Depresja
SAMOTNIE
Ja nie chce dalej iść samotnie
Żyć dalej bez celu jak wielu
Obijać ścianę, wielokrotnie
Znajomych mam niewielu
Chciałabym poczuć się swobodnie
Czemu do mnie mówisz skurwielu?
Straszysz mnie.Przez Ciebie jestem na dnie
Powiadasz wiem o czym marzysz marzycielu
Ja nie chce dalej iść samotnie
Żyć bez celu jak wielu
Jednak żyje bez celu, samotnie.
NIE CHCE PATRZEĆ
Nienawidzę swojego istnienia
Dosyć mam już mówienia
Co boli, ranę solą posypuję
By poczuć czy jeszcze żyję
Zmienny nastrój jak z góry na dół
W głowie pełno pierdół
W oczach łzy się gromadzą
Czekam na godzinę barwniejszą
Ochoty pełno by krzyczeć
Czasem nie chce patrzeć
Widziałam wiele cierpienia, dalej widzę
PORAŻENIE
Stoję wbudowana jak w mur
Wyłączone neurony
Płytki oddech
przyspieszone serce
kołacze pędzie jak oszalałe
wzrok zawieszony w fasadzie
krzyczą, wołają mnie
Docierają do mnie słowa
urwane, bezbarwne
Głucha, smutna
Raczej nie żyjąca, martwa, zimna
twarz nie odbiera bodźców
wzrok osłupiały, błagalny
łzy lecą bezwiednie
W KLATCE
Zamknięta w klatce marzeń.
Widzę tak jakby za szyby.
Nie pomoże karuzela.
Kiczowaty pajac.
Każdy kolor drażni.
Reklamy w telewizji
stają się obojętne.
CZAS MROKU
Ogarnął mnie czas ciemności
Duch z majakami biadali
Po twarzy płynie strużka bezradności
bezczelny strach kpi
zatykając płuca mi
Klęski osąd osądziła głowa
Skrzywiony światopogląd
Zawieruszyło się myślenie racjonalne
Znów emocje, znów impuls, wtórnie klne.
Palce drżą w niepokojącym tempie
Spać może pójdę?
Bezsenność śmieje się w twarz mi.
Mówiąc znów spać nie pójdziesz dziś.
Myśli na baczność stoją
dwoją się i troją
Na spacer pójdę z muzyką moją ostoją.
UCIECZKA OD SIEBIE
W nocy słonych łez smak
A, za dnia pełny uśmiech jednak
Siły tracę, na udawanie
Trudność, mi sprawia gadanie
piszę, bo to oczyszcza umysł mój
W głowie siedzi jakiś gnój
A co z moim szczęściem, gdzie moje pędy?
Znalazłam tylko błędy.
Odejść ja pragnę, pożegnać się chce
Może, ktoś uratuje mnie i umierać się odechce.
WALKA
Któraś noc nieprzespana
Któraś noc opłakana
Życie przelatuje jak przez palce
Mam myśli zakręcone jak w spiralce
biegnę, wstaję upadam, upadam, wstaję
Z trudem rano powstaję
Srebrzyste krople w duszy lecą
To jest poza moją wiedzą
wiedzą chorzy jak jest trudno
przy walce nie jest nudno
TYNK
Nie mam sił by chcieć
Chce jak ptak polecieć
W przestrzenie, nieznane
Życie jutro zamarza
diagnoza mi już znana, psychoanaliza
Spada mi tynk na głowę.
Spadam krwawię, błagałam łap
Zamykam pewien etap
APATIA
Smutek zamieszkał w mojej duszy
Ciężki dzień był wczorajszy
Schwytana w sidła, własnych myśli
Upadam, bezbronna, jak dziecko
Pogrążona w śmierci, błędnym kole depresji
Potrzebuję rehablitacji duszy, dużo autoagresji
Budzę się rano i mam do dyspozycji
smutek albo lęk trudny wybór co lepsze?
A, ja nie wybrałam noszę histerię i apatię
NIEKOCHANI
Źle im się sypia nocą.
Nie słyszą dobranoc.
Czasem wznoszą lament w poduszkę
z trudem zamknąć powieki
skoro w głowie pełno myśli.
Rozmyślają z niezależnych przyczyn
O pocałunkach cennych i o śnie
Nieprzemijalnym bo ich nie ma tak naprawdę!
Umierają, ale umrzeć nie mogą choć chcą
Kochać potrafią a sami nie są kochani
Kochanym każdy chce być, zaprawdę każdy