E-book
11.03
drukowana A5
16.46
drukowana A5
Kolorowa
36.32
O Tomaszku i jego przygodach

Bezpłatny fragment - O Tomaszku i jego przygodach


Objętość:
51 str.
ISBN:
978-83-8384-430-5
E-book
za 11.03
drukowana A5
za 16.46
drukowana A5
Kolorowa
za 36.32

O Tomaszku, który przeniósł się w czasie

Zbliżała się pora spania, za oknem zapadł już mrok, wszyscy domownicy czekali już na wieczorny odpoczynek. Prawie wszyscy… Mama po raz kolejny upomniała Tomaszka:

— Kochanie, proszę ciebie kolejny raz. Odejdź już od komputera. Jak nie komórka to gry w komputerze. Proszę wyłącz to. Łazienka i do spania. Jest późno!

— Mamo, ale ja tu muszę skończyć. Zaraz….

— Masz 10 minut! To nie jest zdrowe a jutro idziesz do szkoły.

Tomaszek wiedział, że mama tak naprawdę pozwoli mu na trochę więcej. Przecież to nie pierwszy raz! A on przecież musiał dokończyć bardzo ważną misję w swojej grze! W ostateczności dokończy ją na telefonie pod kołdrą, tak aby nikt już nie widział i żeby mama nie była zła. Jutro przecież musi wymienić się nowymi osiągnięciami z kolegami z klasy!

Jak pomyślał, tak zrobił, a rano obudził się niewyspany. Było jednak warto! Przeszedł do końca nie jedną a dwie kolejne misje. Maciuś i Jaś będą mu zazdrościć, bo z pewnością zaszedł w grze dalej niż oni. Gra przecież w każdej wolnej chwili.


Pod koniec następnego dnia sytuacja się powtórzyła. Mama znowu zwróciła mu uwagę.

— Tomaszku, po powrocie ze szkoły widzę ciebie ciągle przed komputerem. I tak każdego dnia! Wyszedłbyś na podwórze, dawno nie jeździłeś na rowerze, nie odwiedzasz kolegów! Masz kilka lektur do nadrobienia. Babcia też za tobą tęskni, mieszka obok a nie widziała ciebie od dwóch tygodni…

— Mamo, jutro, albo może pojutrze. -musiał przecież być najlepszy i przejść kolejne etapy.

Mama jedynie westchnęła. Powtarzała to każdego wieczora…

— Mam nadzieję, że kiedyś zrozumiesz, co jest w życiu ważne. — nie miała już innych argumentów.

— Oj mamo, ja bym chciał, żebyś zrozumiała, że ta gra jest bardzo ważna. Nie mogę być ostatni! Wszyscy będą się śmiać ze mnie.

Tomaszek zachwycony swoją grą i postępami, spędził przed komputerem kolejną godzinę. Przed snem obejrzał jeszcze kilka filmików i przejrzał media społecznościowe i konta swoich znajomych. Natłok wrażeń i informacji w końcu go zmęczył i zasnął.

— Tomaszku wstawaj! Zaniesiesz mleko do sąsiadów a potem razem z babcią pójdziesz na ryneczek. — usłyszał z rana.

Tomaszek przetarł zaspane ciągle oczy i stwierdził, że to się mu chyba przyśniło. No bo przecież jakie mleko i jaki ryneczek? Mieszkają w mieście, nie mają żadnych zwierząt, a zakupy robią w dużym sklepie obok domu. Tomaszek zaśmiał się wstając z łóżka — Ale śmieszne bywają te sny.

Usiadł na łóżku i szukał stopami pod łóżkiem swoich sportowych klapek, których używał jako kapci. Kiedy nie mógł ich znaleźć zerknął pod łóżko i oniemiał. Pod łóżkiem stały „drewniaki” ale też podłoga to nie była „jego” podłoga! Rozejrzał się zdenerwowany po pokoju! Nic nie przypominało tego pokoju, który znał!

— Co tu się dzieje, gdzie ja jestem?

Łóżko, na którym siedział, nie było jego. Stała tu jakaś prosta szafa, malutki drewniany stół i… to wszystko! A gdzie jest komputer i telefon?

— Mamo, mamo! Co tu się dzieje? Gdzie są moje rzeczy? Chciałaś zrobić mi żart, pokazać, że przesadzam? No to ci się udało, ale już wystarczy.

Mama weszła do pokoju, ale wyglądała inaczej niż zwykle, była też inaczej ubrana. Od kiedy włosy zaplata w warkocz i nosi taki fartuch? Tak się zmieniła przez noc? Tylko głos był dokładnie ten sam.

— Synku, o czym ty mówisz, wstawaj, musisz mi pomóc.

— No dobrze, ale już nie żartuj tak. Mogę chociaż dostać mój telefon?

Mama wzięła się pod boki i zaczęła się śmiać.

— Oj, ale mnie rozbawiłeś. Sołtys nasz bogaty a nie ma a ty chcesz telefon w domu? Ha ha, chyba w kinie, co było miesiąc temu pokazywali ten wynalazek. No, może za jakieś sto lat i do nas trafi. A teraz ubieraj się i biegnij z mlekiem do sąsiadów. Za te pieniądze kupisz z babcią jedzenie na ryneczku.

Tomaszek dalej myślał, że mama chce mu dać nauczkę. Ostatnio rzeczywiście niewiele pomagał w domu, a każdą wolną chwilę poświęcał na granie. Żarty mamy dały mu do myślenia, ale to co widział wokoło nie podobało mu się. Jak im się udało tak wszystko zmienić w ciągu jednej nocy?

Wstał z łóżka i postanowił sprawdzić stojącą w pokoju szafę. Tutaj spotkało go kolejne zaskoczenie.

— Mamo, gdzie są moje ubrania? Jeansy i t-shirty? Gdzie są moje trampki?

— A co ty znowu mówisz? Nie rozumiem, czego szukasz? Wkładaj koszulę i spodnie. Praca czeka.

Tomaszek zaczął tracić cierpliwość. Mama przypomina mamę, ale ma inne włosy i ubranie. Jego pokój nie wygląda jak wcześniej, a ubrania to jakieś niemodne i zużyte łaszki. Czy rodzice daliby radę tak wszystko zaaranżować?

— No dobra, ale widoku za oknem nie da się tak łatwo zmienić — Tomaszek wpadł na pomysł i wyjrzał przez okno. Nie mógł uwierzyć w to co zobaczył! Żadnych bloków mieszkalnych i znajomych domów sąsiadów! Za oknem rozciągała się łąka i pole, w oddali stał jakiś drewniany dom a nowoczesna wcześniej ulica zamieniła się w piaskową dróżkę.

— Nie do wiary! Co tu się dzieje?

Tomaszek nie miał jednak więcej czasu na rozmyślania, ponieważ mama wcisnęła mu do ręki kankę pełną mleka. Była naprawdę ciężka.

— Leć do sąsiadów! Czekają na mleko!

— Ale do których sąsiadów, mamo?

— No dalej żarty się ciebie trzymają! No przecież do najbliższych, do Walusiów — mama szybko skierowała Tomaszka do wyjścia i zamknęła drzwi.

A Tomaszek stanął przed domem i nie wiedział co robić. Jedyny dom, jaki widać było na horyzoncie to ten, który widział z okna pokoju. Zdecydował się tam skierować.

— Najbliższy sąsiad to mieszkał 10 metrów od nas, ale nie tutaj…. Tutaj mam pewnie kilometr.

Trochę marudząc pod nosem Tomaszek dotarł do dużego drewnianego domu. Kiedy był blisko wejścia, drzwi otworzyła młoda kobieta, a za nią stanął chłopiec w wieku Tomaszka.

— przecież to Wojtuś, mój kolega z klasy — pomyślał, ale rozmyślania te przerwała kobieta stojąca w drzwiach.

— Oj Tomaszku, co to dzisiaj się stało? Zawsze jesteś dużo wcześniej. No, ale dobrze. Masz tu pieniądze, a po południu przyjdź do Wojtusia, to krowy z łąki razem przyprowadzicie.

Tomaszek zaniemówił ściskając pieniądze w dłoni. Tych też nie rozpoznawał…

— Czy ja przeniosłem się w czasie? — pytał sam siebie. Schylił jednak głowę i posłusznie wrócił do domu, który podobno należał do jego rodziny. Nie wiedział co innego mógłby zrobić, przecież nie ucieknie, bo dokąd. Najbardziej brakowało mu komputera i telefonu. Gdyby je miał, mógłby dać innym znać co u niego się zdarzyło, ale też wypytać, czy inni mają to samo. Poza tym, mógłby dzięki grze przenieść się w inny świat. Chociaż… przecież już właśnie znalazł się w dziwnym i innym świecie.


Kiedy wszedł do domu, przyszedł mu do głowy pewien pomysł.

— Mamo, a który jest teraz rok? — zapytał, kiedy tylko wszedł do kuchni.

— Ja nie wiem co tobie dzisiaj dziecko jest, szukasz jakichś żinsów czy szertów, a teraz nie wiesz jaki jest rok. No przecież dwudziesty czwarty. — niecierpliwiła się mama

— Ale dwa tysiące dwudziesty czwarty, tak? — Tomaszek ciągle miał nadzieję.

— No chyba tysiąc dziewięćset dwudziesty czwarty! Te podróże w czasie to sobie zostaw na czas snu a teraz biegnij do babci i trzeba zrobić zakupy.

Tomaszek aż usiadł. Zdał sobie sprawę, że naprawdę przeniósł się w czasie… Stracił nadzieję i nie wiedział, jak może to odkręcić i wrócić do swojego wcześniejszego życia.


Nie miał wyjścia, nie wiedział, co innego mógłby zrobić, czy gdzie pójść. Musiał iść do babci, aby razem z nią przynieść produkty na kolejne kilka dni. A babcia już czekała na Tomaszka na podwórzu. Ona też wyglądała jakoś inaczej.

— Weź kochany koszyki i pójdziemy.

Początkowo szli w ciszy, jednak Tomaszek nie wytrzymał w niej długo.

— Babciu, a ty już długo tutaj żyjesz? W tym domu i w ten … sposób?

— Oj chłopcze, mnie już ponad 60 wiosen będzie. Dobrze mi się tu żyje. Tu mieszkał też twój dziadek, to mnie już nic teraz dalej w świat nie woła. — zaczęła opowiadać babcia a opowiadać miała co. Znała dużo historii rodzinnych, tych smutnych i wesołych — A ty nigdy ciekawy nie byłeś takich rzeczy, dobrze, że w końcu pytasz. Trzeba znać swoje korzenie, mieć kontakt z rodziną, pamiętać o bliskich.

Szli dalej piaskową drogą a ryneczku dalej nie było widać.

— Daleko mamy babciu?

— Znasz przecież drogę. Na tyle daleko, że zdążę opowiedzieć kilka innych historii — zaśmiała się babcia.

I mówiła o dziadku Tomaszka a jej mężu, o tym, gdzie los go rzucał i jak się poznali. O ich pierwszej chałupie na wsi, o kupnie ziemi, o sąsiadach i znajomych. A Tomaszek wpatrywał się w nią i zaciekawiony słuchał. Potem szli przez rodzinne pola, przez pola sąsiadów, a babcia opowiadała dalej, teraz o uprawach, o tym co można robić z różnych produktów, o tym co sadzić wiosną i o tym co jesienią. Po drodze pokazywała wnukowi roślinki, tłumaczyła jak o nie dbać, co lubią a czego nie. Każdemu słowu babci towarzyszyła pasja. Babcia tym żyła i kochała to miejsce i swoje życie. A Tomaszek? Tomaszek zdał sobie sprawę, że przez ostatnie godziny zupełnie nie odczuwał braku komputera. Nawet przez chwilę o nim nie pomyślał! Nawet przez chwilę się nie nudził! To było tak nowe uczucie! A ile się dowiedział i nauczył!


Kiedy dotarli na ryneczek kupili to o co prosiła mama i wyruszyli w drogę do domu. Tomaszek ciągle pytał, a babcia opowiadała tak interesująco, że kiedy dotarli do domu Tomaszek czuł niedosyt.

— Babciu, a jutro pójdziemy na ryneczek? — zapytał z nadzieją.

— Przecież wiesz, że chodzimy dwa razy w tygodniu, a nie każdego dnia. Biegnij teraz do mamy i pomóż jej w obejściu.

— Szkoda, bo takie ciekawe rzeczy mi mówiłaś…

Babcia była zaskoczona reakcją Tomaszka, ale też bardzo zadowolona, że wnuk chce z nią rozmawiać i spędzać czas.


Tomaszek pomógł mamie przygotować obiad, posprzątał w kuchni, potem nakarmił kurki i gęsi. Wieczorem, już przed spaniem zwrócił się do mamy:

— Mamo, a gdzie są moje książki do szkoły? Dziś nie byłem, ale lepiej nie mieć zaległości.

— Synku, czy ty masz temperaturę? Skończyłeś trzy klasy rok temu. Nie stać nas też na dalszą naukę a i teraz jesteś już bardzo potrzebny w polu. Książkę miałeś w szkole, ale musiała tam zostać, była pożyczona ze szkoły. Może kiedyś jeszcze do szkoły wrócisz, ale nie będę nic obiecywać. — widać było, że mama bardzo by tego chciała.

Tomaszek nie do końca rozumiał, wydawało mu się, że przecież wszyscy do szkoły chodzą! Lubił szkołę, swoją klasę, kolegów. Chociaż ostatnio rozmawiali głównie przez komunikatory i wymieniali się osiągnięciami w grach. A teraz nie ma szkoły, komputera i ma chyba tylko jednego kolegę, Wojtusia — syna sąsiadki. Dużo o tym myślał. Na tyle dużo, że zmęczenie przyniosło szybki sen. W izbie było ciepło, a on spał pod pierzynką i czuł się spokojny. Przed zaśnięciem pomyślał, że zaczęło mu się tu nawet trochę podobać…


Obudził się dość późno. Potem jeszcze leżał z zamkniętymi oczami, ale nie chciało mu się jeszcze wstawać. Myślał o kolejnych zadaniach w polu i o pytaniach jakie zada dziś babci. Liczył na to, że mama da mu poleżeć jeszcze kilka minut.

— Synku, wstawaj! Śniadanie na ciebie czeka! — usłyszał głos mamy zza drzwi.

— Jeszcze minutkę i pójdę z mlekiem do sąsiadki. Ale jeszcze chwilkę. — poprosił.

— Mleko to czeka na ciebie na stole, chyba coś ci się śniło. — mama odpowiedziała z rozbawieniem w głosie.

Tomaszek powoli otworzył oczy. Nie do wiary! Był w swoim pokoju! W tym, który od zawsze zna! Na krześle miał położone czyste jeansy i swój ulubiony t-shirt a na biurku stał komputer! Pod łóżkiem znalazł też swój telefon!

— Wróciłem! — odetchnął, ale od razu opanował go pewien niepokój. Zazwyczaj zaczynał dzień od sprawdzenia gierek i swoich ulubionych stron w internecie. Jednak nie tym razem! Ubrał się szybko i wbiegł do kuchni.

— Zadzwonię do babci, dobrze?

Mama była bardzo zaskoczona, ale ucieszyła się, że Tomaszek, który wcześniej nie był do tego skory, tym razem chce sam z siebie porozmawiać z babcią.

Tomaszek wybrał numer do babci i widocznie niecierpliwił się, że ta nie odbiera. Po kilkunastu sygnałach na szczęście udało się.

— Cześć babciu. Jesteś w domu? Mogę do ciebie przyjść? — prawie krzyczał do telefonu z podekscytowania.

— Zawsze dziecko, kiedy tylko chcesz. Ale jeśli chcesz pograć na moim laptopie, to muszę ciebie zmartwić, bo kilka dni temu mi się zepsuł — poinformowała go babcia.

— Babciu, nie, nie chcę grać. Już nigdy u ciebie nie będę grać! Chcę z tobą porozmawiać. Chcę, żebyś opowiedziała mi o dziadku, o tym jak się poznaliście, o waszym domu i wiesz babciu, o wszystkich rzeczach, które ty znasz, a ja jeszcze nie.

— Zapraszam kochanie — po chwili zupełnej ciszy usłyszał Tomaszek. Nie mógł jednak zobaczyć, że babcia otarła łzę wzruszenia.

O Tomaszku, który pojechał na wieś

Tomaszek był szczęśliwy, że w końcu zaczęły się wakacje. Bardzo nie lubił wczesnego wstawania więc w końcu mógł wyspać się do woli! Owszem, lubił szkołę, ale najbardziej lubił mieć jednak wolne. Czekał na te wakacje z utęsknieniem.

Dzisiejszego poranka miał ochotę z tego wolnego skorzystać i ciągle szczęśliwy leżał w swoim łóżku.

— Tomaszku? Czy pamiętasz, że jutro jedziemy na kilka dni na wieś? Spakowałam twoje ubrania, ale jeśli masz ochotę zabrać coś szczególnego, to sam proszę o to zadbaj. — Mama otworzyła drzwi pokoju Tomaszka i przypomniała o rodzinnych planach.

— Ojeju! To już jutro? A nie możemy tak za kilka dni? Naprawdę musimy już na początku wakacji? — Tomaszek nie był z tego powodu zbyt szczęśliwy. Miasto dawało mu tyle atrakcji, z których w roku szkolnym nie korzystał z braku czasu i w pierwszej kolejności chciał spędzić trochę czasu w miejscu, gdzie mieszka, pograć w gry, poczatować z kolegami.

— Chcemy Tomaszku, nie musimy. Dawno nie widzieliśmy się z rodziną. Wstawaj i zjedz śniadanie. — Pospieszała go mama.

Tomaszek niechętnie wstał, ubrał się w swoje ulubione jeansy i poszedł do kuchni. Śniadanie już na niego czekało. Mama, jak zwykle, przygotowała spory wybór, ponieważ wiedziała, że Tomaszek miewa ochotę na różne produkty i rzadko kiedy coś mu smakuje.

— Jajka? Nie, chyba nie chcę. Owsianka? Miód? Mleko? Zjadłbym chleb z wędlinką, ale nie te, które są w lodówce. — Tomaszek naprawdę lubił ponarzekać.

Mama co rano starała się spełniać jego zachcianki, więc jedynie westchnęła. — Lodówka jest pełna, sam zdecyduj co chcesz zjeść w takim razie. Nie mam już pomysłu.

Tomaszek zawsze miał duży wybór, ale też spore oczekiwania. Nigdy nie zdarzyło się, aby lodówka była pusta, więc nawet mimo utyskiwań w końcu zawsze coś sobie znalazł. Nigdy nie zastanawiał się jak to się dzieje, że jedzenie zawsze w domu jest. Przyzwyczaił się i nie potrafił sobie wyobrazić, że może być inaczej. Ono po prostu jest.

Po śniadaniu odwiedził swojego kolegę mieszkającego obok. Oczywiście grali w swoje ulubione gry i surfowali w internecie. Wspólny czas upłynął im niezwykle szybko i Tomaszek bardzo żałował, że będzie mógł powtórzyć taki dzień dopiero po powrocie ze wsi. Ze smutkiem rozstał się z kolegą. Musiał przecież jeszcze spakować swoje najważniejsze rzeczy: laptop, telefon, ładowarki i nową książkę o grach. Reszta tak naprawdę nie była istotna.

Następnego dnia rano mama obudziła Tomaszka dość wcześnie. Mieli przed sobą dwie godziny drogi a chcieli zdążyć dojechać przed południem. Tata wniósł do samochodu wszystkie bagaże, usiedli w nim wygodnie i wyruszyli w drogę. Tomaszek był niewyspany więc szybko zapadł w drzemkę. Otworzył oczy, kiedy wjeżdżali na ogromne podwórze wujka! Podobno był tu z rodzicami kilka lat temu, ale niewiele pamiętał z tamtego pobytu, był wtedy malutki.

Przywitali się z rodziną, która nie mogła uwierzyć jak bardzo Tomaszek urósł. Zachwytom nie było końca! Niestety dzieci wujostwa były dużo starsze i Tomaszek pomyślał sobie — Dobrze, że wziąłem telefon i laptop, bo co tu innego można robić.

Kiedy wnieśli bagaże, wypili herbatę i zjedli wczesny obiad, Tomaszek cicho zapytał: — Czy może mi wujek podać hasło do wifi?

— Tomaszku, a po co mi tu wifi? Telefon ma służyć do rozmów i ewentualnie do budzenia. Tu nie ma takiej potrzeby, a i zasięg ciężko ogólnie złapać.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 11.03
drukowana A5
za 16.46
drukowana A5
Kolorowa
za 36.32