Nawiedzone Opactwo w Normandii czy De ja Vu?
Le livre est dédié à ma bien-aimée Basia.Książkę dedykuję mojej Ukochanej Basi.
Abbaye hante en Normandie
Opowiadanie o duchach
Czasami Bóg zsyła nam na ziemię żywe Anioły, i takiego Anioła przecudnego zesłał do mojego życia, gdzie dobroć, uśmiech przecudny zawsze niemal jest jej, codziennym odbiciem w lustrze prawdy i codzienności naszego wspólnego życia. Basiu? Ty mój jedyny Ukochany bezcenny Aniele. Czy Ty w ogóle wiesz kim dla mnie jesteś? Jak ja Ciebie jedną jedyną kocham, kochałem z całej swojej duszy i będę kochał zawsze? Do końca naszych wspólnych oby jak najdłużej razem spędzonych wspólnie dni. Kocham Cię mój Aniele z całych sił i z całej swojej mocy? Nie wiesz tego na pewno. Bo Ty jedna jedyna byłaś zawsze dla mnie tylko moim odbiciem duszy, ciała, i serca mojego zawsze. Będziesz moim aniołem i posłańcem naszej wspólnej wielkiej ponad wszystko miłości nieskończonej nigdy. To wiedz Ukochana moja. Spotkałem tą cudną dziewczynę, a właściwie wówczas jeszcze młodziutkie i niewinne dziewczę pierwszy raz w swoim życiu, jakieś tak plus minus niespełna pięćdziesiąt lat temu, gdzieś około roku 1971,jak sięgam pamięcią głęboko wstecz, pojechałem wówczas do swojego ojca który rozszedł się ze swoją żoną a moją matką nieco wcześniej. Przywitałem się z nim i jego piękną żoną jak byśmy znali się od lat, i tak jakoś zwyczajnie z jego jak się okazało później a nawet bardzo bliską i już do dziś dnia moją nową rodziną. W pewnej chwili jak by party jakimś przeczuciem że napotkam coś zupełnie nowego, wszedłem do małej kuchni i oniemiałem z zachwytu. Oto przed moimi nagle szeroko otwartymi ze zdumienia oczami, ukazał się widok jakiego na pewno nie zapomnę do końca swoich dni. Za stołem właśnie skromnie odrabiając chyba lekcje siedziała sobie i zupełnie zwyczajnie, panienka tak na pierwszy rzut oka, przecudna nastolatka raczej młodsza ode mnie o dobrych kilka lat. W pierwszej chwili ona mnie nie zauważyła bo siedziała skupiona nad zeszytami szkolnymi. Od razu po wejściu rzuciły mi się w oczy jej piękne długie ciemne włosy spływające gęstą ciemną niemal czarną w świetle kuchni kaskadą płynącą gęstymi lokami aż do samego pasa w jeszcze gęstszych zwojach, i z daleka pachnących kwiatami włosów. Zapytałem po chwili zupełnie zaskoczony tak przecudnym zjawiskiem. Jak masz na imię ty prześliczna panienko? Bo ojciec w tym całym zamęcie jaki sprawiłem się swoim nagłym pojawieniem. Jak by z roztargnienia i z tego wszystkiego nie przedstawił mi w tym zamieszaniu wszystkich domowników. Ona podniosła swoje wielkie przecudnie błękitne oczy, po czym powiedziała głosem Anioła. Ja? Jestem Basia, powiedziała do mnie skromnie panienka ale tak cudnym głosem i uśmiechem na swoich różanych jakby ułożonych do pocałunku usteczkach. Po kolejnej chwili kiedy podniosła te swoje przepiękne wielkie oczy z wolna i popatrzyła na mnie i podniosła swój wzrok znad stołu zasypanego książkami. Po raz pierwszy w życiu zobaczyłem po raz pierwszy w swoim życiu, tak cudne jak by błyszczące w świetle lampy przecudne wielkie niebieskie jak czyste błękitne niebo oczy. Mam wrażenie i właściwie jestem pewien że zakochałem się w niej wówczas bez pamięci i tak w nawiasie mówiąc kocham ją do dziś dnia i mało tego jest ten Anioł przeczysty przy mnie tuż obok, od dłuższego czasu, jako moja jedna jedyna kobieta na świecie. Tylko Bo tylko ty jedna jedyna jesteś zawsze pachnąca różami i moja, jedyna ponad wszystko ukochana ponad wszystko Basia. Ale o tym wspomnę nieco później w mojej opowieści.
Tymczasem… Po nieco dłuższej chwili, usiadłem naprzeciwko niej wlepiając w nią oczy i pochłaniałem jej cudną postać całym swoim umysłem, wyobraźnią i całym sobą. Po chwili jakby otrzeźwia wszy z pierwszego wrażenia zapytałem ponownie. Ile masz lat Basiu? Szesnaście, odpowiedziała przy czym zauważyłem z pewną satysfakcją że sprawiłem na niej chyba raczej pozytywne wrażenie i jak się okazało później była mną zainteresowana. Chodzę do technikum i jestem w pierwszej klasie powiedziała cudna dziewczyna dalej się pięknie uśmiechając, ukazując w uśmiechu piękne krystalicznie białe i równe ząbki. Pomyślałem wtedy zachłannie pożarł bym cię całą razem z tymi ładnymi ząbkami. Chyba wtedy do kuchni wszedł ojciec i powiedział. Widzę że się już poznaliście. To jest Bajbus, nasz milutki urwis i kochana córunia. Wiem, wiem, odpowiedziałem poznaliśmy się dosłownie przed chwilą. I tak się zaczęła nasza wspólna dość, albo i bardzo wyboista droga do wielkiej i do dziś dnia trwającej tak wielkiej miłości, jakiej nie przeżyłem i nie chcę przeżyć wobec żadnej innej kobiety, bo tak właściwie nie kochałem żadnej innej tylko tą jedną jedyną, a tak właściwie, tylko ją jedną kochałem i kocham od zawsze ponad wszystko co można kochać. W pewnej jednak chwili, wydawało mi się że nagle gwałtownie zasnąłem na mniej więcej jakieś pięćdziesiąt lat. Nie chcę właściwie nic pamiętać z tego strasznego długiego przez niemal pół wieku snu. Ale jednak śniło mi się jak w sennym koszmarze, moje własne odbicie jak blady cień błąkające się daleko od niej gdzieś na emigracji, najpierw w Niemczech a następnie pojechałem do Francji, gdzie zamieszkałem w Paryżu ze swoją własną ciotką, uciekając przed samym sobą i swoimi własnymi koszmarnymi myślami, a także przed realnym zagrożeniem jakie na mnie czyha na każdym kroku w Polsce, ze strony wszechobecnego SB. I to był raczej prawdziwy koszmar wziąwszy pod uwagę wybuchowy charakter mojej najbliższej krewnej tak bardzo podobny do mojego własnego. Śniło mi się że ożeniłem się w między czasie ze dwa razy, pomimo tego że nie kochałem żadnej innej kobiety na świecie, tylko tą jedną wyśnioną jedyną ponad życie moją ukochaną ponad wszystko Basię. Ona jednak nie przyśniła mi się przez ten czas chyba ani razu? Dlaczego? Tego sam sobie nie potrafiłem nigdy wyjaśnić, ani na jawie ani tym bardziej w najgorszym tym właśnie śnie. Myślami jednak cały czas byłem blisko niej, myślałem o niej na jawie jak mi się wydawało i w tym strasznym śnie, i to było chyba najstraszniejsze w tym moim wyimaginowanym okrutnym jak najgorsze tortury śnie. Jednak najgorszy nawet koszmar zawsze kiedyś się kończy, więc i pewnego dnia skończył się mój koszmarny sen bez tej jednej jedynej i ukochanej dziewczyny. Wiesz jak? Obudził mnie dzwonek telefonu, odebrałam i w słuchawce nagle usłyszałem. Krzysiek? Tak, słucham powiedziałem. To ja Basia, odezwał się dla mnie najmilszy w świecie głos mojej ukochanej. Poczułem jak by nagle prąd mnie przeszył na wylot, a serce mi zabiło mocno i z całych sił. Ale zapytałem budząc się zupełnie z tego koszmarnego snu. Basia? Jaka Basia? Zapytałam nie dowierzając własnym uszom iż słyszę ją i to właśnie ją. No jaka Basia? Odpowiedziała ze swoim uroczym śmiechem. To ja. Twoja jedyna Basia, Krzysiek nie poznajesz mnie? Dopiero uwierzyłem że to ona ona i żadna inna. Obudziłem się całkowicie, i powiedziałem. Kochanie moje jak się bardzo cieszę że to Ty kochanie najdroższe. No i od tej chwili sen przerodził się w jawę, a jawa w kolejny piękny sen, ale on już snem nie był, a prawdziwym moim powrotem z zaświatów, z zagubienia w zakamarkach świadomości moich strachów lęków i bezsensu życia. Oto ja znowu ożyłem, kiedy po kilku dniach poczułem jej słodkie pachnące jak zawsze różami usteczka w swoich ustach, w pierwszym długim jak wieczność cudnym od lat pocałunku. Kiedy podeszła do mnie zwiewnie jakby niesiona wiatrem poczułem najpierw zapach róży, bo taki od niej zawsze bije. Wtuliłem się w nią całym sobą a ona we mnie i już było po wszystkim, wszelkie jej i moje zło odeszło wraz z jej anielskim dotykiem lekkim, delikatnym jakby wiatr brzozami ledwo kołysał. Czułem jak bije jej Anielskie serce, kiedy długo trzymałem ją w swoich objęciach bez jednego słowa. Albo było też inaczej, nie pamiętam dokładnie, chyba podeszła do mnie i dopiero w naszym aucie zacząłem ją całować bezwładnie na mnie wspartej i oddanej jak zwykle całą sobą. Basiu moja Ukochana. Ty jesteś moja jedna jedyna, miłością moją bez końca. Kochanie moje pewnie tak powiedziałem. Jednak już ją mam realnie przy sobie i nie wypuszczę ze swoich rąk nigdy, przenigdy. Od tej chwili jest teraz obok mnie moja, moja jedna jedyna, ponad wszystko ukochana kobieta mojego życia. Na zawsze razem ze mną, wtuleni w siebie trwamy, ona i ja jako jedno serce jedno wspólne życie. Jednak cuda się zdarzają na świecie. Nie koniec to jednak dziwacznych przypadków w naszym życiu. Bo oto było tak. Jakieś kilkanaście dni temu wieczorem kiedy siedziałem nad swoją nową książką, nagle zadzwonił mój telefon, wyrywając mnie całkowicie ze skupienia swoim niecierpliwym dzwonkiem, a była godzina jak pamiętam, chyba dwudziesta druga trzydzieści trzy. Pomyślałem co za idiota jakiś wydzwania mi o tak dość niespodziewanej godzinie jak na towarzyskie rozmowy. Chyba że dzwoni moja ukochana, mój misiu pysiu, to taki telefon zawsze jest dla mnie miły i pożądany jak i ona sama. Pomyślałem jednak chyba mam jakieś de ja vu. Wytrącony zatem całkiem z wątku pisanej książki, wziąłem telefon z biurka. Popatrzyłam na wyświetlacz, bowiem to nie dzwoniła moja ukochana Basia. Bo przecież smacznie spała tuż obok, okryta kołdrą bo albo było jej zimno albo jak zawsze zbyt gorąco i co jakiś czas wykopywała się spod okrywającej jej zgrabne ciałko kołdry. Wtedy pomyślałem i postukałem się palcem w czoło, przecież moja Basia jest tuż obok, zatem powiedziałem mrukliwie. Kiego do jasnej cholery? Ktoś coś chce ode mnie późnym wieczorem. Po czym dość opryskliwie powiedziałem do dzwoniącego Słucham!!! Za to w zamian po francusku usłyszałem delikatne. Bon Jour mesie. En fait, bonne soirée. Co znaczy, a właściwie.Dobry wieczór. Pardon? Mesie Christoff Derda-Guizot? Zapytał bardzo mile dźwięczący nieznany mi ale przy tym delikatny głos, jakiejś kobiety z drugiej strony. Oui, c’est moi. Odpowiedziałem bardzo zdziwiony jako że we Francji, nikt nie znał mojego numeru w Polsce, prócz mojej własnej ciotki mieszkającej ze mną wcześniej na Rue de Bucherie, jako że po mojej przymusowej emigracji z Paryża, po wyzwiskach jakie rzuciłem wobec prezydenta Francji w chwili kiedy się tam pojawił, w dniu 15 kwietnia 2019 roku. Jak już potężnie płonęła nasza ukochana świątynia w centrum Paryża katedra Notre Dame. Musiałem na pewien czas zniknąć ze ślepiów samego Makarona, jak i jego parszywych służb specjalnych. Wobec tego pytam, nieco lekko zdenerwowany, pardon a kim pani jest i skąd ma pani mój numer telefonu? Z góry biorąc podejrzany głos kobiecy za jakiegoś inspektora Policji Paryskiej usilnie poszukującego tropu, za mną aż tu w Polsce. Panie Christoff, jestem mecenasem kancelarii adwokackiej Mersie & Chelbrege w Paryżu. Nazywam się Magdallene Mersier. No i miło mi powiedzmy bardzo, a czego pani ode mnie chce i potrzebuje? Zwłaszcza że pora jak pani wie, jest dość późna a o ile jest pani ładna to i tak na randkę z panią do Paryża dziś nie zdążę, a zresztą jestem zajęty, bo mam swoją cudną kobietę tuż obok i właśnie sobie smacznie śpi.
W słuchawce zabrzmiał śmiech, nieco zalotny i jak by trochę kpiący. Więc od razu miałem w wyobraźni obraz, całkiem pewnie wartej grzechu w miarę młodej panienki, czy mężatki, wprawdzie dawniej zazwyczaj wszystko jak zwykle było mi za jedno. Ale że miałem moje cudo ukochane w realnej rzeczywistości tuż obok, wszystkie inne kobiety miałem naprawdę gdzieś. No więc skąd ma pani mój numer? Pytam tej teoretycznie hipotetycznej pani mecenas. Mam go od pana ciotki Soffi z Paryża. Pardon pani mecenas, o ile pani nią jest? W co z kolei ja bardzo wątpię. Dlaczego pan wątpi? Zapytała natychmiast nieco zdziwionym głosem. Dlaczego? Z bardzo prostej przyczyny. Jak ma pani na imię bo? Jakoś zapomniałem. Magdalene, usłyszałem ponownie. Więc niech pani posłucha Magdaleno. W żadnym razie nie może pani mieć mojego numeru telefonu od mojej ciotki. Bowiem po moim wyjeździe z Paryża, właśnie ciotka przysięgała się na wszystkich świętych, francuskich i polskich, że prędzej jej łeb utną na gilotynie w Paryżu, niż powie komukolwiek gdzie jestem, nie mówiąc już o numerze mojego telefonu. Znowu w słuchawce usłyszałem jej dyskretny damski śmiech. Niech się pan nie boi, jestem właśnie w mieszkaniu u pana cioci w Paryżu, i akurat dzwonię z jej mieszkania. A ciotka stoi pod ścianą z podniesionymi rękoma po lufami waszych policyjnych pistoletów? Pytam będąc pewien, że to na pewno jednak podstęp paryskich służb śledczych. Jak pani dzwoni od mojej ciotki to dlaczego ona sama do mnie najpierw nie zadzwoniła, że pani tam jest i ma jakąś sprawę do mnie? Pardon, ale jakoś tak to trochę głupio wyszło. No i widzi pani, powiadam. Bardzo podejrzanie to wygląda, zgadza się pani z moim odczuciem? Ma pan w pewnym sensie rację, Pardon, mais d’une manière ou d’une autre, cela s’est avéré un peu idiot. Et vous voyez, dis-je. Cela semble très suspect, êtes-vous d’accord avec mon sentiment? tu as en quelque sorte raison odpowiedziała z niezmąconym spokojem niby Pani mecenas. Dobrze, powiedzmy że pani wierzę, wobec tego niech pani mecenas tego da mi z łaski swojej moją z kolei niezbyt miłą w obyciu ciotkę do telefonu. D’accord, disons que je te crois, alors que le patron de ceci, par ta grâce, me donne à son tour ma tante pas très gentille pour être au téléphone. Proszę bardzo, ale zapewniam pana, że się pan myli, bo to jest bardzo miła starsza pani i z dworskimi manierami arystokratka Voilà, mais je vous assure que vous vous trompez, car c’est une très gentille vieille dame et une aristocrate aux manières courtoises powiedziała pani adwokat. Nie wątpię, powiadam jednak z uśmiechem wątpliwości na swoim obliczu kpiarza, po czym dodałem. Moja ciotka potrafi się zachować na pierwszy rzut oka dworsko, powiedziałem znając ciotkę jak zły szeląg. Zresztą samą ciotkę zawsze sobie wyobrażałem, jak dobrze nasłodzony spirytus z rozbełtanym i mocno ocukrzonym żółtkiem, zaprawionym dodatkowo arszenikiem a palącym przy pierwszym połknięciu. Hallo Krzysiek ty kretynie jeden, czego straszysz tak miłą panią mecenas? Która właśnie przyszła do nas w sprawie odzyskania, przez ciebie jako jedynego spadkobiercy opactwa które twój pradziadek kupił w Saint Le Pin. Zakupił dla siebie? Razem z duchami czy bez jakiś tam upiornych zjaw z przeszłości? Pytam bardzo ciekawie. A skąd mam wiedzieć? Powiada ciotka, ja przecież byłam tam tylko raz, i więcej tam nigdy nie pojadę. Ja tak samo powiadam, mam w dupie cały ten spadek jak i to moje wysoce wątpliwe pochodzenie arystokratyczne, odpowiedziałem zjadliwie ciotce. Na co usłyszałem zaraz. Licz się ze słowami chamie niemyty. Więc po takim oświadczeniu mogłem być w stu, a nawet w dwustu procentach być pewny, że mówi to do mnie moja własna ciotka.
To ja ciotce chcąc nie chcąc, musiałem natychmiast naszym starym zwyczajem zaraz posłać ripostę odnośnie mojego pradziada. Po pierwsze nie jest to żaden tam mój dziadek, ale twój własny ciotko dewotko, i całej reszty naszej wrednej rodzinki w pionie damskim. Chcesz w pysk ty chamie jeden? Odpaliła jak z armaty natychmiast ciotka Zofia. Zaraz kapnąłem się że takie coś, to tylko ciotka Zofia mogła mi odrzec i to bez żadnego przymusu, czy presji na nią wywieranej przez kogokolwiek a tym bardziej przez jakieś tam służby specjalne Francji. To pytam bardziej dyplomatycznie, wiedząc że i tak będę musiał kiedyś wrócić do Paryża pod jej opiekuńcze jak mojej własnej matki, a jej ciotecznej siostry skrzydła, rozpostarte nade mną od wielu lat jak u sępa latającego wytrwale nad świeżą padliną. To pytam ciotki po staremu złośliwie. A co pra pra pradziadek wstał nagle i to bez żadnej zapowiedzi z grobu, że to jest takie w tej chwili tak bardzo ważne? Że i ciocię wzięli nawet na lep makaronowi faceci w czerni, jak dużą muchę? I całej bzdurnej polityki pana makarona? Który pewnie wcale nie jest nawet francuzem bo ma hiszpańskie imię Manuel. Słuchaj durniu jeden i ofermo polsko francuska, pani mecenas ma papiery które ja już dawno złożyłam o zwrot naszego majątku w Normandii, i rząd wyraził po latach w końcu na to zgodę. Bardzo to jest dziwne, powiadam ciotce, nie wierząc właściwie nie tyle jej, co władzom francuskiej republiki w duchu dodałem jak nic komunistycznej, tfu… pomyślałem. Republicue de France, co za bzdura nazywać jedno z pierwszych królestw w Europie Republiką. Co jest niby dziwne? Pyta mnie ciotka cierpliwie dosyć jak na jej nieokiełznaną naturę. Nic mnie już nie dziwi w tym durnym kraju jakim jest Francja. Powiadam głośno o tym ciotce. Na co ona zaraz odrzekła. Dziwne jest że ja do tej pory cię nie udusiłam własnymi rękoma, zamiast twojej mamy. Dobra dobra, na to znajdziesz zawsze czas jak będę w zasięgu twoich rąk krwiożerczych. Nie cuduj mi tu idioto jak zwykle. Odparła bardzo słodko w jej własnym mniemaniu na to ciotka. Nic nie cuduje tylko, myślę sobie głośno że to coś mi tu śmierdzi jakimś podstępem od zeszłego roku. Jak temu niby prezydentowi pod płonącą Notre Dame wygarnąłem co o nim myślę. Czy ty w ogóle myślisz durniu? Powiada ciotka, chyba nieco albo raczej bardzo już wyprowadzona ze swojej chwiejnej równowagi. Wypraszam sobie, jestem doktorem historii, zdobytym z wielkim trudem na waszej zakichanej Sorbonie paryskiej. I to niech się ciotka liczy ze słowami. Mam w dupie, jak wiesz. Twoje doktoraty i tak jesteś najgorszy kretyn z całego naszego rodu. Pardon ale chyba zaraz po tobie? Na co ona powiada, nie bądź bezczelny bo naprawdę dam ci w pysk aż się wykopyrtniesz do góry nogami, jak się tylko zjawisz w domu u mnie w Paryżu.
Na co ja ciotce. Toteż ja jako przewidujący szlachcic za w czasu spieprzałem przed twoimi morderczymi zakusami już ponad rok temu i siedzę w Polsce chwała Bogu w jako takim spokoju. Słuchaj mówię poważnie, tu nie o jakieś tam żarty idzie, ale doskonale wiesz że przepisałam na Ciebie wszystkie prawa majątkowe i musisz, zaraz wrócić do Paryża, a dwa, sam podpiszesz dokumenty zwrotu majątku. Jezu Chryste ciocia chyba wie że w tej chwili wszystkie loty i przyjazdy są zawieszone tak we Francji jak i w całej Europie. Wiem skończony durniu, nie musisz przyjeżdżać zaraz dziś, ani też jutro. Ale jedno jest pewne to że, być tu musisz koniecznie. Dobra dobra spokojnie, a jak się Ty czujesz? Ja dobrze, nic absolutnie mi nie jest. Nie dziwię się korona wirus zdechł na przedmieściach, jak usłyszał że w Paryżu mieszka o wiele gorsza i groźniejsza od niego zaraza o nazwisku Guizot. Proszę cię nie przeginaj, na to ciotka. Dobrze jak jesteś cała i zdrowa co nic dziwnego, to daj tą panią mecenas do telefonu, a a, propo ładna ona chociaż aby jest? I czy mi się warto było pchać do zadżumionego islamem Paryża? Pytam nie tyle zainteresowany spadkiem, co może jakąś nową ładniejszą paryżanką. Ale popatrzyłem na kanapę obok i śpiącą smacznie Basię i zaraz mi odeszły wszelkie głupie myśli. Co przerwała mi ciotka. Mało miałeś durniu, problemów z tą Twoją idiotką Iwon? Ładna wprawdzie ona była, ale nie dla ciebie bo ma obrączkę na ręku. Mężatki też jadałem na kolację ze śniadaniem do łóżka, ciocia się nie boi, są niektóre całkiem strawne, lepsze niż twoje parszywe ślimaki na obiad. Zachowuj się, gada ciotka oczywiście po polsku. Tak że tamta nawet się nie zorientowała że o niej mowa. To trzymaj się chamie, francusko polski czy odwrotnie, sama już nie wiem czy więcej w tobie francuza czy mniej polaka. Na co ja odrzekłem. Chyba polaka, ja przecież nie żre pasjami obrzydlistw, w stylu ślimaki w śmietanie duszone, czy żabich tfu… udek albo sera Camembert nadziewanego tłustym robactwem, co wam smakuje jak byście bigosu na oczy w życiu nie widzieli. Ciotka zdrowo się wściekła i mówi, więcej żreć ci nic nie dam i do zamku Conciergerie każę cię zamknąć, jak ta parszywa rewolta zamknęła królową Marię Antoninę. Co mi tu ciocia chrzani za jakieś bzdury, powiadam jako że raz, tam jest teraz muzeum a do Palas de Justitia, w celu wydania na mnie wyroku się zbyt szybko nie wybieram. A po za tym ciocia wie, jakiej ta pani mecenas jest opcji politycznej że drzesz się na cały Paryż. Jestem zwolenniczką króla. Precz z Republiką francuską. Musiała bym mieć twój kretyński charakter, a nie mam na całe szczęście. Jestem stateczną damą paryską, powiada ciotka w ostatniej linii obrony. Na co ja jej, raczej pyskatą paryską przekupką. Nie wytrzymam z tobą, czekaj przyjdziesz ty do domu policzymy się. No oczywiście i to co do grosza, oskarżę ciocię o alimenty z powodu przymusowej banicji do Pologne. Ludzie trzymajcie mnie bo zaraz go zabiję, wrzasnęła ciotka po polsku. Mam cię dość. Masz tu panią mecenas i gadaj z nią normalnie jak człowiek, a nie jak czubek co uciekł z domu wariatów. Postaram się, ale to jest bardzo trudna sztuka. A wie ciocia? Zdaje mi się że mnie faktycznie wczoraj wypuścili na przepustkę z domu wariatów? Tak to całkiem możliwe, mam cię dość durniu. Masz rozmawiaj z panią mecenas bo siedzi biedna, i ze smutkiem w oczach popija koniak i nic nie rozumie o co nam właściwie chodzi. No chyba chodzi nam o to durne opactwo i dworek po powiedzmy pradziadku? Nie? Chwała bogu że nic nie rozumie ta pani mecenas po polsku, bo pewnie bym jej nie poderwał, jak by zrozumiała co mi tu ciocia za banialuki wygaduje. Z resztą na co mi inna baba jak mam taką laseczkę jaką chcę pomyślałem szybko. Na to obudziła się Basia. Przetarła zaspane oczy i zapytała. Kogo byś poderwał? Mnie nie musisz bo jestem od dawna twoja. Gadam kochanie z ciotką z Paryża. Dobrze to śpię dalej powiedziała Basia. Więc powiedziałem śpij kochanie.
A ciotka do mnie w słuchawce. No bon, wszystko mi jedno co o tobie kto myśli. A po chwili. Madam mecenas. Proszę, oddaję telefon mojemu siostrzeńcowi i wnukowi, niech pani z nim teraz sobie w spokoju porozmawia. S’il vous plaît, je donne le téléphone à mon neveu et mon petit-fils, laissez-vous lui parler maintenant. Usłyszałem miły nad wyraz głos swojej ciotki Sofii, już we francuskim paryskim dialekcie. Po kilku sekundach w słuchawce usłyszałem znowu głos pani mecenas. Hallo, usłyszałem. Więc aby z miejsca uzyskać przewagę nad tą pewnie ładną laseczką z dyplomem adwokata, powiedziałem szybciej niż tamta się zorientowała, że oto ma do czynienia nie z molem książkowym ale z kimś bardziej ruchliwym, niezależnie od tego jak by to miało być zrozumiane. To mi pani mecenas już mówiła, więc zamiast hallo, proponuję aby mi pani wyjawiła, co pani dla mnie ma schowane, nie będę bezczelny więc nie zapytam, gdzie ma pani co schowane, ale na pewno to jest bardziej apetyczne niż sterta papierów w pani teczce moja pani mecenas. C’est ce que votre avocat m’a déjà dit, alors au lieu de bonjour, je vous propose de me dire ce que vous avez caché pour moi, je ne serai pas impudent, donc je ne demanderai pas où vous avez ce qui est caché, mais c’est définitivement plus appétissant que la pile de papiers dans votre mallette ma patronne. Wie pan co? Vous savez quoi? Powiedziała nagle. Słucham panią z uwagą, Je t'écoute attentivement powiadam dyplomatycznie. Mam wrażenie że mnie pan podrywa w na swój jedyny sposób, o jakim w Paryżu krążą legendy w okolicach paryskiej Sorbony wśród pana byłych studentek czy pań wykładowczyń w odpowiednim wieku. J’ai l’impression que vous me frappez de votre seule manière, dont à Paris il y a des légendes autour de Paris Sorbonne, parmi vos anciens élèves ou professeurs de l'âge approprié. Na co mina mi nieco albo raczej bardzo wyraźnie zrzedła, bo nagle zdałem sobie sprawę i pomyślałem, że ona chyba wie więcej o mnie niż sobie mogłem wyobrazić. Machnąłem jednak na to ręką w powietrzu i mówię. Pani mecenas nie będę rozważał przy pani, co pani o mnie wie, bo już domyślam się że pani wie więcej, niż moja własna ciotka która siedzi obok pani mecenas w salonie. Natomiast niech mi pani powie co właściwie pani ma w swoich aktach, bo przecież z tym pani do ciotki chyba przyszła? Mais dis-moi qu’est-ce que tu as exactement dans tes dossiers, parce que tu es probablement venu chez ta tante avec ça? La vérité que je demande? Prawda pytam? Oui monsieur, oui odparła pani mecenas uroczo. Po czym dodała zaraz. Pana dokumentacja leżała dość długo ad acta. Ale popchnęłam sprawę do przodu. Chciałem jej wprawdzie dodać że mógł bym popchnąć i ją samą o ile mi się spodoba, ale w porę chyba z tego zrezygnowałem. Wobec czego postanowiłem posłuchać z czym ona właściwie przyszła. I powiedziałem jej o sprawie spadku. Wie pani mecenas. To że ciotka zwróciła się do rządu Francji o zwrot zabranego nam opactwa w Saint le Pin wiem dobrze. No ale czy pani wiedziała, że mnie w Paryżu prawie od ponad roku nie ma? Vous connaissez votre avocat. Je sais très bien que ma tante a demandé au gouvernement français de rendre l’abbaye de Saint le Pin qui nous avait été enlevée. Eh bien, saviez-vous que je n'étais pas à Paris depuis près d’un an? Wiedziałam o tym bardzo dobrze, ale dopiero dziś wieczorem otrzymałam jako pański pełnomocnik, oświadczenie komendanta policji paryskiej, że sprawa wszczęto przeciwko panu za obrazę pana prezydenta Makrona została warunkowo umorzona z braku wystarczających dowodów, przeciwko panu. Po otrzymaniu tego dokumentu mogłam udać się do pana cioci aby, bez cienia wątpliwości móc panu przedstawić akt przekazania w wasze ręce opactwa i dworku przy nim, jak i niejako pana uniewinnienie od wszelkich zarzutów o obrazę stanu. Je le savais très bien, mais ce n’est que ce soir, en tant que votre avocat, que j’ai reçu une déclaration du commandant de la police de Paris selon laquelle les poursuites contre vous pour insulte au président Makron avaient été abandonnées faute de preuves suffisantes, contre vous. Après avoir reçu ce document, j’ai pu me rendre chez votre tante, afin que, sans l’ombre d’un doute, je puisse vous présenter l’acte de remettre l’abbaye et le manoir attenant, et, en quelque sorte, acquitter vous de toutes les accusations d’outrage à l'État. Nie bardzo pani wierzę że pani taki dokument ma, a ciotka widziała pismo naczelnika policji paryskiej? Oczywiście panie Christoff. Nie chcę panią naciągać na koszty tej rozmowy telefonicznej, bo i tak pani później ze mnie je ściągnie wraz ze swoi honorarium. Przecież ja pani mecenas nawet nie wynajmowałem aby pani poprowadziła sprawę odzyskania tego zakichanego majątku. A kto panią do prowadzenia tego procesu wynajął, moja ciotka? Nie, odpowiedziała uroczo jestem wyznaczona z urzędu do przeprowadzenia tej sprawy i bardzo mi miło pana poznać. Jako historyka i pisarza, powiada jakby nieco zalotnie. Wie pani co? Mnie też jest miło że panią wyznaczyli do prowadzenia tej sprawy, Ale niech mi pani będzie uprzejma wyjaśnić raz dwa, jakim to cudem Makron postanowił darować mi wie pewnie pani co? Vous savez quoi? Je suis également ravi qu’ils vous aient nommé pour mener cette affaire, mais s’il vous plaît, expliquez-moi gentiment une fois, comment Makron a miraculeusement décidé de me pardonner, vous savez quoi?
No wiem i to dobrze, krzyczał pan do niego podczas pożaru Notre Dame, że on kazał podpalić katedrę a że nagranie było dość powszechnie znane. Departament policji paryskiej postanowił panu postawić zarzuty o obrazę głowy państwa. Jednak że pana nie znaleziono bo pojechał pan do Polski. Policja na mój wniosek oddaliła zarzuty, gdyż podczas rozmowy z szefem policji, udowodniłam po pierwsze, że wprawdzie widać na nagraniu video że coś pan wykrzykuje do prezydenta ale nie słychać na nim co, ani jaka była treść pana wypowiedzi. Po za tym za fakt na pana obronę podkreśliłam, iż mógł pan działać wyłącznie pod silnym wzburzeniem widoku pożaru katedry i było to niejako spowodowane w afekcie. Więc policja chcąc nie chcąc, musiała wszelkie zarzuty, przeciw panu oddalić. Je sais et c’est bien, tu lui as crié lors de l’incendie de Notre-Dame qu’il avait fait incendier la cathédrale et que l’enregistrement était assez connu. La préfecture de police de Paris a décidé de vous inculper pour outrage au chef de l’Etat. Cependant, vous n’avez pas été retrouvé parce que vous êtes allé en Pologne. À ma demande, la police a rejeté les charges, car lors de la conversation avec le chef de la police, j’ai d’abord prouvé que vous pouvez voir sur la vidéo que vous criez quelque chose au président, mais vous ne pouvez pas entendre ce qu'était votre discours. Par ailleurs, pour le fait de votre défense, j’ai souligné que vous ne pouviez agir que sous la forte agitation de la vue de l’incendie de la cathédrale, et c'était, en quelque sorte, provoqué par l'émotion. Alors la police, qu’elle le veuille ou non, a dû abandonner toutes les charges retenues contre vous. No to jestem pani właściwie dużo bardziej wdzięczny, niż sobie mogłem wyobrazić, ale wie pani co? No słucham pana, powiada pani mecenas. Jak przyjadę do Paryża wprawdzie nie wiem kiedy, z uwagi na tą parszywą pandemię coronowirusalną odwdzięczę się jakoś pani. Mersi, powiada pani mecenas nie omieszkam chyba z zaproszenia skorzystać jako że jestem rozwódką od kilkunastu lat. To po cholerę pani nosi obrączkę pardon, za bezczelność. A skąd pan wie że mam obrączkę? Zapytała pani mecenas. Ciotka mi mówiła. Wie pan co? To nie jest obrączka ale delikatny pierścionek bez oczka i wygląda z daleka jak obrączka. Dobra mniejsza z tym, ale wie pani? Mam przecudną kobietę i nie będę pani na pewno podrywał i na razie pani serdecznie dziękuję za informację zadzwonię do pani mecenas jutro albo kiedy pani chce ustalimy co i jak. Wobec tego życzę pani Bon notte, i do miłego usłyszenia. Dobranoc panu mesie, powiedziała pani mecenas i połączenie się zakończyło. Odłożyłem telefon na półkę obok, po czym zacząłem się zastanawiać, nad tym wszystkim, jak ogarnąć się z tymi całymi dość niespodziewanymi zdarzeniami i całą tą bardzo dziwną sytuacją, niestety nie przychodziło mi nic sensownego do głowy i położyłem się spać obok mojej Basi, oczywiście po obowiązkowej kąpieli, nie zaglądając nawet do zapisanej wcześniej książki. Śniło mi się w nocy najpierw że. Siedzę z Basią w naszym dużym pokoju we Francji, albo jeszcze w Polsce? Tego nie byłem w stanie stwierdzić ani w śnie ani kiedy się budziłem. Meble w kuchni nagle jak by runęły z górnych przywieszanych szafek na sam dół. Hałas który się przy tym wszystkim zrobił był tak wielki że umarłego by obudził w trumnie. We śnie poszedłem do kuchni, jednak wszystkie meble stały równiutko na swoich miejscach, nawet nie było widać żadnego na nich kurzu, a to z oczywistych względów bowiem Basiek kilka razy dziennie ścierał kurze nawet te niewidoczne ze wszystkich gratów jakie mieliśmy w domu. Później śniło mi się że wziąłem telefon ponownie i pomimo późnej pory, postanowiłem zawiadomić mojego ukochanego misia a moją Basię o tym wszystkim co usłyszałem od ciotki i pani mecenas. Widziałem to wszystko jak w jakimś realnym śnie, po czym wydawało mi się że wybrałem numer i po kilku buczeniach połączenia, usłyszałem głos mojego ukochanego misia. Halo to ty? Zapytała jak zwykle swoim cudnym słowiczym głosem. Na co ja odpowiedziałem. Niestety to tylko ja, a co miałaś nadzieję że zadzwoni duch święty? Nie, powiada jak zwykle sceptycznie mój misiu jak nazywałem moją ukochaną od zawsze, ale obudziłeś mnie jak zwykle przecież wiesz że śpię w naszym mieszkaniu obok ciebie. Wiem, jednak nie wiem, czy śpisz aby sama? Pytam zaciekawiony z głupia frant. Zapytałem jak zwykle. Nie nie sama, śpią obok mnie w drugim pokoju jedna kotka, jedna mniejsza a mianowicie nasza wnuczka. No dobrze że chociaż wiesz kto tak naprawdę przy tobie kochanie śpi. Zamiast mnie w tej chwili, co i tak cię nie minie bo musisz niestety jutro przyjechać do mnie, i musimy się naradzić, jak zorganizować wyjazd do Paryża. Na co Basia, z przerażeniem w głosie mówi mi. Czyś ty zwariował? Przecież podkreślam że śpię tu obok ciebie. A po co? Nagle do Paryża? Całkiem zwariowałeś teraz? Teraz nie, ale szybciej niż myślałem, mówię ci to kochanie bo muszę ci powiedzieć, że rząd Francji postanowił zwrócić mi dworek w Normandii, i nie wiem czy się cieszyć czy nie? Bo jak zrujnowali go jak katedrę Notre Dame, teraz chce się makaron pozbyć kłopotu i zwraca chyba większość nieruchomości zabrane dawniej, przez parszywą rewoltę francuską. Zobaczymy, na to powiada mój misiak i mówi wiesz co? Nie bardzo rozumiem po nocy co ty do mnie w ogóle mówisz, ale jutro rano zadzwoń porozmawiamy co zrobić z tym bałaganem. Muszę przecież rano o wstać, a ty mi tu wyjeżdżasz teraz w nocy z wyjazdem do Paryża. Jak się okazało, zaczęły się dziać wokoło mnie jakieś cuda niewida, bo kiedy rano obudziłem się około szóstej rano, Misiu Basiu chodziła już po naszej kuchni i przewracała garnkami, i stuknęła czajnikiem o zlew, po czym słyszałem jak pstryknęła włącznikiem gazu, a po chwili jej śliczna buzia wsunęła się do pokoju, ze słowami do mnie. Wstawaj kochanie. Na co postawiłem oczy w słup, i pytam a skąd się ty tu wzięłaś misiu pysiu? Całkiem zwariowałeś ty? Czy co? Wstałam właśnie przed chwilą z łóżka. Przecież mieszkamy ze sobą niemal od trzech lat. Niemal trzy lata? Pytam zdziwiony jeszcze bardziej i pytam. Kochanie przecież dopiero w środę miałaś dzwonić do tego gościa kiedy nam udostępni mieszkanie. I my już mieszkamy razem? Pomyślałem, dziwne ale powiedziałem misiowi. Jak kochanie mieszkamy już razem to cudnie, bo już od dawna mieliśmy razem zamieszać. A gdzie my mieszkamy? Pytam z szeroko otwartymi oczami na moją śliczną dziewczynę i mojego misia do kochania. Na co ona, swoim zwyczajem z kolei popatrzyła na mnie swoimi wielkimi niebieskimi oczami, i mówi. Gdzie mieszkamy? Powiedziała bym ci po twojemu w… d, ale się powstrzymam i mówi do mnie. Chodź do kuchni zaleję ci kawę, a tak w ogóle? I wtedy się obudziłem. Patrzę a obok faktycznie śpi i z wolna budzi się moja Basia. Więc pytam jak to się stało że śpisz obok w naszym łóżku? Czujesz się ty dobrze na umyśle? Powiedziała Basi i zrobiła wielkie oczy ze zdziwienia. Nie wiem, ale zdawało mi się że jeszcze nie mieszkamy razem, powiadam zdziwiony. Wiesz co moja Basiu? Może podejdź tu bliżej niech sprawdzę czy to ty jesteś czy może jakiś hologram się wyświetla? Albo może to ja jestem w niebie, a ty jesteś moim aniołem stróżem? Albo świętą Barbarą? Tak po prawdzie od dawna mam cię za świętą i mam zamiar zgłosić cię do komisji do ustanawiania świętych o beatyfikację cię jeszcze za życia. Oj Krzysiek, Krzysiek usłyszałem, a po sekundzie Basia powiedziała. Z tobą nigdy nic nie wiadomo, czy śnisz czy jesteś na jawie, powiedział mój misiu słodko jak zwykle. Po czym podeszła do łóżka, i pocałowała mnie mocno w usta. Zapachniało od niej zwyczajowo różami, aż mi w głowie zaszumiało, ale pocałunek był jak najbardziej prawdziwy, po czym, miś zrobił swoją jedną ze śmieszniejszych min i pyta. No jak prawdziwa jestem, czy wyśniona? Wszystko mi jedno powiadam szybko, najważniejsze że jesteś, a jakim cudem jesteś ze mną, już nie bardzo mnie to interesuje. Bo tak po prawdzie czy ja zasługuję na taką cudną kobietę? Nie wiem, czy zasłużyłeś ale jestem z Tobą i kocham cię bardzo. No to chodź do kuchni na kawę mój kochany. Więc poszedłem za nią jako że, czy była by zjawą jaka mi się nieraz ukazywała z przeszłości Francji? Czy też w swojej cielesnej postaci jaką uwielbiałem widzieć o poranku i każdego dnia, to zawsze szedłem za nią jak niedźwiedź za misiem małym do ula, z wiadomych oczywiście powodów. Ale wiesz co?
Powiadam dalej niepewny prawdziwości jej obecności w naszym jedynym i sypialnym jednocześnie pokoju a teraz w naszej kuchni, właśnie siadającej delikatnie jej zwyczajem, na wyściełanym krześle przy stole. Jak Ty na mnie dziwnie patrzysz? Pyta mnie nagle misiu. Normalnie jak na Ciebie patrzę. Kocham Cię bardzo to i patrzę na swojego misia z miłością i to od dawien dawna zapomniałaś kochanie? Jak zwykle ale wydawało mi się że, rozmawiałem wczoraj z Tobą chyba przez telefon normalnie a ty jesteś tu? Ja wiem że normalnie ale jak to możliwe? Rozumiesz kocie cudny co mówię w ogóle? To zobacz sobie siebie jak patrzysz ja wiem o co ci chodzi. O co? O to że sam nie wiem jak się to stało że jesteś tu i teraz w realnym świecie. Od tej wiadomości z Paryża, wszystko stanęło jakby na głowie powiadam pociągając łyk gorącej kawy. Na co Basia mówi mi patrząc, nagle na swój aparat telefoniczny. A co tu teraz gaworzysz dziewczyno? Dobra wobec tego dość chyba spacerów po mojej wyobraźni? Odpowiedział misiak, muszę dodać że nazywałem moją dziewczynę zawsze misiem z uwagi na jej nie przylepność do mnie i słodkie pocałunki jakimi mnie czasami obdarzała od zawsze. Skąd? Zdziwiony pytam ponownie, to jakieś pomieszanie z poplątaniem chyba. Bo przecież byłam z psem na dworze. No a skąd pies? Pytam, a ona powiada jak skąd? To nie wiesz że mamy psa o imieniu Figo? Figo fago? Pytam przedrzeźniając misia. Powiada ni stąd ni z owąd misiu i dodała. Pardon kochanie ale wygadujesz mi coś zupełnie nie na temat. Jesteś tu czy gdzie? Pytam. Jestem przy tobie od dawna co za głupie pytania zadajesz? Pyta mnie Basia z oczami niebieskimi ale wielkimi jak u sowy ze zdziwienia. To ja jej całkiem serio. Wpadniesz i tak Ty w moje ramiona, i oby to nadeszło jak najszybciej bo ja nie mogę bez Ciebie normalnie żyć i funkcjonować, kobieto moja, jesteś jakby moim zbawieniem od utraty zmysłów tak Cię Kocham Bardzo a jeszcze bardziej pożądam, w każdej chwili, to chyba normalne prawda? Pytam misia. No raczej normalne u ciebie ale skąd ci to przyszło teraz do głowy? Czy ty masz naprawdę jakieś deja vu? Może, ale sam nie wiem dziwne to wszystko jakieś się stało po tym telefonie z Paryża. A ty o czym mówisz właściwie misiu kochany teraz? Pytam Basi. No jak to o czym? O moich rzeczach i co za bałagan narobiłeś na stole? Jak zwykle zresztą. A cha ale chyba nie rozumiem. Nie poznaję Cię Krzysiek, mówi moje kochanie nagle. Byłam przecież wczoraj na spacerze z psem jak spałeś, i telefon mi się rozładował czy to takie trudne do zrozumienia? No nie jest trudne ale i tak nie rozumiem co się tu właściwie wyprawia. Co się ma wyprawiać? Wczoraj jak wróciłam ty żeś kochany mój, padł nagle jak nieżywy od pisania książki i obudziłam cię albo ty mnie dopiero dziś rano. Dziwne to co się tu dzieje, powiadam mimo wszystko. Przecież mieszkania jeszcze dla nas niby nie mamy a mieszkamy razem? Dziwne, powiadam nie rozumiejąc nic. Sam jesteś dziwny zamiast do Francji pojedziesz do domu wariatów jak będziesz wygadywał takie bzdury. Dobra już nie będę nic wygadywał. A nasza rozmowa przecież pochodziła z mojego telefonu jak wczoraj z tobą rozmawiałam, wracając do domu. No a gdzie niby byłaś? Pytam nic nie rozumiejąc. Nie denerwuj mnie, powiada misiu Basiu, z miną już nieco groźnie nastroszoną. A gdzie teraz Cię wsadziło? Pytam niecierpliwie. Mówiłam przecież że wszystko ci wcześniej że byłam z na dworze z psem. Proszę powiada misiu zobacz zrobiłam ci zdjęcie z Figiem, pociągając łyk kawy. Przecież ja nic tam takiego nie widziałem, powiadam patrząc przy okazji w lustro. Pokaż mi to zdjęcie? A po co zrobiłaś zdjęcie jak jesteśmy razem? Pytam. No tak na pamiątkę zrobiłem. Wszystko to jakieś dziwne kochanie od tego telefonu ciotki z Paryża. A poza tym skąd mam wiedzieć gdzie co i jak z tą ciotką i z tym całym Paryżem. Ale wiesz co? Powiadam do Basi, a za celowe miało być przerwanie tych wszystkich jakby dziwacznych zdarzeń. To popatrzyłem na nią z bliska i mówię, masz cudne włosy jak Cię wezmę to je tak potargam że będziesz zadowolona dopiero. To jest cudo, ta moja dziewczyna a wymyśla niestworzone cuda jakieś pomyślałem. A w ostatniej książce o katedrach i sztuce romańskiej w Polsce, mnie też oznaczyłeś na pierwszej stronie? Na co zaraz sprostowałem. Nie w sztuce romańskiej ale w książce. Architektura Romańska Gotycka i Barokowa w Polsce. Tom pierwszy jako że jesteś od zawsze moją pierwszą damą. No niby tak jest, ale nie mogę o wszystkich twoich zdjęciach w nich pisać, bo książka była by za gruba i za droga a tak chociaż czytelnicy wiedzą, jaką Cudną panienkę jak z obraz Veronesa ja mam. Ale powiedz że mnie kochasz? Powiada misiu. Kocham Cię bardzo powiadam przekornie. Nie chcę się z Tobą dziś kłócić, powiada znowu misiu patrząc dalej w lustro. W jakiej sprawie nie chcesz się kłócić? Kochanie, pytam jak bym nie wiedział że jej chodzi o jakieś wyimaginowane siwe włosy w swojej gęstej i pięknie płynącej kaskadą czuprynie ciemno blond a właściwie burzy włosów na jej głowie. W sprawie mieć czy nie mieć? Pytam. Odtwórz nagranie zdjęcia z telefonu do ciebie zobaczysz sobie ile mam twoich zdjęć. Pomyślałem nagle czy ona zwariowała czy co? Jak ja nie widzę ani jednego mojego zdjęcia a u mnie jej? To jak u niej w przeciwieństwie do mnie samego, biorą się jakieś zdjęcia? Nic nie rozumiem.
Zawsze mam jej zdjęcia w moim telefonie. Ale pewnie chce wywołać mi kolejną jak zwykle wspólną eskapadę gdzieś na jakieś ustronie. Wobec tego powiadam jej, nie chcąc jej wprawdzie wnerwiać jako że lubiła wpadać szybko w zniecierpliwienie. To powiadam hamletowskim zdaniem transponowanym na własny użytek. Lubisz marudzić albo nie marudzić oto jest pytanie, i w tym rzecz. To ona skończywszy przeglądać się w lustrze pyta patrząc mi prosto w oczy. Sam ciągle marudzisz, Znowu nasmarowałeś o mnie w swojej książce? Ja? Gdzie kiedy? Napisałem tylko że każdą moją książkę dedykuję swojej ukochanej Basi. I to po francusku napisałem, aby nie bardzo ktoś mógł zrozumieć o co w tej dedykacji chodzi. Jak pisałem o czymś zupełnie innym. Tak? Powiada Basia a to co jest? Podstawia mi pod nos moją najnowszą książkę. Co? Mój wiersz po francusku dla Ciebie mój skarbie jedyny. Pokaż powiada Basia. Proszę powiadam podając jej przez stół książkę z zapisanym tekstem i fotografią misia z kwiatem storczyka we włosach. Po chwili jednak pomyślałem że nie warto siedzieć po drugiej stronie, przeszedłem na jej stronę wziąłem ją na kolana co nie za bardzo zawsze szło bo się opierała jak zwykle i przytuliłem mocno do siebie. To co przeczytasz czy sama sobie mam przeczytać? Nie wiem wszystko mi jedno, daj lepiej buziaczka a później przeczytaj sobie sama. Basia na to odrzekła, nie duś mnie za mocno bo mi będzie gorąco. Po czym zaczęła czytać co napisałem wczoraj. Można i tak bez słów trwać, ja wsłuchany w bicie Twojego serca wtulony jestem w Ciebie mocniej i w twoje oczy wpatrzony i mówię dwa słowa tylko. Je Taime mon amour, bądź ze mną zawsze a odżyję patrząc Ci w oczy widzę jaki piękny z Ciebie jest kwiat i pachniesz rajem, róży bez kolców każdej pory, z uśmiechem na ustach patrzysz na mnie jak czarowny Anioł z nieba. Boże taką kobietę dał mi Bóg tak przecudną jak sen i kocham Cię mocno z dnia na dzień bardziej moja różo cudna mój kwiecie tylko mój, jesteś jak kwiat paproci kwitniesz mi codziennie na nowo. Wiesz że kocham Cię od zawsze odkąd Cię tylko poznałem i olśniony zostałem urodą Twoją kochanie.
Serce moje, jesteś moim
tchnieniem najgłębszą
miłością moją jak sen w
nocy letniej jesteś jak
mój dywan utkany z
najpiękniejszych kwiatów
jesteś moim pierwszym i
ostatnim tchnieniem to
ty jesteś moją gwiazdą
jarzącą się błyskiem w
Twoich cudnych oczach
Moje Ukochanie najmilsze
jesteś moja, moja, moja i
czym tylko zechcesz ty
będziesz nią zawsze po
wszystkie nasze wspólne
dni aż po sam kres to ty
jesteś moim horyzontem
gdzie oczy moje się z
twoimi spotkały się już
tak dawno i na nowo
patrzymy w siebie jak
dwa tęskniące za sobą
od tak bardzo dawna
ptaki w locie po horyzont
tam daleko gdzie nie
widzi nas już nikt tylko
sam wszechmogący pan
i ja i ty jedną duszą i
jednym oddechem w
uścisku kochającym
trwamy na wszystkie
wieki nic nas już nie
rozłączy moja ukochana
nic, tylko nasza miłość
niech trwa i leci z nami
aż tam gdzie pozostaje
sen i w śnie odlecimy
oboje tam gdzie ty
tylko zechcesz Kochanie
moje jedyne… ty i ja
jedno serce jeden
duch w nas niech trwa
A po francusku brzmi to tak kochanie. Mon coeur, tu es à moi la respiration la plus profonde mon amour comme un rêve dans nuit d'été tu es comme mon tapis tissé avec les plus belles fleurs tu es mon premier et c’est mon dernier souffle vous êtes mon étoile brillant avec un flash dans Avec tes beaux yeux Mon plus cher amour tu es à moi, à moi, à moi et tout ce que vous voulez tu seras toujours là tous nos communs les jours jusqu'à la fin c’est toi tu es mon horizon d’où mes yeux se tournent les vôtres se sont déjà rencontrés il y a si longtemps et encore nous nous considérons comme deux se manquent depuis si longtemps oiseaux volant à l’horizon loin où pas Personne ne peut plus nous voir le seigneur tout puissant lui-même et moi et toi avec une seule âme et avec une inspiration une étreinte amoureuse nous endurons tout pour toujours, plus rien de nous mon amour va se déconnecter rien que notre amour laissez-le continuer et voler avec nous là où il reste dormir et dans un rêve nous nous envolons les deux où tu es tu veux seulement, chérie mon seul… toi et moi un coeur un que l’esprit reste en nous. Skończyłem czytać wiersz dla niej po czym obróciła się do mnie i powiedziała dziękuję, ale mógłbyś się postarać jeszcze lepiej. Na co nie czekając zatopiłem się w jej cudne usta i całowaliśmy się w milczeniu jakiś dłuższy czas. Po dłuższej chwili odepchnęła mnie leciutko od siebie i mówi. Chcesz mnie zjeść na śniadanie? Pewnie że chcę powiadam, a czym masz mnie zamiar żywić? Pytam popuszczając ją lekko ale nie za mocno tak aby nie miała pełnej swobody. To czym? Pytam. Miłością powiedziała uroczo jak zwykle. Na głodzie bywam ciągle, i już wiem, twoim cudnym urokiem się będę żywił. Na co misiaczek mój powiada. Wobec tego gotować Cię szybko nauczę, albo i nie bo wolę wszystko zrobić sama. Na jedno wychodzi. O już się rozpędziłem Z czym? Pyta moja ukochana dziewczyna mnie, patrząc mi słodko w oczy. Jak z czym? A z gotowaniem nie mam zamiaru się bawić ani mi na to nigdy nie pozwalałaś kochanie. Na co ona powiedziała. Dasz radę. Na co ja jej bliziutko w same ucho, nawet się nie każ mi brać do tego umiem gotować wodę H2O. To proste. Nie będę gotował powiadam stanowczo. Na co ja jeszcze Basi. Kocham Cię ty mój cudzie jedyny a gotujesz wszystko cudownie. Sam się pewnie nie nauczysz gotować nigdy. Ja? Gotować też mi? Powiadam niby wzburzony. To chyba też umiem. Tak już się rozpędziłem a tak w nawiasie, pardon czy Pani nie wygląda czasem przecudnie? Zapytałem z głupia frant. Nie wiem proszę mnie nie porównywać na innych zdjęciach. A zresztą wiesz że bardzo nie lubię jak mi robisz zdjęcia. Raczej na każdym wyglądasz skarbie jak zakochana nastolatka. A to nowość powiada misiu poprawiając się na moich kolanach. Nowość nie nowość ale mnie się podobasz od zawsze. I to bardzo i dlatego od samego początku jak cię poznałem chciałem Cię zdobyć. I zdobyłem jak Cezar Kleopatrę. Pójdę na chwile do kuchni? Nie puszczę cię do żadnej kuchni chcę cię całować kochanie. Ok ale wszystko w twojej głowie jest na pewno dobrze? Pewnie ale bym Cię wykochał jak nakazujesz mi mówić. Zaraz ja jednak sam muszę wyjść powiedziałem i puściłem misia i powiedziałem zaraz wracam. Nie powiem jej co robiłem bo strach miałem jej powiedzieć, bo oczywiście poszedłem zapalić na dwór, ale wracając mówię do niej chodzącej w między czasie po kuchni. Pardon kochanie jestem. Czyli wszystko wraca do normy? Zapytał misiaczek patrząc mi w oczy z daleka. To ja jej zaraz a po za tym uwielbiam że masz tylko kilkaset centymetrów, i moja jesteś jak taka prawdziwa japońska laleczka cudna. Kocham te twoje wszystkie centymetry od góry do dołu powiedziałem do niej siadając przy stole. Na co Misiu Basiu powiada czujesz się ty naprawdę aby dobrze? No myślę że raczej, ale powiadam jej. Musisz mi przerywać wywody naukowe? I co? Jakoś nic Pani nie powiada na owo. Staram się poszerzać Twoje horyzonty… powiedziała zalotnie. Pytam, o co? O lot ponad Horyzont zdarzeń do czarnej dziury? Zapytałem przekornie gdyż wiedziałem że nie czytała ani jednej mojej książki. Nie Nieeeee czytałam. Wiesz co kotuś? Mój ty ty skarbie kochany nie czytałaś ani jednej mojej książki a tyle ich napisałem. Wziąłem mój tom z biblioteczki i pokazałem misiowi. To też moja książka popatrz kochanie. Basia Wzięła do rączki podany jej tom czytając głośno. Lot Nad Horyzont Zdarzeń Krzysztof Jan Derda-Guizot. III poprawione i znacznie rozszerzone wydanie opowiadania Science Fiction o napędach związanych z ciemną energią i podróży do centrum galaktycznego Drogi Mlecznej, poprzez wiele planet naszego układu słonecznego, aż pod Horyzont Zdarzeń… ridero.eu. To pisałem jeszcze w Paryżu. Wiem chwalipięto. Nagle z radia popłynęła cudna melodia. Różyczka Lorenca. Uwielbiam tą Różyczkę Którą? Tą czyli Tobą moje kochanie, wcale się nie chwalę ale, czasami pochwaliłbym się jaką laseczkę mam piękną ale mi nie pozwalasz nawet na jeden jedyny ruch aby dowiedział się świat jak ją kocham jak tulę do siebie jak swój kwiat jedyny jak róże z książki Umberto Eco, który był dla mnie wszystkim. Tak jak Ty, jesteś różo moja przecudna kocham Cię we śnie i na jawie przez sen mówię. Twoje imię jak święta Barbara, a jesteś tuż, ale jakoś za mgłą moja i nie moja. Czasami jak te sny codzienne zapomniane kiedy wracam do życia po nocnej ekstazie z Tobą i Cię przy sobie zawsze mam, powiedziałem jej chodzącej po kuchni. Odwróciła się i pyta. Kochasz mnie? Pewnie, że bardzo Cię kocham. Dobrze to przestań marudzić za to dostaniesz obiad. Co? Obiad za tyle miłości? W życiu, żądam obiad, i kolację ze spankiem i kochankiem razem w pakiecie, jako że dziś spałem jak kamień. To nie trzeba było spać, a kochać mnie powiedział misiu i poszła dalej stukać garnkami. A po chwili wróciła usiadła obok i mówi. To przecież cudne jest. A ja jej zaraz. Wiem że mnie kochasz jak ja Ciebie mocno z dnia na dzień moja ukochana. Cudna jesteś ukochany mój śnie przecudny wiosno moja i mój cudny obrazie, jak patrzysz na mnie tak czule to serce mi drży, dodałem po chwili. Można i tak bez słów wsłuchany w bicie Twojego serca wtulony jestem w Twoje oczy wpatrzony i mówię dwa słowa tylko Je Taime mon amour, bądź ze mną zawsze a odżyję, a patrząc Ci w oczy widzę jaki piękny z Ciebie jest kwiat i pachniesz rajem bez kolców każdej pory z uśmiechem na ustach patrzysz na mnie jak czar. Wiesz powiem ci jeszcze Basiu, że uwielbiam to twoje zdjęcie w książce jak masz kwiat storczyka tego ode mnie wpięty we włosy. Boże taką kobietę dał mi Bóg przecudną jak sen i kocham Cie mocno z dnia na dzień bardziej moja różo cudna mój kwiecie tylko mój jak kwiat paproci zakwita mi. Podoba ci się? To teraz napisałem w myśli. Podoba kochanie podoba i jak nigdy pocałowała mnie mocno w usta. Jednak po chwili kiedy zapytałem jej czy mnie kocha odpowiedziała ni mniej ni więcej, jakby za ciosem dodała zaraz. i dodała. Ucieszy się bardzo. Na co nie widząc innej rady powiadam.Nie powiem jak mi Pani powie. Mów sobie. Bo pójdę w diabły na piwo jak mnie nie kochasz? Na co ona zaraz zrobiwszy udanie obojętną minę powiada. Jak sobie chcesz… ale, po co masz iść na piwo? Jak ty od dawna przecież nie pijesz. No, powiadam w desperacji, bowiem byłem niejako pod murem więc pytam. A Ty chcesz?
Na co Basia zmrużyła oczy i powiedziała. Chcę zawsze jednego spokoju. Ale i tobą nie będę dyskutować. Na co niezwłocznie odrzekłem. Moja Wola jest tylko jedna. Mieć Panią przy sobie. A ona na to. To co mnie szantażujesz? I w dodatku straszysz. A ja tu muszę się na naszej rozmowy skupić jeszcze, powiedziała. Więc ja powiedziałem przekornie. A to rozumie francuz rozumie, jako wyznanie miłości Księżnej Pani. Jako że lubiłem ją nazywać również moją Księżną. Bo właściwie zawsze wyglądasz jak wielka dama. Kocham Cię powiedziałem nagle. A ty mnie kochasz? Zapytałem Basi. Marudzisz Krzysiek jak zwykle, powiedziała Basia. Jak bym cię nie kochała to bym z tobą nie była i nie mieszkała. Na co nie widząc innego wyjścia powiadam. Nie znam się na polityce miłości, ale wiedz jedno że ja nie kochałem w moim życiu żadnej innej i tylko kocham Cię od początku bardzo. A znam się jedynie na kilku dziedzinach nauki i na Pani Księżnej, ale wiesz co? Wejdę pod nasz stół i będę wył jak pies, co Pani na to? I dodałem. Bowiem nic nie ma milszego w życiu jak dogodzić swojej Kobiecie. Na co ona zaraz jakby omdlała z udawanego oburzenia powiedziała. Chyba oszalałeś teraz? Może być później, powiedziałem aby zreasumować moje chęci. A co ty za skrót myślowy sobie wymyśliłaś? Na wszelki wypadek pytam. No pewnie, przecież wiesz że uwielbiam się z tobą kochać powiedziałem i po sekundzie usłyszała. Tak lubię jak się ze mną kochasz. Wiem o tym powiadam. Jak jesteśmy u siebie w domu, a po za tym nikt się nie zorientuje co się z Panią wyprawia najwyżej zrobisz wielkie oczy które masz zawsze wielkie niebieskie i przecudne. Pokaż no się bliżej, powiedziałem i wziąłem jej głowę w swoje ręce i pocałowałem mocno w rozchylone pachnące różami usta. Cudna jesteś moje Ty kochanie zacałuję Ci te niebieskie oczy piękne. Zrobię Ci to… tylko niejako in privacy bono. Popatrz nagle powiedziała Basia patrząc z za moich ramion do tyłu na grający telewizor. Mój serial zaczyna się nie przeszkadzaj mi skarbie. Na co ja jej. Mnie to tam pasuje niech sobie nadają co chcą. Ale przecież mając ją cały czas na kolanach powiedziałem jej pieszczotliwie na ucho. Jak na Ciebie patrzę to normalnie mi wszystko aż kipi z zachwytu, moje śliczności ukochane, kobiecie trzeba mówić to co ja Ci mówię zawsze, Kobieta lubi być kochana i Wielbiona. Na to ona niby powiedziała patrząc dalej w ekran telewizora odchylając się nieco ode mnie. Ale ja jestem taki odłam. No to ja wiedziony instynktem mówię. Ty jesteś moja kobietka Ukochana. Na co ona chcąc zmienić temat mówi. Lepiej coś mi opowiedz po tym filmie o sobie, coś czego nie wiem. Jak nie wiesz, kochanie? Przecież wiesz o mnie wszystko. Nie nie wszystko, powiedziała Basia i odwróciła wzrok od telewizora patrząc mi w oczy. Nie wiem czy, lubisz moją zupę pomidorową? No pewnie że lubię a tu masz, dowód i pocałowałem ją znowu namiętnie w usta ale tym razem jak by zaskoczyła i nie oddała mi długiego pocałunku aż zamroczyło mi się w głowie z przykrości. Po chwili powiedziałem jej coś co pewnie się jej nie spodobało bo odsunęła się nieco, zrobiła wielkie oczy i pyta. Nie rozumiem? To ma być śmieszne? Poważnie? Po czym powiedziała zupełnie poważnie. Nie wierzę. Wstała z moich kolan podeszła do biurka wzięła plik papierów i powiedziała. Patrz pokażę Ci coś. Wziąłem od Misia plik zapisanych drukiem zacząłem czytać, a ona usiadła profilaktycznie z drugiej strony stołu. Pisało tam dokładnie tak. To był chyba nie mój własny wiersz dla misia napisany pisało tam tak więc zaraz poznałem że nie mój. A po prostu przytoczona skądś nawet niezła poezja. Pisząc o pielęgnacji miłości mam na myśli wolną od trosk i zmartwień dnia codziennego przestrzeń, w której możliwy jest kontakt, poznawanie i dalszy rozwój. Wówczas dwie niezależne istoty będą mogły spotkać się w wolnej przestrzeni, by zatańczyć taniec miłości. Po skończeniu lektury popatrzyłem jej w oczy i powiedziałem. No ale, nie bądź taka wrogo nastawiona wobec wszystkiego co powiedziałem ci na ucho po cichu. Misiu Twoje przemyślenia są zawsze bardzo idealnie wyważone a przecież nie miałem w żadnym wypadku zamiaru Cię obrazić. Wobec tego Przepraszam i ja tym razem A chcąc zupełnie zmienić temat, wróciłem do sprawy wyjazdu do Francji w sprawie przejęcia opactwa po pradziadku, a w kwestii zupy pomidorowej powiedziałem.
Tak po prawdzie nie znoszę kuchni francuskiej bo jest jakaś taka...mdła i zupełnie nie w moim stylu, jednak cokolwiek byś mi nie podała zawsze to spożyję z zachwytem. Nie zmieniaj tematu ja mówię całkiem poważnie powiedziała Basia, poważnie bo film się akurat turecki skończył patrząc na mnie z drugiej strony stołu. Powiedz mi w ogóle co to za cyrk jest z tym całym spadkiem i kto to jest w końcu ten cały twój pradziadek. Bo wiem tyle co i nic a mam jechać w jakieś nieznane miejsce i wrócić rozczarowana z tej całej Francji? Opowiedz mi zaraz wszystko po kolei kochanie. Dobrze już ale to trochę przydługa historia nie znudzi cię kochanie? Nie słucham z uwagą. No dobrze wziąłem z półki historię rodu Guizotów i począłem jej czytać, wpierw mówiąc. No to słuchaj skarbie zacznę nie od początku bo za długa to historia by była. No to słucham powiedziała raz jeszcze Basia i usiadła sobie wygodnie w fotelu. No słucham powtórzyła. Jako premier ten mój cały dziadek, nie dość że dokonał niemałego zamieszania we Francji, to mój pradziadek czy tam jak wolisz kochanie Guizot zakazał spotkań politycznych, nazwanych we Francji Campagne des Banquets lub Paris Banquet, które odbywały się z udziałem umiarkowanych liberałów, którzy chcieli większego przedłużenia franczyz, coraz bardziej energicznej opozycji w styczniu 1848 roku i katalizował rewolucję, która obaliła Ludwika Filipa w lutym i doprowadziła do powstania Drugiej Republiki Francuskiej.
Nasz wspólny przodek o którym cały czas ci opowiadam kochanie jako że przecież Francois Guizot urodził się w Nîmes w naszej no niestety burżuazyjnej rodzinie protestanckiej, dopiero nieco później moja prababka przeszła na katolicyzm. W dniu jak chyba już wspomniałam, 8 kwietnia 1794 roku Kiedy François Guizot miał 6 lat, jego ojeciec, został stracony na szafocie w Nîmes podczas panowania terroru rewolucji. Lub jakoś odwrotnie nie pamiętam dokładnie. Odtąd matka chłopca była całkowicie odpowiedzialna za jego wychowanie. Wygnana z Nimes przez rewolucję moja prababka, Madame Guizot i jej syn pojechali do Genewy, gdzie on został wykształcony. Teorie Jeana-Jacquesa Rousseaua, pomimo jej zdecydowanych poglądów kalwińskich, wywarły wpływ na Madame Guizot. Jako silna liberałka przyjęła nawet pojęcie wpojone w Emila, że każdy mężczyzna powinien nauczyć się handlu ręcznego lub rzemiosła. Guizot nauczył się stolarki i udało mu się zrobić stół własnymi rękami, który jest nadal zachowany. W pracy, którą zatytułował Wspomnienia moich własnych czasów, Guizot pominął wszystkie dane osobowe swojego wczesnego życia. W 1805 roku, nasz przodek roku, przybył do Paryża i w wieku osiemnastu lat wszedł jako wychowawca do rodziny Stapfera, byłego szwajcarskiego ministra we Francji. Wkrótce zaczął pisać w dzienniku pod redakcją Jean-Baptiste-Antoine Suard, w Publiciste. Popatrz Basiu kochanie powiedziałem, nawet jakie głupie koszulki sprzedają w Paryżu. Też byś chciała taką? Na to wstałem, pogrzebałem w szafie i podałem Basi zaraz, nową we folii jeszcze zupełnie nowiutką zapakowaną koszulkę z pradziadkiem. Mogę założyć zaraz? No pewnie jak chcesz? Ale lepiej nie pewnie musisz ją najpierw wyprać. No tak powiedziała Basia. Po chwili Basia była w pokoju jednak w zupełnie nowej koszulce z uśmiechem na buzi, jak bym jej dał srebra rodowe. Ale dygnęła i powiedziała. Dziękuję kochanie powiedziała, chociaż coś zabiorę do tej Francji. Po czym powiedziała mi swoim uroczym głosem dziękuję raz jeszcze, i dalej zabraliśmy się do dalszych w moim mniemaniu nudnych studiów, nad dziejami rodu Guizot. To połączenie zapoznało go z literackim społeczeństwem Paryża. W październiku 1809 roku, w wieku dwudziestu dwóch lat, pisał przegląd François-René de Chateaubriand pod tytułem s Męczenników, który zdobył aprobatę i dzięki Chateaubrianda, a on nadal w dużej mierze przyczyniają się do prasy periodycznej. W Suard’s, poznał Pauline de Meulan urodzona była 2 listopada 1773 roku, i pracowała jako współtwórca pisma Suarda. To jego portret jak był młodziutki zobacz Basiu kochanie. Powiedziałem do Basi podając jej wyblakłe zdjęcie. Czysty ja, dodałem sobie w duchu nie daj bóg, i przy tym pomyślałem sobie, że za chwilę parsknę ze śmiechu na to moje idiotyczne oświadczenie.