drukowana A5
29.21
Oblicze

Bezpłatny fragment - Oblicze


Objętość:
67 str.
Blok tekstowy:
papier offsetowy 90 g/m2
Format:
145 × 205 mm
Okładka:
miękka
Rodzaj oprawy:
blok klejony
ISBN:
978-83-8221-810-7

Z nadzieją, że wiersze będą warte chwili — zapraszam.

Pytanie (krótkowzroczne)

Gdybym mógł przewidzieć

Lub chociaż przeoczyć.


Ile wtedy bym zobaczył?

Kos

Na dzikich sadach wznieśli

Anemiczne apartamenty,

Ich lepkie cienie padały

Na twarze lokatorów.

Zasłonięte okna odbijały

Bezpłodną ciekawość.

A zza smukłych ścian

Przedzierały się wciąż

Niedożywione uczucia.


Na wąskim parapecie

Usiadł kos — Siewca.

Miasto

Opustoszało nasze miasto.

To, które tak dobrze znamy.


Zostały tylko dziury w asfalcie,

Pety na deptaku i zapach buku

W kwietniowym powiewie.


Jeszcze promienie słońca lądują

Na twarzach, co wystają z okien

Umytych do zdziwienia.


Nie przyznam się, ale wieczorami

Uciekam na przedmieścia,

Biegnę stopami wspomnień.


Czuję drzewa całe w wiośnie,

Rzekę, park i nasze dłonie

Omotane bliskością.


Te emocje wypełniają nasz świat.

Ten, który tak dobrze znamy.

Interpretacje

Kiedy czytam wiersze czuję

Smutek wszyty w słowa

Wtedy dostrzegam igłę

I nić w moich dłoniach

Obliczenia

Czy ty też księżycu

W pełni widzisz świat

Oblicze ludzkich trosk

Marmurowych prawd


Pod poduszkę nocy

Łzy chowane od lat

Cisza grubych ścian

Lęki na sen i gwałt


Zapomniane twarze

Dzieciństwa kwiat

Ostatnia wola

Niechlujny blask


Czy ty też odliczasz dni

Do naszego nowiu

Godziny do zachodu

Tak jak my to obliczamy

Kiper

Karmię Cię historiami

Łyżeczką do ust

Swoje życie podaję


Czasami w smaku

Gorzkie jest nawet

Malinowe wino


Nie jestem kiperem

Żaden ze mnie

Plantator radości


Myślę o kłamstwie

Aby zatuszować

Plamy nocy


Albo przemilczę

Z uśmiechem udając

Że nie pamiętam


Jeszcze nie wiem

Zaimprowizuję

W czasie


* * *


Karmię Cię historiami

Łyżeczką do ust

Coraz trudniej trafić


Po upojnej nocy

Zostawiam już tylko

Czerwone zajady

Zapomniani

Znam tę twarz

Znam ten głos

I oczy szare

Choć kiedyś

Rozgwieżdżone


Zna moją twarz

Zna mój głos

I pyta o wiek

Jakby daty miał

Niepoliczone


Znałem go

Dawno temu

I jednak czas

Życie zdobi —

Pamięć kruszy


Nie poznaję go

Wizje mnożą

I lata dzielą

Jeszcze zapyta

O parę groszy

Materiał na dom

Wychodził ze świtem

Kielnią i młotem

Budował innym

Rodzinom domy


Kładł zaprawę

Cegła na cegle

Grosz do grosza

Zbierał życie


U obcych ludzi

W chawirze snów

Kiełkowały mu

Dzieci niczyje


Niezręcznie uciekał

Przed ich troskami

Potrzebą bliskości

W końcu one też


Wyszły ze świtem

Kielnią i młotem

Nie zbudował

Rodzinnego domu

Kinkiety

Widzieliśmy się każdej nocy.

Siadywałem na balkonie,

Kiedy ona krzątała się

Po maleńkiej kuchni.


Kinkiety rzucały jej cień

Na zsunięte firanki.

Wychodząc do pokoju,

Malała jak wspomnienie.


Każdej nocy rozgrzewała

Do czerwoności garnki

I żeliwne patelnie

Poustawiane na kuchence.


Spędzała tam kilka godzin,

Potrafiła tak prawie do świtu.

Jedyne oświetlone okno

W zabytkowej kamienicy.


Do dziś zastanawiam się

Po co i dla kogo tyle gotowała.

Przecież nie miała dzieci,

Psa, kota ani nawet męża.


Widzieliśmy się każdej nocy.

Siadywałem na balkonie,

Kiedy jej cień poruszał się

W oknie naprzeciwko.

Złoty Alicanto

Z twarzą w monitorze,

Oczy jarzą się sloganami,

W fikcyjnej chmurze

Igra ze wspomnieniami.


Telewizor QLED 8K

Szersza rzeczywistość —

Nie wytwarza CO2,

Realną buduje bliskość.


Na parapecie hologramy —

Imitacja sukulentów,

Te laserowe omamy

Pozbawione są błędów.


Technologiczny błysk

W najnowszej generacji,

Człowiek sztuczny umysł

Pozbawiony autonomizacji.


Historia, wtedy zapomniana,

Wskrzesi mądrość tamtą:

Umrze ptak z Atacama,

Imię jego — Złoty Alicanto.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.