E-book
7.35
drukowana A5
18.33
Nasz mały sekret

Bezpłatny fragment - Nasz mały sekret


5
Objętość:
43 str.
ISBN:
978-83-8324-282-8
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 18.33

Nasz Mały sekret
Rozdział I
Wakacyjne plany

Wakacje, słońce, lato. Właśnie tego nie mogłam się doczekać. Góry, morze, jezioro. Wszystko to świetna sprawa, ale ja w te wakacje jadę w miejsce, w którym nie było mnie jeszcze nigdy. Miejsce, które zawsze chciałam odwiedzić. Cały lipiec spędzę w … domu mojego wuja i cioci. Rzadko się widujemy. Byli u nas tylko kilka razy. Ostatnio chyba 6 lat temu na moich siódmych urodzinach, ale cieszę się, ponieważ utrzymuję stały kontakt z moją kuzynką — ich córką. Kiedy byłyśmy małe uwielbiałyśmy się razem bawić. Pewnego razu, gdy miałyśmy po 6 lat Lara z rodzicami przyjechała do nas na noc. Postanowiłyśmy sobie, że tę noc spędzimy w ogrodzie. Postanowiłyśmy popołudniu, a do wieczora namiot z koców był gotowy i naprawdę spałyśmy w ogrodzie.

Kilka dni temu zadzwoniłam do Lary, a ona powiedziała, że możemy to powtórzyć. Zamiast w ogrodzie, jednak, będziemy spać na łące. Oczywiście jej rodzice nie pozwoliliby nam w środku nocy iść na jakąś łąkę, ale Lara mieszka na skraju lasu. Waśnie dlatego tak się cieszę, że odwiedzę ciocię i wujka. Zawsze chciałam spędzić lato w lesie. Wiadomo, są czasem problemy z internetem i nie raz, gdy rozmawiam z Larą „coś przerywa”, a do najbliższego sklepu czy wsi są minimum dwa kilometry, ale i tak nie mogę się doczekać! Spacery po lesie, poranny śpiew ptaków, łąki pełne kolorowych kwiatów i motyli, wieczorne pohukiwanie sów… Najlepsze jest to, że niedaleko jest staw. Można tam pływać i codziennie chodzić na darmowe koncerty dwóch najlepszych zespołów: żab i świerszczy. Odliczamy z Larą dni do mojego przyjazdu. W odliczaniu został jeden dzień. Jadę do niej jutro.

Rozdział II
Spotkanie po latach

Nareszcie nadszedł dzień, na który z Larą tak czekałyśmy. Z samego rana wyruszyliśmy z rodzicami, ale czekała nas długa, bardzo długa droga. Postanowiłam liczyć drzewa. Nie wiedziałam na co się piszę…

Minęła około godzina. 3443, 3444, 3445, 3446, 3447- o nie! Naprawdę?! Las?! Poddaję się!!!

Zapytałam mamę czy daleko jeszcze?

— córeczko jesteśmy dopiero w połowie drogi.

Westchnęłam i po prostu patrzyłam w okno. Upał nie ułatwiał podróży.

W końcu po dłużącym się oczekiwaniu i sto razy bardziej dłużącej się podróży dojechaliśmy do Kępwiecina.

Była to miejscowość najbliżej domu Lary. Kiedy zobaczyłyśmy się z moją kuzynką, nie mogłyśmy wytrzymać z radości. Pożegnałam się z rodzicami, a ciocia powiedziała, że możemy pospacerować przed obiadem. Mimo upływu lat rozmowa przebiegała doskonale.

— Lara, czy wasz las się jakoś nazywa?

— nie, ale mówię na niego Vegas

— dlaczego Vegas? Zdziwiłam się.

— wiesz, to śmiesznie brzmi, że mieszkam w Las-Vegas.

Śmiałyśmy się z tego i z wielu innych żartów.

Po chwili, ciocia zawołała nas na obiad. Zrobiła nam naleśniki z jagodami. Były pyszne! Kiedy zjadłyśmy, jak można się domyślić, spacerowałyśmy dalej. Z Larą uwielbiałyśmy chodzić po lesie i w ogóle na to nie męczyło. Poszłyśmy do Kępwiecina i z powrotem. Bawiłyśmy się świetnie, idąc tam, gdzie nas nogi poniosą, ale niestety poniosły nas tam, gdzie nie powinny.

Rozdział III
Sekret lasu

Znalazłyśmy się w samym środku lasu. Był tam krąg z wierzb. Las był mieszany, ale to nie wyglądało na coś naturalnego. Nagle Lara zorientowała się, gdzie jesteśmy.

— Musimy stąd iść. Powiedziała

— Dlaczego?

— Rodzice nie pozwalają mi tu chodzić.

— Dlaczego?

— Nie wiem. Mówią, że nie i już.

— Nie dopytywałaś?

— Próbowałam, ale niczego się nie dowiedziałam, więc sobie odpuściłam.

— To dziwne…

— Wiem, ale lepiej nie ryzykować. Chodźmy.

— Tak, chodźmy.

Tym razem nasza droga byłą cicha. Nie rozmawiałyśmy. Myślałyśmy, ale obie wiedziałyśmy, że o tym samym.

„O co chodzi?” „Co tam jest?”

Po powrocie mój wujek czekał już na nas z rozstawionym namiotem. Wtedy sobie przypomniałyśmy, że dziś śpimy na łące. Zapadł zmrok, a my zwinięte w śpiwory nie mogłyśmy spać. Nie rozmawiałyśmy, tylko na siebie patrzyłyśmy. W końcu postanowiłam powiedzieć to, co obie myślałyśmy.

— Musimy tam iść.

— Tak, wiem.

— No to chodź.

— Teraz?

— A kiedy?

— Jest środek nocy.

No właśnie, teraz możemy tam iść i nikt nie zauważy.

Jak postanowiłyśmy, tak zrobiłyśmy.

Pół godziny później, byłyśmy ubrane i gotowe.

— Która godzina? Zapytałam

— 00.37. Odpowiedziała Lara zerkając na zegarek.

— To w drogę!

— W drogę, ale ciszej, bo rodzice usłyszą. Wyszeptała Lara.

— Racja. Odpowiedziałam równie cicho.

Rozdział IV
Magiczne miejsce

Znalazłyśmy się przy wierzbach. Policzyłyśmy do trzech i odgarnęłyśmy ich liście. To co zobaczyłyśmy zachwyciło nas. Był to mały zagajnik na środku, którego był staw. Nad nami nie było widać koron drzew. Były tylko gwiazdy i księżyc. Całe niebo odbijało się w szklanej tafli. Nagle wydawało się, że gwiazdy spadają z nieba i latają dookoła nas. „Ach, to nie gwiazdy, to świetliki”.

— To miejsce jest…

— Jest cudowne, niesamowite.

Lara dokończyła, bo widocznie obie czułyśmy to samo.

— Dlaczego rodzice nie pozwalają ci tu chodzić?

— Nie mam pojęcia.

Zachwycałyśmy się razem jeszcze przez chwilę magią tego miejsca. Nagle moje myśli przestały latać wraz ze świetlikami i zapytałam:

— Lara! Która Godzina?

— Ojej! Jak późno! Już po drugiej!

— Musimy wracać…

— Niestety…

Podążałyśmy wydeptaną dróżką, ale nasze myśli wciąż były w zagajniku. Po chwili stanęłam, a Lara obok mnie.

Stałyśmy chwilę w ciszy, aż zapytała mnie:

— Co się stało?

— Też czujesz się…

— Zmęczona? Tak i to bardzo. Powiedziała Lara ziewając.

— Nie. Czuję się tak, jakby ktoś nas obserwował.

— Wiesz, jesteśmy same w lesie w środku nocy. To chyba normalne.

— Może tak…

Szłyśmy dalej, aż do namiotu. Nikt się nie zorientował, że nas nie było. Zasnęłyśmy od razu, bo byłyśmy bardzo zmęczone. Obudziły nas dopiero ptaki rano.

Rozdział V
Szafa tajemnic

Dziś wujek Andrzej zabrał nas na ryby. Ostatecznie i tak poszłyśmy popływać w stawie. Wtedy Lara zapytała?

— Tato, czy w okolicy jest jakiś inny staw? „Bardzo sprytnie” pomyślałam.

— Nie, raczej nie. Może jakieś dzikie bajorka, ale tam nie wolno pływać.

— A są gdzieś takie bajorka?

— Nie chyba nie.

Wtedy zrozumiałam, że niczego się w ten sposób nie dowiemy.

Podczas spaceru do Kępwiecina sporo rozmawiałyśmy o wszystkim, co nas spotkało.

— Mam straszną ochotę dowiedzieć się o co chodzi. Powiedziałam.

— Ja też i chyba wpadłam na pomysł.

— Jaki? Zaciekawiłam się.

— Pokaże Ci, jak będziemy w domu.

Kiedy wróciłyśmy Lara pokazała mi garaż, w którym stała bardzo wysoka szafa.

— Kiedy byłam mała rodzice wszystko chowali przede mną na tej szafie. Powiedziała Lara.

— Na przykład?

— Wiesz… Prezenty na urodziny, ważne dokumenty, które trzeba było zabezpieczyć przed dziećmi i takie różności. Jeśli coś jest na rzeczy, to jest na tej szafie.

— Możliwe, ale jak oni się tam dostawali?

— Drabiną.

— Mam jeszcze jedno pytanie. Jak my się tam dostaniemy? Ta szafa ma chyba trzy metry, a drabina jest na strychu. Wątpię, że Twoi rodzice nie zauważą, jak niesiemy drabinę ze strychu do garażu.

— Racja…

Zmyśliłyśmy się obie…

— O wiem! Krzyknęła Lara

— To, co robimy?

Lara ustawiła stos kartonów, na który się wdrapałyśmy.

— Szybko Oliwia! Podsadź mnie!

Podsadziłam Larę, żeby mogła dosięgnąć.

— Widzisz tam coś ciekawego? Zapytałam.

— Yyy… kurz, jakieś kartony z dokumentami, więcej kurzu…

— To chyba nie ma sensu Lara.

— O! Czekaj! Coś jest!

Rozdział VI
Jak otworzyć?

Przemknęłyśmy się z Larą do jej pokoju tak, by nikt nie zauważył. Na „Szafie tajemnic” bo tak ją nazwałyśmy, znalazłyśmy coś bardzo interesującego. Była tam niewielkich rozmiarów skrzyneczka.

— Na pewno jest zamknięta? Zapytałam

— Na sto procent. Niestety bez klucza niczego się nie dowiemy.

— Masz pomysł, gdzie może być klucz?

— Nie. Nie mam pojęcia.

Na ten moment musiałyśmy przerwać nasze małe śledztwo. Rodzice Lary zabierali nas na wycieczkę rowerową. Wspólnie ustaliłyśmy, że nie będziemy pytać o nic związanego z naszą detektywistyczną sprawą. Wiedziałyśmy, że i tak nic nam nie powiedzą, a byłoby źle, gdyby nabrali podejrzeń.

Na wycieczce bawiłyśmy się świetnie, a po powrocie poprosiłyśmy wujka, żeby znów rozstawił namiot.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 18.33