E-book
14.7
drukowana A5
33.58
Myśli zapisane

Bezpłatny fragment - Myśli zapisane

wiersze wybrane


Objętość:
98 str.
ISBN:
978-83-8155-732-0
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 33.58

Przedmowa

Krótkim wstępem do niniejszego tomiku, pragnę podziękować drogi czytelniku za czas, który pragniesz poświęcić na czytanie treści zawartej w tej książce. Jest to mój pierwszy, debiutancki tomik i długo zastanawiałem się, czy użyć formy tematycznej i jakiego tematu miałbym się trzymać. Niestety, lub stety, stanęło na zbiorze wierszy pisanych na przestrzeni niemalże dwóch ostatnich lat. Jest to swoisty mix treści, w której przypuszczam jak to w życiu, każdy będzie mógł się odnaleźć. Będzie mógł odnaleźć cząstkę własnego życia widzianą przez pryzmat moich osobistych odczuć, których nie wahałem się użyć wiedząc, że nie jestem odosobniony w takiej formie postrzegania świata.


Nie chcę dłużej zniechęcać długą przedmową, natomiast pragnę zachęcić do choćby krótkiej chwili, którą wspólnie możemy przeżyć spotykając się po dwóch stronach wiersza.


Serdecznie zapraszam.


Marcin Stępień

dedykacja

Tomik ten dedykuję moim rodzicom,

kochanej żonie Agnieszce, synowi Jakubowi

oraz najbliższej rodzinie.

przebudzenie

Przywitałem się z pierwszym wschodzącym pierwiosnkiem,

w wytworności swej białym, jak skrzydła anioła,

zwiastującym nadejście upragnionej wiosny,

której wyczekiwała dusza utęskniona.


Dotknąłem delikatnym słowem pocieszenia,

drżącym płatkom strącając łzawą rosę z twarzy,

spłynęła cienką strużką, już jej teraz nie ma,

podniósł się kwiat omdlały w blasku nowych wrażeń.


A ja? cóż ja, usiadłem nad wartkim potokiem

zanurzając w nim dłonie, wsłuchany w szum wody,

i chociaż wszystkich myśli zrozumieć nie mogę,

to, czyż nie jestem na to zwyczajnie za młody?

trochę o rodzinnych stronach…

Wracam pamięcią kiedy tylko mogę

w rodzinne strony chociaż życie wiodę

od nich daleko, bo los w świat mnie rzucił

szepcząc na ucho abym kiedyś wrócił.

Dobrze mi tutaj gdzie gniazdo uwiłem

z boską pomocą co mogłem zrobiłem,

tęskno mi jednak za szumiącym lasem

piątku wieczorem i baru hałasem

gdzie regularnie niby jak w zegarku

zbierała młodzież się na „chórek” w barku.

Była muzyka, szampan za szampanem

kończąc biesiadę często już nad ranem

do domu idąc w radosnych humorach

wtaczając ciało na górę po schodach.

Oprócz rozrywki bogatej w hulanki

pamięcią wracam do swej Julianki,

gdzie dom rodzinny zawsze miły czeka

i wypatruje, mnie od lat, z daleka.

Gdzie szum Wiercicy płynącej przez łąki

rozbija nurtem lata tej rozłąki,

a białe brzozy rosnące przed domem

otulić chciałbym, równie białym słowem.

gwiazdy

Skromnym uczuciem przed siebie rzuconym,

w noc jakże cichą, stuloną w nicości,

zapalam gwiazdy w ciemnym jeszcze niebie,

by rozświetlały pragnienie miłości.

Zapalam pierwszą, więc spójrz jaka piękna,

błyszczy w ciemności swym blaskiem jaskrawym,

czy będziesz miła, choć trochę dziś wdzięczna,

sam jestem pewien, że wszystko przetrwamy.

Zapalam drugą i trzecią i czwartą,

w setkach tysięcy zniknęły złe mroki,

będąc świadomym, że czekać jest warto

podziwiam życie i jego uroki.

   Ostatnią gwiazdę zapalę w milczeniu,

   poznasz ją sercem w delikatnym drżeniu.

Jest w człowieku…

Jest w człowieku wciąż siła do tworzenia świata,

budowania wzniosłości na krawędzi chwili,

jednym ruchem swych myśli mógłby cuda zdziałać,

a tak często nie umie, lub nie chce zadziwić.


Jest w człowieku ukryta całkiem wolna wola,

aby stanąć przed drugim bez strachu i lęku,

w wyciągniętej dziś dłoni próbuje on schować

znajome dobrze słowa, choć całkiem bez dźwięku.


Jest w człowieku też drwina niewidoczna zrazu,

żądna zagłuszyć wszystko co odmienność rodzi

i chociaż w oczy patrzy bez twarzy grymasu,

świat jej dziś potakuje, świat się na nią godzi.


Jest w człowieku też postać zrodzona z pokory,

zapisując przed sobą ciągle nowe karty,

nie nosi ona kajdan, nie zna też niewoli

nanosząc w swoich wersach sens myśli rozdartych.


Co jeszcze można znaleźć w ludzkiej skórze skryte,

ile piękna, bogactwa i doznań miłości,

ważne, żeby to wszystko przyniosło pożytek

będąc przyczyną skutku, bez oznak zazdrości.

Księżycowe marzenia

Z głową zwróconą ku gwiazd nocnych oczu,

których iskierki drżą płoche w ciemności,

spoglądam w niebo, bez lęku, co w mroku

bez przerwy mąci.


Nie szukam pragnień tych poza wzrokiem

ni doznań złudnych, odległych, nie pragnę,

ozdabiam księżyc jego własnym blaskiem,

z nim dzisiaj zasnę.


Gwiazdy zbyt małe, bym zebrał je w dłonie,

pomiędzy palcami przeciekną jak woda,

lecz srebrny księżyc zawieszę przy oknie,

sądzę, że zdołam.


I tylko wtedy pod poduszkę schowam

myśli związane srebrną wstążką marzeń,

każde spisane w pojedynczych słowach,

chcesz? To pokażę.

polowanie

W oddali słychać dźwięk rogu myśliwych,

czas zacząć łowy, nagonka ruszyła,

wzmógł się psi jazgot, raźno rwą do przodu,

siła zdradliwa.


Za nimi konie, napięte i dumne

na grzbietach niosąc swych jeźdźców krwi żądnych,

nie kłusem jeszcze, lecz stępa, powoli,

w myślach zawodnych.


Nabrali pędu gnani własną pychą,

na nic kark giętki, gdy kły szczerzy hiena,

choć w polowaniu nikt zwierza nie widział,

człowiek umiera.

wiosna

Pierwsze żonkile zakwitły przy drodze

snując się wstęgą niewinną i drżącą,

zerwałem jeden i wręczyłem tobie,

abyś poczuła zapach kwiatów wiosną.

Z anielskim wdziękiem rozkładasz ramiona

łapiąc w nie chwile w kolorze zieleni,

spragniona ciepła i słońca tak głodna

pędzisz do niego unosząc się z ziemi.

Wirują barwy wokół świata marzeń

na wpół realnych, jak warkocz tęczowy,

wyciągam dłonie, czule po nich gładzę

będąc aktorem w teatrze wyśnionym.

   Budzi się wiosna, lecz wiem teraz czemu,

   w barwnym, wiosennym miłości odcieniu.

mów do mnie

Mów do mnie wzrokiem na wskroś przenikliwym,

schowaj w milczeniu niepotrzebne słowa,

spal co zostało z nieprzespanej nocy

i bądź dziś moja, tak zwyczajnie moja.


Rozkołysz ranek w hamaku rozkoszy,

westchnij do ucha szeptem zapomnienia,

wetknij we włosy kwiat ostatniej nocy

i bądź dziś moja, bez chwili wytchnienia.


Odwdzięczę się tym, co w sercu rozkwitło,

całego siebie na dłoni postawię,

jednym spojrzeniem opieką otoczę

i oddam wszystko i nic nie zostawię.


Zerwę gwiazd z nieba i rzucę pod nogi,

byś chodzić mogła okryta ich blaskiem,

w dzień promień słońca zaplotę w twój uśmiech,

wiedząc, że uśmiech ten nigdy nie zgaśnie.

wiatr w kominku

Wiatr w kominku

na zadymionej pięciolinii

zapisuje swoje nuty,

wirująca melodia

szaleńczo unosi je w niebo.

Ćwierćnuty, półnuty,

krótka pauza

i znowu,

uwertura w tonacji wieczorowej

rozpoczęła koncert,

na który czekałem od rana.

W wyciszonej sali wyobraźni

dźwięki grają w berka,

goniąc się jak dzieci

przy blokowym trzepaku.

Na zakończenie

kilka słów

wyśpiewanych chórem

i… pora spać,

jutro kolejny koncert,

na który muszę wstać wypoczęty.

piąta pora roku

Tyle barwnych liści spadło,

nagie drzewa w lesie

szumią jakże inną barwą,

kończąc złotą jesień.


Tyle światła w dzień pochmurny

niesiesz w dłoniach swoich,

życzliwością jego blasku

rany w duszy goisz.


Tyle szczęścia z twoich oczu

patrzy dzisiaj na mnie,

tyle słów w zamkniętych ustach

na dno serca spadnie.


Tyle chwil upływa w ciszy,

błądzę wtedy wzrokiem,

zapisując w swej pamięci

każdą myśl o tobie.

zdjęcie

Znalazłem stare zdjęcie, na dnie pudła wspomnień,

jego wyblakły obraz, przeszył ciało dreszczem,

chwilę patrzyłem, po czym wziąłem je w swe dłonie,

świat jakby nagle zwolnił, zatrzymał się wreszcie.


Na wskazówkach zegara, cicha myśl przysiadła,

kołysząc się do taktu zalotnym spojrzeniem,

ciągle pamiętam ten wzrok, kiedy serce kradłaś,

jak nić melodię snując, porannym westchnieniem.

na morzu życia

Morze znów wyrzuciło na brzeg, jakieś resztki,

niedokończonych spraw sieci potargane,

wzburzone morskie fale zatopionych uczuć

na nowo odkrywają to, co już poznane.


Próżno szukać w nich skarbów, choć iskra nadziei,

zmieszana z gęstą pianą znika w ciemnej toni,

nagle wszystko ucichło, widzę słońca promień,

każdy sztorm ma swój koniec i tak cicho po nim.

bezpieczna przystań słowem malowana

Cichną wspomnienia

pośród barw zaokiennej aury,

drży wiatr na strunie

snując melodię dotąd mi nieznaną,

słońce, rozgrzewa

wyziębione nagie serce,

dźwięcznym promieniem

zaplata zapisanym myślom warkocz.


Słowa, to słowa,

coraz częściej uciekam od nich,

w ciszy znajdując

spokojną przystań, wytchnienie,

tam słyszę dźwięki

nutką po nutce z wolna płynące,

pod ich skrzydłami

nie sobie, lecz nam, zbuduję schronienie.

przebudzenie

Rozkrzyczaną cząstką siebie

zrywam z oczu resztki snu

i z przerażeniem rzucam je w okno.

Rozbite emocje

rozsypane na podłodze życia

błyszczą nieregularnym kształtem.

A więc, stało się,

to właśnie dziś

zachłysnę się barwnym powietrzem,

poczuję jego ciepłą bryzę

na zmęczonej twarzy.

ostatni bastion

Huknęły trąby nad miastem spokojnym,

w oddali widać nadchodzące wojska,

lecz to nie miasto, maleńka już wioska,

nie chciałem wojny.


Nie chciałem krzyku, cierpienia i bólu,

łamanych kości pod pręgierzem czasu,

nie zrozumiałem wszystkiego od razu,

wybiegłem z tłumu.


Wybiegłem z tłumu nie mogąc już słuchać

napiętych dźwięków upadłego świata,

horyzont zamarł, na sam widok bata,

przyszła kostucha.


Pędzące konie nieuchronnych zdarzeń

z pełnym impetem wtargnęły w dziedziniec

myślałem chwilę, choć jeden mnie minie,

nie zdepcze marzeń.


Wciąż jeszcze słychać tętent dzikich koni

odgłosem kopyt na kamiennym bruku,

serce nie pękło mimo tego huku,

myśl w uszach dzwoni.


I… znowu cisza, ucichły też myśli,

świat stanął w miejscu jak olbrzym zdziwiony,

zniknęły konie w pejzażu zamglonym,

skończyły wyścig.

krótka historia

Jest to krótka historia,

a w niej tylko teoria,

jak nie upaść z wysoka na tyłek,

sława lubi korony,

lecz dwuostrze mamony

tnie bezduszność w drobiny, na pyłek.


Pewien pisarz, poeta,

chociaż sam wierszokleta,

ponad słowem wychwalał swą postać,

spośród wszystkich wokoło

cenił twórczość, lecz swoją,

bo najlepszym chciał w końcu pozostać.


Lecz los sam definiuje

na co kto zasługuje,

jakim okiem kierować się w życiu,

użyć sprytu, czy serca,

niezależnie od miejsca

by nie siedzieć samotnie w ukryciu.

antykwariat uczuć

Zgiełk i wrzawa, wszędobylski hałas,

antykwariat uczuć potarganych,

a pośród książek człek zagubiony,

niemal w tym wszystkim już oszalały.


Z pianą na sercu i drżącym głosem

woła o pomoc szarą codzienność,

lecz niewidzialny kręci się wkoło,

sam widząc tylko swą beznadziejność.


Co rusz zerkają krwiożercze bestie

chcąc wyrwać każdą nadziei kroplę,

skulony w kącie znów chce przeczekać,

lecz nagle widzi promyczek w oknie.


Ustaje wrzawa, kryją się lęki,

duszę ogarnia znajomy spokój,

wiedziony światłem wstaje silniejszy,

z nadzieją w sercu i z błyskiem w oku.

dokąd leziesz

Dokąd leziesz ty łachmyto?

Głos poznaję, ale czy to

nie ten sam co przed śniadaniem

dał się poznać zakłamaniem?

Obiecywał dzień spokojny,

żadnych krzywd i żadnej wojny,

pokój w sercu ponoć nosi,

wszem i wobec miłość głosi.

Lecz, gdy wieczór spojrzał z góry

okrywając świat ponury

srebrnym blaskiem srebrnej twarzy,

zrozumiałem zlepek zdarzeń.

Pełen wiary w możliwości

mimo własnej niezdarności,

założyłem co się stanie

właśnie wtedy przed śniadaniem.

Chciałem unieść się pod chmury,

na świat patrzeć nieco z góry,

móc przenosić góry wiarą,

co dzień nową nie tą starą.

Razem z weną iść na piwo,

pouśmiechać się z nią krzywo,

w wolnej chwili siąść na ławce,

lub w kawiarni tak przy kawce.

Lecz los płata różne żarty,

i gdy budzę się zbyt hardy

szybko ziemię pokazuje,

każe zwolnić, wręcz hamuje.

Sprowadzony do parteru

przy pokorze bliskiej zeru,

świat wydaje się udręką,

pasmem bólu, oraz męką,

bo gdy wstanę drugą nogą

i pobiegnę inną drogą,

wtedy szansa jest od losu

by posłuchać prawdy głosu.

dymiące fabryki poezji

O wy, dumni poeci,

jakże trudno wam sklecić

w wierszu słowa, by nadać im treści,

bo kunsztowne pozycje

uderzają w ambicje

tworząc teksty od siedmiu boleści.


Ktoś się weną zasłania,

inny bez przekonania

miesza w sercu atrament zgęstniały,

jeszcze tylko dwukropek,

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 14.7
drukowana A5
za 33.58