Droga życia
Smutne myśli mnie napastują
Żal i tęsknotę potęgują
Do czegoś wielkiego
Czegoś wręcz cudownego
Co wielu poetów znakomitych
Przedstawia w swych przesłaniach odkrytych.
Dają nam przez to nadzieję wielką
Pisząc natchnienia ręką
O uczuciach prawdziwych
I dla szarego człowieka możliwych
Pod warunkiem uczciwym i szczerym bycia
Oraz tej jednej, jedynej drogi życia odkrycia.
Czytajmy zatem wszelakie teksty mądre
Pełne dobrych wartości i miłości głodne
Aby one nam mapą zostały
Czasem też przewodnikiem bywały
W podróżowaniu po tej życia drodze.
Polecam, ja tak już chodzę.
Jesienna droga
Jesienna droga drzewami obrośnięta
Biegnie wśród pól i lasów
Momentami stając się bardzo kręta
Niczym los człowieka pełen cieni i blasków.
Czasami zatrzymujesz się na poboczu
Aby odetchnąć i powietrza złapać
Lub stajesz na stromym zboczu
I zastanawiasz się czy skakać.
Idziesz tą drogą przez liści deszcz rudy
Gęstymi mgłami owinięty
Jak w świecie pełnym obłudy
Samotny, zapomniany, odepchnięty.
Czym jest
Czy jest białym światłem w tunelu,
Które przyciąga do siebie wielu?
Albo kościotrupem w płaszczu może,
Który kosą kosi ludzi jak zboże?
Jednak może jest wybawieniem
I z tego świata uwolnieniem
Aby przed obliczem Św. Piotra się stawić
I chwilkę w jego obecności zabawić.
A po wnikliwym rozliczeniu sumienia
Z nutką rozczarowania i zdziwienia
W piekła czeluści wędrować
Lub szczęśliwym po raju spacerować.
Pieniądz
Pieniądz rzecz nabyta,
Miłość prawda skryta
Ale zdarzają się tacy ludzie,
Co żyją w wiecznej obłudzie.
Bardzo kochają pieniądze
Mając pojedyncze żądze
Aby ciągle się wzbogacać
A wiarę w miłość zatracać.
Tylko piękne i modne przedmioty uwielbiają
I ludzi co w bogactwach opływają,
Bo właśnie tak pozycję sobie budują
I nie ważne co ich serca czują.
Liczą się tylko środki, które na konto wpływają,
Które ich fizyczne wzbogacają
A duchowo stają się takimi manekinami,
Pustymi wypucowanymi lalkami.
Ale bez obrazy, są oczywiście wyjątki
A ja tak tylko z życia przedstawiam pewne wątki…
Słowa jako dotyk czy narkotyk?
Czy pisanie słów jest jak narkotyk
A te słowa potrafią zastąpić dotyk,
Gdy czyta ktoś tekst ciekawy może
Ze słów, co gromadzą się w mózgowej korze,
Które miejsca często swego już nie mają
I wyjścia na zewnątrz szukają,
Bo ciągle w głowie nowe kiełkują
Więcej i więcej miejsca potrzebują.
Wówczas autor w dłoń „pióro” chwyta
„Kartka papieru” z uśmiechem go wita
I zaczyna się pisanie
Odpowiednich wyrażeń dobieranie,
Aby się rymowały ładnie
Czasem zgrabnie, czasem powabnie
Aby poczuć słowa, które ciało opływają
Jak letnia bryza twarz mu muskają
A oddech przyspiesza i faluje,
Bo po obłokach fantazji spaceruje.
Dni wstecz nie cofniemy
Człowiek młody
Nie ma ochoty iść na ugody
Przestrogami się nie przejmuje
A kolegom wciąż szpanuje.
Jaki to on jest wspaniały,
Że rady starszych mu wisiały
Własnymi ścieżkami chodzi
Nad sensem życia się nie rozwodzi
Z dnia na dzień istnieje
I niech co się chce dzieje.
Jednak przychodzą takie dni, że żałuje
W ciszy gdzieś w zadumie przesiaduje,
Gdy życie półmetek przekroczy
Wtedy lepiej widzi na oczy
Swoje błędy i niesłuchane rady,
Które często doprowadzały do zwady.
Wówczas czas by chciał cofnąć
Aby w deszczu krytyki nie moknąć
I nie żałować straconych dni,
Bo nie wie czy to jest jawa, czy to się śni.
Pragnienia
Pragnienia są ci zapewne znane
Do znudzenia po wielokroć powtarzane
Ponieważ dotyczą tęsknoty za bliskością
Za byciu dwóch ciał jednością,
Gdy oczy w siebie są wpatrzone
Dwie dłonie razem zaplecione
Nawzajem się do siebie przyciągają
Ciał w ogóle o zgodę nie pytają.
Tylko wzajemnie delikatnie się obejmują
Pieszczą, ściskają, ciepłem całują
Są wtedy upojone smakiem wolności
Dwóch w jednym uścisku, w bliskości.
Nic dookoła nie istnieje
Nieskończoność w twarz czasu się śmieje,
Bo czy jest coś piękniejszego
Aniżeli uszczęśliwienie kogoś bliskiego?
Siedlisko
Noc piękna nastała
Taka czysta i wspaniała
Gwieździsta z księżyca urokiem
Przykrywa swoim mrokiem
Wszystkie brudy tego świata,
Gdzie codziennej higieny strata
Śmietnik wokół nas stworzyła
A na ulicy jest atmosfera niemiła.
Śmieci się dookoła przewracają
Śmietniki zniszczone drogę zastawiają
Też i szary przechodzień ulicy
Zachowuje się jak tubylec w dziczy
Rzucając odpadki gdzie popadnie
Nie celując do pojemników dokładnie
Potomnym zostawiając wizerunek
W codzienności niechlujstwa stosunek
Tworząc sobie takie środowisko
Ludzkiej społeczności siedlisko.
Ideał
Facet to wielka zagadka
I dla psychologa nie lada gratka,
Bo nie wiem czy mi uwierzycie
Ale zwierzę w nim zobaczycie,
Gdy się go narcyzmem podbuduje
I bacznie obserwuje.
Gdyż aby żądze zaspokoić swoje
A kolegom pokazać jego liczne podboje,
To się czasem bardzo dziwnie zachowuje
I na pewno wtedy jego mózg nie funkcjonuje
Jako narząd do myślenia
I dobra czynienia.
Za to siła przebicia
I myśl idealnym kochankiem bycia
Zasłania mu ważniejsze prawdy
Zasługując tym na słowa pogardy
I na krytykę wielką
Pisaną nie tylko kobiet ręką.
Ale bez obrazy, są oczywiście wyjątki
A ja tak tylko z życia przedstawiam pewne wątki…
Manekin
Pieniądz rzecz nabyta
Miłość prawda skryta
Ale zdarzają się tacy ludzie
Co żyją w wiecznej obłudzie
I kochają pieniądze
Mając pojedyncze rządze
Aby ciągle się wzbogacać
A wiarę w miłość zatracać.
Piękne przedmioty uwielbiają
I ludzi co w kasę opływają,
Bo właśnie tak pozycję sobie zdobywają
O uczucia przy tym żadne nie dbają,
Bo liczy się tylko kasa,
Która ich fizyczne wzbogaca
A duchowo stają się takimi manekinami
Pustymi wypucowanymi lalkami.
Ale bez obrazy, są oczywiście wyjątki
A ja tak tylko z życia przedstawiam pewne wątki…
Pierwszy pocałunek
Pocałunek pierwszy był nieśmiały
Można powiedzieć że troszkę niedbały,
Bo przypadkiem usta się musnęły
Nasze ciała w bezruchu stanęły.
Czekały na krok z drugiej strony
Aby ten stan został uwolniony,
Jakimś ruchem, może ręki skinieniem
Najprostszym słownym pozwoleniem.
Na ten szczery pocałunek miłości
Taki bezwolny stan namiętności,
Aby cały świat nam zazdrościł
Tego żaru, który w sercach gościł.
Ale nieśmiałość go tam trzymała
I wydostać się nie pozwalała
Kończąc tylko na ciał drżeniu
I śmiałych marzeń wspomnieniu.
Drugi
Drugi na mecie się zjawiłem,
Drugi w innych sytuacjach też byłem,
„Drugi” tak też zaczęli mnie nazywać
Nawet na starcie już mogą numer dwa wpisywać,
Bo to drugie miejsce ciągle mnie prześladuje
Chyba mnie śledzi i bezustannie ze mną przesiaduje.
W szkole, w pracy, na boisku,
Na rowerze, skuterze i lodowisku
Wiecznie ktoś przede mną był
I gdzieś w cieniu swym krył
Podziw tłumów mi zabierał
A mi niedosyt wiary w siebie doskwierał.
U dziewczyn tez dużego nie miałem uznania
Nie miałem szczęścia do kochania,
Bo też zawsze drugim chłopakiem byłem
Ale z czasem się do tego przyzwyczaiłem
I w marzenia się schowałem
Tam zawsze pierwszy bywałem.
Jednak ten smutek na wierzch wychodzi
Gorące marzenia zimnem chłodzi
I rodzi tęsknotę,
Taką niewinną ochotę
Abym u kogoś w końcu pierwsze miejsce zajmował
A nie w jej sercu po kątach się chował.
Usta
Smak jest ich jak narkotyk
Niczym przenikliwy jedwabisty dotyk,
Który ciągły niedosyt powoduje
Drżenie mięśni stymuluje.
Bezustannie ich potrzebowałem
Bez nich wprost nie istniałem
Nie mogłem żyć bez tych płatków miłości,
Gdy długo na mym ciele ich dotyk nie gościł.
Bo myśli mi gdzieś błądziły
Samopas się w nieznane puściły
Przez to, że Cię dawno nie widziałem
I jakieś historie sobie wymyślałem.
Wydawało mi się, że inny Cię obejmuje
Świątynię naszej namiętności dewastuje
Siłą odbiera mi moje marzenia
Usta w bezużyteczny przedmiot zamienia.
Jednak staram się tych myśli nie dopuścić
Powieki tak jak rolety spuścić
I w marzeniach przy Tobie przesiadywać
W objęciach swoich Cię skrywać.
Wypłata
Wyglądam przez okno, już dnieje
Budzą się stare obawy i nadzieje
Otrząsają się ze snu powoli
I zdarza się, że to boli.
Jednak trzeba od nowa dzień zaczynać
I w pół przed szefami się zginać
Bo nasz los ich nie obchodzi
I to że tyle ludzi bez pracy chodzi.
Oni o swoje portfele dbają
Kolejne biznesy rozpoczynają
Jeżdżą sobie super furami
Ale nie mogą zdążyć na czas z wypłatami.
Dziwne to kochanie
Dziwne jest to kochanie
Wprowadza w myślach wielkie zmieszanie
A po głowie wciąż chodzą pytania
I skłaniają do wiecznego rozmyślania.
Ono także powoduje,
Że me serce na wysokich obrotach pracuje
Gdy przy Tobie przesiaduję
I w Twe lico się wpatruję.
Bo dziwne jest to kochanie
Godziny każe liczyć na nasze spotkanie
I po policzku łza słona spływa
Gdy ten czas tak powoli upływa.
Ono także powoduje
Że me serce zazdrość czuje
I kolejne pojawia się pytanie
Czy szczere jest Twe wyznanie?
Uczciwość popłaca?
W tych czasach wielkiego zamieszania
I nadchodzącego jutra nie znania
Szerzy się znieczulica społeczna
A rodzinna nauka nieskuteczna
Bunt młodych ludzi powoduje
Szczęście lat dziecinnych rujnuje.
I beztroskie dni dzieciństwa tracimy
Gdy w brutalną rzeczywistość wchodzimy,
Bo doświadczeń wielkich nie posiadamy
I różnych zajęć się chwytamy
Ale często po ludzkiej nieuczciwości
Bolą nas potłuczone od upadku kości.
Ale cóż możemy na to poradzić,
Czy powinniśmy tradycję zdradzić
I w życiu uczciwie postępować
A tych metod nie stosować