rodzaju ofiarami braku szerokiej społecznej odpowiedzialności za finanse publiczne. Dokonano wyboru politycznego w oparciu o socjalne obietnice. Zwłaszcza dziś, we Francji, w której odbywają się masowe protesty widać to w sposób szczególny. Żółte kamizelki, wyszły na ulicę w proteście przeciwko rosnącym obciążeniom podatkowym oraz bezrobociu. Jednocześnie protestujący Ci nie zamierzają rezygnować z posiadanych pakietów socjalnych czy krótkiego czasu pracy, jednego z najkorzystniejszych w Europie. Nie ma możliwości, aby pogodzić rozległą sferę świadczeń socjalnych i przywilejów z obniżeniem obciążeń podatkowych. Społeczeństwo stało się ofiarą własnych populistycznych oczekiwań i wyborów takich rządów, które te oczekiwania realizowały, kosztem zadłużenia publicznego. Dziś gospodarka Francji nie rozwija się w sposób dynamiczny, lecz utrzymuje niskie tempo wzrostu i wciąż musi poszukiwać źródeł finansowania wydatków, co odczuwają już obywatele. Koło się zamyka. Obywatele nie chcą dłużej pracować, nie chcą rezygnować z skrajnie chroniącego pracowników prawa, z przywilejów, świadczeń, a jednocześnie oczekują obniżenia opodatkowania i wzrostu płacy netto. Tak mogło by być, gdyby gospodarka stale rosła w tempie 5% na rok, lecz wszystkie te obciążenia powodują, iż gospodarka dusi się nadmiernymi kosztami pracy i brakiem elastyczności w prawie. Francja potrzebuje dziś reform, które wcześniej dała Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher.
Spójrzmy, jak wygląda zmiana wielkości zadłużenia w sektorze finansów publicznych w Europie.