„Nie daj się innym, żyj swoim życiem.”
≈Paulina Naplocha
Rozdział 1
Ten chłopak
Wstając z łóżka, spoglądam na zegarek. „O nie! już 7:30, mam tylko pół godziny!” myślę.
Wstaję, jem swoje ulubione płatki, czekoladowe kulki z nadzieniem z mlecznej czekolady, pychaa!
Ubieram swoją ulubioną spódniczkę z bawełny, koszulę i krawat. Nie ubieram dziś marynarki, bo jest 25 stopni na plusie.
Pakuję wszystko, co jest mi potrzebne, długopis, zeszyty, i mój kochany notes- uwielbiam w nim rysować, gdy jest mi źle, czyli w sumie często.
„Muszę się śpieszyć, zostało 20 minut” Znów myślę.
Więc idę, mijam kilka domków, normalnie „kopiuj, wklej„ Każdy czerwony, z zielonym dachem! Jednak nie mam czasu na bujanie w obłokach, szkoła czeka! Idąc tak do szkoły, zauważam, że ktoś jedzie w moją stronę na deskorolce. Chyba mnie nie widzi, bo jedzie z zawrotną szybkością.
Jego blond włosy powiewają na wietrze, jego uśmiech jest tak tajemniczy, ale ma coś innego, niespotykanego.
Myśląc o jego urodzie nie zwróciłam uwagi na to, że jedzie prosto na mnie!
I BAM!!
Wjechał na mnie, spadając poczułam zapach jego dezodorantu, znam ten zapach bo mój tata takiego używa, to jedyny który mi się podoba.
„Przepraszam, szukałem szkoły” powiedział nastoletni, męski głos, podając mi rękę.
„Nic się nie stało, jakiej szkoły szukasz?” Pytam łapiąc go za rękę i wstając.
„Gimnazjum” odpowiada śmiało.
„Jest tu tylko jedno Gimnazjum, Roksana” podaję mu ręke. Musisz chodzić do mojego gimnazjum.” Mówię, czując jak palą mi się policzki, bo zauważyłam, że wciąż trzymam jego rękę. Zabieram ją.
„Mogę iść z tobą?” pyta się, a ja przyglądam się jego oczom.
„Pewnie!” odpowiadam.
„A tak w ogóle, Sam jestem.” mówi i śmieje się.
„Roksana” podaję mu ręke.
Czuję, że to będzie wspaniały dzień!
„Do której klasy chodzisz?” Dopytuje się.
„Do 3a.” Odpowiadam.
„Ja też, od dziś.” Im więcej mówi, tym bardziej wydaje mi się, że czuje się swobodnie w moim towarzystwie.
„Świetnie! Możemy usiąść razem! O ile to nie problem?” Mówię to z taką powagą, że oboje wybuchamy śmiechem.
„Po 10 minutach znajomości chcesz ze mną siedzieć?” Odpowiada ciągle się śmiejąc.
„No tak!” Odpowiadam trochę zaskoczona.
„Super!” Odpowiada bardzo energicznie i znów wybuchamy śmiechem.
Uśmiecham się.
„Zobacz! To twoja nowa szkoła”
Stoimy przed ogromnym, białym budynkiem. Jest w nim wielkie okno- widzę przez nie setki osób siędzących przy stołówkowych stolikach.
„Trochę duża!” Widzę, że uśmiech znikł z jego twarzy, a pojawiło się przerażenie.
„Wszystko OK?” Pytam.
„Tak, tylko ja nigdy się nie byłem w tak dużej szkole, w sumie w żadnej nie byłem.” Odpowiada i znów pojawia się uśmiech na jego twarzy.
„Jak to?!” pytam zdziwiona.
„Po prostu, uczyłem się w domu!” odpowiada i w tej samej chwili dzwoni dzwonek.
„Chodź! Musimy się śpieszyć!” Mówię idąc w stronę wejścia.
„Dobra, proszę pani!” Odpowiada, wysuwając ręce na znak, że się poddaje.
Weszliśmy do klasy i usiedliśmy w środkowej ławce, mojej ławce.
Nagle weszła pani Kruella. W swojej czerwonej sukience. Pomimo nazwiska, jest spoko.
„Dzień dobry 3a!” mówi.
I wszyscy jak jeden!
„Dzień dobry pani Kruello!” Czasami czuję sie jak w podstawówce, pomimo iż niedługo będziemy w Liceum.
„Chcę wam przedstawić nowego ucznia, Samuel wstań proszę i się przedstaw!” Samuel wstaje.
„Cześć jestem Samuel, dla przyjaciół Sam!” przedstawia się pełen pewności siebie.
„Cześć!”, " Siema” odpowiadają, jednak nie tak zgrabnie jak w przypadku nauczycielki.
„Znalazłeś sobie już jakichś kolegów lub koleżanki?” Pyta pani Kruella.
„Tak, Roksanę!” odpowiada.
„O, świetnie!” mówi.
Po lekcjach umówiłam się z Samem w kawiarni koło mojego domu.
„I co podoba ci się w szkole?” pytam.
„Wiesz- nie jest najgorzej.” odpowiada, ale widze, że coś jest nie tak.
„Na pewno? Bo wyglądasz jak byś zobaczył conajmniej ducha!” Pytam i uśmiecham się szeroko.
„Nie poprostu moja mama… Znów wyjeżdża. Zostaje sam z Bratem.” Mówi.
„O, jak to, znów?” Dopytuje.
„W tym roku widziałem ją może miesiąc po podliczeniu wszystkiego.”
„Rozumiem cię, mam tak samo…”
„Jak to?” Dopytuje.
„No po prostu- moja mama umarła gdy byłam mała, nawet jej zdjęcia nie dostałam…” Odpowiadam.
„O to chyba nie jest łatwe bez mamy? Ja nie mam taty…”
Mówi pełen smutku i rozczarowania.
„O to jedziemy na tym samym wózku.” Uśmiecham się.
„No w sumie…” widzę że się rozpromienia.
Nagle jego telefon dzwoni, jego dzwonek jest dokładnie taki sam jak mój, więc też wyciągnęłam telefon.
Odbiera.