E-book
23.63
drukowana A5
39.52
Nowa ja po walce z rakiem

Bezpłatny fragment - Nowa ja po walce z rakiem


Objętość:
87 str.
ISBN:
978-83-8369-325-5
E-book
za 23.63
drukowana A5
za 39.52

Wstęp

Czy możliwe jest, by w sercu pełnym strachu rozkwitła nadzieja? Czy można znaleźć siłę, kiedy serce zatłuczone jest strachem? Te pytania towarzyszyły mi na początku mojej walki z rakiem piersi, kiedy to każdy dzień wydawał się spowity ciemnością i niepewnością. Nazywam się Justyna Dąbrowska, od ponad 20 lat jestem żoną Marka, a owocem naszej miłości są trzy wspaniałe, kochane córki Zuzia, Pola i Lenka. To opowieść o mojej podróży przez wir walki z chorobą, historii, którą chcę się podzielić, abyś mogła odnaleźć w sobie siłę, kiedy wszystko wydaje się bezpowrotnie stracone.


Czy można przezwyciężyć strach i odnaleźć nadzieję?


Czy można odkryć moc w trakcie leczenia?


Czy życiowe lekcje mogą pomóc w pokonaniu choroby?


To, co początkowo wydawało się końcem, przekształciło się w początek niezwykłej podróży. Moja historia to nie tylko osobiste świadectwo; to przekaz dla świata, by wspierać tych, którzy stają w obliczu choroby nowotworowej oraz ich bliskich. W tej książce przybliżę Ci moje doświadczenia, wskazując, że nawet w najciemniejszych chwilach życia kryją się niezwykłe pokłady odwagi i nadziei, które mogą przynieść przełomowe zmiany.

Przez rozdziały od diagnozy, leczenia i profilaktyki, aż po zakończenie, opowiem Ci o moich odkryciach fizycznych i emocjonalnych oraz wyzwaniach, które spotkały mnie na tej drodze. Chcę, byś zrozumiała, że bez względu na przeszkody, możemy je pokonać, odnajdując wewnętrzną siłę do walki.

Dzielę się swoimi doświadczeniami, ale przede wszystkim moje słowa kieruję do osób dotkniętych chorobą i ich bliskich. Poruszam kluczowe zagadnienia: Czy dieta ma wpływ na rozwój choroby nowotworowej? Czy wsparcie otoczenia jest kluczowe w procesie leczenia? Czy nauka wdzięczności i pozytywne myślenie mogą być narzędziami, które pomagają odzyskać zdrowie?

Ta książka jest świadectwem mojego doświadczenia z nowotworem piersi, ale to historia, która wykracza poza mnie. Jest to opowieść o przebudzeniu, ponownym odkrywaniu życia i akceptacji naszej własnej siły. Rak piersi nie jest chorobą jednostkową, to wyzwanie, które dotyka całe rodziny i kręgi przyjaciół.

Na końcu tego wstępu, pragnę, abyś zrozumiała, że ten poradnik jest dla wszystkich. Zapraszam Cię do dalszej lektury, by wspólnie przemierzyć tę podróż. Razem odkryjmy niewyobrażalną siłę, nadzieję i odwagę, które drzemią w każdym z nas.

Rozdział 1 Gdy diagnoza brzmi jak wyrok

Diagnoza brzmiała jak wyrok, który niespodziewanie wywrócił mój świat do góry nogami. „Nowotwór złośliwy piersi” — te słowa, wypowiedziane w styczniu 2019 roku, odbiły się w mojej głowie z nieubłaganym echem. Młoda, aktywna, pełna życia mama — to moja tożsamość, której nagle zagroziło to przerażające stwierdzenie. W momencie, gdy te słowa uderzyły we mnie, czas jakby zamarł, a myśli tańczyły chaotyczny taniec.

W pierwszych chwilach po diagnozie, mój umysł był pogrążony w niewiarygodnym szoku. To było jak próba zrozumienia nieznanego języka, jakby życie nagle przemówiło do mnie w zupełnie obcym dialekcie. W ciszy, która nastąpiła po diagnozie, poczułam, jak strach i niepewność zalewają mnie jak mroczna fala. Nagle, wszystkie codzienne troski zniknęły, ustępując miejsce ogromnemu wyzwaniu, które stanęło przede mną.

Walczyłam z gniewem i smutkiem, zalewającą mnie furią pytań. „Dlaczego ja? Co zrobiłam, by na to zasłużyć? Jakie grzechy mam za sobą?” Myśli krążyły wokół mnie jak ptaki w burzowej chmurze. Podczas gdy lekarz przedstawiał kolejne etapy leczenia, moje myśli były jak liście na wietrze, rozproszone i nieuchwytne. Pytania o moją przyszłość, o radzenie sobie z chorobą, o odnalezienie wewnętrznej siły do walki — wszystkie krążyły beznadziejnie w poszukiwaniu odpowiedzi.

W chwili, gdy zwróciłam się do lekarza z zapytaniem o charakter mojej choroby nowotworowej, nie przeczuwałam, że to, co wydawało mi się prostym zapytaniem, stanowiło dla niego tak duże wyzwanie. W jego oczach zobaczyłam chwilową bezradność, po czym, otrzymałam cicho wypowiedzianą odpowiedź, tak jakby chciał bym jej nie usłyszała: „To jest ciężka forma nowotworu.” Słowa te ciążyły na mnie jak góra, której waga przekraczała moje możliwości.

Wtedy zamknęłam oczy, modliłam się, aby to okazał się tylko zły sen. Ale rzeczywistość była nieugięta i ścigała mnie nawet w zakamarkach umysłu. Łzy przyszły bez zapowiedzi, przeradzając się w potok bezsilności i bólu. Marek, stał obok mnie, nie wiedząc jak mi pomóc i co zrobić. Wszystko wokół wydawało się tracić barwy, a sens życia ulatywał jak dym.

W chwilach intensywnego pragnienia zrozumienia, nadzieja wydawała się coraz bardziej odległa. Z łzami na policzkach, opuściłam gabinet, szukając schronienia na szpitalnym korytarzu. To tam dostrzegła nas kobieta, która okazała się być psychologiem. Jej obecność była jak promień światła w ciemności. Zauważyła moją potrzebę na dowiedzenie się czegoś więcej niż suche fakty medyczne.

Po rozmowie w gabinecie, uspokoiła mnie, podkreślając, że choć podróż, na którą właśnie się wybieram, obfitować będzie w niespodziewane wyzwania emocjonalne i trudności, to leczenie, które rozpoczynamy, kryje w sobie obietnicę lepszego jutra. Przekazała mi, że nie ma miejsca na poddawanie się, gdyż właśnie teraz, bardziej niż kiedykolwiek, muszę wierzyć w siłę i skuteczność naszych działań.

W obliczu diagnozy, która mogła się wydawać wyrokiem, zdałam sobię sprawę, że trudna prawda nie musi oznaczać końca mojej drogi. Zaczęłam rozumieć, że mój organizm, choć zmaga się z chorobą, posiada zdolność do samoleczenia. To było dla mnie jak odkrycie ukrytej, niezgłębionej siły — siły, która była we mnie zakorzeniona, ale do tej pory niewidoczna.

Po tak ciężkiej diagnozie, nie byłam w stanie przewidzieć, co przyniesie przyszłość, ale jedno stało się jasne: moje dotychczasowe życie przejdzie nieodwracalną metamorfozę. Diagnoza lekarska, choć brutalna w swojej bezpośredniości, stała się dla mnie punktem zwrotnym, początkiem niechcianej, lecz nieuniknionej podróży.

W tej książce będę podkreślać najważniejsze przesłania dla Ciebie, które wyciągnęłam jako lekcje.


Dla siebie, dla Ciebie, dla Wszystkich.


Po pierwsze: Słuchaj Siebie, Badaj Się, Nie Czekaj


Przez rok leczyłam się na stan zapalny piersi — diagnozę, którą nieustannie słyszałam od lekarzy. Wyciekająca substancja z sutka, ból i obrzęk, ciągłe nakłucia i badania — wszystko to składało się na fałszywy obraz problemu. Diagnoza uległa zmianie, gdy odkryto raka. Mimo że usg sugerowało stan zapalny, decyzja o mammografii była odłożona z powodu mojego wieku — byłam przed czterdziestką. Teraz, patrząc wstecz, z całą pewnością zalecam każdej kobiecie, aby nie lekceważyć żadnych objawów i jak najszybciej wykonać mammografię. Moje zaplanowane badanie przez NFZ miało się odbyć w maju 2019 roku. Gdybym czekała i nie zdecydowała się na prywatną diagnostykę, historia mogłaby potoczyć się inaczej, a mnie mogłoby już nie być wśród żywych. To doświadczenie nauczyło mnie, że musimy słuchać swojego organizmu i reagować na każdy, nawet najmniejszy sygnał, ponieważ to może uratować nasze życie.


Po drugie: Dlaczego warto znać historię rodziny?


Analiza medycznej historii rodziny jest niezwykle istotna, szczególnie w kontekście chorób takich jak nowotwory. Jeśli w Twojej rodzinie występowały przypadki zachorowań na nowotwory, zdecydowanie warto rozważyć badania genetyczne.

Regularna obserwacja swojego ciała, reagowanie na zmiany i konsultacje z lekarzem to kluczowe kroki w utrzymaniu dobrego zdrowia. Nie lekceważ sygnałów, które wysyła Twoje ciało. Profilaktyka, czyli zapobieganie chorobom, jest znacznie skuteczniejsze niż leczenie już powstałych schorzeń.

Zdrowa dieta, suplementacja, regularna aktywność fizyczna, odpowiednie nawodnienie organizmu i stosowanie naturalnych produktów to kolejne ważne aspekty dbania o zdrowie.

Statystyki zachorowań na nowotwory z 2021 roku pokazują, że rak płuc jest najczęstszym nowotworem zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet. Bardzo niska obecnie jakość powietrza ma ogromny wpływ na zdrowie naszych płuc, które pracują bezustannie. Wybór miejsca zamieszkania, uwzględniający czystość powietrza, może być istotnym czynnikiem profilaktycznym.

Warto zwrócić również uwagę na raka jelit, który dotyka zarówno kobiety, jak i mężczyzn. Jelita nieustannie trawią pokarm, przez co są narażone na substancje, które wprowadzamy do naszego organizmu, a wszyscy wiemy, że żywność, którą spożywamy jest wysoce przetworzona, zawiera bardzo dużo szkodliwych substancji.

Większość produktów, które nabywamy w sklepach, jest zubożona jeśli chodzi o witaminy czy wartości odżywcze, wręcz szkodliwa, bo przeładowana cukrem i solą. Pamiętaj, że Twoja dieta może wpływać na rozwój procesu nowotworowego. Zdrowie to nasz największy skarb. Profilaktyka i wcześnie wykonywane badania to klucz do zdrowego życia. Dlatego, gdy znajdziesz jakąś zmianę u siebie, nie ignoruj tego, udaj się do specjalisty.


Po trzecie: Zdrowie to Twój najważniejszy dar


Zdrowie jest bezcennym darem, którego wartość często doceniamy dopiero w obliczu choroby. To nasze codzienne decyzje i działania kształtują nasze samopoczucie i determinują zdolność do walki z potencjalnymi zagrożeniami zdrowotnymi. W procesie budowania świadomości zdrowotnej i ochrony siebie oraz najbliższych przed groźnymi chorobami, każdy z nas odgrywa kluczową rolę. W tym kontekście, rola kobiety, matki i opiekunki domowego ogniska nabiera szczególnego znaczenia. To właśnie Ty, jako filar domowego zacisza, najczęściej przypominasz swoim bliskim o konieczności regularnych badań i dbałości o zdrowie.

Zachęcam Cię jednak, abyś nie zapominała o sobie. Twoje zdrowie i dobre samopoczucie są fundamentem, na którym opiera się harmonia i szczęście Twojej rodziny. Pokazuj przez przykład, jak ważna jest codzienna troska o siebie — nie tylko poprzez słowa, ale przede wszystkim poprzez działanie. Dbaj o swoją profilaktykę, wybieraj produkty spożywcze najwyższej jakości i odpowiednie suplementy, które wspierają Twoje zdrowie i odporność.

Niech zdrowie stanie się Twoim priorytetem, Twoim największym skarbem, o który dbasz z miłością i zaangażowaniem. Przyjmij na siebie rolę liderki w dziedzinie zdrowotnej w swoim otoczeniu, inspirując wszystkich do świadomego i zdrowego stylu życia. To inwestycja, która przynosi najcenniejsze zyski: zdrowie, energię i radość życia dla Ciebie i Twoich bliskich.

Rozdział 2 Siła wsparcia

Diagnoza raka, jak grom z nieba, zburzyła nasz spokojny świat, stając się nie tylko wyzwaniem dla mnie, ale także dla całej rodziny i przyjaciół. W chwili, gdy słowa lekarza dotarły do naszych uszu, życie zaczęło obracać się w sposób, którego nigdy byśmy się nie spodziewali. Najstarsza córka, Zuzia, wtedy zaledwie siedemnastoletnia, patrzyła na nas z lękiem w oczach. Jej spojrzenie, przepełnione wrażliwością i niepokojem, odzwierciedlało głęboką świadomość nadciągającej burzy. Jednak to, co nas spotkało, przerosło jej młodzieńczą zdolność do radzenia sobie. Wtedy pojawiła się pomoc — psycholog, która stała się przewodnikiem przez ten mroczny labirynt. To dzięki niej Zuzia odnalazła wewnętrzną siłę, by stawić czoło nadciągającym burzom i stała się wsparciem dla mnie i Marka na każdym etapie tej podróży.

Pola, nasza piętnastoletnia córka, w tych trudnych chwilach przejęła na swoje młode barki rolę opiekunki. Z nieoczekiwaną dojrzałością zajęła się naszą najmłodszą, czteroletnią Lenką, odgrywając rolę matki, jednocześnie próbując pogodzić to z nauką i obowiązkami domowymi. Jej determinacja i odwaga w obliczu tego kryzysu budziły podziw i szacunek.

Marek, moja skała, był obok mnie każdego dnia, każdej nocy. Jego niezłomne wsparcie było jak kotwica, trzymająca mnie przy życiu. Wyczuwał każdy sygnał wysyłany przez moje zmęczone ciało, nawet te najmniejsze, które ja sama ledwie rozumiałam. W tej burzliwej podróży przez chorobę był moim aniołem stróżem, moim światłem w ciemności.

Najbardziej tęskniliśmy za beztroskimi chwilami rodzinnej sielanki, wspólnymi wyjazdami, spotkaniami z przyjaciółmi i spontanicznymi przygodami. Te chwile radości i śmiechu, które dawniej nadawały naszemu życiu sens, nagle zniknęły, schowawszy się w cieniu niepewności. Każdy krok, każdy oddech stał się przypomnieniem o walce z niewidzialnym wrogiem. Chociaż fizycznie byliśmy razem, emocjonalnie zdawało się, że świat, który znamy, rozpadł się na kawałki. Nasz dom, kiedyś pełen życia i śmiechu, przemienił się w cichą wyspę na środku oceanu niepewności. Pomimo naszej troski, czuliśmy się jak rozbitkowie na bezkresnym morzu samotności. Były to trudne chwile, wymagające nie tylko siły, ale i odwagi, by stawić czoła nowym wyzwaniom.

Choroba nowotworowa to nie tylko fizyczna walka z ciałem, ale także emocjonalna batalia z przemijaniem, mijającym czasem i zmianami, które przynosiła. Diagnoza, stając się brutalną częścią naszej rzeczywistości, dotknęła nie tylko mnie, ale i tych, którzy byli najbliżej — naszej rodziny, przyjaciół, całego naszego świata. Wszystko, co dotąd było pełne radości i śmiechu, nagle zamieniło się w ciszę, pustkę i nieznaną krainę lęku.

Brak dzwonków telefonów, cisza w domu, gdzie kiedyś życie wrzało, teraz stało się symbolem naszej izolacji. Znajomi, a nawet członkowie rodziny, unikali nas, być może z powodu nieśmiałości czy strachu przed konfrontacją z diagnozą. Poczułam się opuszczona, nie tylko z powodu choroby, ale także z braku zrozumienia, jak ofiarować wsparcie w takiej sytuacji.

Nasz dom przekształcił się w arenę walki z niewidzialnym przeciwnikiem, a ja czułam się jak ranny wojownik, potrzebujący nie tylko medycznego leczenia, ale także ludzkiego dotyku, wsparcia, miłości, a przede wszystkim kontaktu z innymi. To było trudne doświadczenie, które niewątpliwie dotyka każdego, kto znalazł się w obliczu ciężkiej choroby.

W sytuacji, gdzie cisza stała się bardziej donośna niż rozmowy, zrozumiałam, jak ważna jest świadomość i wiedza na temat nowotworów oraz innych ciężkich chorób. Nie tylko dla mnie, ale także dla mojej rodziny, przyjaciół i dla każdego, kto staje się częścią tej walki. Ten rozdział jest próbą otwarcia drzwi do głębszego zrozumienia, do rozmowy, do dzielenia się informacjami. Nawet jedno spotkanie może stać się mostem łączącym ludzi w tej trudnej podróży życia.

W życiu każdego członka rodziny, który zmaga się z chorobą nowotworową, obecność i pomoc innych ludzi odgrywa niezwykle istotną rolę. To właśnie poprzez kontakt, spotkania, czy nawet uścisk dłoni, doświadczamy wsparcia, które ma ogromne znaczenie w procesie zdrowienia. Warto podkreślić, że taka forma jest równie ważna jak stosowane metody leczenia czy działania wspierające cudów natury i suplementacji.

Przygotowanie się na rozmowę z osobą w trudnej sytuacji życiowej to zadanie wyjątkowo wymagające, szczególnie dla tych, którzy nigdy nie musieli stawić czoła podobnym okolicznościom. Życie rzadko kiedy przygotowuje nas na takie wyzwania, a gotowość do znalezienia odpowiednich słów często przychodzi z doświadczeniem, którego wielu z nas nie posiada. Z własnych przeżyć wiem, jak ciężko jest dobrać słowa, które nie ranią. Doświadczyłam tego osobiście, kiedy odwiedzający mnie znajomy, zamiast słów otuchy, rzucił bezceremonialnie: „Jesteś taka żółta, że nie mogę na ciebie patrzeć”. Te słowa ugodziły mnie z siłą pioruna, zadając ból, którego się nie spodziewałam. Przecież był to był efekt skutecznej, lecz wyniszczającej chemioterapii. Wówczas, zamiast wsparcia, otrzymałam dodatkowy ciężar — narastające obawy i pytania o przyszłość, które sprowadziły mnie do łez w samotności mojego pokoju.

Nie raz spotykałam się z pytaniem: „Jak się czujesz?”, na które nie było łatwej odpowiedzi. Każde takie zapytanie wzbudzało we mnie smutek i skłaniało do refleksji nad chorobą, od której tak bardzo chciałam uciec, by czerpać radość z każdej chwili, by wrócić do zdrowia. Przecież odpowiedź dla mnie była oczywista: jak mam się czuć po chemioterapii, która zwala mnie z nóg, tydzień leżę nieprzytomna, nie mogę jeść ani pić, przecież czuję się strasznie. Co miałam wtedy odpowiedzieć? Kłamać, że jest dobrze? Oszukiwać? Ale kogo? Samą siebie?

Te osobiste historie obnażają kruchą linię, która dzieli nas w rozmowie z osobą cierpiącą. Zamiast wsparcia, czasami nieumiejętne komentarze rzucone na wiatr, mogą stać się dodatkowym ciężarem. Bezmyślne uwagi dotyczące wyglądu czy nieostrożne sugestie o skutkach terapii pogorszyły moje samopoczucie, a nieprecyzyjne słowa sprawiły, że zaczęłam wątpić w swoje ozdrowienie.

Mimo wsparcia rodziny, dni wypełniała mi pustka. Tęsknota za czasami sprzed choroby, kiedy dom był pełen życia, była nieustanna. Zdecydowałam, że będę próbować nawiązywać kontakt z innymi, lecz często spotykałam się z murami niezrozumienia i dystansu.

W desperacji sięgałam po różne formy komunikacji, pragnąc przełamać mur samotności, który powoli wznosił się wokół mnie. Napisałam na portalu społecznościowym: „Czuję się dobrze, czy może mnie ktoś odwiedzić?”. Te proste słowa wydawały się wołaniem o pomoc, które wybrzmiewało w cyfrowej próżni. Moje nadzieje spotkały się z rzeczywistością, która przyniosła skromną odpowiedź — odwiedziny trzech koleżanek i dwa telefony. Stałam w obliczu pytania, które dręczyło mnie bardziej niż sama choroba: Dlaczego, mając niemal tysiąc „znajomych” online, czuję się tak osamotniona? Co się zmieniło?

Marek, obchodził swoje czterdzieste urodziny w samotności, pochłonięty refleksją i łzami. To były ciche godziny, które pokazały nam, jak przytłaczająca może być samotność w obliczu ciężkiej choroby. Brak wsparcia, brak nadziei — te uczucia stały się naszą codziennością. Ale w tej próbie, nauczyliśmy się, jak bezcenna jest wspólnota, rozmowa, obecność i wzajemne wsparcie.

Z czasem, gdy zaczęłam akceptować trudną rzeczywistość, życie przyniosło nieoczekiwane zmiany. Moment ten zawdzięczam mojemu kuzynowi Adam człowiek o wielkim sercu i empatii. W naszej ponad godzinnej rozmowie telefonicznej dostrzegł problem, który tak głęboko zakorzenił się w mentalności osób w moim otoczeniu. Dzięki jego wsparciu, kontakcie z rodziną i przyjaciółmi, a także przesłanym artykułom od psychologów i psychoonkologów, dokonał rewolucji w sposobie myślenia moich bliskich.

Dzięki niemu moje życie skręciło w nową drogę. Wsparcie, które otrzymałam przerosło moje najśmielsze oczekiwania — listy, modlitwy, różańce, bezgraniczną troskę. Uświadomiłam sobie, że mimo choroby, nie jestem sama.

Niezapomniane było zaangażowanie Teatru Montownia, który zorganizował charytatywny spektakl w moim rodzinnym mieście. Wspólne działanie władz, przyjaciół, znajomych — tylu ludzi, którzy poczuli się związani z naszym celem. To wsparcie było ogromne, zostałam otoczona ludźmi, którzy wierzyli w moje wyzdrowienie, Dzięki temu, że stałam się niezwykle silna i zmotywowana, teraz Ty możesz czytać tę książkę.

Moja wdzięczność wobec każdego, kto przyczynił się do zbiórki środków na moje leczenie, nie zna granic. Wspaniałomyślność, jaką okazali mi bliscy, znajomi, a nawet ludzie, których nigdy nie miałam okazji poznać osobiście, obdarowała mnie najcenniejszym darem — możliwością walki o życie. Dzięki ich wsparciu, zarówno moralnemu, jak i materialnemu, poczułam nie tylko ogromną ulgę, ale również bezpieczeństwo. Świadomość, że nie muszę obciążać swojej rodziny dodatkowymi finansowymi troskami, zwłaszcza w kontekście przyszłości moich dzieci.

Wszystkie podjęte działania nie pozostawiły mi innej opcji, jak tylko pokonać tę trudną chorobę. Dzisiaj żyję, pełna wdzięczności, gotowa oddać dobro, które otrzymałam. To właśnie dzięki sile wspólnoty, zrozumieniu i bezinteresownym wsparciu, przezwyciężyłam najcięższe chwile mojego życia.

Przejście przez chorobę i otrzymane wsparcie zmieniły moje życie, nadając mu głębszy sens i kierunek. Teraz moja egzystencja tętni równowagą i wzajemnym wsparciem, a każdy dzień jest świadectwem tej transformacji.

W życiu osobistym, wyraźnie widzę, jak wspólne przejścia scaliły naszą rodzinę. Nie była to tylko moja walka — razem, jako zespół, stawiliśmy czoła tej burzy. Każdy gest, każde ciepłe słowo od bliskich, każda chwila spędzona razem, sprawiły, że nasze rodzinne więzi stały się nie tylko mocniejsze, ale i głębsze. Równowaga emocjonalna w życiu osobistym stała się moją drogą — uczę się czerpać radość z najmniejszych przyjemności, takich jak poranna kawa czy promień słońca przebijający się przez liście drzew.

Zawodowo również odnalazłam harmonię. Uświadomiłam sobie, że satysfakcja z pracy nie wynika jedynie z osiągnięć i awansów, ale także z chęci niesienia wsparcia innym. Zagłębiłam się w rozwój osobisty, a teraz przekazuję wsparcie tym, którzy stoją w obliczu życiowych wyzwań — niezależnie od ich natury.

Decyzja o inwestycji w siebie i w społeczność okazała się kamieniem węgielnym mojego osobistego spełnienia. Odkryłam, że wspierając innych, nie tylko ewoluję jako człowiek, ale również przyczyniam się do tworzenia lepszego świata dla nas wszystkich. Ta filozofia równowagi stała się dla mnie zawodową misją, przynosząc radość zarówno z moich osiągnięć, jak i z dzielenia się wiedzą i doświadczeniem z innymi. W moim życiu zawodowym, pomoc osobom doświadczającym trudności stała się moim codziennym rytuałem, przynoszącym satysfakcję i przekonanie o pozytywnym wpływie moich działań.

Zgromadzone doświadczenia nauczyły mnie, że odnalezienie odpowiednich słów czy utrzymanie właściwego tonu w rozmowie nie zawsze przychodzi łatwo. Moją sugestią jest to, aby utrzymywać kontakt z osobą chorą w taki sam sposób, jak to miało miejsce przed jej chorobą. Zachowaj swoją autentyczność, przy tym z szacunkiem odnoś się do jej przestrzeni i emocji.

Bądź, po prostu bądź.

W sytuacji, gdy choroba puka do drzwi, uczucie samotności może stać się nieznośne. Dlatego niezmiernie ważne jest, aby utrzymywać kontakt osobisty, poprzez telefon czy wiadomości, ale co najistotniejsze — aby zapewnić bliskiej osobie, że można na Ciebie liczyć w każdej chwili potrzeby. Prawdziwa obecność i wsparcie mają nieocenioną wartość.

Słuchaj uważnie i bądź uważny.

Bądź uważnym słuchaczem i zwracaj szczególną uwagę na potrzeby osoby chorej. Obserwuj jej zachowania, zauważaj niewerbalne wskazówki. Nie ograniczaj rozmów jedynie do kwestii związanych z chorobą, ale pamiętaj, aby być gotowym na wysłuchanie, kiedy tylko ona zechce porozmawiać na ten temat.

Pytaj i sprawdzaj.

Z biegiem czasu, potrzeby osoby zmagającej się z chorobą mogą ulec zmianie. Dlatego istotne jest, aby regularnie dopytywać, w jaki sposób możesz okazać wsparcie, i upewniać się, czy nie nastąpiła zmiana w jej oczekiwaniach co do pomocy.

Akceptuj uczucia chorego.

Zapewnij przestrzeń dla wyrażania wszelkich emocji, niezależnie od ich charakteru. Jeśli chory nie chce rozmawiać o swoim stanie zdrowia, nie należy na niego naciskać. Gdy czuje się źle i potrzebuje się wypłakać, pozwól mu na to, a jeśli nie chce rozmowy, zaakceptuj ciszę i po prostu bądź obecny.

Bądź autentyczny.

Nie przedstawiaj rzeczywistości w lepszym świetle, jeśli nie odpowiada to prawdzie. Wykaż szacunek dla uczuć osoby chorej, pozostając sobą i delikatnie dzieląc się własnymi emocjami.

Nie lituj się nad osobą chorą.

Litość może prowokować uczucia frustracji i irytacji. W zamian skup się na aktywnym słuchaniu, wyrażaj szczere zainteresowanie i zapewnij wsparcie, omijając przesadne współczucie.

W najcięższych dniach, kiedy życie wydawało się zawieszone między nadzieją, a rozpaczą, każdy najmniejszy gest zainteresowania niósł ze sobą niewyobrażalną siłę. Owa siła, której doświadczyłam, znajduje swoje odzwierciedlenie w badaniach naukowych z dziedziny psychologii zdrowia. To one ilustrują, jak nieocenione jest ciepło ludzkich relacji, jak istotne jest wsparcie, które niekiedy równa się najnowocześniejszym lekom. Nauka potwierdza, że społeczne więzi są jak lekarstwo, zmniejszające stres, podnoszące na duchu, ożywiające nadzieję. Obecność ludzi zdolnych do empatii i zrozumienia, którzy otaczają swoją troską, jest nieocenionym darem, przyspieszającym powrót do zdrowia. Co więcej, trwałość społecznych więzi ma wpływ nie tylko na samopoczucie, ale i na przetrwanie. Badania sugerują, że silne relacje społeczne mogą wydłużyć życie tych, którzy borykają się z ciężką chorobą. To dowód na to, że wsparcie społeczne ma znaczenie nie tylko na poziomie emocjonalnym, ale i biologicznym. W świecie, gdzie choroba często skazuje na samotność, zachowanie relacji społecznych jest nieocenione. Dowody naukowe nie pozostawiają wątpliwości: wsparcie najbliższych poprawia jakość życia i sprzyja ich zdrowieniu na wszystkich poziomach — od biologicznego, przez psychologiczny, aż po społeczny.

Rozdział 3 Siła w głowie

Często, by zainicjować w sobie przełomową zmianę, przewartościować dotychczasowe poglądy i dostrzec popełniane błędy, potrzebujemy mocnego wstrząsu. Dla mnie i mojej rodziny ten impuls nadszedł w formie konieczności zmierzenia się z chorobą — była to bez wątpienia konfrontacja, której nie chciałam i nikomu nie życzę, ale która przyniosła przemianę, jakiej pewnie byśmy nie doświadczyli.

Jednak istnieją inne metody transformacji, mniej radykalne, wymagające jedynie odpowiedniego poziomu świadomości, a nie cierpienia. Świadoma zmiana, kierowana przez coacha, mentora, osobę o nadprzyrodzonych zdolnościach, kogoś bliskiego może przynieść równie znaczące rezultaty. Moja przemiana i rozwój ciągle trwa. Jest to proces, którego nigdy nie zatrzymam i zawszę będę go kontynuowała. Aktualnie moim mentorem jest doktor nauk medycznych — Marta Woźniak, która wspiera mnie w każdym moim kroku. Dziękuję, dziękuję, dziękuję.

Zmiana, choć często postrzegana jako wyzwanie, okazała się dla mnie i mojej rodziny pozytywnym czynnikiem, katalizatorem przemiany. Przyszła w najmniej oczekiwanym momencie — jako konfrontacja z chorobą, która nieuchronnie zmusiła nas do przewartościowania naszego życia.

Walka z rakiem piersi, mimo że była obarczona bólem i strachem, paradoksalnie otworzyła nasze oczy na piękno i ulotność każdej chwili. Zrozumienie, że życie jest kruche, stało się dla nas impulsem do pełniejszego, bardziej świadomego życia. Zaczęliśmy czerpać radość z najprostszych rzeczy, doceniając każdy moment.

Oprócz tradycyjnych metod leczenia, odkryłam również inne, ścieżki uzdrawiania. Przez doświadczenie choroby, moje życie przeszło głęboką transformację, obejmując zarówno sferę fizyczną, jak i umysłową. Zmieniło się moje myślenie o zdrowiu — zrozumiałam, że choroba stała się dla mnie sygnałem do pozytywnej zmiany, opartej na wdzięczności, miłości bezwarunkowej i gotowości do niesienia wsparcia innym.

Moje nowe podejście do życia pobudziło w moim organizmie proces samoleczenia. Każda spędzona sekunda, minuta, godzina, dzień z moimi córkami i rodziną stała się bezcennym skarbem. Radość płynąca z drobnych przyjemności, jak śpiew ptaków czy szum drzew, stała się dla mnie źródłem nieustającej radości i wdzięczności.

Mimo trudności, które niosła ze sobą choroba, nauczyłam się czerpać siłę z drobnych codziennych chwil, zaczęłam dostrzegać i cenić rzeczy, które wcześniej były dla mnie niezauważalne. To uczucie radości i zdolność do doceniania każdego szczegółu życia dodawały mi sił, by wierzyć, że trudne chwile miną, a ja nadal będę miała okazję cieszyć się życiem i odkrywać jego piękno.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 23.63
drukowana A5
za 39.52