Wstęp
Czasem wystarczy oddech. Czasem wystarczy jeden promień światła, by przypomnieć sobie, kim jestem. Jestem tą, która potrafi trwać, nawet jeśli nikt nie patrzy. Jestem tą, która kocha, nawet jeśli serce drży. Jestem tą, która wytrzyma wiatr i rozkwitnie w słońcu — bo noszę w sobie własne źródło siły. Ten tekst jest o mnie, o Tobie, o każdej z nas, która choć raz zwątpiła, a mimo to wstała.
Jestem — to wiersze o codzienności, o życiu, w którym mieszczą się łzy i uśmiech. Piszę, co czuję, zamieniam to w wersy, bo dusza mówi — ja tylko notuję.
Życie…
ktoś nam je reżyseruje,
nie znamy jutra,
czasem gra się zmienia,
choć scenariusz wydawał się znany.
Pogoda może się zmienić w sekundę —
słońce zgaśnie, a deszcz zapłacze.
Ale w tej zmianie, w każdej chwili —
jestem, i to mi wystarcza.
O mnie
Jestem kobietą z bagażem życiowych doświadczeń. To właśnie życie — razem z moimi wyborami — nauczyło mnie, jak żyć naprawdę. Każdy krok, nawet ten trudny, zaprowadził mnie do miejsca, w którym jestem dziś.
Jestem żoną i mamą. Moja codzienność splata się z miłością i odpowiedzialnością, ale także z odwagą, by stawać do zmian. Teraz, kiedy moja ścieżka zawodowa lekko się zachwiała, czuję, że to może być sygnał — bo zmiany są potrzebne, choć czasem budzą lęk.
Wierzę, że wszystko dzieje się po coś. Moim mottem od zawsze było: „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.” Być może właśnie teraz nadszedł czas, by otworzyć nowy rozdział.
Jestem
Jestem wiatrem i słowem,
dla siebie otwieram każdy dzień.
Czy słońce, czy deszcz —
strony są liczone.
Jedna kartka
to jeden dzień,
zapisany myślą,
oddechem, gestem.
A nocą
książka zostaje zamknięta —
milczy, by śnić nowe wersy.
Oczy zamykam
Oczy zamykam i widzę
marzenie — marzenie z serca.
Każde marzenie mogę spełnić,
jeśli tylko sobie pozwolę.
Cele i marzenia są ważne w życiu —
szczęściem nazwiemy je wtedy.
Szczęśliwa kobieta spełnia marzenia
i osiąga cele w swoim wymiarze.
Rozmawiam z wiatrem
Rozmawiam z wiatrem,
który niesie wspomnienia
z innych światów.
Za chmurami nie ma nic,
tylko cisza rozpięta
na granicy oddechu.
Nie znasz nikogo,
a jednak stoisz
wśród śmiechu i rozmów,
które brzmią jak echo
z nieznanych miejsc.
Widzisz twarze —
ich blask, ich gesty —
lecz nikogo nie znasz,
bo twoje serce
wciąż jest tam,
gdzie zostawiło dom.
Wiatr
Wiatr niesie go dalej, w świat.
Norweska parówka
chce wskoczyć na ruszt
z norweską bułką, jak we śnie.
Znam ten smak,
ale nic nie czuję.
Czy to apetyt,
czy głód zdecyduje,
by ją zjeść?
Kilka wspierających słów
Nie musisz być zauważona,
aby być wartościowa.
Nie potrzebujesz jego spojrzenia,
by rozkwitać.
Twoja siła nie potrzebuje świadków —
ona jest Twoja, i tylko Twoja.
W słońcu i na wietrze,
Twoje serce wciąż wybiera miłość —
do siebie samej.
Otulenie
Myślę dziś o nim z uśmiechem,
lekkim jak powiew wiatru.
Chciałabym otrzymać wsparcie,
przytulić myśli do ciepłych słów —
bo kiedy tracisz pewność,
przydałby się ktoś,
kto przemówi głosem miłości.
On wciąż tkwi w swojej niewiedzy,
nie patrzy w moją stronę,
lecz ja jestem silna.
Ja jestem sila,
przetrwam na wietrze,
rozkwitnę w słońcu,
i wytrwam — gdy nikt nie patrzy.
Kawa z duszą
Parzę Cię wolno, jakby świat dziś miał czas,
jakby nikt nie pędził i nikt nie musiał udawać.
Wkładam w Ciebie nie tylko ziarna —
lecz ciszę poranka, łagodność dłoni,
ciepło spojrzenia.
Nie jesteś tylko napojem — jesteś rytuałem.
Jesteś zaproszeniem do bycia,
do oddechu, do obecności.
Kto usiądzie przy Tobie,
nie musi mówić nic.
Ty opowiadasz za nas historię spokoju.
Bo kawa z duszą nie goni,
nie przerywa, nie udaje,
że wszystko jest w porządku —
ale trzyma za rękę i mówi:
„Tu możesz po prostu być.”
Nie każ mi się bać
W świecie, który tak często uczy lęku,
odnajduję odwagę, by oddychać pełnią życia.
Nie proszę o nic — poza prawem do bycia sobą.
Nie każ mi się bać.
Wiatr i deszcz
A teraz — cisza nastała.
Łzy deszczu znikły na wietrze,
który rwał gałązki
i liście.
Patrzę w ten wiatr,
który znów przyszedł —
jak w głowie kobiety
z nadmiarem myśli.
Te myśli — wietrzne,
porwane słowami —
krążą wokół mej głowy.
Patrzę. Co widzę?
Deszcz znowu kapie.
Jak krople łez.
Łzy — jak sól
rozsypana na stole.
Płyną. Chcą dalej.
Nie.
Nie chcę więcej deszczu,
choć wiem…
że jesteś potrzebny.
Kobiety światła
Mówią, że kiedy przychodzi ogień —
wszyscy chowają się w mroku.
Zasłaniają okna,
zatykają uszy,
zamykają serca.
Ale są takie, które wtedy wstają.
Nie dlatego, że nie czują lęku.
Nie dlatego, że są silniejsze.
Ale dlatego, że pamiętają światło,
nawet gdy ogień próbuje je pochłonąć.
To kobiety światła.
Nie noszą zbroi.
Nie mają tarcz.
Ich jedyną bronią jest łagodność,
która nie klęka przed gniewem świata.
Idą boso przez popiół,
niosąc w dłoniach dziecko,
psa, ziarno przyszłości.
W oczach mają wspomnienie świtu,
który dopiero nadejdzie.
Nie płoną, choć idą przez ogień.
Bo ogień ich nie niszczy —
on je oczyszcza.
Z pamięci krzywdy,
z kajdan milczenia,