E-book
15.75
drukowana A5
Kolorowa
40.37
nic na własność

Bezpłatny fragment - nic na własność


Objętość:
56 str.
ISBN:
978-83-8384-902-7
E-book
za 15.75
drukowana A5
Kolorowa
za 40.37

„(…) ile takich niewypowiedzianych słów przepadło na zawsze. A może ważniejsze były od tych wszystkich wypowiedzianych”.

Wiesław Myśliwski

„Traktat o łuskaniu fasoli”


Konrad- dziękuję!

oto wielka tajemnica wiary

więc to nie jest tak


nie jest tak jak nas uczą

nie tak jak zgadują

i nie tak jak piszą


a jak się już wie jak to jest

to się tego nikomu nie mówi


i dlatego nie przychodzą do nas Ci którzy tam poszli

a jeśli przychodzą to tylko uśmiechają się gdy o to pytamy


i dlatego tak trudno

cały dzień siedzieć tylko

bez ruchu opartym o szorstką jabłoń


i trudno tak tylko nasłuchiwać jak dojrzałe spadają zeń jabłka

i patrzeć tylko jak nadaremnie swą słodycz tracą

i tylko wdychać kwaśny ogrom tych niezjedzonych


trzeba zjeść


a pod wieczór tak trudno uwierzyć

że skosztowałeś ich właśnie tyle ile mogłeś


choć już wiesz

że nawet w sprawie ptasiego piórka na twojej dłoni

delikatny wysłuchuje Cię Bóg

co stworzył Bóg

nie lubię stawiać przecinków

bo tylko w tej niewyznaczonej szczelinie schronić się może

płacz nad niewinnie ścinanym drzewem


szept

obiecujący gruszy że tam gdzie idzie

będzie owoce nie ludziom rodziła


zdławiony krzyk

gdy mordują kogoś

tylko dlatego że rodzi owoce a owocowe po prostu można


wszystko było dobre

a drzewa zgodnie ze swoim gatunkiem owoce rodziły


i my w zgodzie z gatunkiem naszym

wciąż cierpkie jagody dajemy


na siłę majstruje twórca przy poczwarce

zbyt wcześnie przyprawia jej skrzydła motyle

tam

stamtąd przyszły ze mną i kwiaty i owoce

stamtąd lew z jagnięciem śpiące razem idą


tam rano kawę się parzy

wódka już w lodzie się chłodzi

pod wielką czereśnią śmiech słychać

serdeczni się śmieją sąsiedzi


tam wiśnia cały rok kwitnie

i grusza cały rok rodzi

biegają tam dzieci nasze

i psy i koty i żywe są i wszystkie


a czerwiec tam jest

do wieczora

(bo w czerwcu przecież najlepiej

wieczorem w ogrodzie się siedzi)


zaś nocą tam lipce gęste się schodzą

z nieb miód się sączy dojrzały

i szepty nasze tak ufnie suną

w przyjaciół schować się dłoniach


tam nasze mamy plotkują na schodkach

tam magisterium ciągle jest przed obroną

tam gruba ciotka cienko nam masłem grube pajdy chleba smaruje

Ty na skromnym cieście czerwone układasz porzeczki


białe są tam tylko zimy i wiersze

jak w drżącym Bajora zaśpiewie

i ta miłość tam jest co w myślach pięknieje

bo nie wie jeszcze czy czyjaś jest i czy ja


wszystko tam nietknięte jest takie

a rajskie jabłko do dzisiaj na rajskiej wisi jabłoni

wąż

zobacz

gdzieś w górze jest gwiazdozbiór niewykiełkowanych pestek


a wiesz że każda jabłoń

ma przykazane urodzić tylko dwa drzewa?


jak te dwie które przędły

jedna będzie wzięta druga zostawiona


jak te dwie które mełły

jedna będzie wzięta druga zostawiona


skosztowałam tej rozmowy

była dobra

podałam mężowi


teraz więc noszę na dłoniach maleńki ślad

oczywistej nim stała się winy

takie piętno wszystkich jabłkowych pokoleń


w domu spokojnie dojrzewa

nalewka z tych zaprzepaszczonych ziaren


tak na drogę nam dałeś wielką księgę powodów

i nawet na pamięć całe z niej znamy rozdziały

lecz nikt jeszcze nie odczytał słowa

zwiastuni

my którzy

z własnych gwiazd co wieczór wkładamy koszulę

a z najdalszych królestw księżyce na głowy


już czas

wołają nas

ruszajmy


o śmierci

pozdrawiają Cię

idący na życie


słodka niebiańska rosa

na naszych stopach jeszcze nie obeschła

więc kłaniają się nam i króle i papieże


i właśnie to małe wietrzne miasto

zamiast wiecznego wybraliśmy

i szeptać tu schodzimy maluczkim

tętentu koni bez ziemi nie słychać

zazwyczaj najpierw grób zarasta

później pamięć


my

pomarliśmy najpierw w myślach naszych

potem chodzić nam się już nie chciało

później nie mieliśmy siły


teraz już nie czas

nie żałuj nas nie lamentuj


sam się kołacze ten kołacz


choć tancerze

tak zachwycająco młodzi

wciąż krok mylą jeszcze


i już wiesz

dzieci naszych dzieci powiedzą

obcy to dla mnie jest człowiek


i tak

już wiesz

tętentu koni bez ziemi nie słychać

cienkim woalem

tak sprawiedliwie zawiązujesz nam uszy

a przecież słyszę jak stale mruczysz

w tej niepustej przecież kosmicznej próżni


tak sprawiedliwie zawiązujesz nam oczy

że różne wydają nam się odległości

między muszelkami na brzegu i między galaktykami


tak sprawiedliwie zawiązujesz nam rozum

a tak naprawdę wystarczy tylko o atomie pamiętać

by pokolenia kamień jednak pod głowę nie na głowę kładły

stając się

śmierć ugoszczona jest taka dobra


w moim śmiertelnym a bezśmiertnym ciele

mieszka to co zawołało ten świat do istnienia


to co rodzi też siebie

co z nicości rodzi

z chaosu z ciemności


słowo które rodzi słowo

a ten poród boli

boli i matkę i dziecko


to co potopem i zniszczeniem odławia mnie z zupy wszechświata

przesiewa


to co jest jak żywioł niezwiązany zaklęciami

jak ogień niedający się przemodlić


litościwy

słabość

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 15.75
drukowana A5
Kolorowa
za 40.37