E-book
18.9
drukowana A5
38.08
Niezapominajka

Bezpłatny fragment - Niezapominajka

baśń życiem pisana

Objętość:
108 str.
ISBN:
978-83-8384-992-8
E-book
za 18.9
drukowana A5
za 38.08

Cóż czynić gdy w myślach tkwi historia zacna. O wspaniałych ludziach o szczerozłotym sercu, cudownym wnętrzu. Magicznych wręcz istotach, które przecież były, żyły. Bezszelestnie chodziły między nami i po cichutku pisały swoją własną powieść. Historie która wydawała im się totalnie normalna, banalna i nikogo nieobchodząca.

„Toż to tylko moje życie, toż tylko moje chwile, moje uniesienia, moje emocje, moje smutki, moje wzloty i upadki, moje straty, moje widzenie i moje nauki. Toż każdy tak ma. Każdy kto chodzi po tej boskiej ziemi.

Po co opowiadać o sobie?.

Kogoż to obchodzi?. Toż ja zwykła szara osoba, jedna z wielu. Tyle jest ciekawszych pięknych historii, tyleż pięknych istot, tyleż piękna jest dookoła. Kto chciałby słuchać o mnie no i po co???…


A może jednak to co widzę, jak czuję, to co dostrzegam warto opisać???

Może warto komuś pokazać Toć przecie żyłam ja, w tej dolinie zacnej, toż ja z kwiatami rozmawiała na poważne tematy, toć ja z motylami tańczyła w blasku słońca na jasnozielonej trawie.

Może to wszyćko jednak coś warte?

Może to ja sama, jestem historią doskonałą.

Ja i moje wszystko, wszystko co kocham.

Pokaże je komuś, pokaże i poczekam…

a nóż ktoś oczyma swymi widzi tyle co ja, czuje podobnie… Może opisze mego żywota, bo wyda mu się ono godne i zacne. A ja na zawsze będę w przestworzach szybować …albo wracać w te same miejsca, dumna z mojej obecności wtedy i dziś

i z siebie samej….”

Podpisano ja…..

Niezapominajka..

Ciężko opisać będzie to wszystko, bo życie owej panny było doprawdy niesamowite, niesamowite dla mnie i jak się okazało też dla niej samej. Najtrudniej wszak jest swojej własnej osobie uświadomić, jak piękne jest to co posiada, jak cudowne jest wszystko czego doświadcza i że wspaniale jest poznać jej ”całe ja”.

Ale skoro ja już ją znam, postaram się Wam opisać wszystko najpiękniej jak potrafię. Ocalić od zapomnienia- bo taki żywot jest tego warty.

A to czy Wam się spodoba?! -no cóż. Musi. Toż wystarczy przenieść się na momencik tam do niej i spojrzeć, posłuchać, poczuć to co ona. Wejść w jej świat, w nią samą. Poczuć się jej częścią, częścią tej historii. Bacznym i skupionym obserwatorem być przez chwilę.

Poczujcie magię w sobie. Magię widzenia. Każdy to potrafi. Uwierzcie!

Zaczynamy

Mała królewna

W niedalekiej krainie, pomiędzy lasami starymi, srogimi i dzikimi, gdzie strumień płynąc śpiewał melodie. Gdzie łąki były tak zielone, aż raziło. Gdzie kwiatów było tak wiele, że nie sposób było ich zliczyć, gdzie zwierzęta żyły obok ludzi i nie bały się ich wcale.

W jednym z wielu zamków, które wyrastały wtedy z ziemi, jak grzyby po deszczu. Mieszkała rodzina królewska. Podobna była do wszystkich innych rodzin, ale dla mnie zupełnie wyjątkowa, bo już ich znam i mogę to stwierdzić. Jakże inaczej mogłabym ocenić ich nie poznając osobiście.

Rodzina ta, to srogi król o bujnej brodzie i poplątanych wąsach wywiniętych do góry po same uszy. Był bardzo wysoki i tęgi. Hmmm… może nie tęgi, bo to by go uraziło. Był dobrze zbudowany tak brzmi o wiele lepiej. Miał brązowe ciemne oczy, nikt nigdy takich nie widział. Nic nie dało się z nich wyczytać. Po prostu taki prawdziwy królewski, dostojny wzrok.

Żona jego była piękna, oczy miała błękitne, lazurowe, ale gdy światło było jasne, zieleniały i można było w nich utonąć takież były wspaniałe. Nie dziwota, że król zakochał się w niej bez pamięci. Zawsze była wyniosła- na pozór, jak się później okaże i chodziła z wysoko podniesioną głową, nie rozglądając się na boki. Nosiła piękne długie suknie zawsze stonowane i subtelne, ale mimo to bardzo królewskie. Na głowie nosiła wielkie ozdobne „czepy” i tak naprawdę nikt z poddanych nie wiedział jakiego koloru ma włosy i czy w ogóle je ma.

Rodzina ta miała trzech synów w podobnym wieku. Byli to całkiem rośli kawalerowie i strasznie się szanowali. Oczywiście zdarzały się kłótnie, jak to u młodych braci zazwyczaj bywa, ale po całej aferze podawali sobie ręce i nastawał pokój. Tak właśnie być powinno.

Każdy z chłopców lubił coś innego. Oprócz szermierki, jazdy konnej i innych ważnych rzeczy, które musi potrafić każdy szanujący się książę, mieli też swoje pasje.

Najstarszy pięknie grał na lutni i flecie, średni kochał malować i rzeźbić w kamieniu, a najmłodszy pisał wiersze tak piękne, że gdy je czytał wszyscy płakali, albo śmiali się do rozruchu. Wszystko zależało od nastroju tegoż młodzieńca.

Rodzice byli bardzo dumni z synów, kochali ich bezgranicznie i z ogromnym zaangażowaniem namawiali ich do realizowania swoich pasji.

— Nie samych chlebem i koroną się żyje moje dzieci. Musicie mieć coś swojego, coś co pozwoli Wam złapać oddech i oderwać się od codzienności, dzięki temu będziecie zawsze szczęśliwi i wolni, choć przez krótki moment, gdy nie będzie Wam zbyt kolorowo w życiu-bo w życiu bywa różnie chłopcy -mawiała królowa matka, na co król zawsze przytakiwał, z lekkim uśmiechem, który ledwo dało się dostrzec z pod długich wąsów.

Król i królowa mieli też córeczkę, najmłodsza, miała może osiem lub dziewięć lat, trudno stwierdzić gdyż była bardzo drobna i maleńka. Można wręcz rzec, iż na pierwszy rzut oka chorowita. Jasna cera również sprawiała takie wrażenie, tym bardziej, że gdzieniegdzie dostrzec można było prześwitujące przez skórę fioletowe żyłki, w których płynęła jej gorąca krew.

Królewna miała długie ciemne włosy sięgające do pasa, oczy w trzech kolorach, co było bardzo dziwne i królewna często pytała swej mamy dlaczego takie są- to przecież takie nietypowe:

— kochana ma, bo masz oczęta troszkę po mnie, troszkę po tacie i ciut swoje. Jesteś po prostu idealna taka mała, wspaniała, wyjątkowa, kolorowa iskierka. Tylko się cieszyć-odpowiadała zawsze królowa z uśmiechem i miłością wypisaną na twarzy.

Królewna była bardzo kochana i szanowana przez wszystkich. Bracia ją uwielbiali. Toczyli stale walki w jej obronie między sobą, by pokazać, że będą ją bronić po kres swych dni, a ona zawsze mówiła:

— braciszkowie moi kochani, nie bijta się, toż nic mi się nie dzieje. Chodźmy na spacer, pośpiewajmy, pooglądajmy świat.

Wtedy bracia odkładali na chwile swoje męstwo, które chciało wydostać się na zewnątrz. Brali ją na barana i szli przed siebie słuchając jak ona opowiada im cóż widzi i kłócąc się, który teraz może ją nieść i że każdy ma po równo czasu tegoż. Ona wtedy zeskakiwała na równe nogi, oburzona kłótnią, szła szybkim krokiem na przód obrażona lekko, bo mocno nie potrafiła się gniewać i mówiła:

— mam swoje nóżki, które uwielbiają chodzić po kamyczkach, a wy noście siebie!

Bracia by wzburzona siostra się uśmiechnęła, brali się po kolei na barana i śmiali się do rozruchu, ona również-mówiąc:

— wyście słabeusze, ja urosnę i to ja będę was nosić. Jeszcze troszkę.


Życie w zamku toczyło się spokojnie. Wszystko było poukładane, a król we swoim władaniu miał tylko jedną wioskę. Garstkę ludzi. Wspaniałych ludzi, utalentowanych i dobrych. Każdy coś potrafił, każdy miał w sobie ogrom siły i pokory.

Poddani bardzo szanowali swojego króla, pracowali sumiennie, uprawiali pola, zbierali plony. A król zabierał tylko tyle, ile było potrzebne jemu, rodzinie i dworzanom których nie było zbyt wielu. W zamian za sumienną prace ich pan ze swoich podroży przywoził różne cudowności, nieznane nasiona ziół, owoców, nieznane im przedmioty, które rozdawał mówiąc

— skoro mam mieć ja, musicie mieć i wy, moi dzielni poddali którzy wraz ze wschodem słońca ciężko pracujecie. Nam wszystkim ma być dobrze. Żyjmy w zgodzie, a będzie nam cudownie w tej pięknej krainie, szanujmy się jak do tej pory i cieszmy się, że dostało nam się w spadku tak piękne królestwo.

Zdarzały się sytuacje nie miłe i złe. Jak to wśród ludzi bywa, ale król był mądrym człowiekiem i zawsze wiedział cóż uczynić by zażegnać kryzys.

Bale w zamku zdarzały się bardzo rzadko. Wtedy do rodziny królewskiej zjeżdżała się cała śmietanka towarzyska i właśnie wtedy potrzebne było taktowne po stokroć wychowanie każdego z rodziny królewskiej. Było to dla nich bardzo męczące, ale skoro konieczne, to każdy z nich zawsze pokazać potrafił swój status społeczny i to, że jest jego świadomy.

We wsi, na święto plonów, gdy słońce już świeciło mniej żarliwie, a dni stawały się krótsze, zawsze organizowało ognisko, by uczcić cały rok ciężkiej pracy i tym samym dać sobie prawo do odpoczynku. Wtedy rodzina królewska schodziła do wioski i biesiadowała z poddanymi. Król i królowa zawsze zachowywali powagę, ale dzieci gdy robiło się ciemno oddawali się tańcom i zabawie, a królewna czuła się cudownie patrząc na tak szczęśliwych ludzi.

Była ona bardzo spokojna i cicha. Zawsze z boku obserwowała wszystko i każdy myślał, że jest smutna, ale ona wcale nie była. Ona po prostu miała swój mały wewnętrzy świat.

Chciała wszystko zapamiętać, każdą chwilę, każdy detal. Gdyż uważała, że pięknie móc pamiętać i rzeczywiście pamięć miała wyśmienitą, dlatego mówiono na nią Niezapominajka.


Gdy czasem, ktoś myślał, że królewna jest smutna, a ona wiedziała że ów człek się martwi „uruchamiała swój uśmiech i radość” i dawała się ponieść zabawie, tańcom, ale musiał być to ktoś, komu ufa-a takich osób było bardzo mało.


W domu wieczorami, gdy służba miała już wolne i rodzina królewska zostawała sama. Król na prośbę córki zmieniał się w rączego rumaka, a królewna mogła wtedy wskakiwać na niego i ruszali w magiczną podróż przez zielone pastwiska. Bracia również jechali z nimi bo w kupie raźniej, a królowa siedziała na fotelu obok i haftowała, patrząc na zabawę uśmiechała się życzliwie. W końcu jednak odkładała swoja robótkę i stanowczo mówiła:

— dosyć, pora spać. Czas na opowieść

Wtedy król znów zakładał swą koronę, przyodziewał swą twarz w poważną stanowczą minę i siadał na tronie oddając się lekturom. Królowa zaś siadała na skraju łózka córki i opowiadała jej cudowne opowieści, zawsze inną, zawsze piękną i zawsze barwną z rozmaitymi opisami, by można było zobaczyć oczyma wyobraźni to co opowiada.

Chłopcy w tym czasie kucali przy ścianie obok drzwi do sypialni siostry i słuchali w skupieniu, bo to wstyd dla tak rosłych mężczyzn by lubić bajanie. Król również słuchał w skupieniu, choć udawał, że tego nie robi, a w sercu rozpływał się nad faktem, że ma tak wspaniałą istotę u swego boku, tak dobrą i ciepłą.

Królewna nigdy nie zasnęła przy opowieści. Gdzieżby śmiała, gdy to takie piękne i wspaniałe. Dopiero gdy zgaszono ostatnią świeczkę w zamku i było już totalnie cichutko, odpływała w krainę snu.


Gdy słońce wstawało nad zamkiem i wszyscy z wioski zbierali się do swojej pracy, królewna ocierała swe piękne oczy, wyciągała z ich kącików senne okruszki i w totalnie rozczochranych włosach siadała na swym oknie z parapetem w kolorze bordowym przyglądając się światu. Pięknemu światu. Wtedy wchodziła jej mama. Już nie dostojnym i wyniosłym krokiem, tylko powolutku ale z gracją godną królowej. Podchodziła do córki i całowała ją w czoło mówiąc.

— dzień dobry ma córo, boska istotko, cóż żeś dziś ujrzała przez to okno wielkie?… coś ciekawe jest?. Może i ja to dostrzec zdołam- opowiedz- słucham

— Ale mamo-odpowiadała Niezapominajka

nie potrafię mówić tak pięknie jak ty, nie znam tak pięknych słów i to wszystko co widzę jest tak cudowne, że boję się, że źle to opisze, że źle opowiem.

— ależ dziecko, ty wszystko potrafisz. Mówisz wspaniale i ja zawsze widzę co opowiadasz, zawsze jestem ciekawa co dalej. Zobacz jaki piękny ptak przycupnął na parapecie, porozmawiaj z nim, a potem opowiedz mi, cóż ci rzekł. Bo on chyba ze mną nie chce rozmawiać-odrzekła mama przewracając oczyma.

— ptaszku, powiedz mi jak to jest latać?

Ptak tylko siedział i nic nie mówił, zaśpiewał tylko przez chwilkę i tyle. Królewna zasmuciła się

— mamo ja nie rozumiem tego świergolenia, nic nie poradzę

— dziecko-odrzekła królowa- spójrz mu w oczy i posłuchać sercem, spróbuj, to proste.

Królewna spytała jeszcze raz

— ptaszku przesłodki opowiedz mi jak to jest.

Czy jak jest się ptakiem, zawsze trzeba lecieć z wiatrem gdy wieje srogo???

Potem zamilkła spojrzała mu w oczy i milczała przez chwilkę. Nagle uśmiechnęła się i krzyknęła:

— mamusiu już wiem jak to z tym wiatrem jest, już rozumiem chyba mi powiedział

— a co powiedział?… jestem straszliwie ciekawa-królowa z zaciekawieniem krzyknęła patrząc głęboko w trzykolorowe oczy swego dziecięcia.

— ptak rzekł mi te słowa


„gdy wieje zbyt mocno, gdy wiem, że nie dam rady polecieć tam gdzie chcę. Przysiadam na chwilę na gałęzi drzewa i czekam spokojnie, aż zawieja minie, by móc potem spokojnie lecieć dalej swoją drogą. Pokora nakazuje mi nie walczyć z naturą i wiatrem, a cierpliwość to dar. Poczekam i dotrę do celu. To moja wolność. Lecę tam gdzie chce”….

— mamusiu jak ten ptak cudnie opowiada i jak mądrze….

— masz rację-odrzekła królowa

to bardzo mądry jegomość. Chyba musimy się od niego uczyć

— uczyć się? -jak czego??? -mamo!

— tego kochanie, że jak w życiu srogo wieje, jest ciężko na przykład, to czasem trzeba przeczekać tę burze. A potem z pokorą iść dalej, tam gdzie chcemy i gdzie nam dane. Nie walczy się z burzą. W życiu spotykają nas różne rzeczy, ale gdy coś nas przerasta czasem lepiej poczekać.


Od tego momentu każdy dzień Niezapominajki stał się wyjątkowy. A dlaczego???

Dlatego, że nauczyła się opowiadać to co widzi, co czuje i jak czuje. Wiedziała już, że ma wiernych słuchaczy, bo nie tylko królowa pragnęła słuchać jej opowieści, ale i bracia oraz na pozór srogi ojciec, bo przecież tylko królewna wiedziała jaki jest na prawdę i co chowa pod skorupą wyniosłego króla.

Rozmów z ptakami było setki, chwalenia kwiatów na łące tysiące. Szum drzew grał melodię wraz z świerszczami i żabami które nadawały pieśni rytm. A najpiękniejsze jest to, że nie musiała już ich słuchać sama, więc i uśmiech częściej gościł na jej twarzy.

Motyle, a było ich setki a może tysiące, nie sposób zliczyć. One były wszędzie, taka ozdoba świata, która lecąc i przysiadając na kwieciu chce ci powiedzieć

— spójrz jaki idealny jest, jaki drobny niepozorny, a jakże silny ten kwiat…

Więc jednego razu z wielką śmiałością i ciekawością królewna spytała pewnego pana motyla. Takiego wielkiego, kolorowego- idealnego.

— motylku mój słodki, piękny i dostojny opowiedz mi o sobie. Proszę jakżem ciekawa straszliwie.

Motyl usiadł na jej ramieniu i chyba zaczął jej coś szeptać do ucha, bo królewna zamknęła oczy i zamarła w bezruchu, chyba bała się, by go nie wystraszyć, bała się poruszyć. Po chwili pobiegła najszybciej jak umiała do mamy, która już wiedziała, że szykuje się opowieść nie z tej ziemi, bo Niezapominajka aż poczerwieniała na twarzy.

Wiecie tak blade lico z wypiekami na policzkach rzadko się zdarza.

Niezapominajka nic nie musiała mówić, mama od razu usiadła na podłodze na wzorzystej poduszce, przyciągnęła córkę do siebie i głaskając po głowie powiedziała:

— milczę i z pokorą oraz zaciekawieniem czekam na opowieść me dziecko

— mamo, motyl mi powiedział o sobie. Jest cudowny- posłuchaj.


„spałem sobie spokojnie i miałem cudowne sny, owinięty kocykiem śniłem o świecie. Nagle otworzyłem oczy i było ciemno, nie lubię ciemności, chce widzieć, chce latać. Więc wydostałem się jakoś z stamtąd i choć nie było łatwo i długo to trwało, było warto. Pierwsze co ujrzałem to słońce, ciepłe, żółte i doskonałe. Ruszyłem przed siebie. Rozglądając się wiedziałem, że mam ogromne szczęście podziwiać to wszystko i być częścią tego boskiego świata. Nie zważam dziś, ile dane będzie mi latać-to nieistotne. Ważne jest tu i teraz, a czas to tylko czas. My motyle mamy go mało, ale za to nasze życie jest wprost doskonałe-może dlatego, że je doceniamy i łapiemy każda minutę oraz detal.

Królowa zamilkała na moment, a potem odrzekła.

— aj córeńko ma magiczna. Uczysz mnie więcej niż najlepsi nauczyciele. uczysz mnie czerpać radość z każdego dnia, pokazujesz mi, że jesteśmy doskonali, każdy z nas tu obecnych. A to, że zauważamy piękno to dar największy. Gdy spotkasz pana motyla raz jeszcze, podziękuj mu słoneczko i powiedz, że on jest ozdobą tego świata i że każdy ruch jego skrzydeł jest doskonały. Podziękuj mu za opowieść która uczy.

— jak to uczy mamo??czego znów uczy? -spytała lekko oburzona królewna, bo nic nie rozumiała.

— tego kochanie, że trzeba doceniać każdy dzień i cieszyć się z tego co się posiada, bo nigdy nie wiadomo, ile jeszcze dane nam tu być. Tyle piękna jest dookoła, szkoda by było tego nie dostrzegać i to żadne dziwactwo tylko coś wspaniałego i wzniosłego. A teraz zmykaj, boś głodna straszliwie, twój brzuszek mi powiedział- powiedziała królowa podeszła do okna i stała długo milcząc.

Życie królewny było beztroskie i takowe ma być życie małej dziewczynki. Nie dla niej kłopoty i smutki.

To jednak nie miało potrwać długo, niebawem wszystko miało się zmienić...niestety.

Senność

W królestwie nastał dziwny czas. Na zamku wszyscy posmutnieli, chodzili zadumani i praktycznie nikt ze sobą nie rozmawiał. Po prostu jakby wszyscy stracili ochotę na jakiekolwiek debaty. Nawet królowa nie chciała rozmawiać z Niezapominajką, choć starała się ogromnie i mówiła słucham cię dziecko. Królewna czuła, że udaje, że nie ma ochoty, że gdy słucha nie jest już w jej świecie tak jak dawniej.

Bracia jakoś zmężnieli, spoważnieli, przestali walczyć miedzy sobą, a król tylko siedział na tronie, dumał, lub długo patrzył przez okno wieży w stronę wioski.

Królewna pytała kilka razy, ale nikt nie chciał jej nic powiedzieć. Przecież czuła, że coś jest nie tak.

Jednego wieczoru leżąc w łóżku. Pięknym łóżku, z koronkowym baldachimem w swojej ślicznej białej koszuli i czepkiem na głowie, którego nie znosiła, ale by mamie nie robić przykrości nosiła go dzielnie. Właśnie wtedy usłyszała rozmowę rodziców. Nie chciała podsłuchiwać, bo to nietaktowne i niegrzeczne, ale się nie dało. Po prostu mówili zbyt głośno. Debatowali co robić, jak ratować swych ludzi, że nie wiedzą co się dzieje, nie wiedzą co dalej. W głosie mieli powagę, smutek, troskę. Oj wszystko takie bardzo smutne było dla królewny i choć prawie nic nie rozumiała, z oczu poleciały jej łzy.

Wstając rano podeszła do okna i pomyślała. Zrobię jak tatuś i spojrzała przez okno na wioskę. Ledwo widziała ludzi, bo to było dość daleko, ale jej uwagę przykuła kobieta która samotnie stała nad kupką ziemi i strasznie płakała. Tak strasznie, że królewnie wydawało się, że ją słyszy mimo tego, iż przecież to niemożliwe, bo stała bardzo daleko.

Szybko pobiegła do mamy, całkiem boso

— mamusiu w wiosce coś się dzieje. Pani tam straszliwie płacze, chyba potrzebuję pomocy, proszę dlaczego ona płacze?. Wytłumacz mi to, bo mi smutno!

Królowa spojrzała na nią ciepłym wzrokiem pełnym troski i smutku i wiedziała, że musi, że już czas powiedzieć swojej małej córeczce co się dzieje.

— dziecko ta pani płacze bo straciła kogoś kogo kocha, ten ktoś odszedł i ona już nigdy go nie ujrzy, nie przytuli, nie pocałuje. To ogromna rana w sercu.

— ale mamusiu, dlaczego straciła? co się wydarzyło. Pomóżmy jej.

Królowa nic nie odrzekła, usiadła na fotelu i przytuliła córkę długo milcząc. Niezapominajka nie wiedziała co to śmierć i strata, było jej to obce. Matka zastanawiała się jak jej to wyjaśnić, w taki sposób by nie złamać jej pięknego małego serca i by namalowany przez nią cudowny świat przez to nie runął.

Po pewnym momencie powiedziała

— w życiu każdego człowieka jest śmierć, to nieodłączna część nas. Po prostu tak ma być i tyle. Każdy z nas kiedyś zaśnie na zawsze. Każdego z nas to czeka i każdy się tego boi, bo nikt nie chce opuszczać swoich bliskich. Niestety na to nie ma żadnego sposobu. Taka jest kolej rzeczy i tak jest z każdą żyjącą na tym świecie istotą. Krąg życia musi się zamknąć, by narodziło się coś nowego, musi odejść stare w każdym tego słowa znaczeniu.

Królewna spojrzała na mamę, dużo zrozumiała, ale miała mnóstwo pytań

— czy śmierć jest zła?

— nie dziecko me-odparła

— nie jest zła, po prostu jest i musimy to zaakceptować i choć to boli straszliwie wręcz utracić kogoś bliskiego, kogoś kogo kochamy, musimy sobie wytłumaczyć. TAK MIAŁO BYĆ i chodź to boli trzeba żyć dalej.

— hmmm… no dobrze mamusiu-a czy ta pani przestanie płakać?

— przestanie skarbie, w sercu smutek zostanie, ale życie toczy się dalej i dalej trzeba dostrzegać w nim piękno.

— mamusiu, a ty umrzesz, a tatuś, chłopcy? Ja nie chcę tego, boję się. Kocham Was.

— Niezapominajko- odrzekła królowa… pragnę być z Tobą po wsze czasy, ale gdyby nas brakło, masz cudowną moc, moc przywoływania wspomnień i my w tych wspomnieniach będziemy żyć na wieki. W każdej chwili możesz nas przywołać i zobaczyć jak wspaniale i wesoło było i tylko tyle mogę ci powiedzieć. I tylko o tyle mogę cię prosić. PAMIĘTAJ!!!! -pamiętaj Nas pięknie!

Wtedy królowa wstała i poszła, a królewna nadal nic nie rozumiejąc postanowiła o tym nie myśleć.


W wiosce na dole działy się dziwne rzeczy. Ludzie zapadali na dziwna chorobę, a raczej po prostu przestawali się budzić. Zasypiali i rano nie otwierali oczu. Zarówno starcy jak i młodzieńcy, a nawet dzieci. Nie było reguły, żadnych objawów. Po prostu SENNOŚĆ. Królewska para była przerażona, ludzie płakali, bali się zasypiać, wszyscy w wiosce byli zmęczeni i smutni.

Gdy ofiar było już bardzo dużo, a nawet na dworze na senność zmarły dwie osoby. Królowa podeszła do swego męża i rzekła

— królu mój, musimy odesłać Niezapominajkę do stryja za granice tego kraju. Jest taka wątła i słaba, taka delikatna. Musimy ją ratować, chociaż ją, bym serce miała spokojne. Chłopcy nie zgodzą się na wyjazd, a my nie możemy zostawić poddanych- tak musimy uczynić.

Król tylko na nią spojrzał i skinął głowa na zgodę, wiedział, że ma rację.

Potem długo siedzieli i patrzyli w ogień bez słowa.


Kilka dni później królewna została spakowana i bez zbędnego tłumaczenia miała wsiąść do granatowej karety i opuścić swój ukochany dom. Nic nie rozumiała, ale po minach rodziców i braci wiedziała, że tak ma być. Wszyscy wyściskali ją tak mocno, aż ją maleńkie plecki bolały, a królowa nawet nie spojrzała jej w oczy, tylko przytuliła ją do serca i na ucho powiedziała

— słuchaj Niezapominajko, słuchaj mego serca, jego rytmu. Ono biło, bije i bić będzie dla Ciebie zawsze- niezależnie od tego jak daleko od siebie będziemy. A dusza ma wędrować będzie za Tobą po wsze czasy. Nie zapomnij nigdy, przenigdy gdzie Twoje miejsce. Wrócisz do domu, mapę masz w sercu. Kocham Cię

Gdy kareta ruszyła królewna zerknęła w tył, wszyscy stali smutni i patrzyli w jej stronę, łzy jej ciekły po policzkach, ale nie szlochała. Nagle najmłodszy z braci zaczął udawać konia, a średni wskoczył na niego. Najstarszy gonił za nimi i królewna zalana łzami uśmiechnęła się,. Wtedy oni z powagą ukłonili się jej jak prawdziwi książęta dorosłej pannie. To była smutna chwila.

Niezapominajka zrozumiała wtedy, że widzi ich po raz ostatni i że musi być silna jak na prawdziwą damę przystało. Otarła policzki i poprzysięgła już nigdy nie uronić ani jednej łzy.


W królestwie działo się coraz gorzej… Król i królowa byli przerażeni… Zapanował chaos i strach. Kto mógł opuszczał swój dom i odchodził, a reszta poddała się losowi i została. Na zamku panowała żałoba. Królowa z tęsknoty za córką, przestała jeść i spać. Tylko stała i patrzyła w okno. Król wiedział, że serce ma popękane i nic go nie zdoła posklejać. Pewnej pięknej gwieździstej nocy położyła się do łoża, rozpuściła po raz pierwszy od lat długie ciemne włosy i przytuliła się do króla. On pocałował ją w czoło i spokojnie zasnęli. Rankiem wschód słońca nie obudził królowej, zasnęła na wieki. Wszyscy byli zrozpaczeni, ale nie płakali, nie lamentowali. Ocierali tylko łzy co chwile, jakby się wstydzili żeby ktoś ich nie dostrzegł.

Czarna karawana przewiozła królową na miejsce pochówku, dość daleko od zamku, na jej ulubiona polanę, gdzie było pięknie i spokojnie. Za trumną szli tylko synowie oraz król.

Tej samej nocy, królewna która była u swego wuja spała bardzo niespokojnie. Nigdy nie miała koszmarów, a obudziła się cała przepocona i z krzykiem na ustach

— MAMOOOOO!!!

Wiedziała co się stało niewiadomo skąd. zbiegła na dół po krętych schodach i powiedziała:

— mamusia zasnęła i czarną karetą zwieźli ją na polanę, jest mi bardzo smutno, bo tam wszyscy spieszą ze szklanymi oczyma, ale płakać nie będę, nie mogę. Juz nigdy ich nie ujrzę..

Potem poszła na łąkę i długo siedziała patrząc na kwiaty, które jakoś tego dnia nie pachniały tak pięknie jak zawsze i wcale nie były tak piękne jak dotychczas. Nagle wstała na równe nogi poprawiła włosy, czego nigdy nie robiła, ugłaskała zagniecenia na sukience i z podniesioną głową udała się do swego pokoju-mówiąc do wszystkich

— nie, nie będę płakać!.


Na zamku król bojąc się o synów spakował wszystko co zdołał i wyjechał. Słuch po nim zaginał.

Niektórzy prawili, że wraz z synami usnął w lesie i nikt nie zdoła ich odnaleźć. Po prostu odeszli. A w wiosce została garstka ludzi i powoli wszystko wracało do życia.


Księżniczka. Nasza piękna ciemnowłosa księżniczka rosła jak na drożdżach. Pilnie uczyła się gry na ludni, rysunku, języków, jazdy konnej oraz śpiewu. A śpiewała cudownie. Ptaki były zachwycone i dzielnie jej wtórowały gdy byli sam na sam oczywiście.

Lata leciały, a czas jakby się zatrzymał, po prostu. Niezapominajka nie myślała o przeszłości, postanowiła, że będzie tylko tu i teraz. I tym postara się cieszyć, bo może taka jej droga.

Jednak pewnego wieczoru gdy siedziała w oknie i patrzyła na księżyc i gwiazdy, a noc była doprawdy cudowna, słuchając koncertu świerszczy, żab i oraz szumu wierzb płaczących, bo ciepły wiatr lekko wiejący pozwalał im śpiewać. Postanowiła, że rano pójdzie na pobliską łąkę, że spróbuje jak dawniej otworzyć oczy i uszy, że spróbuje, jak dawniej porozmawiać z ptakami, motylami, że poszuka w sobie i dla siebie szczęścia jak dawniej, bo jej tego brakuje. Tak tez uczyniła.

Wraz ze wschodem słońca gdy jeszcze rosa pokrywała wszystko, nawet pajęczynę przy bramie, aż biedny pająk musiał siedzieć w kąciku oburzony, że czekać musi aż przeschnie, bo wielka mucha czekała by zostać jego śniadaniem. Królewna spojrzała na niego z uśmiechem rzekła:

— spokojnie mały przyjacielu, jeszcze chwilką i będzie śniadanie. Smacznego. Słońce to nasz wybawiciel.

Szkoda jej było co prawda biednej muchy, ale taka jest kolej rzeczy. Krąg życia, tak tłumaczyła jej mama -a mama jest najmądrzejsza na świecie.

— byłaaaaa… szepnęła zasmucona

Pobiegła dalej, boso, w białej lnianej sukience wędrowała po łące nieopodal pałacu stryja. Nogi miała całe mokre i zimne, ale nie przeszkadzało jej to. Lubiła to, zawsze to lubiła.

Włosy poskręcały się w bujne loki od wilgoci, a cera pobladła od chłodnego wilgotnego rannego powietrza. Była doprawdy piękną siedemnastoletnią panienką.

Siedząc na polanie, spojrzała na kwiaty. Były co prawda piękne, ale to nie były jej kwiaty, nie takie jak w domu. Były piękne, ale inne. Ptaki usiadły obok na krzewie wiśni i zaczęły świergolić coś do niej, ale ona kompletnie nic nie rozumiała-pomyślała:

— nawet ptaki mówią w innym języku, to nie mój świat, nie moje miejsce, ja pragnę wrócić do swego domu. WRACAM!


Nastała wiosna. Niezapominajka oznajmiła wszystkim iż pragnie wrócić do domu, co nie znalazło aprobaty u stryja. Po bardzo rzeczowej rozmowie jednak, a królewna mimo, że miała swój świat i często bujała w obłokach, gdy było trzeba potrafiła bardzo konkretnie, mądrze i dobitnie rozmawiać.

Stryj lekko zszokowany, że rozmawia teraz z tak dojrzała panną, wyraził zgodę na podróż zaznaczając, że może wrócić, że będą czekać na nią z otwartymi ramionami.

— zawsze służę pomocą jaśnie panno o bladym licu i nie wiem czemuś taka roztyrchana, aczkolwiek przecież wiedzieć nie muszę-powiedział patrząc jej w oczy i uśmiechając się życzliwie oraz trochę przekornie.

Bo wcale jak się okazuje królowie i dorośli mężczyźni nie są tak poważni jak się wydaje na pozór.


Przygotował dla królewny piękną karetę i rączego silnego konia o pięknej bujnej grzywie. Na czole koń miał białą plamkę, taką idealną, troszkę w kształcie serca. Ale długa grzywa ją przykrywała i tylko jak zawiał wiatr, albo koń biegł galopem można było ją zauważyć. Królewna zauważyła ją od razu, to normalne, po prostu to taka królewna i tyle. Widzi co ważne, a ważne jest wszystko.

Stryj założył koronę choć tego nie cierpiał, spojrzał na królewnę ostatni raz i rzekł

— tyle mogę ci podarować, spokojną podróż, wikt i opierunek. Musisz sobie radzić dalej sama, królestwo me nie jest bogate, ale jeśli zechcesz zawsze możesz tu wrócić. Jedź do domu dziecko, tu masz mapę- potrafisz ją czytać, toż Cię sam nauczyłem.

Księżniczka popatrzyła na niego z miłością i wdzięcznością, uśmiechnęła się delikatnie i rzekła

— bardzo dziękuję za to co żeście dla mnie uczynili, to był piękny czas i ogromna lekcja. Było mi tu dobrze, ale tęsknie za swym domem, tam ma dusza zmierza, a mapa mi nie potrzebna, serce pokaże mi drogę. Pamiętam każdy kamyczek, każde drzewo i każdy pagórek-SERCE PRAGNIE -DUSZA WIE.

Uściskała ich i ruszyła w drogę, dzielnie siadając na miejscu stangreta i łapiąc za uzdy. Była bardzo delikatna, nie chciał być niemiłą dla konia, który od razu to wyczuł i oddał się jej bezgranicznie.

— żegnajcie kochani- ruszyła znikając za trzecim zakrętem, miedzy sosnami, których było pełno w tym regionie.

— białą drogą do domu — to cudowne- pomyślała.

Powrót

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 18.9
drukowana A5
za 38.08