E-book
7.35
drukowana A5
18.28
Myśli pełna głowa

Bezpłatny fragment - Myśli pełna głowa

Początek


5
Objętość:
64 str.
ISBN:
978-83-8221-445-1
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 18.28

Droga życia

Smutne myśli mnie napastują

Żal i tęsknotę potęgują

Do czegoś wielkiego

Czegoś wręcz cudownego

Co wielu poetów znakomitych

Przedstawia w swych przesłaniach odkrytych.


Dają nam przez to nadzieję wielką

Pisząc natchnienia ręką

O uczuciach prawdziwych

I dla szarego człowieka możliwych

Pod warunkiem uczciwym i szczerym bycia

Oraz tej jednej, jedynej drogi życia odkrycia.


Czytajmy zatem wszelakie teksty mądre

Pełne dobrych wartości i miłości głodne

Aby one nam mapą zostały

Czasem też przewodnikiem bywały

W podróżowaniu po tej życia drodze.

Polecam, ja tak już chodzę.

Jesienna droga

Jesienna droga drzewami obrośnięta

Biegnie wśród pól i lasów

Momentami stając się bardzo kręta

Niczym los człowieka pełen cieni i blasków.


Czasami zatrzymujesz się na poboczu

Aby odetchnąć i powietrza złapać

Lub stajesz na stromym zboczu

I zastanawiasz się czy skakać.


Idziesz tą drogą przez liści deszcz rudy

Gęstymi mgłami owinięty

Jak w świecie pełnym obłudy

Samotny, zapomniany, odepchnięty.

Czym jest

Czy jest białym światłem w tunelu,

Które przyciąga do siebie wielu?

Albo kościotrupem w płaszczu może,

Który kosą kosi ludzi jak zboże?


Jednak może jest wybawieniem

I z tego świata uwolnieniem

Aby przed obliczem Św. Piotra się stawić

I chwilkę w jego obecności zabawić.


A po wnikliwym rozliczeniu sumienia

Z nutką rozczarowania i zdziwienia

W piekła czeluści wędrować

Lub szczęśliwym po raju spacerować.

Pieniądz

Pieniądz rzecz nabyta,

Miłość prawda skryta

Ale zdarzają się tacy ludzie,

Co żyją w wiecznej obłudzie.


Bardzo kochają pieniądze

Mając pojedyncze żądze

Aby ciągle się wzbogacać

A wiarę w miłość zatracać.


Tylko piękne i modne przedmioty uwielbiają

I ludzi co w bogactwach opływają,

Bo właśnie tak pozycję sobie budują

I nie ważne co ich serca czują.


Liczą się tylko środki, które na konto wpływają,

Które ich fizyczne wzbogacają

A duchowo stają się takimi manekinami,

Pustymi wypucowanymi lalkami.


Ale bez obrazy, są oczywiście wyjątki

A ja tak tylko z życia przedstawiam pewne wątki…

Słowa jako dotyk czy narkotyk?

Czy pisanie słów jest jak narkotyk

A te słowa potrafią zastąpić dotyk,

Gdy czyta ktoś tekst ciekawy może

Ze słów, co gromadzą się w mózgowej korze,

Które miejsca często swego już nie mają

I wyjścia na zewnątrz szukają,

Bo ciągle w głowie nowe kiełkują

Więcej i więcej miejsca potrzebują.


Wówczas autor w dłoń „pióro” chwyta

„Kartka papieru” z uśmiechem go wita

I zaczyna się pisanie

Odpowiednich wyrażeń dobieranie,

Aby się rymowały ładnie

Czasem zgrabnie, czasem powabnie

Aby poczuć słowa, które ciało opływają

Jak letnia bryza twarz mu muskają

A oddech przyspiesza i faluje,

Bo po obłokach fantazji spaceruje.

Dni wstecz nie cofniemy

Człowiek młody

Nie ma ochoty iść na ugody

Przestrogami się nie przejmuje

A kolegom wciąż szpanuje.

Jaki to on jest wspaniały,

Że rady starszych mu wisiały

Własnymi ścieżkami chodzi

Nad sensem życia się nie rozwodzi

Z dnia na dzień istnieje

I niech co się chce dzieje.


Jednak przychodzą takie dni, że żałuje

W ciszy gdzieś w zadumie przesiaduje,

Gdy życie półmetek przekroczy

Wtedy lepiej widzi na oczy

Swoje błędy i niesłuchane rady,

Które często doprowadzały do zwady.

Wówczas czas by chciał cofnąć

Aby w deszczu krytyki nie moknąć

I nie żałować straconych dni,

Bo nie wie czy to jest jawa, czy to się śni.

Pragnienia

Pragnienia są ci zapewne znane

Do znudzenia po wielokroć powtarzane

Ponieważ dotyczą tęsknoty za bliskością

Za byciu dwóch ciał jednością,

Gdy oczy w siebie są wpatrzone

Dwie dłonie razem zaplecione

Nawzajem się do siebie przyciągają

Ciał w ogóle o zgodę nie pytają.


Tylko wzajemnie delikatnie się obejmują

Pieszczą, ściskają, ciepłem całują

Są wtedy upojone smakiem wolności

Dwóch w jednym uścisku, w bliskości.

Nic dookoła nie istnieje

Nieskończoność w twarz czasu się śmieje,

Bo czy jest coś piękniejszego

Aniżeli uszczęśliwienie kogoś bliskiego?

Siedlisko

Noc piękna nastała

Taka czysta i wspaniała

Gwieździsta z księżyca urokiem

Przykrywa swoim mrokiem

Wszystkie brudy tego świata,

Gdzie codziennej higieny strata

Śmietnik wokół nas stworzyła

A na ulicy jest atmosfera niemiła.

Śmieci się dookoła przewracają

Śmietniki zniszczone drogę zastawiają

Też i szary przechodzień ulicy

Zachowuje się jak tubylec w dziczy

Rzucając odpadki gdzie popadnie

Nie celując do pojemników dokładnie

Potomnym zostawiając wizerunek

W codzienności niechlujstwa stosunek

Tworząc sobie takie środowisko

Ludzkiej społeczności siedlisko.

Ideał

Facet to wielka zagadka

I dla psychologa nie lada gratka,

Bo nie wiem czy mi uwierzycie

Ale zwierzę w nim zobaczycie,

Gdy się go narcyzmem podbuduje

I bacznie obserwuje.


Gdyż aby żądze zaspokoić swoje

A kolegom pokazać jego liczne podboje,

To się czasem bardzo dziwnie zachowuje

I na pewno wtedy jego mózg nie funkcjonuje

Jako narząd do myślenia

I dobra czynienia.


Za to siła przebicia

I myśl idealnym kochankiem bycia

Zasłania mu ważniejsze prawdy

Zasługując tym na słowa pogardy

I na krytykę wielką

Pisaną nie tylko kobiet ręką.


Ale bez obrazy, są oczywiście wyjątki

A ja tak tylko z życia przedstawiam pewne wątki…

Manekin

Pieniądz rzecz nabyta

Miłość prawda skryta

Ale zdarzają się tacy ludzie

Co żyją w wiecznej obłudzie

I kochają pieniądze

Mając pojedyncze rządze

Aby ciągle się wzbogacać

A wiarę w miłość zatracać.


Piękne przedmioty uwielbiają

I ludzi co w kasę opływają,

Bo właśnie tak pozycję sobie zdobywają

O uczucia przy tym żadne nie dbają,

Bo liczy się tylko kasa,

Która ich fizyczne wzbogaca

A duchowo stają się takimi manekinami

Pustymi wypucowanymi lalkami.


Ale bez obrazy, są oczywiście wyjątki

A ja tak tylko z życia przedstawiam pewne wątki…

Pierwszy pocałunek

Pocałunek pierwszy był nieśmiały

Można powiedzieć że troszkę niedbały,

Bo przypadkiem usta się musnęły

Nasze ciała w bezruchu stanęły.


Czekały na krok z drugiej strony

Aby ten stan został uwolniony,

Jakimś ruchem, może ręki skinieniem

Najprostszym słownym pozwoleniem.


Na ten szczery pocałunek miłości

Taki bezwolny stan namiętności,

Aby cały świat nam zazdrościł

Tego żaru, który w sercach gościł.


Ale nieśmiałość go tam trzymała

I wydostać się nie pozwalała

Kończąc tylko na ciał drżeniu

I śmiałych marzeń wspomnieniu.

Drugi

Drugi na mecie się zjawiłem,

Drugi w innych sytuacjach też byłem,

Drugi” tak też zaczęli mnie nazywać

Nawet na starcie już mogą numer dwa wpisywać,

Bo to drugie miejsce ciągle mnie prześladuje

Chyba mnie śledzi i bezustannie ze mną przesiaduje.


W szkole, w pracy, na boisku,

Na rowerze, skuterze i lodowisku

Wiecznie ktoś przede mną był

I gdzieś w cieniu swym krył

Podziw tłumów mi zabierał

A mi niedosyt wiary w siebie doskwierał.


U dziewczyn tez dużego nie miałem uznania

Nie miałem szczęścia do kochania,

Bo też zawsze drugim chłopakiem byłem

Ale z czasem się do tego przyzwyczaiłem

I w marzenia się schowałem

Tam zawsze pierwszy bywałem.


Jednak ten smutek na wierzch wychodzi

Gorące marzenia zimnem chłodzi

I rodzi tęsknotę,

Taką niewinną ochotę

Abym u kogoś w końcu pierwsze miejsce zajmował

A nie w jej sercu po kątach się chował.

Usta

Smak jest ich jak narkotyk

Niczym przenikliwy jedwabisty dotyk,

Który ciągły niedosyt powoduje

Drżenie mięśni stymuluje.


Bezustannie ich potrzebowałem

Bez nich wprost nie istniałem

Nie mogłem żyć bez tych płatków miłości,

Gdy długo na mym ciele ich dotyk nie gościł.


Bo myśli mi gdzieś błądziły

Samopas się w nieznane puściły

Przez to, że Cię dawno nie widziałem

I jakieś historie sobie wymyślałem.


Wydawało mi się, że inny Cię obejmuje

Świątynię naszej namiętności dewastuje

Siłą odbiera mi moje marzenia

Usta w bezużyteczny przedmiot zamienia.


Jednak staram się tych myśli nie dopuścić

Powieki tak jak rolety spuścić

I w marzeniach przy Tobie przesiadywać

W objęciach swoich Cię skrywać.

Wypłata

Wyglądam przez okno, już dnieje

Budzą się stare obawy i nadzieje

Otrząsają się ze snu powoli

I zdarza się, że to boli.


Jednak trzeba od nowa dzień zaczynać

I w pół przed szefami się zginać

Bo nasz los ich nie obchodzi

I to że tyle ludzi bez pracy chodzi.


Oni o swoje portfele dbają

Kolejne biznesy rozpoczynają

Jeżdżą sobie super furami

Ale nie mogą zdążyć na czas z wypłatami.

Dziwne to kochanie

Dziwne jest to kochanie

Wprowadza w myślach wielkie zmieszanie

A po głowie wciąż chodzą pytania

I skłaniają do wiecznego rozmyślania.


Ono także powoduje,

Że me serce na wysokich obrotach pracuje

Gdy przy Tobie przesiaduję

I w Twe lico się wpatruję.


Bo dziwne jest to kochanie

Godziny każe liczyć na nasze spotkanie

I po policzku łza słona spływa

Gdy ten czas tak powoli upływa.


Ono także powoduje

Że me serce zazdrość czuje

I kolejne pojawia się pytanie

Czy szczere jest Twe wyznanie?

Uczciwość popłaca?

W tych czasach wielkiego zamieszania

I nadchodzącego jutra nie znania

Szerzy się znieczulica społeczna

A rodzinna nauka nieskuteczna

Bunt młodych ludzi powoduje

Szczęście lat dziecinnych rujnuje.


I beztroskie dni dzieciństwa tracimy

Gdy w brutalną rzeczywistość wchodzimy,

Bo doświadczeń wielkich nie posiadamy

I różnych zajęć się chwytamy

Ale często po ludzkiej nieuczciwości

Bolą nas potłuczone od upadku kości.


Ale cóż możemy na to poradzić,

Czy powinniśmy tradycję zdradzić

I w życiu uczciwie postępować

A tych metod nie stosować

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 7.35
drukowana A5
za 18.28