E-book
11.76
drukowana A5
31.33
Myśli budzą się .....

Bezpłatny fragment - Myśli budzą się .....

tomik drugi nocą spisany


Objętość:
82 str.
ISBN:
978-83-8155-331-5
E-book
za 11.76
drukowana A5
za 31.33

Budzik

Ustawiłem sobie budzik

I poszedłem spać

Miał mnie obudzić

Gdy polepszy się świat

Zadzwonił wreszcie

Obudziłem się

I gdy się rozejrzałem

Zobaczyłem

Że jestem sam

Wymyśliłem Cię

Wymyśliłem Cię nocą

Pod gwiazdą świecącą

Byłeś początkowo tylko cieniem

By stać się za chwilę lśnieniem

Twój blask był tak mocny

Że rozświetliłeś ciemność nocy

I wszyscy myśleli

Że jest dzień

Oślepiłeś i mnie

Dlatego myślałem że to sen

Że nie mogło to wszystko

Ot tak zdarzyć się

Lecz przecież widziałem Cię

I widzę teraz

I chociaż Twój blask

Do mnie już nie dociera

To jednak cały czas wierzę

Że kiedyś rozpromieniejesz

By znowu błyszczeć

Na nieboskłonie dusz

Tak bardzo Cię kocham

Żegnaj więc

Do zobaczenia znów

Smakuje Ciebie

Smakuje Ciebie

Każdy najmniejszy element

Najpierw dłonie

Które dotykały mnie

Potem ramiona

Szyja

By zapomnieć się

Na Twoich piersiach

Tak bardzo chcę

By to trwało jak najdłużej

Ale wiem że skończysz się

Gdyż tak to już jest

Gdy tak bardzo

Chce mi się jeść

A może będę

A może będę

Jak wszyscy

Zachwycał się swoim talentem

Nosił nos wysoko

By poczuć się wyjątkowym

A może będę

Nosił ubrania przedziwne

Podarte, kolorowe

Współczesne

Będę ikoną w świecie mody


A może będę

Dziewczyną

Która sprzeda swoją prywatność

W imię popularności


A może będę chodził w dresie

I podpalał stadiony

W imię swojej ukochanej drużyny


A może będę

Ech jeszcze sam nie wiem kim

Jestem tylko plemnikiem

Który czeka na wytrysk

Ciekawość

Co ciekawe

W swej ciekawości

Zaciekawiło mnie to

Co innych nie ciekawiło

A przecież ciekawostka ta

Była bardzo ciekawa

Tylko nikt dotychczas

Nie zaciekawił się nią

Dlatego wzbudziło to

Moje zaciekawienie

I moich znajomych zdziwienie

Ale cóż ciekawi życia

Zawsze znajdą coś

Ciekawego tam

Gdzie nieciekawie jest

Fajnie jest tak

Fajnie jest tak

Biegnąć przez świat

I nie wiedzieć gdzie

Zatrzymać się


Fajnie jest tak

Siedzieć w domu sam

I nie przejmować się

Niczym i nikim


Fajnie jest tak

Z rodziną spędzać czas

I z nim cieszyć się

Że razem ze mną są


Fajnie jest tak

Nosz kurwa mać

Przestanę wreszcie

Te tabletki brać

Prośba

Prosiłem Cię

Tak bardzo prosiłem

A ty jednak

Zdradziłaś mnie

Dziś jestem sam

Nie ufam

Nie potrafię

Boję się

W strachu tym

Żyłem tyle lat

Ale już nie potrafię żyć tak

Cały czas

Dlatego stoję tutaj

I zastanawiam się

Czy skoczyć i skończyć

Czy jednak męczyć się

Ciebie już nie ma

Nie zatrzymasz mnie

Decyzję podjąłem

Lecz o niej przecież

Nie dowiesz się

Układanka

Składam się

Z rozsypanych części

Lecz w chwili obecnej

Nie wiem gdzie podziały się

Jestem w rozsypce

I choć chciałbym

Znowu tworzyć jedność

To nie ma nikogo

Kto poskładałby mnie

I czekam wciąż czekam

Aż zjawi się ten

Który poskłada mnie

Dla kogo puzzle czy origami

Są tylko dziecięcym kaprysem

Czekam aż zjawi się ten

Który ułoży mnie

Dla którego będę całością

A nie kolejną układanką na czas

Już jest

Już jest tu

Zbliża się

Powoli

Czuję każdy jego krok

Każdy oddech

Każdy ruch


Już tu jest

Chodź nie czuję go

To czuję jak

Dotyka mnie

Otula mnie

Pieści mnie


Już tu jest

Czuję jego ciepło

Jak rozpala mnie

Jak wnika we mnie

Coraz bardziej

Coraz mocniej


Już tu jest

Czarodziej z mojego snu

Bądź

Bądź wrażliwy mówili

I mnie pobili

Bym lepiej czuł

Ten wielki ból


Mówili bądź zmysłowy

I dostałem w tył głowy

I polała się krew

Ale co tam ze mną

Już tak jest


Bądź dobroduszny

I obcięli mi uszy

Bym nie słyszał

Ich dobrych słów


Bądź uśmiechnięty

I zostałem kopnięty

Bardzo mocno w cztery litery


Bądź sobą

Czyli kim?

Obitym człowiekiem

Który chciał być dla wszystkich

A Ci wszyscy

Pobili go tak

Że przestał wierzyć

Że ludzkość

To coś dobrego

Wybierz mnie

Wybierz mnie

Tal bardzo tego chcę

Przecież nic nie szkodzi

Wybrać mnie

Zamiast tej

Za którą z wywieszonym językiem gonisz


Wybierz mnie

Właśnie mnie

Wiem że nie jestem jak ona

Ale zobacz mam

To czego chcesz

A ona jest tylko

Upiększona


Wybierz mnie

Przecież wiesz

Że jestem lepszym wyborem

Że ze mną masz szansę współistnieć

Niż z tym sztucznym potworem


Wybierz mnie

A jednak nie

Przyjaciółką mnie nazwałeś

Widać

Nic z tych słów nie zrozumiałeś

Przerzuć mnie

Przerzuć mnie

Strona po stronie

Dotknij mnie

Delikatnie

Chwyć palcami

I obróć kolejną stronę

Poczuj ten wiatr

Której towarzyszy Ci

Gdy to robisz

Poczuj zaciekawienie

Które pojawią się

Z każdą następną stroną

Z każdym następnym akapitem

Z każdą następną linijką

A potem wejdź we mnie

Jeszcze głębiej

Poznaj co kryję w sobie

Niech twój umysł dozna rozkoszy

Jakiej nie poczuł nigdy

A gdy skończysz ze mną

Weź następną i następną

Bierz nas wszystkie

I zagłębiaj się w nas

Z coraz większą

Fantazją

Pokręć mnie

Pokręć mnie w prawo

A potem w lewo

Albo wiesz

Pokręcę się sam

Bo jeszcze

Za mocno pokręcisz

I krzywda się stanie

A po co narażać się mam

Albo ciebie obwiniać

Lepiej samemu

Zrobić coś głupiego

Że kręcenie się

To nic fajnego?

To czemu ludzie wciąż

Kręcą i kręcą

I nie mają dość

Nie potrafią już

Prosto iść przez życie

Tylko kręcą i kręcą się

Jak na jakieś orbicie

Czemu pokrętnych słów

Wciąż używają

Skoro prostym przekazem

Przekazać mogą

Co akurat w swych głowach mają

Ale wtedy życie

Byłoby zbyt proste

Lepiej je kompilować

I wiecznie kręcić się kręcić

I z tego kręcenia

Ześwirować

Będę Cię mieć

Będę Cię mieć

I nie ważne ile

Nawet małą cząstkę

To i tak wystarczy

By szczęściem

Napełnić mnie

Będę Cię mieć

Bo muszę

Bo chcę

Bo bez Ciebie

Życie traci sens

Będę Cię mieć

I nie wypuszczę już

Bo wszystko co chcę

Nosić imię twe

Mam Cię już

I nie wiem teraz sam

Co z Tobą teraz

Robić mam

Nie zdążyłem

Nie zdążyłem

Spóźniłem się

Odjechał pociąg

O nazwie wiersz

A tak starałem się

Zasnąć szybciej niż on

Lecz był szybszy tej nocy

Upojony paliwem

Odjechał do stacji Sen

Nie zdążyłem

Muszę zaczekać

Muszę być cierpliwy

Może jutro sobie przypomni

I spojrzy wstecz

I zobaczy pasażera

Zobaczy mnie

I wtedy pozwoli mi wejść

Zabierze bagaż słów

I pojadę z nim

Do stacji Snu

Gaja

Dałaś mi życie

Dałaś mi dom

Dałaś mi wszystko

Nawet miłość

Bym wiedział

Że jestem stąd

W zamian

Dałem ci ból

Dałem ci płacz

Dałem zniszczenie

I to wszystko

Na raz

Bo w swej miłości

Gdy stworzyłaś mnie

Nie widziałaś Gajo

Jak ludzkość głupia jest

Pora wstać

Pora wstać

Lecz jak zrobić to mam

Skoro nie mam nóg

Wszyscy już

Poszli do przodu

Niosąc hasła

O wolności narodu

A ja tu jestem sam

Chciałbym wstać

Lecz nie mogę

Nie ma mi kto pomóc

Jedni mają rodziny

Państwo o nich dba

I są szczęśliwi

A ja tu jestem sam

Chciałabym iść

By godnie żyć

Nie prosić się

Nie modlić się

O każdy życia dzień

Lecz nie mogę

Nie jestem w stanie

Zrobić tego

Mieszkam w państwie

Które nie dba o chorego

Jestem tu sam

Całkowicie sam

Oj przepraszam

Tylko mój wózek

I ja

Znajdź mnie

Kiedy mnie odnajdziesz

Pośród tych słów

Kiedy znów

Będziesz tulić się

Nie będę szukał

Bo tak bardzo chcę

Byś znowu

Odnalazła mnie

Jestem tu

Czekam

Aż zjawisz się

Będę wysyłał

W sieć każde słowo

Może kiedyś

Przypadkowo

Zobaczysz któreś z nich

I znów będziesz

Ty i ja

I słowa

Co złączyły nas

Artysta

Zrobimy to tak

Ja będę artystą

Będę robił miny

Będę tworzył

Będę grał

Będę śpiewał

I takie tam

A ty będziesz

Na mnie patrzył

Każdego dnia

Podziwiał

I doceniał

Gdy będę tego

Chciał

Ja będę sławny

Bo tacy jak ja

Wybijają się

Ponad ten świat

A ty wciąż

Będziesz w szarości gnił

Bo bez Twoich słów

Można żyć

Za to ja

Artysta wspaniały

Będę bogaty

I żył pełnią chwały

Bo tacy jak ja

Pomysł na życie mają

A tacy jak ty

Po prostu

W ciszy umierają

Chucky

A mam was gdzieś

Wszystko co robicie

Jest po to tylko

By wykorzystać mnie

Bawicie się mną

Moja naiwnością

A ja wciąż wam pozwalam

Bo wierzę w waszą dobroć

I choćbym chciał

Choćbym siłę miał

To i tak wciąż

Będziecie bawić się mną

Jestem waszą zabawką

Więc bawcie się mną

Przecież Chucky

Też była zabawką

Na ulicach

Suną po ulicach

Tabuny ze sztandarami

Wzywają, wygłaszają

Namawiają, krzyczą

Chodźcie z nami

A na sztandarach

Napisy czarno-białe

Na innych

Czerwono-czarne

Brzmią tak samo

Tak samo wyglądają

Lecz przeciwne

Tabuny z nimi podążają

Idą naprzeciw siebie

Coraz szybciej

Coraz mocniej

Namawiając innych

Dołączycie do mnie

I nagle się zatrzymali

Rozglądają się wokoło

Szukają wyborców

A tam nie ma nikogo

Wszyscy wyemigrowali

I Like U

Wiesz lubię Cię

Ale dlatego

Że ty lubisz mnie

Bo tak naprawdę

Nie interesuje mnie to

Jak Ty wyglądasz

Jakie hobby masz

Najważniejsze jest

Właśnie to

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 11.76
drukowana A5
za 31.33