***
Na skrzydłach słów, niesieni w bezkres dni, pędzimy przed siebie, daleko za sobą zostawiając zwątpienie. Marzenia niosą nad szczyty bezsilności, powodując przypływ szczęścia, uśmiechu i radości. Smutek to tylko chwila słabości, element układanki potrzebny do złożenia pięknej całości. Niech te kilka wersów da Wam do myślenia, bo wszystko żyje w naszej głowie — zarówno przyszłość, jak i wspomnienia.
Słowo
Gdybym dzisiaj zamknął oczy,
Wyszedł nogą ponad gwiazdy…
Kto na imię moje wspomni,
Jeśli mi się to przydarzy?
Kto na niebie namaluje
Ciepłym słowem moje usta,
Komu w głowie się pojawi
Taka postać jak artysta?
Kto się kąpać będzie w słowie,
Spijał myślą proste rymy?
Kto odpowie na pytanie:
„Czy spłaciłem swoje winy?”.
Przyjdzie na mnie taka pora —
Czas zabierze z ręki pióro.
Pozostanie po mnie ono:
Słowo — moje złote runo.
Staroć
Od pokoleń stoi z innymi meblami,
Zakurzony, stary, w tęsknotę odziany.
Widział więcej, niż w stanie był znieść —
Setki planów zniszczonych przez śmierć.
Wciąż spogląda swoimi smutnymi oczami,
Zbolałymi od natłoku marzeń niespełnionych.
Obserwuje i czyta pomiędzy wersami:
Szczęście największe — być zdrowym.
Marzenia
Widzę siebie tańczącego w płomieniach
Na cienkiej linie nad marzeń szczytem.
Robię, co kocham, bo życie mam jedno.
Determinacja i upór stanowią o sile.
Uzbrojony w uśmiech, miłość i wiarę
Wychodzę naprzeciw życiowej rutynie.
Szczęście to często owoc ciężkiej pracy.
Wiara w marzenia nigdy we mnie nie zginie.
Zanim miastem zaczęła płynąć rzeka,
Narodziło się źródło w dolinie.
Wyspa
Istnieje takie jedno miejsce,
Do którego ciężko jest dotrzeć.
Wyspa ukryta przed światem
Na morzu ludzkich potrzeb.
Panuje tam ład i porządek,
Każdy chce tam dopłynąć.
Ten magiczny, piękny zakątek
To nic innego jak miłość.
Milczenie
Powiadają wielce uczeni:
„Złotem dzisiaj jest milczeć”.
Stać bezczynnie i słuchać rozkazów,
Choć rozum powtarza, by krzyczeć.
Chcą nam usta zamknąć na kłódkę,
Zabronić ruszać się z miejsca.
Tylko czekać, aż władcy narodu
Postanowią zamknąć nam serca.
Droga
Choćby życie chciało inaczej
I rzucało kłody pod nogi,
Nie zbaczaj ze swojej drogi.
Choćby rozum głośno krzyczał:
„Natychmiast wracaj na miejsce!”,
Biegnij tam, gdzie prowadzi cię serce.
Choćby inni tego nie widzieli,
W twarz się śmiali i drwili,
Chwytaj marzenia i oddaj się chwili.
Tego dnia
Tego dnia wszystko było piękne —
Spojrzenia, uśmiechy i gesty.
Brakowało jedynie odwagi,
By umieć odezwać się pierwszym.
Zmieniło to kilka kieliszków,
Wypitych za nasze zdrowie.
Po tamtej letniej przygodzie
Zostało tylko wspomnienie
O tobie.
Sumienie
Wszyscy żyjemy zgodnie z sumieniem,
Dopiero gdy samo zacznie w nas wołać;
Zawróć z tej drogi, nim serce poblednie,
Nie zdołasz przed prawdą się schować.
O prawdę dusza pierwsza się upomni,
Z pogardą patrząc na okrutne czyny.
Wykaż się odwagą, nim będzie za późno,
Przed samym sobą się przyznając do winy.
Kwiat
Jestem jak kwiat umyślnie nadepnięty,
Przez życie zniszczony, pogardą dotknięty.
Niczym róża błogo rosnąca w ogrodzie,
Ciesząca pięknem, oszpecona przez kolce.
Serce z kamienia
Marzę o tym, by w przyszłości spotkać kogoś,
Kto mnie chwyci za rękę i poniesie wysoko
Nad nieboskłon pragnień, ponad góry zwątpienia.
Kogoś, kto pokocha twarde serce z kamienia.
Album
Chowam w nim wspomnienia —
Cząstkę siebie utraconą przed laty.
Dziesiątki szczerych uśmiechów,
Wydarzenia podzielone na daty.
To więcej niż zwykła pamiątka.
Opowieść o ludziach z młodości,
Którzy zapisali się w moim sercu,
Nim odeszli do krainy wieczności.
Chociaż słońce już nad nimi nie świeci,
Na zawsze pozostaną w mojej pamięci.
Pomoc
Gdzie jej szukać w dzisiejszym świecie
Pozbawionym empatii i zrozumienia?
Biblia mówi: „Szukajcie, a znajdziecie”.
Szukam przez lata i nigdzie jej nie ma.
Gardę trzymam zawsze uniesioną wysoko,
Walczę, choć na duszy tworzą się blizny.
Ludzie nie chcą zobaczyć tego, co głęboko
Siedzi w człowieku i skutecznie go niszczy.
Demony przeszłości
Szukałem lekarstwa na przeszłość,
Nie mieli go w żadnej aptece.
Dusiłem się czystym powietrzem,
Nie umiejąc odnaleźć się w świecie.
Poddałem się, przegrałem walkę ze sobą,
Oddychałem już tylko w połowie.
Upadłem przed kimś, kogo nie ma,
Demonem ukrytym w mojej głowie.
Ból istnienia
Miałem wiele momentów słabości,