E-book
15.75
drukowana A5
28.05
O czarownicach, śmierci i objawieniach

Bezpłatny fragment - O czarownicach, śmierci i objawieniach


Objętość:
80 str.
ISBN:
978-83-8155-989-8
E-book
za 15.75
drukowana A5
za 28.05


© tekst i odjazdowe ilustracje Tom Hex

© przypisy Frater R.I.P. [RIP]


słowa kluczowe #

#magia mistyka czary szamanizm czarownictwo czarostwo

religia ezoteryka duchowość medytacja

wspomnienia biografie humor horror fantastyka

Imprimatur

Nihil obstat

Kowen Metropolitalny na Łysej Górze

Nr 7/2019

Lady Emerencia, arcykapłanka generalna

Frater Anubis, kanclerz

Soror Nirvana, cenzor


Po dodatkowe materiały, bonusy i gadżety zajrzyj na stronę

Tom-Hex.blogspot.com

Natchnienia

Gabriel przede mną

Rafael za mną

Michał z lewej

Uriel po prawej stronie

W kręgu ognia


Kate Bush


O autorze

Tom Hex znany jest przede wszystkim ze swojej intrygującej poezji, za którą został w ubiegłym roku skazany na tygodniowe prace porządkowe w hrabstwie Orange. Jak podkreślił sędzia Tredd, nic nie usprawiedliwia czegoś takiego. Jego psychofan, Joshua Tree, usiłował pod jej wpływem kilkakrotnie odebrać sobie życie, ale nigdy mu się to nie udawało, prawdopodobnie dlatego, że się nie przykładał. Wszystko to zostało opisane przez Hexa w jego wierszach z tomiku Niech no tylko cię dorwę…. Na szczęście cały nakład zaginął podczas zamieci w Miscatonic wywołanej przez Dagona. Hex często organizował spotkania autorskie ze swoim udziałem podając się za wybitnego poetę i czarnoksiężnika tylko po to, by zarobić pieniądze. Zarabiał je niejako pośrednio, gdyż sprzedawał na targu warzywnym puree z pomidorów, którymi go obficie podczas spotkań poetyckich obrzucano.


John Krabat, kurator sądowy okręgu Marin hrabstwa Orange

CZĘŚĆ I
ŚMIERĆ

Z dziennika magicznego — Seans spirytystyczny

Zdarzyło się to 31 października. Pamiętam, że siedząc wygodnie przy okrągłym stoliku omawialiśmy z przyjaciółmi kwestie dotyczące śmierci racząc się bardziej i mniej szlachetnymi trunkami.


Wtedy raptownie pogorszył mi się wzrok. Pomyślałem, że być może to wina alkoholu metylowego. Wszystko stało się niewyraźne. Postacie, przedmioty, nawet ja sam byłem jakiś odległy i nieokreślony. Dźwięki wydawały się stłumione, zapachy nieobecne, a potrawy bez smaku. W ogóle ciężko było cokolwiek uchwycić, wyślizgiwało się z ręki jak świeżo złowiona ryba. Co ciekawe, pokonywanie dużych odległości między pokojami nie stanowiło już żadnego problemu: jedna myśl i po sprawie!

Jacyś ludzie zaczęli do mnie przemawiać, niestety słowa były kompletnie niezrozumiałe. Zgadywałem tylko, że siedzą wokół okrągłego stołu i mają złączone dłonie. Wydawało mi się, że chcą, abym przyszedł i dał jakiś znak.

Wtedy ujrzałem jedną jedyną wyraźną, konkretną i namacalną rzecz. Ogarnęła mnie intuicyjna pewność, że mogę jej dotknąć, poruszyć, wprawić w drganie!

Tak. To była tablica ouija.

Mowa pogrzebowa Toma Hexa

Oto moja mowa pogrzebowa. Podyktowałem ją na łożu śmierci, a właściwie w wannie śmierci, bo przygotowując się do umierania zażywałem właśnie kąpieli nie chcąc, by śmierć zastała mnie w stanie krępującej nieczystości. Tak więc kiedy już słuchacie tych słów, ja jestem martwy, a wy żyjecie, ale spokojnie — taka sytuacja nie potrwa długo.


Jak zapewne słyszeliście, na Ziemi żyło dotąd około 20 miliardów ludzi. Tyko Bogini wie, ilu żyło poza Ziemią, mam na myśli galaktyki i wszechświaty równoległe. Wszyscy ci ludzie umarli. Domyślacie się więc, że właśnie dołączyłem do tego szacownego grona, do którego i wy niebawem dołączycie, z czego akurat bardzo się cieszę, bo jeśli mam już nie istnieć to tylko w doborowym towarzystwie.

Może to dziwne, ale postanowiłem w tej sytuacji nie wydziwiać. Owszem, znam specjalne praktyki magiczne prowadzące do nieśmiertelności, posiadam w swojej świątyni specjalne eliksiry służące, jak w przypadku egipskich mumii, do konserwowania tej śmiertelnej powłoki zwanej ciałem, znam też metody taoistycznych mędrców przedłużające w nieskończoność życie i orgazmy, jednak uznałem, że zrobię to co wszyscy przede mną — po prostu umrę. Wolę się nie wyróżniać, nie robić niepotrzebnej sensacji. Śmierć jest sprawą poważną, powinna więc otrzymać stosowną oprawę bez wygłupów i łamania ustalonej tradycji.

W związku z tym nie planuję też zmartwychwstawać. Byłoby to nieoryginalne i w złym guście. No i te wszystkie problemy z urzędnikami, z pismakami goniącymi za tanią sensacją… Nie, to absolutnie się nie opłaca.


Cieszy mnie, że zgromadziliście się dzisiaj licznie na tym cmentarzu, chociaż prawdę mówiąc mogło być lepiej. Powiedzmy sobie prawdę prosto w oczy: jesteście tutaj, ponieważ wasze modlitwy i rytuały w mojej intencji nic nie dały. Niemniej jednak wszyscy dzisiaj obecni zostaną sowicie wynagrodzeni, a ci co nie przyszli, niech sobie plują w brodę i zgrzytają zębami.

Wiem, że zwabiła was tutaj nadzieja na jakieś wesołe hece zakończone sutym obiadem. Takie podejście to niestety czyste naiwniactwo. Współczuję wam, bo się nabraliście. Hecy nie będzie. Owszem, cieszyłem się dotąd opinią człowieka niepoważnego, dla którego nic, nawet śmierć, nie stanowi tabu, a tym bardziej jakiejś nienaruszalnej świętości, ale dzisiejsza uroczystość będzie rozczarowująco normalna. Oczywiście przemknęło mi przez myśl, by zorganizować odjazdową imprezkę z fajerwerkami, klaunem i żonglerką plus wystawny obiad na świeżym powietrzu. Domyślacie się jednak, czym by się to wszystko dla was mogło skończyć. Aresztowanie i oskarżenia o bluźniercze ekscesy na cmentarzu z pewnością nie należą do najprzyjemniejszych doświadczeń, jakie mogłyby was tutaj spotkać.


Zgodnie z moją ostatnią wolą, ceremonię pogrzebową przeprowadzić ma pogański kapłan z kapłanką i/albo wyświęcony mistrz buddyjski. Gdyby się okazało, że wszyscy z nich nagle i w pośpiechu wyjechali, wtedy niech ceremonię poprowadzi ktokolwiek o czystym sercu i nieposzlakowanej opinii.


Za chwilę to co ze mnie zostało, a właściwie to czym się stałem, złożycie do grobu, przysypiecie ziemią i zapalicie świeczki. Szczególnie te świeczki są bardzo fajne. Mam do nich duży sentyment. Palcie dużo świeczek, nie tylko na cmentarzu, ale też w domu. To zawsze wnosi miły nastrój, szczególnie jeśli towarzyszy temu kadzidło i inne ofiary stawiane na domowym ołtarzu.


Niektórzy z was będą być może chcieli rozpaczać z powodu mojej śmierci, zamartwiać się, płakać i ubolewać. To miłe, ale całkowicie zbędne. Lepiej zajmijcie się jakimiś bardziej ekscytującymi, ważniejszymi sprawami. Zajmijcie się życiem. Umierając nie zrobiłem nic takiego, czego by przede mną nie uczynili wszyscy inni żyjący onegdaj na tym świecie. Nie ma więc co rozpaczać. Umieranie jest tak powszechne jak oddychanie, czyli życie. Niektórzy z was myślą sobie w tej chwili: jak dużą stratą dla świata jest śmierć tego wesołego człowieka! Jednak inni myślą: jak dużo wesołych rzeczy stracił on odchodząc z tego świata!

O naiwni! Niestety wszyscy macie rację. Z każdą sekundą my tracimy świat, a świat traci nas. Mówiąc krótko — jesteśmy straceni!

Skoro tak, to nie mamy już nic do stracenia! Bawmy się i używajmy żywota! Rozświetlmy całą przestrzeń błogością naszych serc! Czyńmy miłość, nie wojnę! No i tak dalej. Wiecie o co chodzi…


Za chwilę stypa, czyli obiad i wspominki, mam nadzieję, że wesołe. Powinniście wspominać, a nie wypominać sobie, to co było. Naprawdę was proszę: nie przynieście mi wstydu! Uśmiechajcie się do siebie. Nie chodzi o to, żeby się cieszyć z tego, że umarłem, tylko żeby cieszyć się, że w ogóle żyłem. Mam nadzieję, że kiedy na was przyjdzie pora, umrzecie jak ja, z godnością, pogodnie i w dobrym humorze wynikającym ze zrozumienia natury zjawisk. Mam na myśli współzależne powstawanie i inne aspekty oświecenia.

I tutaj naszła mnie pewna refleksja. Zasady etyczne, które mają nas uchronić przed zmarnowaniem sobie życia, są prawdziwe, o czym wszyscy się przekonamy, kiedy już zmarnujemy sobie życie, dokładnie tak jak to uczynili wszyscy mędrcy przed nami, ci sami którzy sformułowali powyższe etyczne zasady po zmarnowaniu sobie życia.

Ja sam oczywiście, jako mistyk i mag, wiedziałem od początku, że w życiu powinienem zachować umiar, uczciwość, spokój, prawdomówność, wierność i trzeźwość, ale dopiero po zmarnowaniu tych szans uzmysłowiłem sobie, że to wszystko było na serio! Niestety, to naprawdę NIE BYŁY wygłupy zrzędzących ramoli!

Marnując życie sobie i innym zrozumiałem wreszcie jego sens. Tak więc ostatecznie nie zostało ono zmarnowane. Ten proces dotyczy nas wszystkich. W bezsensie ukryte jest znaczenie, w nicości wszechbyt, a w umieraniu nowe życie. Nie ma się więc o co martwić.


Poza tym dobra śmierć ma miejsce wtedy, kiedy wiemy, że daliśmy z siebie wszystko co najlepsze, żyliśmy poczciwie i możemy odejść bez żalu wolni jak wiatr. Powinniśmy więc żyć tak, jakbyśmy mieli za chwilę umrzeć, pogodzeni ze sobą i światem, bez lęku, zajmując się wyłącznie ważnymi, dobrymi rzeczami.


Dosyć tej filozoficznej nawijki. Przejdźmy do spraw istotnych, bo widzę, że się niecierpliwicie, przebieracie nogami, a może chce wam się siku.


Co do mojego majątku postanowiłem, że podzielę go między uprawnionych spadkobierców w bardzo niesprawiedliwy sposób. Niektóre osoby zostały wydziedziczone, innym losowo zapisałem bajeczne bogactwa albo długi karciane do spłacenia. Niektórzy będą musieli powalczyć o swoją część majątku w pojedynkach.

O sposobie podziału zawiadomi was moja kancelaria prawna. Stanie się to za tydzień. Do tego czasu wypocznijcie, zrelaksujcie się, najlepiej we własnym gronie.


Bawcie się dobrze!

Miłych i spokojnych snów!

Wasz, utulony w żalu albo w szalu,

Tom Hex

Psychoza maniakalno-depresyjna — rozmowa z magazynem „Psychology Today”

Saul Logos: Przedstawię cię krótko naszym czytelnikom: Tom Hex to bardzo znany w tajnych kręgach czarownik, mag, muzyk, poeta, influencer, trendsetter i błazen. „Często pojawia się w towarzystwie przebrany za Śmierć, choć niektórzy uparcie twierdzą, że to nie przebranie, ale oni się nie znają”. To cytat z twojej książki Księga Sfery. I dalej: „Nader często widywany w okolicach cmentarzy trafił na listę osób potencjalnie niebezpiecznych FBI, czym chwali się gdzie popadnie”. Widzę, że masz bardzo konkretne upodobanie do spraw związanych ze śmiercią.

Tom Haex: Każdy ma jakieś hobby. Każdy chowa w szafie jakiegoś trupa.

Saul Logos: Masz trupa w szafie?!

Tom Haex: A ty wiesz, co to jest żart? Poczucie humoru? Przenośnia?

Saul Logos: Oczywiście, że wiem! Przeczytałem właśnie mowę pogrzebową, jaką zawczasu przygotowałeś i omal nie spadłem z krzesła ze śmiechu. Podejrzewam, że twoją metodą na lęk przed śmiercią jest śmieszkowanie! Przyznaj, że to prawda!

Tom Haex: Nie wiem, o co ci chodzi. Jestem człowiekiem bardzo poważnym albo poważanym, nie pamiętam dokładnie.

Saul Logos: Stosujesz tak zwaną kompensację. Próbujesz zbagatelizować śmierć przez jej ośmieszenie. To znany psychologiczny mechanizm. Nie sądziłem, że ktoś taki jak ty będzie zniżał się do dziecinnych żartów, żeby oddalić zbliżające się nieuchronnie widmo piekielnej czeluści!

Tom Haex: A ty co? Naczytałeś się pisemek od egzorcystów?

Saul Logos: Rozmawiałem właśnie z dwoma drapieżnymi czarownicami przed automatem z kawą. Przez chwilę bałem się, że mnie napadną i zaczną wysysać krew. Obie utrzymują, że jesteś jeden, ale w dwóch osobach: Tom Hex i Tom Haex. Według mnie może to być osobowość naprzemienna związana z dysocjacją, która jest mechanizmem obronnym. W ten sposób taka wydzielona osobowość pozwala ci się uporać z lękiem przed śmiercią. Nie ty się boisz umierać, tylko ten drugi Hex!

Tom Haex: Wierzysz we wszystko, co usłyszysz? Te dziewczyny to Misia A i Misia B. Nagadałem im głupot, żebym mógł z nimi obydwiema chodzić jednocześnie.

Saul Logos: Niezły z ciebie numer!

Tom Haex: Po prostu radzę sobie w życiu.

Saul Logos: Być może, ale na śmierć nic nie poradzisz.

Tom Haex: Nie boję się śmierci.

Saul Logos: Wszyscy się boją.

Tom Haex: Inni tak. Ja nie.

Saul Logos: Ewidentnie widzę tutaj twój następny mechanizm obronny przed śmiercią: projekcjęprzeniesienie. Uważasz, że to inni boją się umierać, a nie ty.

Tom Haex: Póki żyłem, też się bałem, hi, hi, hi.

Saul Logos: No nie wiem, nie wiem. Może jednak cię obejrzę? Dla pewności sprawdzę czy masz puls. Hm… Porusz ręką! Wydaje się w porządku. Jesteś podejrzanie wiotki, czyli — nie ma stężenia pośmiertnego mięśni. Nie widzę plam opadowych, chociaż są chyba jakieś na twarzy…

Tom Haex: Po prostu zarwałem nockę i tyle.

Saul Logos: Faktycznie. To tylko jakieś limo. Prawdopodobnie jednak żyjesz.

Tom Haex: Uff! Jaka ulga!

Saul Logos: Właśnie dlatego każdy boi się umrzeć, bo śmierć jest straszna, bolesna i mocno niehigieniczna. Wszyscy chcieliby żyć wiecznie.

Tom Haex: E tam. Życie wieczne się nie opłaca. Po pewnym czasie można dostać świra z nudów. A samo umieranie jest ciekawym przeżyciem. Dzieje się wtedy bardzo dużo interesujących rzeczy.

Saul Logos: Widzę, że stosujesz racjonalizację. To następny wybieg psychiki, żeby zredukować lęk przed śmiercią. Znajdowanie zalet w tym, czego się boimy.

Tom Haex: Dobrze, opowiem ci o zaletach. Proces umierania jest bardzo podobny do wychodzenia z ciała w czasie projekcji astralnej (OOBE), jak też do zasypiania i śnienia. W praktyce magicznej wykorzystujemy takie doświadczenia, żeby przygotować się za życia do tego, co nastąpi w chwili śmierci. Ogólnie mówiąc podczas umierania tracimy świadomość ciała fizycznego, a zmysły zwracają się do wewnątrz. Zaczynamy obserwować swój własny umysł, który połączony jest ze skarbnicą pamięci zbiorowej. Mistyczny wgląd mówi nam, że wszystko jest tworem naszych myśli, ma charakter iluzoryczny i nie jest prawdziwe. W czasie praktyki świadomego śnienia uczymy się, jak przejąć kontrolę nad snem, a następnie jak wpływać na jego strukturę i treść. Możemy na przykład rozpuścić śnienie i przebywać w stanie świetlistej pustki umysłu. Tym właśnie różni się sen od śnienia. Podobnie wygląda to podczas umierania. Mamy wizje, które pojawiają się w przestrzeni umysłu i jeśli uda nam się nad nimi zapanować, będziemy mogli zdecydować o swoich następnych krokach w stanie pośmiertnym. Niestety mało komu się to udaje. Na ogół wpadamy w nasze własne obezwładniające wizje i po pewnym czasie budzimy się w nowym ciele.

Saul Logos: Ho, ho, ho! Mistyka i filozofia! To jest właśnie odrealnienie problemu śmierci, czyli intelektualizacja. Myślisz, że jak będziesz snuł takie odlotowe rozważania, to będzie mniej strasznie?

Tom Haex: Owszem, umieranie jest strasznym przeżyciem, ale na pewno ciekawym. Dokładnie tak: przeżyciem, bo przeżywamy śmierć i żyjemy dalej. Śmierć to iluzja. To nie jest koniec życia.

Saul Logos: Iluzja? Więc twierdzisz, że śmierć nie istnieje! Widzę tutaj mechanizm zaprzeczania, wyparcia. To twoja następna metoda na lęk przed śmiercią.

Tom Haex: Jaką śmiercią? Istotą procesu umierania jest rekonfiguracja ustawień systemowych naszego umysłu. Następuje przejście, transfer świadomości, a właściwie tylko transfer pewnej energii w nowe miejsce.

Saul Logos: Takie podejście nazywa się w psychologii tłumieniem. Usiłujesz stłumić lęk stosując przedefiniowanie pojęć. Ale to tak naprawdę nic nie zmienia.

Tom Haex: Dziwna rozmowa. Mam wrażenie, że każdy z nas rozmawia tylko ze sobą.

Saul Logos: No dobra. Twierdzisz więc, że nie boisz się śmierci. Dlaczego?

Tom Haex: Bo wiem, jak będzie wyglądała i co mnie czeka.

Saul Logos: Z tego co słyszałem, przeżyłeś śmierć kliniczną. Jak było?

Tom Haex: Fajnie. Kolorowe światła, bóstwa, fajerwerki.

Saul Logos: Czyli umarłeś i wróciłeś.

Tom Haex: Nie do końca umarłem. Gdyby rzeczywiście tak się stało, solidnie i konkretnie, to bym nie wrócił. Ja jednak miałem tak zwane NDE (Near Death Experience), czyli doświadczenie bliskie śmierci. Moje serce przestało bić na krótką chwilę. Ciało nie zaczęło się rozkładać, nie pojawiły się plamy opadowe ani stężenie pośmiertne. Przynajmniej taką mam nadzieję, że nie jestem jakimś pieprzonym zombie. Przed chwilą mnie badałeś i wyniki były obiecujące.

Saul Logos: To dobrze. To bardzo dobrze. Kamień z serca… Strach pomyśleć, co by się tutaj działo, gdybyś rozmawiając ze mną był naprawdę martwy… Pozwól, że znowu zacytuję Księgę Sfery: „Wszyscy lubimy te klimaty: czerń, kości, fantastykę i horror. Mamy u nas w zborze trumnę, do której wchodzimy i bawimy się we własną śmierć, rozpuszczanie żywiołów, pogrzeb i wędrówki poza ciałem. Żeby, jak dojdzie co do czego, mieć to przetrenowane”. Na tym polega twój sposób na poradzenie sobie ze śmiercią? Psychodrama? Ten mechanizm znany jest jako reakcja upozorowana, przeciwna. Usiłujesz zaprzyjaźnić się ze śmiercią, oswoić ją, wręcz oszukać. No i ta twoja laska z trupią czaszką…

Tom Haex: Nie robię nic specjalnego, nic dziwnego. Dziwne jest to, co robią współcześni ludzie: uciekają od myślenia o śmierci. Obawiam się jednak, że nie uciekną daleko. Ja i moja wesoła kompania podążamy w przeciwnym kierunku. Wchodząc do trumny by przećwiczyć etapy umierania pomagamy sobie i innym. Odprawiamy starożytne, odwieczne rytuały związane z Ostatecznym Transferem. To lepsze niż telewizja.

Saul Logos: Oczywiście! W ten sposób lęk zmienia się w działanie, pomoc innym, umierającym. To się nazywa sublimacja!

Tom Haex: Poza tym podczas praktyk magicznych utożsamiamy się z bogami, którzy z natury są wieczni albo nieśmiertelni, albo też pokonali śmierć jak na przykład Ozyrys. Możemy nawet jednoczyć z samą śmiercią w jej boskiej formie.

Saul Logos: A to jest mechanizm obronny nazywany identyfikacją!

Tom Haex: Człowieku! Ty masz jakiegoś świra z tym lękiem przed śmiercią! Wszędzie widzisz strach i ucieczkę! Powinieneś pójść na jakąś terapię!

Saul Logos: Dobrze już, dobrze. Nie unoś się. Może zastosuję twój sposób z wchodzeniem do trumny. Z tego, co zdołałem ustalić, jesteś nekromantą. Umiesz wskrzeszać zmarłych?

Tom Haex: Weź się puknij w czoło, tam gdzie masz „trzecie oko”.

Saul Logos: Pod terminem nekromancja rozumiemy różne rzeczy. Przede wszystkim jest to kult zmarłych, a w szczególności własnych przodków, znany na całym świecie od zarania dziejów. Po drugie, umiejętność kontaktowania się ze zmarłymi w celu zdobycia jakichś informacji albo w celu skłonienia ich do wykonania przysługi, co ponoć można zrobić dzisiaj, w noc Halloween, kiedy otwiera się brama do tamtego świata.

Tom Haex: Widzę, że się przygotowałeś.

Saul Logos: Nekromancja to także ożywianie zwłok albo ich fragmentów. Czwartym rodzajem jest czarna magia związana ze śmiercią i cmentarzami: uśmiercanie, przeklinanie, rytualne krwawe mordy. Piąty rodzaj to pomoc umierającym w spokojnym opuszczeniu tego świata i udaniu się do krainy zmarłych, tak zwane przeprowadzanie dusz. Tym właśnie zajmowali się Egipcjanie: balsamowali zwłoki, stosowali odpowiednie zaklęcia i amulety. Jest to też do dzisiaj stosowana praktyka w Tybecie. Słyszałeś zapewne o Tybetańskiej Księdze Umarłych. Ostatni rodzaj nekromancji, jaki mi przychodzi na myśl to leczenie przy pomocy specyfików przyrządzonych ze zwłok albo uzdrawianie fragmentami martwych ciał, na przykład odciętą ręką wisielca. Było to dość popularne jeszcze kilka wieków temu. Czy ty się tym wszystkim zajmujesz?

Tom Haex: Daj spokój! Mamy dwudziesty pierwszy wiek! Za kogo mnie masz? Bądź poważny!

Saul Logos: Trudno przy tobie zachować powagę.

Tom Haex: Z tego wszystkiego tak naprawdę robię jedynie przeprowadzanie dusz. Coś mi się przypomniało. Jest jeszcze jeden rodzaj magii związanej ze śmiercią. Rytuały mające na celu wysiudanie jakiejś osoby z jej ciała po to, by zająć jej miejsce, ewentualnie dokonanie tej operacji w czasie umierania, żeby przejąć cudze ciało i się korzystnie odrodzić. Ponoć niektórzy magowie robili to, by uchronić od przepadku swoją wiedzę, dziedzictwo magiczne, a niekiedy po prostu majątek. Wyobraź sobie: magicznym sposobem wyrzucasz swojego upatrzonego spadkobiercę z jego ciała, po czym odbierasz sobie życie i wędrujesz prosto do tak przygotowanego lokum. A potem już tylko cieszysz się młodością, majątkiem i własną magiczną wiedzą, która umożliwia takie sztuczki. Opisują to całkiem na serio bardzo znani magowie, których książki możesz kupić normalnie w księgarni.

Saul Logos: Umiesz to zrobić, Hex? Ile by u ciebie taka usługa kosztowała? Mam już pewne plany…

Tom Haex: Niestety, ja jestem za głupi na takie coś albo za mądry, a może za leniwy. Znam jednak dużo prostsze metody na zdeponowanie własnej wiedzy magicznej w strumieniu świadomości, tak by w następnym życiu po nią bez problemu sięgnąć i korzystać do woli. Podobnie zresztą, jeśli chodzi o majątek. Kiedyś napiszę o tym książkę.

Saul Logos: Jak wiesz, mamy wigilię Wszystkich Świętych, czyli popularne Halloween! Dzisiaj otworzą się bramy, którymi wejdą zmarli do naszego świata. Nie boisz się ich?

Tom Haex: Dlaczego miałbym się bać? To nasi przodkowie, krewni. Powinniśmy mieć z nimi dobre stosunki. Oni mogą pomóc nam w pewnych kwestiach, a my możemy pomóc im. Mówię to jako czarownik. Ty nie musisz w to wierzyć.

Saul Logos: Staram się nie mieć własnej, subiektywnej opinii. Najchętniej bym to wszystko jakoś zmierzył, ale nie sądzę, że po otwarciu wrót nasze miasto zaleją nagle tłumy zmarłych jak w horrorze Mgła, w dodatku chętnych do rzeczowej rozmowy. A mogliby nam posłużyć do ciekawych badań ankietowych!

Tom Haex: Jedyne co możesz badać to własny umysł. To on jest straszny, nie zmarli.

Saul Logos: Powiedz, ale tak w skrócie, co powinienem robić podczas własnej śmierci?

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 15.75
drukowana A5
za 28.05