Kolejny raz zaznaję przyjemności zagłębienia się w poezję Agnieszki Symber. To już trzeci tomik tej autorki, trzeci klejnot.
Agnieszka, bo postrzegam ją jako podmiot kobiecości w całym znaczeniu tego stwierdzenia, to człowiek mieszczący w sobie dziecko, przepełnione nadzieją i wiarą w miłość. Już w pierwszym wierszu, który przeczytałam, zobaczyłam tę małą dziewczynkę, której niestety brakuje u większości z nas. Nasze wewnętrzne dzieci zasnęły bardzo głęboko, jakaż szkoda. Jednak moi drodzy, nie wszystko stracone. Zagłębiając się w poezję Autorki, pozwalając, aby ten magiczny przekaz zapukał do naszych serc, mamy szansę obudzić w sobie dziecko, które sprawi, że i my dostrzeżemy światełko w tunelu. Lektura „Niuansów kobiecości” może sprawić, że nabierzemy silniejszej wiary w lepsze jutro, że damy sobie kolejną szansę.
Ale zaraz, czy ten tomik nie jest przypadkiem mdły, może nawet infantylny? Nie, nie jest!
Agnieszka Symber nie unika tematów trudnych, przykrych. Nie żyje jedynie w świecie swoich marzeń. Porusza sprawy głębokie, problemy egzystencjonalne. Pisze o tym, jaki jest ten świat, a przecież często jest zły i Autorka bynajmniej tego nie wypiera. Widzi to i tego doświadcza, ale… nie pozwala, aby zło wzięło nad nią górę. Niezwykle ujęły mnie słowa zawarte w miniaturce „Empatią”:
pomilcz ze mną
na skraju pustki
echem słów
z zaszłej rozmowy
zagłusz ten gwar
ludzkiej słabości
jak możesz
obrysuj empatią
każdą z granic
możliwości
byśmy do końca
nie zatracili
człowieczeństwa …
Książka „Niuanse kobiecości” nie bez powodu nosi taki tytuł. Wszystkie wiersze, nawet te, które wywołały we mnie wspomniane wyżej refleksje, mają drugą twarz. Czytelnik nie będzie miał najmniejszych wątpliwości, że Autorka jest kobietą dojrzałą, silną i mądrą. Zdecydowanie ma świadomość swojej seksualności, co przewija się wielokrotnie między wersami. Mówi o tym choćby tytułowy wiersz, który jest prawdziwym majstersztykiem.
Aga zna swoją siłę, a przy tym emanuje niezwykłym ciepłem i czułością.
Agnieszka Symber jest poetką posługującą się niebanalnym słownictwem oraz intrygującymi metaforami. Czytając każdy następny wers, każdy następny wiersz, nabierasz przekonania — słusznego, że masz do czynienia z nieprzeciętnie inteligentną kobietą.
Czy warto włączyć ten tomik do swojego zbioru? Warto! Ta pozycja nie jest tylko dla kobiet, to jest tomik dla każdej wrażliwej duszy. Polecam
Agnieszka Dyszak
Finis iridis
poszłabym za Tobą
na koniec tęczy
tam gdzie najjaśniejsza
kolorów gwiazda
przebija się przez codzienność
móc pobyć choć przez krótką chwilę
tam gdzie wiatr nuci melodię
naszego szczęścia
poszłabym
tam gdzie słońca promień
rozświetla każdy smutek
zakorzeniony od wieków
by miłości blask pozostał
nie tylko pomiędzy wierszami
a tlił się równomiernie świetlistą
iskrą wspólnej wrażliwości
poszłabym za Tobą …
Niuanse kobiecości
niewątpliwie jestem
przedstawicielką płci
tak zwanej pięknej
są ku temu powody
przesłanki i pewne
zaokrąglone miejsca
charakterny styl życia
miliony posklejanych
powodów do miłości
i ta bezpretensjonalna
empatia …
(…)
jakieś tam metamery
zaprzątają głowę
a przecież być kobietą
w metroseksualnym świecie
nie należy do najłatwiejszych
ot co dylematem może
to nie jest
jednakże dźwiganie problemów
całego świata przysłania prawdziwy
obraz rzeczywistości
no i tej kobiecości niepowtarzalnej …
Z(a)błądziłam
czasami bezwiednie
płodzę nieskazitelne słów
pajęczyny
tworząc w ten sposób
nierozerwalną więź
z nieskończonym majestatem
odradzając pramatek myśli
unoszę się w wirtualnym świecie
parafrazując niebanalny tekst
wychodzę poza prozaiczne schematy
(…)
unoszącym się nad istotą półprawdy
gusłom dodaję swoistej pikanterii
poprzez wyschniętą alegorię nocnych
rozmów z (…)
zdarza mi się zabłądzić w labiryncie
podszeptów niedopowiedzianych
wybujałych myślowych przechadzek …
Anielski orszak
nie żałując napotkanych ( nie )przypadkiem
aktorów jednego spektaklu
spoglądam w szanowną niebieskość
wypatrując iskier spadających gwiazd
wsłuchuję się w wiatr trajkoczący
przechadzają się obojętnie f(r)azy
podszeptów półbogów
inicjując zniekształconą rzeczywistość
(…)
opatrzność zastygła pomiędzy
pędzącym czasem a dojrzałością(…)
zwalniając klepsydra puszcza mimowolnie
bezlitosny tryb degeneracji
wyłania się z grzesznych omamów
orszak anielski ponad krawędzie snu
bądź jawy
zdmuchując pył ścierpniętej tęsknoty
wznoszę toast
za wieczną młodość …
Sonata
wulgarny dźwięk zaognił wszelką wątpliwość
trzymając w ryzach podirytowaną tożsamość
dryfują bezimienne strofy
szukając inspiracji pośród
zachmurzonych metafor
rozbrzmiewa hejnał dryndającej
ciszą przestrzeni (…)
wyłuskują się mimowolnie
pierwsze kłosy wiersza
(…)
zawstydzona nabieram dystansu
do białych dam krążących po lochach
wyobraźni
wsłuchując się w takt
grających na skrzypcach
świerszczy dopiszę zakończenie
sonaty księżycowej …
Inercja
spływają bezradne krople
po ścianach rozstrzęsionych
myśli
bezpowrotnie zamknął się bezwolnych muśnięć
pierścień przeszłości (…)
nie obudzę martwych snów o H(B)ollywood
zbladły w neonowym świetle
(…)
słysząc szum dreptających pod skórą maksym
unoszę się ponad wszelki normatyw
chłodząc rozjuszoną bezsilność …
Ponad chmurami
stojąc przed zwierciadłem prawdy
zaglądam frywolnie w oczy
przeszłości
unoszą się przeźrocza wspomnień
zamglone twarze bliskich
szepcząc malują na szybach obrazy
duchową przestrzeń wypełnia aromat
uschniętego już dawno wyobrażenia dalszych
wspólnych chwil
(…)
nostalgiczną aurę przeplatam smakiem
poziomek zrywanych wraz z poranną rosą
kołysząc jednocześnie urojoną arkadię
składam rozmazane w naszej prawdzie
puzzle sprzed lat byśmy mogli rozpoznać się
ponad chmurami …
Dusz korytarze
rozdrapując stygmaty
(zalęgły się bestialsko pod skórą)
przepraszam za błędy niczyje
fruwają gdzieniegdzie nienaruszone
splamione krwią przelaną
w obronie zmysłów wszelakich
podtrzymując oddech nienarodzonych słów
wzdycham już za życia
by dać wzrost zniekształconym
(pseudo) skrzydłom
ze świadomą wiedzą przeglądam tomy
modlitewników w poszukiwaniu zaklęć
na odtrucie ( zatrucie ) juchy skażonej
klątwą faraonów
(…)
obrzezana stoję na bezdrożu sponiewieranych
wyobrażeń
pulsują tylko subtelnie odłamy pustych ścian
tworząc (nie)milczących dusz korytarze
z hieroglifami zapisanymi w wierszach …
Ostatnie strzępy
dźwigając brzemię
pół martwych demonów śmierci
przerwałam milczący ból
bezgłośnie płynący skowyt
pokruszonych łez
przylgnął do ościennych neuronów
oddychając wciąż jeszcze
powietrzem zakłamanych rodów
balansując pomiędzy zaświatami
odcinam się od szeptów spoza granic obłędu
(…)
spłonęły już na stosach
lęku ostatnie strzępy
oczyszczając pradoksalnie
powietrza powiew
być może uda się jeszcze
zachłysnąć bezpretensjonalnie wolnością
albo zwyczajnie obudzić się w eterze
oswojonych myśli …
Caeruleum
brodząc w milczeniu
nasłuchiwałam pustych
odbić słów nienarodzonych
obnażając mrok zgrzytających
cieni wyłuskuję ziarna światła
połyskujące w źrenicach czasu
tykając wskazówki przetrącają niewinność
chwili by zawrzeć pakt z nieuniknionym
(…)
zagryzając każdą wątpliwość
pochylam się nad istotą losu
jeszcze nieoswojonego
by z mroku wyławiać błękit …
Taniec z diabłem
zadrżałam na strunach
(nie)własnej świadomości