Ścieżka imion
Przez ciemność świata co sekrety spowija
Ścieżka Imion wiedzie mnie ku prawdzie
Wykorzystam czas, który tak szybko przemija
Bym nie tylko ja była świadoma
Gdy śmierć mnie znajdzie
I oto są słowa z serca płynące
Aby dać ludziom nadzieję
Bo nadzieja jako ostatnia ze wszystkiego
Umiera
Choć czasem wiatr smutku
Piaskiem w oczy zawieje
Nad nami jest Miłość i w nas
Prawdziwa i szczera
By poznać sens — głębię swego istnienia
Wkrocz na Ścieżkę Imion i idź nią do końca
Zbieraj i układaj w pamięci swoje doświadczenia
A przemówi wreszcie Prawda — dotąd milcząca
Pod jego skrzydłami
Nocami mnie budzi wiedeński cień
Człowiek mojej ciemnej strony
Odchodzi dopiero gdy nastaje dzień
W bólu swoim nieukojony
Przychodzi i płacze nad naszym losem
Nad niemożnością pójścia tą jedną z dróg
Moje pragnienia są jego głosem
Śmierć przyjacielem — życie to nasz wróg
Moje miejsce jest pod jego skrzydłami
On moją tęsknotą do głębi przepojony
Przychodzi i płacze krwawymi łzami
Człowiek mojej ciemnej strony
Lęk
Któż moje słowa wysłucha
Szeptane gdy noc nadchodzi
Ciemność ogarnia mego ducha
Kto powie gdzie ten lęk się rodzi
Moje serce trzyma bezradność
Mój umysł ogarnia zwątpienie
Gdzie ucieka wszelka radość
Czemu odchodzi w zapomnienie
Śmierć przybywa w cichym dźwięku
Boję się tej rzeczywistości
Mam świadomość tego lęku
I lękam się tej świadomości
Sen na jawie
W milczeniu suną postaci w czerni
Wszyscy razem, choć każdy samotnie
Idą i milczą Sprawiedliwemu wierni
Setki postaci naznaczonych sromotnie
Suną postaci bez cienia skargi
Choć w ustach ich wiele obrzydliwych słów
Drżą tylko nocą zmęczone ich wargi
W czarnym morzu zmęczonych głów
Suną postaci bez mózgów i myśli
Czyniąc rozkazy Sprawiedliwego
Któż wie, co kiedyś temu się przyśni
Kto zbudzi się z tego snu koszmarnego
Krzyż
Wraz z tobą ukryłam za zamkniętymi drzwiami
Wszystkie słowa, których serce wykrzyczeć nie zdoła
Przyjmuję tą miłość z otwartymi ramionami
Nawet jeśli jest karą, która z piekła mnie woła
Jak sam powiedziałeś — mądre światło się zbliża
Które rozjaśni mojego życia czarne kartki
Wiem, że czeka na mnie ciężar twego krzyża
Który będę musiała wziąć na swoje barki
Wezmę krzyż twych cierpień i poniosę go w dal
Będę go niosła, aż mój oddech ziemia zdusi
Do końca na mych ustach będzie kwitł twój żal
Aż śmierć na mym sercu poddanie wymusi
Dlaczego właśnie ja?
Rozdzieliłeś nas oceanem czasu, morzem przestrzeni
Rozłąka naszych serc całe wieki już trwa
Zadajemy wciąż pytanie — tak samo obydwoje odpowiedzi spragnieni
Dlaczego właśnie ja?
Rozdzieliłeś nas oceanem marzeń, morzem snów
W tych wielkich wodach powoli już sięgamy dna