Edyta Nowak, kobieta po przejściach, z bagażem doświadczeń, niekoniecznie dobrych. Rozczarowana miłością, oszukana, sponiewierana, jednak wciąż silna, wciąż piękna, z nadzieją w sercu na lepsze jutro. Wrażliwa, otwarta na świat, na ludzi, na piękno. Właśnie taki obraz kobiety wyłonił mi się po lekturze tomiku „Noce i dnie”.
Edyta dobrze potrafi korzystać z metafory, jednak bardzo często posługuje się językiem bezpośrednim, dosłownym, co nie pozwala czytelnikowi mieć żadnych wątpliwości, co Autorka chcę przekazać czytelnikowi, o jakich emocjach czy sytuacjach pisze. A trzeba przyznać, że w tym tomiku drodzy czytelnicy znajdziecie chyba wszystkie możliwe emocje. Rozgoryczenie i ogromny żal zilustrowany słowami „lepiej zamienić wszystko w popiół, wymazać wszystkie wspomnienia…. noce i dnie pozamieniać”, czy ból zadany przez może kogoś bliskiego a odczytany w wersach „uciec ze świata, w którym bez przyzwolenia ktoś tobą pomiatał”. Edyta Nowak w swoim tomiku przedstawia swój prywatny świat, swoje wzloty i upadki, swoje pragnienia i nadzieje. Mimo że pisze „miłość to słowo słabo mi znane”, czy „nazywam się wielkie rozczarowanie, ciągle upadam twarzą w śmieci”, to przez te wszystkie złe emocje przebija się coś dobrego, coś dzięki czemu Autorka wciąż ma apetyt na życie. Myślę, że Edyta nosi w sobie wielką siłę, której może sama w sobie nie dostrzega, jednak uzewnętrznia to w strofach „otarłam ostatnie gorzkie łzy, płakać po kątach nie będę”, czy „rankiem budzę się z uśmiechem, od dziś niczego się nie boję…”, „smutki wszystkie przeklinam, szczęśliwą być przez resztę lat”.
Poezja Edyty Nowak jest prosta, szczera i bezpośrednia. To swoisty konfesjonał poetki.
Agnieszka Aneta Dyszak
„Nocie i dnie”, debiutancki tomik Edyty Nowak już samym tytułem wzbudził moją ogromną ciekawość. Dla mnie osobiście była to poetycka podróż przez emocje i uczucia. Nocą spacerowałem w ogrodzie czarnych róż, tak pięknych, wyjątkowych. Każdy wers niczym zrywany płatek bardziej i mocniej dotykał duszy, tęsknotą, żalem z mijającego czasu, brakiem wsparcia i miłości. Natomiast za dnia to już zupełnie inna strona, tutaj Autorka zna swoją wartość. Niemal jak czarownica z księgą zaklęć potrafi sięgnąć w serce, rozkochać swoją głębią, choć czasem pakuje też walizki i odchodzi zmęczona życiem codziennym.
Dla mnie osobiście najciekawsze jest to, co ukryte między wersami. Przyznam szczerze, że czytając pierwszy raz zaledwie mignęło mi to, ale był to wystarczający impuls, żeby rozpocząć poszukiwania, co też tam jest ukryte. Ja dostrzegłem szczerą, piękną duszę, która kocha po cichu, wciąż jeszcze ma nadzieję, że los się odmieni. Edyta przemyca wręcz słowa klucze, które są drogowskazem takim cichym do jej duszy, uczuć i emocji.
Noce i dnie…
Świece, lampka wina, cicha muzyka. Usiądź, zanurz się w wersach gdy skończysz nic nie będzie już takie samo…
Marcin Lorek
Edyta Nowak, ur. w 1977 roku w Skarżysku Kamiennej. Pochodzi z małej miejscowości Radzice Duże, obecnie mieszka w Opocznie. Na co dzień pracująca mama dwójki wspaniałych dzieci. Jej hobby to pisanie wierszy, malarstwo, dobra muzyka i bliskość z naturą. Wszelkie potknięcia, brak prawdziwej, szczerej i oddanej miłości niosą ze sobą bagaż doświadczeń, co sprawiło że jej dłonie związały się z piórem i kawałkiem kartki. Jest założycielką strony na portalu „ogród złamanych serc”, tam publikuje swoje wiersze.
Każdy wiersz to prawdziwa historia z życia, którą chciałaby się podzielić, dlatego powstał tomik pt. „Noce i dnie”. Jednak głównym powodem jego wydania jest prezent ślubny dla córki Sylwii.
Jedno jest pewne, każdy może odnaleźć w nim cząstkę siebie…
***
głęboko wsłuchuję się
w opowieści mego serca
to najlepszy moment
by odnaleźć siebie
zadając sobie stos pytań
gotowa jestem
na każdą odpowiedź
właśnie teraz
nic nie jest w stanie
zagłuszyć moich myśli
które są bardzo bogate
w pozytywne nastawienie
nabieram nieco odwagi
na nowe decyzje
odkrywam
inne źródło życia
bo przecież ono tutaj jest
okazując radość
pomimo smutku
wolna
wolna czuję się szczęśliwa
***
tak niedawno nie rozłączni
ręka w rękę
ramię w ramię
całowaliśmy się w bramie
kiedyś tak bliscy sobie
wspólny czas wspólne chwile
bliskości smak
a dziś odrębne światy
obce dla siebie
mijają się jakby nigdy się nie spotkali
dziś wrogie spojrzenia
zabijające wspomnienia
serca pełne nienawiści
wspólne chwile
jak z drzewa stos suchych liści
wkrótce znikną
łez deszcze przyjdą
zmyją wspomnienia
co kiedyś tak bliscy
dziś obcy
jeszcze jeden oddech
zepsutego powietrza
***
jak kropla deszczu płynąca po szybie
zostawia ślady rozmazane
tak i ja po sobie pozostawię
kilka wierszy w książkę wpisane
może nie są słynnym poematem
nie każdemu się podobają
lecz pisane sercem łaciatym
w żale co duszę rozrywają
wszystkie mieszczą same smutki
gorzkich łez wyciskacze
szczęścia łut był zbyt krótki
serce radością nie skacze
zostawię po sobie maleńkie coś
książeczkę która nie zginie
może kiedyś przeczyta ktoś
choć życie moje minie
***
cel osiągnięty
dzieci dom rodzina
a jednak czegoś zabrakło
troski miłości szacunku
pusty dom
cisza zagląda przez okno
brak spojrzeń czułych gestów
gdzie popełniłam błąd
może przeoczyłam coś
pomyliłam się aż nie do wiary
jeden dom dwa światy
jak żyć
i w pustym miejscu tkwić
nie mogę nic zrobić
tylko uczyć się zakrywać twarz i łzy
trenować ruchy
próbując wyłudzić sztuczny uśmiech
na próżno to na nic
pękła nić
to co zostało po tobie
to wielkie nic
***
a jeśli istnieje miłość
to czy zjawia się na zawołanie
i czy miłość to mylne pojęcie zauroczenia
przyzwyczajenia czy też poczucie obowiązku…
tylko co to za miłość
która nie dostrzega wielu rzeczy
nie widzi pragnień ani potrzeb drugiej osoby…
co to za miłość
skoro wczoraj była
a dziś wyciera kurze z podłogi.
jeśli miłość polega na braku szacunku
i wykorzystywaniu tej słabszej strony
to chyba nikt nie chce takiej miłości…
cóż to za miłość
co zatrzymuje rozpędzone koło
i zmusza do upadku
bez sił wsparcia i zrozumienia to nie miłość!
jak uwierzyć skoro jedynym co po niej zostało
to bagaż przykrych doświadczeń i strach…
a jeśli istnieje naprawdę
inna niż ja znam
to gdzie jest
***
nazywam się wielkie rozczarowanie
ciągle upadam twarzą w śmieci
przez twe zwykłe zaniedbanie
czarne słońce mocniej świeci
do szuflady z porażkami
wrzucam każdą chwilę z tobą
nic już nie ma między nami
pora zająć się dziś sobą
w ustach twoich słowa brzmią
jak więzienne tortury
jak eksperymentem bawiłeś się mną
zbudowałeś przez to mury
zastanawiam się, czy to życie istnieje
co jeszcze kryje ten wszechświat
jak uwierzyć w bajkowe zakończenie
skoro więcej pustych złych dat
***
nie będzie już
pocałunków
tych słodkich
niechcianych
tych kradzionych
upragnionych
nie będzie już
tych spojrzeń
głębokich w oczy
ani tych ukradkiem
gdzieś przypadkiem
nie będzie już
uścisków dłoni
tych romantycznych
ciepłych słów lirycznych
nie będzie gorzkich łez
na bladej skroni
nie przytuli nikt
łzy nie uroni
odchodzę
na zawsze nie mówiąc nic
nie żegnając się
nie tęskniąc...to…
już tylko cień
blady świt
to… nie ma mnie
miłości wolność oddaje cię
***
nieraz próbowałam odejść
nieraz żegnałam tę miłość
nic nie było ważniejsze
a opętała cię podła zawiłość
nieraz prosiłam o chwilę uwagi
byś spojrzał na mnie jak dawniej
twe serce jak głaz pełne powagi
nie patrzy w oczy nie patrzy na mnie
kiedy rozbiegły się nasze drogi
szukałam jeszcze twych ramion
biegnąc za tobą wpadałam w progi
wszędzie szukałam twych znamion
jestem w twym cieniu jak w matni
ciężkim powietrzem przy tobie oddycham
nie jesteś już mej duszy bratni
dawnych wspomnień garść wypycham
zadajesz ból który przeszywa
ostrzem przebijasz mi serce
szkoda tej łzy co po twarzy spływa
tyle za miłość dostałam w podzięce
jestem już tobą bardzo zmęczona
i nie mam siły dalej się bronić
miłość i szczęście ostatkiem sił kona
brakuje tchu by za nimi gonić
***
niby zawsze pełen dom
a czuje się sama
tak właśnie
wszystko niby na wyciągnięcie ręki
a jakby się oddala
trudno mówić co czuję....chyba nic
głucha cisza w uszach brzmi
głośny krzyk… aż serce na strzępy rwie
wielki ból....najbliżsi stali się obcy
jakby nie było mnie jakbym nie istniała
tak właśnie się czuję
pośród tłumu sama
pośród ulic ciemnych samochodów szumu
idę przed siebie...nie wiem gdzie
gdzie oczy poniosą mnie…
tak dziwnie i ciemno… jakby pisk kół
tak głośno tu… światła rażą tak
leżę na wznak...nieruchoma…
nie podniosę się...może ktoś wyciągnie mnie
chyba za późno… za głośno…
tyle świateł taki szum...ludzi tłum…
nic nie widzę...nie słyszę nic
głucho wszędzie i spokój…
gdzie jestem?
***
czy umiesz kochać tak
miłością wielką prawdziwą
jak letni ciepły wiatr
miłością sprawiedliwą
czy serce unieść umiesz tak
z potęgą uczuć niezmiennych
wysoko ku górze do gwiazd
wydobyć z serca blask cenny
więc zabierz mnie gdzie zorze ranne
mienią się barwą jaskrawej tęczy
otul bliskością me ciało starannie
niech już bez ciebie tak się nie męczy
zabierz gdzie słonko coraz wyżej
a w nim błyszczy złota rosa
tam sięgniemy szczytu marzeń
więc otwórzmy do serc wrota
***
jesienny z drzewa opadł liść
ostatni ślad ciepłego lata
za oknem smutny blady świt
krople deszczu gdzieś przeplata
i u mnie jesień zawitała
sklejam wielkie serca rany
wielka pustka znów nastała
ścieżki losu tak nieznane
w niewolę zabrały wielkie cierpienia
zakuta w życia kajdany
za oknem świat ciągle się zmienia
a mnie przygniatają win ciężary
ciężkie od łez spadają powieki
gasną oczu iskierki
na miłość nie można czekać wieki
może otworzy się jeszcze świat wielki
ciemną doliną idę już sam
w głowie wciąż słyszę twój śmiech i głos
jedynie tęsknotę ze sobą mam
w etui wspomnień niosę stos
płaczę bo wrażliwe mam oczy
topię się w mule cierpienia
dlatego zakładam okulary nocy
bo przeznaczenie niczego nie zmienia
***
świat jest tak
zabałaganiony
że trudno mówić
o sprawach bolesnych