Z cyklu: szczęście
**
mówisz — wtedy były ciężkie dni
zbyt gorące a noce zbyt zimne
a ja pamiętam tylko
jak szłam huśtając kanką
po mleko do leśniczówki
sierpień jak leniwy kot
rozciągał się na drodze
piasek płonący od słońca
zachód podpalał zboża
złote kłosy płonęły czerwienią
mieniły się złotem dachy domów
pachniały trawy
na kance — niebieskie kwiaty…
wzruszasz ramionami —
zwykły wieczór
— nie —
teraz wiem, że to
szczęście
było
**
porady których nich nikt nie
chce
pieniądze których chce
każdy
starania idące na marne
zmartwienia nikomu
niepotrzebne
zostaw, zostaw
to wszystko
jest teraz pora dla ciebie
ostatnie chwile
na szczęście
**
nie stawiaj szczęściu warunków
że za rok za pięć
że jak dostaniesz zarobisz zmienisz
ono jest tutaj przy tobie
teraz
tylko doceń
**
w ciszy odrastają skrzydła
kołyska spokoju
błękitna gondola
jesteś jak nowo
narodzony
**
moją modlitwą
jest
tylko
jedno słowo —
Dziękuję
**
czym były
tamte pocałunki
kradzione w ciemności
niemi świadkowie —
drzewa
nie wyszepczą nikomu
czym były…
skrzypiały konary
szeleściły liście
układając litery
w jedno słowo-
szczęście
**
O, zima spadła — mówiłeś
kiedy padał śnieg
a w majowe dni —
piknik, to jest taki obiad na trawie
czego więcej trzeba nam było
do szczęścia
**
Las — niemy świadek
naszych pocałunków
I nie mógł przerwać tego —
żaden szept
I milczał nawet wiatr —
w koronach drzew
**
**
leśne wędrówki
odkrywanie ścieżek
zbieranie patyków
co byśmy zrobili
bez tej radosnej paplaniny
flamastrów kleju kredek
rysunków na ścianie
okruszków po cieście pachnącym
bosych stópek na panelach gdzie
słońce przez okno