Autoportret
włosy koloru poświaty księżyca
na twarzy zamieszkały pająki
oczy pozbawione
młodzieńczego blasku
szyja podobna do ciasta
spływającego po misce
puste piersi
ręce zrobione
z marszczonego papieru
za duże buty
bo odciski
w kolanach trzask
łamanych gałęzi
myśli uparcie
błądzące w przeszłości
Ojciec
znam cię
tylko z fotografii
trzymasz mnie
na rękach
nie czuję ich dotyku
twoich emocji
miłości
nie zapamiętałam
twojego zapachu
słów wypowiedzianych
nie wiem
czy miałeś
oczy niebieskie
czy szare
mimo że jesteś mi bliski
nie znam cię wcale
przez całe życie
czuję twoją nieobecność
Czas przeszły
łykam co rano
czas przeszły
jak pigułki
na serce
analizując go
w szczegółach
niczym pierwiastki
w laboratorium
i czekam aż życie
mnie wypluje
O jeden krok
szedł przed nią
o jeden krok
nie pozwalał
aby przyspieszyła
tak było wygodniej
tylko komu
nie jej
bo zawsze
chciała być
równa jemu
być z nim
wolał trzymać
ją na dystans
nie wiedzieć
co myśli
co czuje
dopiero wówczas
gdy zniknął za rogiem
przyspieszyła kroku
jakby pchało ją
przeznaczenie
Bezludna wyspa
najlepiej czuję się
na swojej bezludnej wyspie
nie muszę odbierać telefonów
sprawdzających czy jeszcze żyję
sprzątać opadłych liści
z otaczającej mnie zieleni
mogę zjeść
nadgniłego banana
i nikogo to
nie zdziwi
wreszcie mogę
chodzić nago
bez zasłaniana okien
moja bezludna wyspa
jest azylem
którego sobie udzieliłam
I że cię nie opuszczę
i że cię nie opuszczę
aż do śmierci
padał majowy deszcz
świat wypełniał
zapach uniesień
i pieczonego ciasta
na zdrowie
gorzko gorzko
zdarta podłoga
tajemnica skrywana
pod bielą prześcieradeł
czy można
po raz drugi
zanurzyć się w życie
Zawsze z sobą
zawsze z sobą
tylko z sobą
bez dotyku rąk
bez dotyku warg
nigdy z tobą
nigdy z nikim
Teoria szczęścia
podobno
zapisane jest
w gwiazdach
odległość do nich
to dziesiątki lat
świetlnych
nie jest więc
na moją miarę
sięganie po odległe
szczęście
Tylko ja
kanapa i poduszka
cisza otulająca
niczym koc
żadnego ludzkiego dźwięku
tylko jakaś mucha
rozpaczliwie bijąca skrzydłami
o szybę
świst powietrza
wciskającego się przez szczelinę okna
i ja
z usypiającym do snu
starym zegarem
Trudna miłość
miłość jest trudna
do przeżycia
nie kupisz jej
choćby odrobinę
nie zważysz
ani nie zmierzysz
musisz jej szukać
jeśli znajdziesz
nie możesz zatrzymać
do jutra
na zawsze
odchodzi nie wiadomo kiedy
trudno jest znaleźć kogoś
kto mógłby pokochać tak
aby nic innego
nie miało znaczenia
dla którego chciałoby się
znosić to
co nie do zniesienia
na kogo chciałoby się
bez końca czekać
z miłością jest tak
jak z kwiatem paproci
jeśli masz szczęście
to ją znajdziesz
Tuż przed snem
w szarej ciszy
czekam na
spóźniający się sen
w głowie myśli
podobne konarom
rozłożystego drzewa
w których skryły się
nazbyt ruchliwe ptaki
co raz to
podrywające się do lotu
wraz z powrotem w gęstwinę drzewa
świergot ich narasta
do tępego bólu
usiłuję uwolnić się
od nich
uciszyć rozedrgane
mózgu struny
zbliżając się do krawędzi snu
Słone pióra
w mojej poduszce
pióra słone od łez
w moim ciele
pęknięte serce
nieustannie tęskniące
za tym co duszę i ciało
łączy w jedną całość
Gdzie jesteś
jesteś soczystym jabłkiem
jesteś słodyczą miodem
jesteś światłem ogniem
jesteś królestwem bogactwem
twoje oczy jak gwiazdy
twoje ręce mocne ciepłe
twoje ciało pachnie różami
twoje włosy lśnią jak słońce
każde słowo jest złotem
każdy krok na czerwonym dywanie
każdy gest ukojeniem
każdy pocałunek wulkanem
doskonały jesteś
tylko gdzie jesteś
Kochanek bez twarzy
pojawiasz się
w moim śnie
czuję twój ciepły oddech
twoje błądzące ręce
jednak nie rozpoznaje twarzy