E-book
7.88
drukowana A5
20.31
drukowana A5
Kolorowa
40.57
Niedośnienia

Bezpłatny fragment - Niedośnienia


Objętość:
57 str.
ISBN:
978-83-8273-119-4
E-book
za 7.88
drukowana A5
za 20.31
drukowana A5
Kolorowa
za 40.57

Niedośnienia

Jestem niczym ptak, który wybudził się z rzeczywistości…


Wykrój się na miarę rzeczywistości.

Miniaturowy

Nowa aura

mary natury

mini atom

rani ramy

wina miary.


Pawie oczko

Zmurszałe w kalejdoskopie

psychodeliczne drzwi

prowadzące do radości

otwarły swe sny

dla cierpliwych aniołów.

Diamentowa droga

Diamentowe oczy poszukują w jaskini oświecenia,

ciasne sufity i umysły przyprawiają o dreszcze,

nietoperzowe myśli wypełniają całą przestrzeń,

trudno pozbyć się bezimiennych cieni,

które szeleszczą niedopowiedzeniami,

pośród ciemności lśnią punkty wyroczni,

każda droga wiedzie do jednego miejsca,

oświecenie skupia się na doskonałości,

której boją się zobaczyć nasze oczy.

Szalowe szaleństwo

Szal owinął się wokół rozczarowań,

ciasno ściskał szalone motyle żalów,

które w ciele urządziły swoisty maraton,

szybowały szalem prosto do ziemi,

mokrej, zimnej, szarej głuszy,

przepadły w czarnej dziurze szaleństwa,

rozlane w kroplach łzy zwykłych ludzi,

szaleńcy budzą się zawsze nocą,

ubierają szalik swoich zahamowań

i wychodzą do świata istnieć.

Szeleszcząc szalem

Szal szukał szacunku,

szaleniec szafował w szale,

szajba, szamoty szarlatanów,

szal szargał szczodrze szeregi,

szał szykownie szydził,

szary sztandar szybował szybko,

szyje sznurowały szorstkie szale,

szaleństwo szamotało się w szale,

szatan szastał szałem, szarpał szal,

szalowa szubienica, szałowa sztuka,

szal szaleje, szał szlocha, szczęka,

szczerzy się szyderczo szal.

Jesienne lico w Central Parku

Pochmurne widmo pojawia się na niebie,

drzewa ze strachu gubią kolorowe liście,

szron pokrywa walczących ze snem,

latarnie zapalają światła dla jesieni,

cisza smaga w uszy wędrowców,

którzy niestrudzenie unikają starości,

chowają się w cieniu swojej przeszłości,

twarz ich odbija się w tafli szarawej,

powoli zanika kolor i żywość nadziei,

jesień, słychać liście pod butami,

opadły w przestrzeń zapomniane,

dorożka przebiega przez mosty grube,

uciec czym prędzej przed zimowym wiekiem,

ptaki ucichły pochowane w dziuplach,

mgła utuliła ciasno w swych ramionach,

zbliża się stukotem jesienna samotność.


Świat nabrał barw

Pomalowałeś mój świat,

tęcza uchyliła swój rąbek,

codziennie ubierałeś w uśmiech,

słońce zaświeciło mocniej.

Zawsze jeden krok za mną,

w oczach gwiazdy nadziei,

rozpraszałeś deszcze zmartwień

w szarudze codzienności.

Każde słowo płynące z serca

przygłuszyło smutne prawdy,

marzenia wciąż były żywe,

przy tobie nie mogły zasnąć.

Gdzie się zaczynam?

Zaczynam się w alternacji rzeczywistości,

zaczynam się w miejscu, którego nikt nie stworzył,

zanim moje serce przepompowało chęć istnienia,

nim zrodziły się myśli o powstaniu ciała,

zanim mózg wysłał pierwszy sygnał wolności,

nim rozpoczęło się nieistniejące umieranie,

zaczynam się w krokach moich przodków,

którzy pragnęli utopii tworząc marazm,

w dotknięciach dłoni, w bliznach, w bolączkach,

zaczynam się w studni zapomnienia,

w toczeniu piasku przesypującego życie.


Gniewny spektakl

Niebo rozpostarło swe ramiona,

z wnętrza gotowała się wściekłość,

krótki dźwięk zapowiedział walkę,

błyski świetlne gnały do ziemi,

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.88
drukowana A5
za 20.31
drukowana A5
Kolorowa
za 40.57