„Nie wszystkich stać na trylogię. My mieliśmy tylko nowelę…”
— M.
I
Kończę pić kolejną butelkę wina. Czuję się fatalnie, bezsens życia i nieustanne rozpamiętywanie przeszłości. I te nurtujące pytania: dlaczego nikt mnie nie kocha? Dlaczego nikt mnie nie chce? Nieustająca pogoń za miłością i szczęściem. Od trzech lat jestem sam, bardzo mnie przytłacza bycie singlem i choć mam pobrane aplikacje randkowe, to nigdy nic fajnego nie wyszło ze żadnej znajomości. Faceci to dupki...
Jakiś czas temu pojechałem do Parczewa na weekend do znajomych, gdy byłem w pociągu na Tinderze napisał on — M.. Pomyślałem, że będzie to kolejna znajomość, która dość szybko się zakończy. Kolejne bezsensowne tracenie czasu na pisanie z kimś, bo przecież każde moje poprzednie rozmowy z facetami szybko się kończyły.
Tym razem było jednak inaczej... Z M. znaleźliśmy wspólne tematy, podobne upodobania muzyczne. Przez kilka tygodni pisaliśmy ze sobą i całkiem dobrze nam się rozmawiało. I tak jest to początek mojej kolejnej historii miłosnej.
Wracamy do momentu, w którym kończę pić kolejną butelkę wina. Jest już późno, piję trzeci dzień tracąc kontakt z rzeczywistością. Zasypiam, budzę się około drugiej w nocy i dociera do mnie, że na szóstą mam do pracy, wiem że nie będę w stanie pójść do niej. Szybko piszę wiadomość do kierowniczki, która ma nocną zmianę i proszę o urlop na żądanie. Odczytała wiadomość, więc mogę spokojnie pójść spać albo pić dalej.
I tak się stało że w tym czasie napisał do mnie M., też tej nocy pije. Po alkoholu jestem bardziej otwarty, więc już po chwili rozmawialiśmy przez telefon. Ma czarujący głos, dobrze mi się z nim rozmawia. Rozmawiamy kilka godzin, nad ranem wpada na pomysł, że może do mnie przyjechać nawet teraz. Mieszka 70 km ode mnie, ale są świetne połączenia kolejowe. Zgadzam się na ten pomysł.
Szybko ogarniam mieszkanie, które nie wygląda za dobrze i idę spacerkiem na dworzec PKP po M., który twierdzi że jest już w pociągu. W ciągu godziny ma przyjechać. Zdenerwowany i jednocześnie podekscytowany czekam z niecierpliwością na dworcu. Rozmawiam ze swoim przyjacielem o M. i mówię że właśnie jedzie.
Znając swojego pecha nie wierzę, że ktoś może chcieć się ze mną spotkać i już po chwili kontakt z M. się urywa. Nie odpisuje na wiadomości i nie odbiera. Wpadam w panikę. Kolejny facet mnie wystawił, narobił nadziei, a teraz urwał ze mną kontakt. Mimo wszystko postanowiłem poczekać na ten pociąg, ale go nie widzę. Zrezygnowany wyszedłem na ulicę i postanowiłem poczekać jeszcze chwilę pod dworcem. Czy to cud czy coś innego, ale nagle go dostrzegam.
M. idzie w moją stronę. W okularach i w czapce z daszkiem. Od razu go rozpoznałem. Podchodzę do niego, witamy się. W pierwszej chwili mnie onieśmielił. Jest bardzo przystojny i nawet po alkoholu zapominam języka w gębie. Postanawiamy iść na autobus, żeby pojechać do mnie. Tak bardzo się cieszę, że przyjechał.
Oczywiście decydujemy się na pójście do sklepu, aby cały piątek od rana razem pić. Kupujemy mnóstwo piwa i idziemy do mnie. Cały dzień słuchamy muzyki, oglądamy koncerty Dody i Bajmu. Rozmawiamy i pijemy. Z każdą godziną przybywa pustych puszek. Opowiadamy sobie o trudnych wydarzeniach z naszych przeszłości, przez co ten biedny chłopak przeszedł.
Poznajemy się także od tej lepszej strony, miłe wspomnienia, doświadczenia, pasje. Opowiadamy sobie o tym jakiego faceta szukamy i czego pragniemy w życiu. Naprawdę bardzo dobrze nam się rozmawia, złapaliśmy dobry vibe. Na nic się nie nastawiam w stosunku do niego, przecież po porstu się spotkaliśmy żeby razem pić. Na pewno jak pojedzie, to nigdy się do mnie więcej nie odezwie.
Wiadomo jak to po alkoholu, wszystkie hamulce puszczają, a człowiek staje się śmielszy i odważniejszy.
Po jakimś czasie przytulamy się, aż w końcu M. mnie całuje. Niesamowita chwila. Później już cały dzień tak wygląda: całujemy się, przytulamy, rozmawiamy, pijemy, palimy fajki. Proponuję M., żeby został na noc. Jutro mam na piętnastą do pracy, więc jeśli chce może zostać. Przystaje na moją propozycję. Jestem w niebo wzięty, jakiś chłopak, w końcu się mną interesuje, jednak z tyłu głowy miałem myśl, że gdy wyjedzie, to na pewno coś się zmieni.
W nocy wtulam się w niego i zasypiamy. Budzimy się rano trzeźwi, boję się że magia poprzedniego dnia zniknie, ale nie znika. Dalej się mną interesuje, więc pytam wprost czy chce kontynuować i rozwijać znajomość ze mną. Mówi że jak najbardziej. Polubiliśmy się, podobamy się sobie, więc możemy randkować!
Przed pracą odstawiam M. na pociąg. Ciężko mi się pożegnać, bo nadal z tyłu głowy mam że mogę go już nigdy nie zobaczyć. Zazwyczaj tak jest że z kimś się spotkasz jest prawdziwa magia, obietnice, a gdy każdy pójdzie w swoją stronę to już ta druga osoba dzień później nie czuje tego co wtedy.
Jednak M. jest inny…
II
Przez kolejne dni rozmawialiśmy codziennie przez telefon po kilka godzin. Ciągle ze sobą pisaliśmy. To było cudowne, facet z marzeń. Pierwsze spotkanie wcale nie było pierwszym i ostatnim. Przyjechał do mnie w następny weekend. Miałem wolne, więc oczywiście znowu razem piliśmy, wieczorem moja przyjaciółka zaprosiła nas ze sobą do klubu, ale dopiero po dwudziestej pierwszej.
Piliśmy piwo i ponownie oglądaliśmy koncerty. Podczas oglądania koncertu Bajmu już lekko wstawiony powiedziałem pokazując palcem na ekran na Kozidrak:
— Tu kocham, tu się zakochuję wskazałem na niego.
Pocałował mnie i przytulił. Moi przyjaciele wiedzieli że się spotykamy, jedna z nich napisała „A jak tam twój chłopak?”. Pokazałem mu tę wiadomość i powiedziałem:
— To wszyscy mówią, że jesteśmy parą, a my o tym nic nie wiemy.
— To może bądźmy parą?
— Chcesz?
— Tak.
Znowu się przytuliliśmy i pocałowaliśmy.
I tak szybko zostaliśmy parą. M. ustawił nam status na FB W ZWIĄZKU Z… i wstawił nasze zdjęcie na story. To już był oficjalny początek związku. Byłem bardzo szczęśliwy, że ktoś się mnie nie wstydzi i chce mówić głośno o nas.
W klubie M. oczarował moją przyjaciółkę. Bawiliśmy się świetnie, zdał egzamin, w którym złapał vibe i akceptację mojej przyjaciółki. To bardzo ważne. Jeszcze więcej alkoholu, zabawa do rana.
W środku nocy wyszeptał mi do ucha „Kocham Cię!”. Gdybyśmy byli sami, to bym go pocałował.
Nad ranem byliśmy już bardzo pijany. M. najpierw zgubił telefon, szukaliśmy wszędzie. Ochroniarz znalazł go na palarni. Później zgubił okulary, ale one już się nie znalazły. Wtedy nie zauważyłem, że nie przejmuje się takimi rzeczami, to ja najbardziej przeżywałem, że je zgubił.
Wróciliśmy do mnie i poszliśmy spać.
Następne spotkanie. Rozmowy na kamerce z moją rodziną, poznał drugą przyjaciółkę, znowu kamerka z dwoma moimi przyjaciółmi, rozmowy przez telefon z jego mamą. Rozjazdy i ponowne spotkania, godziny rozmów przez telefon, rozkwit miłości. Czy mogłem sobie to lepiej wymarzyć?
III
Porozmawialiśmy poważnie na temat wizji wspólnej przyszłości. M. chciał przeprowadzić się do Lublina i żebyśmy razem zamieszkali. Marzyło mu się takie rodzinne życie i prawdziwy związek. Wszystko to czego i ja pragnąłem!