Nasz Mały sekret
Rozdział I
Wakacyjne plany
Wakacje, słońce, lato. Właśnie tego nie mogłam się doczekać. Góry, morze, jezioro. Wszystko to świetna sprawa, ale ja w te wakacje jadę w miejsce, w którym nie było mnie jeszcze nigdy. Miejsce, które zawsze chciałam odwiedzić. Cały lipiec spędzę w … domu mojego wuja i cioci. Rzadko się widujemy. Byli u nas tylko kilka razy. Ostatnio chyba 6 lat temu na moich siódmych urodzinach, ale cieszę się, ponieważ utrzymuję stały kontakt z moją kuzynką — ich córką. Kiedy byłyśmy małe uwielbiałyśmy się razem bawić. Pewnego razu, gdy miałyśmy po 6 lat Lara z rodzicami przyjechała do nas na noc. Postanowiłyśmy sobie, że tę noc spędzimy w ogrodzie. Postanowiłyśmy popołudniu, a do wieczora namiot z koców był gotowy i naprawdę spałyśmy w ogrodzie.
Kilka dni temu zadzwoniłam do Lary, a ona powiedziała, że możemy to powtórzyć. Zamiast w ogrodzie, jednak, będziemy spać na łące. Oczywiście jej rodzice nie pozwoliliby nam w środku nocy iść na jakąś łąkę, ale Lara mieszka na skraju lasu. Waśnie dlatego tak się cieszę, że odwiedzę ciocię i wujka. Zawsze chciałam spędzić lato w lesie. Wiadomo, są czasem problemy z internetem i nie raz, gdy rozmawiam z Larą „coś przerywa”, a do najbliższego sklepu czy wsi są minimum dwa kilometry, ale i tak nie mogę się doczekać! Spacery po lesie, poranny śpiew ptaków, łąki pełne kolorowych kwiatów i motyli, wieczorne pohukiwanie sów… Najlepsze jest to, że niedaleko jest staw. Można tam pływać i codziennie chodzić na darmowe koncerty dwóch najlepszych zespołów: żab i świerszczy. Odliczamy z Larą dni do mojego przyjazdu. W odliczaniu został jeden dzień. Jadę do niej jutro.
Rozdział II
Spotkanie po latach
Nareszcie nadszedł dzień, na który z Larą tak czekałyśmy. Z samego rana wyruszyliśmy z rodzicami, ale czekała nas długa, bardzo długa droga. Postanowiłam liczyć drzewa. Nie wiedziałam na co się piszę…
Minęła około godzina. 3443, 3444, 3445, 3446, 3447- o nie! Naprawdę?! Las?! Poddaję się!!!
Zapytałam mamę czy daleko jeszcze?
— córeczko jesteśmy dopiero w połowie drogi.
Westchnęłam i po prostu patrzyłam w okno. Upał nie ułatwiał podróży.
W końcu po dłużącym się oczekiwaniu i sto razy bardziej dłużącej się podróży dojechaliśmy do Kępwiecina.
Była to miejscowość najbliżej domu Lary. Kiedy zobaczyłyśmy się z moją kuzynką, nie mogłyśmy wytrzymać z radości. Pożegnałam się z rodzicami, a ciocia powiedziała, że możemy pospacerować przed obiadem. Mimo upływu lat rozmowa przebiegała doskonale.
— Lara, czy wasz las się jakoś nazywa?
— nie, ale mówię na niego Vegas
— dlaczego Vegas? Zdziwiłam się.
— wiesz, to śmiesznie brzmi, że mieszkam w Las-Vegas.
Śmiałyśmy się z tego i z wielu innych żartów.
Po chwili, ciocia zawołała nas na obiad. Zrobiła nam naleśniki z jagodami. Były pyszne! Kiedy zjadłyśmy, jak można się domyślić, spacerowałyśmy dalej. Z Larą uwielbiałyśmy chodzić po lesie i w ogóle na to nie męczyło. Poszłyśmy do Kępwiecina i z powrotem. Bawiłyśmy się świetnie, idąc tam, gdzie nas nogi poniosą, ale niestety poniosły nas tam, gdzie nie powinny.
Rozdział III
Sekret lasu
Znalazłyśmy się w samym środku lasu. Był tam krąg z wierzb. Las był mieszany, ale to nie wyglądało na coś naturalnego. Nagle Lara zorientowała się, gdzie jesteśmy.
— Musimy stąd iść. Powiedziała
— Dlaczego?
— Rodzice nie pozwalają mi tu chodzić.
— Dlaczego?
— Nie wiem. Mówią, że nie i już.
— Nie dopytywałaś?
— Próbowałam, ale niczego się nie dowiedziałam, więc sobie odpuściłam.
— To dziwne…
— Wiem, ale lepiej nie ryzykować. Chodźmy.
— Tak, chodźmy.
Tym razem nasza droga byłą cicha. Nie rozmawiałyśmy. Myślałyśmy, ale obie wiedziałyśmy, że o tym samym.
„O co chodzi?” „Co tam jest?”
Po powrocie mój wujek czekał już na nas z rozstawionym namiotem. Wtedy sobie przypomniałyśmy, że dziś śpimy na łące. Zapadł zmrok, a my zwinięte w śpiwory nie mogłyśmy spać. Nie rozmawiałyśmy, tylko na siebie patrzyłyśmy. W końcu postanowiłam powiedzieć to, co obie myślałyśmy.
— Musimy tam iść.
— Tak, wiem.
— No to chodź.
— Teraz?
— A kiedy?
— Jest środek nocy.
No właśnie, teraz możemy tam iść i nikt nie zauważy.
Jak postanowiłyśmy, tak zrobiłyśmy.
Pół godziny później, byłyśmy ubrane i gotowe.
— Która godzina? Zapytałam
— 00.37. Odpowiedziała Lara zerkając na zegarek.
— To w drogę!
— W drogę, ale ciszej, bo rodzice usłyszą. Wyszeptała Lara.
— Racja. Odpowiedziałam równie cicho.
Rozdział IV
Magiczne miejsce
Znalazłyśmy się przy wierzbach. Policzyłyśmy do trzech i odgarnęłyśmy ich liście. To co zobaczyłyśmy zachwyciło nas. Był to mały zagajnik na środku, którego był staw. Nad nami nie było widać koron drzew. Były tylko gwiazdy i księżyc. Całe niebo odbijało się w szklanej tafli. Nagle wydawało się, że gwiazdy spadają z nieba i latają dookoła nas. „Ach, to nie gwiazdy, to świetliki”.
— To miejsce jest…
— Jest cudowne, niesamowite.
Lara dokończyła, bo widocznie obie czułyśmy to samo.
— Dlaczego rodzice nie pozwalają ci tu chodzić?
— Nie mam pojęcia.
Zachwycałyśmy się razem jeszcze przez chwilę magią tego miejsca. Nagle moje myśli przestały latać wraz ze świetlikami i zapytałam:
— Lara! Która Godzina?
— Ojej! Jak późno! Już po drugiej!
— Musimy wracać…
— Niestety…
Podążałyśmy wydeptaną dróżką, ale nasze myśli wciąż były w zagajniku. Po chwili stanęłam, a Lara obok mnie.
Stałyśmy chwilę w ciszy, aż zapytała mnie:
— Co się stało?
— Też czujesz się…
— Zmęczona? Tak i to bardzo. Powiedziała Lara ziewając.
— Nie. Czuję się tak, jakby ktoś nas obserwował.
— Wiesz, jesteśmy same w lesie w środku nocy. To chyba normalne.
— Może tak…
Szłyśmy dalej, aż do namiotu. Nikt się nie zorientował, że nas nie było. Zasnęłyśmy od razu, bo byłyśmy bardzo zmęczone. Obudziły nas dopiero ptaki rano.
Rozdział V
Szafa tajemnic
Dziś wujek Andrzej zabrał nas na ryby. Ostatecznie i tak poszłyśmy popływać w stawie. Wtedy Lara zapytała?
— Tato, czy w okolicy jest jakiś inny staw? „Bardzo sprytnie” pomyślałam.
— Nie, raczej nie. Może jakieś dzikie bajorka, ale tam nie wolno pływać.
— A są gdzieś takie bajorka?
— Nie chyba nie.
Wtedy zrozumiałam, że niczego się w ten sposób nie dowiemy.
Podczas spaceru do Kępwiecina sporo rozmawiałyśmy o wszystkim, co nas spotkało.
— Mam straszną ochotę dowiedzieć się o co chodzi. Powiedziałam.
— Ja też i chyba wpadłam na pomysł.
— Jaki? Zaciekawiłam się.
— Pokaże Ci, jak będziemy w domu.
Kiedy wróciłyśmy Lara pokazała mi garaż, w którym stała bardzo wysoka szafa.
— Kiedy byłam mała rodzice wszystko chowali przede mną na tej szafie. Powiedziała Lara.
— Na przykład?
— Wiesz… Prezenty na urodziny, ważne dokumenty, które trzeba było zabezpieczyć przed dziećmi i takie różności. Jeśli coś jest na rzeczy, to jest na tej szafie.
— Możliwe, ale jak oni się tam dostawali?
— Drabiną.
— Mam jeszcze jedno pytanie. Jak my się tam dostaniemy? Ta szafa ma chyba trzy metry, a drabina jest na strychu. Wątpię, że Twoi rodzice nie zauważą, jak niesiemy drabinę ze strychu do garażu.
— Racja…
Zmyśliłyśmy się obie…
— O wiem! Krzyknęła Lara
— To, co robimy?
Lara ustawiła stos kartonów, na który się wdrapałyśmy.
— Szybko Oliwia! Podsadź mnie!
Podsadziłam Larę, żeby mogła dosięgnąć.
— Widzisz tam coś ciekawego? Zapytałam.
— Yyy… kurz, jakieś kartony z dokumentami, więcej kurzu…
— To chyba nie ma sensu Lara.
— O! Czekaj! Coś jest!
Rozdział VI
Jak otworzyć?
Przemknęłyśmy się z Larą do jej pokoju tak, by nikt nie zauważył. Na „Szafie tajemnic” bo tak ją nazwałyśmy, znalazłyśmy coś bardzo interesującego. Była tam niewielkich rozmiarów skrzyneczka.
— Na pewno jest zamknięta? Zapytałam
— Na sto procent. Niestety bez klucza niczego się nie dowiemy.
— Masz pomysł, gdzie może być klucz?
— Nie. Nie mam pojęcia.
Na ten moment musiałyśmy przerwać nasze małe śledztwo. Rodzice Lary zabierali nas na wycieczkę rowerową. Wspólnie ustaliłyśmy, że nie będziemy pytać o nic związanego z naszą detektywistyczną sprawą. Wiedziałyśmy, że i tak nic nam nie powiedzą, a byłoby źle, gdyby nabrali podejrzeń.
Na wycieczce bawiłyśmy się świetnie, a po powrocie poprosiłyśmy wujka, żeby znów rozstawił namiot.