nie wierzę w prozac
wiem że wróci.
od kiedy wiem że wróci
przestałam czekać.
od kiedy nie czekam
przestałam bać się że wróci
przez czarne sito bóg przesiewa wszystkich
ja zostaję.
naszczekują się przyszłe godziny
ja przestałam czekać.
nawet jeśli zetrze mnie w palcach na proszek
do jednej główki zapałki
będę płonąć bez protestu.
prześwietlone
Wyprowadził się z rodzinnych fotografii
na dobre. Doprawdy
światłoczule pożegnał rodzinę. Puste miejsca
szybko zapełniają plotki, kanapki do szkoły
i poranna prasa. Na deser
pozew o alimenty i więcej przestrzeni
życiowej na wąskim tapczanie.
Jesień już żeruje na polach i wznowiono
nadawanie seriali na wszystkich kanałach.
Ucichły place zabaw
jak zimowe ule. Jeszcze
pachnie mięta. Zardzewiałe
pułapki na wspomnienia
stoją puste.
poruszone zdjęcie — zacięta migawka
idą wzdłuż granicy zaoranych bruzd,
pól w stertach zmarzniętych buraków
on prowadzi suchy obrok owsa
pod końską szczęką, ona
zieloną torbę w pasy jak cenny
zabytek odlegli zaledwie o cal
powietrza wydają się
nieruchomi a jednak
coś się porusza — choćby plamki światła
na starej oponie, wytarty bieżnik
rzadkich chmur — w połowie kadru
urywa się linka zdarzeń. dalej
po omacku. cicho
sypie się ziarno. nie mogłeś
postarać się bardziej?
4.00
— pamięci M.R.
Nie będę pisał wierszy. Poeci kłamią.
Politycy kłamią.
Kobiety kłamią.
Kobiety kłamią najpiękniej.
Jedynie ta chwila jest prawdą
— dzień dwudziesty, czwarta nad ranem.
Kończy się miesiąc zimy.
Pora martwych much, leniwych pająków,
wilków buszujących w pustych trzewiach.
Ryjących ślepe korytarze moich snów.
Do czwartej rano. Potem
tylko głuche mlaskanie serca
dobijającego do pustej mety.
Rzężenie czterdziestowatowej żarówki,
metaliczna muzyka zlewu.
Jedynie to wszystko nie warte jest
ocalenia.
I ja
i pętla czasu wisząca uporczywie nad karkiem.
I na stole ostatnie pół butelki strachu,
w którym się utopię.
Wypisy z wariatkowa
1.
trzeba trochę wstać
trochę pochodzić
zjeść trochę bonamtupanizmarnieje
trochę wysiusiać
trochę krwi upuścić trzeba
trochę usta otworzyć na ooo na aaa
trochę pouśmiechać
trochę zechcieć tylko
i wszystko będzie
dobrze
niedobrze trochę wytrzymać jeszcze
trochę pooddychać
trochę umrzeć
2.
po pierwsze nie szkodzić
po drugie nie wchodzić
nieproszonym
po trzecie nie zadawać
pytań i się z tym towarzystwem
to po czwarte
po piąte zwracać uwagę
po szóste niech patrzy jak idzie
po siódme nie krzyczeć i nie milczeć takoż
po ósme nie przeszkadzać
bo to czasu ni ma a ty córuchno
co o życiu wiesz taka młoda a już
mu się chciałaś wysmyknąć w podskokach
bo
pękło coś pękło i wyciekło całe
jak z tego dzbana co bez ucha chodził
no wylało się wylało
no to nic
no to nic
to się weźmie szmatę i posprząta
to się weźmie szmatę i posprząta
o
kilka zdań w listopadzie
Dzisiaj z rana
podglądałam zimę jak wygrzebuje się niezdarnie
z ciemnej alkowy listopada.
Niby jeszcze nic —
trochę szarej szadzi na pokrowcach liści
zasuszony nagle w przestrzeni wydech.
Grafitowe kałuże połykają gładko jak komunię
pierwsze płatki śniegu: o zmierzchu
prowadzony na krótkim powrozie
grudzień
staje dęba nad cynowym dachem stajni.
Śni mu się że żużel zamienia się
w siano.