Nie jestem jak mój ojciec
Wstałem z łóżka. Moje myśli wypełniały wydarzenia z zeszłej nocy. Próbuje sobie przypomnieć, co robię w tym hotelu. Kim jest ta kobieta, która leży obok. Dotykam jej ręki, jest zimna jak całe jej ciało zatopione w miękkim materacu. Mój Boże zabiłem kobietę. Może jednak nie, może to był wypadek. Z żyły wystaje jej strzykawka z heroiną, brudna zużyta strzykawka. Co ja tu kurwa robię? Sprawdzam kieszenie, ku mojemu zdziwieniu wszystko mam. Z trudem stawiam kroki, ale udaje mi się opuścić pokój. Wychodzę z hotelu i łapie najbliższą taksówkę.
— Poproszę do domu.
— Ja nie wiem gdzie pan mieszka.
— Klonowa 34 B.
Wolno odjeżdża a ja zasypiam na tylnym siedzeniu.
Rozdział 1
Kolacja
Nazywam się Łukasz mam 45 lat i jestem prawnikiem. Jak mój ojciec i dziadek i pradziadek, to taka jakby rodzinna tradycja i przekleństwo. Dziadek strzelił sobie w głowę z rewolweru a ojciec przedawkował kokainę. Obaj byli także uzależnieni od alkoholu. Pradziadek walczył na wojnie a po wojnie założył kancelarie, którą teraz prowadzę. Zanim zapytajcie, on także popełnił samobójstwo i także był alkoholikiem. Wyskoczył z okna na 12 piętrze. Nie znałem go, ale zapewne był takim samym skurwysynem jak mój ojciec i dziadek. Ja taki nie jestem. Mam żonę i dwójkę dzieci. Syna i córkę. Syn Grzegorz ma 19 lat a córka Wiktoria 20. Moja żona to największa wariatka, jaką poznałem w życiu. Jedynym powodem, dla którego nie wzięliśmy rozwodu są na nasze dzieci. Są dla mnie najważniejsze, nic oprócz ich nie ma znaczenia …
Jest 8 rano, dzieci są w szkole a moja żona jak zwykle siedzi w domu. Nie jestem do końca trzeźwy, ale widzę, że siedzi w salonie. Ma na sobie biały szlafrok. Wygląda zjawiskowo jak zawsze. Jej uroda to tak naprawdę jedyny powód, dla którego się z nią ożeniłem.
— Gdzie byłeś? — zapytała nagle, ale nawet na mnie nie spojrzała.
— W pracy-odpowiedziałem bo było to jedyne miejsce, jakie przychodziło mi do głowy.
— Cuchniesz alkoholem chyba byłeś gdzieś jeszcze?
— Nie byłem tylko w pracy.
— Dlaczego mnie oszukujesz-zapytała wstając, lecz nadal będąc do mnie odwrócona. Zobaczyłem jej dupę w pełnej okazałości, dużą okrągłą naturalną dupę, która chciałem teraz bardzo wyruchać.
Bez wahania podniosłem jej szlafrok i zacząłem ją całować między pośladkami. Zaczęła cicho jęczeć i trząść się. Zdjąłem spodnie i włożyłem jej kutasa tak głęboko, jak tylko mogłem. Rzuciłem ją na kanapę i zacząłem bardzo mocno pierdolić. Zaczęła coraz głośniej jęczeć a ja uderzałem ją z całej siły w pośladki. Po parunastu minutach stwierdziłem, że włożę jej chuja w dupę. Splunąłem jej do odbytu i włożyłem tam fiuta. Nie była na to gotowa krzyknęła głośno, ale mnie to nie obchodziło.
Czułem, jak jej ciasna dupa zasysa mojego chuja i było to najlepsze uczucie na świecie.
— Przestań proszę to boli-powiedziała to w taki podniecający sposób, że zacząłem mocniej ją pierdolić. Ruchałem ją, najmocniej jak mogłem i słyszałem tylko nasze ciała i jej płacz. Bardzo podniecający płacz, który ciągle się nasilał. Czułem jak dochodzę, więc mocno chwyciłem ją za włosy i zacząłem ją obrażać
— Ty jebana dziwko nie jesteś niczym więcej niż przedmiotem, którego niedługo się pozbędę.
Czułem jak bardzo musi ją to boleć dlatego było to dla mnie coraz bardziej podniecające. Spuściłem się jej do odbytu i szybko wyjąłem fiuta. Leżała naga i bezbronna na łóżku. Płakała i nagle popuściła na kanapę. Jej odbyt nie był gotowy na dzisiejszą przygodę. Czułem, że stoi mi jeszcze bardziej.
— Popatrz się na mnie i powiedz, że mnie kochasz.
Spojrzała na mnie i w jej oczach widziałem tylko nienawiść i brak siły. Wiedziała co zamierzałem zrobić. Chwyciłem ją za włosy i wcisnąłem jej głowę między moje krocze. Na początku się opierała, ale wiedziała, że nie ma wyjścia, że nikt jej nie uwierzy więc zaczęła dobrowolnie robić mi loda. Robiła to idealnie nie zahaczając zębami o mojego kutasa. Jeszcze mocniej chwyciłem jej głowę i jeszcze mocniej zacząłem ją ruchać. Słyszałem jak się dławi. Boże, dlaczego to jest takie podniecające. Zwymiotowała, ale ja nadal ruchałem ją w gardło, nie przeszkadzało mi jej wysoko błonnikowe śniadanie na moim kutasie. Spuściłem się znowu a ona znowu zwymiotowała. Wymiotowała parę minut bez przerwy, a ja położyłem się na niej i znów ruchałem ją najmocniej jak się dało. Po jakimś czasie sam zwymiotowałem, ale ze zmęczenia. Zasnąłem i obudziłem się już w swoim łóżku. Gdy wstałem i poszedłem do salonu wszystko było posprzątane. Była 17, czyli czas na rodzinną kolację. Widziałem jak moja córka i syn nakrywają do stołu, a żona śmieje się i nakrywa razem z nimi. Poszedłem do stołu i rozpocząłem wieczorną modlitwę. Nie jestem jak mój ojciec on nie wierzył w Boga, był złym człowiekiem.
Grzegorz
Mam 19 lat i z każdym dniem mam coraz mniejszą ochotę żyć. Moja dziewczyna, którą bardzo kochałem zerwała ze mną a ja nadal nie mogę pogodzić się z jej stratą. Od ojca nie dostaję żadnego wsparcia, ale chociaż mama stara się mnie jakoś trzymać na duchu. Mój ojciec wyznaje dwie wartości-Boga i pracę. Nie wiadomo którą wartość bardziej, ale zarówno w przypadku jednej, jak i drugiej idzie w totalną skrajność. Odkąd pamiętam albo pracuję, albo się modli. On chyba naprawdę wierzy w to wszystko. Nie rozumiem jak w tym wieku można wierzyć w takie gówno.
Wiktoria
Nie nazwałabym mojej rodziny normalną. Odkąd pamiętam, ojciec przekładał wiarę nad każdą dziedzinę życia. Czułam się zaniedbywana od dziecka, ale nie mogę powiedzieć, że czegoś mi brakowało. Przez nadmiar pieniędzy miałam bardzo dużo materialnych rzeczy, ale brakowało mi po prostu bliskości od ojca. Wolał się poświęcać pracy albo swojej wierze. Od dziecka przekazywał mi chrześcijańskie wartości i mówił, żebym się ich trzymała. Kiedyś tak było, dopóki nie poznałam życia i zobaczyłam, że tak naprawdę nikt nad nami nie czuwa.
Rozdział 2
Nieporozumienie
Wstaje jak zwykle rano. Obok mnie leży moja małżonka zmęczona po całym dniu opierdalania się. Rzygać mi się chce, jak na nią patrzę. Jest dla mnie zwykłą grzesznicą. Bóg nie uważa jej, za swoją córkę więc nie zasługuje na traktowanie jak jego stworzenie. Dzień zaczynam od porannej modlitwy. Odmawiam różaniec, dziękuję Bogu za dzisiejszy dzień i idę do łazienki. Myję zęby i biorę prysznic. Schodzę na śniadanie. Codziennie jem to samo. Jajecznicę z trzech jajek na maśle i piję czarną kawę. Bez cukru. Nie jest zdrowy ani nie działa na mnie dobrze. Zakładam biały garnitur i czarne lakierki. Biały oznacza czystość, która otacza moją duszę i umysł. Jadę do kancelarii swoim Mercedesem i włączam swoją ulubioną włoską muzykę klasyczną. Mam dziś rozprawę. Mój klient jest oskarżony o brutalne zamordowanie swojej żony i dzieci śrubokrętem i zbezczeszczenie zwłok. Osobiście wydaje mi się dobrym człowiekiem. Kimś o złotym sercu jak jego naszyjnik z krzyżem, który błyszczy na jego szyi. Widzę w nim kogoś, kto dbał o swoją rodzinę i który ją kochał. Można powiedzieć, że widzę w nim siebie.
Krzysztof
Znam Łukasza od dziecka. Wiele lat przyjaźnimy się i postrzegam go jako dziwnego człowieka. Na pewno jest oddany swojej pracy i wierze, ale to powie każdy, kto zna go powierzchownie. Że to pobożny i pracowity człowiek. Przykłady obywatel. Nie można tego powiedzieć o mnie. Nie miałem nigdy dobrych ocen jak on, nie poszedłem nawet na studia a ostatni raz w kościele byłem, gdy zmarł mój ojciec. Jakieś 20 lat temu. Myśl, że istnieje jakiś wyższy byt, od zawsze wydawała mi się abstrakcyjna. Nie wydawało mi się to po prostu logiczne. Logika jest najważniejsza. Nie ma nic poza nią. Umysł to nasza najpotężniejsza broń.
Sprawa została wygrana. Na narzędziu zbrodni nie znaleziono odcisków palców mojego klienta i pewien świadek zeznał, że był w noc morderstwa z oskarżonym. Była to młoda kobieta. 23-letnia modelka ponoć jego dobra przyjaciółka. Wyglądała na kogoś, kto naprawdę dba o mojego klienta. Można by nawet powiedzieć, że łączy ich coś więcej niż przyjaźń, ale nie sugeruje nigdy takich rzeczy. Przecież miał żonę, którą gorliwe kochał. Po rozprawie podał mi rękę i odjechał w Lamborghini Diablo ze swoją przyjaciółką. Wyglądali na bardzo szczęśliwych. Cóż każdy inaczej przeżywa tragedię prawda? Bóg nie ocenia, ja także nie zamierzam.
— Ej piękny zapomniałeś już o mnie?
Słyszę za plecami znajomy głos. To Krzysiek. Jest niewielu mężczyzn, których uważam na przyjaciół, a on jest zdecydowanie najlepszym z nich. Zawsze był przy mnie. Jesteśmy jak bracia. Nierozłączni. Nie mamy jedynie podobnego zdania w kwestii wiary. Krzysiek uważa, że nasz Stwórca nie istnieje, ale ja wiem, że w końcu wejdzie na drogę wiary.
Podjechał pod sąd swoim czerwonym Ferrari. Ma na sobie skórzane spodnie, biały podkoszulek i skórzaną kurtkę. Włosy jak zawsze we wszystkich kierunkach świata i zawsze z papierosem w ustach. Tytoń i francuskie perfumy to jego dwa zapachy, które stale trzymają się jego skóry. Bardzo przyciemniane szyby błyszczą na słońcu jak jego biżuteria, drogi zegarek i okulary Prady. Wygląda jednocześnie jak bezdomny, model i rajdowiec.
— Jakże mógłbym zapomnieć o takim debilu jak ty, twoja głupota zostaje z człowiekiem na całe życie.
— Spierdalaj-odpowiada i obaj głośno się śmiejemy.
— Co dziś robimy?
Miałem na dziś zaplanowaną pracę i chciałem odpocząć w domu, ale towarzystwo tego człowieka działa na człowieka jak zastrzyk z adrenaliny.
— Wsiadaj, auto odbierzesz sobie jutro-mówi wystawiając w moim kierunku paczkę papierosów. Częstuję się jednym choć nie palę.
Przecież raz na jakiś czas nie szkodzi. Auto rusza z piskiem opon, a kierowca wyrzuca peta przez okno odpalając jointa. Można powiedzieć dużo o Krzyśku, ale nie przejmuje się on przepisami ruchu drogowego. Nie wiem, czy w ogóle czymś się przejmuje i szczerze nie zastanawiam się nad tym. Teraz interesuje mnie tylko większą dawka tytoniu wymieszana z marihuaną. Biorę trzy buchy i czuję się już lepiej a wiem, że to dopiero początek.
— Musimy podjechać do Karoliny po hajs, stoi mi jeszcze z zeszłego tygodnia.
Nie wspomniałem, czym zajmuje się mój przyjaciel. Jest sutenerem. Najbardziej wpływowym w Warszawie. 80 procent prostytutek w stolicy pracuję dla niego. Nie narzeka na brak gotówki ani na nudę. Dopala jointa i daję mi kolejnego, odpalając jednocześnie swojego. Zapowiada się ciekawy dzień. Stolica o tej porze wygląda jak miasto przyszłości. Spory ruch, neony i ogromne wieżowce podkreślają majestatyczność Warszawy.
— Jak tam sprawa wygrana?
— A jak myślisz?