Ludzie
Ludzie idą ulicami, nie widząc
Żyją drobnostkami bez wyrazu,
próbując odnaleźć sens
Sensem jest dla nich wygoda i spokój
Umywają ręce, bo przecież to takie zwyczajne
Zamykają drzwi na klucz,
by znaleźć się z dala od prawdy
Idą i przemijają, ale to nic nie znaczy
Dumnie podniesiona głowa chowa się w piasku
jak w otchłani
Czym jest odwaga?
Nikt dawno nie słyszał takiego słowa
Jedno życie
Życie mamy jedno
I co z tym robimy?
Chodzimy z kąta w kąt,
myśląc, że tak właśnie unikniemy rozczarowań
Wołamy ciągle: jeszcze nie teraz!
Życie przecież może poczekać…
Wtedy na scenę wchodzi mała dziewczynka
z bukietem kwiatów w ręce
Obraca się trzy razy dokoła, wołając:
„Nie będzie innego teraz!”
Przystają przechodnie, patrzą ze zdziwieniem
Trwa to jedną krótką chwilę
Potem pędzą przed siebie, zapominając o tym,
co przed chwilą widzieli
Każdy z nich ma swoje sprawy, które wymagają
natychmiastowej uwagi
Mamy jedno życie
A wciąż odkładamy je na później
Niewidzialna
Jestem tu…
Tuż obok
Nie mam peleryny niewidki
Jestem zawsze
Czekam aż się zdarzy coś, co się nie zdarzy
Wiem i nie wiem
Myślę, czuję
Chcę i nie chcę…
Wciąż tli się nadzieja
Nadzieja, która powinna być tylko wspomnieniem
Zaraz…
To tylko moja bajka!
Ale jak zmienić zakończenie?
Jestem przecież tylko dzieckiem
Pociąg do nieskończoności
Nie rozumiem: Co? Gdzie? Kiedy?
Nie rozumiem: Jak? I po co?
Karuzela myśli, wspomnień,
Ciągłych pytań, które nie znajdują odpowiedzi
Rzeka czasu płynie
Pociąg rusza w nieskończoność
Nie mogę go zatrzymać
A przecież jestem konduktorem
Czy? Dlaczego?
Maszyna pędzi coraz szybciej
Ale nadal wierzę, że ją zatrzymam
Everest
Dzisiaj miałem zdobyć górę gór
Wszystko zaplanowane
Cel był już tak blisko
Wystarczyło wyciągnąć rękę…
Nagle zebrały się czarne chmury
Zerwał się wiatr
Gdzie nie spojrzałem
Mgła
Nie miałem wyjścia
Cofnąłem rękę
I zszedłem