E-book
14.7
drukowana A5
37.25
Nie(idealny) idealny

Bezpłatny fragment - Nie(idealny) idealny


3.4
Objętość:
156 str.
ISBN:
978-83-8155-587-6
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 37.25

„Nie możemy pomóc każdemu,

ale każdy może pomóc komuś”

Ronald Reagan


1 zł od sprzedaży każdego egzemplarza zostanie przeznaczona na leczenie Mai Bielskiej.


Majka od 5-go roku życia trenowała gimnastykę sportową.

Jako uczennica szkoły sportowej w Bydgoszczy przechodziła badania.

14 maja2018r, jej dzieciństwo rozpadło się.

DIAGNOZA: Białaczka Limfoblastyczna z Dojrzałych komórek B z genem Chłoniakowym.

***

Podziękowanie

W życiu każdego człowieka nadchodzi taki dzień, w którym orientuje się, że od jakiegoś czasu stoi w miejscu.

Zazwyczaj dochodzi do takich przemyśleń dzięki innym osobą.

Ostatni rok mojego życia odmienił mnie diametralnie.

Już nic nie będzie taki jak kiedyś…

Z tego miejsca chciałabym podziękować wszystkim osobą, które wywołały u mnie emocje, te pozytywne jak i te negatywne.

Za pozytywne serdecznie dziękuję, a za te drugie dziękuję jeszcze bardziej.

Bo dzięki nim przekonałam się, że nic od życia za darmo nie dostaniesz.

A Chwalić można się tylko tym co samemu się osiągnęło, nic innego nie ma znaczenia.

Wróciłam zmieniona, twardsza i dużo silniejsza.

Bo co nas nie zabije to nas wzmocni…

Wstęp

IDEALNY!

1. odpowiadający ideałowi, doskonały

2. właściwy idealizmowi jako postawie życiowej

3. istniejący jako idea


Czym lub kim zatem jest IDEALNY?

Im więcej ludzi tym więcej twierdzeń.

Dla jednego idealne może być śniadanie, serwowane w pięciogwiazdkowej restauracji.

Ktoś inny ideałem nazwie dom, który właśnie stał się jego własnością.

Większość mężczyzn ideałem nazywa, piękną długonogą kobietę, która posiada:

Idealne wymiary: dziewięćdziesiąt, sześćdziesiąt, dziewięćdziesiąt.

Idealny biały uśmiech

Idealnie gotuje

Idealnie współgra z nim w łóżku.

Po prostu cała Idealna… Ale czy taka istnieje?

Zaś dla kobiet, ideałem jest obiekt płci męskiej, którego bacznie poszukują przez połowę życia.

Ale jaki powinien być ten IDEALNY??

Przystojny, wysoki, dobrze zbudowany, szarmancki, długie rzęsy, niebieskie oczy.

Większość określeń z jakimi się spotkałam uderzały w strefę wyglądu.

A co z charakterem, z zachowaniem?

O dziwo wypisując listę idealnych cecha charakteru, lista była kilka razy dłuższa niż lista opisująca idealnego z wyglądu.

Czy zatem wygląd jest ważniejszy? Dlaczego na nim skupiamy się na początku?

Czy na pewno długie rzęsy są ważniejsze niż wrażliwość, inteligencja czy lojalność?

Obraz idealnego mężczyzny to jednak wygląd zewnętrzny ale i osobowość.

Wysoki szczupły brunet, niebieskie oczy, czarujący uśmiech. Do tego ciepły, odpowiedzialny, delikatny, ale odważny, wrażliwy, ale pewny siebie facet. Dowcipny, zabawny, inteligentny, lojalny, wierny — czy tacy mężczyźni istnieją?

Posiadanie takiego mężczyzny — graniczy z cudem. Zapytacie dlaczego?

Po prostu twardo stąpam po ziemi, przyglądam się ludziom, słucham o czym mówią i dlatego wiem, że ideał mężczyzny to jedynie wytwór naszej wyobraźni.

Gdy już spotkam mądrego, inteligentnego faceta, ma metry sześćdziesiąt w kapeluszu, wielkie okulary i pryszcze na twarzy. Kiedy mężczyzna jest piekielnie przystojny, okazuje się pustym i zapatrzonym w siebie idiotą.

Jednak my kobiety wierzymy, że istnieją ideały i pewnie tak jest, ponieważ wyjątki są potwierdzeniem reguły. Pozostaje mi jedynie żywić nadzieję, że właśnie ja trafię na taki wyjątek.

***

"Bo tak naprawdę każdy z nas pragnie tylko jednego: wiedzieć, że jest dla kogoś ważny. Że bez niego czyjeś życie byłoby uboższe. "

Jodi Picoult — Krucha jak lód

Dziś

Gwałtownie odsuwa twarz od mojej i przerywa pocałunek.

— Nie przestawaj! — proszę.

Łapie mnie za pośladki i wchodzi jeszcze głębiej.

Na mojej twarzy pojawia się grymas bólu, mimo, że to nie mój pierwszy, raz jego członek nadal ledwo mieści się we mnie. Zwalnia…, by po chwili zagłębić się we mnie ponownie.

Całuję mnie czule, wie, że tak zniweluje mój ból.

— Łóżko!

— Co?

— Zabierz mnie na łóżko!

Nie musiałam go dłużej prosić, kilka sekund później czułam jak moje ciało ląduję na czarnej atłasowej pościeli.

Jedną ręką odwraca mnie na brzuch i zarzuca mi suknie na plecy. Jego oczą ukazują się moje zgrabne pośladki. Wymierza mi ostrego klapsa, który powoduje nie tylko pieczenie na pośladku. Łapie mnie za włosy, które już niczym nie przypominają mojej ślubnej fryzury z przed kilku godzin.

— Teraz jesteś tylko moja- warczy do ucha i zaciska palce w moich włosach jeszcze mocniej.

Łapie mnie za biodra i podrywa do góry, ściąga moją sukienkę przez głowę i rzuca ja na ziemię. Ponownie ląduje na plecach, IDEALNY stoi nade mną i wpatruje się we mnie. Jego wzrok jest zimny jak nigdy dotąd. Klęka między moimi rozchylonymi nogami i opuszcza spodnie. Nie trudno było dostrzec, że nie ma na sobie bielizny, a moim oczą ukazał się jego sterczący penis. Opiera dłonie obok mojej głowy, nieprzerwalnie wpatrując się we mnie.

Jedyne uczucie, które mi teraz towarzyszyło to pragnienie… Pragnienie posiadania go w sobie. Tu i teraz! Złapał moje dłonie i położył nad moją głową, podtrzymując je swoją ręką.

Byłam całkowicie oddana chwili, ułożył moje nogi w wygodnej dla siebie pozycji i płynnymi ruchami zagłębiał się we mnie. Kawałek po kawałku…, jego ruchy są dla mnie jak dzika eksplozja. Każdy z nich potęguje nowe doznania.

Łapie zębami moją brodawkę i lekko przygryza. Porusza się coraz szybciej, wyzwala to we mnie orgazm ma który nie byłam jeszcze gotowa.

— Masz dość? — pyta nieprzerwalnie posuwając mnie.

— Nigdy! — odpowiedziałam wyrywając ręce z jego uścisku, które już po chwili wylądowały na jego pupie.

Wypchnęłam biodra w górę, wiedząc jak to na niego działa.

Musnął dłonią mój policzek.

— Ssij! — powiedział dotykając kciukiem moich ust i włożył go do mojej buzi.

Wykonałam jego polecenie, wiedząc jak bardzo nie znosi sprzeciwu.

— Chce ci pokazać jak smakujesz — dodał wysuwając się ze mnie.

Stanął przed łóżkiem, gestem ręki przywołując mnie do siebie.

— Chcesz żebym… — uciszył mnie, kładąc mi palec na ustach.

— Wiesz co robić — powiedział i palec z moich ust zamienił na swojego nabrzmiałego penisa.

Kiedy już znaczna część jego penisa znajdowała się w moich ustach, złapał mnie za głowę i docisnął do siebie.

W moich oczach pojawiły się łzy, które jeszcze podniosły jego podniecenie.

Wyciągnął go na chwilę, korzystając z okazji porządnie zaczerpnęłam tchu.

— Rozluźnij się — powiedział po czym wykonał kolejne 2 pchnięcia, wprost w moje gardło.

Czułam, że znajduje się o krok od orgazmu.

Wydał z siebie cichy pomruk, pchnął jeszcze kilka razy, po czym doszedł, zalewając moje gardło gorącą spermą. Poczekał ąż wszystko połknę i opadł bez siły na łóżko.

Widok mojego męża, który traci nad sobą panowanie z powodu orgazmu jaki przeżył za moją sprawą jest cudownym widokiem.

On

Od godziny siedział przy barze, sącząc jedno piwo. Wysoki postawny mężczyzna.

Zbyt elegancki jak na ten klub.

Biała koszula — rękawy podwinięte do łokci, eleganckie spodnie i czarny skórzany pasek.

Włosy starannie ułożone a na ręku zegarek.

Pochłaniałam go wzrokiem jak dobrą książkę.

Od czasu do czasu zerkał, na telefon jak by na kogoś czekał. Odwrócił się w stronę drzwi — w blasku barowego światła zobaczyłam jego twarz.

Lekki zarost jak na prawdziwego mężczyznę przystało

i piękne duże oczy.

Był IDEALNY. Tak to mój ideał.


— Shoty? Lara aż pisnęła z zadowolenia, gorąco mnie uściskała, po czym przywołała kelnerkę, żeby zamówić kilka kieliszków tequili.

Rozejrzałam się dookoła. Większość uczestników imprezy stanowiły pary, co wcale mnie nie zdziwiło, przecież zawsze tu bawią się prawie same pary.

Wypiłyśmy tequilę, zlizałyśmy sól z wierzchu dłoni i wyssałyśmy sok z limonki, wszystko w idealnej synchronizacji.

Po czym zamówiłam kolejną kolejkę wpatrując się w IDEALNEGO.

— idź do niego- Lara, puknęła mnie w ramię.

— I co mu powiem? Cześć ładną masz koszule? — powiedziałam, z powrotem namierzając mój obiekt westchnień. Patrzył w moją stronę. — Spojrzałam wprost w najbardziej niesamowite oczy.

Nie wiedziałam już sama czy to alkohol, czy też jego urok, ale nagle zabrakło mi tchu, a moje ciało przeszedł dreszcz. Mrugnęłam kilka razy, sprawdzając czy zaraz nie zniknie, po czym opuściłam wzrok. Patrzył na mnie najbardziej przystojny facet na całym świecie.

— Nie gap się tak na niego, bo się chłopak wystraszy — powiedziała Lara widząc jak pochłaniam go wzrokiem.

Wstałam, poprawiłam sukienkę i zrobiłam kilka kroków w stronę baru. Miejsce koło niego jak by na moje myśli błagalne się zwolnił. Przyspieszyłam kroku, by nikt nie zdążył go zając.

Odwróciłam się do baru, żeby uciec przed jego spojrzeniem. Zgrabnie wgramoliłam się na stołek barowy, założyłam nogę na nogę.

— Co podać? — zapytał kelner.

— Poproszę lampkę Carlo Rossi. To było moje ulubione wino.

Kelner postawił przede mną kieliszek z winem.

— Dziękuję. Chwyciłam kieliszek w rękę i przystawiłam go do ust, z największą gracja, jaką umiałam. Liczyłam na to, że może mnie obserwować, i nie myliłam się.

Podniosłam w jego stronę kieliszek:

— Przyłączysz się?

— Z przyjemnością. — Uśmiechnął się, biorąc do ręki swój kieliszek i unosząc go w górę.

— Na zdrowie! — powiedział idealny, szybciej niż pierwsze krople wina dotknęły moich ust.

IDEALNY rzucał mi co jakiś czas spojrzenia.

Jego oczy są odrobinę dzikie. Patrzy na mnie od góry do dołu, a mnie co chwilę przeszywa dreszcz. Czuję jak w moim brzuchu tańczy tysiąc motyli. Nie wiem gdzie w tej chwili znajduje się mój mózg, ale na pewno nie w głowie. Mrugam oczami i spoglądam na niego, szukam jego wzroku. Niestety — Mimo, iż zapowiadało się całkiem dobrze, już po chwili IDEALNY wydawał się stracić zainteresowanie moją osobą, a skupił swoją uwagę na swoim telefonie.

Patrząc, z jakim entuzjazmem łapie go do ręki moje marzenia o poznaniu IDEALNEGO zaczęły się ulatniać. — Zapewne zaraz koło niego pojawi się, jakaś piękna blondynka.

— Wyraźnie wkurzony ostro odłożył telefon na bar.

Nie widać było na jego twarzy tego entuzjazmu, który się rysował jeszcze sekundę temu.

— Zły dzień? — zapytałam, licząc, że to moja ostatnia szansa.

— Nie ma o czym mówić — odburknął mi a moje nadzieje, skończyły się jak wino w kieliszku.

Odstawiłam kieliszek, zapłaciłam za wino i wróciłam do stolika przy którym siedziała Lara.

— Opowiadaj! — aż pisnęła.

— Nie ma o czym! — odpowiedziałam zawiedziona — on nie jest mną zainteresowany. Chodź potańczyć, nie będę marnować wieczoru dla jakiegoś palanta. — dodałam wstając od stolika, jednocześnie łapiąc Larę za rękę i ciągnąć za sobą.

Tylko Lara potrafiła sprawić, że w ciągu kilku sekund zapominałam o moim kolejnym niepowodzeniu. Przetańczyliśmy razem kilka następnych kawałków, moje nogi zaczynały odmawiać posłuszeństwa.

— Ostatni kawałek i idziemy — powiedziałam do Lary, która przysunęła się do mnie i kazała mi zamknąć oczy. Nigdy nie lubiłam takich zabaw, ale ilość alkoholu, który wypiłam sprawił, że od razu zrobiłam o co prosiła. Po kilku sekundach otworzyłam oczy, lecz zamiast Lary przede mną stał IDEALNY.

— Masz rację ciężki dzień, przepraszam — odpowiedział.

Nie bardzo potrafiłam mu odpowiedzieć, pierwszy raz widzę go w całej okazałości. Stoi na wprost mnie i patrzy mi prosto w oczy.

Jak zwykle w takiej chwili zapomniałam języka w gębie, więc, zamiast palnąć jakąś głupotę, po prostu się uśmiechnęłam.

Praktycznie nie znałam faceta, a miałam wrażenie, że potrzebuję go bardziej niż mi się wydaje. Chciałam poczuć jego dłonie na sobie, żeby chodź palcem dotknął mojego ciała. Podniecenie, które we mnie narasta przeszywa mnie jak prąd elektryczny. Oblizuje usta a wzrokiem mierzę całe jego ciało.

— Nie chce być niegrzeczna, ale będziesz tak stał i się na mnie gapił? — mówię w nagłym przypływie odwagi. Nie doczekawszy odpowiedzi odsuwam się od niego, lecz on nie pozwala mi odejść.Prawą ręką obejmuje mnie w pasie i przyciąga do siebie.Stoję na czubkach palców, a moje ciało robi wszystko by rozpalić w nim pożądanie.

— Zatańczysz? -nie doczekał się odpowiedz, jak nasze ciała zaczęły kołysać się w rytm muzyki.

— Zawsze najpierw robisz, potem pytasz? — zapytałam

— Nie zawsze, ale zdarza mi się, zazwyczaj po prostu biorę to co chce. -odpowiedział cholernie pewny siebie.

Czułam na karku jego ciepły oddech, moje ciało płonęło, kiedy był tak blisko. Był wysoki, dobre dwadzieścia centymetrów wyższy ode mnie, a ja mierzyłam metr sto siedemdziesiąt centymetrów. Miał szerokie ramiona, a biała koszula ciasno opinała imponującą klatkę piersiową. Ten niebieskooki bóg stał teraz kolo mnie a jego ciało zawładnęło moim.

— Dobrze się bawisz? — zapytał

— Muszę przyznać, że doskonale.

— Czego pragniesz? Co byś chciał teraz, gdybyś mógł zrobić co tylko chcesz- pytam po chwil, lekko onieśmielona moim pytaniem.

— Mam to co chce w tej chwili — odpowiada i przytula mnie jeszcze mocniej.

Zbliżała się godzina zamknięcia klubu, a my nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa więcej. Cały czas tańczyliśmy.


— Ostatnia piosenka kochani! — te słowa zabolały jak nigdy wcześniej. Ostatnia piosenka — ostatnie chwile z IDEALNYM, bo nie sądzę, by taki mężczyzna jak on chciał się, choć by wymienić numerem telefonu.

Po tym, co zobaczyłam przy barze, podejrzewałam, że po prostu pokłócił się z dziewczyną i nie chciał wracać do domu.

Z klubu wyszliśmy w trójkę. IDEALNY jak na mężczyznę przystało, pomógł nam ubrać kurtki a mi wspiąć się po schodach, które często po alkoholu były nie lada wyzwaniem. Dzisiejszego wieczoru już ostro szumiało mi w głowie. Wychodząc z klubu nawet nie założyłam kurtki. Wyszliśmy na zewnątrz, chłód poranka muskał moje nagie ramiona, a moim ciele pojawiła się gęsia skórka. IDEALNY wyciągnął dłoń na pożegnanie do Lary. Po czym skierował ja w moją stronę. Złapał moją dłoń niezwykle delikatnie.

— Do zobaczenia — powiedział i pocałował mnie w policzek.

Po czym odwrócił się i jak gdyby nigdy nic odszedł zostawiając mnie na środku drogi.

— Co za dupek! Nawet nie zapytał, czy nas odprowadzić. -powiedziałam.

— Ty to byś od razu chciała księcia z bajki! — dodała Lara ciągnąc mnie za rękę w stronę domu. — Powiesz chociaż na ma na imię?

— Imię… Imię… no właśnie ja nawet nie wiem, jak ma na imię.


Kolejne dni nie pozwalał mi się na niczym skupić.

Cały czas w głowie miałam ten wyjątkowy wieczór.

Byłam na siebie piekielnie zła, że nie poprosiłam o numer telefonu, nie poznałam imienia mojego IDEALNEGO.

Może lepiej… Może niech zostanie po prostu idealnym.


Co weekend chodziyśmy do tego klubu z nadzieją, że może jeszcze go spotkam. Układałam sobie w głowie tysiące pytań, które mu wtedy zadam.

Weekend za weekendem mijał nieubłaganie i, mimo że minęły już trzy miesiące, ja nadal myślałam o IDEALNYM.


— Przestań w końcu o nim myśleć musisz zacząć się z kimś spotykać. — mówiła Lara. Która nie mogła patrzeć jak dniami i nocami przeczesuję internet w poszukiwaniu mojego księcia z bajki.

— Ostatni raz, proszę ostatni raz, chodź tam ze mną. — prosiłam.

Widzę jak mierzy mnie wzrokiem i zastanawiam się czy nie jest rozczarowana moim zachowanie.

Unosi brwi i mówi: — Kochana, ten facet szybciej trafi na okładki gazet niż znowu pojawi się w tym klubie. Zrozum to wreszcie. Ale niech będzie! Wkładaj sukienkę i idziemy, ale pamiętaj ostatni raz — powiedziała Lara, nie wyglądając na szczęśliwą.

— Serio? Dziękuję- krzyknęłam jednocześnie ściskając moją przyjaciółkę.

Poszłyśmy jak co weekend do klubu. Ochroniarze już traktowali nas jak część ekipy a w barze, dostaliśmy specjalne zniżki dla stałych klientów.

Znów całą noc przesiedziałyśmy na sofie, wypatrując IDEALNEGO!

— Widzisz! Nie ma go. Może on w ogóle nie jest stąd, może to był zwykły przypadek, że go tu spotkałaś.

Nie podobało mi się nic z tego, co ona mówiła. Do ostatniej chwili miałam nadzieję, że go tu spotkam. Zamknęli klub a wraz z nim, ja musiałam zamknąć ten etap mojego życia.

Była środa. Jak zwykle wróciłam zmęczona po pracy. Weszłam do domu i zauważyłam, że Lara bardzo szybko zamknęła laptop.

— Co ty tam takiego robisz? — zapytałam zaciekawiona.

— Nic, takie tam- odpowiedziała nerwowo.

Jej nietypowe zachowanie przykuło moją uwagę, wiedziałam, że muszę ją bacznie obserwować. Nie była osobą słynącą z robienia głupoty, ale jak już się pojawiały to były spektakularne. — No pokaż! — nadal nalegałam.

— Założyłam Ci profil na portalu randkowym.- Ale spokojnie nie dodałam jeszcze zdjęcia, czekałam z tym na Ciebie.

— Ale jak Ty sobie to wyobrażasz? Ja i portal randkowy?

― Tylko nie każ się prosić ― dodaje, błędnie interpretując moje wahanie. ― Nie po to siedziałam pół, żeby patrzeć, jak marnuje się moja praca. Nie ma mowy ― rzucam do Lary, która próbuje mnie przekonać. ― Nie cierpię takich rzeczy, dzięki za zaangażowanie ale znajdę sobie faceta sama.

Jak chcesz iść na randkę, jak nie próbujesz nikogo poznać?

Przez chwilę poważnie się zastanawiałam nad tym pytaniem, ale do głowy nie przychodziła mi żadna sensowna odpowiedź.

— Yyyy, sama nie wiem czy chce kogoś poznać, chodź może to faktycznie nie jest taki głupi pomysł… W końcu ludzie poznają się w ten sposób.

Nie odezwałam się już ani słowem. Musiałam głęboko przemyśleć jej propozycję. Wiedziałam jedno, że potrzebuję na to trochę czasu.

Zaszyłam się w kuchni, robiąc sobie obiad.

— Eli! Kochana nie możesz siedzieć wiecznie w domu albo w pracy i myśleć o nim. Jego już nie ma i nie będzie! Zrozum to w końcu! — powiedziała Lara wchodząc do kuchni i kładąc przede mną laptopa z wyświetlonymi profilami różnych mężczyzn.

— Rozumiem, że się o mnie martwisz, ale ja Cię o nic nie prosiłam. — Wściekła włożyłam jedzenie na talerz i poszłam do swojego pokoju.

Lara jeszcze przez dobre dwie godziny starała się mnie jakoś namówić.

Zjadłam obiad, wzięłam prysznic i usiadłam obok niej w salonie na sofie.

— Eli, proszę, chociaż zerknij, przecież nie każe ci się z nimi od razu umawiać.

Przejrzałam kilka ogłoszeń, tak dla świętego spokoju, ale nikt nie przykuł mojej uwagi. Może dla tego, że w każdym z tych facetów szukałam IDEALNEGO.


Kolejne dni minęły w miarę spokojnie, zaczynałam przyzwyczajać się, że mój IDEALNY jednak nie istnieje. Zaakceptowałam to i zaczynałam powoli żyć na nowo. Poznałam nawet przystojnego Ludwika. Tak, tak — mnie też przeraziło to imię, ale uznałam, że imię to nie koniec świata zawsze mógł mieć na imię Zenon lub Włodzimierz.

Zaliczyłam kilka kolacji romantycznych wieczorów tych wszystkich och i ach… Lecz ciągle w głowie siedział mi mój IDEALNY. Zastanawiałam się jakim cudem jeden facet jest w stanie tak rozpieprzyć moje życie. W dodatku facet, którego tak naprawdę nie znałam.

Tydzień w pracy mijał szybko — kolejny weekend kolejna randka — kolejny nie wypał. Od miesięcy wszystko wyglądało tak samo.

Powrót

— Eli! Wstawaj już dziewiąta — wrzasnęła Lara.

Wyskoczyłam z łóżka jak z procy.

Jak zawsze potrzebowałam co najmniej godziny, żeby się przygotować do pracy, tak dziś zajęło mi to jakieś pięć minut. Wskoczyłam w wygodne jeansy biała luźna bluzka i trampki. Elegancko, a zarazem wygodnie.

W biegu wzięłam kanapkę, która pozostała po wczorajszej kolacji i wybiegłam z domu.

— Cholera! Jak zwykle spóźnię się do pracy! — pomyślałam — czy ja zawsze muszę się spóźniać?

Od jakiegoś czasu, średnio dwa razy w tygodniu, zaliczałam spóźnienie. Szef normalnie wywali mnie z roboty. Biegłam tak zamyślona, że nie zauważyłam czerwonego światła.

Wpadłam jak oszalała na drogę. Usłyszałam tylko pisk opon…


Miesiąc później…

Jak strasznie boli mnie głowa.

Jeszcze z zamkniętymi oczami starałam się przypomnieć wydarzenia z poprzedniego dnia.

Czyżby za mną była tak mocno zakrapiana impreza? Nie mogłam sobie nic przypomnieć.

Moje oczy były tak ciężkie. Z całych sił uniosłam powieki, ale odmawiały posłuszeństwa. Obraz był zamazany. Powieki znowu mi opadły. O raju! Czy ja nadal jestem tak pijana?

Starałam się, przypomnieć sobie coś z poprzedniego dnia, po kilku nieudanych próbach postanowiłam znów spróbować otworzyć oczy.

Tym razem poszło lepiej — zobaczyłam dwie postacie.

Jakieś takie niewyraźne. Chyba nawet nie zwracały na mnie uwagi.

Znowu powieki mi opadły.

Zasnęłam… Usłyszałam w tle jakieś szepty, pukanie, odgłosy jakiegoś pikania.

Oho chyba zaczynam trzeźwieć, pomyślałam. Głowa już mnie tak nie bolała.

Odczekałam chwilę, by pozbierać myśli i podjęłam kolejną próbę otwarcia oczu.

To, co zobaczyłam, nawet mi się nie śniło… Hmm. A w sumie może to sen…

Mrugnęłam kilka razy, by się upewnić, że obraz, który trafia do moich oczu, jest prawdziwy.

Leżałam na jakimś łóżku.

Wyglądało jak szpitalne łóżko. A w zasadzie nim było.

Kilka ekranów i komputerów, kabli i kabelków. O tak to na pewno szpital. Ale nie to jest teraz ważne.

Moje zainteresowanie wzbudziły dwie postacie w rogu Sali, które rozmawiały szeptem, jak bym ich miała podsłuchiwać.

Lara! Jej piękne rude włosy poznam z daleka.

Ale kto z nią stał? Wysoki mężczyzna, koszula podwinięta do ramion, włosy schludnie ułożone. Czyż by… Tak to był mój IDEALNY!

Z wrażenia podjęłam próbę podniesienia się. Uniosłam się kilka centymetrów nad łóżko i bezwładnie z powrotem na nie opadłam.

— Eli! — wrzasnęła Lara!

— Eli kochanie otwórz oczy — powtórzyła, jak by nie była pewna tego, co przed chwilą zobaczyła.

Otworzyłam na siłę oczy i tuż nad moją twarzą zauważyłam dwie postacie.

To była Lara i mój IDEALNY!

— Eli! Nareszcie się obudziłaś. Radość Lary nie pozostała mi obojętna, jednak moje oczy wpatrzone były w niego.

— Dzień dobry Eli! Witamy z powrotem. — powiedział IDEALNY swoim nieziemsko męskim głosem.

Pierwsza myśl, jaka przeleciała mi przez głowę to „jak ja wyglądam” Czy mam makijaż?

Tak długo na niego czekałam. A on widzi mnie zapewne w opłakanym stanie.

— Cześć. Jestem Eli.- wyszeptałam w kierunku IDEALNEGO i mimo niemocy w rękach wysunęłam ją w jego stronę.

Lara z IDEALNYM zaczęli się śmiać.

Doprawdy nie wiem, co ich tak rozbawiło!

— Eryk- powiedział mój IDEALNY i złapał moją dłoń, która już dawno opadła na łóżko.

— Co się stało? — zapytałam — nie pamiętam niczego od… od… sama nie wiem, od kiedy.

— Ja wpadłem Ci w oko, ty wpadłaś wprost pod moje koła.

— Potrąciłeś mnie! — próbowałam krzyczeć, ale nie mogłam

— No nie do końca ja Ciebie. Wybiegłaś mi wprost pod koła.

— Eli zaspałaś do pracy… — Nic nowego — przerwałam Larze rozpoczętą opowieść.

Więc zaspałaś do pracy, musiałaś się spieszyć, bo z opisu świadków wbiegłaś na jezdnię na czerwonym świetle wprost po koła Eryka.

— No jak inaczej cię znaleźć nie mogłam- zażartowałam.

— A nie mogłaś po prostu zadzwonić? — zapytał IDEALNY

— Dobre sobie! Jak?! — dodałam oburzona

— A sprawdzasz kieszenie przed praniem?

— Nie, a co?

— A to, że jak tańczyliśmy, wsunąłem Ci do kieszeni liścik.

— Co w nim było? — zapytałam z powagą.

— Napisałem, że jeśli masz ochotę, jeszcze się ze mną spotkać, będę za tydzień w restauracji Paris o osiemnastej.

— Byłeś? — zapytałam lekko zrozpaczona, a w myślach przeleciały mi te wszystkie imprezy i próby poszukiwań.

— Tak. Czekałem chyba pięć godzin. Nie przyszłaś, więc uznałem, że nie chcesz mnie znać.

Myśl o tym, że miesiącami szukałam faceta, który kilka dni po imprezie był na wyciągnięcie mojej reki, przyprawiła mnie o mdłości.

— Jak długo byłam nie przytomna?

Na to pytanie nie uzyskałam już odpowiedzi, ponieważ do sali wpadło stado lekarzy i pielęgniarek.

Wygonili Larę i mojego IDEALNEGO i zaczęli zadawać pytania.

— Co pamiętasz? Jak masz na imię? Jaki mamy dzień? Boli cię coś?

Mózg zaczynał mi parować od natłoku pytań i informacji.

— Jaki mamy miesiąc? — zapytałam, nie zważając na ich wcześniejsze pytania.

— Czerwiec Elizabeth. — odpowiedział najstarszy z lekarzy.

— Jestem Eli! Nie Elizabeth! Eli!

— Dobrze Eli. Czy coś pamiętasz? — zapytał ponownie.

— Nie i chce mi się spać.

Wiedziałam, że to będzie dobre wytłumaczenie, by pozbyć się tej całej zgrai.

— Dobrze Eli, spij, musisz odpocząć.

Gdy drzwi się zamknęły, dotarło do mnie, że byłam nieprzytomna jakiś miesiąc.

Miesiąc! — na myśl o tym ile mi umknęło, zasnęłam.

Kolejne dni mijały mi dość szybko.

Odwiedzali mnie Lara i IDEALNY.

Mimo że mój IDEALNY na imię ma Eryk, dla mnie jest po prostu IDEALNYM.

Mój stan zdrowia poprawiał się szybko, jedyne co mi pozostało to kilka zadrapań i noga w gipsie. Jeśli chodzi o mój stan fizyczny to wyszłam z tego bez szwanku. Noo, jedyne co mi szwankowało to trochę psychika. Miałam ogromne wyrzuty sumienia i czułam się dość niezręcznie w stosunku do IDEALNEGO. Lara powiedziałaby mi, że wymyślam. Tak jak już mi kiedyś powiedziała, że nie mogę marnować życia na czekanie na kogoś, kto zwyczajnie zniknął. I pewnie w głębi ducha zgadzała bym się z nią, gdyby nie to, że ktoś, kto niby zniknął właśnie wszedł do mojej Sali.

— Cześć piękna — powiedział patrząc na mnie swoimi pięknymi oczami.

— Cześć piekny… piękny! Cholera! Co ja bredzę.

Tym razem zarumieniłam się tak bardzo, że nawet ciemna opalenizna nie była w stanie ukryć mojego zażenowania. Ta odpowiedź natychmiast przyszła mi do głowy, ale przecież nie zamierzałam wypowiadać jej na głos! Kolejny niebezpieczny efekt uboczny mojej śpiączki… Wydawał się zaskoczony, chyba nie spodziewał się takiego komplementu, ale przyjął go z wyraźnym zadowoleniem.

Usiadł Koło mnie na łóżku złapał moją dłoń. Czułam, że napięcie między nami rośnie, tymczasem podszedł do nas lekarz i nieświadomy niczego przerwał tę piękną chwilę.

— Panie doktorze, kiedy będę mogła wyjść do domu- zapytałam

— Myślę, że to najwyższa pora wręczyć Pani wypis — powiedział lekarz, wręczając mi dokument, na którym widniała informacja o moim wypisie do domu.

Odkąd się wybudziłam, wyczekiwałam tego dnia. Jednak IDEALNY jak by posmutniał.

— Coś się stało? -zapytałam zaskoczona.

— Lubiłem do Ciebie przyjeżdżać i dbać o Ciebie.- powiedział, jak by znowu miał zniknąć.

— Możemy przecież kontynuować spotkania, ale szpital zamienimy na mój dom.

Widziałam, że na twarzy IDEALNEGO pojawił się uśmiech. Jak on mógł pomyśleć, że wraz z moim powrotem do domu skończy się nasza znajomość.

Mimo że wyglądało to, jak zwykłe koleżeństwo, dla mnie był kimś więcej.

— Pani Elizabeth? — zapytała pielęgniarka, wchodząc do Sali.

Myślałam, że zabiję ją wzrokiem. Nie na widzę swojego imienia. Tata się uparł, że nazwie mnie po swojej mamie. Oczywiście mama nie miała za dużo do gadania, dlatego od dziecka wołała na mnie Eli.

— Tak to ja. — odparłam zgryźliwym tonem.

— Zapraszam za mną! Ściągniemy Pani wenflon i podpisze Pani dokumenty.

— Poczekasz na mnie? — zwróciłam się do IDEALNEGO.

Skinął tylko głową na potwierdzenie, a ja pokuśtykałam za pielęgniarką. Cholera! Czy ona nie widzi, że mam nogę w gipsie, mogłaby iść trochę wolniej.

No nieważne… Ważne, że za chwilę stąd wyjdę i mam nadzieje, że kolejna wizyta w szpitalu to będzie sala porodowa — zaśmiałam się w myślach.

Oby tylko mój partner pozostał ten sam.


Załatwiłam stertę formalności i powolnym krokiem wróciłam do Sali. — jego nie było.

Po raz pierwszy pomyślałam, że jednak mnie zostawił. Ale chwila- nie ma mojej torby moich rzeczy…

— Gotowa? — usłyszałam za plecami.- zaniosłem twoje rzeczy, do auta teraz zaniosę Ciebie.

I właśnie w tym momencie wziął mnie na ręce, jak na weselu Pan młody przenosi Panią młodą przez próg.

— Uważaj, bo się przyzwyczaję — powiedziałam, licząc na jakąś odpowiedź.

Niestety IDEALNY tylko się uśmiechnął. Wsadził mnie do samochodu i sam usiadł za kierownicą, odpalił auto i popatrzył na mnie.

— No co? — zapytałam.

— Podasz adres?

— Ahh no tak! — nawet o tym nie pomyślałam. Po czterdziestu minutach jazdy dotarliśmy pod mój blok.

— Poczekaj, pomogę Ci, i tak nie dasz sama rady.- powiedział z troską w oczach.

— Dziękuję, ale mam wrażenie, że Cię wykorzystuje!

— Daj spokój, w końcu ja Cię potrąciłem.

— To raczej ja wskoczyłam pod Twoje auto!

Nie zaprzeczył, tylko ponownie się uśmiechnął. Jak Książę z bajki wniósł mnie na czwarte piętro, potem wrócił po moje torby.

— Kawa? — krzyknęłam, słysząc, że wszedł do środka.

— Dziękuję, ale innym razem — muszę uciekać do pracy.

— Mówiłam, że Cię wykorzystuje! Przepraszam.

— Nie masz za co! Cała przyjemność po mojej stronie — powiedział, biorąc moją dłoń w rękę i delikatnie ją całując. Po czym po prostu się odwrócił i wyszedł.

Kolejny raz mnie tak zostawił. Jest w tym dobry, nie ma co ukrywać…

Cholera! I znowu nie wzięłam jego numeru telefonu. Pozostało mi czekać, aż sam przyjdzie albo znowu gdzieś mu wpadnę pod koła. Tyle czasu mnie nie było w domu, a tu praktycznie nic się nie zmieniło. Mam wrażenie, że nawet kawy jest taka sama ilość jak ostatniego razu, gdy parzyłam.

Weszłam do pokoju rozpakować rzeczy, na ścianie wisiał wielki napis „witaj w domu”

Ohh ta Lara — zawsze o wszystkim pomyśli.

Właśnie Lara! Ona może mieć numer IDEALNEGO! Przecież widywała się z nim przez ostatnie półtora miesiąca codziennie. HMM… W sumie widziała go więcej niż ja! W zasadzie powinnam być zazdrosna, ale z drugiej strony przecież to nie jej wina.

— Hej! — krzyknęła Lara — kiedy wróciłaś?

— Przed chwilą — odparłam wyciągając do niej ręce — jak dobrze być w domu.

Lara ma zmarszczone brwi i jest wyraźnie zaniepokojona. Myśli, że nie umiem o siebie zadbać? Uwielbiam ją, ale niepotrzebnie się martwi. Czemu czuję się jak jej młodsza siostra, skoro jesteśmy w tym samym wieku?

— Jak ci się układa z Erykiem? — zapytała już z nieco lepszą miną.

— Właśnie! Powiedz mi, że masz jego numer — powiedziałam błagalnym głosem.

— Ja? — odparła zdziwiona Lara — a po cholerę mi jego numer? — Nie mów tylko, że ty nie masz!

— No właśnie nie!

Lara wybuchła śmiechem. To o czym ty myślisz dziewczyno.

— O nim! — Odparłam ze śmiechem.

Przegadałyśmy z Larą cały wieczór popijając moje ulubione Carlo Rossi.

— To jak jest między wami? — ponownie zapytała.

Nie bardzo wiedziałam co mam jej odpowiedzieć. Po moich licznych zawodach miłosnych, którymi była usiana moja przeszłość podchodziłam z dystansem do kolejnego związku.

Nie da się ukryć, że IDEALNY był najbardziej oszałamiającym facetem na tym globie. Delikatny zarost sprawiał, że chciałam poczuć jego szorstkość na swoim ciele.

Ale nie tylko uroda tego człowieka sprawiała, że czułam jak płonę między nogami.

To sposób w jaki na mnie patrzył — tak jak jeszcze nikt nigdy nie patrzył na mnie.

W jego spojrzeniu poza pożądaniem była władza. Tak jak by chciał mnie mieć tylko dla siebie. Bym już nigdy nie była nikogo innego. I to czy ja jego pragnę czy nie, nie miało żadnego znaczenia, bo on i tak dostaje co chce.


— No to ci powiem, że wpadłaś po uszy — rzekła Lara po wysłuchaniu monologu na temat IDEALNEGO i jego relacji ze mna.

— Lepiej powiedz mi coś czego nie wiem — powiedziałam, biorąc kolejny łyk wina.

Chciałam jeszcze coś dodać, ale chyba zasnęłam, bo kolejną rzeczą, jaką pamiętam to potężny ból głowy. Jak bym miała de jawu! Ostatnio tak bolała mnie głowa, jak wybudziłam się ze śpiączki.

— Eli! Kurier do Ciebie! — krzyczała z salonu Lara.

— Powiedz, że pomyłka, niczego nie zamawiałam.

— Eli chodź! — wpadła do pokoju Lara z wielkim bukietem kwiatów. — To dla Ciebie! Musisz podpisać.

Kwiaty? Dla mnie? Usiadłam zdziwiona.

— Podpisz za mnie. — powiedziałam — biorąc do rąk bukiet z jakiś pięćdziesięciu żółtych róż. Zaniemówiłam z wrażenia.

— Od kogo? — zapytała z zachwytem Lara, która szybko machnęła parawkę i wróciła do mojego pokoju.

— Nie wiem- odparłam.

— Liścik! Na kwiatach jest liścik — powiedziała z niedowierzaniem, że jestem tak nierozgarnięta.

„Miłego dnia. E”

— No nie wysilił się z pisaniem — powiedziała Lara — ale kwiaty bym chciała kiedyś takie dostać. Uśmiechnęłam się tylko.

IDEALNY nie jest zbyt wylewnym mężczyzną, więc doceniałam każde słowo.

Dni w domu z gipsem po samo udo były jakimś koszmarem. IDEALNY nie przychodził, jak obiecał codziennie. Najpierw co drugi dzień potem dwa może trzy razy w tygodniu. Cały czas zasłaniał się pracą, o której nie chciał nic mówić. Gdy poprosiłam o jego numer, odpowiedział mi, że da mi go w swoim czasie. Chciałam zakończyć znajomość. Czułam, że jestem tylko zabawką. Od tygodnia nie pojawiał się u mnie, przychodził tylko kurier co rano z bukietem kwiatów.

Jednak gdy już się zjawiał był jak książę z bajki.

Czarujący, zabawny, uśmiechnięty. Taki po prostu IDEALNY!

Minął miesiąc, odkąd wyszłam ze szpitala, a moja znajomość z IDEALNYM nie posunęła się nawet o krok.

Jak co rano od miesiąca zjawił się kurier z bukietem kwiatów. Odebrałam kwiaty, wzięłam liścik — w zasadzie chciałam go wyrzucić, ale jak zwykle ciekawość wzięła górę.

„Dziś ściąganie gipsu… Będę po Ciebie o jedenastej”

Pamiętał… Czyli nie jestem mu tak obojętna!

Wybiła godzina jedenasta, jak usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam pewna, że zobaczę IDEALNEGO. Zamiast jego zobaczyłam bukiet kwiatów, jeszcze większy niż zwykle i tym razem nie były one żółte. Kolor róż był herbaciany.

Jako dziecko pomagałam mamie w kwiaciarni i bardzo dobrze wiedziałam, co dany kolor oznacza.

— Cóż za zmiana koloru — powiedziałam do bukietu, a w zasadzie do postaci stojącej za nim.

Od razu poznałam IDEALNEGO. Tylko on ma tak wyprasowane spodnie i czyste buty jak by codziennie miał na sobie nowe.

— Znasz się na kolorach kwiatów, prawda? — odpowiedział.

— Skąd wiesz? — zapytałam zdziwiona, próbując upchnąć w domu kolejny bukiet.

— Następnym razem kup mi kwiaty z wazonem, bo wykorzystałam już wszystkie słoiki — zaśmiałam się.

— Chodź, bo się spóźnisz i będziesz chodzić z tym gipsem kolejne dwa miesiące.

— Jak się czujesz bez dodatkowych kilogramów — zapytał IDEALNY, gdy wychodziliśmy ze szpitala.

— Idealnie! Nareszcie mogę normalnie ruszać nogą.

Wiesz, tańczyć od razu nie pójdę i szpilek też nie ubiorę, ale wszystko w swoim czasie.

Ten dzień

— Co robisz dziś wieczorem — zapytał.

— Zależy, co chcesz mi zaproponować — odpowiedziałam z nadzieją spędzenie trochę czasu we dwoje poza murami szpitala.

— Nic, co nadwyręży Twoją nogę — odpowiedział z uśmiechem.

— Będę po Ciebie o siódmej — powiedział, nie czekając na moją odpowiedź.

Miał tendencje do zadawania pytań i nie czekał, na odpowiedz.

Ale był taki IDEALNY, że nie zważałam na takie rzeczy. Wróciłam do domu i zaczęłam grzebać w szafie w poszukiwaniu jakichś ubrań. Tylko co miałam na siebie założyć, jak nie wiedziałam, gdzie idziemy. Może gdybym miała, jego numer telefonu mogła, bym zapytać i byłoby łatwiej.

Jednak taki kontakt przez liściki był tak romantyczny, że już nie spieszyło mi się, by dostać jego numer.

Wszystko straciłoby swój urok.

Wskoczyłam w wygodne jeansy i koszule założyłam do tego trampki. Zrobiłam lekki makijaż, a włosy związałam w kucyka wychodząc z łazienki usłyszałam pukanie do drzwi.

— Gotowa? — zapytał, jak tylko otworzyłam drzwi.

Byłam w lekkim szoku, pierwszy raz widziałam go ubranego normalnie. Bez garnituru, świecących butów…

— A powiesz, mi w końcu gdzie idziemy? — zapytałam zaciekawiona.

— Do kina. Kupiłem już bilety, więc musisz się trochę pospieszyć, jeśli mamy zdążyć.

Cholera! Znowu robi coś, nie pytając mnie o zdanie. Przecież on nawet nie wie jakie filmy lubię.

— Jesteś na mnie zła? Milczysz całą drogę, a zazwyczaj gadasz jak najęta.

— Nie, nie jestem. Po prostu myślę — powiedziałam nie chcąc drążyć tematu.

— Dobrze, nie będę ciągnął Cię za język, może sama zechcesz mi powiedzieć.

Nie chciałam, o tym rozmawiać, nie chciałam wyjść na jakąś rozkapryszona babę, która jest wiecznie niezadowolona

IDEALNY zaparkował w podziemiach, kina wysiadł z auta i otworzył moje drzwi. Nigdy nikt mi nie otwierał drzwi, to było takie wyjątkowe, a zarazem krępowała mnie ta jego grzeczność i kultura. Większość facetów, z którymi się spotykałam, nie świeciła kulturą osobista.

Drzwi do windy otwierają się i wchodzimy do środka. Jesteśmy sami IDEALNY opiera mnie o ścianę windy i szepcze do ucha.


— Wiesz na co miał bym teraz ochotę?

— Powiedz mi, proszę.

— Chciałbym rozebrać cię do naga, przycisnąć cię do tej ściany i …

Nie kończy zdania… Jego usta dotykają moich, wodzi językiem po moich wargach a dłońmi dotyka moje rozpalone ciało, ale nic nachalnego, tylko tyle by mnie rozbudzić.

— Ale nie mogę tak postąpić, obiecałem sobie, że pierwszy raz z tobą będzie wyjątkowy.

— Nie możesz złamać tej obietnicy? Myślę, że nikt na tym nie uciepi. — wyszeptałam mu do ucha.

— Chce być Twoja, i chce zacząć już od teraz!

— Spogląda na mnie z góry z uśmiechem na twarzy. Łapie ręką moją twarz, ponownie zbliża usta do moich.Czuję, że kolejny pocałunek wisi w powietrzu i nagle drzwi windy otwierają się.

— Zapraszam -powiedział wskazując ręką na wyjście z windy.

— Wiesz, że takie pobudzanie i nie robienie z tym nic jest nie zdrowe? — powiedziałam ze śmiechem wchodząc do kina.

— Jeszcze będziesz miała mnie dość.


Weszliśmy do Sali kinowej, na ekranie leciały już reklamy, ale wszystkie miejsca były puste. Mniej więcej w połowie rzędów znajdowały się miejsca dla VIP-ów.

Dwie wygodne duże sofy i stolik, na którym znajdowały się róże, w kolorze herbacianym, jak te które przyniósł mi dziś rano. Obok wielkiego bukietu stała butelka mojego Carlo Rossi.

— To nasze miejsca! — powiedział, wskazując ręką na stół.

— Domyśliłam się po różach. — odparłam z uśmiechem na twarzy.

Usiedliśmy wygodnie na sofie, IDEALNY sięgnął po butelkę z winem i nalał mi kieliszek.

— Proszę — powiedział, podając mi kieliszek z winem.

Światła na Sali zgasły, a na ekranie zaczęła lecieć komedia romantyczna.

Siedziałam na jednej sofie z moim IDEALNYM, pachniał tak pięknie, w zasadzie zorientowałam się, że po raz pierwszy czuję, jak pachnie. Oparłam się o sofę i poczułam za plecami Jego rękę. Kino wino i facet moich marzeń. Tak bardzo nie chciałam, by ta bajka się kończyła.

Po prawie trzech godzinach na Sali zapaliło się światło i pojawiły się napisy końcowe. Przyzwyczajona, że właśnie w tym momencie należy wstać i pchać się przez oszalały tłum, by wyjść z Sali, poderwałam się z sofy.

— Może masz ochotę obejrzeć coś jeszcze? — zapytał IDEALNY.

— Bardzo chętnie, ale muszę jutro o siódmej stawić się w pracy, właśnie skończyło się moje zwolnienie.

— Dobrze, rozumiem. — powiedział chyba trochę smutny.

Wyszliśmy z Sali kinowej i poczułam, jak wszyscy na nas patrzą. Czułam się trochę skrępowana, ale uznałam, że ten wzrok spowodowany był oszałamiającym wyglądem IDEALNEGO. Poszliśmy w stronę windy, która zjeżdżała na parking, drzwi otworzyły się, a z windy wyszło kilka dziewczyn, które nie zważając na moją obecność, zaczęły gapić się na IDEALNEGO i komentować, jaki to mega przystojny facet z niego. IDEALNY tylko się uśmiechną, złapał mnie lewą ręką za pas i weszliśmy do środka.

— Wszystkie tak na Ciebie reagują? — zapytałam.

— Nie wszystkie, ale większość. — odpowiedział mi, w taki sposób jak by właśnie podejmował decyzję czy na śniadanie zje bułkę z serem, czy z szynką.

Jak by to było nic szczególnego.

— Jesteś pewny Siebie — odpowiedziałam, chodź, tak naprawdę chciałam powiedzieć to tylko w głowie.

— Taki jestem, to prawda. Moja praca tego wymaga — dopowiedział, wychodząc z windy, która zatrzymała się na poziomie minus dwa.

— Idziesz? — zapytał, odwracając się za mną.

— Tak. — powiedziałam z lekkim skrzywieniem na twarzy, bo nie do końca podobała mi się ta odpowiedź.

— Czym się zajmujesz? — zapytałam, wsiadając do auta. — Nie odpowiedział mi tylko, zamknął za mną drzwi, wsiadł do auta i przekręcił kluczyk.

— Zapnij pasy. — powiedział, jak bym w ogóle nie zadała poprzedniego pytania.

Wyjechaliśmy z parkingu i znowu zapadła cisza. Nie miałam zamiaru rozmawiać, gdy on odpowiada tylko na moje wybrane pytania. Chyba zorientował się, że czekam na odpowiedź.

— Prowadzę firmę. Ale nie rozmawiajmy o pracy. Przynajmniej o mojej — powiedział wyraźnie zdenerwowany poruszonym tematem.

— W porządku, nie będę Cię ciągnąć za język, może sam zechcesz mi powiedzieć. — wykorzystałam Jego tekst sprzed kilku godzin.

Droga jak zawsze mijała za szybko. IDEALNY podjechał pod moim blokiem.

— No to jesteśmy. — powiedział, wysiadając z auta i kierując się w stronę moich drzwi. Otworzył drzwi i podał mi rękę, ponieważ moja noga, mimo że już bez gipsu nadal sprawiała mi problemu z poruszaniem się. Wysiadłam z auta, było już dobrze po północy, a noce sierpniowe były już chłodne. IDEALNY wyciągną z auta kurtkę i założył mi na ramiona.

— Wejdziesz na górę? — zapytałam, mając nadzieje, że dzisiejszy wieczór skończy się w łóżku, a nie pod blokiem.

— Lara śpi dziś u swojego chłopaka.- dopowiedziałam widząc w jego oczach dylemat.

— Nie tym razem. Rano wstajesz do pracy, musisz się wyspać. — powiedział.

A ja w tym momencie pożałowałam odmówienia kolejnego filmu w kinie, bo dało mu to argument, by nie wchodzić na górę. Albo może to była wymówka… Przysunął się do mnie, pocałował w policzek. Moje nogi zrobiły się jak z waty. Mimo że widzę go prawie codziennie, nadal jego bliskość przyprawia mnie o drżenie rąk, ścisk w żołądku i miękkość nóg. Jak już ocknęłam się z mojego stanu, zorientowałam się, że kolejny raz mnie zostawił. Po prostu wsiadł do auta i odjechał. Byłam wściekła, ale zarazem tak szczęśliwa. Był on tak IDEALNY I NIE IDEALNY zarazem.


Tego wieczora nie mogłam zasnąć.

Cały czas myślałam, jak dalej potoczy się znajomość z IDEALNYM. Zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę nic o nim nie wiem. Nie miałam jego numeru telefonu, nie wiedziałam gdzie mieszka ani czym zajmuje się zawodowo. Zaczynałam nabierać podejrzeń, gdy usłyszałam pukanie do drzwi.

— Kto do cholery o tej godzinie?! — wstałam z łóżka i poszłam otworzyć drzwi.

Lara wparowała do środka, jak by goniło ją stado napalonych murzynów.

— Kluczy nie masz! — krzyknęłam wkurzona.

— Siedź cicho i czytaj! — rzuciła we mnie gazeta.

— O tej godzinie każesz mi czytać gazetę!

Za trzy godziny wstaje go pracy- powiedziałam, siadając na łóżko.

Podeszła do mnie i wcisnęła mi w ręce gazetę, którą przed chwilą odłożyłam.

— Co ty wypra…

…Nie zdążyłam dokończyć zdania, bo na okładce zobaczyłam IDEALNEGO!

„Eryk Biały… Nowym udziałowcem największej sieci kin w kraju”

— Co do cholery? — zapytałam.

— No… Chyba Twój IDEALNY to nieźle dziany gość.

Nie zwracałam uwagi na to, co mówi Lara, czytałam dalszą treść artykułu.

„Eryk Biały został nowym udziałowcem sieci kin KINOFAMILY.

Młody i przystojny przedsiębiorca miesiąc temu wykupił znaczną część udziałów kina. Od czasu jak został udziałowcem, jego firma włożyła kolosalne pieniądze w promocję i KINOFAMILY, które było na skraju bankructwa znów zaczyna dobrze prosperować.”

Artykuł miał prawie dwie strony. Czytałam go chyba z dziesięć razy.

— Wiedziałaś o tym? — zapytała Lara

— Oszalałaś! — odpowiedziałam

— to już wiem, czemu dziś wszyscy się tak na nas patrzyli. Lara widziała, że biję się z różnymi myślami i najlepiej będzie, jak wyjdzie i zostawi mnie samą.

Tej nocy nie zasnęłam w ogóle.


Chwilę przed szóstą rano wstałam z łóżka i poszłam do kuchni zrobić sobie poczwórne espresso. Musiałam jakoś przetrwać ten dzień.

Gwizdek w czajniku wrzeszczał już jakieś dwie minuty, ale byłam tak zamyślona nad tym, co wczoraj przeczytałam, że dopiero Lara, która wstała, nie mogąc znieść hałasu, wyrwała mnie z zamyślenia.

— Eli! Woda! — powiedziała wkurzona, stojąc przede mną.

— Przepraszam, nie słyszałam.

— Jak można nie słyszeć czegoś, co drze się na pół osiedla?

— Nie wiem co o tym wszystkim myśleć…

— Eli kochanie, porozmawiaj Nim po prostu..

Ahh… żeby to było takie łatwe…

Przecież niespełna kilka godzin wcześniej powiedział mi, że nie chce rozmawiać o swojej pracy.

Zalałam kawę i wstawiłam grzanki na śniadanie do tostera, usłyszałam dzwonek do drzwi.

— Dzień dobry. — powiedział kurier

— Słyszałem, że wraca Pani dziś do pracy i przesyłkę mam dostarczyć wcześniej.

— Tak. Dziękuję — odpowiedziałam, podpisując list.

— Nie lepiej jak wyrobi Sobie Pani pieczątkę? To codzienne podpisywanie w końcu się Pani znudzi.- zaśmiał się i skinął głową na do widzenia.

Złapałam bukiet herbacianych róż i weszłam z nim do kuchni. No nic więc dziś na śniadanie jemy grzanki z ogórkami konserwowymi, potrzebny Ci kolejny słoik — zaśmiała się Lara, wyciągając go z lodówki.

Swoją drogą sporo kasy wydał ten Twój IDEALNY na kwiaty dla Ciebie w ostatnim czasie. Powiedz mu, że zamiast kwiatów niech Ci kupi mieszkanie.-zaśmiała się Lara, wkładając ogórka do buzi.

— Ty już lepiej nic nie wymyślaj- odpowiedziałam.

— Nie myśl tyle! -powiedziała Lara — Ciesz się, że masz kogoś takiego przy sobie. Ja to przez trzy lata mojego związku nie dostałam nawet jednego takiego bukietu.

Zjadłam śniadanie, zrobiłam makijaż, żeby zamaskować moją nieprzespaną noc i poszłam do pracy.

Dzień w pracy minął mi dość szybko.

Co chwilę przychodził ktoś i pytał, jak się czuję i jak doszło do wypadku.

Po ósmej historii z kolei miałam już dość, ale przecież nie mogłam być zła za troskę. Nareszcie wybiła piętnasta. Już ledwo widziałam na oczy. Marzyłam tylko o tym, by iść do domu i położyć się spać.

Wyszłam z pracy, założyłam na Siebie kurtkę, bo pogoda było już bardziej jesienna niż letnie.

— Podwieźć Panią do domu? — usłyszałam głos IDEALNEGO za plecami.

— Skąd wiedziałeś, gdzie pracuję? Nie mówiłam Ci tego. — powiedziałam trochę poddenerwowana, że nie ma rzeczy, której by nie wiedział.

— Eli kochanie wiem więcej, niż Ci się wydaje. — odpowiedział.

Właśnie miałam zacząć krzyczeć, jak bardzo mi się nie podoba, to ile on o mnie wie i to, że nie powiedział mi o udziałach w kinie, ale zanim zdążyłam otworzyć buzię, mój mózg przyswoił jedno ważne słowo.

„Kochanie”

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 37.25