Najukochańszej żonie, dziękuje ci, że jesteś…
Rozdział 1:
Nitka, szlachetna alpaka, na nowym lądzie
Ciężarówka z piskiem opon zatrzymała się na podjeździe farmy. Nitka, młoda i pełna energii alpaka, uniosła głowę, wyciągając szyję w kierunku otwierającej się rampy. W jej czarnych, pełnych wyrazu oczach mieszały się ciekawość i odrobina niepewności.
— Ay, madre mía! — westchnęła pod nosem, zerkając na pola i gospodarstwo. — Czy to jest… no jak wy, Polacy, mówicie… raj?
Choć była młoda, Nitka miała bardzo wysokie mniemanie o sobie. Wcale nie uważała się za zwykłą lamę, o nie! Była alpaka — szlachetna lama, jak to zwykła podkreślać na każdym kroku.
Drzwi ciężarówki otworzyły się z hukiem, a przed rampą stanęła młoda kobieta z długim warkoczem. Była to Joanna, właścicielka farmy, która wraz ze swoim mężem, Jerzym, prowadziła ekologiczne gospodarstwo.
— No chodź, Nitka, pora powitać cię w nowym domu! — powiedziała ciepło Jerzy.
Nitka wyszła ostrożnie na żwirowy podjazd, kiwając dumnie głową. Jej aksamitne futro połyskiwało w promieniach słońca, a długie rzęsy poruszały się z wdziękiem.
— Bueno, bueno… — mruknęła pod nosem, rozglądając się dookoła. — Trochę… rustykalnie, ale może być.
Ledwie postawiła kopytka na nowej ziemi, gdy z podwórka wybiegł kogut. Był ogromny, z wielkim grzebieniem i dumnym, wojskowym krokiem. Przestąpił przed Nitką, jakby chciał przeprowadzić inspekcję.
— A to kto?! — zawołał kogut, zatrzymując się tuż przed alpaką. — Tu trzeba meldować każdy ruch!
— ¿Qué? Kim ty jesteś, señor pollo? — zapytała Nitka, przekrzywiając głowę.
— „Señor pollo”? ! — oburzył się kogut, prężąc pierś. — Dla ciebie Generał. Generał Kogut! Jestem dowódcą podwórka, strażnikiem porządku i organizacji.
Nitka spojrzała na niego z lekkim rozbawieniem.
— Ay, Dios mío! Generał? A gdzie twoje wojsko? Widzę tylko twoje… jak to się mówi… małe skrzydełka.
Generał zatrzepotał w proteście, ale zanim zdążył coś odpowiedzieć, z tyłu dobiegł ich głośny, skrzekliwy głos.
— Hrrrrrr! Kto tu nowy?! — zapytała gęś, wparowując na scenę z całym impetem. Jej białe pióra lśniły w słońcu, a donośny głos niósł się po całym gospodarstwie.
— To Nitka, nasza nowa alpaka — odpowiedziała Joanna, uśmiechając się do gęsi. — Ale spokojnie, Głośnik, nie strasz jej od razu.
— Głośnik? — spytała Nitka, unosząc brew.
— Tak mnie nazywa gospodarz — odparła gęś z dumą. — Mąż pani Joanny. A czemu? Bo jestem NAJGŁOŚNIEJSZY na tym podwórku.
— ¡Ay, qué sorpresa! — Nitka przewróciła oczami. — No dobra, señor Generał i señor Głośnik, a gdzie są… no jak to się mówi… reszta?
W odpowiedzi zza stogu siana wyłoniła się Pysia, czarna kotka o białym pyszczku. Wyglądała, jakby przez chwilę przyglądała się scenie z dystansu, by ocenić sytuację.
— A to kto? Lama? — zapytała z nutą ironii, przechylając głowę.
Nitka natychmiast spiorunowała ją wzrokiem.
— ¡No soy una llama! Nie jestem lamą! Jestem alpaka, szlachetna lama. To różnica, rozumiesz?
— Lama, alpaka, co za różnica? — mruknęła Pysia. — Wszystko jedno.
— ¡No, no, no! Nie wszystko jedno! Alpaka jest… no jak to się mówi… bardziej elegancka. Mam lepsze futro, dłuższe rzęsy i jestem bardziej… no, bardziej… szlachetna!
Kiedy rozmowa nabierała tempa, z tyłu pojawił się Kato. Był to duży, łaciaty pies, który patrzył na wszystko z lekkim rozbawieniem.
— Co się tutaj dzieje? — zapytał leniwie. — Czemu towarzystwo robi takie zamieszanie?
— Bo lama… — zaczęła Pysia.
— Alpaka! — przerwała jej Nitka z oburzeniem.
— … przyjechała i najwyraźniej ma duże wymagania — dokończyła kotka.
Kato podszedł do Nitki i obwąchał ją z ciekawością.
— Hm, całkiem w porządku. Miło cię poznać. Ja jestem Kato, a twoje imię?
Nitka uniosła głowę z dumą.
— Jestem Nitka. I przyjechałam tu, żeby… no jak to się mówi… pomóc. Ale teraz widzę, że muszę też nauczyć was trochę manier.
Generał parsknął, Pysia przewróciła oczami, a Głośnik wydał donośne hrhrhr, które rozniosło się po całym gospodarstwie.
— Cóż, zapowiada się ciekawie — powiedział Kato, ziewając. — Nitka, witamy na naszej farmie. Mam nadzieję, że jesteś gotowa na życie tutaj, bo czasami bywa… no, intensywnie.
Nitka spojrzała na niego z uśmiechem.
— ¡Estoy lista! Jestem gotowa. A teraz… pokażcie mi, gdzie się śpi. Tengo sueño! Chce mi się spać!
I tak właśnie rozpoczęła się przygoda Nitki na polskiej farmie — wśród nowych przyjaciół, zgiełku podwórkowego życia i lawendowego zapachu, który unosił się nad wszystkim jak obietnica spokojnych, choć pełnych przygód dni.
Rozdział 2:
Spotkanie z Nieśmiertelnikiem
Noc zapadła nad farmą. W stodole panowała cisza, przerywana jedynie szmerem myszy w kącie i odgłosem chrupania siana przez Nitkę. Młoda alpaka leżała na miękkim posłaniu, starając się znaleźć wygodną pozycję.
— Ay, Dios mío… — westchnęła, poprawiając swoje futro. — Tyle słyszałam o europejskim luksusie, a tu… pachnie starym sianem i, jak wy to mówicie… myszkami.
Właśnie miała zasnąć, gdy usłyszała ciche skrzypienie drewna. Zerknęła niepewnie w górę, a jej wielkie oczy napotkały cień przesuwający się między belkami.
— Kto tam?! — zawołała, prostując szyję.
— Tylko ja, mademoiselle alpaka — odezwał się skrzekliwy głos.
Z cienia wyłonił się szczur o posturze małego, zgarbionego generała. Jego prawe oko przykrywało bielmo, a lewe łypało z chytrym błyskiem. Zeskoczył z belki z gracją, jakiej nie powstydziłby się zawodowy akrobata.
— A tobie co? — zapytała Nitka zdezorientowana. — Czemu masz… no jak to się mówi… jedno oko białe?
— Heh, tego byś nie zrozumiała, przyjezdna. — Szczur ukłonił się teatralnie. — Mówią na mnie Nieśmiertelnik. Bo, widzisz, każdy próbuje mnie dorwać, a ja ciągle tu jestem. Ani koty, ani pułapki, ani nawet ten straszny właściciel farmy z jego patelnią nie mogą mnie powstrzymać.
— ¡Qué interesante! — Nitka prychnęła. — Czyli jesteś zły duch tej stodoły?
— Duch, złodziej, artysta przetrwania… nazywaj mnie, jak chcesz. Ale skoro już tu jesteś, może się dogadamy. — Szczur zbliżył się do niej z chytrym uśmiechem.
— ¿Cómo? O czym tu rozmawiać?
— O przysługach. — Nieśmiertelnik spojrzał na nią, rozglądając się, jakby obawiał się, że ktoś ich podsłucha. — Wiesz, w tej waszej spiżarni jest placek. Jabłkowy, pachnący, jeszcze ciepły. Ale na straży stoi ten twój Kato, a ja nie zamierzam się z nim ścierać. Co powiesz na to, żebyś przyniosła mi kawałek?
Nitka spojrzała na niego z niedowierzaniem.
— ¿Qué dices? Chcesz, żebym ja, szlachetna alpaka, zniżyła się do poziomu… no jak to się mówi… złodziejaszka?
— Nie myśl o tym jak o kradzieży. To… wymiana usług. Ty mi przyniesiesz placek, a ja zdradzę ci sekrety tej farmy. Wiesz, kto kogo lubi, a kto robi jakieś ciemne interesy…
— ¡Ay, no! — przerwała mu Nitka. — Moja szlachetna, peruwiańska krew nie pozwala mi na takie… deshonra!
— Desho-co? — zapytał Nieśmiertelnik, przekrzywiając łebek.
— Hańbę! — wyjaśniła Nitka z oburzeniem. — Nie będę współpracować z kimś, kto żyje kosztem innych. Jeśli będziesz nalegał, to… no jak to się mówi… sam cię stąd wyniosę!
Szczur zmrużył swoje jedyne widzące oko, a jego wąsy zaczęły drgać.
— Wyniesiesz mnie? Cóż za damulka się znalazła.
— Jestem damą, señor! — oburzyła się Nitka, prostując szyję.
— No to zobaczymy, jak sobie poradzisz z tym! — zawołał Nieśmiertelnik i z niezwykłą zręcznością wskoczył na belkę nad Nitką.
Zanim zdążyła zareagować, szczur podrapał łapką starą, zakurzoną belkę. Ku jej przerażeniu, z góry spadła na nią solidna chmura ciężkiego kurzu, pajęczyn i fragmentów starego siana.
— ¡Madre mía! — krzyknęła Nitka, gdy kurz wpadł jej prosto w nozdrza.
— Dzień dobry, szlachetna damo! — zakpił Nieśmiertelnik, biegnąc po belce i znikając w ciemnym kącie stodoły. — Następnym razem przynieś placek!
Wściekła, brudna i zmęczona Nitka otrząsnęła się z kurzu.
— ¡Qué grosero! — wyszeptała, kładąc się z powrotem na sianie. — Co to za miejsce?! Czy wszyscy tu są… no jak to się mówi… locos?!
Zmęczona i zrezygnowana, zasnęła, obiecując sobie w myślach, że następnym razem ten Nieśmiertelnik już nie będzie taki cwany.
Rozdział 3: Nauka pokory
Poranek na farmie był piękny i pełen obietnic. Słońce wstawało nad horyzontem, a powietrze pachniało świeżością. Joanna otworzyła bramę pastwiska i poklepała Nitkę po szyi.
— Idź, mała. Czas poznać nasze łąki.
Nitka, dumna jak zawsze, uniosła głowę i ruszyła lekkim krokiem, obrzucając wzrokiem rozległe pola i malownicze krajobrazy.
— ¡Qué maravilla! — westchnęła. — To wygląda… no jak to się mówi… bardzo luksusowo.
Jej zachwyt przerwał jednak głęboki, basowy głos dochodzący zza pobliskiego krzewu.
— A więc to ty, nowa dama z tej farmy.
Nitka spojrzała w kierunku źródła głosu i dostrzegła konia. Był niewysoki jak na konia, o szarej, nieco zaniedbanej sierści. Jego grzywa była gęsta, ale nierówno przycięta, co najwyraźniej starał się zamaskować, potrząsając nią z przesadnym wdziękiem. Tylne nogi miał lekko krzywe, a ogon wyglądał, jakby stoczył niejedną bitwę z Kato.
— Jestem Malko. Tarpan, jeśli nie zauważyłaś. A ty?
Nitka zmrużyła oczy.
— Nitka. Alpaka. Szlachetna lama. — Odpowiedziała z naciskiem na ostatnie słowa, patrząc na jego poszarpany ogon.
— Szlachetna, powiadasz? — Malko uniósł brew. — To ciekawe, bo wyglądasz, jakby wiatr mógł cię przewrócić.
— ¡Qué grosero! — odparła Nitka, odwracając się plecami. — A ty wyglądasz… jakbyś miał problem z wizytą u fryzjera.
Malko prychnął.
— Wiesz, w moim wieku to nie grzywa jest najważniejsza, tylko siła i doświadczenie. Ale co ty możesz o tym wiedzieć?
Nitka wzruszyła ramionami, zerkając na niego z pogardą.
— Nie zamierzam tracić czasu na rozmowy z… no jak to się mówi… niezbyt eleganckimi towarzyszami.
Odwróciła się i z gracją ruszyła na dolną część pastwiska, gdzie zielona trawa wyglądała bardziej soczyście.
— Lepiej uważaj, nowicjuszko — rzucił za nią Malko. — Tam na dole jest bagno.
— ¡Ay, por favor! — odkrzyknęła Nitka. — Alpaka taka jak ja nie grzęźnie w bagnie.
Kilka minut później…
Nitka stała po kolana w gęstym, kleistym błocie. Jej jedwabiste futro było przesiąknięte brązową mazią, a kopytka tkwiły głęboko, uniemożliwiając ruch.
— ¡No puede ser! — krzyknęła, próbując się wyrwać. — Co za miejsce! Co za wieś!
Zrezygnowana, spojrzała w kierunku pastwiska. W oddali Malko spokojnie skubał trawę, rzucając jej rozbawione spojrzenie.
— Ej, Malko! Pomóż mi! — zawołała.
Koń podszedł powoli, kiwając głową z satysfakcją.
— A co z twoim „szlacheckim” honorem? Nie potrzebujesz pomocy od takiego, jak ja, prawda?
Nitka zacisnęła zęby, jej twarz wyrażała mieszankę irytacji i pokory.
— Ay, Dios mío… Masz rację. Przepraszam, Malko. Nie powinnam cię oceniać po wyglądzie. Jesteś mądry i silny, a ja… no cóż, trochę się zagalopowałam.
Malko uśmiechnął się pod nosem.
— Cóż, skoro już przeprosiłaś, to teraz możemy coś z tym zrobić.
Za pomocą swojego mocnego pyska i doświadczenia, Malko pomógł Nitce wydostać się z błota. Alpaka, cała przemoczona i brudna, spojrzała na niego z wdzięcznością.
— Dziękuję, Malko. — Westchnęła. — Teraz widzę, że nie wygląd czyni kogoś wartościowym, tylko to, co robi dla innych.
— No proszę, zaczynasz coś rozumieć. — Malko zaśmiał się cicho.
Oboje ruszyli powoli w stronę pastwiska. Słońce zaczęło zachodzić, malując niebo na różowo-pomarańczowe barwy. Nitka i Malko skubali trawę w ciszy, a między nimi zapanowała cicha, ale szczera nić porozumienia.
— Wiesz, Nitka… — odezwał się po chwili Malko. — Może jesteś trochę przemądrzała, ale masz w sobie coś, co lubię.
— ¡Qué sorpresa! — zaśmiała się Nitka. — Ty też jesteś całkiem znośny, jak na konia z krzywymi nogami.
Malko prychnął, ale nie odpowiedział. A na horyzoncie, w blasku zachodzącego słońca, zaczęła się nowa przyjaźń, która miała przetrwać wiele przygód.
Rozdział 4: Kulka, nieokiełznany apetyt
Dzień na farmie zaczął się spokojnie, przynajmniej z pozoru. Nitka, już bardziej oswojona z nowym domem, skubała trawę na pastwisku, gdy usłyszała donośny głos Jerzego, który brzmiał jak wołanie o pomoc.
— Kulka, zostaw to! Gumaki nie są do jedzenia! — wołał, biegnąc w kierunku dużej, różowej świni, która z dumną miną trzymała w pysku jeden z jego ulubionych butów.
Świnia, widząc, że jej zdobycz jest zagrożona, rzuciła się do ucieczki, a Jerzy gonił ją, wymachując rękami.
— ¿Qué pasa? — zapytała Nitka Pysię, która siedziała obok na płocie, obserwując scenę z wyraźnym rozbawieniem.
— To Kulka, nasza wszystkożerna specjalistka od chaosu — odpowiedziała Pysia, mrugając okiem. — Jedyna istota na tej farmie, która może zjeść absolutnie wszystko. Nawet kamień by schrupała, gdyby wyglądał jak ziemniak.
Nitka prychnęła.
— To chyba przesada. Nawet lama… znaczy, alpaka nie jest tak nieokrzesana.
Pysia zaśmiała się.
— Poczekaj, aż się z nią spotkasz. Wtedy zrozumiesz, co mam na myśli.
Kilka godzin później Nitka przekonała się, że kotka miała rację. Po powrocie do stodoły zobaczyła Kulka, która zajęła się z apetytem jej starannie ułożonym posłaniem z pachnącego siana.
— ¡Qué horror! — krzyknęła Nitka, patrząc, jak Kulka pochłania kolejne garście jej legowiska. — Co ty robisz? To moje łóżko!
Kulka spojrzała na nią, przeżuwając spokojnie.
— Łóżko? Myślałam, że to bufet. — Odburknęła i sięgnęła po kolejną porcję.
Nitka była oburzona.
— Por favor, gdzie twoje maniery? To moje siano! Moje!
Kulka wzruszyła ramionami, o ile świnia w ogóle może to zrobić, i odpowiedziała z pełnym przekonaniem:
— Na farmie wszystko, co pachnie jedzeniem, jest moje. To naturalne prawo Kulki.
Zostawiona bez wyboru, Nitka musiała spędzić noc na gołym klepisku. Kiedy zapadł zmrok, siedziała samotnie, owinięta w siebie, marznąc i czując się bardziej nieszczęśliwa niż kiedykolwiek wcześniej.
Nieoczekiwanie w ciemności usłyszała znajome kroki. To Kato i Pysia przyszli do niej, niosąc ze sobą trochę ciepła i pocieszenia.
— Nie możemy pozwolić, żeby nasza szlachetna alpaka marzła — powiedziała Pysia, zeskakując na klepisko i wciskając się obok Nitki.
— Dokładnie, szlachetni zawsze powinni mieć obstawę — dodał Kato, układając się z drugiej strony.
Nitka spojrzała na nich z wdzięcznością.
— ¡Gracias! Nie spodziewałam się, że tak się mną przejmiecie.
— No cóż, nie możemy pozwolić, żebyś nazywała nas nieokrzesanymi, prawda? — odpowiedziała Pysia, mrugając figlarnie.
— Poza tym, w grupie cieplej — dodał Kato.
Nitka, otoczona ich ciepłem, pierwszy raz poczuła, że naprawdę należy do tego miejsca.
— Dziękuję wam. — Powiedziała cicho, wtulając się w miękkie futra swoich nowych przyjaciół.
A na górze, na belce w stodoły, Kulka spała snem sprawiedliwej, wciąż z odrobiną nitkowego siana wystającą z pyska. Nitka spojrzała na nią i westchnęła.
— No cóż, może kiedyś się dogadamy… Ale tej nocy mam już swoje stado.
Wspólnie z Kato i Pysią zasnęli, a w stajni zapanował spokój. Gdzieś w oddali słychać było nocne odgłosy farmy, ale Nitka czuła się po raz pierwszy jak w domu.