Wspólna polityka
Wspólna polityka rolna, która jest realizowana również w naszym kraju przynosi również wiele innych korzyści. Jest to zarazem całościowy program rozwoju rolnictwa oraz rynku rolnego. Zgodnie z ustawodawstwem unijnym celami tymi są między innymi zwiększenie wydajności produkcji rolnej, postęp techniczny w rolnictwie, zapewnienie odpowiedniego poziomu życia ludności utrzymującej się z rolnictwa, jak również zabezpieczenia odpowiednich cen dostaw i bezpieczeństwa zaopatrzenia, oraz zapewnienie stabilizacji rynków rolnych. Wspólny rynek funkcjonujący w ramach struktur unijnych pozwala między innymi na swobodny handel towarami rolnymi, obejmuje to również handel w zakresie leśnictwa, uprawy winorośli oraz ogrodnictwa. Polityka rolna odnosi się również do szczególnej ochrony tego rodzaju produktów. Opiera się ona na zasadzie jednolitości rynku, preferencji rolnictwa krajów unijnych dla zaspokojenia potrzeb na jej terytorium w zakresie żywności, interwencji rolnej. Przyznawanie preferencji w tym wypadku dotyczy przyznawania pierwszeństwa dla produktów, które pochodzą z terenu Wspólnoty, obejmuje to również ochronę przed importem pewnych towarów. Z kolei zasada solidarnego finansowania oznacza w praktyce, iż koszty finansowania wspólnej polityki rolnej są ponoszone solidarnie przez wszystkie kraje unijne. Interwencjonizm służący tej polityce dotyczy między innymi zmniejszania różnic między cenami i poziomem dochodów rolniczych w różnych krajach. Ustalane są ceny, poziomy produkcji, dopłaty dla rolników. Ma to jednocześnie prowadzić do zachowania możliwie najwyższego stopnia samowystarczalności. Tworzone są rynki branżowe, jak rynek mleka, warzyw i owoców, cukru. Z drugiej zaś przeznaczane są coraz większe środki w zakresie rozwoju i modernizacji wsi. Obecne reformy zmierzają do nacisku na innowacje technologiczne.
Co dalej?
Tak naprawdę jednak efekt był dokładnie odwrotny. A celem tego eseju jest nie tylko wskazanie, iż tego rodzaju populistyczne hasła są grą polityczną, ale iż bez działań które przeprowadzono mniej lub bardziej udolnie, poziom bezrobocia i stan rolnictwa byłby nieporównywalnie gorszy. Za komuny słynęliśmy z eksportu truskawek, posiadamy największe w Europie „zagłębie” produkcji jabłek. Ale nie jesteśmy bananową republiką na Oceanie Spokojnym i potrzebujemy czegoś więcej, niż pochwalić się liczbą sprzedanych ziemniaków. Im silniej zachodzą pozytywne zmiany w sferze między innymi rolnictwa, tym częściej słyszymy w ten typowo polski sposób: przecież jest źle. Musi i będzie a jak nie będzie to się o to postaramy, byle udowodnić i wyjść na swoje. Ten typ myślenia, kompletnie niezrozumiały dla obcokrajowców jest osią haseł obwiniających za naszą niekiedy nieudolność innych. Faktem jest, iż z eksportera staliśmy się częściowo importerem. Nie zapobiegnie temu zamknięcie granic. Jeśli chcemy żyć w gospodarce wolnorynkowej, nie możemy posługiwać się mechanizmami z innego wymiaru ekonomicznego. Faktem jest jednak, iż wadliwy system dopłat unijnych prowadzi do tego, iż takie produkty, jak cukier jest tańszy u sąsiadów. Limity produkcji również zdają się mieć raczej polityczny niż ekonomiczny wymiar. Z drugiej strony, system unijny chroni rolnika przed niepowodzeniem w zbiorze z powodu wahań cen, koniunktury oraz zmian pogody. Na to wszystko nakłada się problem globalizacji. Wszyscy chcą tanio i szybko, tymczasem płody rolne odpowiedniej jakości nie są rzeczą tanią. Nie jest również rozwiązaniem stosowanie nawozów, bo te prowadzą do wielu negatywnych skutków.