NA PODHALU

Bezpłatny fragment - NA PODHALU

czyli Górskie opowieści


Proza współpczesna
Polski
Objętość:
120 str.
ISBN:
978-83-8104-240-6

Z bukowiańskich wierchów — tatrzańskie widoki,

drugik takik niy ma — jako świat syroki.

Ej, wy dalekie miasta, dalekie dziedziny,

Niek do wos doleci śpiywka z Bukowiny.

Gdzie leżą Tatry

To pytanie, z pozoru proste, większość zapytanych uzna za retoryczne. Tymczasem czy odwiedzający je wiedzą, że znaczna ich część, w tym całe Tatry Wysokie, leży w Brzegach, a dokładnie w sołectwie Brzegi, w gminie Bukowina Tatrzańska. Tu leżą Rysy, Orla Perć, Dolina Pięciu Stawów Polskich, Morskie Oko, Wielki Wołoszyn czy Wielka Siklawa.

Morskie Oko, do którego w ciągu roku dociera 800 tysięcy turystów, jest najliczniej odwiedzanym obiektem przyrodniczym w Polsce.

Sieć szlaków turystycznych w górskiej części gminy ma długość 45 km, ich przejście zajmuje 60 godzin intensywnego marszu.

Polecane szlaki

z Wodogrzmotów do Doliny Pięciu Stawów Polskich — 5 godzin

z Morskiego Oka na Rysy — 7 godzin

z Morskiego Oka przez Świstówkę do Doliny Pięciu Stawów Polskich — 6 godzin

z Morskiego Oka do Dolinki za Mnichem — 5 godzin

Podczas tatrzańskich wędrówek pamiętać należy że obszar ten posiada status parku narodowego i jest prawnie chroniony. Ponieważ podczas wędrówek prawie zawsze można spotkać licznych przedstawicieli świata zwierząt, PAMIĘTAJ


— Nie dokarmiaj 
— Nie śmieć 
— Nie hałasuj — gęsta sieć szlaków turystycznych powoduje że Twój podniesiony głos jest słyszany przez zwierzęta nawet w odległych od szlaku rejonach. Pamiętaj że jesteś w ich domu, gdzie zwierzęta rodzą i wychowują swoje młode potrzebując, tak jak ludzie wiele spokoju. 
— Nie zabijaj — w parku narodowym jesteś otoczony wyjątkowo rzadkimi gatunkami. Niewiedza bardzo często prowadzi do zrywania chronionych roślin i zabijania rzadkich owadów np. motyli. 
— Nie zbaczaj ze szlaku — skracanie szlaku może zakończyć się zadeptaniem ptasiego gniazda wymoszczonego w wysokiej trawie. 
— Unikaj ognia — wokół Ciebie znajduje się mnóstwo łatwopalnego materiału. Ze środka płonącego lasu nie ma ucieczki.

Bukowina Tatrzańska

Tatry — Gmina Bukowina Tatrzańska

Gmina Bukowina Tatrzańska zasięgiem swoim obejmuje znaczny obszar Tatr Wysokich, co powoduje, że na mapie gmin całej Polski jest niekwestionowanym liderem w liczbie posiadanych rekordów w różnych dziedzinach i absolutnym fenomenem pod względem ich oryginalności.

I tak na przykład w gminie występuje:

Największa w Polsce różnica poziomów — najwyżej i najniżej położony punkt w dzieli 2000 metrów
Największa, roczna frekwencja turystów — stu na jednego mieszkańca (ponad milion rocznie)
Największa ilość niedźwiedzi — od trzech do sześciu
Najdłużej zalegająca pokrywa śnieżna — od października do czerwca
Największa, łączna głębokość jezior — na terenie gminy wynosi aż 325 metrów
Najstarszy i największy śnieżnik, czyli płat nie ginącego śniegu ma 400 lat i kilkanaście metrów grubości
Największy w Polsce wodospad — Siklawa ma 70 metrów wysokości
Największy, odnotowany ubytek tlenu w rozrzedzonym powietrzu sięga prawie 27% na wierzchołku Rysów
Największa ilość dróg wspinaczkowych — około 600 na 12 kilometrach grani.

Bukowina Tatrzańska — burzliwe dzieje i atrakcje Bukowiny Tatrzańskiej

Niezwykła, jak na polskie warunki Bukowina Tatrzańska jest jedną z najwyżej położonych miejscowości w Polsce, leży w południowo-wschodniej części Skalnego Podhala, rozpiętość wysokości sięga tu od 650 m aż do grubo ponad 2000 m n.p.m. na górskich szczytach.

Gmina zamyka się w obszarach nakreślonych przez samą naturę.

W większej części jest ograniczona potokami, malowniczość krajobrazu podkreślana jest również przez wierchy, na stokach, których powstawały kolejne domostwa.

Do Zakopanego z Bukowiny jest niespełna 12 km, nieco dalej, 17 km stąd, leży zaś Nowy Targ.

Na Bukowinie panuje dość specyficzny klimat.

Średnia roczna temperatura (+5,3°C) jest tu wyższa niż w Zakopanem, lato charakteryzuje się częstymi burzami i ulewami, zaś jesień rozpoczyna się już w pierwszych dniach września.

Dzięki dużemu nasłonecznieniu zimy są tu cieplejsze i mniej agresywne niż w dolinach, natomiast jesień i wiosna to okres wiejących ze strony Tatr dość ciepłych wiatrów halnych.

Miłośnicy śniegu docenią fakt, że leży on w Bukowinie zazwyczaj od października do końca marca, a zdarza się, że i do czerwca, zaś jego średnia grubość przez ponad trzy miesiące przekracza 10 cm, a przez nieco ponad dwa aż 20 cm.

Historia Bukowiny związana jest z osadnictwem, zarówno samorzutnym, jak i planowym.

Kolonizacja Podhala rozpoczęła się już w XIII wieku, kiedy było ono w posiadaniu polskich władców. W XV wieku na tym obszarze nastąpiło dość znaczne mieszanie się ludności pochodzenia polskiego, ruskiego, słowackiego i wołoskiego, a mimo trudnych warunków zewnętrznych Podhale zaczęło cieszyć się popularnością wśród ludzi ceniących wolność, zarówno od ucisku państwa, jak też osobistą.

Czasy głodu

Potomkowie pierwszych bukowian mieli trudny żywot. Przez wiele lat wieś była odizolowana od reszty świata. Nie było drogi łączącej ją z innymi miejscowościami. Ziemia była jałowa. Jej mieszkańcom często doskwierał głód, trapiły ich choroby. Podczas słynnego 6-letniego głodu, jaki nawiedził wieś w II połowie XIX wieku w związku z długotrwałym nieurodzajem, mieszkańcy jedli „warmus” — potrawę gotowaną z lebiody, podbiału, ostu, mleczy i pokrzyw.

Ich życie zaczęło się nieco zmieniać, gdy na przełomie wieku XIX i XX bukowianie zaczęli wyjeżdżać do Ameryki. Powracający z emigracji górale przywieźli do wsi wiele nowości — pierwsze blachy i ruszty do pieców, na bukowiańskich domach pojawiły się po raz pierwszy kominy, a na stołach nieznane dotąd widelce.

Wieś miała wtedy dwie kuźnie, olejarnię, dwa tartaki, młyn i gonciarnię.

Interesujące są legendy, mówiące o samym powstaniu nazwy „Bukowina”.

Jedna z nich donosi o nadaniu jej przez królewskich geometrów, poczęstowanych przez miejscowych winem w cieniu buków („jako pili z pod buka wino, to niek wieś nazywo się Bukowina”).

Kolejna o sołtysie — założycielu wsi z przełomu XVI/XVII wieku o nazwisku Bukowski, a najbardziej popularna odnosi się do gęstego zalesienia okolicy przez drzewa bukowe, współcześnie już tu rzadko spotykane.

Najstarsza pisana wzmianka o Bukowinie pochodzi z wykazu wsi, który powstał w 1624 roku, natomiast sołtystwo zostało jej nadane w 1749 r.

W 1769 r. ziemie należące do starostwa w Nowym Targu przejęli Austriacy, natomiast w 1773 r. większość Podhala została włączona w skład ziem cesarskich.

Kolejne lata to okres wzrastającego ucisku ze strony zaborcy, zwiększającego sukcesywnie daniny i wprowadzającego wieloletni obowiązek służby wojskowej.

Początki XIX wieku to czas, któremu zawdzięczmy początki legend o podhalańskim zbójnictwie, a powszechnie kojarzymy je z postacią Janosika.

Wielu ówczesnych zbójników rekrutowało się spośród żołnierzy biorących udział w wojnach napoleońskich.

Z czasem Bukowina wraz z okolicami przeszła w ręce prywatne, najpierw właściciela kopalń Emanuela Homolacsa, potem zaś hrabiego Władysława Zamoyskiego.

Los mieszkańcom nie sprzyjał, panowała bieda, susze i epidemie, wielu z nich emigrowało, nawet do USA. Dopiero początki XX wieku przyniosły pozytywną zmianę — Bukowina Tatrzańska stawała się coraz bardziej popularna jako miejscowość wypoczynkowa i tak też jest do dzisiaj.

Obecnie Bukowina posiada bardzo rozbudowane zaplecze usługowe, gdzie znajdziemy m.in. baseny, w tym termalne, a także aquaparki, strefy ciche, sauny czy spa.

Termy Bukowiańskie to kompleks aż dwunastu basenów, z czego część znajduje się poza budynkami na świeżym powietrzu — średnia temperatura wody oscylująca wokół 28—36° umożliwia czerpanie przyjemności z kąpieli niemal całkowicie niezależnie od aktualnej pogody.

Dużą popularnością cieszą się kąpiele w wodzie wydobywanej z odwiertu Bukowina Tatrzańska — jest to woda termalna o charakterze siarczanowo-chlorkowo-wapniowo-sodowym, znakomicie wpływająca na układ nerwowy i krwionośny człowieka.

Narciarze też mają tu duże pole do popisu dzięki największym kompleksom narciarskim na Podhalu (Wysoki Wierch, Olczański Wierch, Głodówka, Wierch Szymkówka).

Najpopularniejszy ośrodek narciarski to Stacja Narciarska Turnia, gdzie znajdziemy dwuosobowy wyciąg krzesełkowy o długości 400 m, wzdłuż wyciągu biegnie trasa zjazdowa o średniej trudności. Warto podkreślić, że ogółem na Bukowinie znajdziemy aż 30 wyciągów, dodatkowo większość tras jest sztucznie naśnieżana i oświetlona. Co ważne, zadbano o zaplecze logistyczne, ponieważ przy większości ośrodków narciarskich znajdziemy parkingi na kilkaset samochodów, a także lokale gastronomiczne oraz inne punkty handlowo-usługowe.

To właśnie tu znajdziemy najwyższy punkt w Polsce — Rysy, a na zróżnicowanych stokach bawić będą się dobrze zarówno początkujący, jak i doświadczeni narciarze.

Atutem, którego nie można pominąć, jest naturalne położenie Bukowiny, które czyni ją idealnym punktem wypadowym dla osób pragnących udać się w wyższe partie gór. Najczęściej wybierane punkty docelowe to Rusinowa Polana, Gęsia Szyja czy Morskie Oko.

Będąc w Bukowinie warto zobaczyć także Dom Ludowy im. Franciszka Ćwiżewicza, który jest uznawany za jedną z największych budowli drewnianych w Polsce.

Jego historia sięga lat trzydziestych XX wieku, kiedy dzięki staraniom wielu osób zbierających fundusze m.in. przez prowadzenie objazdowego niemego kina, i ogromnej ofiarności miejscowych nieszczędzących ani osobistego wysiłku, ani gotówki, gruntu czy materiałów, prace nad jego budową zakończono w 1932 r., po czterech latach.

Najważniejszą częścią budynku jest stylowa sala teatralna, posiadająca 200 miejsc siedzących.

Dom Ludowy współcześnie organizuje różnorodne wydarzenia artystyczne, które umożliwiły mu zakwalifikowanie do Światowej Fundacji Miast Karnawałowych. Co więcej, działa tu najstarszy amatorski teatr, w którym aktorami są rodowici górale, a którego tradycja sięga wiek wstecz.

Bukowina Tatrzańska to nie tylko znakomity punkt bazowy do górskich wycieczek, największe kompleksy narciarskie czy baseny termalne. To także miejscowość o niezwykle interesującej historii, której ślady wciąż można tu dostrzec na własne oczy.

Czy wiesz, że:

— Bukowina Tatrzańska jest polskim rekordzistą pod względem liczby związanych z nią ciekawostek?

— Od najniżej położonego miejsca, czyli Grapy w Białce Tatrzańskiej, do najwyższego w Polsce punktu, czyli Rysów, jest aż 1849 m różnicy? Jest to rekord w skali kraju

— Na szczycie Rysów jest aż o 27% mniej tlenu niż na niżej położonych terenach?

— Tylko tutaj na terytorium Polski występują lodowce? Najstarszy jest w Kotle Mięguszowieckim ma kilkaset lat i 30 metrów grubości

— Znajduje się tu Wielka Siklawa — największy wodospad w Polsce? Ma 70 metrów wysokości

— Gminę odwiedza rocznie niemal milion turystów i narciarzy? Nad samo Morskie Oko rokrocznie ściąga ich 800 tysięcy

— Bukowina ma największą ilość wyciągów i dróg wspinaczkowych? Tych ostatnich jest około 600

— Głębokość wszystkich zlokalizowanych tu jezior wynosi w sumie 325 metrów? Wlicza się tu Morskie Oko, Czarny Staw i Pięć Stawów Polskich

— Z Morskiego Oka wyciągnięto już 1200 kilogramów monet z całego świata?

— Spór między Polakami a Węgrami odnośnie własności Morskiego Oka zakończył się dopiero w 1902 r.?

— W nocy z 25 na 26 stycznia 1938 roku ukazała się na niebie zorza polarna? Można ją było podziwiać przez blisko 6 godzin

— Na terenie gminy znaleziono najstarszy bumerang na świecie? Było to w jaskini Obłazowej, oceniono, że miał 30 tysięcy lat

— Właśnie tutaj są największe szanse, by spotkać niedźwiedzia na szlaku? Żyje ich tu od trzech do sześciu sztuk

Bukowina Tatrzańska położona jest na 7 wierchach.

Bukowina Tatrzańska — zbójnickie akcenty

Bukowina Tatrzańska ma swoje tajemnice, zbójnickie historie i ukryte w okolicznych wierchach zbójeckie skarby.

„Piyrwsi mieszkańcy, co w Bukowinie się znaśli, to są ci, co cosi kajsi zbroili abo od złego pana uciekli z niznej Polski albo z Węgier — za rozbój. Oni się wyprzezywali Kuruce, Bachledy, Rusini, Głodowie, Buńdy, Walczaki i Chowańce. Kozdy ś nich broł wierch i po nim las wypalowoł, a drwa rąboł i chałupe zdajał. I kozdy wierch broł od tych nazwe, co przódzi od innych na to miejsce przyśli”– głosi jedna z legend.

Sama nazwa „Bukowina” — także według legendy — wzięła się najprawdopodobniej od dudławego buka, spod którego wykopano dymion uherskiego wina, by poczęstować nim królewskiego geometrę, który przyszedł „odmierzać, granicyć i spisować” wieś.

W Bukowinie Tatrzańskiej miało żyć dwóch zbójników: „Labizora” Stokfisz i Macicek „Jadzorz”. Po tym piersym zyjom jesce potomkowie. Jednego zastrzelili nad Skałką koło Łysej Polany. Drugiego zamknęli na Orawskim Zamku. Na sznurze puscali mu jedzenie. Słyszeli, jak się przez trzy wiecory darł. W końcu jak przestoł krzyceć, pośli do niego, a tam zostały ino kości w butach. Scury go zjadły — opowiadał nieżyjący już Adam Kuchta.

Ulubionym miejscem okolicznych zbójników była leżąca w pobliżu Bukowiny Tatrzańskiej Niebieska Dolina. — Napadali na węgierskich kupców, na zydowskie karcmy, casem ślachcica jakiego obłupili, a skarby chowali w Niebieskiej Dolinie

Zbójnicy chodzili na Węgry łupić panów, potem dzielili się łupem między sobą. Jak który umar, to nie wolno było rusać jego cynści, ino jom zakopywali. I stąd te skarby.

„Sabałowe Bajania” to ogólnopolski konkurs gawędziarzy, instrumentalistów, śpiewaków, pytacy i mowy starosty weselnego. Pierwsze „Sabałowe Bajania” w Bukowinie Tatrzańskiej zorganizowane zostały w 1967 roku. Pomysłodawcą był Józef Pitorak. Wieloletnim dyrektorem i prezesem Centrum Kultury w Domu Ludowym był Zygmunt Kuchta. Nazwa festiwalu wzięła się od nazwiska słynnego gawędziarza i muzyka — Jana Krzeptowskiego-Sabały, który w młodości był kłusownikiem, a podobno także zbójnikiem. Sam Sabała, zapytany, dlaczego nie został zbójnikiem, odpowiedział: „Luto mi beło baby i dziecisków”. Zabawiał znakomitych gości doktora Chałubińskiego, a nawet zainscenizował napad zbójnicki dla Heleny Modrzejewskiej, podczas którego wystąpił w roli hetmana zbójnickiego.

Jednym z elementów festiwalu jest pokaz tańca zbójnickiego. Innym — ceremonia pasowania na zbójnika, która odbywa się na Rusińskim Wierchu. Sabałowa Noc to piękna impreza plenerowa w czasie której zwiększa się grono zbójników tatrzańskich. Przydatność kandydatów ocenia hetman zbójników spod Tatr, prof. Stanisław Hodorowicz. Dawni zbójnicy zabierali bogatym, żeby wspierać biednych. Zadaniem współczesnych zbójników jest dbałość o zachowanie tradycji i aktywna działalność na rzecz rozwoju kultury ludowej.

Bukowina Tatrzańska i rdzenni górale — co warto wiedzieć o góralach z Bukowiny Tatrzańskiej

Wieś Bukowina Tatrzańska jako jedna z ostatnich na Skalnym Podhalu została,,skolonizowana” przez protoplastów obecnych jej mieszkańców pod koniec XVI wieku.

Myli się ten kto sądzi, że jest to jednolita społeczność osiedlona w tym samym czasie.

Pierwszymi osadnikami byli co prawda chłopi wędrujący z biegiem rzek w poszukiwaniu ziem uprawnych, ale ta polska grupa etniczna z biegiem lat skutecznie była zasilana zarówno przez pasterzy wołoskich i spiskich, uciekinierów węgierskich, Romów a nawet pospolitych banitów.

Do dzisiaj funkcjonują również nazwiska pionierskich osadników, wśród których wiele jest zresztą bardzo popularnych i,,międzynarodowych” jak: Budz, Kuruc, Głodziak, Para, Walczak, Kuchta, Chowaniec, Sztokfisz, Madej, Szyszka, Wojtyczka, Pawlikowski i wiele innych.

Zderzenie tylu kultur na tak niewielkim obszarze wykształciło niezwykłe cechy u jej mieszkańców mogące wzbudzać szacunek nawet we współczesnym świecie.

Hart ducha i zaradność pozwoliły przeżyć lata głodu, represji i klęsk żywiołowych.

Pomogły w tym ewidentnie tradycyjne umiejętności zaczerpnięte z wielu kultur, które dziś mogłyby stanowić podręczniki szkół przetrwania. Nędza potrafiła również jednoczyć.

Wśród zachowanych dokumentów jest niezwykły (jak na owe czasy) wyrok królewski podpisany przez Zygmunta III w roku 1630 w sprawie łamania praw przez starostę Komorowskiego a nawet skarga na dziedzica Emanuela Homolacza (1846 r.) podpisana krzyżykami przez setkę niepiśmiennych mieszkańców gminy.

Walka górali o,,swoje” okazała się też w jednym przypadku wielkim aktem patriotyzmu.

Mało kto wie, że słynny spór o Morskie Oko mógł się zakończyć dla Polski porażką.

Jedynie dzięki zaangażowaniu bukowian i hrabiego Zamoyskiego ten lokalny spór o granicę urósł do międzynarodowego procesu rozstrzygniętego na korzyść Polski przez trybunał w Grazu w roku 1902.

Niebywały upór mieszkańców i zdolność do podejmowania wspólnego wysiłku, zadecydowały też o obecnym kształcie wsi.

Zaangażowanie w rozbudowę najważniejszych obiektów takich jak szkoła, kościół, poczta czy remiza przyniosło się na płaszczyznę gospodarczą już pod koniec dwudziestego wieku.

Widoczna w obecnym krajobrazie mnogość wyciągów narciarskich, baseny termalne i inne atrakcje turystyczne nie są dziełem państwowych instytucji, ale wspólnego działania autochtonów.

Wieloetniczne pochodzenie górali z Bukowiny miało niebagatelny wpływ również na rozwój kultury, objawiając w sztuce ludowej wiele samorodnych talentów.

Do współczesnych zaliczamy między innymi Józefa Pitoraka, Bronisławę Konieczną czy Józefa Koszarka.

Przykładem godnym naśladowania jest kontynuowanie w Bukowinie rzemieślniczych tradycji w Szkole Ginących Zawodów i nie wymuszone uczestniczenie w regionalnych strojach zarówno w obrządkach religijnych jak i imprezach cyklicznych.

Bukowina Tatrzańska — Fauna i flora

W Bukowinie Tatrzańskiej można odnaleźć zróżnicowaną faunę i florę.

Fakt ten determinują dwa czynniki.

Pierwszym z nich jest nietypowa lokalizacja górska sprawiająca, że gmina rozciąga się od nieco ponad 600 metrów wysokości nad poziomem morza do prawie 2500 metrów na wysokości Rysów — stanowiących najwyższy wierzchołek Polski, obejmując tym samym wszystkie piętra klimatyczne.

Drugim czynnikiem jest część obszaru gminy chroniona ustawowo i zarządzana przez Tatrzański Park Narodowy.

W tej części znajdują się najczęściej odwiedzane rejony, w tym Morskie Oko, Dolina Pięciu Stawów Polskich, Dolina Roztoki oraz Dolina Waksmundzka.

Górski krajobraz obfituje w bogatą, typową dla tych obszarów roślinność, wśród której znajdują się także gatunki występujące wyłącznie lokalnie. Podobnie jest z zamieszkującą góry fauną.

Oczywistymi symbolami są tutaj niedźwiedź, kozica, pluszcz, świstak, cietrzew, głuszec, pomurnik, orzeł, limba, lilia złotogłów, krokus, kosodrzewina, szarotka czy dziewięćsił, ale warto zwrócić uwagę także na mniej,,spektakularne” gatunki jak obuwik, dębik ośmiopłatkowy, goryczka, zerwa kulista i wiele innych gatunków wonnych ziół.

Dobrą wiadomością dla turystów będzie informacja, iż wszystko to, można zobaczyć na własne oczy.

Tereny objęte ochroną są bowiem pokryte bardzo gęstą siecią dobrze przygotowanych szlaków turystycznych, umożliwiających wizualne doznania bez zbaczania z wytyczonych ścieżek.

Cechą charakterystyczną dla Bukowiny są także rozległe lasy świerkowe, pełne malin, jagód, brusznicy oraz grzybów.

Według legendy nazwa miejscowości miałaby pochodzić od lasów bukowych.

Jeżeli stanowiły onegdaj podstawowy skład kompleksów leśnych, to niestety zostały wycięte na potrzeby zakopiańskiej huty żelaza działającej przed niespełna dwustu laty na terenie doliny Kościeliskiej.

Prawdziwym gminnym skarbem są jednak zwierzęta.

Najchętniej oglądane, komentowane i wywołujące żywą reakcję zwłaszcza wśród najmłodszych.

Udając się na leniwy spacer do Morskiego Oka i wycieczkę wokół jeziora, z dużym prawdopodobieństwem zdołamy zaobserwować ich licznych przedstawicieli.

Tu trzeba jednak uważać.

Późny powrót o zmroku może zakończyć się spotkaniem z prawdziwym królem gór — niedźwiedziem brunatnym.

Liczne relacje turystów opisujących takie wydarzenia nawet na drodze asfaltowej powinny wzbudzić naszą czujność i ewentualne przygotowanie się do takiego wydarzenia.

Przede wszystkim nie wpadajmy w panikę i nie uciekajmy w popłochu.

Niedźwiedź jest drapieżnikiem i ta reakcja może wzbudzić w nim instynkt polowania.

Należy się wycofywać z wolna i pod żadnym pozorem nie,,przekupywać” zwierzęcia jedzeniem.

Doświadczenia ostatnich kilkudziesięciu lat nie pozostawiają złudzeń. Niedźwiedź posmakowawszy kanapek łatwo się synantropizuje i bardzo szybko będzie chciał przejść na łatwą do zdobycia i smaczną w dodatku ludzką dietę.

W parku tatrzańskim, tak jak na innych dzikich obszarach dokarmiać nie należy również innych gatunków.

Proceder ten zawsze przynosi szkodę przyrodzie. Jako przykład można podać dokarmianie orzechówek w Morskim Oku.

Ptaki te z rodziny krukowatych od zarania tatrzańskich dziejów zbierały na zimę zapasy nasion limby, chowając je w zakamarkach skalnych turni. Część z nich, zapomniana przez orzechówki wydawała nasiona umożliwiając limbie naturalną ekspansję.

Dzisiaj ptaki otrzymują łatwy żer od turystów zarówno w zimie jak i w lecie, zatracając tym samym pierwotne instynkty i ograniczając drzewom proces rozmnażania.

Dokarmianie chlebem pstrągów w jeziorze również nie skończyło się dla nich happy endem.

Drapieżne z natury ryby dożywiane nieodpowiednią dla nich dietą zaczęły po prostu chorować.

Ich przewody pokarmowe nie tolerują bowiem mącznych produktów.

Czym jednak byłyby tatrzańskie hale bez widoku udomowionych owiec?

Zwierzęta te, od chwili przybycia człowieka są nierozerwalnie związane z górskim pejzażem.

Od zawsze dostarczały mięsa, skór, wełny na odzież, mleka, sera, bryndzy, żętycy oraz dobrze wszystkim znanych oscypków.

Pełniły również rolę środka płatniczego na zasadzie wymiany lokalnych towarów.

Dzisiaj stanowią niewątpliwą atrakcję regionu, bez której trudno wyobrazić sobie pobyt turysty w Bukowinie Tatrzańskiej.

W dalszym ciagu są też dostarczycielami mlecznych wyrobów.

Tu mała ciekawostka.

Według nie potwierdzonych informacji prowadzone były podobno badania nad antyrakowym działaniem sera, bundzu i żętycy (serwatki) owczej.

Na ich zbawienny wpływ miała działać dieta owiec, składająca się niemal w całości z górskich ziół skubanych na halach…

Uzupełnieniem rolniczych korzeni wsi i hodowlanych tradycji mieszkańców Bukowiny Tatrzańskiej są także krowy, kozy oraz konie.

Te spełniają w coraz większym stopniu funkcję rekreacyjną i transportową (kuligi, bryczki do Morskiego Oka itp.) zamiast niegdysiejszej funkcji zwierząt gospodarskich.

Zdecydowanie najmniej przyjaznym dla fauny środowiskiem górskim są jeziora, rzeki i potoki.

Najczęściej spotykanymi przedstawicielami wód są pstrągi, lipienie oraz głowacze.

Pstrągi, chociaż oferowane w niemal każdej podhalańskiej karczmie nie pochodzą jednak z połowów. Jest ich zbyt mało i w większości cieków wodnych znajdują się pod ochroną.

Zwykle pochodzą z prywatnych hodowli znajdujących się w kilku górskich miejscowościach.

Pomimo to, zwykle są smacznie podawane i zaskakują klientów ich niebywale wysublimowaną strukturą.

Sabałowe bajania

Śpijze cichućko mój bracie górolu

Wiater twoje śpiywki ozniós po Podholu

Śpijze cichućko przykryty dorninom

Twoje gawędy lecom Bukowinom…

Tak o Janie Krzeptowskim Sabale — patronie „Sabałowych Bajań” — pisał w wierszu, znakomity bukowiański poeta Franciszek Hodorowicz — Sewców.

Pierwsze „Sabałowe Bajania” odbyły się w Bukowinie Tatrzańskiej w 1967 roku.


„Sabałowe Bajania” to ogólnopolski konkurs gawędziarzy, instrumentalistów i śpiewaków. Zrodził się z pielęgnowanej na Podhalu tradycji przekazywania opowieści, miłości do tańca, śpiewu i tradycyjnej muzyki góralskiej.


Były konkursem gawędziarzy i instrumentalistów. Od lat towarzyszy im szereg imprezy — są to m.in. występy zespołów regionalnych i przedstawienia teatralne.

Konkurs miał być imprezą lokalną, ale szybko rozszerzył swój zasięg poza powiat nowotarski. Program poszerzono o konkurs śpiewaków ludowych, a następnie o konkurs na mowę starosty weselnego. Rozszerzono także program imprez towarzyszących, który dziś obejmuje m.in. wystawę i kiermasz sztuki ludowej, wystawy fotograficzne, zawody strzeleckie i występy zagranicznych zespołów regionalnych.

Jedną z największych atrakcji jest impreza plenerowa Sabałowa Noc — odbywająca się na terenie Bukowiańskich Term — podczas której wyróżnia się osoby, wpisujące się swoją postawą w kontynuowanie tradycji i rozwój kultury Podhala, poprzez pasowanie mężczyzn na „Zbójników” oraz uhonorowanie kobiet tytułem „Wierchowych Orlic”.


Spotkań z muzyką organizowanych jest na całym Podtatrzu coraz więcej, lecz tradycyjną gwarę i literaturę wydobyła i pielęgnuje Bukowina Tatrzańska.

Gwara góralska wyraża prawdę o ludzkim życiu i kulturze zrodzonej na tej ziemi. Wraz z jej zanikiem — odchodzi duch kultury podhalańskiej. W tej kulturze odbija się życie. Życie takie, jakie ono jest. Życie bogate, życie smutne i radosne. Wielka prawda o życiu. Należy uczyć tej prawdy, tego czucia, tego słuchania i tego widzenia” — powiedział ks. prof. Józef Tischner — przyjaciel górali i nauczyciel myślenia, który chciał byśmy byli lepsi i mądrzejsi.

Pomysłodawcą „Sabałowych Bajań” był Józef Pitorak ówczesny prezes Domu Ludowego. Rodowity Bukowianin, obdarzony mnogością talentów, o nieprzeciętnej osobowości i fantazji.

Lud tu twardy jak skała

Mocniyjsy jak smyreki

Obycaji góralskik

Nie popuści na wieki

— pisał w jednym ze swoich wierszy.

Do końca życia wierny swoim przekonaniom, odcisnął trwałe piętno na bukowiańskich ludziach kultury. Z wielką pasją dbał o zachowanie dziadkowskiej spuścizny. Tę dbałość i pasję — jak testamentowe zobowiązanie — przekazał swoim następcom „gazdującym” w bukowiańskim Domu Ludowym.

Po Józefie Pitoraku „nastał” w Domu Ludowym Józef Koszarek — utalentowany uczeń „Ujka” Pitoraka. A potem następni: Stanisław Król, Stanisława Galica-Górkiewicz, Jan Łapka, Zbigniew Ćwiżewicz, Zygmunt Kuchta, a obecnie Bartłomiej Koszarek.

Nieprzerwane kontynuowanie imprezy, świadczy o ogromnej pasji, uporze i determinacji w działaniu.

W czasie „Sabałowych Bajań” spotykają się w Bukowinie ludzie kultury z całego kraju — gawędziarze, muzykanci, śpiewacy i twórcy ludowi. Obok najstarszych, blisko osiemdzie- sięcioletnich uczestników występują młodsi a nawet dzieci. Jest to cenna, charakterystyczna cecha tej imprezy. Na scenie Domu Ludowego występuje wielu wybitnych i obdarzonych nieprzeciętnym talentem uczestników. Wielu z nich bierze udział rokrocznie. Dobrze się czują w atmosferze ludowego święta, jakim są „Sabałowe Bajania”.

Wielu uczestników gorąco oklaskiwanych przez publiczność odeszło już na zawsze na Niebieskie Polany. Zapewne z wielkim zainteresowaniem śledzić będą konkursowe zmagania uczestników tegorocznej imprezy. Pominęli się- Andrzej Florek Skupień ze Stołowego, Władysław Gondek z Białego Dunajca, Adam Pach z Zakopanego, Stanisław Chowaniec-Suchowian i Franciszek Sztokfisz z Bukowiny, Jan Jędrol z Poronina, Stanisław Klimek z Zabrzeży, Władysław Truty z Trutego, Katarzyna Kracik ze Spytkowic i wielu innych.

Nie ma już Józefa Pitoraka — pomysłodawcy imprezy, i jej organizatorów — Stanisława Króla, Zbigniewa Ćwiżewicza, Jana Łapki i Stanisława Buńdy z Bukowiny.

Odeszli też wspaniali Przyjaciele Bukowiny, co radzili, wspierali i oceniali konkursowe wysiłki — Tadeusz Staich z Zakopanego, prof. Roman Reinfus i dr Józef Bubak.

Przeszło już 40 „Sabałowych Bajań” w tym roku będą 42. I jak co roku wystąpi w imprezie wielu znakomitych artystów z całej Polski. Mimo upływu czasu, mimo odchodzenia na zawsze. Tych, co Bóg powołał na Niebieskie Polany zastępują młodsi — równie utalentowani, obdarzeni pasją, ceniący tradycję i znający jej wartość.

To najcenniejsze cechy „Sabałowych Bajań” — wielopokoleniowość i trwanie przy tradycyjnych wartościach. Trwanie w nauce prawdy o życiu — „bo w tej kulturze odbija się życie”.

Tematem gawęd prezentowanych na scenie są stare legendy i opowieści — o diabłach, duchach, zbójnikach i autentyczne opowieści o ludziach, często zakończone mądrym przesłaniem. Są też żartobliwe opowieści o turystach i wczasowiczach, a także satyryczne opowiastki o góralach. Podobną różnorodność zauważa się w muzyce — pięknej, starej, tradycyjnej dla danego regionu. Stroje ludowe to barwny bukiet kwiatów, oszałamiający kolorami i precyzją wykonania.

Przeglądowi gawędziarzy, instrumentalistów i śpiewaków ludowych, towarzyszy cały szereg imprez dodatkowych: występy zespołów regionalnych polskich i zagranicznych, przedstawienia teatralne, występy góralskiego kabaretu i muzycznych zespołów rozrywkowych, wystawa i kiermasz twórczości ludowej, degustacja potraw regionalnych i wiele innych atrakcji.

Witojcie nom syćka goście nasym sercom mili

Przepiyknie Wom dziękujemy, zeście tu przybyli.

Straśnie my Wom radzi za przybycie Wase

Kieby Wom jeno w gust wpadły, te imprezy nase.

Tak gościom imprezy życzy w wierszu „Sabałowe Bajania” bukowiańska poetka Anna Biedowa.

Do tych pięknych słów przyłączają się organizatorzy imprezy, życząc wszystkim — artystom, gościom honorowym i publiczności — świetnej zabawy i wspaniałych przeżyć artystycznych. Aby w czasie pobytu w Bukowinie pokrzepić nie tylko ciało ale także ducha.

Zbójnictwo

Czym było zbójnictwo?

Zbójników za odwagę, honor i fantazję kochały dziewczęta, a lud śpiewał o nich pieśni.

Byli postrachem bogatych, a szczególnie niesprawiedliwych panów.

Rabowali mienie, które częściowo rozdawali biednym, stając w ich obronie. Toteż wielu z nich lud uważał za swoich bohaterów.

Ci musieli się ukrywać przed władzami, które ich ścigały. Urządzano na nich zasadzki i obławy.

Przy schwytaniu nie było dla nich litości. Szlachta, przeciwko której w głównej mierze skierowana była działalność zbójników starała się ich wszelkimi sposobami i za wszelką ceną wytępić.

Przez zbójeckie napady na kupców mieszczanie także byli ustosunkowani do zbójników wrogo, gdyż taka działalność zagrażała ich majątkom i rozwojowi handlu.

Chłopi odnosili się do zbójników przychylnie, pomagali im, donosili żywność i informacje.

Wielkimi zwolennikami zbójników byli pasterze owiec — juhasi.

Sam wygląd zbójników budził zazdrość wśród męskiej młodzieży góralskiej.

Często nosili oni bogate, nabijane zrabowanym srebrem i złotem pasy, piękną zdobyczną broń, koszule z jedwabiu lub atłasu a na głowach przy kołpakach pióropusze z orlich piór i pęki barwnych wstążek, lub kapelusze obszyte złotymi dukatami.

Ważnym elementem stroju był skórzany pas sięgający prawie do pach. Pas zbójnicki wyposażony był liczne pochwy na noże i pistolety.

Zbójnicy najchętniej zabierali pieniądze. Dalej szły kosztowności ze złota i srebra, pierścionki, kubki, wazy, misy, lichtarze, łyżki. Również chętnie brali odzież, począwszy od surowego płótna aż do jedwabiu i adamaszku. Rabowali także żywność.

Zdobyte rzeczy i pieniądze najchętniej przechowywali w spróchniałych wnętrzach drzew, najczęściej w jaworach i bukach. Drzewa te zbójnicy znaczyli przez nacinanie tzw. „krzesanie”.

Szczególnie trudna do przetrwania była dla zbójników zima, musieli oni szukać wtedy schronisk u ludzi. Rozchodzą się, ustalali sobie czas i miejsce zbiórki na rok przyszły.

Początek i koniec zbójowania w ciągu roku łączył się z rozwijaniem i opadaniem liści bukowych. Buk był dla zbójników jak gdyby zegarem. Gdy buki zaczynały pokrywać się młodą i delikatna zieleniną, sezon zbójecki należało uważać za rozpoczęty. Wtedy zbójnicy tak śpiewali:

„Pójdźmy chłopcy kraść i zbijać

Bo ni momy za co pijać

Ej, bo sie zapocyno

Ej, bo sie zapocyno

Bucyna ozwijać”

Miłujący swobodę górale śpiewali:

„Panowie, panowie, będziecie panami,

ale nie będziecie rządzić góralami”.

Najwięcej jednak młodych górali uciekało przed poborem do obcych armii, skąd nieraz wracało się ze zrujnowanym zdrowiem…

Zbójowanie wydawało im się azylem bezpieczeństwa i symbolem wolności- życia na „ślebodzie”.

Zbójnicy byli zwykłymi góralami zamieszkującymi wsie wyrębowe, często byli to Wołosi. Znajomość terenu jaką nabywali jako pasterze oraz ich częsta nieobecność w domu powodowała, że mogli zbójować bez ściągania na siebie podejrzeń. Organizowali się w bandy nazywane kompaniami czy familiami na których czele stał Harnaś- czyli zbójnicki hetman. Często wstąpienie do ich grona wiązało się ze złożeniem przysięgi, której zerwanie było karane zemstą towarzyszy.

Nie bude ja gazdą, nie bude rolnikiem

jeno bude chodził zbójnickim chodnikiem.

Hej, a jak mnie złapią, to bude wisioł

na wirsku jedlicki bude sie kołysał.

„Panu Bogu nie rzec zbójnikowi na zdradzie stać, bo kieby beł sytkim do równości doł, toby tys ta nik nic u drugiego nie sukoł. Wilk ji sarne, sarna mek skubie, a strzelec wilka zastrzelił. To jest porządek boski. A pote coby kowal zarobił, kieby zbójnika nie beło? On robił kraty i zamki. A muzyka? Komu by groł i od kogo by dudki wzion? A karcmarz? U jednego sie zrabuje, u drugiego sie przepije. A wiater halny, co drzewa łomie? Ruk na świecie musi być. Jakby wiatru ani zbójników nie beło, toby sie świat zastoł”.

Gdy zbójnik dostawał się w ręce władz, to nie było dlań ratunku, ginął okrutną śmiercią, bandytów ćwiartowano, wplatano w koło, wbijano na haki. Wszystkie te okrutne kary nie potrafiły jednak odstraszyć od uprawiania tego procederu.

Piękna tyż to piękna,

ta zbójecka sława:

Sablicka u boku, niestrzyzona głowa!

W Polsce ruch zbójnicki powiązany z Tatrami i Beskidami.

Romantyczna tradycja każe postrzegać zbójników jako tych, którzy bogatym zabierali, a dawali biednym.

Dobrze beło drzewiy, kie my zbójowali,

Kielo dutków beło, telo my zabrali.

Bogatych panów grabili, ludowe legendy, pieśni i gadki prawią o szlachetnych harnasiach, którzy bronili praw chłopów i mścili góralską krzywdę. A to dlatego, że wyjęci spod prawa rabusie dawali się we znaki oficjalnej władzy będącej ciemiężycielem górali.

Często na drogę zbójowania prowadziła ich bieda lub drobne występki.

Obok buntów i innych biernych form oporu, stanowiących pierwsze oznaki rodzącej się wśród górali walki z uciskiem feudalnym, na tej samej niwie krzywdy, represji i nadużyć, dokonywanych na góralskim ludzie przez panów, wyrosło w XVI w. Zbójnictwo.


Wzrastające ciężary pańszczyźniane, wyzysk chłopów przez starostów, dzierżawców i ich ekonomów, pobory rekruta do wojska austriackiego i powtarzające się co jakiś czas „głodne roki” — wszystko to sprzyjało powstaniu zbójnictwa góralskiego. Jednostki najsłabsze szły na tułaczkę o żebraczym chlebie, inni emigrowali na „prajską stronę” (na Śląsk Pruski), „na Uhry” lub Morawy. Najbardziej hardzi czy też ścigani wyrokami prawa za mniejsze czy większe przestępstwa wobec zwierzchności uciekali w pograniczne góry i lasy — szli „na zbój”.

Na zbój, chłopcy, na zbój, ze zbója do domu,

Co my nazbierali, nie damy nikomu.

Tworzyli zbójnicy kilkunasto lub kilkudziesięcioosobowe kompanie pod wodzą herszta, wyróżniającego się wśród innych sprytem, siłą lub bezwzględnością. Żyli ze zdobyczy uzyskanej w napadach. Zbójowali krótko, zwykle 2—3 lata, choć zdarzały się i przypadki, że 7 lat.

Do ludowej legendy przeszli zbójnicy dlatego, że przysparzali kłopotów znienawidzonej władzy, że spędzali sen z powiek panom i ich oficjalistom, że nieraz rozprawiali się z okrutnymi portaszami, wysyłanymi do tłumienia chłopskiego niezadowolenia.

Zbójnik był mścicielem góralskiej krzywdy, symbolem nieosiągalnego dla górali dostatniego i swobodnego życia, a ilość pieśni i gadek o zbójnikach rosła z biegiem lat.

Pisze „rycerz Teodoryk, wojewoda krakowski […] we wsi swojej dziedzicznej Ludzimierzu, blisko miasteczka Nowego targu, […] założył klasztor zakonu cystersów […], ale widząc, że zakonnicy klasztoru w Ludzimierzu, z Włoch sprowadzeni, od synów Beliala, łupiestwem zajętych, rozmaite cierpieli przeszkody i krzywdy, po latach dziesięciu od założenia i ukończenia klasztoru w Ludzimierzu przeniósł go do wsi szyrzyc, od Sulisława, kanonika krakowskiego […] za sto grzywien srebra kupionej, gdzie po dziś dzień się utrzymuje”.

Zbójnicy hulali całymi dziesięcioleciami po Spiszu, ale zapuszczali się też poza Nowy Targ, w cały pas beskidzki i podkarpacki.

Sołtysi pomagali zazwyczaj do chwytania zbójników. Natomiast poparcia doznawali zbójnicy od chłopów, tym bardziej, że napadali przeważnie na dwory szlacheckie, domy mieszczan, udawali się na zbój na Węgry, a rzadko byli swoim uciążliwi. Nieraz zjawiali się w szałasach u juhasów, lecz nie robili im krzywdy.

Wszędzie tam, gdzie panowała niesprawiedliwość i działo się źle, pojawiali się odważni i zuchwali obrońcy uciśnionych, często obdarzeni cechami nadludzkimi.

Nad życiem zbójnika unosiła się śmierć. To jest ta najwyższa cena za puszczenie się na żywioł kradzieży, rozboju, strachu, namiętności. To drastyczne zestawienie — z jednej strony młody, dorodny, silny i odważny chłopiec, z drugiej zaś niemal nieuchronne więzienie, kajdany, katowanie, nierzadko stryczek — sprawiało, że pieśń ludowa z taką czułością opłakuje chłopców. Jest w tym coś z nieuchronności zjawisk przyrody: kamień, strącony z grani, musi spaść na piarżysko pod skalną ścianą; góralski chłopiec wiążąc się z wesołymi, wstępował na ścieżkę kończącą się w więzieniu, a nawet w grobie. Oczywiście, bywało też inaczej: zbójowanie wygasało, a zaczynało się poważne gazdowanie.

Nazwa Harnaś nie była używana wśród polskich zbójników. Powszechną ona była za to na Węgrzech.

Dla władzy i lękliwych mieszczan byli oni zwykłymi rabusiami, podpalaczami i mordercami, których należało ścigać bez pardonu, a złapanych wieszać na pierwszej lepszej gałęzi. Prosty lud natomiast widział w nich bohaterów, mścicieli doznawanych krzywd i głosicieli „swobody”, owej mitycznej wolności, do której mieszkańcy gór tak bardzo byli przywiązani.

Zbójcy wywodzili się spośród miejscowej ludności, chłopów i pasterzy, którzy uciekając przed uciskiem polskiej szlachty, a potem austriackich urzędników chronili się w niedostępnych górach i tam łączyli w bandy, siejące grozę aż po Węgry. Wielu było sławnych „opryszków” i na dźwięk ich nazwisk poczciwym mieszczanom krew ścinała się w żyłach.


Zbójnictwo występowało tylko na obszarze zamieszkałym przez górali. Ludy pasterskie odznaczają się skłonnością do zbójnictwa. Nie każdy góral był zbójnikiem, ale każdy zbójnik był góralem.

Zbójnictwo ludowe było reakcją na ograniczenie wolności osobistej hardych z natury i rozmiłowanych w swobodzie górali. Rodowód zbójnictwa karpackiego wielu historyków upatruje również w owej niespokojnej naturze górali, wrodzonym popędzie do wolności i niezależności. Ruch zbójnicki miał antyfeudalny charakter, wynikał z przejścia z gospodarki czynszowej na folwarczną.

Panująca w podgórskich wsiach bieda, a także chęć uniknięcia rekrutacji do wojska powodowały, że do kompanii dołączali coraz to nowi młodzi mężczyźni. Izolacja geograficzna ułatwiała zbiegłym przestępcom ukrywanie się i skupianie wokół siebie tych, którzy również złamali prawo. W czasach austriackich, gdy doszło do poboru rekrutów spośród ludności chłopskiej, zaczęli zasilać drużyny zbójnickie również dezerterzy.

Gdy Galicja dostała się do Austrii, i zaczęto brać do wojska lud nie przyzwyczajony do tej służby, wielu zbiegów chroniło się w górach i tworzyły się z nich bandy zbójeckie, które władzom bardzo dawały się we znaki.


Rozwój rozboju miał być ściśle związany z powstaniem lenniczego sposobu gospodarowania — kiedy chłopi nie wywiązywali się z zobowiązań (świadczenia z tytułu zależności osobistej i z tytułu uprawiania przydzielonej im przez pana ziemi), pan zabierał im ziemię, która była ich jedynym źródłem utrzymania.

Poddani musieli opuścić swoje domy i w lepszych wypadkach próbowali znaleźć pracę u innego obszarnika. Dochodziło również do ucieczek poddanych i rozbojów, będących reakcją na wzrastające ustawicznie ciężary pańszczyźniane włościan, wyzysk i ograniczanie wolności osobistej górali. To właśnie zbójnicy stanowili dla nich symbol walki ze światem, gdzie całe prawo stanowili panowie feudalni.

Zbójnickie rzemiosło djaska by wártało,

Kieby se zgrabniutkik chłopácków niy miało.

Zbójować wesoło, choć nás biyda bije,

Cý umrzes, cý zginies, ciało w ziymi zgnije.

Panowie, panowie, bedziecie panami,

Ino nie bedziecie przewodzić nad nami.

Jaworze, jaworze syrokiego liścia,

Dejze Panie Boze zbójnikowi scynściá.

Janosik

Najsłynniejszym zbójnikiem był niewątpliwie Janosik Jerzy.

Janosik Jerzy był Słowakiem. Urodził się we wsi Terchová nieopodal Żyliny na Słowacji. Miał starszego brata Jana i młodszą siostrę Barbarę. Ustalono, że Janosik Jerzy został ochrzczony w dniu 25 maja 1688 r.

W roku 1708 zaciągnął się do wojska Franciszka Rakoczego II i wziął udział w powstaniu antyhabsburskim (powstanie kuruców). W 1710 r. wstąpił natomiast do armii habsburskiej i został przydzielony do pilnowania więźniów na zamku w Bytczy. W tym czasie na rzeczonym zamku więziono Tomasza Uhorčika. Tomasz Uhorčik był harnasiem, parającym się zbójnictwem od 1702 r. Między Janosikiem, a Uhorčikiem nawiązała się przyjaźń. Janosik pomógł Uhorčikowi zbiec z więzienia. Sam z wojska odszedł w 1711 r. i wrócił do wsi Terchová. Wkrótce jednak Janosik przystał do bandy Uhorčika. Jesienią 1711 r. Janosik został hersztem tej bandy (harnasiem), albowiem sam Uhorčik postanowił porzucić zbójnictwo, zmienił imię na Martin Mravec i osiedlił się we wsi Klenovca, gdzie został hajdukiem.

Janosik ze swoją grupą działał na pograniczu węgiersko-polskim, a ofiarami jego napadów byli głównie kupcy, ale także plebani, posłańcy pocztowi i inne przypadkowe zamożniejsze osoby.

Działalność przestępcza Janosika trwała do wiosny 1713 r. Janosik został wtedy pojmany w domu Tomasza Uhorčika i umieszczony w więzieniu w Liptowskim Mikulašu. Proces Janoska odbył się w dniu 18 marca 1713 r. Janosik został skazany na karę śmierci przez powieszenie na haku za lewe żebro. Wyrok wykonano najprawdopodobniej następnego dnia. W kwietniu 1713 r., po zidentyfikowaniu tożsamości Tomasza Uhorčika powieszono także tego zbójnika.

Ondraszek

Innym słynnym zbójnikiem był Ondraszek, działający na terenie Beskidu Morawsko-Śląskiego. Ondraszek, czyli Andrzej Szebesta urodził się w Jnaowicach koło Frydka. Ochrzczony został 13 listopada 1680 r. Był najstarszym synem janowickiego wójta Andrzeja (Ondracha) Szebesty i jego żony Doroty. Jego rodzicami chrzestnymi byli Jura Korbas i Ewa Czarbol. Andrzej miał ośmioro młodszego rodzeństwa: Jana, Kubę, Dorę, Annę, Jurę i Katarzynę oraz pochodzących z drugiego małżeństwa ojca z Zuzanną, wdową po Jerzym Walki: Tomka i Mariannę.

Według ludowej tradycji i literatury miał się uczyć w gimnazjum łacińskim w Przyborze, jednak nie potwierdzają tego spisy uczniów. Nie wiadomo, kiedy rozpoczął działalność zbójecką. Badacze sądzą, że stało się to najpóźniej w 1709 roku, gdyż w tym roku wójtem Janowic został Jan, młodszy brat Ondraszka, tymczasem według zwyczaju urząd ten przypadał pierworodnemu. Sądzi się, że Ondraszek nie został wójtem, gdyż w tym czasie już uprawiał zbójecki proceder. Inna teoria głosi, że zbójnikiem został dopiero w 1711 r. W każdym razie w tym roku wyznaczono za jego głowę nagrodę w wysokości 100 florenów.

Przyczyną przystąpienia Ondraszka do zbójników miał być romans z żoną ówczesnego starosty hrabiego Franciszka Prażmy. Ondraszek został przyłapany, poddanych chłoście, po czym zbiegł w góry.

Przez kilka lat uprawiał zbójnictwo w okolicach Łysej Góry na pograniczu Śląska Cieszyńskiego i Moraw. Został zamordowany 1 kwietnia 1715 r. w świadnowskiej karczmie obuchem ciupagi przez członka swej własnej bandy, Juraszka (Jura Fuciman z Malenowic).

Zwłoki Ondraszka zostały następnie, dla odstraszenia ewentualnych naśladowców, poćwiartowane na rynku we Frydku. Zabójca Ondraszka, Juraszek, po udaniu się do Cieszyna w celu odebrania nagrody, został tam złapany i wrzucony do zamkowych lochów, a później torturowany przez łamanie kości, wskutek czego zmarł.

Janosik — zbójnik, którego pokochali górale

Po stronie słowackiej pasowano Janosika na obrońcę uciśnionych chłopów i wroga węgierskich panów, po polskiej stronie Karpat uznano go za wzór cnót i zalet rycerskich.

300 lat temu zginął zbójnik, którego ludowa tradycja wzbogaciła o cechy i czyny innych sławnych harnasiów. Legenda uczyniła z Janosika człowieka o dużym poczuciu własnej wartości i godności osobistej, niezwykle odważnego i mocarnego.

Jerzy Janosik czy Juraj Janosik

Większość osób zdaje się nie wiedzieć, iż Janosik wywodził się ze Słowacji i najprawdopodobniej nigdy nie stanął na polskiej ziemi

Jeszcze w XIX w. podróżnikowi po Tatrach, Sewerynowi Goszczyńskiemu pokazywano w Dolinie Kościeliskiej grotę, gdzie znajdował się szkielet pokaźnych rozmiarów i opowiadano, że to szczątki Janosika. Także dziś uczestnikom spływu przełomem Dunajca, w najwęższym jego miejscu, gdzie skały zbliżają się do siebie wskazuje się miejsce, gdzie słynny zbójnik miał przeskoczyć rzekę.

W Polsce do rozsławienia postaci Janosika przyczynił się poeta Kazimierz Przerwa-Tetmajer. To on napisał poemat o zbójniku z Podhala. W jednym z fragmentów czytamy:

„Kozy w biegu chwyta w ostrych turniach, kiedy krzyknie wodę w stawach mąci, a ciupagą, gdy uderzy w skałę, na dwie piędzi ciupaga się wcina. Przy tym stoi w czarnej zmowie ze złem. Ni się szabla, ni kula go imie. Jego topór niewiedziony ręką, rąbie kogo rąbać mu rozkaże. A gdy zechce czarownik, to w oczach jak mgła górska stopi się i zniknie”.

Legendy i mity

Podhalańscy górale powtarzali, że Janosik miał kontakt z siłami nadprzyrodzonymi, nie bał się ni czarta ni Boga.

Wokół postaci Janosika narosło wiele mitów i legend. Miał zbójnikować po całych Tatrach, miał być wykształconym klerykiem, miał ponoć napisać list do samej cesarzowej Marii Teresy, zapraszając w gościnę do góralskiej karczmy.

A przecież nie umiał pisać i żył w czasach, kiedy Marii Teresy nie było jeszcze na świecie. Prawdą jest, że chadzał słowackim traktem liptowsko-trenczyńskim, robiąc wyskoki na Śląsk i Morawy.

Słowak z krwi i kości

Był chłopem z pochodzenia. Urodził się w 1688 r. niedaleko Bańskiej Bystrzycy. W latach młodości zwerbowany do armii Rakoczego wojował z austriackimi generałami o wolność Węgier w powstania kuruców. Po klęsce powstania wcielono go do armii Habsburgów. Tu, pełniąc służbę w zamku Bytčy na Morawach, poznał zamkniętego w zamkowych lochach zbójnika Tomáša Uhorčíka.

Rodzice zapłacili słony okup, by wykupić syna od służby wojskowej. Po zwolnieniu, Juraj Janosik zebrał 29-cio osobową bandę zbójników. Rabował folwarki szlacheckie, dwory i plebanie. Napadał na kupieckie karawany.

W dokumentach, jakie pozostały z procesu zbójnika wynika, że wśród zrabowanych przez siebie łupów Janosik wymienił: koszulę, sukno, flinty, szable, pierścienie i wino. Wszystko to rozdawał ludziom.

Czar zbójnickiego życia

Wielu młodych pociągał swobodny, pełen niebezpieczeństw i ryzyka, awanturniczy tryb życia harnasiów. Wielu zbójników nie przerażała nawet najsurowsza kara, jaka im groziła — powieszenie na haku.

Wieszano za ostatnie żebro, zostawiając zbójnika na pastwę długiego konania. Taki los spotkał Janosika, gdy miał zaledwie 25 lat. Zdradzony i wydany w ręce starostów, rzekomo przez dziewczynę próbował ratować się ucieczką. Trafił przed sąd.

Nikogo nie wydał i pięknie umierał

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.