Barański szedł przez korytarz wolnym krokiem, lekcje w innych klasach już się rozpoczęły. Tylko jego uczniowie stali pod drzwiami klasy, czekając na swojego nauczyciela. Kiedy go zauważyli, jedna z uczennic podbiegła do niego, aby wziąć klucze i otworzyć salę lekcyjną. Kiedy to zrobiła, wszyscy uczniowie weszli do środka, zajmując swoje miejsca. Na końcu wszedł nauczyciel, położył dziennik na biurku, odsunął krzesło i usiadł na nim. Po chwili szmerów i szurania, nastała cisza, wszyscy czekali aż zacznie się lekcja. Barański otworzył dziennik, i zaczął czytać obecność.
— Błaszczyk?
— Obecny!
— Czekańska?
— Jestem!
— Drawska?
— Obecna!
Klasa liczyła dwadzieścia osiem osób, dziewiętnaście dziewczyn i dziewięciu chłopców. Była to III a, liceum ogólnokształcącego imienia Marii Dąbrowskiej. Nauczycielem języka polskiego, jaki wychowawcą klasy był Dawid Barański. Był to wysoki mężczyzna, dobrze zbudowany, włosy ciemny blond, krótko ścięte, oczy brązowe, wzrok wnikliwy ale przyjazny. Ubrany był w czarny golf i brązową marynarkę, spodnie dżinsowe i pantofle koloru marynarki. Na łokciach miał naszyte, charakterystyczne łatki ze skóry zamszowej. Mimo swoich czterdziestu lat, dalej był kawalerem. W szkole tej uczył już ponad pięć lat, wcześniej mieszkał w innym mieście. Dlaczego więc się przeprowadził? Jego matka zmarła, więc po niej odziedziczył mieszkanie, w którym zamieszkał. Nie chciał go sprzedawać, ponieważ w nim to spędził całe swoje dzieciństwo, oraz młodość. By przystojnym mężczyzną, co nie uszło uwadze innych nauczycielek. Interesowała się nim pani Alicja od fizyki, nawet byli razem na kawie. Jednak ich znajomość utknęła w martwym punkcie. Z czyjej to winy? Na pewno nie jej, ponieważ ona była chętna na coś więcej, jak tylko na kawę. Jednak Dawid nie poczynił kolejnego kroku, i tak to wszystko stanęło. Dużo czasu poświęcał szkole i swojemu nauczaniu, a w wolnych chwilach lubił czytać książki.
— Mieczyk?
— Obecna!
— Kowalewicz?
— Obecna!
Kiedy Barański sprawdził obecność, wstał zza biurka i przeszedł się po klasie, aby sprawdzić zadanie domowe, które mieli zadane. Kiedy doszedł do ławki, gdzie siedziała Malinowska, przystanął na chwilę i spojrzał w zeszyt dziewczyny. Niestety, nie było w nim wypracowania. Ewa, bo tak miała na imię dziewczyna, spuściła wzrok i lekko się speszyła. Nauczyciel odezwał się do niej.
— A gdzie twoje zadanie? — Zapytał.
— Nie mam.
— To widzę, ale dlaczego nie masz?
— Zapomniałam zrobić — odparła. Barański ruszył dalej, do innych ławek, stanął teraz przy Kowalskim.
— A ty, gdzie masz zadanie?
— Nie mam — odparł chłopak.
— Też zapomniałeś?
— Tak.
— Okej — odparł nauczyciel.
Po przejściu całej klasy, wrócił na swoje miejsce, aby zaznaczyć w dzienniku minusy obu osobom. Wziął kredę i napisał na tablicy temat dzisiejszej lekcji. „Chłopi” Reymonta.
— Czy wszyscy przeczytali już lekturę? — Zapytał odwracając się do uczniów.
— Tak — odezwało się kilka osób.
— A reszta?
Większość udawała, że zagląda w sufit czy też za okno, nie przejmując się zbytnio pytaniem nauczyciela.
— Pamiętajcie o tym, że musicie ją przeczytać, inaczej jak będziemy przerabiać temat?
— Po co nam to? — Zapytał Wiśniewski.
Barański spojrzał na niego zdziwiony, jakby się w ogóle nie spodziewał takiego pytania.
— Jak to po co?, Abyś miał jako takie pojęcie o literaturze — odparł wychowawca.
— Ale chłopi? Przecież to tak dawno było.
— Nie ważne jak dawno, napisał to nasz znany pisarz dziewiętnastowieczny, aby nam coś
— przekazać.
— Bez urazy profesorze, ale chłopów już nie ma, tylko rolnicy — dodał uczeń.
— A ty co, kolejny filozof? — Zapytał z uśmiechem nauczyciel.
Cała klasa parsknęła śmiechem, co na chwilę wybiło z rytmu całe dzisiejsze nauczanie.
— Ciszej, bo się dyrektor pofatyguje do nas, jak będziecie tak wrzeszczeć.
— Wiśniewski ma rację, to zamierzchłe czasy — odparł jego kolega.
— A może szkoła, to też przeżytek? — Zapytał Barański.
— Tak! — Krzyknęła ponad połowa uczniów.
— Zamiast nauki, wolicie już iść do pracy?
— No nie, ale te lektury są nudne — dodał Błaszczyk.
— Nie ja je ustalałem, więc do mnie nie miejcie pretensji — odparł wychowawca.
— Ależ oczywiście, że nie pan.
— Więc wracamy do punktu wyjścia, czyli czytamy lekturę — zauważył Barański.
— A sam film wystarczy? — Zapytała Czekańska.
— W filmie nie ma wszystkiego — zauważył nauczyciel — streszczeniem z internetu też się nie
— sugerujcie — dodał.
Przez klasę przebiegł szmer zniechęcenia, jakby coś złego czekało tych młodych ludzi. W telefonie potrafią siedzieć godzinami, ale wziąć się za żywą książkę już im nie pasuje. Co za czasy nastały, że wirtualne życie ważniejsze jest od prawdy historycznej.
— Więc kto przeczytał, ręka w górę? Podniosło się może z pięć rąk, reszta nie miała zamiaru reagować na apel nauczyciela.
— No nieźle — dodał Barański — myślę że się to zmieni do następnej lekcji. Czas mijał, a oni z lekturą nie posunęli się do przodu nawet o krok. Każdy czekał tylko na dzwonek, aby jak najszybciej wyjść na przerwę. Jednak jeszcze trochę czasy musi upłynąć, zanim to nastąpi. Nauczyciel wziął do ręki książkę Reymonta, i zaczął czytać wybrany urywek. Cała klasa w milczeniu słuchała tekstu, który płynął z ust Barańskiego. Wiele mogliby mu zarzucić jego uczniowie, jednak głos miał donośny i płynny, który słuchało się z przyjemnością. Nawet jak czytał, tak mało popularną powieść. Malinowska, ta co nie miała zadania domowego, z rozkoszą wsłuchiwała się w każde słowo. Już od jakiegoś czasu, patrzyła na Barańskiego, nie jak na nauczyciela, lecz jak na mężczyznę. Ewa bądź co bądź skończyła już osiemnaście lat, więc jako młoda kobieta wiedziała, co może od niego oczekiwać. Ten brak wypracowania mógł być celowy, aby zwrócić na siebie uwagę nauczyciela. Dziewczyna uczyła się dobrze, dlatego nikt nie miał do niej większych pretensji. Gorzej, gdyby zdarzało się to u niej notorycznie. Wtedy by jemu podpadła, jednak nie chciała aby poznał ją z tej złej strony. Czy czuła do niego tylko sympatię, a może coś więcej? Na razie jeszcze tego nie wiedziała, jednak w jego obecności zaczęła się rumienić, i serce mocniej zaczynało bić. Wiedziała że jej nauczyciel ma czterdzieści lat, jednak różnica wieku mało ją obchodziła. Na razie nie wysyłała mu jakichś wyraźnych sygnałów, jednak była zainteresowana jego osobą, i to w znacznym stopniu. Nawet raz się jej przyśnił, i nie wystąpił jako nauczyciel. Lecz jako kochanek, z którym spędziła noc, czule się z nim całując i obściskując. Ostatnio nawet zaczęła, o nim fantazjować na lekcji, kiedy ich uczył. Co nie raz ją rozpraszało, do tego stopnia, że koleżanka która siedziała obok, musiała ją szturchnąć aby ta się opamiętała i wróciła z obłoków na ziemię. Kiedy nauczyciel przeczytał fragment książki, związany z zamążpójściem Jagny za Borynę. Zapytał się swoich uczniów.
— Co myślicie o tym związku?
— Moim zdaniem to niedorzeczne — odparła Czekańska.
— Dlaczego tak myślisz? — Zapytał Barański.
— Jak młoda dziewczyna, może wychodzić za mąż za starego dziada?
Wszyscy w klasie parsknęli śmiechem.
— Spokój! — Krzyknął wychowawca — nie tak żywiołowo.
— No właśnie?
— Wiesz, w tamtych czasach, dziewczyna nie mająca odpowiedniego posagu, nie mogła
— zbytnio przebierać w mężczyznach — odparł Barański.
— Dobrze że to już minęło — dodała Czekańska.
— Teraz biedna czy bogata, bierze sobie faceta jakiego chce i nic nikomu do tego.
— To prawda, jednak dwieście lat do tyłu nie było to takie proste — odparł nauczyciel.
— A różnica wieku? — Zapytała Malinowska.
— To znaczy?
— No, czy ma takie duże znaczenie?
— To zależy od samych zainteresowanych związkiem — dodał Barański.
— Rozumiem.
— A co masz jakiegoś Borynę na oku? — Zapytał ją Wiśniewski.
Znów cała sala parsknęła śmiechem, aż zawrzało.
— Nie twoja sprawa — zauważyła Ewa.
— Spokój, moi drodzy, bez obrażania — odparł wychowawca.
Malinowska wiedziała dobrze o co jej chodzi, chciała wiedzieć jak wyglądałby jej związek z nauczycielem, który ją akurat uczy. Dobrze że nikt się nie zorientował, zaraz by było szydzenie i dogryzanie ze strony kolegów i koleżanek. Na razie wolała tego uniknąć, do końca roku jeszcze dużo czasu. Po co ma sobie robić pod górkę, z uczuciem które dopiero się w niej narodziło. Nagle zadzwonił dzwonek na przerwę, i wszyscy uczniowie w pośpiechu zaczęli się pakować.
— Pamiętajcie o lekturze, następnym razem macie mieć ją przeczytaną — dodał Barański. Ale nikt już go nie słuchał, wszyscy wybiegli z klasy. Tylko Malinowska jakby się ociągała z wyjściem, jednak i ona w końcu wyszła. Widocznie te czterdzieści pięć minut, jakie była w jego towarzystwie, to za mało. Następna lekcja z ukochanym nauczycielem, dopiero pojutrze. Co ona zrobi przez ten czas? Chyba zajmie się lekturą, jak mówił Barański, nie ma innego wyjścia. Dawid wziął dziennik do ręki, klucze z klasy i ruszył do drzwi. Zamknął je z zewnątrz i udał się do pokoju nauczycielskiego. Kiedy dotarł na miejsce, wszyscy inni już tam byli. Jedni coś jedli, inni robili sobie kawę. Położył dziennik III a, na swoim miejscu, wziął swój kubek z szafki i stanął w kolejce do kawy. Akurat przed nim stała pani od fizyki, czyli Alicja Szewska, na jego widok mocno się uśmiechnęła. Była to wysoka blondynka o długich, prostych włosach sięgających prawie do ramion. Miała zgrabną figurę i wydatny biust, co nie przeszło uwadze mężczyzn tam pracujących, a i chłopcy ze szkoły się za nią oglądali. Ubrana była w żakiet koloru błękitnego i spódnicę lekko ponad kolana. Kiedy się nachyliła aby nalać sobie kawy, jej pupa mocno się zarysowała poprzez materiał. Nie uszło to uwadze Dawida.
— Tobie też nalać? — Zapytała.
— Jeśli możesz?
— To postaw kubek — odparła z uśmiechem. Jej białe zęby rozbłysnęły w całej swojej okazałości, aż miło było popatrzeć. Kiedy kawa była już w kubkach, oboje usiedli na swoich miejscach, czyli Dawid obok Alicji.
— Jak lekcja? — Zapytała.
— Znośnie — odparł mężczyzna.
— A u ciebie?
— Też jako tako — dodała kobieta.
— Czyli bez zmian.
— Jak widać — odparła Alicja.
Dawid zrobił łyk kawy, jego koleżanka także się napiła, spoglądając na niego ukradkiem. Mimo swoich trzydziestu pięciu lat, nauczycielka fizyki była jeszcze młodą i atrakcyjną kobietą. Po rozwodzie ze swoim mężem, samotnie wychowywała dwunastoletnią córkę Natalię. Po cichu liczyła na to, że uda jej się poderwać kolegę z pracy, jednak nie było to takie proste. Stary kawaler, jakim był Barański, jakoś nie kwapił się do tego aby do niej zarywać. Owszem, znali się i chętnie ze sobą rozmawiali, ale to działo się w pracy, nie poza nią. Jednak Alicja nie traciła nadziei, po prostu musiała się bardziej starać. W pokoju nauczycielskim były jeszcze dwie rozwódki, Magda Zaporska i Teresa Bielska. Obie kobiety wychowywały samotnie dzieci, pierwsza syna ośmioletniego, a druga córkę dziesięcioletnią. Więc konkurencja jak na tę szkołę była dosyć duża. Bo drugiego takiego jak Dawid, nie było w szkole. Reszta to tylko pan od W-F, też kawaler ale przed pięćdziesiątką, w dodatku łysy i z brzuszkiem. Po wypiciu kawy, zostało im jeszcze kilka minut rozmowy, jednak po chwili usłyszeli dzwonek na lekcję.
— Pora wracać — odezwała się Alicja.
— Faktycznie, czas minął — uśmiechnął się do niej mężczyzna.
Oboje wstali z krzeseł i udali się po dzienniki, oraz klucze do sal lekcyjnych.
— Jaką masz teraz klasę? — Zapytała kobieta.
— II b.
— To do zobaczenia za godzinę — odparła.
— Na razie.
Wyszli na korytarz, Dawid udał się w lewo a jego koleżanka w prawo. Każde do swojej klasy. Kiedy zbliżył się do drzwi, uczniowie rozstąpili się, robiąc mu przejście.
— Dzień dobry profesorze!
— Dzień dobry!
Barański otworzył klasę, wszyscy ruszyli do środka, zaczęli zajmować swoje miejsca. Profesor tradycyjnie usiadł przy biurku, otworzył dziennik i zaczął czytać obecność.
— Aleksy?
— Obecna!
— Wołek?
— Obecna!
— Kraszewska?
— Obecna!
W tej klasie było dwadzieścia pięć uczniów, piętnaście dziewcząt i dziesięciu chłopców. Czy któraś z uczennic w nim się podkochiwała? Możliwe, jednak Barański tego nie wiedział. Były to dziewczyny siedemnastoletnie, więc miały jeszcze pstro w głowie, jednak na swój wiek były nad wyraz rozwinięte. Chodzi o walory cielesne, w dzisiejszych czasach nikt już nie chodzi ubrany w mundurek. Trwa rewia mody, rodzice wydają krocie, na to aby ich dzieci, nie odstawały od reszty uczniów. Dziewczyny się malują, niektóre aż za bardzo, jednak widocznie dyrektorka szkoły na to pozwala. Zresztą sama się też maluje, mimo swoich czterdziestu ośmiu lat. A kto jest dyrektorką szkoły? Pani Zofia Trzaskalska, także rozwódka, tylko dzieci już ma odchowane, więc mieszka sama. Kiedy Dawid przyjmował się do tej szkoły, odbył rozmowę z tą kobietą. Patrzyła na niego podejrzliwie, jakby go chciała prześwietlić na wylot. A może go podrywała w ten sposób? Wszystko możliwe, w każdym bądź razie, nie robiła mu dotąd żadnych trudności. Za co był jej niezmiernie wdzięczny. Kiedy sprawdził obecność klasy, podniósł wzrok na uczniów.
— Co ostatnio braliśmy, kto mi przypomni? — Zapytał.
— Sławomira Mrożka — usłyszał odpowiedź.
— Czyli?
— Wesele w Atomicach.
— Okej, ktoś to rozwinie?
— Może ty?
Profesor wskazał na dziewczynę siedzącą, dwie ławki dalej od niego.
— Wołek, tak?
— Tak.
— Wstań i powiedz nam coś o tym weselu, czy ono było zwyczajne?
— Raczej nie bardzo.
— Dlaczego?
— Ponieważ rzecz dzieje się w dalekiej przyszłości.
— Rozumiem, dalej.
— Kto jest tam głównym bohaterem?
— Narrator.
— Czyli jeden z gości, zaproszonych na to wesele.
— A chłopi, jacy są?
— To znaczy, już nie uprawiają ziemi.
— A co robią?
— Na przykład, walcują blachę na zimno, mają swoje laboratoria.
— Dobrze, możesz usiąść.
— Postarajmy się być na tym weselu, jako zaproszeni goście, opiszcie to w formie opowiadania — odparł Barański. Lekki szmer przeszedł się po sali lekcyjnej, widocznie nie każdy z uczniów był zadowolony z tego zadania.
— Użyjcie swojej wyobraźni jak autor Mrożek — dodał nauczyciel.
— Macie czas do końca lekcji, a resztę dokończycie w domu.
Uczniowie zaczęli pracować nad opowiadaniem, a profesor usiadł wygodnie na krześle i spoglądał za okno. Tak jak robią to nie raz jego uczniowie, kiedy ich lekcja nie interesuje. Do końca lekcji cisza panowała w sali, kiedy zadzwonił dzwonek, wszyscy zaczęli pakować swoje książki i zeszyty do plecaków. Po chwili uczniowie ruszyli do wyjścia, Barański wyszedł ostatni, zamykając drzwi na klucz. Udał się tradycyjnie do pokoju nauczycielskiego, tam już trwało zamieszanie przy ekspresie do kawy. Niektórzy nauczyciele, co przerwę pili ten czarny napój. On starał się ograniczać do trzech kaw dziennie, co było naprawdę trudnym wyczynem. Kiedy inni pili ją co chwilę.
— Jesteś wreszcie — odezwała się do niego Alicja.
— Jestem.
— Kawy?
— Wiesz co, może za godzinę, potem w nocy nie zasnę — odparł z uśmiechem.
— Rozumiem, ja skorzystam — dodała kobieta.
— Nie krępuj się.
— Jeszcze jedna godzina i kończymy — oznajmiła kobieta.
— Tak, to prawda.
— Może spotkalibyśmy się po pracy, na kawie? — Zapytała go po cichu, aby reszta nie słyszała.
— Na kawie?
— Może być co innego, nawet wino — odparła z uśmiechem.
— Czemu nie.
— W piątek wieczorem?
— Może być — dodał Dawid.
— U mnie czy u ciebie?
— A jak wolisz?
— Możemy u mnie — odparła Alicja.
— Barański wiedział gdzie kobieta mieszka, jednak nigdy u niej nie był. Ostatnio spotkali się
— na mieście, ale to już trochę czasu minęło.
— A co z twoją córką?
— Nie będzie nam przeszkadzać, ma już trzynaście lat, nie trzeba jej pilnować.
— No tak, w sumie racja — dodał Dawid.
— Sam nie miał dzieci, więc sprawy wychowawcze znał jedynie ze szkoły. Co prawda był
— ojcem chrzestnym syna swojej siostry, jednak to się nie liczyło.
— Nagle zadzwonił dzwonek na lekcję, Alicja szybko dopiła swoją kawę i wstała z miejsca.
— Barański zrobił to samo, podszedł do szafy, gdzie leżały dzienniki i wziął swój, teraz miał
— lekcję z I b. Oboje wyszli z sali na korytarz.
— To za godzinę.
— Za godzinę — odparł nauczyciel.
— Oboje udali się do swoich sal lekcyjnych. Kiedy dochodził do drzwi, jego uczniowie zrobili mu miejsce.
— Dzień dobry profesorze!
— Dzień dobry, proszę wchodzić.
— Wszyscy ruszyli do środka, po chwili siedzieli już na swoich miejscach. Nauczyciel zaczął
— od sprawdzania obecności.
— Buzowska?
— Obecna!
— Bracki?
— Obecny!
— Celowicz?
— Jestem!
— Po sprawdzeniu obecności, profesor przeszedł do tematu lekcji, wstał od biurka i podszedł
— do tablicy. Wziął kredę i zaczął pisać. „” Romeo i Julia „” Szekspira.
— Będzie o miłości? — Zapytał jeden z uczniów.
— Tak, moi drodzy.
— Kto już przeczytał lekturę, ręka do góry?
Jednak nikt nie podniósł, jakby wszyscy byli nieprzygotowani, to lekko zdziwiło profesora.
— No dobrze, a kto zaczął czytać?
Tutaj odezwało się kilka osób, w większości były to dziewczęta. Widocznie one bardziej interesują się związkami, niż ich koledzy.
— Nie wiem na co wy czekacie, samo się nie przeczyta — odparł Barański.
— To bardzo męczące — odezwał się uczeń.
— Dlaczego?
— Ten język taki dziwny.
— W tamtych czasach tak się pisało — odparł nauczyciel.
— No tak — dodało kilka osób.
— A co wolelibyście przerabiać?
Jednak tutaj nikt się nie odezwał, cisza w sali była przejmująca.
— No właśnie, nic was nie interesuje.
— Interesuje.
— Co takiego?
— Internet — odparł Bracki.
— Telefon czy komputer to nie wszystko — dodał profesor.
— Teraz to się liczy — doszły głosy.
— Doprawdy?
— Profesor jest z innej bajki.
— To że jestem od was starszy, nie znaczy wcale że nie wiem co się dzieje na świecie.
— Pan żyje książkami z dawnej epoki — odparł Bracki.
— Na razie wy też musicie.
— Po co nam to?
— Żebyście nie zapomnieli języka w buzi — odparł profesor.
— Jeżeli wybraliście profil ogólnokształcący, musicie poznać literaturę.
— Ale to takie nudy!
— Możliwe, jednak nie macie wyjścia — dodał Barański. Po chwili dyskusji, cała klasa wróciła do tematu lekcji, czyli do Romea i Julii. Jednak dużo nie przerobili, ponieważ zadzwonił dzwonek na przerwę, z czego uczniowie bardzo się ucieszyli.
— Pamiętajcie o lekturze, macie ją przeczytać do następnego razu!
Jednak profesora już nikt praktycznie nie słuchał, wszyscy wyszli na korytarz. Barański wziął dziennik i klucze, zamknął salę i udał się do pokoju nauczycielskiego. Na dzisiaj jego praca już się zakończyła, położył dziennik i klucze na swoje miejsce. Tam natknął się na swoją znajomą.
— To co, idziemy do domu?
— Na to wygląda — odparł.
— A co chcesz zostać? — Zapytała kobieta.
— Ależ skąd, na dzisiaj mam dosyć.
— Problemy z uczniami?
— Nic nie chcą czytać — stwierdził rozczarowany.
— Takie mamy czasy, niestety — odparła Alicja.
— Najwidoczniej.
Oboje wyszli z sali na korytarz, a potem prosto na zewnątrz budynku.
— Podwieźć cię? — Zapytała.
— Nie chcę ci robić kłopotu.
— Żaden problem, tak jadę na zakupy.
— Okej, jak chcesz.
Dawid wsiadł do samochodu Alicji, sam nie miał auta, ponieważ nie było mu do niczego potrzebne. Mieszkał trzy ulice stąd, więc do pracy chodził piechotą, tak było wygodniej i taniej. Kobieta jeździła Nissanem Mikrą, małym zwinnym autem, kiedy oboje wsiedli i zapieli pasy, ruszyła w kierunku jego mieszkania. Po włączeniu się do ruchu i przejechaniu dwóch skrzyżowań, zatrzymała się pod blokiem, gdzie mieszkał Dawid.
— Jesteśmy na miejscu — odparła z uśmiechem.
— Dziękuję za podwiezienie.
— Nie ma sprawy.
I tu nastąpiła pauza, ponieważ nie było wiadomo jak się zachować. Dawid nie wiedział czy ma podać rękę na pożegnanie, czy też pocałować swoją znajomą. Kobieta zwróciła się do niego twarzą jakby na coś czekała, więc zrobił ten krok i musnął ją w usta swoimi wargami. Nie napotkał oporu z jej strony, wręcz przeciwnie zaaprobowała jego zachowanie.
— To do jutra — odparł.
— Pa! — usłyszał od kobiety.
— Powoli wysiadł z auta, biorąc ze sobą aktówkę, w której nosił papiery i sprawdziany do poprawiania. Alicja odprowadziła go wzrokiem, w duchu myślała aby zaprosił ją do siebie na górę, jednak sama mu tego nie zaproponowała. Widocznie przyjdzie jeszcze na to czas. Kiedy zatrzasnął za sobą drzwi, kobieta ruszyła z miejsca, machając mu jeszcze na pożegnanie. Dawid udał się do klatki schodowej, następnie schodami na pierwsze piętro, tam bowiem znajdowało się jego mieszkanie. Po otwarciu drzwi wszedł do przedpokoju, ściągnął buty i marynarkę. Następnie udał się do łazienki, tam przemył twarz aby się odświeżyć po dniu pracy. Potem w kuchni zajrzał do lodówki, miał tam obiad z wczoraj. Odgrzał go w mikrofali, usiadł przy stole i zaczął jeść. Mieszkanie Barańskiego miało 42 metry kwadratowe, składało się z dwóch pokoi, kuchni, łazienki i przedpokoju. Był jeszcze balkon, z którego czasami korzystał, jak chciał się przewietrzyć. Po śmierci matki mebli nie zmieniał, więc wyposażenie było jeszcze z czasów PRL — u. Jednak jemu to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, czuł się w nim dobrze. Po obiedzie trochę się zdrzemnął, następnie wziął się za poprawianie kartkówek, które przyniósł ze sobą do domu. Wieczorem oglądał telewizję lub czytał książki, których miał całą masę. I tak mijał mu dzień za dniem, rok za rokiem. Gdyby zawiązał głębszą znajomość z Alicją, jego życie pewnie by się zmieniło. Jednak najwidoczniej, nie spieszyło mu się w tym temacie. Co innego jego koleżanka z pracy, już dość miała samotności, a Dawid był odpowiednim kandydatem na partnera do związku. Miała lekkie obawy, co do jego przyzwyczajeń, bo wiadomo że przez dłuższy czas był samotny. Jednak nie miała nic do stracenia, szczególnie w położeniu jakim się znajdowała. Jeśli ona się nim nie zajmie, to z pewnością zrobi to inna kobieta, a do tego nie może dopuścić. Po zrobieniu zakupów w markecie, Alicja wróciła do swojego mieszkania. Wniosła dwie pełne torby na drugie piętro, co jest nie lada wyczynem, biorąc pod uwagę jej zawód nauczycielki. Co prawda mogłaby jej pomóc córka, ale wiecie jak to jest teraz z młodymi. Chcą być jak najdalej od obowiązków domowych. Już samo posprzątanie swojego pokoju, przyprawia co niektórych o palpitacje serca. A co dopiero pomoc przy zakupach. Kiedy Alicja otworzyła w końcu drzwi od mieszkania, odetchnęła z ulgą. Postawiła zakupy w przedpokoju i zawołała.
— Patrycja!
— Co?
— Jakie co, mówi się proszę.
— Proszę?
— Chodź, pomożesz mi z zakupami.
— Teraz?
— A kiedy?
— Jestem zajęta.
— Czym? — Spytała matka.
— Lekcjami.
— Ciekawe?
— Na prawdę! — Odrzekła córka.
— To przerwij na chwilę.
— O matko!
— Nie narzekaj, jeść chcesz.
Dziewczyna w końcu wyszła ze swojego pokoju, wzięła od matki jedną z toreb i zaniosła ją do kuchni. Tam otworzyła lodówkę, i zaczęła wkładać zakupione produkty. Alicja doniosła jej drugą torbę i postawiła obok tej pierwszej.
— Co tyle tego? — Zapytała Patrycja.
— To na cały tydzień, przecież nie będę codziennie chodzić do sklepu — odparła matka.
Dziewczyna ze znudzoną miną, dalej zaczęła wkładać zakupy.
— Co na obiad?
— To co wczoraj.
— Czyli?
— Nie pamiętasz już, co jadłaś? — Zapytała kobieta.
— Nie.
— To źle z twoją pamięcią.
— Oj mamo, nie męcz mnie — dodała córka.
— Zobacz do garnków, jak nie wiesz.
Alicja udała się do pokoju, tam przebrała się w coś wygodniejszego, czyli przydomowy dres. Następnie kiedy jej córka, uporała się z zakupami, wzięła się za odgrzanie obiadu. Czyli za makaron z sosem pomidorowym.
— Spaghetti?
— Tak, a co nie lubisz? — Zapytała matka.
— Lubię.
— Więc o co chodzi?
— O nic.
— To wyciągnij talerze i sztućce.
— Już.
Po chwili obie jadły obiad w milczeniu, słychać było jedynie brzęk talerzy i widelców.
— Co w szkole? — Spytała Alicja.
— Wszystko dobrze.
— Na pewno?
— Tak.
— To dobrze.
— A co, martwisz się o mnie?
— No pewnie.
— Niepotrzebnie — odparła Patrycja.
— Właśnie że potrzebnie, jesteś w takim wieku, że różne głupoty przychodzą do głowy.
— Ale nie mi — sprostowała córka.
— Okej.
— A jak ojciec, odzywa się do ciebie?
— Rzadko.
— To znaczy?
— Czasem napisze mi co słychać, i tyle w temacie — odparła córka.
— Wysyła ci coś?
— Chodzi ci o pieniądze?
— No tak.
— Oprócz tych na urodziny i święta to nic.
— Aha.
— A co, alimenty ci nie starczają? — Spytała Patrycja.
— Na razie starczają.
— A co chcesz mu podnieść czy co?
— Zastanawiam się nad tym — odparła matka.
— Da spokój, po co go dręczysz dodatkowo?
— Przecież nie dla siebie chcę, tylko dla ciebie.
— Dla mnie?
— No tak, chcesz chyba iść w przyszłości na studia? — Zapytała kobieta.
— I co z tego?
— Już teraz trzeba o tym pomyśleć, a nie jak będzie za późno.
— Przecież wiesz, że ojciec dużo nie zarabia — odparła Patrycja.
— Skąd ty możesz o tym wiedzieć?
— Mówił mi.
— Tak?
— Tak.
— Ja bym mu tak nie wierzyła, to niezły kombinator.
— Mówisz o moim ojcu — upomniała córka matkę.
— I co z tego, przecież nas zostawił dla kochanki, jeśli go na nią stać, to stać też na większe
— alimenty — oświadczyła Alicja.
— Rób co chcesz — odparła córka.
Po obiedzie kobieta sprzątnęła talerze ze stołu, i włożyła je do zmywarki. Miała to w sumie zrobić jej córka, ale z tego zamieszania rozmową, udała się do swojego pokoju. Matka nie chciała już ją męczyć, niech zajmie się lepiej nauką. Brudnych naczyń nie ma aż tyle, żeby sama sobie z nimi nie poradziła. Po wszystkim zrobiła sobie kawy, i z kubkiem udała się do pokoju obok. Tam usiadła w fotelu, wzięła jakąś książkę do ręki i zagłębiła się w lekturze.
Ewa wróciła do domu po lekcjach, dłużył się jej ten dzień, tym bardziej że jej myśli były przy Dawidzie. Tak to prawda, zadurzyła się w swoim nauczycielu od polskiego. Jej koleżanki z klasy, miały swoich wielbicieli z zbliżonym wieku. Jednak nie ona, chłopcy których znała, wydawali się jej mało dojrzali. Interesowały ich tylko gry na komputerze, i szybki numerek z dziewczyną, gdzieś na imprezie. Byli wulgarni i przedmiotowo traktowali dziewczyny, z którymi się umawiali. Ewa nie chciała być dziewczyną, którą się zalicza i porzuca dla innej. Dawid to co innego, był dorosłym mężczyzną, oczytanym i kulturalnie wychowanym. Nie to, co jej pseudo koledzy z klasy. Dlatego była wpatrzona w niego, jak w przysłowiowy obrazek. Na razie tego tak nie okazywała, żeby nie wyjść na puszczalską. Jednak to co sobie wyobrażała, na temat profesora jawiło się jako długoterminowy romans. Który już się zaczął w jej głowie, i z każdym dniem rozkwitał jak pączek róży. W domu za bardzo intymności nie miała, ponieważ dzieliła pokój z młodszą siostrą Matrą. Dziewczyna miała szesnaście lat, niby dużej różnicy między nimi nie było. Jednak ciężko było się siostrom dogadać, w pewnych kwestiach. A już na pewno nie mogła się jej zwierzyć, z tego że zabujała się w swoim nauczycielu. Po pierwsze zapewne by jej nie zrozumiała, a po drugie na pewno by ją wyśmiała, i w dodatku o wszystkim poinformowała rodziców. Czego Ewa sobie nie życzy, to jest jej tajemnica i nic nikomu do tego. Dziewczyna mieszkała na dużym osiedlu, bloków dziesięciopiętrowych, rodem z PRL-U. W mieszkaniu na szóstym piętrze, o powierzchni 58 metrów kwadratowych. Czyli gnieździli się w dwóch pokojach, w większym matka z ojcem, w mniejszym ona z siostrą. Matka dziewczyny pracowała w sklepie odzieżowym, ojciec zaś na budowie. Więc wywodziła się z klasy robotniczej. Miała nadzieję że chociaż ona, dojdzie w życiu do czegoś lepszego, niż praca w sklepie. Matka jej nie raz powtarzała, żeby się wzięła za naukę, bo skończy tak jak ona. Ale wiadomo jak to z młodzieżą, muszą się sami odnaleźć w życiu, rady dorosłych jakoś do nich nie przemawiają. Matka pracowała od 9.00 do 17.00, ojciec wracał różnie, więc obiad musiała odgrzać sobie i siostrze, czasem też ojcu. Kiedy więc weszła do mieszkania, to tylko siostra była w pokoju. Kiedy ją zobaczyła, odparła z uśmiechem.
— Jesteś już?
— Tak, jestem.
— Kiedy obiad?
— Zaraz, daj mi odpocząć — odparła Ewa.
— A czym ty się zmęczyłaś?
— Szkołą.
— Serio?
— A ty przychodzisz wypoczęta? Spytała Martę.
— Czasami.
— To może ty odgrzejesz, a ja za ten czas się trochę położę.
— Mowy nie ma.
— Dlaczego?
— Bo to twoja robota, matka tak mówiła.
— Dziwne, że ja tego nie słyszałam — odparła Ewa.
— Słyszałaś i to dobrze.
Co było robić, dziewczyna położyła swój plecak w pokoju, udała się do łazienki aby umyć ręce i twarz. Następnie w kuchni wzięła się za podgrzanie obiadu. Po wszystkim bierze się za lekcje, nie chce być nieprzygotowana, kiedy Barański ją zapyta. A może tak się zdarzyć, więc woli dmuchać na zimne. Obiad jadły w milczeniu, każda z sióstr myślała pewnie o czymś innym. Dobrze że Marta chodzi do innego liceum, przynajmniej nie mijają się na przerwach. Wystarczy im to że widzą się w domu, i śpią w jednym pokoju. Tak czara goryczy mogłaby się przelać, a tego by pewnie nie zniosły. Ktoś powie że siostry powinny się wspierać, jedna za drugą mogłaby skoczyć w ogień. Nie w tym przypadku, Ewa ma charakter po matce, Marta zaś po ojcu. Więc to mało prawdopodobne żeby za sobą tęskniły. Taki układ niestety, jak to w rodzinie czasem bywa. Alle nie ma tragedii, jakoś się znoszą, a kłótnie między nimi zdarzają się dosyć rzadko. Przeważnie są to jakieś błahostki, które mogłyby w ogóle nie zaistnieć, jednak są. Po obiedzie Ewa udała się do pokoju, Marta zaś wzięła się za talerze, to mogła zrobić, bez żadnego uszczerbku na honorze. Dziewczyna wzięła się za lekcje, polski polskim ale były też inne przedmioty, w końcu była w trzeciej klasie liceum, za rok matura jak dobrze pójdzie. A co dalej? O tym jeszcze nie myślała, na pewno coś wybierze do tego czasu. A na razie lektura „” Chłopów”” na horyzoncie, wzięła książkę i zaczęła czytać. Kiedy doszła do scen łóżkowych, zastanawiała się jakby to było z nią i Dawidem. Na chwilę się rozmarzyła, skorzystała z okazji że jest sama i zaczęła się gładzić ręką po piersiach. Brodawki jej stwardniały, w okolicach krocza zrobiło się wilgotno. Wtedy do pokoju weszła jej siostra.
— Co ty robisz? — Zapytała się.
— Nic.
— Jak to nic, przecież widzę że sobie dogadzasz.
— Słucham?
— No nie rób ze mnie idiotki, wiem co to jest masturbacja — odparła Marta.
— Skąd?
— Od koleżanek.
— Jakich?
— Przecież nie twoich — dodała z uśmiechem siostra.
— To niezłe masz koleżanki.
— A ty co lepsze? Też pewnie puszczają się na prawo i lewo — dodała.
— Tak mówisz, jakbyś już to robiła?
— Bo robiłam — dodała Marta.
Ewa zrobiła oczy, na to co usłyszała od siostry.
— No tak, myślisz że ja nie myślę o chłopakach?
— W twoim wieku? — Zapytała Ewa.
— W jakim wieku? Mam już szesnaście lat.
— I co z tego?
— A to, że u nas w klasie taka Aśka, już jest w ciąży.
— Jak to? — Zapytała siostra.
— A tak to, poszła na jedną imprezę, przeleciał ją kolega w kiblu i tak to się skończyło.
— Chyba nie chcesz pójść w jej ślady?
— No coś ty.
— Całe szczęście!
— Ale poklikać sobie myszką przecież mogę.
— Co takiego?
— Wiesz o co mi chodzi, o łechtaczkę — dodała Marta.
Ewę na chwilę zatkało, myślała że jej siostra jest w tych sprawach jeszcze całkiem zielona, a tu proszę. Wylatuje do niej z takimi tekstami, że jej samej zrobiło się głupio.
— Spotykasz się z kimś? — Zapytała ją siostra.
— Ja?
— No tak, ty.
— Nie, a ty?
— Na razie nie.
— I niech tak zostanie, masz jeszcze czas — dodała Ewa.
— Na co?
— Na te sprawy.
— Na to nigdy nie jest za wcześnie.
— Co ty gadasz?
— No tak, jak już masz takie myśli i sobie dogadzasz, to znaczy że przyszła pora.
— Pora to jest teraz na naukę — stwierdziła Ewa.
— Nie mów jak nasza matka.
— Bo to prawda.
— A zresztą, rób co chcesz ze swoją szparką, ja ze swoją będę robić co mi się chce.
— Może zmienimy już temat?
— Okej, jednak przyrody nie oszukasz — zaśmiała się Marta i wyszła z pokoju.
Jak mogło do tego dojść, że jej młodsza siostra przyłapała ją na tym? Teraz jej będzie to wypominać, przy każdej możliwej sposobności. Cały czas myślała, że Marta jest jeszcze niedojrzała, a tu proszę jaka niespodzianka. Wygląda na to że jej młodsza siostra, jest bardziej obeznana w temacie niż ona. No nic, musi teraz uważać, na to co robi, bo Marta będzie ją bacznie obserwować. Że też nie mają trzeciego pokoju, wtedy by jej nikt nie przeszkadzał, a tak przerwała jej fantazjowanie, w najmniej odpowiednim momencie. Teraz to chyba pozostaje noc, wtedy pod kołdrą może sobie dogadzać, bez wścibskich oczu siostry. Ewa wróciła do lektury, zostawiając na potem myślenie o Dawidzie. Kiedy wyszła z pokoju, rodzice byli już w domu. Ojciec z piwem w ręce oglądał telewizję, a matka szykowała jedzenie na jutro.
— Cześć mamo.
— Cześć córeczko, jak w szkole?
— Dobrze.
— A Marta?
— Musisz się jej spytać — dodała Ewa.
— Rozumiem, a co nie rozmawiacie ze sobą?
— Rozmawiamy.
— A o czym?
— No o szkole.
— Czyli wiesz co u niej słychać?
— Wiem.
W tym czasie Marta, wyszła z łazienki z mokrą głową, widocznie ją myła.
— O czym rozmawiacie? — Spytała.
— O tobie.
— Serio?
— No tak.
— Coś ciekawego?
— Jak ci idzie nauka.
— Dobrze idzie.
— To się cieszę — odparła matka.
— Co robisz?
— Obiad na jutro, chyba chcecie coś jeść?
— Chcemy.
— No widzisz.
— Obie siostry usiadły przy stole, patrząc co matka gotuje.
— Jednak Ewa myślami była już gdzie indziej, wiadomo gdzie, przy swoim Dawidzie.
— Coś tak się zamyśliła? — Przerwała jej Marta.
— O co ci chodzi?
— Ty wiesz o co?
— Co takiego? — Wtrąciła się matka.
— Nic.
— Macie prze de mną jakieś tajemnice?
— Nie.
— To o co chodzi?
— Oj mamo, nic się nie dzieje — odparła Ewa.
Marta tylko się uśmiechnęła, na znak że nie ma zamiaru niczego matce opowiadać, Niech to będzie taka słodka tajemnica pomiędzy siostrami. Jeszcze matka by czegoś niezrozumiała, i byłby niepotrzebny kłopot.
— Dobra, wracam do lekcji — oświadczyła Ewa.
— Ja też — dodała jej siostra.
— Idźcie, idźcie, bo bez nauki ani rusz w dzisiejszych czasach.
Dopiero w nocy Ewa miała trochę spokoju i intymności, jeśli można to tak nazwać. Jej siostra już smaczne spała, na prawym boku, kiedy ona myślała o swoim nauczycielu. Chwilami miała takie myśli, jakby się bała tej miłości, jednak po głębszej analizie z jej strony obawy mijały. To że ona wiedziała, że go kocha to jedno, ale jak mu o tym powiedzieć? Na bezpośredni kontakt ze swoim nauczycielem, nie mogła sobie pozwolić. Nie wiedziała jak Dawid zareaguje na to, że ona się w nim buja. Więc nie mogła do niego podejść, i mu o tym powiedzieć wprost. Zresztą cała klasa mogłaby się czegoś domyślić, a wtedy nie daliby jej spokoju. Śmiechom i szydzeniom nie byłoby końca, zwyczajnie by ją zaszczuli. Więc zrobi inaczej, podrzuci mu liścik miłosny na biurko, tak aby tylko on o tym wiedział. Z takim pomysłem zasnęła.
Dawid wstał o 6.30 rano, zawsze tak robił, już od niepamiętnych czasów. Udał się do łazienki, na poranną toaletę. Golił się co drugi dzień, mógł robić to codziennie ale sobie odpuścił. Nie był aż takim pedantem, a dyrektorka szkoły, nigdy mu nie zwróciła uwagi z tego tytułu. Więc czuł się swobodnie w tym temacie, zresztą co miałaby ją obchodzić jego broda? To prywatna sprawa każdego człowieka, jej też nikt nie zagląda pod pachy, czy tam ma porządek. Potem szedł do kuchni, jadł śniadanie i robił sobie kanapki, na długą przerwę. Co prawda mógł wykupić obiady na stołówce, ale tego nie robił. Kawy porannej nie pił, ponieważ zawsze w szkole, czekała na niego Alicja z kubkiem świeżo parzonej. Kiedy był już gotowy do wyjścia, na zegarze dochodziła godzina 7.40. Do szkoły szedł na pieszo, zresztą daleko nie miał, kilka minut spacerkiem. Kiedy był już na terenie liceum, zauważył że auto jego koleżanki, stoi na parkingu. A więc Alicja jest już w pokoju nauczycielskim. I wcale się nie pomylił, bo kiedy otworzył drzwi, jego znajoma już siedziała przy stole.
— Dzień dobry wszystkim — odparł z uśmiechem.
— Cześć Dawid — odpowiedziało mu kilka osób.
— Wreszcie jesteś, siadaj — dodała Alicja.
Barański usiadł obok niej, podając jej rękę na powitanie.
— Masz tu kawę.
— Dzięki!
— Jak twoje samopoczucie?
— Chyba dobrze — odparł z uśmiechem.
— A ty?
— Ja też nie najgorzej — zauważyła jego koleżanka.
— Dzisiaj piątek.
— No wiem.
— Spotykamy się wieczorem? — Zapytała Alicja.
— Faktycznie.
— Zapomniałeś?
— Wcale nie — odparł z lekkim zażenowaniem, i zrobił łyk kawy.
— To o 19.00 u mnie?
— Oczywiście!
— To super — dodała z uśmiechem Alicja.
Teraz to ona zrobiła łyk kawy, w sumie oboje, bo czas naglił, zaraz muszą się zbierać na lekcje. Po minucie zadzwonił dzwonek, oboje wstali z miejsc i udali się po swoje dzienniki i klucze do sali lekcyjnych. Dawid otworzył drzwi, i kobietę pierwszą puścił do wyjścia.
— Dziękuję.
— Proszę bardzo.
— To widzimy się za godzinę?
— Za 45 minut.
— No tak.
Alicja tradycyjnie poszła w prawą stronę, a Dawid w lewą. Kiedy dochodził do sali lekcyjnej, jego uczniowie powiedzieli mu dzień dobry.
— Dzień dobry — odparł z uśmiechem.
Profesor otworzył drzwi, i uczniowie weszli do środka, zajmując swoje miejsca. Barański usiadł za biurkiem, otworzył dziennik lekcyjny i zaczął sprawdzać obecność. W sali zrobiło się cicho, tylko w ostatnich ławkach, było słychać jakieś szmery. Ewa siedziała w trzeciej ławce, od swojego nauczyciela, czekała aż wypowie jej nazwisko.
— Malinowska?
— Obecna!
Dziewczyna wczoraj wieczorem, napisała miłosny list do swojego Dawida. Dzisiaj po lekcji miała zamiar mu go podrzucić. Jak to zrobi? Normalnie, będzie wychodzić z sali jako ostatnia, i wtedy mu go wręczy. Ale na razie musi skupić się na lekcji, bo to jest teraz najważniejsze. Kiedy Barański skończył sprawdzać obecność, wstał z krzesła i wziął gąbkę, którą starł tablicę. Następnie napisał temat lekcji, na dzisiejszy dzień; „Jaka była ludzka mentalność, w czasach kiedy żyli główni bohaterowie książki „” Chłopi „”.
— Przeczytaliście lekturę?
— Tak.
— Wszyscy?
— Tak!
— Zaraz zobaczymy — odparł Barański.
— To kto rozwinie temat?
— Jacyś chętni? — Zapytał profesor.
Jednak chętnych nie było, więc sam musiał szukać kandydata do tablicy i odpowiedzi.
— Malinowska Ewa.
Dziewczyna lekko zamarła z wrażenia, wiedziała że to kiedyś nastąpi, ale nie myślała że dzisiaj. Trudno, co będzie to będzie. Ewa wstała z ławki i wolnym krokiem ruszyła do Barańskiego. Ten na jej widok lekko się uśmiechnął, aby zachęcić nieco dziewczynę. Kiedy stanęła przy tablicy, odezwał się do niej.
— A więc moja droga, co powiesz nam na ten temat?
Ewa nabrała powietrza w płuca i zaczęła mówić.
— Na pewno niczym się nie różnili, od dzisiejszej społeczności.
— To znaczy?
— Byli tak samo zachłanni, interesowni i podejrzliwi, jak my teraz — dodała.
— Na jakiej podstawie tak twierdzisz?
— Otóż, matka Jagny liczyła tylko na korzyści, związane z zamążpójściem córki.
— Nie liczyło się zdanie dziewczyny, tylko słowo rodziców. Jej uczucia nie były w ogóle
— brane pod uwagę.
— Dobrze, co dalej?
— Dlatego kiedy nadarzyła się okazja, Jagna zdradziła swojego starego męża, którego
— wcale nie kochała z Antkiem.
— Jaki nasuwa się wniosek? — Zapytał profesor.
— Wniosek jest taki, że nie ważne w jakich czasach żyjemy, miłości i uczucia nie da się
— oszukać.
— Dziękuję, możesz wracać na miejsce — odparł Barański.
Dziewczyna spokojnym krokiem, ruszyła do ławki, ciesząc się z tego że dała radę.
— Ktoś chce jeszcze coś dodać?
Jednak nikt się nie kwapił do odpowiedzi. Widocznie Ewa powiedziała już dostatecznie dużo, więc nikt nie chciał po niej zabierać głosu. Nauczyciel wstawił dziewczynie piątkę z odpowiedzi.
— A więc sami widzicie, że sprawa życia na wsi w tamtych czasach a teraz, praktycznie niczym się nie różni. Oprócz tego że dzisiaj, ciężko byłoby matce wydać córkę, bez jej
— fizycznej zgody.
— No i dobrze — odparła Wołek.
— Starczy tego zacofania — dorzuciła inna uczennica.
— Widzę że dyskusja rozgorzała?
— Dobrze że teraz są inne czasy.
— Koniec z ciemnogrodem!
— Teraz za morgi żadna nie pójdzie, co innego za willę i mercedesa — odparła Ania.
— Macie rację, czasy się zmieniły — odparł profesor.
— Dlatego na zadanie domowe, napiszecie wypracowanie związane z dzisiejszą lekcją. W tym momencie zadzwonił dzwonek na przerwę, wszyscy zaczęli się pakować i wychodzić z klasy. Ewa starała się opóźnić swoje wyjście, kiedy zauważyła że profesor podszedł do tablicy aby ją zetrzeć, położyła swój liścik na biurku obok dziennika. Następnie wyszła z klasy, jak gdyby nic, mając nadzieję że Dawid przeczyta to co napisała. Na korytarzu odetchnęła z ulgą, że jej plan się powiódł. Kiedy nauczyciel skończył z tablicą, obrócił się w stronę biurka, aby zabrać dziennik. Wtedy jego oczom ukazała się kartka, pozostawiona przez uczennicę. Barański zdziwiony wziął ją do ręki, i otworzył. Jego oczom ukazał się tekst, który bardzo go zaskoczył.
— Drogi Dawidzie, wiem że pewnie zaskoczy cię moje wyznanie. Jednak dłużej nie mogłam z tym zwlekać. Tak to prawda, zakochałam się w tobie, i to od pierwszego spotkania. Wiem że wyda ci się to dziwne, uczennica osiemnastoletnia, zamiast zająć się nauką, marzy sobie o miłości do nauczyciela. W dodatku starszego od niej o dwadzieścia dwa lata. Jednak uwierz mi, że różnica wieku w tym przypadku, nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia. Nic na to nie poradzę, kocham cię i kropka. Liczę na to, że i ty coś do mnie czujesz, że nie jestem ci obojętna. Czasem nasze oczy się spotkały, na jednej linii, i to w nich zauważyłam, że jednak się do mnie uśmiechnąłeś. Proszę cię o jedno, nie skreślaj od razu mojego uczucia do ciebie, daj mu się rozwijać, a sam zauważysz jakie jest wielkie. Twoja Ewa… Dawid patrzył na ten liścik, sam nie wiedząc co tak naprawdę się stało. Co ma z tym zrobić? Może by było dobrze, porozmawiać z tą dziewczyną na osobności. I dowiedzieć się więcej o jej planach na przyszłość. Czasem spojrzał na swoją uczennicę, ale czy jego wzrok był na tyle frywolny, aby w nim doczytać się zachęty? Tego nie wiedział do końca. Jedno jest pewne, teraz schowa ten liścik, i przeanalizuje go w domu, jak będzie sam. Teraz nie ma na to ani czasu ani głowy, musi iść na przerwę. W dodatku ma wieczorem spotkanie z Alicją, kobietą dojrzałą i odpowiedzialną. Czy ma jej o tym wspomnieć? Raczej nie, jeszcze by to źle odebrała, i nagłośniła sprawę. A tego by raczej nie chciał, zaraz wezmą go za jakiegoś zboczeńca, który dobiera się do uczennic. A to droga do wykluczenia go z roli nauczyciela, zaraz zajmie się tym kuratorium i policja. Zaczną się przesłuchania, on zostanie zawieszony w prawach nauczyciela. Same kłopoty mogą wyniknąć z tego tytułu, nikt się nie będzie pytał, jaka jest prawda, czy tu chodzi o miłość uczennicy, czy też o wykorzystywanie seksualne. W dzisiejszych czasach łatwo jest zniszczyć człowieka, w tym wypadku nauczyciela. Wszyscy wezmą stronę dziewczyny. Kiedy wszedł do pokoju nauczycielskiego, jego koleżanka spojrzała na niego.
— Co tak się guzdrzesz?
— Ja?
— No tak, ty Dawidzie.
— Przepraszam, coś mnie zatrzymało.
— Rozumiem, usiądź kawa stygnie — odparła Alicja.
— Dziękuję.
Dawid schował liścik od Ewy do kieszeni, nie będzie się nim chwalił przed koleżanką z pracy. Bo to nie pora oraz miejsce na to, najpierw musi porozmawiać o tym, z autorką tego listu.
— Jak lekcja? Spytała kobieta.
— A dobrze.
— Dają ci popalić?
— Co? Nie bardzo, nawet spokojna klasa.
— To chwała Bogu.
Dawid zrobił łyk kawy, potem drugi, jakby chciał już mieć to za sobą.
— Nie tak szybko, bo ci ciśnienie skoczy — zauważyła Alicja.
— Chcę zdążyć, zanim zadzwoni dzwonek.
— Okej, tylko nie poplam sobie spodni — zażartowała.
Mężczyzna uśmiechnął się porozumiewawczo. Przez te wszystkie lata, co pracuje w szkolnictwie, jeszcze nie miał takiego przypadku. Co prawda słyszał o takich sytuacjach, jednak nie dotyczyły one jego samego. Dlatego teraz zaczął się martwić, co z tej miłości może dla niego wyniknąć. Widział Ewę, jest zgrabna i ładna jak na osiemnastolatkę, jednak nie myślał o niej w kategoriach swojej dziewczyny czy też kochanki. Dopił swoją kawę i obrócił się w stronę koleżanki.
— Dobra kawa.
— Cieszę się że ci smakuje, u mnie w domu napijemy się lepszej — oświadczyła.
Nagle rozmowę przerwał dzwonek na lekcję.
— Cholera, tak szybko? — Zdziwiła się Alicja.
— Nic nie poradzimy.
Oboje wstali z miejsc, i udali się po dzienniki, Dawid wziął kubki do umycia.
— Zostaw, ja to zrobię — odparła kobieta.
— Naprawdę?
— Tak, spoko.
— Wyszli więc na korytarz, każde ruszyło w swoim kierunku. Dawid zamyślił się na chwilę,
— jakby szukał na szybko jakiejś odpowiedzi. Kiedy dotarł pod drzwi sali, otrząsnął się z
— myślenia.
— Dzień dobry profesorze!
— Dzień dobry.
Uczniowie weszli do klasy, tym razem była to II a. Barański usiadł za biurkiem, otworzył dziennik i zaczął sprawdzać obecność. Kiedy już to zrobił, przeszedł się po klasie aby sprawdzić zadanie domowe. Trzy osoby nie miały, jednak nie wyciągał od nich żadnych konsekwencji. Nie miał do tego głowy, wciąż myślał o liście od Ewy, który miał w swojej kieszeni. Zadał coś swoim uczniom z książki, aby mieć trochę spokoju. Potem wyciągnął list miłosny i zaczął go na nowo studiować. Przeczytał go kilka razy, dalej nie mogąc uwierzyć w to co się stało.
— Panie profesorze?
— Tak?
— Mogę do toalety? — Zapytała uczennica.
— Dopiero była przerwa.
— Tak, ale mam ciężkie dni, i muszę sobie zmienić podpaskę.
Cała sala parsknęła śmiechem.
— Spokój! Co tak krzyczycie?
— To mogę?
— Jak musisz to idź.
Dziewczyna wyszła z sali lekcyjnej, chwilę było zamieszanie, jednak klasa się uspokoiła. Profesor wrócił do lektury, czyli listu od swojej wielbicielki, jeszcze trochę i będzie znał go na pamięć. Swoją drogą zaczęło mu to imponować, że jeszcze komuś się podoba, w dodatku swojej uczennicy. Po chwili dziewczyna wróciła z ubikacji, i znów poruszenie przeszło przez klasę.
— Dobra, wracajcie do pisania — odezwał się Barański.
Do końca lekcji, nic więcej się nie wydarzyło, kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę, wszyscy uczniowie ruszyli do wyjścia.
— Dokończycie w domu — odezwał się nauczyciel.
Nie wiadomo, czy jego zdanie wziął ktoś pod uwagę, jednak musiał to powiedzieć, dla świętego spokoju. W końcu i on wyszedł z sali, zamykając za sobą drzwi. Kiedy dotarł do pokoju nauczycielskiego, jego koleżanka już na niego czekała.
— Coś ty dzisiaj taki powolny?
— Ja?
— Tak ty.
Dawid nie wiedział o co jej chodzi, był co prawda zamyślony za sprawą listu od Ewy, ale zawsze był taki. Czyżby dzisiaj to było widoczne bardziej? Możliwe, jednak nie umiał udawać, jeśli coś go trapiło to było to widać. Może jego koleżanka chciałaby, aby jej się zwierzył ze swoich problemów. Jednak on nie czuł takiej potrzeby.
— Kawy?
— Może potem, teraz napiję się wody — odparł mężczyzna.
— Okej.
Długo nie porozmawiali, te dziesięciominutowe przerwy tak szybko mijają. Po chwili dzwonek przerwał im posiedzenie.
— Cholera, już dzwoni? — Zdziwiła się Alicja.
— Trudno, idziemy na lekcję.
Po czwartej godzinie, Dawid miał już wolne, jego koleżanka została jeszcze na jedną.
— Już idziesz do domu?
— Tak się składa — odparł z uśmiechem.
— Szkoda że ja muszę jeszcze zostać.
— Szybko zleci.
— No pewnie — dodała kobieta.
— To co, widzimy się wieczorem?
— Tak.
— O dziewiętnastej, możesz być szybciej, nic się nie stanie — odparła Alicja.
— Będę na czas — skwitował Dawid.
— To na razie, pa.
— Pa.
Dawid wziął swoją aktówkę i wyszedł ze szkoły, pogoda była znośna jak na październik. Więc spacer do domu był samą przyjemnością. W dodatku był piątek, czyli weekend się zaczął. Wieczorem spotka się z Alicją, możliwe że pozna jej córkę, choć niekoniecznie. Przecież w tym czasie może być u koleżanki lub gdzie indziej. Zależy co planuje jego znajoma, na ten wieczór. Czy liczy na zbliżenie? Raczej nie, choć ciężko coś przewidzieć. W razie czego może wziąć ze sobą gumki, to nie waży wiele, a zaoszczędzi kłopotów. Jeżeli Alicja dawno nie była z mężczyzną, to może być różnie. Chyba sama się na niego nie rzuci? Musi zaistnieć chemia, inaczej nic z tego nie będzie. Dawid się jej podobał, już nie raz to odczuł, w rozmowie z nią, jak i w jej zachowaniu. Alicja jest typem kobiety silnej i niezależnej, miejmy nadzieję że nie będzie chciała sobie go podporządkować. Bo to byłby kiepski pomysł, on też ma swoje przyzwyczajenia, nie darmo jest sam w wieku czterdziestu lat. Co prawda miał swego czasu, przelotne romanse, jednak żadna go nie usidliła na stałe. Czy uda się to jego koleżance? Na odpowiedź musimy jeszcze trochę poczekać. Dawid dotarł w końcu do mieszkania, na zegarze wybiła trzynasta. A więc do siódmej wieczór miał mnóstwo czasu. Zaczął od odgrzania sobie obiadu, kiedy był już po posiłku, zdrzemnął się na godzinkę. Potem udał się do łazienki, ogolił się, wziął gorący prysznic, i powoli zaczął się szykować do wyjścia. Miał jednak dylemat. Czy ubrać się oficjalnie w krawat i garnitur, czy też bardziej na luzie podejść do tematu. W końcu wybrał luz, więc ubrał się w dżinsy, jednak założył koszulę i marynarkę. Prawie jak do szkoły, tylko w nowsze rzeczy. Użył lepszej wody kolońskiej, tak że był świeży i pachnący. Ale co jej wręczy? Miał małą bombonierkę i butelkę wina. Na kwiaty było jeszcze za wcześnie, tak przynajmniej uważał, jeszcze się jej przecież nie oświadczał.
Kiedy Alicja wróciła z pracy, wzięła się za przygotowania, do wieczornej randki. Tak to sobie przecież tłumaczyła. Najpierw przygotowała sałatkę, upiekła schab ze śliwką, nie zapomniała też o cieście. Wstąpiła do cukierni i tam zakupiła kawałek ciasta, była to rolada na francuskim cieście. Jej córka w tym czasie siedziała w swoim pokoju, nie chcąc przeszkadzać matce w przygotowaniach. Kiedy w końcu wyszła, aby coś zjeść, natrafiła na krzątającą się matkę.
— Co robisz? — Spytała.
— Szykuję się na wieczór — odparła kobieta.
— Jest coś do jedzenia?
— Odgrzej sobie bigos.
— W piątek?
— A co to przeszkadza? — Zapytała matka.
— Niby nic.
— Nagle zrobiłaś się wierząca, chcesz rybę?
— No nie, może być w końcu ten bigos.
Dziewczyna wyjęła garnek z jedzeniem, z lodówki, nabrała sobie porcję i postawiła na kuchenkę gazową.
— A ty nie jesz? — Spytała matkę.
— Do wieczora wytrzymam.
— Żeby ci w brzuchu nie burczało, przy tym swoim koledze — zauważyła Natalia.
— O mnie się nie martw.
— Mam być z wami, czy mam iść do koleżanki?
— A jak wolisz?
— Wolę wyjść — dodała córka.
— Okej.
— Liczysz na coś?
— Nie rozumiem?
— No, czy coś będziecie robić?
— No wiesz co? — Zawstydziła się Alicja.
— No co, chyba cały wieczór nie będziecie słuchać muzyki?
— A gdyby tak.
— Jak tam sobie wolicie.
— To kiedy mam wrócić? — Zapytała córka.
— Dam ci znać.
— To może lepiej u niej przenocuję?
— A możesz?
— Nie wiem, chyba tak, jej rodzice są tolerancyjni.
— Jak chcesz, tak jutro sobota — odparła matka.
— No właśnie.
Po zjedzeniu bigosu, Natalia udała się z powrotem do pokoju, nie chciała matce przeszkadzać. Widziała jak jej zależy na tym spotkaniu, w sumie chciałaby aby jej matka w końcu kogoś miała. Z ojcem rozwiedli się kilka lat temu, a kobieta bez mężczyzny więdnie i dziwaczeje. To też udziela się jej jako córce, co nie jest za zdrowe, na dłuższą metę. Kiedy Alicja miała wszystko przyszykowane, wzięła się w końcu za siebie. Łazienka należała teraz do niej, nikt nie będzie jej przeszkadzał. Zaczęła od depilacji pach, ogoliła sobie nogi, zajrzała też do majtek, kto wie jak się sprawy potoczą. Na końcu wzięła gorącą kąpiel, umyła sobie głowę, nałożyła odżywkę na włosy. W końcu przyszedł czas na twarz, zrobiła sobie delikatny makijaż, tak aby się potem nie kleić podczas całowania. A w ogóle będzie całowanie? Myślę że tak, w końcu oboje są dorośli. Teraz pozostał problem ubioru, ubrać sukienkę czy też spodnie i bluzkę? Wybrała sukienkę, a pod spód koronkową bieliznę. O 18.00 była już całkowicie gotowa, jednak Dawid nie zjawił się szybciej, jak planowała. Równo o 19.00 usłyszała dzwonek do drzwi, teraz to już na pewno on. Kiedy je otworzyła, zobaczyła w progu swojego kolegę z pracy.
— Dobry wieczór Alicjo.
— Witaj Dawidzie, wejdź proszę.
— Dziękuję — odparł mężczyzna.
— To dla ciebie.
Mężczyzna podał jej bombonierkę i wino.
— To miło z twojej strony.
— Drobiazg.
— Wejdź do środka.
Nauczyciel wszedł do przedpokoju i zdjął swoje pantofle.
— Dam ci papcie.
— A masz taki rozmiar?
— Jaki nosisz?
— 43.
Kobieta wyciągnęła jakieś laczki z garderoby.
— Po moim byłym, nie przeszkadza ci to?
— Ależ skąd.
— Kupię ci nowe.
— Nie kłopocz się, te będą dobre.
Dawid ubrał papcie po mężu kobiety, o dziwo nawet pasowały.
— Przedstawię ci moją córkę.
— Natalio?
Po chwili z pokoju wyszła córka kobiety, rosła trzynastolatka.
— To moja córka Natalia.
— Miło mi — odparła dziewczyna.
— Mi również — mężczyzna podał rękę na przywitanie.
Po przywitaniu się dziewczyna wróciła do siebie, z pokoju było słychać muzykę, dosyć głośną.
— Zapraszam do pokoju.
— Dziękuję.
Mężczyzna udał się za kobietą, ta wskazała mu miejsce na sofie, usiadł razem z nią.
— Ładnie wyglądasz — stwierdził.
— A dziękuję, to miłe.
— Jesteś głodny?
— Trochę.
— Już przynoszę.
— Pomóc ci?
— Dam sobie radę, ale możesz otworzyć wino.
— Gdzie masz otwieracz?
— Zaraz ci podam — odparła z uśmiechem kobieta.
Kiedy mężczyzna otwierał wino, jego znajoma w tym czasie nakryła do stołu w pokoju.
— Jeszcze kieliszki.
— Okej.
Dawid nalał wino do szkła, jeden kieliszek podał Alicji, drugi wziął sobie.
— To za spotkanie — odparła kobieta.
— Za miłe spotkanie.
Oboje wypili po łyku, następnie usiedli za stołem, pani domu zaczęła kroić schab, który wylądował na obu talerzach. Do tego nałożyła sałatkę.
— Tyle wystarczy? — Zapytała.
— Ależ oczywiście!
— W takim razie smacznego.
— Wzajemnie.
Po chwili zajrzała do nich Natalia.
— Smacznego!
— Dzięki.
— To ja wychodzę do koleżanki — zwróciła się do matki.
— Bawcie się dobrze.
— Wy też.
Córka Alicji wyszła z mieszkania, zamykając za sobą drzwi, jej matka odetchnęła z ulgą. Wreszcie mają trochę spokoju i intymności, no i Dawid nie będzie taki spięty. Po sałatce i schabie, przyszedł czas na ciasto.
— Napijesz się kawy?
— Bardzo chętnie — odparł.
Kobieta wyszła do kuchni, aby ją zaparzyć, w tym czasie Dawid zaczął się rozglądać po pokoju. Mieszkanie Alicji było nowocześniejsze od jego M-2, widocznie tutaj czas nie stanął w miejscu. Był skórzany komplet wypoczynkowy, rozkładana ława, kredens z komodą i szafą, jakieś obrazy na ścianach. Firany w oknie i wyjście na balkon. Na podłodze parkiet i niewielki dywan, w sumie przytulnie. Kiedy kobieta wróciła z kawą, Dawid poprawił się na siedzeniu.
— Łanie pachnie.
— Dziękuję.
Alicja dolała mleka jemu i sobie, w końcu spróbowali kawy i ciasta.
— Sama piekłaś?
— Ależ skąd, nie miałam czasu, to nie znaczy że nie umiem piec.
— To zrozumiałe — odparł z uśmiechem.
— Dolejesz jeszcze wina?
— Oczywiście.
Mężczyzna uzupełnił kieliszki. W tym wieczornym świetle, jego znajoma wyglądała pięknie. A może to była zasługa, wypitego do tej pory wina. Po zjedzonej kolacji oboje usiedli na sofie, z kieliszkami wina w ręce. Alicja założyła sobie nogę na nogę, w znacznym stopniu odsłaniając swoje kolana. Jej wydekoltowana sukienka, uwydatniała dość dorodne piersi, które poruszały się za każdym razem jak oddychała. To nie uszło uwadze mężczyzny, który był blisko niej.
— Obejmiesz mnie? — Zapytała nagle.
— Ależ oczywiście.
Dawid objął kobietę swoim ramieniem, która w tym momencie przylgnęła do niego. Alicja zbliżyła swoje gorące usta do jego warg, pierwsza robiąc krok do zbliżenia. Wiedziała że jak nie da mu konkretnego znaku, to będą tak siedzieć do późnej nocy. Czasami trzeba nagiąć zasady, to nie znaczy wcale że wyjdzie w jego oczach na łatwą. W tym momencie oboje się pocałowali,
— Dopijmy może wino?
— Masz rację — odparła już lekko zamroczona kobieta.
Kiedy wypili do dna, Alicja odstawiła kieliszki na stół, wracając do całowania. Już dawno tego nie robiła, jednak takich rzeczy się nie zapomina. Dawid nieźle całował, stwierdziła po chwili. Kiedy mu usiadła na kolana, jego ręce zaczęły wędrować po jej plecach i biodrach. Ich oddech zrobił się ciężki i gorący. Dawid włożył swoją rękę pod sukienkę, docierając do jej koronkowej bielizny. Alicja rozpięła sukienkę w dekolcie, odsłaniając tym samym biustonosz. Jej brodawki stwardniały do tego stopnia, że uwydatniały się przez materiał. Kobieta rozpięła więc zapięcie i ściągnęła niepotrzebną w tej chwili bieliznę. Teraz piersi były już na wysokości ust partnera, który zaczął je całować i podrażniać językiem. Alicja zamknęła oczy z podniecenia, w końcu wstała z kolan mężczyzny i zdjęła całkiem sukienkę. Pozostając jedynie w koronkowych stringach. Dawid ukląkł przed nią i zaczął całować jej łono. Kobieta wstała, ściągnęła resztę bielizny i już całkiem naga, zaczęła majstrować przy spodniach mężczyzny. Wyczuła jak jego męskość napęczniała, dlatego rozpięła mu rozporek i wyciągnęła na zewnątrz jego członka. Dawid starał się jej pomóc, więc pozbył się spodni oraz koszuli, to ułatwiło kobiecie masowanie jego męskości. Kiedy wycałowała jego klejnoty, Dawid wyciągnął z ubrania prezerwatywę i nałożył ją sobie na członka. Alicja położyła się na sofie, zadzierając swoje nogi do góry. Mężczyzna rozłożył je na boki i delikatnie wszedł w jej łono. Kobieta lekko zadrżała, obejmując jego plecy swoimi dłońmi. Dawid zaczął na nią napierać, najpierw powoli, w końcu tempo wzrosło. Alicja czuła w sobie jego moc, która z minuty na minutę była coraz większa. Ile to wszystko trwało, tego nie wie, jednak kiedy mężczyzna zamarł w bezruchu, zrozumiała że teraz następuje wytrysk jego nasienia, do gumki którą wcześniej założył. Leżał tak na niej przez chwilę, w końcu delikatnie się wycofał, przytrzymując jedną ręką prezerwatywę. Aby ta nie zsunęła mu się z członka, co spowodowałoby dostanie się nasienia do pochwy. A tego by pewnie sobie nie życzyli, przynajmniej on, nie wiem jak jego partnerka. Po wszystkim usiedli oboje na sofie, jeszcze ciężko oddychali, jednak z każdą minutą ich ciśnienie krwi się ustabilizowało. Kobieta była teraz uśmiechnięta i szczęśliwa, że w końcu do tego doszło.
— Kochanie, było cudownie.
— Podobało ci się? — Zapytał.
— Ależ oczywiście, jeszcze mam dreszcze z tego powodu.
— To może się ubierzemy?
— A co wstydzisz się tak pozostać? — Zapytała Alicja.
— No nie, ale.
— No dobrze.
Kobieta wstała z sofy i powoli zaczęła się ubierać, najpierw naciągnęła stringi na swój jędrny tyłek. Potem ubrała biustonosz, na końcu włożyła sukienkę. Jej partner także się ubrał.
— Zostało jeszcze wino? — Zapytała.
— Odrobinę.
— Nic się nie martw, mam w barku jeszcze jedno — oświadczyła z uśmiechem.
— Chyba zostaniesz na noc? — Spytała go.
— W sumie mogę zostać.
— To świetnie.
Kiedy Dawid otworzył rano oczy, leżał z Alicją w łóżku pod jedną kołdrą. Kobieta była do niego przytulona, jak kotka, tylko było słychać jej delikatny oddech. Mężczyzna spojrzał na zegar wiszący na ścianie, dochodziła dziewiąta rano. Po chwili jego dziewczyna się ocknęła, otworzyła oczy i się do niego uśmiechnęła.
— Jak ci się spało kochanie?
— Dobrze, a tobie?
— Wyśmienicie!
W tym momencie mocno się przeciągnęła, ziewając na cały głos.
— O, przepraszam.
— Nic się nie stało, nie krępuj się — odparł Dawid.
— Wiesz, zawsze tak robię jak jestem szczęśliwa. Ostatnio rzadko to było, ale dzisiaj jestem.
— To się cieszę, że dzięki mnie tak się czujesz.
— Jeszcze raz dziękuję, za wczorajszy wieczór — dodała Alicja.
— Cała przyjemność po mojej stronie.
— Nie masz mi za złe, że wylądowaliśmy w łóżku?
— Ależ skąd.
— To dobrze.
— Kiedy wraca twoja córka?
— Podejrzewam że na obiad, a co już chcesz uciekać?
— Nie chciałbym przeszkadzać — odparł.
— No co ty, wcale nie przeszkadzasz.
— Wiesz, jak na pierwszy raz, to tak się zasiedziałem.
— Nie odbieraj to w ten sposób — zauważyła Alicja.
— Muszę do łazienki — dodał mężczyzna.
— Okej, proszę.
Dawid w samych bokserkach wyszedł spod kołdry, kiedy mijał łóżko, Alicja z ciekawością na niego patrzyła. W myślach marzył się jej jeszcze jeden numerek, jednak nie śmiała go o to prosić. Może to samo wyjdzie, a jak nie to trudno, poczeka do następnego razu. Korzystając z jego nieobecności, wstała z łóżka i się ubrała, ale nie we wczorajszą sukienkę, lecz coś wygodniejszego. Po powrocie mężczyzny, Alicja udała się do kuchni aby zrobić kawę i śniadanie. Dawid dołączył do niej, ale już ubrany w spodnie i koszulę. Nie wypadało mu paradować w samych bokserkach, w każdej chwili może wrócić córka kobiety.
— Na co masz ochotę? — Zapytała Alicja.
— Zjem cokolwiek.
— Mogą być grzanki z żółtym serem?
— Oczywiście że tak.
— Okej.
Po kilku minutach zajadali się chrupiącym pieczywem, popijając gorącą kawą.
— A może byś został na sobotę i niedzielę? — Zaproponowała kobieta.
— Mam jeszcze zeszyty do poprawienia, na poniedziałek, no i muszę się przygotować do
— lekcji — odparł zaskoczony Dawid.
— Szkoda, tak fajnie było nam razem.
— Jeszcze będzie okazja, aby to powtórzyć — dodał.
— Na prawdę?
— Nic nie stoi na przeszkodzie.
Kobieta podeszła do niego, aby go pocałować na tę wiadomość. Dawid objął swoją znajomą, głaszcząc ją po ramionach.
— Smakuje ci śniadanie?
— Oczywiście, jest pyszne.
— Dziękuję.
Po śniadaniu posiedzieli jeszcze razem, rozmawiając po trochu na różne tematy. Kiedy usłyszeli zgrzyt zamka w drzwiach, to wróciła córka kobiety Natalia.
— Już jesteś kochanie?
— Jestem, a co za szybko?
— Nie, dobrze że jesteś, Dawid za chwilę chce iść — spojrzała na mężczyznę kiedy to mówiła.
— Faktycznie, zasiedziałem się trochę.
— Nikt ciebie nie wypędza — sprostowała Alicja.
— Do następnego razu — dodał.
Dawid wstał od stołu i udał się do przedpokoju, tam założył pantofle na nogi i marynarkę. Alicja stała przy nim jak się ubierał, kiedy skończył, zbliżyła się do niego i go pocałowała.
— To do poniedziałku, w szkole.
— Do poniedziałku.
Mężczyzna otworzył drzwi i wyszedł z mieszkania, kobieta odprowadziła go wzrokiem, jeszcze pomachała mu na do widzenia. On zrobił tak samo, w końcu zszedł po schodach na dół. Alicja zamknęła drzwi i udała się do kuchni, tam zastała swoją córkę.
— I jak było? — Spytała matkę.
— Dobrze.
— Tylko tyle?
— Dlaczego tyle, fajnie minął nam czas.
— Spaliście ze sobą? — Córka nie dawała za wygraną.
— Tak, a co?
— Nic, tak tylko pytam.
— Bo wyglądasz na zmartwioną.
— Bo mógł zostać dłużej, a poszedł do domu.
— Może czół się skrępowany?
— Czym, tobą?
— Możliwe, pewnie to dla niego nowa sytuacja — skwitowała Natalia.
— Na pewno, przecież mieszka sam — dodała matka.
— Nic się nie martw, jak ma coś być, to spotkacie się znowu.
— Mam nadzieję — odparła Alicja.
— A zmieniając temat, co z obiadem?
— Zaraz odgrzeję.
— Ale co?
— Bigos.
— Znowu?
— Przecież nie wyrzucę — odparła Alicja.
— No dobra, niech będzie.
— A po obiedzie bierz się z lekcje — zapowiedziała matka.
— No dobrze.
— I zrób porządek w swoim pokoju.
— Co jeszcze?
— To na razie wszystko.
Po powrocie do domu, Dawid wziął się za wspomniane wcześniej zeszyty, trochę go rozbolała głowa po tym wczorajszym winie. Więc podszedł do barku, i nalał sobie do szklanki coś mocniejszego. Po zrobieniu dwóch łyków ból zniknął, widocznie jego organizm się tego domagał. Teraz bez problemu mógł poprawiać błędy uczniów, kiedy się z nimi uporał, odgrzał sobie obiad. Zastanawiał się, czy dobrze zrobił odchodząc od Alicji przed obiadem. Widać było, że kobieta chciała tego aby został dłużej. Jednak stwierdził, że na pierwszy raz i tak się zasiedział. Doszło między nimi do zbliżenia, kochali się razem, spali w jednym łóżku, to wcale nie mało. Przecież to dopiero początek ich znajomości, nie licząc tego że są znajomymi ze szkoły i pracy. Gdyby nie jej córka, pewnie nie miałby się jak wykręcić, a tak stwierdził że na niego już pora. Jak oceniał Alicję? Na pewno jest to żywiołowa kobieta, piękna i gorąca w łóżku. A jaka jest w dzień powszedni? Na to pytanie, nie miał jeszcze sprecyzowanej odpowiedzi. Może gdyby został u niej do niedzieli, wtedy coś więcej wiedziałby na ten temat. A tak pozostaje to niewiadomą, przynajmniej na razie. Po tylu latach samotności, Dawid i tak wykazał się nie lada odwagą. Mam na myśli randkę, z rozwódką wychowującą samotnie nastoletnią córkę. Kto inny dałby sobie z nią spokój, i żył dalej samotnie. Jednak mężczyzna jest w takim wieku, że jeśli teraz się z kimś nie zwiąże, to już pozostanie sam do końca. Dlatego dał sobie i jej szansę, na to aby spróbować coś stworzyć. Pozostaje jeszcze jedna kwestia? A mianowicie jak się mają teraz zachowywać w szkole, względem siebie. Bo jeśli będą się do siebie zwracać, kochanie, kochany, to powstaną plotki. A tego na razie by nie chciał. Więc może uprzedzi Alicję, aby zachowywali się tak jak do tej pory. To zaoszczędzi im niepotrzebnego stresu, i wścibskich oczu pozostałych nauczycielek. Które też jak jego dziewczyna są samotne. Wieczorem jak zwykle, mężczyzna czytał książkę, aby się odprężyć przed snem. Trochę pooglądał telewizję, i po 22.00 poszedł spać. Jutro niedziela, zastanawiacie się czy Dawid chodzi do kościoła? Od jakiegoś czasu zaniechał tego zwyczaju, ostatnio był na mszy jak pochował swoją matkę. To już kilka lat minęło, czas szybko leci niestety. W niedzielę mężczyzna wstał po dziewiątej rano, po śniadaniu udał się na spacer po parku. Czasem tak robił, aby rozprostować swoje kości, i nie zastać się do końca. Kiedy się przechadzał alejką, poczuł że dzwoni telefon, wibracje w kieszeni dawały o tym znać. Zobaczył na wyświetlaczu że to jego siostra się dobija. Odebrał w końcu.
— Halo?
— Dawid?
— Tak.
— To ja, Dorota.
— Słucham cię siostro.
— Gdzie jesteś, co robisz?
— Chodzę po parku.
— To wstąp do nas na obiad.
— Serio?
— A co masz lepsze plany?
— No nie.
— Więc przyjdź zaraz, jest pyszny rosół.
— No dobra, będę za kilkanaście minut — odezwał się Dawid.
Dorota, była starszą siostrą mężczyzny, mieszkała w tym samym mieście co on, kilka ulic dalej. Była zamężna już ponad dwadzieścia lat, wyszła za swojego kolegę ze studiów. Mieli jednego syna Patryka, którego Dawid był chrzestnym. Czasem ich odwiedzał, jak sobie o nim przypomnieli. U niego natomiast nie bywali, jakoś tak wypadło. Szwagier miał pewnie jemu za złe, że on przejął całe mieszkanie po matce. Ponieważ był pomysł aby je sprzedać i się podzielić pieniędzmi, jednak Dawid nie chciał tego zrobić. A na spłatę siostry nie miał pieniędzy, jednak Dorota nie miała mu tego za złe, tylko szwagier Marek. Dawid wyszedł z parku i udał się na przystanek autobusowy. Tam po chwili czekania wsiadł do pojazdu, i pojechał nim w stronę mieszkania siostry. Po trzech przystankach wysiadł, następnie po stu metrach był już pod blokiem, swojej siostry i jej męża. Mieszkali oni na drugim piętrze, czteropiętrowego budynku. Kilkadziesiąt schodów i był już pod drzwiami mieszkania, wcisnął dzwonek, po chwili drzwi się otworzyły.
— Wejdź Dawidzie — odparła Dorota na powitanie.
— Witaj.
Uścisnęli się na dzień dobry, kiedy mężczyzna wszedł do środka, zastał szwagra przy stole.
— Cześć Marek.
— No cześć.
Mężczyźni podali sobie ręce.
— Rozbieraj się, już nalewam zupę — odparła siostra.
— Dziękuję.
Dawid zdjął marynarkę i powiesił ją na wieszaku, udał się do łazienki aby umyć ręce przed posiłkiem. Po chwili wrócił do kuchni i usiadł za stołem. Rosół już miał nalany w talerzu, jeszcze
parował z gorąca.
— Jedz póki ciepły — dodała pani domu.
— Co tam u ciebie? — Zapytał szwagier.
— Daj mu najpierw zjeść — odezwała się kobieta.
— Okej, potem pogadamy.
Dawid wziął się w końcu za rosół, smakował mu, jego siostra dobrze gotowała, miała to po matce. Dlatego lubił się u niej stołować, robiłby to częściej gdyby nie jej mąż. Po zupie przyszedł czas na drugie danie, były ziemniaki, sos pieczeniowy, smażone udka i buraczki czerwone.
— Jak ci smakuje? — Zapytała siostra.
— Jak zawsze pyszne!
— Dziękuję.
— Ty nie dziękuj, tylko jedz — dodał szwagier.
— Jem właśnie — odparł Dawid.
Po obiedzie mężczyźni udali się do salonu, aby tam wypić kawę. Dorota wzięła się za mycie naczyń po posiłku. Potem do nich dołączyła.
— To co tam u ciebie słychać? — Spytał szwagier.
— Po staremu.
— Dalej jesteś sam?
— Tak.
— Nie nudzi ci się?
— Dlaczego? Mam pracę, obowiązki — odparł Dawid.