Edgar Enderson
Alan Coleger
21.12.2021r.
Zrzeczenie się odpowiedzialności
Zawarte w książce informacje i porady mają jedynie charakter edukacyjny i informacyjny, i nie mogą zastąpić porady lekarza lub terapeuty. Zabiegi opisane w książce są przewidziane wyłącznie dla osób dorosłych. Zawarte w książce porady dotyczą terapii niekonwencjonalnych i mogą być niezgodne ze stanowiskiem medycyny akademickiej. Autor nie jest lekarzem i jego porady nie mogą w żadnym wypadku zastępować konsultacji lekarskiej. W przypadku choroby, a nawet tylko w przypadku ich prawdopodobieństwa, przed przystąpieniem do zabiegu pielęgnacyjnego należy skonsultować się z lekarzem. Wszelkie porady zawarte w książce stosujesz wyłącznie na własną odpowiedzialność.
Skąd pochodzi stwierdzenie syndrom Sztokholmski
Syndrom sztokholmski, jest to reakcja psychologiczna, w której jeniec zaczyna ściśle identyfikować się ze swoimi oprawcami, a także z ich planami i żądaniami.
Nazwa zespołu pochodzi od nieudanego napadu na bank w Sztokholmie, w Szwecji. W sierpniu 1973 r. Jan-Erik Olsson próbował obrabować bank Normalmstorg. Podczas napadu Olsson wziął jako zakładników czterech pracowników banku, Brigittę Lundblad, Elisabeth Oldgren, Kristin Ehnmark i Svena Safstroma. Później do napadu przyłączył się były kolega z celi Olssona, Clark Olofsson. Obaj pozostali w banku z czterema zakładnikami, których przetrzymywano w skarbcu w banku przez sześć dni.
Podczas impasu między więźniem, a porywaczem rozwinęła się pozornie niespójna więź. Jeden z zakładników podczas rozmowy telefonicznej ze szwedzkim premierem Olofem Palme stwierdził, że w pełni ufa swoim oprawcom, ale obawia się, że zginie w policyjnym ataku na budynek. Po uwolnieniu zakładników władze stwierdziły, że z ich porywaczami nawiązały się silne więzi emocjonalne. Zakładnicy poinformowali, że Olsson i Oloffson traktowali ich życzliwie i nie krzywdzili ich fizycznie. Bronili swoich oprawców i odmawiali składania zeznań przeciwko nim. Olsson okazywał nawet zakładnikom pozytywne uczucia.
Przykłady syndromu Sztokholmskiego
Najbardziej wyróżniającym się przykładem syndromu sztokholmskiego może być przypadek porwanej, przez lewicową grupę rewolucyjną Symbionese Liberation Army dziedziczki gazety Patty Hearst, która w 1974 roku, jakieś 10 tygodni po wzięciu ją na zakładnika, pomogła swoim porywaczom obrabować bank w Kalifornii.
Ale to podczas kryzysu zakładników w Iranie (1979–81) syndrom sztokholmski przebił się do publicznej wyobraźni. Zespół był również cytowany po 1985 r. gdy doszło do porwania lotu TWA 847. Chociaż pasażerowie przeszli próbę zakładników, która trwała ponad dwa tygodnie, po ich uwolnieniu niektórzy otwarcie sympatyzowali z żądaniami porywaczy. Inny przykład dotyczył ludzi Zachodu porwanych przez bojowników islamskich w Libanie. Zakładnicy Terry Anderson (przetrzymywany w latach 1985–1991), Terry Waite (1987–1991) i Thomas Sutherland (1985–91) twierdzili, że byli dobrze traktowani przez porywaczy, mimo że często byli przetrzymywani w odosobnieniu i przykuci łańcuchami w małych, nieczystych celach. Podobne reakcje wykazali zakładnicy przetrzymywani w ambasadzie japońskiej
w Peru w latach 1996—1997.
Psychologowie, którzy badali ten syndrom, uważają, że więź powstaje, gdy porywacz zagraża życiu jeńca, a następnie zastanawia się nad zabiciem jeńca, po czym rezygnuje z tego zamiaru. Ulga więźnia po uniknięciu śmierci przekłada się na uczucia wdzięczności wobec porywacza za oddanie mu życia. Jak dowodzi incydent z napadem na bank w Sztokholmie, ta więź utrwala się w ciągu zaledwie kilku dni, co dowodzi, że na wczesnym etapie pragnienie ofiary przetrwania przewyższa pragnienie nienawiści do osoby, która stworzyła sytuację.
ten Instynkt przetrwania leży u podstaw syndromu sztokholmskiego. Ofiary żyją w przymusowej zależności i interpretują rzadkie lub drobne akty dobroci w okropnych warunkach jako dobre traktowanie. Często stają się zbyt czujni na potrzeby i wymagania swoich porywaczy, tworząc psychologiczne powiązania między szczęściem porywaczy, a ich własnym. Rzeczywiście, syndrom ten charakteryzuje się nie tylko pozytywną więzią między jeńcem a porywaczem, ale także negatywną postawą pojmanego wobec władz, które zagrażają relacji porywacz-porwany. Negatywne nastawienie jest szczególnie silne, gdy zakładnik nie jest przydatny dla porywaczy, chyba że jako dźwignia przeciwko stronie trzeciej, jak to często ma miejsce w przypadku zakładników politycznych.
W XXI wieku psychologowie poszerzyli swoje rozumienie syndromu sztokholmskiego z zakładników na inne grupy, w tym ofiary przemocy domowej, członków sekt, jeńców wojennych, prostytutki i maltretowane dzieci.
Co to jest?
Termin syndrom sztokholmski to nazwa psychologicznej odpowiedzi na niewolę i wykorzystywanie. Osoba z zespołem sztokholmskim nawiązuje pozytywne skojarzenia ze swoimi oprawcami lub sprawcami. Eksperci nie rozumieją w pełni tej psychologicznej reakcji, ale uważają, że może ona służyć jako mechanizm radzenia sobie dla osób, które doświadczają traumy. Zespół sztokholmski może rozwinąć się, gdy osoba doświadcza znacznych zagrożeń dla swojego fizycznego lub psychicznego samopoczucia. Porwana osoba może nawiązać pozytywne skojarzenia ze swoimi oprawcami, jeśli ma z nimi kontakt twarzą w twarz. Jeśli osoba doświadczyła przemocy fizycznej ze strony oprawcy, może czuć wdzięczność, gdy sprawca traktuje ją humanitarnie lub nie krzywdzi jej fizycznie. Osoba może również próbować uspokoić sprawcę, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo. Ta strategia może pozytywnie wzmocnić ideę, że lepiej współpracować z oprawcą, aby nie krzywdził znowu bardziej osoby nad którą się znęcał. To może być kolejny czynnik rozwoju syndromu sztokholmskiego. U zdecydowanej większości jeńców i ofiar przemocy nie rozwija się zespół sztokholmski. Eksperci ds. zdrowia psychicznego nie uznają syndromu sztokholmskiego za oficjalne zaburzenie zdrowia psychicznego.
Co on powoduje
Wielu badaczy, psychologów i kryminologów nie w pełni rozumie syndrom sztokholmski, a niektórzy nadal debatują, czy w ogóle istnieje. Jednak eksperci uważają, że syndrom sztokholmski może rozwinąć się, gdy:
oprawca traktuje swoje ofiary po ludzku, jeńcy i porywacze mają znaczącą interakcję twarzą w twarz, co daje możliwość nawiązania więzi ze sobą, więźniowie uważają, że funkcjonariusze organów ścigania nie wykonują swojej pracy wystarczająco dobrze, więzień uważa, że policji i innym władzom nie leży na sercu ich dobro.
Objawy
Zespół sztokholmski może objawiać się na kilka sposobów, w tym, gdy ofiary postrzegają życzliwość lub współczucie ze strony porywacza lub oprawcy. Syndrom ten pomaga ofiarom rozwinąć pozytywne uczucia wobec osoby lub grupy osób, które trzymają ich w niewoli lub znęcają się nad nimi, przyjmując te same cele, światopoglądy i ideologie, co oprawcy lub porywacze, współczują oprawcom lub porywaczom, odmawiają opuszczenia swoich oprawców, nawet jeśli mają możliwość ucieczki, negatywnie postrzegają policję, rodzinę, przyjaciół i każdego, kto może próbować pomóc im uciec z sytuacji, odmawiają pomocy policji i władzom państwowym w ściganiu sprawców nadużyć lub porwań. Po zwolnieniu osoby z zespołem sztokholmskim mogą nadal mieć pozytywne uczucia wobec porywacza. Mogą jednak również doświadczyć retrospekcji, depresji, lęku i zespołu stresu pourazowego (PTSD). Chociaż nie ma jasnej definicji syndromu sztokholmskiego, eksperci powiązali go z innymi zjawiskami psychologicznymi związanymi z nadużyciami, takimi jak:
wiązanie traumy, syndrom maltretowanej osoby, wyuczona bezradność. W Badaniu z 2018r. naukowcy podjęli próbę ustalenia związku między syndromem sztokholmskim, a handlem seksem. Badacze dokonali przeglądu osobistych relacji od prostytutek mieszkających w Indiach. Narracje zawarte w badaniu opisują kilka stanów, które mają związek z zespołem sztokholmskim.
Obejmują one: dostrzegane zagrożenia dla fizycznego i psychicznego przetrwania, postrzegana życzliwość handlarza lub klienta, izolacja od świata zewnętrznego, postrzegana niezdolność do ucieczki.
Według autorów badania, niektóre kobiety wyraziły kiedyś nadzieję na założenie rodziny ze swoim handlarzem lub klientem. W badaniu z 2020r. naukowcy znaleźli dowody sugerujące, że ofiary przemocy domowej mogą również doświadczać syndromu sztokholmskiego.
Ktoś, kto ma syndrom sztokholmski, może mieć mylące uczucia wobec sprawcy, w tym takie jak miłość, współczucie, empatia, chęć ich ochrony.
Syndrom sztokholmski może również spowodować, że zakładnik będzie miał negatywne uczucia wobec policji lub każdego, kto może próbować ich ratować.
Ludzie prawdopodobnie doświadczali tego zespołu przez długi czas, ale po raz pierwszy został nazwany w 1973 roku przez Nilsa Bejerota, kryminologa w Sztokholmie w Szwecji. Użył tego terminu, aby wyjaśnić nieoczekiwaną reakcję zakładników nalotu na bank wobec ich porywacza.
Pomimo tego, że były trzymane wbrew swojej woli w sytuacji zagrażającej życiu, osoby te nawiązały pozytywne relacje ze swoimi porywaczami. Pomogli im nawet zapłacić za swoich prawników po tym, jak zostali złapani.
Osoba może być wykorzystywana i poważnie zagrożona przez porywacza lub oprawcę, ale pomaga mu, aby przeżyć. Jeśli sprawca jest w jakikolwiek sposób uprzejmy, może trzymać się tego jako mechanizmu radzenia sobie z przetrwaniem. Mogą mieć współczucie dla nich za tę dobroć. Nie ma zbyt wielu badań na temat syndromu sztokholmskiego, ale wydaje się, że nie tylko ludzie, którzy są zakładnikami, doświadczają go. Może on zachodzić w różnych relacjach i sytuacjach jak na przykład wykorzystywanie dzieci. Nadużycia mogą być bardzo mylące dla dzieci, a sprawcy często grożą fizyczną krzywdzą wobec swoje ofiary, ale mogą również okazywać życzliwość, która może być interpretowana jako miłość lub uczucie. Między dzieckiem, a sprawcą może narastać więź emocjonalna, która często chroni sprawcę przez długi czas.
W Sporcie, dzieci lub młodzież, które mają agresywnych trenerów sportowych, mogą rozwinąć syndrom sztokholmski. Jeśli zaczną racjonalizować zachowanie trenera, mogą go bronić lub sympatyzować. Może to prowadzić do syndromu sztokholmskiego.
Przemoc seksualna, fizyczna lub emocjonalna może prowadzić do mylących więzi emocjonalnych między ofiarą a sprawcą.
Handel seksualny, ludzie którzy są przemycani i zmuszani do pracy seksualnej, stają się zależni od porywaczy w zakresie podstawowych potrzeb. Mogą rozwinąć więź emocjonalną jako sposób na przetrwanie.
Wpływ syndromu sztokholmskiego na zdrowie
Zespół sztokholmski nie jest wymieniany jako formalna diagnoza zdrowia psychicznego w diagnostycznych i statystycznym podręcznikach na temat chorób psychicznych. Ludzie, którzy mają ten zespół, wydają się mieć inne typowe objawy, takie jak
zakłopotanie z powodu swoich emocji wobec oprawcy, zamieszanie, wina, trudności z ufnością do nieznajomych osób, zespół stresu pourazowego, koszmary, bezsenność, retrospekcje, bezpodstawne obawy wobec zachowania innych ludzi i sytuacji.
Po znęcaniu się lub byciu trzymanym w niewoli mogą również mieć wiele innych objawów, w tym odmowa, wycofanie społeczne, przewlekłe uczucie napięcia, uczucie pustki, poczucie beznadziejności, depresja, niepokój, wyuczona bezradność, nadmierna zależność, utrata zainteresowania działalnością.
Powrót do codziennego życia i dostosowanie się po traumie może być trudne. Ofiarom może być bardzo trudno mówić o swoich doświadczeniach, ponieważ może to ponownie zwiększyć objawy wywołane przez trudne doświadczenia.
Jeśli czujemy, że mamy syndrom sztokholmski lub znamy kogoś, kto może go mieć, powinniśmy porozmawiać z terapeutą. Terapia może pomóc w powrocie do zdrowia, zespół stresu pourazowego, lęk i depresja.
Terapeuta może również pomóc nam nauczyć się mechanizmów radzenia sobie i pomóc w przetworzeniu tego, jak się czujemy. Mogą pomóc nam zmienić nastawienie i emocje, aby zrozumieć, że jest to mechanizm przetrwania, którego użyliśmy, aby poradzić sobie z trudnym doświadczeniem.
Dlaczego mamy syndrom sztokholmski?
Nie wszyscy ludzie, którzy przeżywają drastyczne sytuacje, doświadczają syndromu sztokholmskiego. Nie jest to do końca jasne, dlaczego niektórzy ludzie reagują w ten sposób, ale uważa się, że jest to mechanizm przetrwania. Osoba może stworzyć te więzi jako sposób radzenia sobie z ekstremalną i przerażającą sytuacją.
Niektóre kluczowe elementy wydają się zwiększać prawdopodobieństwo wystąpienia syndromu sztokholmskiego. Należą do nich: bycie w emocjonalnie naładowanej sytuacji przez długi czas, przebywanie we wspólnej przestrzeni z zakładnikiem w złych warunkach (np. za mało jedzenia, fizycznie niewygodna przestrzeń), kiedy zakładnicy są zależni od oprawcy w podstawowych potrzebach, gdy próba morderstwa nie dochodzi do skutku (np. pozorowane egzekucje), kiedy zakładnicy nie zostali odczłowieczani.
Przykłady
Chociaż syndrom sztokholmski wziął swoją nazwę od sławnego napadu na bank w Szwecji z 1973 r., podobne wydarzenia miały miejsce wcześniej i później.
W 1933 roku podczas napadu na bank w Normalmstorgu, czterech mężczyzn porwało Mary McElroy. Porywacze uwolnili ją po otrzymaniu 30 000 dolarów okupu, którego żądali. Chociaż Mary McElroy zgodziła się, że jej oprawcy powinni otrzymać karę, sympatyzowała z nimi, a nawet odwiedzała ich w więzieniu.
W 1974 roku Krótko po incydencie w Sztokholmie członkowie lewicowej grupy bojowników o nazwie Zjednoczone Federacyjne Siły „Symbionese Liberation Army” (SLA) porwali 19-letnią Patty Hearst z jej mieszkania w Berkeley w Kalifornii. Dwanaście dni po porwaniu Hearst brała udział w napadzie na bank wraz z członkami SLA. Według Hearsta, SLA zrobiło jej pranie mózgu i zmusiło ją do dołączenia do nich. FBI aresztowało Hearst 18 września 1975 roku, 18 miesięcy po jej porwaniu. Hearst został skazany na 7 lat więzienia. Prezydent Jimmy Carter złagodził jej wyrok w 1979 roku i ostatecznie otrzymała ułaskawienie.
W 1998 roku Wolfgang Priklopil porwał 10-letnią Nataschę Kampush i izolował ją w piwnicy na ponad 8 lat. Priklopil pobił ją i zagroził jej że ją zabije, kupował też jej prezenty, karmił ją i kąpał. Natascha płakała po usłyszeniu, że Prikolpil zmarł w wyniku samobójstwa. Kampush próbowała wyjaśnić swój związek z Priklopilem ankieterom, ale oni ją skreślili. W wywiadzie dla gazety Guardian Kampush powiedział: „Uważam, że to bardzo naturalne, że przystosowujesz się do identyfikowania się ze swoim porywaczem, zwłaszcza jeśli spędzasz z tą osobą dużo czasu”.
Leczenie
Zespół sztokholmski jest nierozpoznanym zaburzeniem psychologicznym i nie ma znormalizowanej definicji. W rezultacie nie ma oficjalnych zaleceń dotyczących jej leczenia. Jednak psychoterapia i leki mogą pomóc złagodzić problemy związane z wyleczeniem traumy, takiej jak depresja i lęk. Ludzie mogą współpracować z licencjonowanymi psychologami i psychiatrami. Psychiatra może przepisać leki, które mogą pomóc złagodzić objawy zaburzeń nastroju. Psychologowie i licencjonowani doradcy zdrowia psychicznego mogą pomóc ludziom w opracowaniu strategii i narzędzi do wykorzystania podczas próby zrozumienia i przepracowania ich doświadczeń.
Streszczenie
Syndrom sztokholmski jest rzadką reakcją psychologiczną na niewolę i w niektórych przypadkach na przemoc. Uczucia strachu, przerażenia i gniewu wobec oprawcy mogą wydawać się większości ludziom bardziej realistyczne. Jednak w sytuacjach ekstremalnych, takich jak porwanie, osoba może rozwinąć pozytywne uczucia wobec porywacza jako mechanizm radzenia sobie, gdy poczuje, że zagrożone jest jej fizyczne i psychiczne samopoczucie. Chociaż eksperci oficjalnie nie uznają syndromu sztokholmskiego za zaburzenie zdrowia psychicznego, mogą go doświadczyć osoby, które padły ofiarą przemocy, handlu ludźmi, lub zostały porwane. Osoby z zespołem sztokholmskim mogą odczuwać objawy lęku, depresji lub zespołu stresu pourazowego. Właściwe leczenie może poprawić powrót do zdrowia osoby i pomóc jej iść naprzód.
Jak wyzdrowieć?
Proces odzyskiwania wymaga identyfikacji i świadomości. Jest to jeden z niewielu przypadków, w których rozpoznanie zaburzenia jest pomocne. Słuchanie i dostrzeganie przykładów innych ofiar przenosi świadomość na inny poziom. Często łatwiej jest dostrzec problem w czyjejś historii, zanim zidentyfikujemy go w sobie. Po ustaleniu przyczyny należy podjąć leczenie. Jest to czasochłonne i powinno odbywać się pod kierunkiem terapeuty. Osoba z zespołem sztokholmskim ma już trudności z prawidłowym postrzeganiem rzeczy i potrzebuje profesjonalnej pomocy, dopóki nie rozwinie się nowy, dokładniejszy sposób jej leczenia.
Jak komuś w tym pomóc? Konieczne jest rozwijanie więzi zaufania, która opiera się na empatii, a nie na osądzie. Ci, którzy patrzą na scenariusz z zewnątrz, są często bardzo osądzający i krytyczni wobec zachowania ofiar. Ofiara jest już przeładowana poczuciem nieadekwatności, wstydu i winy, które są nieproporcjonalnie przypisywane jej działaniom, a nie sprawcom. Aby to przezwyciężyć, potrzebują bezwarunkowej miłości i akceptacji oraz mnóstwa cierpliwości.
Po zajęciu się syndromem sztokholmskim ofiary w końcu zaczynają radzić sobie lepiej w codziennym życiu. Nie pozwalają już, aby przemoc ze strony innych miała na niego wpływ. Upewnij się, że jeśli my lub ktokolwiek inny doświadcza tego syndromu lub czegoś podobnego, szukajcie profesjonalnej pomocy.
Korporacyjny syndrom sztokholmski
Wstęp
Korporacyjny syndrom sztokholmski ma miejsce, gdy pracownicy, którzy byli wykorzystywani, zastraszani lub nękani, rozwijają bardzo silne poczucie przywiązania i lojalności wobec tych, którzy ich źle traktowali. Pracownicy ci chętnie znosiliby upokorzenia, często racjonalizując krzywdę, którą otrzymują, a nawet broniliby antagonistów, atakując tych, którzy kwestionują ich negatywne zachowania.
Pracownicy tworzyliby silne przywiązanie i lojalność wobec swoich oprawców.
Dlaczego? Aby chronić własny dochód i nie stracić pracy, podobnie jak faktyczni zakładnicy w Sztokholmie, którzy czuli się bezsilni i bez opcji, gdy byli stawiani w takich sytuacjach.
Jeśli trudno nam w to uwierzyć, przypomnijmy sobie rozmowę z przyjacielem, który nienawidzi swojej pracy i czuje, że nie jest traktowany właściwie. Następnie obserwuj jego reakcję, gdy mówimy mu, aby zrezygnował, nagle wymyśliłby wiele powodów, aby zostać, takie jak, za co będę żył, nie jest tak źle, luka w CV jest gorsza itp.
To powinno brzmieć znajomo, a może nawet odbyliśmy podobne rozmowy. Jeśli tak, możemy być narażeni na ryzyko korporacyjnego syndromu sztokholmskiego. Jakie są objawy i co możemy z tym zrobić?
Jakie są objawy?
Brak ucieczki
Najbardziej widocznym objawem korporacyjnego syndromu sztokholmskiego jest postrzegana bezsilność ofiary. Kiedy sprawcą jest ktoś wyżej w hierarchii korporacyjnej, co zwykle ma miejsce, pracownicy czują się bezsilni, sprzeciwiając się ich autorytetowi. W przypadku sytuacji zakładników jest to prawda, ponieważ porywacz ma broń. Ale w biurze tak nie jest, nawet z toksyczną kulturą pracy.
To praca, a nie oblężenie. Nie jesteśmy trzymani na muszce. Zawsze mamy wybór, zawsze jest wyjście. Fakt, że ludzie zapominają o tym będąc w trudnej sytuacji, jest to główny powód, dla którego tak trudno jest przezwyciężyć syndrom. Ale jeśli pamiętamy, że mamy możliwość wyboru własnego losu, to już zaczynamy uwalniać się od tego niezdrowego sposobu myślenia.
Potrzeba przetrwania
Przeciwko komuś, z kim nie możemy walczyć, jedyną opcją jest przetrwanie w jakikolwiek sposób. Tam, gdzie zakładnik będzie próbował uspokoić porywacza, aby dostać się na jego dobrą stronę, korporacyjny syndrom sztokholmski przedstawia to samo zjawisko. Pracownicy po prostu zaakceptują nadużycia, które otrzymują i stają się pokorni, aby zyskać przychylność szefa i mając nadzieję, że z czasem przestanie nadużywać swoich uprawnień, gdy będziemy bardziej posłuszni.
Gdy zagłębiamy się w tę mentalność, dzieje się coś interesującego, pracownik zaczyna aktywnie bronić swojego oprawcy. Jeśli ktoś podejmie kroki i zakwestionuje złe traktowanie, które miało miejsce, pracownicy faktycznie staną po stronie sprawcy i zniechęcą go do zadawania pytań i prób naprawienia sytuacji.
Tę błędną lojalność można przypisać błędnemu przekonaniu o dobroci sprawcy. Po tak bardzo negatywnym traktowaniu pracownicy zaczną postrzegać to jako nową „normalność”. Następnie, gdy sprawca nie wymierza kary lub daje lekką ulgę, „życzliwość”, odczuwają wobec pracodawcy sympatię, za teoretycznie okazanie im szacunku i lepsze ich traktowanie.
Racjonalizacja
Jeśli nie mamy innego wyjścia, jak tylko znosić nadużycia w miejscu pracy, równie dobrze możemy je zracjonalizować, wtedy zapewne nie będzie to wyglądać tak źle. Pracownicy zaczęliby usprawiedliwiać, lub zaprzeczać że jakiekolwiek nadużycia ze strony przełożonego miały miejsce, takie jak karcenie, szyderstwa, obrażanie, nadmierna kontrola, przez co pomoże im lepiej sobie z tym radzić, tłumacząc, że szef, jest dla nich lepszy niż innych pracowników, nie miał tego na myśli, musi być jakiś powód, że tak zareagował, tak wyglądają standardy w tej firmie, jest to normalne, to wszystko jest tylko częścią naszej pracy i tak dalej.
Gdy powtarzamy sobie coś wystarczająco długo, nawet nie mającego nic wspólnego z realną sytuacją, wtedy z czasem możemy po prostu zacząć w to wierzyć. Kiedy zakładnicy martwili się, że ich życzliwy stosunek do porywaczy może być postrzegany jako fałszywy, zaczęli brać to poważnie. Chociaż mogą w głębi duszy upierać się, że jest to tylko środek do przetrwania, wkrótce rozwijają prawdziwą więź sentymentalną z oprawcą.
To samo dotyczy pracowników. Po tak długim racjonalizowaniu nadużyć zaczynają wierzyć we własne usprawiedliwienia takie jak to, że pracodawca tak postępuje, ponieważ naprawdę jest to odpowiedzialna praca i tak musi postępować, abyśmy rzetelnie wykonywali powierzone nam obowiązki, że to naprawdę tylko część pracy, że naprawdę jest to normalna rzecz.
Uczucie zagrożenia
Brak bezpieczeństwa psychicznego tworzy środowisko pełne zagrożenia i strachu, toksyczną kulturę, obejmującą politykę biurową, wewnętrzne frakcje, brak zaufania, który wywołuje negatywne zachowania. A ta toksyczna kultura zwykle pochodzi z góry, kiedy mamy do czynienia z despotycznym szefem, który nadużywa swojej władzy, aby źle traktować podwładnych, a zwłaszcza wykorzystywać swoją kontrolę nad nimi.
Menedżerowie czuwają nad swoimi podwładnymi jak jastrząb i kontrolują każdy najmniejszy aspekt ich pracy, to co mogą robić, z kim rozmawiają i kiedy mogą pójść na przerwę musi być za zgodą szefa. Podobnie jak w sytuacjach zakładników, w których porywacz dyktuje czas posiłku, a nawet czas toalety, ta nadmierna kontrola nad niezbędnymi potrzebami prowadzi do infantylizacji, czyli pracownicy wiedzą, że ich praca jest w rękach potężniejszego szefa, który traktuje ich przedmiotowo.
Skutkuje to dziwną kombinacją ucisku i zależności. Z jednej strony czujemy się zakuci w kajdany, ograniczeni i źle traktowani, ale z drugiej strony nasz sprawca jest również tym, który „daje” nam pracę (nasze wynagrodzenie) i wszystkie potrzebne uprawnienia.
Jak możemy go wyleczyć?
Eskalujmy
Przemoc w miejscu pracy, od werbalnej po związaną z wydajnością, jest prawdziwym problemem i jest traktowana poważnie. Po to jest HR. Pamiętaj, że nie jest to dosłowna sytuacja zakładników i masz środki, aby walczyć o siebie. Jeśli rozmowa z nimi nie jest owocna, złów formalną skargę i eskaluj problem, a także uzyskaj wsparcie od innych osób w firmie.
Taki ruch jest uważany za ultimatum, ostateczność. Chociaż zwykle robi to sztuczkę, jeśli kultura w twojej firmie jest szczególnie toksyczna i eskalacja doprowadzi cię do dalszych kłopotów, to jedyną opcją jest…
Konfrontacja
Podejdźmy do niego i porozmawiaj o tym z oprawcą. Przez większość czasu zastraszanie i tego pochodne zdarzają się, ponieważ ofiara jest pasywna. Jeśli pokażemy mu, że potrafimy stanąć w własnej obronie i bronić się, może to wystarczyć, aby zmienić obecną sytuacje na lepszą. Powiedzmy mu, jak nie lubimy być traktowani i powiedzmy, aby przestał tak robić.
Pamiętajmy, że jeśli przeradza się to w coś w rodzaju konfliktu (co może być), zachowajmy spokój. Nie walczmy z nadużyciami za pomocą nadużyć, ponieważ nasza powściągliwość będzie przydatna, jeśli ta konfrontacja eskaluje do osób trzecich.
Idźmy dalej
Życie jest zbyt krótkie na bezsensowne prace. Ciągle mówimy, że praca zajmuje ponad jedną trzecią naszego życia i nie ma sensu przeżyć tych 33% w miejscu, w którym czujemy się nieszczęśliwi. Żadna praca nie jest warta poświęcenia swojego zdrowia, psychicznego lub fizycznego. Wiedzmy, kiedy rzucić palenie i wiedzmy, że w porządku jest przejście do lepszego środowiska.
Ale co, jeśli jestem bezrobotny i staję się bezdomny? A co z luką w CV? Zawsze są inne miejsca pracy, po prostu musimy znaleźć odpowiednią dla siebie. Wyjaśnić rekruterom, dlaczego zrezygnowaliśmy ze wcześniejszej pracy, jaka kultura panowała we wcześniejszej pracy, jak była toksyczna i jak próbowaliśmy sobie z nią radzić. Lepszym pytaniem jest, jeśli sytuacja nie ustępuje lepiej, czy warto tam przebywać?
Uzyskajmy perspektywę
Kiedy czujemy, że racjonalizujemy nadużycia, które otrzymujesz, lub jeśli nawet nie zdajemy sobie sprawy, że je racjonalizujemy, ale wiemy, że coś jest nie tak, porozmawiajmy z kimś i uzyskajmy opinie osoby z zewnątrz. Przyjaciele, rodzina lub psychiatra firmowy daliby ci uczciwe odzwierciedlenie sytuacji jakie nas spotykają w biurze i wskazaliby, że w rzeczywistości jest to nadużycie. Uzyskanie pomocy w przełamaniu tego irracjonalnego sposobu myślenia jest pierwszym krokiem do wyrwania się z korporacyjnego syndromu sztokholmskiego.
Syndrom sztokholmski i toksyczne związki
Wstęp
Syndrom sztokholmski w związku jest bardzo negatywnym i zatrważającym zjawiskiem, które zdarza się stosunkowo często u osób będących w związku, znacznie częściej zauważalny jest on u kobiet. Agresorem najczęściej jest mężczyzna, choć zdarzają się także przypadki, w których sprawcą przemocy jest kobieta.
W dysfunkcyjnych związkach bardzo często wytwarza się zależność ofiary od kata, która może przyjmować różne formy, jak na przykład psychiczną, finansową czy emocjonalną. Zależność ta jest główną przyczyną pozostawania ofiary w związku i braku chęci szukania pomocy. Agresor bardzo często przejawia także wiele pozytywnych emocji względem swojej ofiary, przeprasza ją, kupuje jej kwiaty, zapewnia poprawę. Zachowania takie przekonują krzywdzoną osobę o uczuciach agresora, przez co nie decyduje się ona na odejście, tylko szuka winy w swoim zachowaniu. Takie zachowania to klasyczny przykład syndromu sztokholmskiego w związku.
Pamiętajmy, że Jeśli uważamy, że jesteśmy w podobnej sytuacji, to pierwszą rzeczą jaką musimy zrobić to poprosić o pomoc, ponieważ nic się nie zmieni, jeśli nie poprosimy o pomoc lub nie odejdziemy. Pomoc osobom tkwiącym w toksycznych związkach oferuje Niebieska Linia.
W 1973 roku w Sztokholmie trwało kilka dni wzięcie zakładników. Po napadzie na bank rabusie wzięli kilku zakładników i przetrzymywali ich w skarbcu. Przez wiele dni zakładnicy krążyli między życiem a śmiercią, ponieważ policja planowała również brutalne akcje wyzwoleńcze.
Kiedy zakładnicy zostali w końcu uwolnieni, byli bardziej wściekli na policję niż na zakładników. Poprosili o litość dla oprawcy i odwiedzili go w więzieniu. Jedna z nich jeszcze później miała krótki związek z jednym z rabusiów bankowych.
Sytuacja była oczywiście złożona. Nie tak wiele było wiadomo o tym, jak radzić sobie z takimi sytuacjami. Ale jeszcze częściej w innych przestępstwach ofiary zaczynają odczuwać uczucia do swoich oprawców. Jak może dojść do tak absurdalnej rzeczy?
W scenie poradnictwa na temat toksycznych związków krąży następująca anegdota: „Jak sprawić, żeby ktoś bezpiecznie się w tobie zakochał? Zamykasz go w piwnicy z chlebem i wodą i czekasz, aż nadejdzie syndrom sztokholmski. Ten co prawda drastyczny żart odzwierciedla zakłopotanie krewnych ludzi w wysoce toksycznych związkach. Ci ludzie wydają się cierpieć z powodu transgranicznych zachowań swoich partnerów, a jednak pozytywne emocje w stosunku do nich wydają się być jeszcze silniejsze. Separacja z pewnością nie podlega ujmuje. I trzeba powiedzieć, że odzwierciedla to również w pewien sposób frustrację „miłych” ludzi, którzy czują, że pomimo lub z powodu ich uprzejmości mają mniejsze szanse na rynku randkowym.
Psychologia głębi odnosi się do tego tematu jako „identyfikacji z agresorem”. Nie jest to w pełni zrozumiałe, ale wydaje się być rodzajem nieświadomego mechanizmu przetrwania, aby stworzyć więź, a tym samym uspokoić agresora. Ponadto często wydaje się bezpieczniejsze identyfikowanie się ze „zwycięzcami” niż z ofiarami. Nawiasem mówiąc, może to również dotyczyć systemów rodzinnych. Ponadto chemia mózgu z pewnością odgrywa tutaj dużą rolę. Szybka przemiana skrajnego niepokoju, a następnie ponowne uspokojenie i pocieszanie nas przez tę samą osobę, która faktycznie tworzą w nas strach, wywołuje ekstremalny koktajl w mózgu. Łatwo podważa to racjonalną ocenę sytuacji.
Nawet w wysoce toksycznych związkach taka dynamika jak w syndromie sztokholmskim może się zdarzyć jednak zwykle na mniejszą skalę. Kłamstwa, oszustwa lub manipulacje emocjonalne są wyblakłe, aby kontynuować życie w świecie fantazji, w którym wszystko jakoś się dobrze skończy. Przyczyną, jak to często bywa, jest zwykle bardzo problematyczne dzieciństwo.
Koncepcja syndromu sztokholmskiego w toksycznych związkach jest bardzo chwytliwa, a także wyjaśnia wiele w tej dynamice. Niemniej jednak promuje również myślenie ofiarne osób zaangażowanych. Myślenie ofiary przejawia się, gdy w pewnym momencie krążymy tylko wokół tego, jak „wredny” był lub jest nasz partner (co może być), ale nie widzimy w tym swojej własnej roli. Życie często nie przypomina Sztokholmu, kiedy ludzie byli naprawdę zakładnikami przez przypadek. W większości wysoce toksycznych związków pojawiły się wczesne oznaki, że cała sprawa nie jest na dobrej drodze, lub ustanowienie związku (na przykład jako tajnego romansu) było już bardzo problematyczne od samego początku. W naszych czasach coraz bardziej chodzi o branie odpowiedzialności za siebie. Dotyczy to zawsze obu stron w związku. Możemy próbować wyjaśnić sobie zły związek za pomocą narzędzi psychologicznych i jest to również niezwykle ważne. Ale nie pomoże nam to postrzegać siebie jako czystych aniołów i przypisywać całej winy osobie z którą jesteśmy w związku, ponieważ sami się na to godzimy.
Syndrom sztokholmski w związku
W jakich warunkach obserwujemy syndrom sztokholmski?
Syndrom sztokholmski wymaga czterech ważnych elementów: Ofiara powinna znajdować się w sytuacji zagrożenia życia. Ofiara powinna być odizolowana. Ofiara nie powinna mieć możliwości stosowania strategii przetrwania, takich jak „walcz lub uciekaj”. (A przynajmniej czuć, że nie jest w stanie jej zrealizować.)
Sprawca powinien od czasu do czasu okazywać odrobinę „życzliwości”.