E-book
6.3
drukowana A5
25.94
drukowana A5
Kolorowa
49.99
Niesamowite Przygody Nitki

Bezpłatny fragment - Niesamowite Przygody Nitki


5
Objętość:
110 str.
ISBN:
978-83-8384-920-1
E-book
za 6.3
drukowana A5
za 25.94
drukowana A5
Kolorowa
za 49.99


Najukochańszej żonie, dziękuje ci, że jesteś…

Rozdział 1:
Nitka, szlachetna alpaka, na nowym lądzie

Ciężarówka z piskiem opon zatrzymała się na podjeździe farmy. Nitka, młoda i pełna energii alpaka, uniosła głowę, wyciągając szyję w kierunku otwierającej się rampy. W jej czarnych, pełnych wyrazu oczach mieszały się ciekawość i odrobina niepewności.

— Ay, madre mía! — westchnęła pod nosem, zerkając na pola i gospodarstwo. — Czy to jest… no jak wy, Polacy, mówicie… raj?

Choć była młoda, Nitka miała bardzo wysokie mniemanie o sobie. Wcale nie uważała się za zwykłą lamę, o nie! Była alpaka — szlachetna lama, jak to zwykła podkreślać na każdym kroku.

Drzwi ciężarówki otworzyły się z hukiem, a przed rampą stanęła młoda kobieta z długim warkoczem. Była to Joanna, właścicielka farmy, która wraz ze swoim mężem, Jerzym, prowadziła ekologiczne gospodarstwo.

— No chodź, Nitka, pora powitać cię w nowym domu! — powiedziała ciepło Jerzy.

Nitka wyszła ostrożnie na żwirowy podjazd, kiwając dumnie głową. Jej aksamitne futro połyskiwało w promieniach słońca, a długie rzęsy poruszały się z wdziękiem.

— Bueno, bueno… — mruknęła pod nosem, rozglądając się dookoła. — Trochę… rustykalnie, ale może być.

Ledwie postawiła kopytka na nowej ziemi, gdy z podwórka wybiegł kogut. Był ogromny, z wielkim grzebieniem i dumnym, wojskowym krokiem. Przestąpił przed Nitką, jakby chciał przeprowadzić inspekcję.

— A to kto?! — zawołał kogut, zatrzymując się tuż przed alpaką. — Tu trzeba meldować każdy ruch!

— ¿Qué? Kim ty jesteś, señor pollo? — zapytała Nitka, przekrzywiając głowę.

— „Señor pollo”? ! — oburzył się kogut, prężąc pierś. — Dla ciebie Generał. Generał Kogut! Jestem dowódcą podwórka, strażnikiem porządku i organizacji.

Nitka spojrzała na niego z lekkim rozbawieniem.

— Ay, Dios mío! Generał? A gdzie twoje wojsko? Widzę tylko twoje… jak to się mówi… małe skrzydełka.

Generał zatrzepotał w proteście, ale zanim zdążył coś odpowiedzieć, z tyłu dobiegł ich głośny, skrzekliwy głos.

— Hrrrrrr! Kto tu nowy?! — zapytała gęś, wparowując na scenę z całym impetem. Jej białe pióra lśniły w słońcu, a donośny głos niósł się po całym gospodarstwie.

— To Nitka, nasza nowa alpaka — odpowiedziała Joanna, uśmiechając się do gęsi. — Ale spokojnie, Głośnik, nie strasz jej od razu.

— Głośnik? — spytała Nitka, unosząc brew.

— Tak mnie nazywa gospodarz — odparła gęś z dumą. — Mąż pani Joanny. A czemu? Bo jestem NAJGŁOŚNIEJSZY na tym podwórku.

— ¡Ay, qué sorpresa! — Nitka przewróciła oczami. — No dobra, señor Generałseñor Głośnik, a gdzie są… no jak to się mówi… reszta?

W odpowiedzi zza stogu siana wyłoniła się Pysia, czarna kotka o białym pyszczku. Wyglądała, jakby przez chwilę przyglądała się scenie z dystansu, by ocenić sytuację.

— A to kto? Lama? — zapytała z nutą ironii, przechylając głowę.

Nitka natychmiast spiorunowała ją wzrokiem.

— ¡No soy una llama! Nie jestem lamą! Jestem alpaka, szlachetna lama. To różnica, rozumiesz?

— Lama, alpaka, co za różnica? — mruknęła Pysia. — Wszystko jedno.

— ¡No, no, no! Nie wszystko jedno! Alpaka jest… no jak to się mówi… bardziej elegancka. Mam lepsze futro, dłuższe rzęsy i jestem bardziej… no, bardziej… szlachetna!

Kiedy rozmowa nabierała tempa, z tyłu pojawił się Kato. Był to duży, łaciaty pies, który patrzył na wszystko z lekkim rozbawieniem.

— Co się tutaj dzieje? — zapytał leniwie. — Czemu towarzystwo robi takie zamieszanie?

— Bo lama… — zaczęła Pysia.

— Alpaka! — przerwała jej Nitka z oburzeniem.

— … przyjechała i najwyraźniej ma duże wymagania — dokończyła kotka.

Kato podszedł do Nitki i obwąchał ją z ciekawością.

— Hm, całkiem w porządku. Miło cię poznać. Ja jestem Kato, a twoje imię?

Nitka uniosła głowę z dumą.

— Jestem Nitka. I przyjechałam tu, żeby… no jak to się mówi… pomóc. Ale teraz widzę, że muszę też nauczyć was trochę manier.

Generał parsknął, Pysia przewróciła oczami, a Głośnik wydał donośne hrhrhr, które rozniosło się po całym gospodarstwie.

— Cóż, zapowiada się ciekawie — powiedział Kato, ziewając. — Nitka, witamy na naszej farmie. Mam nadzieję, że jesteś gotowa na życie tutaj, bo czasami bywa… no, intensywnie.

Nitka spojrzała na niego z uśmiechem.

— ¡Estoy lista! Jestem gotowa. A teraz… pokażcie mi, gdzie się śpi. Tengo sueño! Chce mi się spać!

I tak właśnie rozpoczęła się przygoda Nitki na polskiej farmie — wśród nowych przyjaciół, zgiełku podwórkowego życia i lawendowego zapachu, który unosił się nad wszystkim jak obietnica spokojnych, choć pełnych przygód dni.

Rozdział 2:
Spotkanie z Nieśmiertelnikiem

Noc zapadła nad farmą. W stodole panowała cisza, przerywana jedynie szmerem myszy w kącie i odgłosem chrupania siana przez Nitkę. Młoda alpaka leżała na miękkim posłaniu, starając się znaleźć wygodną pozycję.

— Ay, Dios mío… — westchnęła, poprawiając swoje futro. — Tyle słyszałam o europejskim luksusie, a tu… pachnie starym sianem i, jak wy to mówicie… myszkami.

Właśnie miała zasnąć, gdy usłyszała ciche skrzypienie drewna. Zerknęła niepewnie w górę, a jej wielkie oczy napotkały cień przesuwający się między belkami.

— Kto tam?! — zawołała, prostując szyję.

— Tylko ja, mademoiselle alpaka — odezwał się skrzekliwy głos.

Z cienia wyłonił się szczur o posturze małego, zgarbionego generała. Jego prawe oko przykrywało bielmo, a lewe łypało z chytrym błyskiem. Zeskoczył z belki z gracją, jakiej nie powstydziłby się zawodowy akrobata.

— A tobie co? — zapytała Nitka zdezorientowana. — Czemu masz… no jak to się mówi… jedno oko białe?

— Heh, tego byś nie zrozumiała, przyjezdna. — Szczur ukłonił się teatralnie. — Mówią na mnie Nieśmiertelnik. Bo, widzisz, każdy próbuje mnie dorwać, a ja ciągle tu jestem. Ani koty, ani pułapki, ani nawet ten straszny właściciel farmy z jego patelnią nie mogą mnie powstrzymać.

— ¡Qué interesante! — Nitka prychnęła. — Czyli jesteś zły duch tej stodoły?

— Duch, złodziej, artysta przetrwania… nazywaj mnie, jak chcesz. Ale skoro już tu jesteś, może się dogadamy. — Szczur zbliżył się do niej z chytrym uśmiechem.

— ¿Cómo? O czym tu rozmawiać?

— O przysługach. — Nieśmiertelnik spojrzał na nią, rozglądając się, jakby obawiał się, że ktoś ich podsłucha. — Wiesz, w tej waszej spiżarni jest placek. Jabłkowy, pachnący, jeszcze ciepły. Ale na straży stoi ten twój Kato, a ja nie zamierzam się z nim ścierać. Co powiesz na to, żebyś przyniosła mi kawałek?

Nitka spojrzała na niego z niedowierzaniem.

— ¿Qué dices? Chcesz, żebym ja, szlachetna alpaka, zniżyła się do poziomu… no jak to się mówi… złodziejaszka?

— Nie myśl o tym jak o kradzieży. To… wymiana usług. Ty mi przyniesiesz placek, a ja zdradzę ci sekrety tej farmy. Wiesz, kto kogo lubi, a kto robi jakieś ciemne interesy…

— ¡Ay, no! — przerwała mu Nitka. — Moja szlachetna, peruwiańska krew nie pozwala mi na takie… deshonra!

— Desho-co? — zapytał Nieśmiertelnik, przekrzywiając łebek.

— Hańbę! — wyjaśniła Nitka z oburzeniem. — Nie będę współpracować z kimś, kto żyje kosztem innych. Jeśli będziesz nalegał, to… no jak to się mówi… sam cię stąd wyniosę!

Szczur zmrużył swoje jedyne widzące oko, a jego wąsy zaczęły drgać.

— Wyniesiesz mnie? Cóż za damulka się znalazła.

— Jestem damą, señor! — oburzyła się Nitka, prostując szyję.

— No to zobaczymy, jak sobie poradzisz z tym! — zawołał Nieśmiertelnik i z niezwykłą zręcznością wskoczył na belkę nad Nitką.

Zanim zdążyła zareagować, szczur podrapał łapką starą, zakurzoną belkę. Ku jej przerażeniu, z góry spadła na nią solidna chmura ciężkiego kurzu, pajęczyn i fragmentów starego siana.

— ¡Madre mía! — krzyknęła Nitka, gdy kurz wpadł jej prosto w nozdrza.

— Dzień dobry, szlachetna damo! — zakpił Nieśmiertelnik, biegnąc po belce i znikając w ciemnym kącie stodoły. — Następnym razem przynieś placek!

Wściekła, brudna i zmęczona Nitka otrząsnęła się z kurzu.

— ¡Qué grosero! — wyszeptała, kładąc się z powrotem na sianie. — Co to za miejsce?! Czy wszyscy tu są… no jak to się mówi… locos?!

Zmęczona i zrezygnowana, zasnęła, obiecując sobie w myślach, że następnym razem ten Nieśmiertelnik już nie będzie taki cwany.

Rozdział 3: Nauka pokory

Poranek na farmie był piękny i pełen obietnic. Słońce wstawało nad horyzontem, a powietrze pachniało świeżością. Joanna otworzyła bramę pastwiska i poklepała Nitkę po szyi.

— Idź, mała. Czas poznać nasze łąki.

Nitka, dumna jak zawsze, uniosła głowę i ruszyła lekkim krokiem, obrzucając wzrokiem rozległe pola i malownicze krajobrazy.

— ¡Qué maravilla! — westchnęła. — To wygląda… no jak to się mówi… bardzo luksusowo.

Jej zachwyt przerwał jednak głęboki, basowy głos dochodzący zza pobliskiego krzewu.

— A więc to ty, nowa dama z tej farmy.

Nitka spojrzała w kierunku źródła głosu i dostrzegła konia. Był niewysoki jak na konia, o szarej, nieco zaniedbanej sierści. Jego grzywa była gęsta, ale nierówno przycięta, co najwyraźniej starał się zamaskować, potrząsając nią z przesadnym wdziękiem. Tylne nogi miał lekko krzywe, a ogon wyglądał, jakby stoczył niejedną bitwę z Kato.

— Jestem Malko. Tarpan, jeśli nie zauważyłaś. A ty?

Nitka zmrużyła oczy.

— Nitka. Alpaka. Szlachetna lama. — Odpowiedziała z naciskiem na ostatnie słowa, patrząc na jego poszarpany ogon.

— Szlachetna, powiadasz? — Malko uniósł brew. — To ciekawe, bo wyglądasz, jakby wiatr mógł cię przewrócić.

— ¡Qué grosero! — odparła Nitka, odwracając się plecami. — A ty wyglądasz… jakbyś miał problem z wizytą u fryzjera.

Malko prychnął.

— Wiesz, w moim wieku to nie grzywa jest najważniejsza, tylko siła i doświadczenie. Ale co ty możesz o tym wiedzieć?

Nitka wzruszyła ramionami, zerkając na niego z pogardą.

— Nie zamierzam tracić czasu na rozmowy z… no jak to się mówi… niezbyt eleganckimi towarzyszami.

Odwróciła się i z gracją ruszyła na dolną część pastwiska, gdzie zielona trawa wyglądała bardziej soczyście.

— Lepiej uważaj, nowicjuszko — rzucił za nią Malko. — Tam na dole jest bagno.

— ¡Ay, por favor! — odkrzyknęła Nitka. — Alpaka taka jak ja nie grzęźnie w bagnie.

Kilka minut później…

Nitka stała po kolana w gęstym, kleistym błocie. Jej jedwabiste futro było przesiąknięte brązową mazią, a kopytka tkwiły głęboko, uniemożliwiając ruch.

— ¡No puede ser! — krzyknęła, próbując się wyrwać. — Co za miejsce! Co za wieś!

Zrezygnowana, spojrzała w kierunku pastwiska. W oddali Malko spokojnie skubał trawę, rzucając jej rozbawione spojrzenie.

— Ej, Malko! Pomóż mi! — zawołała.

Koń podszedł powoli, kiwając głową z satysfakcją.

— A co z twoim „szlacheckim” honorem? Nie potrzebujesz pomocy od takiego, jak ja, prawda?

Nitka zacisnęła zęby, jej twarz wyrażała mieszankę irytacji i pokory.

— Ay, Dios mío… Masz rację. Przepraszam, Malko. Nie powinnam cię oceniać po wyglądzie. Jesteś mądry i silny, a ja… no cóż, trochę się zagalopowałam.

Malko uśmiechnął się pod nosem.

— Cóż, skoro już przeprosiłaś, to teraz możemy coś z tym zrobić.

Za pomocą swojego mocnego pyska i doświadczenia, Malko pomógł Nitce wydostać się z błota. Alpaka, cała przemoczona i brudna, spojrzała na niego z wdzięcznością.

— Dziękuję, Malko. — Westchnęła. — Teraz widzę, że nie wygląd czyni kogoś wartościowym, tylko to, co robi dla innych.

— No proszę, zaczynasz coś rozumieć. — Malko zaśmiał się cicho.

Oboje ruszyli powoli w stronę pastwiska. Słońce zaczęło zachodzić, malując niebo na różowo-pomarańczowe barwy. Nitka i Malko skubali trawę w ciszy, a między nimi zapanowała cicha, ale szczera nić porozumienia.

— Wiesz, Nitka… — odezwał się po chwili Malko. — Może jesteś trochę przemądrzała, ale masz w sobie coś, co lubię.

— ¡Qué sorpresa! — zaśmiała się Nitka. — Ty też jesteś całkiem znośny, jak na konia z krzywymi nogami.

Malko prychnął, ale nie odpowiedział. A na horyzoncie, w blasku zachodzącego słońca, zaczęła się nowa przyjaźń, która miała przetrwać wiele przygód.

Rozdział 4: Kulka, nieokiełznany apetyt

Dzień na farmie zaczął się spokojnie, przynajmniej z pozoru. Nitka, już bardziej oswojona z nowym domem, skubała trawę na pastwisku, gdy usłyszała donośny głos Jerzego, który brzmiał jak wołanie o pomoc.

— Kulka, zostaw to! Gumaki nie są do jedzenia! — wołał, biegnąc w kierunku dużej, różowej świni, która z dumną miną trzymała w pysku jeden z jego ulubionych butów.

Świnia, widząc, że jej zdobycz jest zagrożona, rzuciła się do ucieczki, a Jerzy gonił ją, wymachując rękami.

— ¿Qué pasa? — zapytała Nitka Pysię, która siedziała obok na płocie, obserwując scenę z wyraźnym rozbawieniem.

— To Kulka, nasza wszystkożerna specjalistka od chaosu — odpowiedziała Pysia, mrugając okiem. — Jedyna istota na tej farmie, która może zjeść absolutnie wszystko. Nawet kamień by schrupała, gdyby wyglądał jak ziemniak.

Nitka prychnęła.

— To chyba przesada. Nawet lama… znaczy, alpaka nie jest tak nieokrzesana.

Pysia zaśmiała się.

— Poczekaj, aż się z nią spotkasz. Wtedy zrozumiesz, co mam na myśli.

Kilka godzin później Nitka przekonała się, że kotka miała rację. Po powrocie do stodoły zobaczyła Kulka, która zajęła się z apetytem jej starannie ułożonym posłaniem z pachnącego siana.

— ¡Qué horror! — krzyknęła Nitka, patrząc, jak Kulka pochłania kolejne garście jej legowiska. — Co ty robisz? To moje łóżko!

Kulka spojrzała na nią, przeżuwając spokojnie.

— Łóżko? Myślałam, że to bufet. — Odburknęła i sięgnęła po kolejną porcję.

Nitka była oburzona.

— Por favor, gdzie twoje maniery? To moje siano! Moje!

Kulka wzruszyła ramionami, o ile świnia w ogóle może to zrobić, i odpowiedziała z pełnym przekonaniem:

— Na farmie wszystko, co pachnie jedzeniem, jest moje. To naturalne prawo Kulki.

Zostawiona bez wyboru, Nitka musiała spędzić noc na gołym klepisku. Kiedy zapadł zmrok, siedziała samotnie, owinięta w siebie, marznąc i czując się bardziej nieszczęśliwa niż kiedykolwiek wcześniej.

Nieoczekiwanie w ciemności usłyszała znajome kroki. To Kato i Pysia przyszli do niej, niosąc ze sobą trochę ciepła i pocieszenia.

— Nie możemy pozwolić, żeby nasza szlachetna alpaka marzła — powiedziała Pysia, zeskakując na klepisko i wciskając się obok Nitki.

— Dokładnie, szlachetni zawsze powinni mieć obstawę — dodał Kato, układając się z drugiej strony.

Nitka spojrzała na nich z wdzięcznością.

— ¡Gracias! Nie spodziewałam się, że tak się mną przejmiecie.

— No cóż, nie możemy pozwolić, żebyś nazywała nas nieokrzesanymi, prawda? — odpowiedziała Pysia, mrugając figlarnie.

— Poza tym, w grupie cieplej — dodał Kato.

Nitka, otoczona ich ciepłem, pierwszy raz poczuła, że naprawdę należy do tego miejsca.

— Dziękuję wam. — Powiedziała cicho, wtulając się w miękkie futra swoich nowych przyjaciół.

A na górze, na belce w stodoły, Kulka spała snem sprawiedliwej, wciąż z odrobiną nitkowego siana wystającą z pyska. Nitka spojrzała na nią i westchnęła.

— No cóż, może kiedyś się dogadamy… Ale tej nocy mam już swoje stado.

Wspólnie z Kato i Pysią zasnęli, a w stajni zapanował spokój. Gdzieś w oddali słychać było nocne odgłosy farmy, ale Nitka czuła się po raz pierwszy jak w domu.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 6.3
drukowana A5
za 25.94
drukowana A5
Kolorowa
za 49.99