Od wydawcy polskiego
Książka Canrighta, przeznaczona jest dla adwentystów. Tematy, które są w niej poruszane, są podstawowymi argumentami adwentystów w rozmowie i literaturze. Autor przedstawia kontrowersyjne argumenty, jedne są ciekawe, inne naciągane. To tłumaczenie nie jest całością dzieła Canrighta, tu są wybrane najciekawsze fragment i rozdziały z jego opracowania. W tej publikacji pominąłem niektóre fragmenty i rozdziały, te, których dzisiejszy czytelnik nie potrzebuje np. listę nazwisk pastorów którzy odeszli od adwentyzmu, ale nikt tych osób dzisiaj nie zna. Statystyka kościoła Adwentystów, ile posiada szpitali i szkół, dzisiaj jest całkiem inna. W koło powtarzane te same argumenty. Nauki, które adwentyście są znane, i mało ciekawe. Zapoznanie się z argumentami jest zawsze warte poświęcenia czasu. Pominąłem argumenty typu Milton czy Luter, nie święcili szabatu. Luter był antysemitą, więc to żaden dowód i żaden argument. Sam autor wydaje się być człowiekiem pokornym, przyjaznym, a nie wrogiem adwentystów, to możemy wyczytać z jego opisu doświadczeń i zwierzeń w czasie i po odejściu z adwentyzmu. Przedstawia poglądy, do których na wątpliwości, z którymi się nie zgadza, które są sprzeczne z Biblią, wiele z tych argumentów mnie nie przekonały, ja ująłbym je całkiem inaczej, a to, że jesteśmy różni w podejściu do tego samego zagadnienia, sprawia, że warto zapoznać się i z jego i z moim podejściem do zagadnienia. Kościół Adwentystów nigdy nie odpowiedział mu na jego zarzuty. Podaje on całą długą listę pastorów, osób, które odeszły od adwentyzmu cicho i spokojnie. Tak dzieje się do dzisiaj, mało jest takich, co po odejściu piszą książki, dlaczego odeszli, z czym nie zgadzali się w adwentyzmie. Jak to sami pastorzy adwentystów powiedzieli o Canrighcie, że moralnie był bez zarzutów, nie stał się też wrogiem, byłych braci, i to jest prawdziwa postawa chrześcijańska, mieć odmienny pogląd bez nienawiści, bez atakowania, to właśnie powinno tkwić w sercu wiernego adwentysty, jest inaczej a mówię to z doświadczenia, jako były pastor, że jak się z nami (adwentystami) nie zgadzasz, to znaczy, że nas atakujesz. Kocham katolików, zakonnice i zakonników, chociaż się z nimi nie zgadzam, niech adwentyści nauczą się kochać człowieka, a nie jego poglądy. Niech spojrzą oczami Boga, który kocha grzesznika, a nie grzech, czy zwiedzione nauczanie. Pogląd, że Bóg nie może cię kochać, jak nie masz teorii adwentystycznych, jest wręcz niebiblijne i heretyckie. Książka Canrighta nie jest atakiem na adwentystów, jest przedstawieniem, z czym się on nie zgadza.
Tłumaczenie na język Polski: Anzelm Sameach. Warszawa. 2024
Autor książki
Dudley Marvin Canright
Dudley M. Canright urodził się 22 września 1840 r. i zmarł 12 maja 1919 r. Kiedy miał 19 lat, dołączył do organizacji Adwentystów Dnia Siódmego po pracy jako parobek na farmie dla pastora adwentystów Roswella Cottrella i uczestnictwie w obozowym spotkaniu prowadzonym przez Jamesa White’a. Zachęcony przez White’a, Dudley został pastorem i ewangelistą adwentystów i zyskał sławę wśród liderów Konferencji Generalnej.
W 1867 r. poślubił Lucretię Cranson, która została osieroconą i częściowo wychowana przez Ellen G. White. Razem mieli dwoje żyjących dzieci, ale w 1879 r. Lucretia zmarła na gruźlicę. Dwa lata później Dudley ożenił się ponownie. On i jego druga żona, Lucy Hadden, mieli troje żyjących dzieci. Przez 20 lat Dudley pracował jako pastor i ewangelista dla adwentystów i był częstym autorem oficjalnego adwentystycznego magazynu Review and Herald (obecnie Adventist Review). Często był również wzywany do debaty z chrześcijańskimi pastorami, broniąc siódmego dnia Sabatu.
Canright stopniowo nie był w stanie poprzeć „autokratycznego” zachowania Jamesa i Ellen White. Zaczął nie wierzyć w wizje Ellen White i zdał sobie sprawę, że zgodnie z Pismem Świętym Dziesięć Przykazań nie było wiążących dla kościoła. Uważał, że adwentyści stawiają prawo ponad Chrystusem i w 1887 roku Canright i jego żona Lucy opuścili organizację adwentystów dnia siódmego. Po odejściu był pastorem dwóch kościołów baptystycznych, najpierw w kościele Otsego Baptist w Michigan, a następnie w 1890 roku został emerytowanym pastorem kościoła Berean Baptist w Grand Rapids w stanie Michigan. W tych latach Canright napisał Seventh-day Adventism Renounced, a dwa miesiące po jego śmierci w maju 1919 r. opublikowano jego krytykę The Life of Mrs. EG White.
Organizacja adwentystyczna wymyśliła historię, w którą członkowie wierzą do dziś — że Canright żałował swojego „odstępstwa” od adwentyzmu przed śmiercią i powrócił do adwentystycznej owczarni. W rzeczywistości nigdy „nie żałował” ani nie powrócił. Według bliskiego przyjaciela, ES Ballengera, który był z Canrightem na kilka dni przed jego śmiercią, „Powiedział, że był tak zniesmaczony oszustwami pani White, Jamesa White’a i innych przywódców, że chciał całkowicie umyć ręce od całego systemu. Zmarł bardzo cicho i spokojnie i nigdy nie złożył żadnego wyznania ani nie wyraził żalu dotyczącego swojego postępowania po opuszczeniu denominacji”.
Przedmowa do wydania czternastego
„Krytykowanie, demaskowanie i potępianie innych nie jest przyjemnym zadaniem; ale gdy nauczyciele religijni głoszą błąd i wprowadzają w błąd uczciwych ludzi, milczenie byłoby nieuprzejme i naganne”. Będąc głęboko przekonanym, że Adwentyzm Siódmego Dnia jest systemem błędów, czuję się zobowiązany opublikować to, co wiem na jego temat. Robię to w bojaźni Bożej. Wiedząc, jaki smutek przyniósł mojemu sercu i tysiącom innych, muszę ostrzec przed nim innych. Nie kwestionuję uczciwości Adwentystów, ale ich szczerość nie uświęca ich błędów. Musiałem mówić otwarcie, ale ufam, że uprzejmie. Musiałem omówić każdy temat pokrótce i pozostawić wiele nietkniętych, ale podjąłem główne filary tej wiary! Jeśli te upadają, całość musi runąć. Minęło już prawie dwadzieścia pięć lat od czasu, gdy ta książka została po raz pierwszy opublikowana. To czternaste wydanie. Została przetłumaczona na wiele języków, sprzedana przez liczne wydawnictwa, dotarła na krańce świata, gdziekolwiek dotarł adwentyzm, i była największą przeszkodą, z jaką praca kiedykolwiek musiała się zmierzyć. A jednak adwentyści nie odważyli się na żadną odpowiedź na nią. Cokolwiek by nie mówili, jest oczywiste, że chętnie by na nią odpowiedzieli, gdyby mogli to zrobić bezpiecznie. Książka omawia wiele tematów, które nie zostały nawet wspomniane w artykułach i oczywiście jest pod każdym względem o wiele bardziej kompletna. Biorąc pod uwagę, że adwentyści są zawsze tak gotowi na debatę, dyskusję i odpowiedzi, jak to możliwe, że ta książka, która bardziej ich drażniła niż wszystkie inne, które pojawiły się przeciwko nim, jest przez nich tak ostrożnie pomijana? Powód jest oczywisty dla wszystkich szczerych ludzi. A oto, co moi bracia adwentowi myśleli o mnie, zanim ich opuściłem: „Battle Creek, Michigan, 13 lipca 1881 r. Brat Canright: * * * Czuję większe zainteresowanie tobą niż jakimkolwiek innym człowiekiem, ponieważ znam twoją wartość, gdy Pan jest z tobą. James White.”
„Battle Creek, Michigan, 22 maja 1881 r. * * * Nadszedł czas na zmianę urzędników Generalnej Konferencji. Ufam, że jeśli będziemy prawdziwi i wierni, Pan będzie zadowolony, że powołamy dwóch członków tej Rady. James White ”. „Battle Creek, Michigan, 6 sierpnia 1884. Jesteś z nami od dawna i wszyscy będziemy cię kochać. GI Butler.”
„Martinsburg, Nebraska, 14 lipca 1884. Byłeś potęgą na świecie i zrobiłeś mnóstwo dobrego. * * * Bardzo potrzebujemy twojej pomocy w tej pracy. Twój cenny talent, jeśli pokornie i całkowicie poświęcony Bogu, byłby tak użyteczny. Jest tak wiele miejsc, w których byłby wielką pomocą. GI Butler.”
Advent Review, marzec 1887: „Byliśmy niezmiernie smutni, że musimy rozstać się z kimś, kogo od dawna uważaliśmy za drogiego brata”. Advent Review, 22 marca 1887: „Opuszczając nas, obrał o wiele bardziej męski i godny pochwały kurs niż większość tych, którzy się od nas odsunęli, przychodząc dobrowolnie do naszych wiodących braci i szczerze stwierdzając stan umysłu, w jakim się znajdował. Uczynił to przed swoim własnym kościołem, w naszej obecności i, o ile wiemy, nie podjął żadnych nieuczciwych, podstępnych środków, aby w jakikolwiek sposób nas skrzywdzić. Odchodzi od nas bez niemoralnej skazy na swoim charakterze, wybiera towarzystwa przyjemniejsze dla siebie. To osobisty przywilej każdego człowieka, jeśli zdecyduje się z niego skorzystać”. Cytaty w mojej książce pochodzą z książek adwentystycznych opublikowanych do dnia, w którym napisałem moją książkę, 1889. Od tego czasu większość ich książek została przedrukowana i inaczej ułożona. Aby dostosować je do obecnej wersji stron, musiałbym zmienić wiele moich odniesień. Aby to zrobić, musiałbym przedrukować całą moją książkę, ponieważ jest ona w płytach galwanicznych. Zmiana kilku płyt wymagałaby zmiany wszystkich. Pozostawia je więc takie, jakie były. Wszystkie cytaty są tam, tylko niektóre są na innej stronie w obecnych wydaniach. Dołożyłem wszelkich starań, aby każdy cytat był dokładnie poprawny. Są wiarygodne. Zamierzam być całkowicie sprawiedliwy wobec moich braci Adwentystów. Byłem z nimi przez dwadzieścia osiem lat, od dziewiętnastego do czterdziestego siódmego roku życia, najbardziej aktywne lata mojego życia. Byłem przez nich bardzo kochany i ja ich kochałem. Kocham ich teraz. Mam wśród nich tysiące drogich przyjaciół. To była straszna próba, oderwać się od wszystkich tych czułości. Nawet teraz łzy płyną szybko, gdy piszę te słowa. Ale prawda i obowiązek były mi droższe niż więzi społeczne. Ponownie składam im świadectwo, że są szczerym, oddanym, poświęcającym się ludem, całkowicie wierzącym w to, co wyznają. Mają wiele doskonałych cech i wielu uroczych chrześcijan wśród nich. Jak wszystkie kościoły, mają swój udział niepożądanych członków, nie z powodu niemoralnych nauk, ale z powodu ludzkiej słabości, powszechnej we wszystkich kościołach. Codziennie modlę się za nich, aby Pan błogosławił wszystko, co dobre w nich i wybaczał, i w jakiś sposób przejął władzę na rzecz dobra, gdy są w błędzie. To wszystko, o co ośmielam się prosić dla siebie.
Moja obecna pozycja
Przez dwa lata, 1876, 1877, byłem jednym z trzech członków komitetu konferencji generalnej, którzy kontrolowali całą swoją pracę na świecie. W wyznaniu nie ma wyższej władzy. Jak to się stało, że zostałem obsadzony na tym stanowisku, jeśli nie byłem jednym z ich najlepszych ludzi? Rok po roku byłem wybierany do zarządów, mając pieczę nad ich najważniejszymi instytucjami, takimi jak wydawnictwo, college, sanatorium, stowarzyszenie szkół sobotnich itd., itd. Jako dowód tego zobacz ich drukowane roczniki, gdzie moje nazwisko pojawia się stale. Zostałem mianowany nauczycielem teologii w ich college’u, przewodniczącym konferencji stanowej, zastępcą redaktora gazety itd. Wybrałem i ułożyłem kurs czytania, którego musieli przestrzegać wszyscy ich duchowni, i zostałem wysłany na doroczne konferencje stanowe, aby zbadać tych kaznodziejów w tych studiach, w ich teologii i w ich przydatności do posługi. Czy taka praca jest zwykle powierzana niższemu człowiekowi?
Ale to jako pisarz w ich gazetach, jako autor licznych traktatów, broszur i książek obejmujących niemal każdy sporny punkt ich wiary, jako wykładowca i dyskutant w obronie ich doktryn, byłem najbardziej znany w ciągu ostatnich piętnastu lat, kiedy byłem z nimi. W tych kwestiach żaden człowiek wśród nich nie wyróżniał się tak jak ja. Każdy, kto w ogóle zna ich pracę w tym okresie, wie, że mówię tylko prostą prawdę w tej sprawie. Oni również to wiedzą. Za moje pisma biuro zapłaciło mi kiedyś 500 dolarów jednym czekiem, a wiele razy innymi kwotami. Po dwudziestu siedmiu latach nadal publikują i wykorzystują kilka moich traktatów, uważając je za lepsze od wszystkiego, co udało im się wyprodukować od tamtego czasu.
Moja długa i dogłębna znajomość adwentyzmu i wszystkich jego argumentów przygotowała mnie do odpowiedzi na nie, jak nikt inny nie mógł. Setki pastorów ze wszystkich stron napisało do mnie podziękowania za pomoc, jaką moja książka im zapewniła w spotkaniu z adwentyzmem. Czyż Bóg w swojej opatrzności nie przygotował mnie do tej pracy? Pokornie wierzę, że tak zrobił, a to godzi mnie z długimi i gorzkimi doświadczeniami, jakie miałem w tej niewoli. Ale jeśli Bóg i prawda są czczone, jestem zadowolony.
Jedyne pytanie brzmi, czy znam ich doktryny na tyle dobrze, aby jasno je przedstawić i czy mam zdolność, aby na nie odpowiedzieć w sposób jasny? Niech moja praca będzie odpowiedzią. Od czasu, gdy się wycofałem, adwentyści opublikowali pięć lub sześć różnych traktatów, aby odeprzeć mój wpływ. Jeśli jestem tak mało znaczący, po co cały ten wysiłek? To, co oni robią, przeczy temu, co mówią. Bóg zachował mnie, abym przeżył niemal wszystkich adwentystycznych pastorów, z którymi zaczynałem pracować. W wieku siedemdziesięciu pięciu lat jestem pełen wiary w Boga i nadziei na życie wieczne przez naszego Pana Jezusa Chrystusa. Nadal kocham tych braci i wiem, że większość z nich to uczciwi chrześcijanie, ale w wielu swoich poglądach są w błędzie. Chętnie bym im pomógł, gdybym mógł. DM CANRIGHT, Grand Rapids, Michigan.
Doktryny i metody adwentystów
Ich doktryny
W doktrynie różnią się radykalnie od kościołów ewangelicznych. Główne punkty są takie, jak nauczają we wszystkich swoich księgach: trzymają się materialności wszystkich rzeczy; wierzą w synostwo Chrystusa; wierzą, że mają tylko poprawne zrozumienie proroctw, którym poświęcają najwięcej uwagi; że koniec świata ma nastąpić w tym pokoleniu; że jesteśmy teraz w Sądzie, który rozpoczął się w 1844 roku; że należy przestrzegać siódmego dnia, soboty; że przestrzeganie niedzieli jest znamieniem bestii; że wszyscy powinni płacić dziesięcinę; że pani White jest natchniona, tak jak autorzy Biblii; że Biblię należy interpretować tak, aby harmonizowała z jej pismami; że są powołani przez Boga, aby dać ostatnie ostrzeżenie Światu; że umarli są nieświadomi; że niegodziwi i diabeł zostaną unicestwieni; że wszystkie kościoły oprócz ich własnego są Babilonem i odrzucone przez Boga; że wszyscy oprócz nich samych wkrótce staną się spirytualistami; że gdy Chrystus przyjdzie, tylko 144 000 spośród wszystkich żyjących na ziemi zostanie zbawionych, a wszyscy oni będą Adwentystami Dnia Siódmego. Dlatego nie mają żadnej społeczności z innymi Chrześcijanami; nigdy nie pracują z nimi w żaden sposób, ale gorliwie nawracają wszystkich. Wierzą w Biblię, w nawrócenie, w czystość życia, w sztywną powściągliwość, w surową moralność i w inne dobre rzeczy wspólne wszystkim kościołom. Jest wśród nich wiele znakomitych osób. Pod względem charakteru nie należy ich porównywać ze spirytualistami, niewiernymi itp., co czasami jest niesprawiedliwie czynione.
Ich wrogość wobec wszystkich innych kościołów
Jedną z wysoce nieakceptowalnych cech tego systemu jest zaciekła wrogość jego wyznawców wobec wszystkich innych kościołów. Ich teoria głosi, że wszystkie kościoły, oprócz ich własnego, zostały całkowicie odrzucone przez Boga w 1844 r. za nieprzyjęcie doktryny Millera. Tak więc pani White mówi: „Widziałam stan różnych kościołów od czasu, gdy drugi anioł ogłosił ich upadek [w 1844 r.]. Stawały się coraz bardziej zepsute… Szatan przejął pełną władzę nad kościołami jako ciałem… Kościoły zostały pozostawione, tak jak Żydzi; i wypełniły się wszelkim nieczystym i nienawistnym ptakiem. Widziałam wielką niegodziwość i podłość w kościołach; a mimo to wyznają, że są chrześcijanami. Ich wyznania, ich modlitwy i ich napomnienia są obrzydliwością w oczach Boga. Anioł powiedział: Bóg nie będzie pachniał w ich zgromadzeniach. Egoizm, oszustwo i podstęp są przez nich praktykowane bez napomnienia sumienia”. Dary duchowe, tom. I, strona 189, 190. Mówi, że to diabeł odpowiada na ich modlitwy. Tak więc: „Widziałam, jak spoglądali w górę na tron i modlili się: Ojcze daj nam swego ducha; wtedy Szatan tchnąłby na nich nieświęty wpływ”. Early Writings, strona 47. Ponownie: „Nominalne kościoły są wypełnione rozpustą i cudzołóstwem, przestępstwami i morderstwami, wynikiem podłej, pożądliwej namiętności; ale te rzeczy są trzymane w ukryciu”. Testimonies, tom II, strona 449. Wszyscy inteligentni ludzie wiedzą, że takie stwierdzenia są błędnym przedstawieniem dzisiejszych kościołów ewangelicznych. Starszy White mówi: „Babilon, nominalny kościół, upadł; lud Boży wyszedł z niego. Jest teraz synagogą Szatana”. Present Truth. Kwiecień, 1850.
Stąd mówią, że odrodzenia i nawrócenia w kościołach są w dużej mierze oszustwem, dziełem diabła, a nie Boga. Pani White mówi o nich: „Nawróceni nie są odnowieni w sercu ani nie zmieniają charakteru”. „Będą się radować, że Bóg działa dla nich cudownie, podczas gdy dzieło jest dziełem innego ducha. Pod religijnym płaszczykiem Szatan rozprzestrzeni swój wpływ na kraj. MA NADZIEJĘ, ŻE OSZUKAJE WIELU, PROWADZĄC ICH DO MYŚLENIA, ŻE BÓG JEST WCIĄŻ Z KOŚCIOŁAMI”. Great Controversy, strony 294, 296. Na ten temat Review and Herald, 3 maja 1887, mówi: „jesteśmy świadomi, że założenie, że to dzieło odrodzenia, tak bezsprzecznie akceptowane przez wszystkie kościoły, nie jest autentyczne, spowoduje, że ręce chrześcijaństwa podniosą się w świętym przerażeniu… Jeśli On [Bóg] jest z nami, nie był z popularnymi kościołami w żaden wyraźny sposób odkąd odrzuciły one orędzie Adwentu 1843—4, i gratulują sobie złudzeń i dobrobytu, który w rzeczywistości nie istnieje. Ręka Boga nie może kierować dwoma ruchami tak antagonistycznymi w swej naturze”.
Wierząc w to, z zapałem wypatrują dowodów, które by to udowodniły i zamykają oczy na wszelkie fakty temu przeczące. Tak więc radują się każdą nieprzychylną rzeczą, jaką mogą usłyszeć przeciwko duchownym, kościołom lub członkom. Informują o tym, powtarzają to, publikują, wyolbrzymiają i żyją tym. Osłabianie, dzielenie lub rozbijanie kościoła jest ich rozkoszą. Szczerze przyłączają się do światowców, niewiernych i ateistów w ich sprzeciwie wobec kościołów, a tym samym wzmacniają ich niewiarę i pomagają im w zatraceniu. Zebrali wszystkie najbardziej niekorzystne rzeczy, jakie można znaleźć przeciwko kościołom i umieścili je w książce zajmującej trzydzieści stron, a następnie rozdają ją wszystkim do przeczytania. Smutno jest widzieć uczciwych ludzi poświęcających swoje życie tak wysoce nagannej pracy, która musi podobać się Szatanowi.
Kto jest oszukany?
Adwentyści Dnia Siódmego dużo rozwodzą się nad tym, jak łatwo jest zostać oszukanym, być prowadzonym przez Szatana, kiedy myślimy, że to Pan — uwierzyć w kłamstwo za prawdę. Zabawne jest widzieć, jak niewinnie stosują to do wszystkich innych i nigdy nie śnią, że ma to jakiekolwiek zastosowanie do nich samych! Co, ONI oszukali? ONI wprowadzili w błąd? Niemożliwe! ONI WIEDZĄ, że mają rację. Dokładnie, i to jest właśnie sposób, w jaki wszyscy się czują, czy są mormonami, szakerami, katolikami, czy kimkolwiek innym. Sami adwentyści są ilustracją łatwości, z jaką ludzie dają się wprowadzić w błąd.
Jak spotkać się z adwentyzmem
Ludzie są wprowadzani w adwentyzm z powodu braku informacji. Dlatego, gdy adwentyzm wkracza do miasta, należy ludziom jasno powiedzieć, czym on jest, jakie są jego skutki i w czym jest niezgodny z Pismem Świętym. Zazwyczaj pastorzy popełniają błąd, pozwalając mu działać przez tygodnie, aż zyska przyczółek. Zawsze zauważałem, że tam, gdzie pastorzy zjednoczyli się i działali przeciwko nam na początku, mogliśmy zrobić niewiele. Dlatego radziłbym kościołom i pastorom, aby wzięli się do sprawy poważnie, gdy tylko ludzie się nią zainteresują. Głoście o tym; odwiedzajcie tych, którzy są odciągani; prowadźcie czytania Biblii; dostarczajcie im odpowiednich książek i traktatów. Siedźcie cierpliwie i odpowiadajcie na argumenty. Odwiedzajcie ich raz po raz. Adwentyści będą pracować cały rok, pójdą sto razy, dadzą im dziesiątki traktatów, aby nawrócić jedną osobę. Gdybyśmy pracowali dziesiątą część tak ciężko, ledwie ktoś zostałby odciągnięty. Ludzie uwielbiają być zauważani. Często sama uwaga, jaką otrzymują od adwentystów, jest dla nich lepszym wyborem niż ich argumenty.
Jaki będzie ich koniec?
Adwentyzm opiera się na czasie, a czas go zabije. Rozpoczął się od ustalenia określonego czasu, 1844, na koniec świata i zawiódł. Teraz uważają, że musi on nastąpić w tym pokoleniu, począwszy od 1844 roku. To tylko inny sposób ustalania czasu. Z czasem wszystko to zawiedzie i obali ich system. Potem nadejdą wątpliwości, zniechęcenie, podziały, odstępstwa, niewierność i ruina dusz. Ten koniec jest nieunikniony. Im większy ich wpływ teraz, tym straszniejsza katastrofa wtedy. Te dzikie, entuzjastyczne, fanatyczne ruchy, które kończą się niepowodzeniem, są rozkoszą Szatana, ponieważ przynoszą hańbę sprawie Chrystusa i kończą się niewiernością. Nie mam wątpliwości, że taki będzie koniec Adwentyzmu.
28 lat w adwentyzmie
Długo wahałem się, czy wnieść osobiste sprawy do tej książki, ale nie widziałem sposobu, aby opowiedzieć moją historię bez tego. Moje doświadczenie ilustruje moc, jaką błąd i przesąd mają nad ludźmi. Jestem zdumiony sobą, że byłem tam przetrzymywany tak długo, po tym, jak mój lepszy osąd przekonał mnie, że to był błąd. Zamierzam opowiedzieć proste fakty, takie, jakie były, uderzając w kogokolwiek. Ludzie publiczni stają się własnością publiczną, a jako tacy ich zachowanie i praca powinny być ujawnione i omówione. To jest powód, dla którego krytykuję postępowanie Starszego White’a i jego żony oraz innych. Prowadzą do krytyki, twierdząc, że są reformatorami, lepszymi od innych ludzi.
Urodziłem się w Kinderhook, hrabstwo Branch, Michigan, 22 września 1840 r. Nie miałem żadnego wykształcenia religijnego do szesnastego roku życia. Zostałem nawrócony na metodystę dzięki pracy pastora pana Hazzarda i ochrzczony przez niego w 1858 r. Wkrótce pojechałem do Albion, NY, aby uczęszczać do szkoły. Tutaj, w 1859 r., usłyszałem starszego i panią White. Wygłosił kazanie na temat sabatu. Byłem niewykształcony i niewiele wiedziałem o Biblii. Nie miałem pojęcia o związku między Starym a Nowym Testamentem, prawem a ewangelią ani o różnicy między sabatem a dniem Pańskim. Uważałem, że udowodnił, że siódmy dzień jest nadal obowiązujący i że nie ma upoważnienia do świętowania niedzieli.
Ponieważ zależało mi na tym, aby mieć rację, zacząłem przestrzegać soboty, ale nie spodziewałem się, że uwierzę w cokolwiek więcej w ich doktrynę. Oczywiście uczęszczałem na ich spotkania w sobotę i pracowałem w niedzielę. To całkowicie oddzieliło mnie od innych chrześcijan i całkowicie wrzuciło w adwentystów. Wkrótce dowiedziałem się od nich, że wszystkie inne kościoły są Babilonem, w ciemności i pod gniewem Boga. Adwentyści dnia siódmego byli jedynymi prawdziwymi ludźmi Boga. Mieli „prawdę”, całą prawdę i nic poza prawdą. Bronili dzieła pana Millera z 1844 r., wierzyli w wizje pani White, sen umarłych, unicestwienie niegodziwych, obmywanie stóp itp. Na początku te rzeczy mnie zdumiewały i myślałem, żeby się wycofać; ale oni wyjaśnili je wiarygodnie i złagodzili, i powiedzieli, że tak czy inaczej nie są żadnym testem. Nie mając nikogo, kto by mi inteligentnie pomógł, zacząłem widzieć rzeczy tak, jak oni, i po kilku tygodniach uwierzyłem w cały system. Zostałem ponownie ochrzczony, tak jak zazwyczaj robią to ich nawróceni z innych kościołów, aby uwolnić się od Babilonu. Przekonany, że czasu jest niewiele, zrezygnowałem ze szkoły, zaniechałem studiowania wszystkiego innego, słuchałem ich kazań, pochłaniałem ich książki i studiowałem Biblię dniem i nocą, aby podtrzymać te nowe poglądy. Teraz byłem entuzjastycznym wierzącym i pragnąłem nawrócić wszystkich na wiarę. Nie miałem wątpliwości, że to czysta prawda. Chodzi o doświadczenie wszystkich, którzy z nimi idą, jak się później dowiedziałem.
W maju 1864 roku otrzymałem licencję na głoszenie kazań. Wkrótce zacząłem ze starszym Van Hornem w Ithaca, Michigan. Odnieśliśmy duży sukces; w tym roku założyliśmy trzy kompanie. W 1865 roku pracowałem w hrabstwie Tuscola i odniosłem doskonały sukces. W tym samym roku zostałem wyświęcony przez starszego White’a. Do tej pory nie miałem wątpliwości co do prawdziwości naszej wiary. Kiedy zacząłem częściej widywać starszego White’a i jego żonę oraz pracę w centrali, dowiedziałem się, że jest z nim wiele problemów. Widziałem, że wszystkim rządzi i że wszyscy bardzo się go boją. Widziałem, że często był zły i nierozsądny. To mnie trochę niepokoiło, ale nie na poważnie. W 1866 roku zostałem wysłany do Maine ze starszym JN Andrewsem, najzdolniejszym mężczyzną wśród nich. To było dla mnie wielkie wydarzenie. Rzuciłem się w wir pracy z wielkim entuzjazmem i byłem bardzo szczęśliwy. Starszy Andrews był silny w wierze i bardzo radykalny, a ja miałem udział w jego duchu. Odnieśliśmy doskonały sukces. W tym czasie stałem się już całkiem niezłym pisarzem. Wróciłem do Battle Creek w 1867 roku. W tym czasie były wielkie kłopoty ze Starszym White’em i odbyło się wiele spotkań kościelnych, aby zbadać sprawę. Było dla mnie jasne, że się mylił, ale pani White poparła go w swoich „Świadectwach” i ostro obwiniła kościół. Starszy Andrews i kilku innych zaproponowało, aby stanąć po stronie słuszności i ponieść konsekwencje. Moje sympatie były z nimi; ale inni się bali i ostatecznie wszyscy zwiędli i wyznali, że „zostaliśmy zaślepieni przez Szatana”. Zostało to podpisane przez czołowych duchownych i pokornie przyjęte przez cały kościół. Zobacz Świadectwa, tom 1, strona 612. To bardzo zachwiało moją wiarą i zacząłem kwestionować natchnienie pani White. Zauważyłem, że jej objawienia zawsze sprzyjały Starszemu White’owi i jej samej. Jeśli ktoś ośmielił się kwestionować ich postępowanie, wkrótce otrzymywał miażdżące objawienie potępiające gniew Boży przeciwko nim.
W tym czasie kilku naszych zdolnych duchownych, z całkiem sporą grupą na Zachodzie, odeszło od ciała, sprzeciwiając się Starszemu White’owi i wizjom. Zostali potępieni jako „buntownicy”, skazani na zagładę i przepowiedziano, że wkrótce popadną w ruinę! Ale kontynuowali swoją pracę przez około pięćdziesiąt lat, mając kilka tysięcy wyznawców. Ich siedziba znajduje się w Stanberry, Missouri, gdzie publikują dwa artykuły, książki itp. Wykonali dobrą robotę, ujawniając fałszywość inspiracji pani White.
Ale nie odważyłem się otworzyć umysłu przed żadną duszą. Byłem tylko młodzieńcem i miałem niewielkie doświadczenie. Starsi i silniejsi mężczyźni załamywali się i wyznawali. Co mogłem zrobić? Nic nie powiedziałem, ale czułem się okropnie. Żałowałem, że w ogóle usłyszałem o adwentystach. Niedługo potem wróciłem na pole w Maine. Zajęty pracą, głoszeniem naszej doktryny i otoczony ludźmi, którzy mocno w nią wierzyli, szybko pozbyłem się wątpliwości. Od tamtej pory dowiedziałem się, że dziesiątki innych przeszło przez podobną próbę.
W 1868 roku pojechałem do Massachusetts. Będąc z dala od kłopotów w kwaterze głównej, radziłem sobie świetnie. Ale w maju 1869 roku byłem w Battle Creek przez miesiąc. Sytuacja była zła. Starszy White miał kłopoty z większością przywódców, a oni z nim. Byłem przekonany, że to on był prawdziwą przyczyną tego wszystkiego, ale pani White go wspierała i to załatwiło sprawę. Byli wybranymi przez Boga przywódcami i nie wolno ich krytykować ani wtrącać się w ich sprawy. Byłem smutny. Ciężko pracowałem, aby wprowadzić ludzi do „prawdy”, jak to nazywaliśmy; aby przekonać ich, że to ludzie wolni od błędów innych kościołów; potem, widząc taki stan rzeczy wśród przywódców, bardzo mnie zniechęciło. Do tej pory sam nie miałem żadnych kłopotów z nikim, a Starszy White był dla mnie bardzo uprzejmy. Ale wtedy zobaczyłem, że jeśli kiedykolwiek osiągnę jakąkolwiek sławę w pracy, będę musiał oczekiwać od niego takiego samego traktowania, jakiego doświadczyli wszyscy inni. Im więcej widziałem tego dzieła, tym więcej miałem zastrzeżeń. Nie będę się zatrzymywał, aby je tu przytaczać, ponieważ przytaczam je razem w rozdziale 5.
Byłem tak dokładnie przeszkolony w doktrynach adwentowych, że mocno wierzyłem, że Biblia naucza ich wszystkich. Porzucenie wiary adwentowej oznaczało porzucenie Biblii. Tak mówili wszyscy moi bracia i tak myślałem. Tego roku pojechałem do pracy do Iowa, gdzie pozostałem cztery lata, pracując ze starszym Butlerem, który wkrótce został przewodniczącym ich konferencji generalnej. Odnieśliśmy sukces i założyliśmy kilka kościołów. W końcu otworzyłem umysł przed starszym Butlerem i powiedziałem mu o moich obawach. Wiedziałem, że te rzeczy niepokoją go tak samo jak mnie, ponieważ często o nich rozmawialiśmy. Pomógł mi trochę, a ja znów zebrałem odwagę i poszedłem dalej, czując się lepiej. Mimo to z roku na rok coraz bardziej dostrzegałem, że jakoś to nie działa tak, jak przypuszczałem i powinno. Gdziekolwiek poszli starszy White i jego żona, zawsze mieli kłopoty z braćmi, a także z najlepszymi z nich. Zacząłem się bać ich spotkać lub żeby przyszli tam, gdzie ja byłem, ponieważ wiedziałem, że będą kłopoty z kimś lub czymś, i nigdy tak się nie działo. Widziałem kościół po kościele rozbijany przez nich, najlepszych braci zniechęconych, wściekłych i wypędzonych, podczas gdy ja byłem zmuszony przepraszać za nich nieustannie. Przez lata, mniej więcej w tym czasie, głównym zajęciem na wszystkich naszych dużych spotkaniach było wysłuchiwanie skarg Starszego White’a na jego braci. Żaden z przywódców nie uniknął kary — Andrews, Waggoner, Smith, Loughborough, Amadon, Cornell, Aldrich, Walker i wielu innych musiało zginąć w walce. Przez wiele godzin, a nawet niezliczoną ilość razy, siedziałem na spotkaniach i słuchałem, jak Starszy White i jego żona potępiają tych ludzi, aż poczułem, że zostało w nich niewiele męskości. Naruszało to wszystkie moje idee słuszności i sprawiedliwości i wzbudzało moje oburzenie. Jednak, niezależnie od tego, o jaki głos poprosił Starszy White, wszyscy głosowaliśmy jednomyślnie, ja z resztą. Potem wychodziłem sam i nienawidziłem siebie za moje tchórzostwo i gardziłem moimi braćmi za ich słabość.
Starszy White i pani White rządzili wszystkim żelazną ręką. Żadna nominacja do urzędu, żadna rezolucja, żaden punkt biznesowy nie został nigdy poruszony na spotkaniach biznesowych, dopóki wszystko nie zostało najpierw przedstawione Starszemu White’owi do zatwierdzenia. Do lat później nigdy nie widzieliśmy głosu sprzeciwu w żadnej sprawie, ponieważ nikt nie odważył się tego zrobić. Stąd też wszelkie oficjalne głosowania były tylko farsą. Wola Starszego White’a rozstrzygała wszystko. Jeśli ktoś odważył się sprzeciwić czemuś, choćby pokornie, Starszy White lub jego żona szybko go uciszyli. Długie lata takiego szkolenia nauczyły ludzi, aby pozwalali swoim przywódcom myśleć za nich; stąd są oni pod tak całkowitym poddaństwem jak katolicy.
To, wraz z innymi rzeczami, wprawiło mnie w wątpliwości i zniechęcenie, i skłoniło do porzucenia pracy. Widziałem wielu zdolnych pastorów i dziesiątki wartościowych ludzi, którzy odeszli od nas, ponieważ nie chcieli znieść takiego traktowania. Zazdrościłem wiary i pewności siebie braciom, którzy nie wiedzieli o tym wszystkim, zakładając, że Battle Creek było małym niebem, gdy w rzeczywistości było to tak blisko czyśćca, jak tylko mogłem sobie wyobrazić. Wiele biednych dusz poszło tam pełnych wiary i nadziei, ale wkrótce odeszło jako niewierzący. W 1872 roku pojechałem do Minnesoty, gdzie odniosłem duży sukces. Do tego czasu napisałem wiele, więc byłem dobrze znany wszystkim naszym ludziom. W lipcu 1873 roku ja i moja żona pojechaliśmy do Kolorado, aby spędzić kilka tygodni ze starszym White’em i jego żoną w górach. Wkrótce odkryłem, że życie w rodzinie stało się bardzo nieprzyjemne. Teraz nadeszła moja kolej, aby to złapać, ale zamiast wziąć się do roboty, jak większość innych, powiedziałem starszemu, co myślę swobodnie. To doprowadziło nas do otwartego zerwania. Pani White wszystko usłyszała, ale nic nie powiedziała. Po kilku dniach miała długie pisemne „świadectwo” dla żony i mnie. Usprawiedliwiało jej męża we wszystkim i stawiało nas jako buntowników przeciwko Bogu, bez nadziei na niebo tylko przez całkowite poddanie się im. Żona i ja czytaliśmy je wiele razy ze łzami i modlitwami; ale nie mogliśmy dostrzec sposobu, aby pogodzić je z prawdą. Zawierało wiele stwierdzeń, o których wiedzieliśmy, że są fałszywe. Widzieliśmy, że było podyktowane duchem odwetu, determinacją, aby złamać naszą wolę lub zmiażdżyć nas. Przez jakiś czas byliśmy w wielkim zakłopotaniu, ale nadal moja pewność co do dużej części doktryny i mój strach przed popełnieniem błędu mnie powstrzymywały; ale przez tygodnie byłem zupełnie nieszczęśliwy, nie wiedząc, co robić. Jednak przez jakiś czas głosiłem kazania w Kolorado, a potem pojechałem do Kalifornii, gdzie pracowałem rękami przez trzy miesiące, próbując ustalić, co robić. Starsi Butler, Smith, White i inni pisali do nas i próbowali pogodzić nas z pracą. Nie wiedząc, co innego zrobić, w końcu zdecydowałem zapomnieć o wszystkich moich obiekcjach i postępować tak jak poprzednio. Więc wyznaliśmy Starszemu White’owi wszystko, co mogliśmy, a on nam hojnie wybaczył! Ale od tego momentu moja wiara w natchnienie pani White osłabła. Starszy White był dla mnie znowu bardzo przyjazny.
Teraz adwentyści mówią, że opuściłem ich pięć razy, a to jest jeden z pięciu. To jest całkowita nieprawda. Po prostu przestałem głosić kazania na kilka tygodni, ale nie wycofałem się z kościoła ani nie wyrzekłem się wiary. Jeśli to ich opuszcza, to większość ich przywódców również ich opuściła, ponieważ wszyscy mieli okresy próby, kiedy na jakiś czas porzucili swoją pracę. Około 1856 roku starsi JN Andrews i JN Loughborough, którzy byli wówczas najbardziej prominentnymi kaznodziejami wśród nich, i kilka innych osób, opuściło pracę i rozpoczęło działalność w Waukon, Iowa. Pani White opisała to w Experience and Views, strony 219—222. Starszy White i jego żona pojechali tam i po długich staraniach sprowadzili ich z powrotem. Pani White mówi: „Niezadowolona grupa osiedliła się w Waukon…. Brat JN Loughborough zniechęcony poszedł pracować w swoim zawodzie. Właśnie miał kupić ziemię” itd., strona 222. Ci mężczyźni zrobili dokładnie to samo, co ja.
Starszy Uriah Smith, zdecydowanie najzdolniejszy człowiek w ich szeregach, również miał swoje okresy wątpliwości, kiedy przestał pracować i zajął się świeckimi zajęciami. Posłuchaj jego własnego wyznania: „Nie zaprzeczam, że miałem w swoim doświadczeniu okazjonalne okresy prób. Były czasy, kiedy okoliczności wydawały się bardzo zagmatwane; kiedy sposób na zharmonizowanie pozornie sprzecznych poglądów nie pojawiał się od razu, a pod tym, co wydawało się na tamte czasy silnymi prowokacjami do wycofania się z pracy, rozważałem kwestię, jak daleko można to rozsądnie zrobić lub ile z tej pracy można konsekwentnie porzucić”. Odpowiedzi do Starszego Canrighta, strona 107. Jego własne słowa pokazują, że wątpił w różne części teorii, tak samo jak ja. Przez lata byliśmy w zażyłych stosunkach; często podróżowaliśmy i pracowaliśmy razem. Swobodnie rozmawialiśmy o tych sprawach. Jego wątpliwości i próby były bardzo podobne do moich. Trwało to przez długi okres lat, aż zaczęto się obawiać, że całkowicie je porzuci. Jego żona była niemal doprowadzona do szaleństwa przez podobne procesy. W końcu załamali się, „wyznali” to samo, co ja kiedyś, i teraz twierdzą, że są zadowoleni. Napisał do mnie, że musi poprzeć wizje pani White z powodu polityki. Rzecz jest tak nierozsądna, że większość z nich czasami jest mniej lub bardziej zmartwiona, tak jak ja. Jak powiedział J.W. Morton: „Żałuję ich urojeń i brzydzę się duchową tyranią, przez którą oni i inni są trzymani za najbardziej niebiblijne dogmaty. Nawet pan Smith, za którego, jakkolwiek by mnie nie potępiał, żywię tylko najżyczliwsze uczucia, znajduje się w sytuacji, która wymaga czułego współczucia. Oczekuje się od niego, jako od wielkiego człowieka wyznania (bo niewątpliwie jest zdecydowanie najzdolniejszym człowiekiem, jakiego mają), aby udzielił pełnego i wyraźnego poparcia twierdzeniom pani White o natchnieniu; a jednak ktokolwiek prześledzi jego publiczne wypowiedzi na ten temat — zwłaszcza ten, kto ma umiejętność „czytania między wierszami” — może zobaczyć, że jego poparcie jest tak słabe, że w ogóle nie jest poparciem. Takiej pozycji nie umieściłbym w swoim najgorszym wrogu. Jest on, przynajmniej częściowo, pod butem duchowej tyranii. Och, aby Uriah Smith miał odwagę i męstwo, aby twierdzić przed Bogiem i ludźmi, że ma prawo do tej „wolności duszy”, która jest dziedzictwem każdego dziecka Boga!”
Starszy Geo. I. Butler, który przez wiele lat zastępował Starszego White’a jako przywódca denominacji, wdał się w proces ze swoimi braćmi i praktycznie stracił pracę. Do średniego wieku był drobnym rolnikiem. Naturalnie był skromnym, dobrym człowiekiem, z silnym poczuciem sprawiedliwości. Starszy White stał się o niego zazdrosny. Później pani White również zwróciła się przeciwko niemu i zażądała służalczego poddania, którego nie chciał. Powiedział, że kiedy nie może być adwentystą i być mężczyzną, to będzie mężczyzną, jak postanowili inni. Rozczarowany i zgorzkniały, pod pretekstem złego stanu zdrowia, wyjechał na Florydę na małą farmę — kolejny przykład niszczącego wpływu adwentyzmu. Teraz robi to, co ja zrobiłem dwa lub trzy razy, tylko z innej przyczyny. Czy więc ich opuścił?
W 1874 roku Starszy White zorganizował wielką debatę w Napa City, Cal., pomiędzy Starszym Milesem Grantem z Bostonu, Mass., a jednym z naszych pastorów. Chociaż Starszy White i jego żona, Starszy Cornell i Starszy Loughborough, ich najzdolniejsi ludzie, byli tam, wybrali mnie do obrony naszej strony, co robiłem przez około tydzień, podczas gdy inni pastorzy siedzieli obok. Wspominam o tym, aby pokazać zaufanie, jakie we mnie pokładali, chociaż byłem w tak wielkiej próbie zaledwie kilka miesięcy wcześniej. W 1875 roku wróciliśmy do Michigan. Starszy Butler był teraz poza domem ze Starszym White, który wykorzystał każdą możliwą okazję, aby go zignorować; ale ja byłem w wielkiej łasce, zostałem wysłany na ich spotkania stanowe w Vermont, Kansas, Ohio i Indianie. Wraz ze Starszym Smithem zostałem wysłany jako delegat na Generalną Konferencję Baptystów Siódmego Dnia. W 1876 roku zostałem wysłany do Minnesoty, następnie do Teksasu i tak dalej przez większość stanów południowych, aby zająć się tam naszymi interesami. Każdego roku nakładano na mnie większą odpowiedzialność. Tego roku założyłem duży kościół w Rzymie, Nowy Jork i pracowałem nad stanem. Pojechałem ze Starszym Whitem i jego żoną do Indiany i Illinois, a następnie zostałem wysłany do Kansas, aby przeprowadzić debatę, a także do Missouri w tym samym celu. W tym roku zostałem wybrany na członka Komitetu Konferencji Generalnej składającego się z trzech osób, wraz ze Starszym Whitem i Starszym Haskellem, i kontynuowałem pracę w komitecie przez dwa lata. Jest to najwyższy oficjalny autorytet w wyznaniu.
W 1877 roku pojechałem do Nowej Anglii, gdzie założyłem dwa kościoły i wykonywałem inną pracę. 1878 roku spędziłem na pracy ogólnej w różnych stanach, takich jak Massachusetts, Michigan, Nowy Jork, Iowa, Wisconsin, Minnesota, Kolorado i Ohio. Jesienią byłem prezesem konferencji w Ohio. W 1879 roku pracowałem w Michigan, Ohio, Indianie, Kentucky i Tennessee. Na konferencji generalnej w Battle Creek jesienią sytuacja była zła. Starszy White był zły, a pani White ciężko gnębiła kilku pastorów. Surowość, wyszukiwanie błędów i próby były na porządku dziennym. Czułem, że było bardzo mało ducha Chrystusa. Uciekłem tak szybko, jak to możliwe. Widziałem coraz wyraźniej, że duch ucisku, krytyki, nieufności i niezgody był wynikiem naszej pracy, zamiast łagodności, łagodności i miłości wśród braci. Przez cały następny rok te uczucia narastały we mnie, aż zacząłem się obawiać, że wyrządzamy więcej szkody niż pożytku. Moja praca wzywała mnie do starych kościołów, gdzie mogłem zobaczyć jej owoce. Zazwyczaj były zimne i martwe, odstępcze, albo w kłótni, albo prawie wymarłe, podczas gdy kiedyś były dużymi i kwitnącymi kościołami. Straciłem serce do zakładania kolejnych kościołów, które szłyby tą samą drogą. Pewnego dnia postanowiłem całkowicie je porzucić, a następnego dnia postanowiłem iść dalej i robić, co w mojej mocy. Nigdy w życiu nie cierpiałem na większą udrękę psychiczną. Pracowałem w tym roku w Nowym Jorku, Pensylwanii, Illinois, Michigan i Ohio.
Jesienią 1880 roku postanowiłem opuścić Adwentystów i, jeśli to możliwe, dołączyć do innego kościoła. Byłem prezesem konferencji w Ohio. Nasze coroczne spotkanie stanowe odbywało się w Clyde w stanie Ohio. Starszy White i pani White byli tam. Postanowiłem odejść od nich, gdy tylko spotkanie się skończy. Wbrew mojemu protestowi wybrali mnie ponownie na prezesa. Pani White nalegała. Powiedziała, że jestem właściwym człowiekiem na to miejsce; jednak jej szczególnym roszczeniem jest możliwość ujawnienia ukrytych niesprawiedliwości w kościele. Oto ważna sprawa. Dlaczego nie miała objawienia na ten temat? Nie, wszystko było w porządku, o ile wiedziała. W następnym tygodniu zrezygnowałem, pojechałem na wschód i napisałem do starszego White’a, że nie będę już z nimi. Następnie wysłała mi długie pisemne objawienie, potępiając mnie jako dziecko piekła i jednego z najgorszych ludzi, chociaż zaledwie dwa tygodnie wcześniej uznała, że nadaję się na prezesa konferencji!
Przez trzy miesiące uczyłem recytacji. Nie wiedziałem, co robić. Rozmawiałem z duchownymi z innych kościołów, ale oni najwyraźniej nie wiedzieli, jak mi pomóc. Nie mogłem się zdecydować na nic. Trzymałem się swojego chrześcijaństwa i miłości do Chrystusa i Biblii, głosiłem kazania i pracowałem, kiedy tylko miałem okazję. Byłem zadowolony, że zdecydowałem się opuścić adwentystów i poczułem się o wiele lepiej. W końcu poznałem moją obecną żonę, która była adwentystką. Potem odbyłem długą rozmowę ze starszym Butlerem, starszym White, panią White i innymi i zostałem przekonany, że sprawy nie są takie, jak sobie wyobrażałem. Powiedzieli, że jestem w ciemności, prowadzony przez Szatana i że popadnę w ruinę. Cały wpływ starych przyjaciół, stowarzyszeń, nawyków i długo pielęgnowanych idei pojawił się i był zbyt silny dla mojego lepszego osądu. Poddałem się i postanowiłem ponownie żyć i umrzeć z nimi. W moim osądzie i sumieniu wstydziłem się poddania, którego dokonałem, jednak starałem się czuć dobrze i iść dalej.
Śmierć Starszego White’a
Na początku 1881 roku pojechałem ze Starszym Whitem do Nowego Jorku. W tym czasie stracił on przywództwo ludu. Starsi Butler i Haskell zajęli jego miejsce, dlatego był wobec nich bardzo wrogo nastawiony, działał przeciwko nim i cały czas planował, aby ich wyrzucić i samemu wrócić. Ale ludzie w dużej mierze stracili zaufanie do niego jako przywódcy. Chciał, abym współpracował z nim przeciwko nim, mówiąc, że wtedy będziemy razem w Komitecie Konferencji Generalnej. Miał dobre powody, aby sprzeciwić się Haskellowi, który zawsze był przebiegłym, podstępnym człowiekiem. Starszy White napisał mi tak: „11 lutego 1881 r. — Chciałbym, aby Starszy Haskell był otwartym, szczerym człowiekiem, abym nie musiał go obserwować”. Ponownie: „Battle Creek, Michigan, 24 maja 1881 r. — …Starsi Butler i Haskell mieli na nią [jego żonę] wpływ, który mam nadzieję zobaczyć złamany. To prawie ją zrujnowało. Ci ludzie nie mogą być tolerowani przez nasz lud, by czynili to, co czynili… Chcę, abyście się ze mną zjednoczyli… Nadszedł czas, by nastąpiła zmiana w biurach Konferencji Generalnej. Ufam, że jeśli będziemy prawdziwi i wierni, Pan będzie zadowolony, że utworzymy dwóch członków tej rady”.
Mógłbym podać o wiele więcej, aby pokazać, jak mało zaufania mieli do siebie przywódcy. Napisałem do Starszego White’a, że nie mogę się z nim zjednoczyć ani z nim pracować. 13 lipca 1881 roku napisał do mnie ponownie: „Wielokrotnie cię znieważałem i jeśli pójdziesz na zagładę, gdzie wielu, delikatnie mówiąc, jest chętnych, abyś poszedł, kiedykolwiek poczuję, że brałem udział w twoim zniszczeniu… Nie widzę, jak ktokolwiek może ze mną pracować”. Niedługo potem zmarł. Nie mam wątpliwości, że Starszy White wierzył w doktrynę Adwentu i przekonał samego siebie, że został powołany przez Boga, aby być przywódcą. Miał kilka doskonałych cech i niewątpliwie miał zamiar zostać chrześcijaninem, ale jego silne pragnienie rządzenia i kierowania wszystkim, wraz z drażliwym charakterem, sprawiały, że zawsze miał kłopoty z kimś. Nikt nie mógł długo z nim pracować w spokoju. Starszy Butler powiedział mi, że jego śmierć była opatrznościowa, aby uratować ciało przed pęknięciem. Pani White była tak obrażona na Butlera, że przez długi czas nie utrzymywała z nim kontaktu. Wszystkie te rzeczy pomogły mi dostrzec, że prowadzili mnie egoistyczni, ambitni mężczyźni, którzy byli marnymi przykładami reformatorów religijnych.
Tego roku pracowałem w Kanadzie, Vermont, Maine, Nowej Anglii i Michigan, a jesienią zostałem wybrany członkiem Komitetu Wykonawczego Stanu Michigan. Pracowałem jeszcze rok w Michigan. Ale byłem niezadowolony; nie mogłem przezwyciężyć swoich wątpliwości; nie miałem serca do pracy. Kilku wiodących duchownych w stanie czuło to samo. Wtedy postanowiłem po cichu odejść ze służby i zająć się rolnictwem. Robiłem to przez dwa lata, ale zachowałem członkostwo w kościele i pracowałem razem z nimi. Ale cały czas byłem w czyśćcu, próbując uwierzyć w to, w co nie mogłem. Mimo to nie zdecydowałem się na żaden inny kościół i bałem się, że mogę popełnić błąd, więc stałem w miejscu. Jesienią 1884 roku starszy Butler, mój stary przyjaciel, a teraz stojący na czele pracy adwentowej, podjął wielki wysiłek, aby mnie pojednać i zmusić do powrotu do pracy. Pisał do mnie kilka razy, na co nie odpowiedziałem. W końcu wysłał mi telegram i zapłacił za mój przejazd na spotkanie obozowe. Tutaj spotkałem starych przyjaciół i stowarzyszenia, starałem się widzieć rzeczy tak korzystnie, jak to możliwe, wysłuchałem wyjaśnień, itd., itd., aż w końcu znowu się poddałem. Miałem dość niezdecydowanego stanowiska. Myślałem, że i tak mogę tu zrobić coś dobrego; wszyscy moi przyjaciele byli tutaj, wierzyłem nadal w wiele z doktryny i mogłem zrujnować się, gdybym ich zostawił, itd. Teraz postanowiłem połknąć wszystkie moje wątpliwości, mimo wszystko uwierzyć w całą rzecz i zostać z nimi na dobre i na złe. Więc złożyłem mocne wyznanie, którego wstydziłem się, zanim ostygło.
Czy byłem zadowolony? Nie. Głęboko w sercu wstydziłem się siebie, ale starałem się czuć, że tak nie jest. Ale wkrótce poczułem się lepiej, ponieważ podjąłem decyzję. Stopniowo moja wiara powracała, aż znów poczułem się naprawdę silny w całej doktrynie i nie miałem pojęcia, że kiedykolwiek miałbym ją porzucić. Po kilku tygodniach zostałem wysłany na duże spotkania w Pensylwanii, Nowym Jorku, Minnesocie, Iowa i Nowej Anglii; pomagałem w spotkaniach odrodzeniowych w Battle Creek; zostałem wyznaczony wraz ze Starszym Butlerem do wygłaszania wykładów przed pastorami na temat tego, jak skutecznie pracować; prowadziłem podobny kurs w Akademii w South Lancaster, Mass.; byłem na spotkaniach stanowych w Nowym Jorku, Michigan, Indianie i Ohio. Wiosną 1886 roku zostałem wyznaczony do wygłaszania wykładów przed klasą teologiczną w Battle Creek College i zastępcą redaktora naczelnego Sickle.
Dzięki mojemu pilnemu apelowi podjęto próbę wprowadzenia naszych ministrów do jakiegoś planu studiów, w którym są bardzo niedoskonali. Byłem w komitecie, który to zorganizował. Wybrałem kierunek studiów i sformułowałem wszystkie pytania, według których mieli być badani. Następnie dostarczono mi stenografa, a latem wysłano mnie do dziesięciu różnych stanów, mianowicie Ohio, Indiana, Illinois, Kansas, Colorado, Iowa, Wisconsin, Minnesota, Dakota i Michigan, aby uczestniczyć w ich konferencjach stanowych, badać ich ministrów, relacjonować ich spotkania dla prasy codziennej itd., i to zrobiłem. W naszym konflikcie z Disciples w Des Moines w stanie Iowa uzgodniono, że każda strona powinna wybrać przedstawiciela i przeprowadzić debatę na temat kwestii szabatu. Wybrali profesora DR Dungana, prezesa Drake University. Nasi ludzie wybrali mnie. Spodziewaliśmy się godnego uwagi czasu i dołożyłem wszelkich starań, aby być gotowym. To przygotowanie w dużym stopniu przekonało mnie o niesłuszności niektórych naszych stanowisk w sprawie przymierzy, dwóch praw itd. Podczas naszej Konferencji Generalnej jesienią doszło do ostrego podziału między naszymi liderami w kwestii prawa w Galatach. Jedna strona uważała, że jest to prawo ceremonialne, druga prawo moralne — sprzeczność sama w sobie. Po długiej i ciepłej dyskusji konferencja została zamknięta, każda strona była bardziej pewna siebie niż wcześniej. Było też wiele nieporozumień w innych kwestiach doktrynalnych i sporo ciepłych uczuć partyjnych. To, wraz z innymi rzeczami, wywołało moje stare uczucia wątpliwości i zdecydowało, że nadszedł czas, abym teraz zbadał i pomyślał sam, a nie dał się prowadzić ani zastraszyć ludziom, którzy nie mogli się ze sobą zgodzić.
Wykorzystywałem każdą wolną chwilę przez kilka tygodni, starannie i z modlitwą badając wszystkie dowody dotyczące szabatu, prawa, sanktuarium, wizji itd., aż nie miałem już wątpliwości, że wiara w Adwent Siódmego Dnia jest złudzeniem. Wtedy przedstawiłem sprawę przywódcom w Battle Creek, zrezygnowałem ze wszystkich zajmowanych stanowisk i poprosiłem o usunięcie mnie z kościoła. Zostało to przyznane 17 lutego 1887 r. To był pierwszy i jedyny raz, kiedy wystąpiłem z kościoła, ani nie postawiono mi żadnych zarzutów przez dwadzieścia osiem lat, które spędziłem z nimi. Gdy tylko zająłem stanowcze stanowisko, aby być wolnym człowiekiem i myśleć samodzielnie, wielki ciężar, który dźwigałem przez wszystkie te lata, spadł. Poczułem się jak nowy człowiek. W końcu uwolniłem się z niewoli. Ani przez chwilę nie żałowałem podjętego kroku.
Teraz donoszą, że opuszczałem ich cztery lub pięć razy wcześniej, a potem wracałem. To jest całkowita nieprawda. Od czasu, kiedy dołączyłem do nich w 1859 r., aż do momentu, kiedy się wycofałem w 1887 r., pozostałem w dobrej kondycji w tym kościele. Po otrzymaniu licencji na głoszenie w 1864 r. moje uprawnienia były odnawiane każdego roku, z wyjątkiem jednego, kiedy byłem rolnikiem i o nie nie prosiłem. Do czasu, kiedy ich opuściłem w 1887 r., nigdy nie głosiłem kazań ani nie pisałem przeciwko nim ani razu; ani nie zjednoczyłem się z żadnym innym kościołem, ani nie nauczałem żadnej doktryny sprzecznej z ich. Niech zaprzeczają którymkolwiek z tych oświadczeń, jeśli mogą. Mówią, że mogę jeszcze do nich wrócić. Oni wiedzą lepiej. W chwili, gdy zająłem stanowisko zdecydowanie, sprawa została rozstrzygnięta na zawsze. Fakt, że pozostałem z nimi podczas wszystkich tych prób przez dwadzieścia osiem lat, pokazuje, że nie jestem człowiekiem wahającym się, jak teraz próbują myśleć.
Dlaczego nie opuściłem ich wcześniej
Często mnie pytają, dlaczego nie opuściłem ich wcześniej. Dlaczego tak długo zajęło mi odkrycie, że to był błąd. Wtedy adwentyści twierdzą, że musiałem być nieuczciwy, kiedy byłem z nimi, albo jestem nieuczciwy teraz. Mówią, że teraz jestem apostatą, ponieważ opuściłem ich i dołączyłem do baptystów. Moja odpowiedź brzmi: Jeśli zmiana czyjejś opinii i dołączenie do innego kościoła czyni kogoś apostatą, to ponad połowa ich członków jest apostatami, ponieważ przybyli z innych kościołów, aby dołączyć do adwentystów. Ponownie, rozpowszechniają i wysoko oceniają książkę zatytułowaną Pięćdziesiąt lat w Rzymie, napisaną przez człowieka, który przez wiele lat był uczonym kapłanem w kościele rzymskim. Mówią, że jego wysoka pozycja i długie doświadczenie w tym kościele sprawiają, że jego książka jest bezcenna. Ale mówią, że fakt, że byłem z nimi tak długo na wysokiej pozycji, a teraz ich opuściłem, dowodzi tylko, że jestem hipokrytą!
Każdy szczery człowiek widzi niespójność ich stanowisk. Przyłączyłem się do adwentystów, gdy byłem jeszcze chłopcem, niewykształconym, bez wiedzy o Biblii, historii ani innych kościołach. Wstąpiłem do niego z powodu niewiedzy. Przez lata moja gorliwość w tej wierze i moje nieograniczone zaufanie do jej przywódców zaślepiały mnie na ich błędy. Ale gdy dorastałem, czytałem więcej Biblii, czytałem historię, spotykałem się z innymi kościołami, słuchałem kazań i czytałem książki przeciwne adwentyzmowi, lepiej poznałem naszych przywódców, wewnętrzne funkcjonowanie kościoła, dowiedziałem się więcej o jego niekorzystnym pochodzeniu, wielu błędach, które popełniliśmy, zobaczyłem jego owoce w starych kościołach, na temat rodzin i społeczeństwa, zdobyłem wczesne pisma pani White i innych; stopniowo zacząłem dostrzegać, że adwentyzm nie był po prostu tym, czym początkowo go uważałem. Kiedy przyjąłem go w 1859 roku, adwentyzm dnia siódmego miał zaledwie czternaście lat, wyznawców było niewielu, a sam ruch był stosunkowo niesprawdzony. Ale kiedy adwentyzm był dwadzieścia pięć lat starszy, dziesięć razy większy, w pełni rozwinął swojego ducha i pokazał swoje owoce, kiedy miałem wykształcenie, obserwację i doświadczenie ćwierćwiecza, myślę, że mój osąd w tej sprawie powinien być wart więcej niż wtedy, gdy przyjąłem go jako zielony chłopiec.
Ponownie, dopiero w ciągu ostatnich kilku lat wszedłem w posiadanie wczesnych dokumentów adwentystycznych, które pokazują, jak teraz zaprzeczają i zaprzeczają temu, czego kiedyś nauczali. Są one teraz albo tłumione, albo trzymane poza zasięgiem wzroku, tak że żaden z nich na tysiąc nie wie lub nie uwierzy, że kiedykolwiek istniały. Moje wątpliwości co do systemu nie przyszły do mnie od razu i wyraźnie. Dobrze wiadomo było, że przez ostatnie kilkanaście lat, kiedy byłem z nimi, byłem bardzo zaniepokojony tymi rzeczami. Stopniowo, rok po roku, dowody się gromadziły, aż w końcu przeważyły nad doktryną, a potem niechętnie i ze smutkiem musiałem je porzucić i wyrzec się ich. Boże, miej litość nad duszą, która musi przejść przez to, co ja zrobiłem, aby być uczciwym wobec swoich przekonań o słuszności.
Stanowiska, które zajmowałem, gdy je opuściłem
Mimo to wszystkim było dobrze wiadomo, że często miałem poważne wątpliwości co do ich wiary, jednak gdy tylko znów się z nimi związałem, za każdym razem natychmiast wysuwali mnie do przodu i wyznaczali do najważniejszej pracy. Starszy Butler mówi: „Bez wątpienia zostałby [wybrany na ważne stanowisko], gdyby nie udowodnił, że jest niegodny zaufania w tylu przypadkach. Jego zdolności by to usprawiedliwiały”. Review and Herald Extra, 22 listopada 1887 r. Załóżmy teraz, że byłbym człowiekiem poszukującym urzędu, dbającym bardziej o miejsce i stanowisko niż o prawdę i sumienie, co bym zrobił? Poszedłbym dalej, udając, że jestem pełen wiary i w harmonii z nimi. Ale zamiast tego, raz po raz, szedłem bezpośrednio do ich wpływowych ludzi, Starszych White’a, Butlera, Haskella itp. i mówiłem im o moich wątpliwościach. Niech szczerzy ludzie osądzą moje motywy.
W dniu, w którym ich opuściłem, zajmowałem następujące stanowiska: byłem nauczycielem teologii w ich college’u w Battle Creek, gdzie miałem klasę składającą się z prawie dwustu ich najlepszych młodych ludzi; byłem zastępcą redaktora Gospel Sickle; pisałem lekcje dla wszystkich ich szkół sobotnich na całym świecie; miałem pieczę nad około osiemnastoma kościołami w Michigan; byłem członkiem Komitetu Wykonawczego Międzynarodowego Stowarzyszenia Szkół Sobotnich; członkiem Komitetu Wykonawczego Stowarzyszenia Szkół Sobotnich Stanu Michigan; a na ostatniej sesji konferencji generalnej byłem przewodniczącym Międzynarodowego Stowarzyszenia Szkół Sobotnich i zasiadałem w dziewięciu różnych komitetach, z których kilka było najważniejszych na konferencji, jak ten ds. dystrybucji robotników na całym świecie, komitet teologiczny, komitet ds. spotkań obozowych, specjalny kurs studiów w naszym college’u, poprawa posługi itp. To pokazuje, co myśleli o moich umiejętnościach. Właśnie dostałem nową broszurę, Critical Notes, której wydrukowali nakład 10 000 egzemplarzy po moim odejściu. Inne moje prace poprawili, pominęli moje nazwisko i nadal je wykorzystują. Po co przedrukowywać moje, skoro ich opuściłem i wyrzekłem się tego, czego uczą? Teraz mówią, że moje pisma są tanie i bezwartościowe. Ale kiedy byłem z nimi, opublikowali ponad dwadzieścia różnych moich dzieł i rozpowszechnili ich setki tysięcy, przetłumaczyli kilka z nich na inne języki i zapłacili mi za nie setki dolarów. Dziwne, że nagle stałem się tak niedorozwinięty, a moje pisma tak bezwartościowe. Każdy może zobaczyć niechęć tego wszystkiego.
Starszy Smith, w Replies to Canright, strona 25, mówi, że opuściłem ich w czasie, gdy moje wycofanie zawstydziło ich bardziej niż kiedykolwiek indziej. To wyznanie, że stawałem się dla nich coraz bardziej użyteczny i wszyscy wiedzą, że tak było. W czasie, gdy odchodziłem, otrzymywałem wyższe wynagrodzenie niż kiedykolwiek wcześniej i byłem w przyjaznych stosunkach ze wszystkimi. Wszyscy czołowi mężczyźni, tacy jak Butler, Haskell, Smith itp., byli moimi serdecznymi, osobistymi przyjaciółmi, gotowymi zrobić wszystko, co w ich mocy, aby mi pomóc. Gdybym pragnął urzędu lub lepszego stanowiska, wszystko, co musiałem zrobić, to iść dalej bez wahania, a stanowiska pojawiały się szybciej, niż mogłem je obsadzić. Ale gdybym ich opuścił, dokąd mógłbym pójść? Co mógłbym robić? Jak w ogóle zarobić na życie? Przyjąłem to wszystko i wymagało to całej odwagi i wiary w Boga, jakie mogłem zdobyć, aby podjąć ryzyko.
Kosztowało mnie to straszną walkę i wielkie poświęcenie, bo czyniąc to musiałem zostawić wszystkich moich przyjaciół na całe życie, ukochane nadzieje mojej młodości, całą pracę mojego życia, wszystkie środki mojego utrzymania, każdą honorową pozycję, jaką zajmowałem, i ściągnąć na siebie hańbę, nienawiść i prześladowania. Musiałem zacząć życie od nowa, wśród obcych, z niesprawdzonymi metodami, niepewny dokąd iść i co robić. Nikt, kto tego nie próbował, nie może nigdy zacząć zdawać sobie sprawy z przerażającej walki, której to wymaga. To strach przed tym wszystkim trzyma wielu z nich, którzy są jeszcze niezadowoleni z tego, gdzie są. Wiem, że tak jest, bo wielu wyznało mi to, a jednak pozostali tam, gdzie byli. Każdy, kto jest szczery i uczciwy, może łatwo dostrzec, że egoizm i osobista ambicja trzymałyby mnie z nimi. Jednak gdy tylko ich opuściłem, chociaż wyszedłem cicho i spokojnie, zostawiłem ich samych i nawet mówiłem o nich przychylnie, natychmiast przypisywali mi wszelkiego rodzaju złe motywy, podłe grzechy i ambitne plany. Wydawało się, że uważają za święty obowiązek zszarganie mojej reputacji i zniszczenie moich wpływów, jeśli to możliwe. „Odstępca” był epitetem, który wszyscy stosowali do mnie. Porównywano mnie do Baalama, Kory, Datana i Abirama, Judasza, Demasa i całej listy złych postaci. Nie przyznano mi ani jednego uczciwego ani godnego motywu. Rozpowszechniano najgorsze i najgorsze pogłoski o tym, co zrobiłem lub powiedziałem — rzeczy, o których nawet nie chciałbym myśleć. Jednak wszystkie były chętnie przyjmowane i uznawane za niewątpliwą prawdę. Ale ja się tego spodziewałem, ponieważ tak traktuje się wszystkich, którzy ośmielają się ich opuścić i podają ku temu powód.
Przez dwadzieścia lat odkąd ich opuściłem, nieustannie śledzili mnie szpiedzy, którzy obserwowali i donosili o najmniejszych rzeczach, które powiedziałem lub zrobiłem, aby torturować je do zła, jeśli to możliwe. Rozsyłają to po krańcach ziemi i wraca do mnie w gazetach i listach. Wydali cztery różne publikacje przeciwko mnie, a pani White w swoim ostatnim „objawieniu” poświęciła mi trzy artykuły! A jednak nic nie osiągnąłem; nigdy nie osiągnąłem! „Kwaśne winogrona”, rozumiesz. Szeroko rozgłaszano, że zostałem dotknięty straszną chorobą, rozbiłem swój kościół, zostałem wyrzucony z denominacji i jeszcze więcej, w odniesieniu do wszystkiego, co Pan osądzi między nami. Pastorzy wszystkich kościołów tutaj i osoby publiczne w tym miejscu musieli składać pisemne oświadczenia, aby stawić czoła tym atakom w odległych stanach. Czasami wydawało się to trudne do zniesienia, ale wiedząc, że miałem rację, miałem łaskę i cierpliwość, aby wytrwale wykonywać swoją pracę i pozostawić resztę Bogu i moim przyjaciołom.
Ciągle otrzymuję listy ze wszystkich stron kraju, w których adwentyści twierdzą, że prosiłem, aby mnie do nich zabrano z powrotem! Będą o tym informować, dopóki nie umrę, a nawet długo po tym. Ta książka będzie moją odpowiedzią. Są tak pewni, że przekleństwo Boga będzie towarzyszyć wszystkim, którzy ich opuszczą, albo że staną się niewiernymi, albo do nich wrócą, że nie mogą się pogodzić z tym, że będzie inaczej.
Przykładowy list
„Glenwood Springs, Kolorado, 29 marca 1889 r. DM Canright, Otsego, Michigan: Mój drogi przyjacielu i bracie — Gdyby drżący trzask pioruna oderwał mi skórę głowy od głowy, nie byłbym bardziej zaskoczony niż dzisiaj, gdybym wręczył ci twoją broszurę zatytułowaną „Żydowski szabat”. Czytałem po tobie przez lata, sprzedawałem twoje cenne dzieła i głosiłem „Poselstwo trzeciego anioła”. Teraz chciałbym cię zapytać, jak traktują cię nasi ludzie? O ile wiem, byłeś ich wielkim ulubieńcem i cytowano cię częściej niż kogokolwiek stojącego blisko głowy. Czy oni odgryzają ci się tak mocno, jak Snookowi? Przypuszczam, że twoje wielkie badania i dożywotnie studiowanie omawianego tematu nic dla nich nie znaczą i że jesteś zaliczany do upadłych aniołów. FAB
Adwentyzm jarzmo niewoli
W dużej mierze ludzie są wciągani w doktrynę Siódmego Dnia przez strach, strach przed potępieniem, jeśli odmówią. Gdy już się w nią wciągną, próbują czuć się szczęśliwi, ale niewielu naprawdę takich jest. W dużej klasie, w tych bardziej inteligentnych, jest tak wiele wątpliwości i obaw, tak rozsądnego braku czegoś, czego nie znajdują, że są nieszczęśliwi. Wielu ich pastorów przeszło przez te same próby, co ja, i wielu ich opuściło, tak jak ja, podczas gdy inni naprawili to i pozostali z nimi. Sam starszy White miał wątpliwości. Pani White mówi o nim: „Powinien ustanowić zasadę, aby nie mówić o niewierze lub zniechęceniu”. „Mój mąż tak długo pielęgnował tę ciemność, żyjąc nieszczęśliwą przeszłością, że ma niewiele mocy, aby kontrolować swój umysł, gdy rozmyśla o tych rzeczach”. Testimonies, tom III, strony 96, 97. Sama pani White, jak można się spodziewać, jest dręczona niewiernością. Mówi: „W nocy obudziłam męża, mówiąc: „Boję się, że stanę się niewierną””. Świadectwa, tom I, strona 597. Prawie wszyscy ich wybitni duchowni mieli swój czas próby, tak samo jak ja, kiedy przestali głosić i poszli do innej pracy, jak widzieliśmy.
Zacytuję kilka słów z otrzymanych listów: „W moim doświadczeniu było wiele smutnych chwil z powodu tych wątpliwości… Kiedyś postanowiłem, że muszę podążać za przekonaniami mojego własnego osądu w tych sprawach; ale kiedy nadszedł czas, presja była tak silna, że próbowałem przekonać samego siebie, że się mylę… Fakty są takie, że jestem po prostu nieszczęśliwy… Wydaje się, że to straszna rzecz obrać kurs, który sprawi, że wszyscy ukochani przyjaciele tego świata będą patrzeć na ciebie jak na kogoś, kto upadł z łaski; a oto jestem, związany tymi łańcuchami”. Inny pisze: „Wydaje mi się, że poglądy wyznawane przez Adwentystów Dnia Siódmego są tak uciążliwe, że mnie zmiażdżą. Są jarzmem niewoli, pod którym nie mogę ustać. Nadal chcę mieć rację”. Inny pastor, DH Lamson, pisze: „Jakże jestem wyprostowany, podczas gdy kajdany są wykuwane dla większości niechętnych członków!… W jakiej udręce jesteśmy jako ludzie! Jak nieszczęśliwi! I czy nie ma ulgi?” A jeszcze inny utalentowany pastor, WC Gage, pisze do mnie: „Nasi pastorzy, a także ludzie, stają się denominacją hipokrytów, z powodu niewolniczego strachu przed wyrażaniem uczciwych przekonań… Jestem chory i zniechęcony… Podstawa zaufania zniknęła i będę tylko czekał na wynik sprawy”. Jeszcze inny, Uriah Smith, pisze: „Istnieje strach ze strony władz przed wolną myślą i wolną dyskusją. O ile tak jest, jest to dla nas wstyd i hańba”. A jednak ci bracia jakoś łatają sprawę i idą dalej, jakby nic złego się nie stało. Wiem, jak ich żałować, bo sam przeszedłem przez dokładnie takie samo doświadczenie. A inny pisze: „Żałuję, że kiedykolwiek usłyszałem kazanie o doktrynie adwentowej. Wcześniej wiem, że cieszyłem się błogosławieństwem Boga. Nie martwiłem się doktryną… Myślę, że wtedy miałem pewien dobry wpływ na innych, ale obawiam się, że moja zmiana wiary miała zły wpływ na moje dzieci”. Dziwne, ale to właśnie ci mężczyźni teraz najgorzej mnie potępiają, bo miałem odwagę swoich przekonań, podczas gdy oni nie.
Oto uczciwe przykłady tego, jak czują się dziesiątki z nich, od mężczyzn na stanowiskach kierowniczych po najskromniejszych w kościele. Przeważnie trzymają to dla siebie, ale czasami to wychodzi na jaw. Wielu z nich prawie się wydostaje, a potem wraca, by tkwić w niewoli przez resztę życia. „Ale jeśli te osoby są w takiej niewoli, dlaczego nie wyrwać się i nie być wolnymi? Kto by im zaszkodził? Pamiętajmy, że istnieje niewola gorsza niż afrykańskie niewolnictwo — niewola religijnej tyranii i przesądów. Byłem tam przetrzymywany przez lata i znam jej moc.
Milton F. Gowell z Chicago przedstawia tak prawdziwy obraz doświadczenia Adwentu, że cytuję go w liście do mnie. Często bywałem w domu jego ojca w Portland, Maine; kiedy był chłopcem. Mówił: „Moje wspomnienia z tamtych dni są pełne grozy prawa, proroczych wykresów, wizji pani White, szabatu, reformy zdrowia, sukienek w pantalony i wielkiego zapału do bycia pracowitym w niedzielę, i mało lub nic o Chrystusie. Całe DZIAŁANIE było niezatarte w moim umyśle jako chłopca, ale WIARY w Chrystusa dla zbawienia i SPOCZYWANIE w jego skończonym dziele, z tego nie mam żadnych wspomnień. Ilu jest takich, którzy dołączają do Adwentystów Dnia Siódmego całkowicie niezbawionych, nic nie wiedząc o łasce Bożej, zawsze ledwie słysząc prawo. Dołączyłem do nich w wieku czternastu lat, będąc skazanym, winnym przed Bogiem, ale niezbawionym, chociaż zostałem ochrzczony i przyjęty do kościoła jako PRZESTRZEGAJĄCY SABATÓW. Nie otrzymałem pokoju, nie otrzymałem odpoczynku, dopóki nie wszedłem w odpoczynek przez wiarę około trzy i pół roku temu; zbawiony od pogranicza niewierności”. To jest właśnie wrażenie, jakie otrzymują wszystkie dzieci tego ludu — zimny legalizm. Podczas gdy ten młody człowiek został ostatecznie zbawiony od niewierności, setki z nich nie są, jak dobrze wiem.
Nie jest niczym nowym, że ludzie opuszczają partię, dobrą czy złą; ale tak duża liczba wybitnych osób opuściła adwentystów, że wzbudza to zdziwienie. Jest jasne, że musi być coś złego w samym systemie. Po pierwsze, według mojej najlepszej oceny, od jednej trzeciej do połowy wszystkich, którzy zaczynają przestrzegać szabatu, prędzej czy później go porzuca.
Starszy JB Frisbie, ich pionier i najskuteczniejszy kaznodzieja przez lata w Michigan, w końcu ich opuścił. Dr Lee z Minnesoty, który zainaugurował pracę wśród Szwedów, teraz się im sprzeciwia. Starszy AB Oyen, misjonarz w Europie i redaktor ich duńskiej gazety, wyrzekł się wiary. Żyjąc na czele pracy przez wiele lat, miał najlepszą okazję, aby dowiedzieć się wszystkiego o jej działaniu. Starszy DB Oviatt, przez wiele lat prezes Konferencji Pensylwanii, wyrzekł się wiary i jest teraz pastorem baptystycznym.
Ich profesorowie na uczelni
Mieli dużego pecha ze swoimi profesorami college’u. Profesor SS Brownsburger, pierwszy dyrektor ich college’u w Battle Creek, Michigan, które to stanowisko zajmował przez lata, a następnie zajmował to samo stanowisko w ich college’u w Kalifornii, jest teraz całkowicie oderwany od pracy. Starszy WH Littlejohn, który następnie stanął na czele college’u, został wyrzucony z kościoła i popadł w wątpliwości. Następnie przyszedł profesor A. McLearn jako dyrektor college’u. Wyrzekł się wiary i teraz stanowczo się jej sprzeciwia. Profesor Vesey, wykształcony nauczyciel w tym college’u, porzucił wiarę. Profesor CC Ramsy, urodzony w tej wierze, był profesorem matematyki w college’u Battle Creek przez trzy lata; następnie zajmował to samo stanowisko przez trzy lata w ich college’u w Kalifornii; następnie został powołany, aby objąć kierownictwo nad ich akademią na Wschodzie, co robił przez kolejne trzy lata. Był redaktorem ich czasopisma edukacyjnego, wybitnym w pracy Szkoły Sabatniej i na wiele innych sposobów. Wyrzekł się tej wiary, ale pozostaje gorliwym chrześcijaninem. Inni ich nauczyciele o mniejszej renomie również ich opuścili. Co jest przyczyną takich rezultatów? Musi być coś nie tak.
Ich lekarze
Mieli równie pecha ze swoimi lekarzami w sanatorium w Battle Creek. Dr HS Ley, znakomity człowiek, był pierwszym lekarzem naczelnym. Opuścił instytucję w procesie sądowym i przez lata nie miał pracy. Następnie przyszedł dr Wm. Russell, utalentowany lekarz. To, co tam zobaczył w adwentyzmie, uczyniło go niewierzącym i został zwolniony. Następny, jak sądzę, był dr MG Kellogg. Leczenie, jakie otrzymał, wpędziło go w sceptycyzm na lata. Potem byli dr Sprague i dr Farfield, którzy oboje wyrzekli się wiary i, jak sądzę, są teraz sceptyczni. Pani Lamson i panna Fellows, obie przełożone sanatorium, straciły wiarę w doktrynę. Dr Smith, wychowany w wierze, wyrzekł się jej. Tutaj ponownie widzimy, że wykształcenie czyni ludzi niezdolnymi do adwentyzmu. Nie znam innego kościoła, który straciłby tak dużą część swoich najwybitniejszych ludzi. Z roku na rok, jak dotąd, mniej lub bardziej się od nich oddalamy, aż w końcu tracą więcej talentów, niż im pozostało.
.
To prowadzi do niewierności
Mocnym argumentem przeciwko adwentystom jest to, że większość tych, którzy odchodzą, staje się niewiernymi, jak wszyscy wiedzą. Ale po długim obserwowaniu przekonałem się, że to adwentyzm uczynił ich niewiernymi. Spójrz na romanizm. Gdziekolwiek miał wpływ przez jakiś czas, wypełnił kraj niewiernymi. Udaj się do mormonów w Salt Lake. Duża liczba ich dzieci staje się niewiernymi. Naturalnym odwrotem od fanatyzmu i przesądów jest niewierność i sceptycyzm. Tutaj, w Otsego, mamy kilku niewiernych, dorosłe dzieci adwentystów. Znam ich i spotykam w całym kraju, a ich liczba rośnie. Jestem pewien, że dojrzałym owocem adwentyzmu w nadchodzących latach będzie pokolenie wątpiących.
Ich Kościół się cofa
Adwentyści Dnia Siódmego twierdzą, że zostali podniesieni przez Boga, aby zreformować dzisiejszy kościół. Twierdzą, że są czystsi, bardziej duchowi i na wyższym poziomie niż inni chrześcijanie. Wszystkie inne kościoły są Babilonem i odstępcami, podczas gdy oni są wybranymi świętymi. Ale teraz, po tym, jak ich kościół miał zaledwie pięćdziesiąt lat próby, a zatem jest nadal mały i młody, a więc powinien być lepszy niż starsze i większe kościoły, mogę zacytować wyznania ich własnych pisarzy, udowadniając, że są tak samo światowi, odstępczy i skorumpowani, jak przedstawiają inne kościoły. Podam kilka. Starszy G.I. Butler w Advent Review z 10 maja 1887 r. mówi: „Straszne odrętwienie, takie jak to, które ogarnęło uczniów w agonii Zbawiciela w ogrodzie, wydaje się wisieć nad masą naszego ludu”. Pani White w Testimonies, Vol. I, mówi: „Duch Pański zanikał w kościele”, strona 113; „Kościoły niemal utraciły swoją duchowość i wiarę”, strona 119; „Widziałam straszliwy fakt, że lud Boży był dostosowany do świata bez żadnej różnicy, poza nazwą”, strona 133; „Chciwość, egoizm, miłość do pieniędzy i miłość do świata, są obecne w szeregach czcicieli szabatu”, strona 140; „Brakuje żywotnej pobożności”, strona 153; „Jest niewiele miłości do siebie nawzajem. Widoczny jest duch egoizmu. Zniechęcenie przyszło na kościół”, strona 166; „Duchowość i oddanie są rzadkie”, strona 469. Wielu z nich nie jest nawet uczciwych. Mówi: „Kiedy zobaczyłam ducha oszustwa, przesady, podłości, nawet wśród niektórych rzekomych czcicieli szabatu, krzyknęłam w udręce”, strona 480; „Jest niewiele modlitwy. W rzeczywistości modlitwa jest prawie przestarzała”, strona 566; „Ani jedna na dwadzieścia osób, które mają dobrą opinię u Adwentystów Dnia Siódmego, nie żyje zasadami poświęcenia się zawartymi w Słowie Bożym”. strona 632. O kościele Battle Creek mówi: „Mogę wybierać rodzinę po rodzinie dzieci w tym domu, a każde z nich jest tak zepsute jak samo piekło”. „Dokładnie tutaj, w tym kościele, zepsucie roi się z każdej strony”, tom II, strony 360, 361; „Grzech i występek istnieją w rodzinach przestrzegających szabatu”, strona 391; „Mamy skarłowaciałą i wadliwą posługę”, tom IV, strona 441. W Testimony, nr 33, niedawno opublikowanym, pani White mówi: „Wśród naszych ludzi panuje godny ubolewania brak duchowości…. Był duch samowystarczalności i skłonność do dążenia do pozycji i supremacji. Widziałem, że samouwielbienie staje się powszechne wśród Adwentystów Dnia Siódmego”, strony 255, 256. Tak więc, gdy się starzeją, muszą wyznać wszystkie słabości i niedociągnięcia, które tak chętnie zarzucali innym kościołom.
Mógłbym zacytować całe strony takich wyznań jak te od pani White i ich przywódców. Są zmuszeni to powiedzieć. Na ich obozowych spotkaniach często widać, że połowa ich członków idzie naprzód jako odstępcy. Ich kazania w dużej mierze łają ich członków za ich chłód. W rzeczywistości, rzecz ta jest praktyczną porażką, bez względu na to, jak na to spojrzeć. Czy są lepsi, bardziej duchowi niż regularne kościoły, które tak potępiają? Nie, jak pokazuje powyższe. Po dobrym zapoznaniu się z obydwoma, mogę z przekonaniem powiedzieć, że jest tyle samo oddania i duchowości wśród kościołów ewangelickich, co wśród adwentystów.
Jeśli zatem te rzeczy w innych kościołach dowodzą, że są Babilonem, to dowodzą tego również w przypadku kościoła Adwentowego.
Pochodzenie, historia i niepowodzenia adwentyzmu
Co jakiś czas, od czasów Chrystusa aż do dziś, jednostki, a często duże sekty, powstawały, ogłaszając bliskie Drugie Przyjście i siebie jako wyznaczonych przez Boga posłańców, aby ostrzegać świat. Właśnie w tym punkcie Jezus ostrzegł swój kościół: „Uważajcie, aby was kto nie zwiódł… To jeszcze nie koniec”. Mt 24:4—6. Jednak od razu powiedziano, że Jezus przyjdzie, zanim Jan umrze. J 21:23. Tesaloniczanie musieli zostać skorygowani przez Pawła za oczekiwanie bliskiego Adwentu. II Tes 2:1—8.
W połowie drugiego wieku pojawili się montaniści. Encyklopedia Schaff-Herzog mówi: „Ekstatyczne wizje zapowiadające nadejście Drugiego Adwentu Chrystusa… zostały przedstawione jako boskie objawienie”. Montanizm podobnie jak adwentyści dnia siódmego, przyjęli surową dyscyplinę — potępiali noszenie ozdób, obcowanie ze światem itp. Stworzyli wielką sensację, zyskali licznych zwolenników i rozkwitali przez całe stulecie lub dłużej.
Adwentyzm X wieku
Poniższy fragment pochodzi z Historii Kościoła Chrześcijańskiego, autorstwa M. Reutera, DD, wiek 10, rozdział 2, strony 202, 203: „Jednakże pośród licznych opinii, które hańbiły kościół łaciński i od czasu do czasu wywoływały tak gwałtowne poruszenia, żadna nie powodowała tak powszechnej paniki ani tak strasznych wrażeń przerażenia czy lęku, jak pogląd, który panował w tym [dziesiątym] wieku, gdy zbliżał się dzień sądu”. „Budynki publiczne i prywatne uległy zniszczeniu, a nawet zostały zburzone, z powodu opinii, że nie są już do niczego przydatne, ponieważ zbliżał się rozkład wszystkiego”.
Mężczyźni Piątej Monarchii w Anglii, około 1660 r., „wierzyli, że nadszedł czas, gdy cztery wielkie monarchie z proroczej wizji Daniela miały zastąpić piątą, która miała rozbić na kawałki wszystkie inne i „stać na zawsze”. Johnson’s Encyclopedia, artykuł „Fifth-Monarchy Men”. Podjęli się ustanowienia królestwa poprzez obalenie rządu angielskiego.
Irvingici z Anglii „głoszą rychłe przyjście Chrystusa”; mają „proroków”, „objawienia”, „języki”, „dary” itd. Zgromadzili duże zgromadzenia i rozprzestrzeniają się po całym świecie. Swedenborg, Ann Lee, Joanna Southcott, Joe Smith itd., wszyscy uczynili szybkie przyjście Chrystusa podstawą swoich systemów, jak powszechnie wiadomo. Stąd ruchy tego rodzaju nie są niczym nowym.
Adwentyzm Dnia Siódmego wywodzi się ze znanego ruchu Williama Millera, który ustalił czas końca świata na lata 1843—44. Twierdzą teraz, że ruch pana Millera był słuszny i zgodny z Bożą opatrznością. Twierdzą, że po prostu kontynuują tę samą pracę, którą on rozpoczął. We wszystkich swoich książkach i kazaniach wskazują na rok 1844 jako swój początek i popierają pracę millerytów w latach 1843 i 1844. Poniższe słowa pani White rozstrzygną sprawę: „Widziałam, że wykres z 1843 roku był kierowany ręką Pana i że nie powinien być zmieniany; że jego ręka była na wierzchu i ukryła błąd w niektórych liczbach”. Early Writings, strona 64. Bóg pomógł im popełnić błąd! „Widziałem, że Bóg był w proklamacji czasu w 1843 roku”. Spiritual Gifts, tom I, strona 133. Więc Bóg chciał, żeby ustalili ten czas! „Widziałem, że mieli rację w swoim liczeniu okresów proroczych; czas proroczy zamknął się w 1844 r.” Strona 107. Ponownie: „Ruch adwentowy 1840—44 był chwalebnym przejawem mocy Bożej”. Great Controversy, Vol. IV., strona 429. Starszy White mówi: „Uważamy, że wielki ruch w kwestii Drugiego Adwentu, który rozpoczął się od pism i publicznych wykładów Williama Millera, był, w swoich głównych cechach, wypełnieniem proroctwa. Zgodnie z tym poglądem uważamy również, że w opatrzności Bożej pan Miller został wzbudzony, aby wykonać określone dzieło”. Life of Miller, strona 6. Tak więc widać, że Adwentyści Dnia Siódmego nadal wierzą w ruchy Millera z 1843 i 1844 r. i ich bronią. Rzeczywiście, twierdzą, że wszystkie inne kościoły, które nie przyjęły i nie poparły dzieła Millera, zostały odrzucone przez Boga z tego powodu. Tak więc pani White: „Gdy kościoły odmówiły przyjęcia przesłania pierwszego anioła [dzieła Millera], odrzuciły światło z nieba i straciły łaskę Boga”. Early Writings, strona 101.
Oto zatem początek Adwentyzmu Siódmego Dnia, źródło, z którego wypłynął. Ponieważ strumień będzie jak jego źródło, zbadajmy to. Starszy White i pani White, starszy Bates, Andrews, Rhodes, Holt, Edson i wszyscy założyciele Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego byli w ruchu Millera i pomagali w ustalaniu i głoszeniu czasu w 1843, 1844 roku i kontynuowali dzieło Adwentu zaraz potem.
Praca pana Millera jest tak dobrze znana, że wystarczy, że odniosę się do faktów na jej temat. William Miller urodził się w Pittsfield, Mass., w 1782 r., ale wychował się w Low Hampton, NY. Był rolnikiem, z jedynie marnymi przywilejami wiejskiej szkoły. Zjednoczył się z kościołem baptystów. Około 1831 r. twierdził, że odkrył dzięki proroctwom dokładny czas, dokładny rok i w końcu dokładny dzień, w którym pojawi się Chrystus i nastąpi koniec świata. Udało mu się nawrócić około pięćdziesiąt tysięcy ludzi na swoje poglądy. Pierwszą ustaloną datą był 1843 r. Nie udało się. Następnie ustalił dzień w październiku 1844 r. i to się nie udało. Wiele innych razy zostało ustalonych od tego czasu przez zwolenników pana Millera i wszystkie zawiodły. Minęło ponad pięćdziesiąt lat, a koniec jeszcze nie nadszedł.