Mojemu najukochańszemu synkowi Mikołajkowi
Prolog
„Odpętlenie” to druga część cyklu książek o przygodach dziesięcioletniego Mikołaja i jego przyjaciółki Wiktorii. Akcja rozpoczyna się w miejscu, w którym skończyła się pierwsza powieść — „Porwanie to dopiero początek”.
Książka charakteryzuje się dużym dynamizmem i wartką akcją. Jej docelowymi adresatami są zarówno dzieci od dziesiątego roku życia wzwyż, jak i dorośli czytelnicy. Charakterystyczna jest lekkość narracji i „bardzo szybkie” rozdziały, w których opisywane są wciąż to nowe przygody, skonstruowane tak, by młody czytelnik się nie nudził i cały czas pozostawał zainteresowany ciągiem dalszym przygód Mikołaja i Wiktorii.
Na początku tej książki Mikołaj musi „odpętlić” swoje poprzednie przygody, czyli najpierw uratować porwaną przyjaciółkę Wiktorię, a następnie poznać prawdziwą tożsamość i intencje porywaczki Czarnej, będącej czarnym charakterem z poprzedniej powieści. W kolejnych rozdziałach Mikołaj i Wiktoria będą mieli mnóstwo nowych przygód i innych przeciwników.
W odróżnieniu od poprzedniej książka ta nie jest skupiona na jednej misji i jednym przeciwniku, a fabuła nie rozgrywa się w Lublinie. Tym razem nasi podróżnicy przeżywają mnóstwo różnych przygód i odwiedzają rozmaite — dziwne, ciekawe i niezbadane przez nich do tej pory — miejsca.
Rozdział pierwszy
Odpętlenie to dopiero początek
Mikołaj się uśmiechnął. W końcu miał wszystko poukładane i nie musiał się nigdzie śpieszyć. W końcu znalazł na wszystko czas. I miał go ogrom. Pośpiech i działanie pod presją czasu, z którymi musiał zmagać się w swoich dotychczasowych przygodach, były już przeszłością. Teraz Miko miał nad wszystkim pełną kontrolę.
Ale zacznijmy od początku — od samego początku nowych przygód, które kończą zapętloną część pierwszą. Rozpoczynają też całkiem nowe wyzwania i doznania.
À propos doznań — Mikołaj był właśnie w swojej ulubionej knajpce — Plackarni, gdzie spożywał wegańskie śniadanko. Tradycyjnie były to dwie kanapki z ekologicznych bułek orkiszowych z pomidorowym pasztetem sojowym, kiełkami z brokułów i domowym ogórkiem kiszonym od babci Kazi. Do picia miał swój ulubiony sok malinowy, a na deser truskawkowe ciastko wielozbożowe.
Chłopiec po spałaszowaniu pysznego posiłku wyjął notatnik i zaczął pisać. Musiał opracować plan działania, bo mimo że miał na wszystko mnóstwo czasu, chęć odzyskania Wiki i wzięcia z nią udziału w nowych przygodach była zbyt silna, by zwlekać.
Dzień wcześniej, zaraz po powrocie z wojaży, Miko szykował się na imprezę powitalną. Poprosił wtedy swojego tatę Pawła o uwiecznienie jego dotychczasowych przygód. Nie chodziło tylko o sporządzenie pamiątki. Mikołaj chciał dzięki spisaniu wszystkich szczegółów wcześniejszych misji ustalić dalszy plan działania. Poniekąd właśnie dzięki lekturze zrozumiał, że nie musi się nigdzie śpieszyć i że ma tyle czasu, ile mu potrzeba. I nieważne, czy chodzi o przeszłość, teraźniejszość czy przyszłość.
Tata wszystkie przygody Mikołaja spisał w dokumencie „Porwanie to dopiero początek” i obiecał, że na najbliższe urodziny chłopca wyda opowieść jako prawdziwą książkę. Miko był tym mocno podekscytowany, a jednocześnie czuł się zwyczajnie szczęśliwy.
Po lekturze zrozumiał, że najpierw musi się spotkać z Harrym Błyskawicą i wszystko sobie z nim wyjaśnić. Dopiero potem będzie musiał szybko odnaleźć Wiktorię, by wspólnie z nią pomóc Agnieszce B. uwolnić się od Piotrka Chwasta i odzyskać rodzinę. Mikołaj wiedział też, że musi w końcu poznać tożsamość Czarnej. Ta niecnota musi zostać zdemaskowana i odpowiedzieć za wszystkie przykrości i złe uczynki, które popełniła zarówno w 2021, jak i w 1986 oraz 1962 roku. Czarna musiała zostać zdemaskowana! Bez dyskusji!
Na koniec Mikołaj będzie musiał zrobić coś bardzo ważnego — odpętlić całą sytuację, w jakiej znalazł się razem z Wiktorią, żeby przestać przebyć w tej swoistej pętli czasowej.
Miko musiał tyle załatwić… Na szczęście miał na to mnóstwo czasu.
Rozdział drugi
Spotkanie z Harrym
Mikołaj był umówiony z Harrym Błyskawicą w jego siedzibie. Ich ostatnie spotkanie niestety nie było zbyt przyjemne. Chłopiec aresztował wtedy fałszywego Harry’ego, który po przejściu z roku 1986 do 2021 został pod eskortą ludzi komisarza Kani odprowadzony do więzienia i zamknięty.
Tam — przebrany za Romana Giertycha i Kazika — Biały podstępem umieścił w więzieniu prawdziwego szefa Młodzieżowego Biura Śledczego, a uwolnił fałszywego Harry’ego Błyskawicę i niejakiego Adriana, tak naprawdę będącego Czarną.
Czarna opuściła zatem więzienie i mogła dalej knuć „czasowe” intrygi. Na szczęście podczas opuszczania więzienia złoczyńczyni, przebrana jeszcze za Adriana, natknęła się na prawdziwego chłopca i jego tatę, który wszystko wyjaśnił komisarzowi Kani. Ten z kolei szybko oczyścił z zarzutów prawdziwego Harry’ego Błyskawicę.
* * *
Mikołaj spakował do plecaka wszystkie potrzebne rzeczy, przede wszystkim magiczne pudełka od Janiny B., wodę mineralną, truskawkowe ciastka zbożowe i kilka innych drobiazgów. Nie zapomniał też zabrać ze sobą smartfonu i powerbanku o potężnej mocy, z zapasem energii. Miko poinstruował także swoje świnki morskie — Pikachu i Embriona — jak i komu w razie potrzeby raportować. Następnie pożegnał się z mamą Anią i tatą Pawłem. Rodzice byli z niego naprawdę dumni. Mama ukradkiem ocierała łzy spływające po jej policzkach, choć i jego ojciec nie umiał ukryć wzruszenia.
Chłopiec po wejściu do lubelskich podziemi znaną tylko sobie ścieżką zaczął wspominać ostatnie dni.
Po przejściu dość długiej drogi dotarł w końcu do gabinetu szefa MBŚ. Tam przy owalnym dębowym stole czekał już na niego Harry z komisarzem Robertem Kanią.
Mikołaj przywitał się z nimi serdecznie. Harry uściskał Mikiego i powiedział, że docenia jego zaangażowanie w rozwój MBŚ i nie ma żalu, że chłopiec, gdy jeszcze nie wiedział, że aresztuje fałszywego Harry’ego, okazał lojalność wobec firmy i misji, którą ta ma spełniać.
Mały agent się wzruszył i również podziękował Harry’emu za całokształt współpracy przy minionych przygodach, a komisarzowi Kani za wielokrotną pomoc w każdej z odbytych czasowych podróży.
W końcu Mikołaj wyciągnął z plecaka wydruki „Porwanie to tylko początek”, by mogli je wspólnie przeanalizować. Dał po egzemplarzu obu mężczyznom i wszyscy razem zaczęli uważnie czytać i zaznaczać najbardziej istotne dla przyszłych zadań fragmenty.
Chłopiec dowiedział się dzięki temu, że Adrian nie jest Czarną, i to była kluczowa informacja. Jego kolega nigdy nie był też podwójnym agentem BBŚ i MBŚ, zawsze był tylko lojalnym agentem MBŚ, a początkowe udawanie Czarnej w trakcie porwania Wiki z roku 2021 było wyłącznie misją MBŚ mającą na celu zdemaskowanie prawdziwej Czarnej z roku 1986 i 1962. Natomiast po opuszczeniu przez nią więzienia latem 2021 roku Adrian zwyczajnie natknął się na nią ze swoim ojcem. Intryga BBŚ była jednak autentyczna i zdemaskowanie prawdziwej Czarnej było teraz priorytetem MBŚ.
Kolejną istotną kwestią było to, że oprócz trzech magicznych kluczy obsługujących windę czasową, czyli złotego, srebrnego i brązowego, klucz żelazny też jest magiczny. Miko dowiedział się, że zawsze po odbyciu czasowej podróży trzeba go przekręcić — jest to bardzo ważne, wręcz obowiązkowe. Nieprzekręcenie magicznego żelaznego klucza powoduje czasowe zapętlenie całej historii. Tego chłopiec wcześniej nie wiedział i przez to musiał przechodzić przez wszystkie wydarzenia raz jeszcze.
Ostatnią znaczącą informacją, którą udało im się ustalić na spotkaniu w biurze MBŚ, było potwierdzenie, że Miko ma teraz mnóstwo czasu, albowiem winda czasowa jest wyłącznie do jego dyspozycji, a znając tajniki jej pełnej obsługi, mały bohater może dysponować czasem dowolnie, jak chce. Pośpiech jest więc ostatnią rzeczą, na którą musi teraz zwracać uwagę.
Po wyjaśnieniu z Harrym i Robertem wszystkich wątpliwości Mikołaj spojrzał na swoją listę zadań do wykonania:
Wyjaśnić sprawę z Harrym. (Przeczytał punkt i wykreślił, uznając misję za wykonaną).
— Odszukać Wiktorię.
— Pomóc Agnieszce B. stać się Agnieszką N.
— Zdemaskować Czarną.
— Odpętlić całą sytuację. (Chłopiec znów pociągnął ołówkiem w poprzek polecenia).
Dwa punkty zostały już wykonane. Mikołaj wiedział bowiem, że czasowe odpętlenie będzie robił teraz za pomocą magicznego żelaznego klucza po każdej czasowej podróży.
Spojrzał na listę raz jeszcze. Wszystko było już zaplanowane, a czasu miał dokładnie tyle, ile było mu trzeba.
Mikołaj pożegnał się z Harrym i Robertem i samotnie udał się do windy czasowej.
— Wiki, idę po ciebie… — westchnął.
Po ustawieniu odpowiednich parametrów winda ruszyła ku nowej przygodzie.
Rozdział trzeci
Wiktoria
Wiktoria wiedziała, że póki co jest bezpieczna. Wiedziała też, że niedawne wydarzenia zostały zapętlone. Czuła, a w zasadzie była pewna, że ich ostatnie fantastyczne przygody z Mikołajem skończą się dobrze, jednak nie chciała przechodzić przez to wszystko raz jeszcze.
— Prawdziwy dzień świstaka — westchnęła.
Stało się tak, jak przeczuwała — najpierw przyszedł Kazik, czyli Biała, a potem burę zrobił mu Adrian, czyli Czarna. Tak przynajmniej było na początku ich przygód i tak — na szczęście — stało się i tym razem.
Gdy porywacze wyszli, zaczęła się oswobadzać. Wiedziała, że ma dość czasu i na to, i na przejście do lubelskich podziemi przez metalową klapę w podłodze szkolnej sali numer dwadzieścia trzy.
Wiktoria uwolniła się jak poprzednio i otworzyła właz. Zanim jednak zdołała wejść do korytarza, usłyszała ciche mruczenie, a nawet delikatne kwiczenie. Dziewczynka znała ten odgłos, gdzieś go już słyszała. Tylko nie mogła skojarzyć, kto to mógł być…
Po paru chwilach nadsłuchiwania z podziemnych czeluści wyłoniła się potężna postać. Cień potwora!
Wiki była przerażona, jednak coś mówiło jej, że nie musi uciekać, w zasadzie była tego pewna. Gdy jej rozum walczył z przerażeniem, z ogromnego strasznego cienia wyszedł… malutki nie-potwór.
Malutki nie-potwór kwiknął raz jeszcze i spojrzał na Wiktorię. Ta roześmiała się i odetchnęła z ulgą.
Przed oczami dziewczynki pojawiła się postać Pikachu, czyli czarnej-biało świnki morskiej Mikołaja. Wiki wzięła zwierzątko na ręce i mocno przytuliła, a świnka zaczęła mruczeć z zadowolenia.
Wiktoria pamiętała, że Miko zatrudniał swoje kawie, bo tak oficjalnie nazywały się te zwierzątka, do przesyłania wiadomości przypominających SMS-y w ich podziemnych czasowych podróżach. Tak było i tym razem. Na lewej przedniej łapce Pikachu była zaczepiona obrączka z malutkim pudełeczkiem. Po jego otworzeniu Wiki wyjęła zwiniętą karteczkę i przeczytała wiadomość. Była to ważna informacja od Mikołaja:
„Wikuś, bądź dzielna! Już po Ciebie idę. Wiem, jak nas odpętlić. Wiem, co mamy robić. Nie idź sama do podziemi. Zostań w sali nr 23. Niedługo będę. Mikołaj”.
Wiktoria całkowicie się już uspokoiła. Nakarmiła Pikachu resztą drożdżówki zostawioną jej przez porywaczy, a następnie dała jej wody. Zwierzak po smacznym posiłku zakwiczał, co oznaczało, że musi wracać. Dziewczynka wiedziała, co musi zrobić. Otworzyła ponownie metalową pokrywę w podłodze, przez którą śmignęła czarna-biało świnka, i zamknęła ponownie podziemne przejście.
Wiktorii nie pozostało nic innego jak w spokoju czekać na przyjaciela.
Rozdział czwarty
Podróż Mikołaja
Mikołaj tym razem ustawił windę czasową bardzo dokładnie, dzięki czemu znalazł się idealnie w momencie, w którym Wiki po raz pierwszy trafiła do szkolnej sali numer dwadzieścia trzy. Porywacze dosłownie przed chwilą opuścili Wiktorię i poszli na lunch.
Był rok 2021, czyli właściwe czasy dzieciństwa Wiktorii i Mikołaja. Chłopiec po zatrzymaniu windy nie zapomniał oczywiście o przekręceniu magicznego żelaznego klucza, żeby przygoda czasowa została odpętlona.
Miko zaraz po zatrzymaniu się maszyny ruszył bez pośpiechu do sali numer dwadzieścia trzy. Nie musiał się przecież śpieszyć. Miał tyle czasu, ile było trzeba.
Po chwili znalazł się w miejscu przebywania Wiktorii. Jak zwykle młodzi przyjaciele padli sobie w ramiona. Miko pokrótce opowiedział dziewczynce, co już załatwił i co musieli teraz robić. Ona zaś powiedziała Mikiemu, że jest bardzo głodna, ale ten słusznie zauważył, że nie to jest teraz najważniejsze, tylko to, że muszą przenieść się dokładnie do czasu ostatniego zapętlenia historii, czyli do ranka po imprezie powitalnej w Plackarni. Dzięki temu raz na zawsze odpętlą zapętloną historię i będą mogli zabrać się za to, co jeszcze ich czekało.
* * *
Po powrocie do swojego czasu udali się na obiad, by w spokoju pogadać. Miko zaproponował Wiktorii nową miejscówkę, niedaleko od jego mieszkania na ulicy Wyżynnej. Była to pizzeria o śmiesznej nazwie: Angelo. Była to mała, przytulna knajpka, jak inne w kraju obsługiwana również przez internetowe portale dbające o to, by pyszne jedzonko trafiło prosto pod twoje drzwi. Tak jak w Plackarni była tu wyborna pizza i pyszne lekkie sałatki. Angelo miało jeszcze tę zaletę, że lokal mieścił się bardziej na uboczu, dzięki czemu było tu spokojniej i bardziej kameralnie niż w Plackarni znajdującej się koło ich szkoły. Była jeszcze jedna korzyść z takiego wyboru. Mikołaj był tu mniej znany, co pozwalało im pogadać na luzie, a także organizować z przyjaciółmi minizebrania, na których ustalali strategię wkraczania w dorosłość, czyli szczegóły swoich dalszych przygód. Angelo było też bardzo blisko mieszkania Mikołajka i stąd zawsze miał dłuższą drogę do pokonania, gdy odprowadzał Wiktorię do domu. A to była dla niego akurat olbrzymia zaleta.
Mikołaj i Wiki zajęli stolik w głębi małej pizzerii i zamówili po lekkiej sałatce z tuńczyka z ekologicznym sokiem jabłkowym NFC, czyli tłoczonym. Miko lubił takie soki, bo były robione ze świeżych owoców, a nie z koncentratu. Zawierały też ogrom witamin, a to dawało mu więcej energii.
Po pysznym posiłku Miko zaczął znów rozmyślać. Raz jeszcze spojrzał na listę:
Wyjaśnić sprawę z Harrym. ZROBIONE!
— Odszukać Wiktorię. ZROBIONE!
— Pomóc Agnieszce B. stać się Agnieszką N.
— Zdemaskować Czarną.
— Odpętlić całą sytuację. ZROBIONE!
Pokazał ją Wiktorii.
— A więc, mój bohaterze… — Wiki z uśmiechem spojrzała na Mikołaja. — Po tym, jak rozmówiłeś się z Harrym i mnie znalazłeś oraz odpętliłeś całą historię, zostało nam tylko… — Dziewczynka zrobiła krótką pauzę.
— Zostały tylko dwie rzeczy — dokończył za nią Mikołaj: — Pomóc Agnieszce B. i odzyskać Nieznajową tożsamość, a później zdemaskować Czarną.
— No tak… — westchnęła cicho Wiktoria. — To od czego zaczynamy?
— Musimy najpierw pomóc Agnieszce — odrzekł spokojnie chłopiec. — To jest ważniejsze. Czarna może jeszcze poczekać. — Zawiesił na chwilę głos i zrobił groźną minę. — Czarną zajmiemy się na koniec — dodał złowieszczo.
Rozdział piąty
Nowy plan
Mikołaj miał nowy plan, w który szybko wtajemniczył Wiktorię. Zamierzali przekonać Piotrka Chwasta i Grześka N. w 2021 roku, że zachowują się głupio i nieodpowiedzialnie. Chwastowi Miko zamierzał przekazać jasne argumenty za tym, że Agnieszka nie jest dla niego i musi się zająć swoją rodziną, czyli Grześkiem N., a na to nie było czasu do stracenia.
W ich roku Agnieszka Brus nie była już pierwszej młodości, a żeby wszystko przybrało taki kształt, jak trzeba, musiała stworzyć z Grzesiem dobraną parę i sprowadzić na świat jeszcze Marcina i Tomka.
Miko ustalił zatem, że spotka się z Piotrkiem Chwastem i Grzesiem N., a Wiki pójdzie zobaczyć się z Agnieszką. Po odbytych rozmowach mieli się spotkać nazajutrz na śniadaniu w Angelo o godzinie dziewiątej.
Mikołaj najpierw umówił się z Chwastem. Piotrek co prawda ucieszył się, że spotkał legendarnego Mikołaja, o którym tyle się mówiło w roku 1986, ale po tym, jak usłyszał jego prośbę, od razu spochmurniał i jakby zesztywniał. Argumenty chłopca zbywał wzruszaniem ramionami i krótkim stwierdzeniem: „Aga jest moja i już, i już!”.
Mały agent w końcu dał za wygraną. Miał jednak nadzieję, że lepiej mu pójdzie z przekonywaniem Grzesia N. Mężczyzna w 2021 roku miał już około pięćdziesięciu lat, lecz wbrew pozorom wcale na tyle nie wyglądał. Miko po przedstawieniu swoich wszystkich racji usłyszał od swojego rozmówcy tylko jedno:
— No ale po co mi to?
— Jak to: po co?! — zdenerwował się Miko. — Nie chcesz, Grzesiu, odzyskać Agnieszki? Coś ty z byka spadł?
— No może i chcę, ale nie w ten sposób — westchnął Grześ.
Miko ze zdziwienia otworzył szeroko oczy. Mężczyzna wyjaśnił mu bowiem, że może i owszem, chciałby odzyskać Agnieszkę i mieć z nią Tomka i Marcina, ale nie postępując według klucza Mikiego i Wiki, zakładającego brak czasowej ingerencji. Grześ wyjaśnił, że nie po to ma teraz wygodne kawalerskie życie pełne siłowni i solariów, żeby miał na stare lata robić dzieci z nie najmłodszą już Agnieszką.
— Stary, ja mam pięćdziesiąt cztery lata, a Aga czterdzieści dziewięć wiosen. Jak ty to sobie wyobrażasz? Mam zrezygnować z solarów i siłowni?, żeby wejść w pieluchy? To jak odchowam Marcina i Tomka, to będę pod osiemdziesiątkę! Stary, nie ze mną te numery! Zresztą Chwaścik mówił mi, że Aga jest teraz nerwowa i do królowej ubezpieczeń jej daleko. Tak mówił Chwast — powtórzył, szukając poparcia dla swojej decyzji w osobie kolegi.
Okazało się, że Chwaścik przesyłał Grzesiowi nawet zdjęcia kobiety zaraz po wstaniu, bez makijażu i z opcją postarzenia „dziesięć plus” z jego nowoczesnego smartfona. Grześ, spoglądając na taką Agnieszkę i mając zapewnienie Chwaścika, że wysyłał jej wizerunek w najlepszym świetle, trochę się przestraszył.
* * *
Wiktorii z Agnieszką poszło niewiele lepiej. Aga w roku 2021 była bardzo zdenerwowana i tak mocno starała się odzyskać Grzesia, że zrezygnowała z pracy i spacerów z pieskiem Hektorem na rzecz odstresowujących pączków z nadzieniem z melisy i rumianku. Słodkości podrzucał jej oczywiście nie kto inny jak Chwaścik, tylko po to, żeby utrzymać przy sobie Agnieszkę, a wsad tak naprawdę zamiast melisy i rumianku miał jedynie ich aromat, a wypełniony był wysokokalorycznym dżemem ze sporym dodatkiem nutelli.
Nazajutrz po pysznym śniadaniu w Angelo zarówno Mikołaj, jak i Wiktoria stwierdzili, że muszą odbyć kolejną podróż w czasie, w której to przekonają do swoich racji zarówno Grzesia, jak i Chwaścika, ale przede wszystkim Agnieszkę. Konieczność przedłużenia rodu Agi B. i Grzesia N. była dla Mikiego i Wiki priorytetem. Marcin i Tomek musieli w końcu wrócić do rzeczywistości.
Miko westchnął i po spakowaniu plecaków ruszył z Wiki ku nowej przygodzie. Po odpaleniu windy czasowej wziął przyjaciółkę za rękę i wprowadził właściwą datę w mechanizmie dźwigu. Miał już nowy plan, a precyzyjny termin wklepany na amoledowym wyświetlaczu nowoczesnej windy czasowej miał pomóc w ich dalszej misji.
Podczas ostatniego weekendu, kiedy Miko i Wiki odpoczywali po poprzednich przygodach, szef MBŚ Harry Błyskawica unowocześnił trochę ich windę. W kabinie były teraz dwa wygodne skórzane fotele i mały ergonomiczny stolik. Były też barek i lodówka ze zdrowymi posiłkami i kuchenka mikrofalowa renomowanej marki. Na ścianie zaś wisiał sześćdziesięciopięciocalowy smart TV z wszystkimi popularnymi platformami streamingowymi. Żyć nie umierać!
— No to w drogę! — wykrzyknął Miko, wprowadzając dokładny zakres czasowy i używając swoich magicznych kluczy.
— Ku nowej przygodzie! — zawtórowała mu Wiki i się roześmiała.
Rozdział szósty
Rok 1982
Mikołaj i Wiktoria mieli nowy plan. Musieli się przenieść dokładnie cztery lata przed ich pierwszą czasową wycieczką. Ich nowym celem był rok 1982. Było to tak istotne, ponieważ latem 1982 roku siedmioletni Piotruś Chwast, idąc do kościoła ze swoją mamą, zakochał się w dziesięcioletniej Agusi Brus, dostrzeżonej po drodze. Taki był początek ich nieszczęsnego romansu.
Niespełna czterdzieści lat później czterdziestodziewięcioletnia Agnieszka N. nie pamiętała już, jak wyglądał ich początek, gdy szusowali po ostatnim śniegu na zakopiańskich stokach. Nie pamiętała już, że jej chrześniak, dziesięcioletni Mikołaj, wraz z jego dziesięcioletnią przyjaciółką Wiktorią ratowali jej małżeństwo z Grzesiem N. i położyli kres jej toksycznemu związkowi z Piotrkiem Chwastem. Jak widać, pamięć bywa jednak ulotna… Ale wróćmy do naszej historii.
Był słoneczny letni dzień 1982 roku, kiedy dziesięcioletnia Agusia B. szła do kościoła z dwudziestoletnią Zosią Kusiak. Zosia była wtedy całym światem dla małej Agniesi; jej koleżanka była młodszą siostrą Janki B. i Krysi J. — Janka B. była siostrą najstarszą, a Zosia K. najmłodszą, Krysia J. zaś była siostrą średnią i jak to określały, siostrą zasadniczej służby zdrowia. Taka karma. Krysia była też przyszłą babcią naszego Mikołajka. Ale o tym kiedy indziej. Teraz wróćmy do niedzielnej drogi do kościoła małej Agi B. z Zosią K. Ta podróż miała być kluczowa, jako że — jak już wspomnieliśmy — to podczas niej siedmioletni Piotruś Chwast miał zakochać się bez pamięci w dziesięcioletniej Agusi.
Za murem w połowie drogi z ulicy Rudnickiej na cmentarz za parafialnym kościołem stali właśnie Mikołaj i Wiktoria, czekając, by zatrzymać Chwasta wystarczająco długo, by Aga przeszła obok niepostrzeżenie. Dzięki temu z zakochania Piotrusia nic nie wyjdzie.
Trudno było jednak tego dokonać, bo Aga, zwana również Ajką, i Zosia całą drogę słuchały na swoich walkmanach hicioru 1982 roku: „Mniej niż zero” zespołu Lady Pank. Dziewczynki tak się darły, że szybko namierzył je nie tylko Piotruś Chwast, ale także cała lubelska Ponikwoda i trzy czwarte Kalinowszczyzny. Plan Mikiego spadł na konewce, jak mawiał jego tata, mając na myśli „spalenie na panewce”.
Jednak Miko, jak to Miko, był mistrzem w wymyślaniu nowych planów i nowych rozwiązań, tak że prędko uśmiechnął się do Wiktorii.
— Wiki, mam… — zaczął mówić przyjaciółce.
— Wiem, wiem — przerwała mu dziewczynka. — Masz nowy plan, Mikołajku.
Rozdział siódmy
Kolejny pomysł Mikołaja
Mikołaj miał kolejny pomysł na to, jak raz na zawsze oddzielić toksyczne uczucie Piotrka Chwasta od Agnieszki Brus. Pomysł wydawał się bardzo prosty. Z wykonaniem poszło trochę gorzej. Ale zacznijmy od początku.
Nowy plan Mikołaja zakładał, że przeniosą się z Wiktorią do roku 1982, ale piętnaście minut wcześniej niż poprzednim razem. Pozwoli im to przechwycić śpiewające Agniesię i Zosię koło ich domu na Rudnickiej i Piotrka też koło ich domu, ale zanim zacznie je śledzić.
Miko i Wiki się podzielili. Wiktoria miała zatrzymać jak najdłużej Chwaścika, a Miko — Agę i Zosię. Jak już mówiliśmy, pomysł wydawał się bardzo prosty.
Wiktoria zaczaiła się koło szarego domu Chwaścika i czekała tam ukryta za krzakami jaśminu, aż Piotrek wyjdzie z domu. Nie czekała długo. Piotrek Chwaścik, a w zasadzie Chwast, bo Chwaścik mówili o nim tylko rodzice i nieliczni przyjaciele, wyszedł ubrany w kurtkę moro i zgniło zielone kalosze. Na szyi miał zawieszoną szpiegowską lornetkę pamiętającą drugą wojnę światową i młodość jego dziadka. Był to strój szpiegowski Chwaścika, który pozwolił mu śledzić Agę i Zosię idące do kościoła.
Wiktoria spojrzała na siedmioletniego Chwaścika, jak szoruje do przodu w za dużych ciuchach, i zamiast utrzymać powagę, zaczęła się głośno śmiać. Chwast prędko zauważył rechoczącą Wiktorię i podbiegł do krzaka jaśminu.
— Stój! Kim jesteś? — burknął Piotrek.
— To ja, Wiki.
— Jaka Wiki?
Wiktoria w lot przypomniała sobie, że jest obecnie rok 1982, czyli przygody, które odbyła wspólnie z Chwastem i Agnieszką, miały się wydarzyć dopiero za cztery lata. Nie było więc powodu, by chłopiec ją znał.
— Wiktoria, superfajna dziewczyna. A ty? — powiedziała szybko.
— Jaaa? — odparł Chwaścik.
— Ja, ja… nie jajaj, tylko ty… Co porabiasz… Chwaściku?
— Ja… A skąd znasz moje imię, to znaczy, skąd wiesz, jak na mnie wołają?
— Ja wiem wszystko…
— Naprawdę? — spytał wyraźnie zaciekawiony chłopiec.
— Naprawdę… — oświadczyła uśmiechnięta Wiktoria.
Chwaścik przyjrzał się dziesięcioletniej dziewczynce. Była śliczna. Miała długie włosy i promienisty uśmiech, ładniejszy nawet od… od uśmiechu Agi B. Nie mógł uwierzyć… Olśniło go! Jego potrzeba akceptacji i pierwsze fascynacje przyjaciółmi, a zwłaszcza dziewczynami, spowodowały, że zamiast zakochać się w Agnieszce B. zakochał się w… Powiedzmy tylko, że Piotrek Chwast nie zapałał uczuciem do Agnieszki B.
Plan Mikołajka powiódł się, lecz tylko częściowo. Chwaścik nie zakochał się co prawda w Agniesi B., ale w Wiktorii… przyjaciółce Mikołajka.
Rozdział ósmy
Mikołaj i Agnieszka
Mikołaj w tym czasie stał koło kampera ciotki Janki i czekał, aż Agniesia i Zosia wyjdą z domu śpiewającym krokiem i skierują się prosto do ponikwadzkiego kościoła. Chłopiec w przeciwieństwie do Wiktorii pamiętał, że dziewczynki nie mają prawa go znać, bo przygody, które Wiki odbyła z Agą, miały się dopiero odbyć.
Miko nie przewidział tylko jednego. W oknie, paląc fajkę, stał Mirek B. — tata Agi i Krzysia. Serce ojca podpowiedziało mu, że dostrzeżony przez niego właśnie chłopak jest zbyt ważną postacią dla jego rodziny, by pozwolić mu ot tak odejść.
— Janka! — zawołał wujek Mirek.
— Co, Mirek?! Nie widzisz, że kluski gotuję? Po powrocie Zosi i Agniesi z kościoła trzeba będzie dać dziewczynom jeść.
— Janka… widzisz tego chłopca koło naszego kampera? — mężczyzna nie dawał za wygraną.
— No widzę… A kto to? Znasz?
— Właśnie nie wiem… Niby po raz pierwszy go widzę, a niby znam od zawsze, więc rozumiesz… sam nie wiem… — Mirek pykał fajkę i pykał.
— Czekaj, Miro, czekaj… Zaraz go zawołam. — Ciotka Janka, nie czekając na reakcję męża, otworzyła drzwi na taras i zawołała: — Kawalerze, kawalerze… Możesz tu do nas podjeść? Kluski pomożesz robić albo z Ajeczką i Zosią do kościoła pójdziesz.
Mikołaj speszył się wołaniem swojej babko-ciotki. Jak widać, szpiegostwo nie było jego mocną stroną. Nie mając wyboru, wszedł na teren posiadłości Janki i Mirka, a na ganku natknął się na śpiewające Ajkę i Zosię.
— Mniej niż zero… mniej niż zero… ooo! — śpiewały głośno dziewczyny.
Agnieszka spojrzała na Mikołajka i poczuła to, co jej ojciec.
— Czy my się znamy? — spytała prosto z mostu dziesięcioletnia Agnieszka.
— To długa historia… — odparł nieśpiesznie chłopiec.
— To teraz zapraszam na pomidorówkę i mielone z mizerią i wszystko nam, chłopczyku, opowiesz — podsumował wujek Mirek.
— No właśnie — zawtórowała mu ciotka Janka.
— Ale, mamo… A kościół? — wtrąciła Agnieszka.
— No właśnie, co z naszą mszą? — zawtórowała jej Zosia.
— Do kościoła pójdziecie po obiedzie, a teraz marsz myć ręce i do stołu! — krzyknął wesoło wujek Mirek. — To samo się tyczy ciebie, kawalerze — powiedział mężczyzna, spoglądając na Mikołajka.
Chłopiec wiedział, że nie ma wyjścia. Musi zjeść obiad i odpowiedzieć na wszystkie pytania. A przynajmniej na część.
I wtedy stało się coś nieprzewidzianego. Agnieszce spodobał się tajemniczy przybysz. A nie to było przecież celem ich misji. Mikołaj musiał szybko wymyślić coś przekonującego, by Agnieszka zamiast wzdychać do niego, zauroczyła się Grzesiem. Miko nie wiedział jeszcze, że Wiktoria ma teraz dokładnie ten sam problem.
Rozdział dziewiąty
Żużel i spotkanie Mikiego z Grzesiem
Po pysznym obiedzie u rodziców Agnieszki Mikołaj był najedzony i szczęśliwy. Co prawda musiał szybko oduroczyć Agnieszkę swoją osobą, a zauroczyć ją piętnastoletnim obecnie Grzesiem N., ale to dla tego zaradnego chłopca była tylko formalność. Mikołaj wiedział, że sport był połową życia Grzesia, lecz oprócz żużlu i siłowni drugą połową jego życia była Agnieszka i ich dwóch synów: Tomek i Marcin. I właśnie to było celem Mikiego — jak najszybciej przywrócić ich rodzinne szczęście i raz na zawsze położyć kres intrygom Piotrka Chwasta.
Było około godziny czternastej, gdy Miko dotarł na stadion żużlowy, gdzie Motor Lublin miał się ścigać z Piastem Gliwice. Lublińską drużynę miał reprezentować osiemnastoletni Misiek N., starszy brat Grześka.
Mikołaj dotarł w końcu do sektora, w którym był Grześ, i poprosił go o szybką rozmowę.
— Stary, nie teraz! Nie widzisz, że bratu kibicuję? — odburknął Grzesiek.
— Ale tu chodzi o twoją rodzinę: żonę i dzieci — odparł spokojnie Mikołaj.
— Nie zalewaj, młody, nie zalewaj! — Nastolatek wybuchnął głośnym śmiechem. — Za młody jestem na bycie mężem, a tym bardziej ojcem.
— Teraz tak, ale w przyszłości… Posłuchaj mnie, Grześ, tylko…
— Młody, moim życiem jest żużel! Nie rozumiesz? Spadaj na drzewo łapać ślimaki! — oznajmił Grześ i zaczął się śmiać z dowcipu, który właśnie wymyślił.
Mikołaj zdał sobie sprawę, że nie da rady teraz wytłumaczyć Grzesiowi powagi sytuacji. Musiał istnieć na to inny sposób. Inny sposób na to, by chłopak zrozumiał cel wizyty Mikiego i Wiktorii w roku 1982.
Chłopiec zaczął intensywnie myśleć. Gdy już prawie wpadł na pewien pomysł, Grześ wrzasnął mu do ucha:
— Jedziesz, Misiek, jedziesz! Motor, Motor naszym królem jest!
Na szczęście Mikołajowi udało się jeszcze złapać uciekający już z jego umysłu kolejny pomysł. Musiał teraz szybko odszukać Wiktorię i jej o tym opowiedzieć. Tylko gdzie ona jest?
Rozdział dziesiąty
Angelo — Wiki szuka Mikiego
Wiktoria cudem oswobodziła się z rąk swojego nowego adoratora Piotrka Chwasta. Owszem, odniosła sukces — Chwast nie zakochał się co prawda w Agnieszce, ale za to zauroczył się naszą małą agentką.
Jednocześnie Chwaścik odnalazł w końcu swoje wielkie hobby — zamiast być podglądaczem i szpiegiem, znalazł sobie nowe powołanie, swoją nową pasję. Piotrek zachwycił się malarstwem. Co prawda z braku funduszy zamiast farbami zaczął malować węglem i zamiast pejzaży zaczął malować Wiktorię, ale mimo wszystko stał się innym człowiekiem. Ta przemiana miała go kosztować wiele wyrzeczeń, jednak dzięki niej Chwast stał się teraz kimś innym. Kimś lepszym. I mimo że obecnie miał jedynie siedem lat, miało to mieć wpływ na jego późniejsze życie. Przede wszystkim przestał, a właściwie nie zaczął, mobbingować Agnieszkę. I to było najważniejsze.
Wiktoria długo myślała, gdzie uda jej się teraz spotkać z Mikołajkiem, gdyż nie umówili się wcześniej w żadnym konkretnym miejscu, a na całej ulicy Rudnickiej nie było po nim śladu. Wtem Wiki olśniło. Nową miejscówką w ich czasach, to jest w roku 2021, było przecież Angelo, więc dziewczynka musi po prostu pojechać na Czuby i spotkać się z Mikim w ich restauracji. Problem był jednak w tym, że w roku 1982 Czuby były stosunkowo młodą dzielnicą i nie dość, że poza ulicą Wyżynną nie było tam żadnego Angelo, to jeszcze nie było nawet bloków Mikołajka czy Wiktorii.
Taksówkarz zawiózł co prawda dziewczynkę w miejsce, w którym było ich Angelo w roku 2021, jednak teraz niestety leżała tu tylko sterta kolorowych kartonów. Wiktoria wpadła jednak na superaśny pomysł. Wiedziała już, co zrobić, by to Mikołaj ją odnalazł.
Rozdział jedenasty
Spotkanie dwojga przyjaciół
Mikołaj po rozmowie z Grzesiem wiedział, że w ten sposób go nie przekona. Miał jednak nowy pomysł, dzięki któremu misja jego i Wiktorii w roku 1982 mogła się udać. Ale żeby zrealizować swój plan, potrzebował pomocy Wiktorii. Ba! Tylko jak ją teraz znaleźć?
Miko wrócił co prawda na Ponikwodę na ulicę Rudnicką, ale mimo że przeczesał ją ponownie chyba z dziesięć lub sto razy, Wiktorii nigdzie nie było. Zastanawiał się, gdzie mogła podziać się jego przyjaciółka, i nagle go olśniło. Mogła być przecież na Czubach pod Plackarnią i tam właśnie udał się Mikołajek. Gdy jednak dotarł na miejsce, okazało się, że Plackarnia jeszcze nie istnieje, na jej miejscu stoi budka z piwem, a kilku nieciekawych gości opiera się o nią i dziwnie bełkocze.
— O nie… tu na pewno nie ma mojej przyjaciółki — powiedział do siebie pod nosem Mikołajek i się uśmiechnął.
Następnie udał się pod blok Wiktorii, ale zamiast budynku, w którym mieszkała, w roku 1982 były pola z koniczyną. Niewiele myśląc, skierował się pod swój blok na ulicy Wyżynnej, bo żaden inny adres nie przychodził mu do głowy. Niestety tutaj także nie było jeszcze odpowiedniej zabudowy, gdyż ta powstała dopiero w roku 1992.
Nagle Mikołajek stojący na ulicy Wyżynnej w miejscu, gdzie w przyszłości miał być jego blok, a obecnie rosła plantacja słoneczników, dostrzegł kolorowy napis w oddali. Głosił: „Mikołaj!!!” — jego imię i trzy wykrzykniki. To mogło oznaczać tylko jedno.
Chłopak ponownie się uśmiechnął i pobiegł w kierunku liter. Im bardziej zbliżał się do napisu, tym wyraźniej widział, że jest zrobiony z kolorowych pudeł. Biegł co sił w nogach, aż w końcu zobaczył znajomą postać.
Była to Wiktoria, która machała do niego i krzyczała jego imię.
Niewymownie szczęśliwi przyjaciele padli sobie w ramiona.
— Miko, Miko! Chwastek chyba mnie lubi lub nawet mocniej… czy co! — krzyczała jak najęta dziewczynka.
— A mnie zbyt mocno lubi siostra cioteczna mego taty! — krzyczał do Wiktorii Mikołaj.