E-book
7.35
drukowana A5
14.82
Myszka i Księżyc

Bezpłatny fragment - Myszka i Księżyc


Objętość:
18 str.
ISBN:
978-83-8369-001-8
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 14.82

Wielki, kaflowy piec odbijał w kafelkach światło księżyca wiszącego na granatowym niebie za oknami osłoniętymi firankami. Srebrzyło ono serce zegara wybijającego kuranty, rzeźbioną ramę dużego, stojącego lustra i figurkę skrzata siedzącego na wygaszonym od lat kominku. Dzięki temu światłu stary, modrzewiowy dworek stawał się jeszcze bardziej tajemniczy niż był. Za oknami kołysały się na wietrze korony drzew w otaczającym go parku, a na gałęzi jednego z nich przysiadał srebrzysty księżyc, gdy tylko pojawił się na niebie. Jego światło docierało w jeszcze jedno miejsce, nieznane domownikom: do norki myszki Henrietty herbu Dziura Serowa. Nikt nie wiedział o jej istnieniu poza samą myszką, ponieważ norka znajdowała się w ścianie za piecem, tuż nad drewnianą i niemiłosiernie trzeszczącą, pokrytą kobiercem, czyli pięknym dywanem podłogą. Kiedy natomiast do salonu, bo w nim właśnie zamieszkiwała Henrietta, wchodził stary sługa rodziny Paweł, wydawało się jej, że kroczy ku norce ciężki olbrzym, którego postać światło księżyca jeszcze bardziej wydłużało. Henrietta drżała wtedy ze strachu. Najszczęśliwsza czuła się dopiero wtedy, kiedy nikogo nie było w salonie, tylko ona i… księżyc, który zresztą od dawna ją fascynował, a tak naprawdę od chwili, gdy jej mysia mama, pani Honorata, opowiedziała córce o dziwnym rogalu przemieniającym się w okrągły bochenek chleba, który potem, na kilka nocy, znikał nagle z nieba. Pani Honorata, nieznająca się niestety na astronomii, czyli nauce między innymi o księżycu, stwierdziła na koniec, że księżyc jest… z sera i odrobiny kakao lub z sera i poza tym brudny, nieumyty, bo tu i ówdzie szary, i że aż wstyd być takim na niebie brudasem.

— Ech — westchnęła Henrietta, wychodząc z norki i zerkając na widoczny za oknami księżyc. — Czy ty naprawdę jesteś z sera? Jeśli tak, to może bym troszkę ciebie zjadła…? Albo nie — dodała po chwili wahania — Przecież gdybym miała nieposkromiony apetyt, to mogłabym cię zjeść całego i kto tak pięknie świeciłby dla mnie… Ale chciałabym udać się do ciebie z wizytą, tak jak moja mama, która wyruszała w odwiedziny do wszystkich okolicznych, zapraszających ją do siebie mysich znajomych…

Zasmucona brakiem zaproszenia od księżyca, Henrietta podbiegła do wiklinowego, bujanego fotela stojącego tuż przy oknie, wspięła się na jego ozdobne oparcie i zeskoczyła z oparcia na parapet w miejscu, gdzie rozszerzają się firany ozdobione niebieskimi chwostami. Usiadłszy na parapecie, podciągnęła tylne łapki, objęła je przednimi i ze smutkiem w oczach wpatrywała się w księżyc, raz po raz pochlipując i ocierając łzy niewielką, szarą tak jak ona, haftowaną chusteczką.

Nagle zawiał wiatr i okno, przy którym siedziała myszka, otworzyło się na oścież. Henrietta podskoczyła z przerażenia. Wtedy usłyszała dobiegający z góry śmiech. Znieruchomiała i z ciekawości spojrzała w górę, wciąż trzymając chusteczkę w łapce.

Wysoko nad nią wisiał rozbawiony księżyc.

— Dlaczego patrzysz na mnie i płaczesz? — zapytał, kołysząc się delikatnie na niebie, otoczony rozbawionymi wraz z nim gwiazdami.

Zaskoczona Henrietta nie była w stanie wydobyć z siebie głosu, nawet zwyczajnego, mysiego pisku, jedynie przyglądała się ze zdumieniem księżycowi. Ocknąwszy się po chwili, przeprosiła za milczenie i niegrzeczne wpatrywanie się, po czym zachęcona uśmiechem księżyca, mimo onieśmielenia, poprosiła swego rozmówcę:

— Panie księżycu, czy może pan mi odpowiedzieć, czy jest pan z sera i odrobiny kakao, i dlaczego, być może, jest pan brudny, gdy staje się pan okrągły… o, a teraz podobny jest pan do rogala.

Na te słowa księżyc zmarszczył gniewnie brwi, spojrzał ostro na Henriettę i nagle fuknął na myszkę, która aż skuliła się z przerażenia:

— Co to za wychowanie?! Jak możesz mnie podejrzewać, że jestem z sera? I co? Może masz ochotę mnie zjeść lub przynajmniej nadgryźć? Jak możesz mi zarzucać, że jestem nieumyty lub z odrobiną kakao? Kim ty jesteś, taka niegrzeczna? Mieszkasz w dworku, czy zatem nie nauczono cię w nim dobrych manier?!

Rozgniewany księżyc zaczął ciężko dyszeć z oburzenia. Dopiero po upływie kilku chwil, które myszce wydawały się godzinami, jego sierp, wcześniej silnie rozdygotany, znieruchomiał. Wtedy dotarł do Henrietty spokojny już głos księżyca:

— Kto ci powiedział, że jestem z sera i kakao lub z sera i brudny?

— Moja mama — odpowiedziała myszka i dodała pośpiesznie — Ale jej przekazała to moja babcia, babci prababcia, prapabci praprababcia, praprababci prapraprababcia…

— Dość! — przerwał nagle księżyc. — Babcia, prababcia, praprababcia, prapraprababcia… Ale teraz wiem: to nie twoja wina, że nie wiesz, jaki jestem naprawdę…

— A jaki jest pan naprawdę…? — spytała Henrietta, nieśmiało podnosząc wzrok na księżyc.

— Udaj się do mnie z wizytą, to się przekonasz! — zawołał księżyc, lecz gdy myszka już zamierzała zapytać go, jak do niego dotrzeć, obłoki zasłoniły srebrzysty sierp i salon wypełnił się ciemnością.

Powoli zaczął padać deszcz, bębniąc wpierw sporadycznie, a potem coraz silniej i gęściej kroplami po dachu i daszkach okien dworku. Zrobiło się zimno. „Brrr…!”. Henrietta zadrżała z chłodu i wtuliła się w swój haftowany w dziurki serowe szary szlafrok. Krople zaczęły uderzać także w nią. Cofała się przed nimi, ale w ciemności nie potrafiła zeskoczyć z parapetu na oparcie fotela, a stamtąd na podłogę i wrócić do swej norki. Wraz z kroplami deszczu również jej łzy zaczęły spadać na parapet.

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 14.82