Odkrywam przed Tobą świat słowem malowany.
Zapraszam
Życie
Przemijanie dni przemijanie po prostu
Każdy dzień ani chwila nie są jednakie
Trzeba do portu dopłynąć
Pogodzić się że życie jest takie właśnie
Tęsknimy za tym czego nie mamy
A jak już jest to powszednieje
Może z tchórzostwa wciąż uciekamy
I znów zdziwienie że się źle dzieje.
Zguba
rozsypały się moje słowa
po kartkach białych i niesfornych
nie wiem czy pozbierać je zdołam
poeta co dzień otwiera serce
przed Tobą i światem
a czasem w poniewierce gubi
to co dla niego drogie
tęsknota za wczoraj
jeśli nie jest dobrze dzisiaj…
popatrz na świat i oddaj
to co masz najlepszego w myślach
Pogodzenie
pogodzić się z przemijaniem
chociaż ci z tym nie do twarzy
nie spotkasz się z tym samym
dniem możesz sobie jednak wymarzyć
to co spełnić się może
jesień życia to jak jesień aury
zakwita złotem i kasztanem
włosami białymi blaskami natury
i wszystkim tym co zdołasz dniem
lub nocą podziwiać i przeżyć
to nie jest takie złe patrzeć inaczej
na to wszystko co kiedyś było trudne
a teraz widzisz po swojemu i łatwiej
z uśmiechem i niedowierzaniem
że już nic nie musisz…
masz wolne
Dziś za…
Dziś za wszystko trzeba płacić
Za złe gadanie za złe pisanie
Za inny sposób myślenia
Wszystko do zapłacenia
A ja wolę blask poranny
Wiatr co zrzuca resztki liści
Jeszcze słońca te ostatki
I zgubione moje myśli
Na czekanie tego zimna
Które może lada podejść
Wspomnień kilka co się przyśnią
Na dnie serca małą boleść
Za tym wszystkim co już było
Wrócić więcej już nie może
Lubię spokój ciszę wokół
I ze wszystkim święty spokój
To moje
Kocham tych moich ścian kilka.
Kocham samotność i wiatr w kominie,
Bo życie to tylko chwilka.
Szczęście jest a później i tak minie.
Cienie też kocham gdy zmrok nadchodzi,
Dumanie przy świecach…
Myśl, kiedy w głowie błądzi,
I kiedy łamie po plecach.
Smutek przychodzi czasem znienacka,
Kiedy w jesieni słońce mniej świeci.
Gdy w lustrze odbija się każda zmarszczka,
A czas do przodu zbyt szybko leci.
Chwila
Jest taka chwila że ci wszystko jedno
czy jutro będzie dzień czy noc
czy słońce świeci czy gwiazdy zbledną
czy świt będzie miał jeszcze jakąś moc
chodzisz z kąta w kąt i wypatrujesz
sam nie wiesz czego… za czym tęsknisz
tak naprawdę to wiesz
ale boisz się przyznać przed sobą
kiedy zbliża się jesień masz obraz
tego co dawno minęło i już nie wróci
widzisz wszystko inaczej ale ten cień
jak ekran wraca i jak kotwica wierci
bliznę która nigdy się nie zaleczy
Wzgórza Krynicy
Zielone szczyty gór Krynicy
z jesienną nuta żółci
jeśli tu byłeś na pewno wrócisz
szum płynących potoków
skrywanych w gęstwinie wąwozów
inne jesienią inne zimą podczas mrozów
tu czas płynie leniwie
krajobraz rajem dla malarzy
a ty to wszystko zapamiętaj
i nawet złej pogodzie wybaczysz
Jeszcze lato
Upałem żegna nas lato zgłodniałe
wody i jesiennych chłodów
lekko zrudziałe liście
skrywają dorodne owoce
jeszcze lato jeszcze lato
powtarza lekki wiatr na tarasie
targając dzikim winem a na to
wróble ćwierkają jak w transie
ja w tym wszystkim szukam człowieka
w tym pięknie i w pogodzie
bo życie zbyt szybko ucieka
nie pozwól i daj się zawładnąć przyrodzie.
Słowo
słowem możesz wszystko
zranić i pochwalić
zabić i nieść uśmiech
możesz być daleko lub blisko
świat słowem malowany
jak najpiękniejszy obraz
zostaje w wyobraźni
nie wyblaknie i nie będzie zapomniany
Jesień życia
a u mnie jesień w parze chodzi
moja życiowa i ta od aury
kiedy barwami astrów zwodzi
i daje z wrzosów swoje polany
z akordem burzy przebłyskiem słońca
pierwszymi mgłami co ścielą łąki
takie widoki nie mają końca
żeby nas w to przemijanie włączyć
w parkach dywany żółtobrązowe
już wytrzepane wiatrem jesiennym
a my „jesienni” miejmy w głowie
choć trochę wiosny w uśmiechu codziennym
Ostatki lata
jeszcze mi zieleń oko zachwyca
z maleńką żółcią co skrywa się w sadzie
o popatrz już astry na drodze widać
a ranek srebrną mgłę na nie kładzie
w południe nitki zagoszczą w kwiatach
to babie lato daje swój znak
i znowu będzie jak w innych latach
opowiem ci wszystko tylko w snach
wiatr zacznie swoje balety na łąkach
w parkach liście nam pozamiata
myśli z tęsknoty się będą błąkać
czekać znowu do następnego lata
Rozmowa z sobą
to co los ci dał ucieka
nie zatrzymasz czasu i chwil
wszystko przez palce przecieka
przecież byłeś… a może to się śni
codzienność jak zdarta płyta
kręci się w jedną stronę
jednak za szybko przemija
biegnę… jednak nie dogonię
z maleńkich nasion wyrasta
coś czego nazwać nie umiesz
to pewnie uczuć kastrat
i chyba sam tego nie rozumiesz
Po co
po co mój wietrze rozbierasz drzewa
z tych kolorowych sukienek
do twarzy im w żółci i czerwieni
nie wiej nam zimnem po plecach
jeszcze nam słońca potrzeba w dzień
jeszcze widoków co cieszą oko
ptaki zrobiły na łące sejm
i widać ich odlot wysoko
nie cieszy zimno wczesnego poranka
chociaż ci wróbel za oknem ćwierka
nie oddam lata nie oddam lata
mówisz… i smętnie w kalendarz zerkasz
Odgłosy nocy
Wieczór zakłada ciemne suknie
zasłania niebo granatem nocy
uciszył ptaki ciepłem jeszcze
ostatnim o wrześniowej mocy
a gdzieś daleko za miasta krańcem
na obwodnicach szybkich dróg
inne odgłosy nocy z pędem
tego co zbliży się kiedyś pod próg
ostatnia gwiazda spada za drzewa
usypia księżyc na nieboskłonie
a mnie już więcej nic nie trzeba
mam w myślach Twoje silne dłonie
Otworzyłam
otworzyłam stare listy Twoje
te z jesieni z liściem w środku
zasuszonym z barwą brązu
otworzyłam myśli swoje
tyle barw karminu z dawnych lat
tyle czerwieni w tych słowach
dawno to było ale został ślad
i tego nic nie zmieni
Wspomnienia
kiedy październik wchodzi w kalendarz
to nieuchronnie przyjdą wspomnienia
na pewno odwiedzę także cmentarz
zapalę znicz ocalę od zapomnienia
to takie dziwne jak szybko czas ucieka
jakby to było przecież wczoraj
te dwie jesienie niby z daleka
a jednak siedzą głęboko w Tobie
inny jest teraz dzień o poranku
inne są kwiaty inny czas
nie zniknie jednak pamięć
gdy wraca ten czas
W płomieniu
w płomieniu świecy gaśnie
to co w sercu jest na dnie
i kładzie się cieniem nadziei
tym czym może się stać
ulotność zdarzeń zostawia to
czego złapać w locie nie można
omijasz wszelkie zło
bo nie chcesz tego spotkać
ale tam gdzieś w szczelinie małej
skrywasz prawdę tylko dla siebie
wiesz że wszystko co oddałeś
nigdy do ciebie nie wróci
Tryby
Czy tak naprawdę mój losie
Pleciesz swoje nitki takie marne
Dajesz prztyka raz po raz po nosie
Czasem śnisz wątki koszmarne
Szybko ucieka każda minuta
Już się nie spotkasz z wczorajszym dniem
Czasem go jeszcze szukasz
Ale zapomnieć nie bardzo chcesz
Do drzwi już puka tylko samotność
Okrasę daje słońce przez szyby
Myślisz jak tylko zachować godność
I nie dać się wkręcić w te złudne tryby
Jesienna niedziela
taki zwyczajny jesienny dzień
tyle tylko że niedziela
pochmurne niebo zabiera cień
samotność od ludzi oddziela
za oknem jeszcze jesienny pejzaż
kolorem wabi przyjaźnie
idziesz w przyrodę i zaglądasz
w znajome swoje miejsca
szczęściu sprzyja park przeogromny
z wszystkimi swoimi cudami