E-book
28.35 19
drukowana A5
38.24
Nie taka moja uroda… Prawdziwa twarz endometriozy.”
30%zniżka

Bezpłatny fragment - Nie taka moja uroda… Prawdziwa twarz endometriozy.”


Objętość:
40 str.
ISBN:
978-83-8431-211-7
E-book
za 28.35 19
drukowana A5
za 38.24

Dla wszystkich kobiet, które każdego dnia walczą z niewidzialnym bólem.

Dla dziewczynek, które dopiero uczą się, że „to nie uroda”.

Dla lekarzy, którzy nie chcą słuchać.

I dla tych, którzy jeszcze nie rozumieją — by zrozumieli.


Są choroby, o których mówi się głośno – rak, cukrzyca, choroby serca. Świat zna ich nazwy, boją się ich całe rodziny, lekarze walczą z nimi każdego dnia. A są też takie choroby, które dotykają milionów kobiet na całym świecie, a mimo to przez lata pozostają w cieniu. Choroby, które niszczą ciało i duszę, odbierają codzienność, zabierają marzenia i poczucie bezpieczeństwa, a mimo to bywają bagatelizowane – przez lekarzy, rodziny, znajomych.


Jedną z nich jest endometrioza – choroba nazywana niewidzialnym cierpieniem kobiet.


Kiedy kobieta mówi: „Boli mnie”, zbyt często słyszy w odpowiedzi: „Każdą boli”. Kiedy miesiączka paraliżuje, odbiera oddech, zmusza do leżenia na podłodze w pozycji embrionalnej, świat powtarza: „Taka twoja uroda”. Ale endometrioza nie jest urodą. To nie jest naturalna kobiecość, którą trzeba „przetrwać”. To choroba, która potrafi być równie wyniszczająca jak rak – i która w swojej podstępności bywa do raka porównywana.


Co to jest endometrioza?


Endometrioza to przewlekła, nieuleczalna i niezwykle podstępna choroba. Polega na tym, że tkanka podobna do błony śluzowej macicy – tej, która co miesiąc złuszcza się i opuszcza organizm podczas miesiączki – rośnie poza macicą, tam, gdzie w ogóle nie powinna się znaleźć.


Może pojawić się na jajnikach, jajowodach, otrzewnej, jelitach, pęcherzu moczowym, nerkach, a nawet na przeponie czy w płucach. Zdarzały się przypadki, że ogniska choroby znajdowano w oku czy w mózgu. To jak niewidzialny wróg, który nie zna granic i potrafi zaatakować w najmniej spodziewanym miejscu.


Największy problem polega na tym, że ta tkanka – tak jak w macicy – reaguje na cykl menstruacyjny: narasta, krwawi i złuszcza się. Ale w przeciwieństwie do macicy, krew nie ma dokąd odpłynąć. Zostaje uwięziona w ciele kobiety. Tworzą się torbiele wypełnione ciemną, gęstą krwią, powstają stany zapalne i zrosty. Organy zaczynają się sklejać – jajnik może przyrosnąć do jelita, macica do pęcherza, jelita do siebie nawzajem. Każdy ruch, każdy krok, czasem nawet oddech staje się bólem.


To choroba, która rozwija się latami w ukryciu. Średni czas od pojawienia się pierwszych objawów do postawienia diagnozy to nawet 7–10 lat. Przez ten czas kobieta żyje z bólem, który nie jest traktowany poważnie. Ile razy słyszałyśmy: „Przesadzasz”, „Wymyślasz”, „Każdą boli, więc nie histeryzuj”?


Endometrioza odbiera możliwość normalnego funkcjonowania, niszczy zdrowie fizyczne, ale też psychikę. I bardzo często odbiera szansę na macierzyństwo.


Stopnie choroby


Lekarze wyróżniają cztery stopnie endometriozy:


Pierwszy stopień – drobne ogniska, niewielkie zmiany, które bywają trudne do wykrycia. Kobieta cierpi, ale wyniki badań często niczego nie pokazują. Ból bywa bagatelizowany.


Drugi stopień – większe zmiany, coraz częstsze torbiele i pierwsze poważniejsze dolegliwości. Ból zaczyna być nie do pomylenia z „normalną miesiączką”.


Trzeci stopień – rozległe zrosty, torbiele na jajnikach, niemal nieustający ból i narastające problemy z płodnością.


Czwarty stopień – najcięższy. Choroba obejmuje wiele narządów: jajniki, jelita, pęcherz, nerki, a czasem inne odległe miejsca. Wtedy ból staje się codziennością, a życie – nieustanną walką o każdy dzień.


Endometrioza działa jak cichy nowotwór. Nacieka tkanki, rozprzestrzenia się po organizmie, wyniszcza narządy. Nie zawsze odbiera życie, ale niemal zawsze odbiera jego jakość.Moja historia — droga przez ból


Byłam jeszcze nastolatką, gdy po raz pierwszy poczułam, czym jest ból, którego nie da się opisać słowami. Moje pierwsze miesiączki były koszmarem – krwawienia tak obfite, że przeciekały przez ubrania, a ja zwijałam się z bólu, robiłam się blada jak kreda, prawie mdlałam. W szkolnej toalecie siadałam na zimnych kafelkach, skulona, bo nie miałam siły wrócić na lekcję.


Lekarze powtarzali: „To normalne, każdą boli, taka twoja uroda”. Ale ja wiedziałam, że to nie jest normalne. Że moje ciało krzyczy, a nikt nie chce go słuchać.


Pamiętam jeden dzień szczególnie. Byłam w szkole, kiedy nagle poczułam, jakby ktoś rozrywał mnie od środka. Zrobiło mi się ciemno przed oczami i osunęłam się na podłogę. Nauczycielka wezwała pielęgniarkę, która podała mi tabletkę przeciwbólową i wysłała do domu. „Prześpi się pani i będzie dobrze” – usłyszałam. Ale w domu nie było lepiej. Była tylko podłoga, koc i cisza, żebym mogła płakać bez świadków.


Kasia – moja lustrzana historia


Dopiero wiele lat później odkryłam, że nie tylko ja tak cierpiałam. Kiedy dołączyłam do grupy wsparcia dla kobiet z endometriozą, poznałam tam Kasię. Opowiadała, że w wieku piętnastu lat mdlała z bólu w szkolnej łazience. Nauczyciele byli przekonani, że symuluje. Lekarz rodzinny powtarzał jej mamie: „Niech się nie histeryzuje, każdą boli”.


Kasia żyła przez lata z poczuciem winy – że jest słaba, że przesadza, że jej ciało nie jest wystarczające. Kiedy słuchałam jej, miałam wrażenie, że mówi moimi słowami. Jakbyśmy obie szły tą samą drogą – pełną bólu, niezrozumienia i obojętności.


Moja diagnoza


Ból nie mijał. Z wiekiem narastał. Kiedy miałam dwadzieścia kilka lat, wracając pewnego wieczoru od koleżanki, nagle zemdlałam na ulicy. Była noc, około 22:00. Kierowca, który przypadkiem przejeżdżał obok, zatrzymał się i podniósł mnie z asfaltu. Zawiózł na pobliską stację benzynową, skąd wezwano karetkę.


W szpitalu wreszcie padły słowa, które zmieniły moje życie: trzeci stopień endometriozy.


I zdanie, które odebrało mi nadzieję: „Nie będzie pani mogła mieć dzieci. A jeśli już, to tylko cudem”.


To było tak, jakby ktoś zamknął nade mną ciężką żelazną bramę. Marzyłam, że kiedyś zostanę mamą, a tymczasem ktoś powiedział mi, że moje ciało może nigdy mi tego nie dać.


Leczenie i codzienność


Hormony, które miały być ratunkiem, w moim przypadku okazały się przekleństwem. Zamiast zatrzymywać rozwój choroby, sprawiały, że torbiele rosły jeszcze szybciej. Musiałam je odstawić. Zostawały tylko leki przeciwbólowe i przeciwzapalne – silne, czasem tak mocne, że bez nich nie mogłam podnieść się z łóżka.


Każdy cykl był loterią. Wystarczyło lekkie uderzenie w brzuch, by torbiel pękła i spowodowała krwotok wewnętrzny. Karetka, szpital, transfuzja – to był mój równoległy „cykl życia”.


Ewa – życie między operacjami


W grupie wsparcia poznałam Ewę. Jej historia była jeszcze bardziej dramatyczna. Powiedziała kiedyś: „Blizny na brzuchu liczę zamiast świeczek na torcie”.


Straciła dwa metry jelita. Miała siedem operacji laparoskopowych, każda dawała nadzieję, że choroba wreszcie się zatrzyma. Ale ona zawsze wracała.


Kiedy patrzyłam na Ewę, miałam wrażenie, że widzę swoją przyszłość.


Cud i strach


Mimo wszystkiego spotkał mnie cud. Po latach starań zaszłam w ciążę. To były miesiące pełne strachu – skracająca się szyjka macicy, odklejające się łożysko, groźba przedwczesnego porodu.


Mój syn urodził się w siódmym miesiącu. Niedotleniony, bez oddechu. Reanimowano go. Walczył o życie, przeszedł zapalenie płuc.


On leżał w inkubatorze, a ja w innym szpitalnym łóżku walczyłam z krwotokiem. To były najdłuższe tygodnie mojego życia. Ale on przeżył. A to dało mi siłę.


Ola – marzenia odebrane


Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 28.35 19
drukowana A5
za 38.24