Budzik
Ustawiłem sobie budzik
I poszedłem spać
Miał mnie obudzić
Gdy polepszy się świat
Zadzwonił wreszcie
Obudziłem się
I gdy się rozejrzałem
Zobaczyłem
Że jestem sam
Wymyśliłem Cię
Wymyśliłem Cię nocą
Pod gwiazdą świecącą
Byłeś początkowo tylko cieniem
By stać się za chwilę lśnieniem
Twój blask był tak mocny
Że rozświetliłeś ciemność nocy
I wszyscy myśleli
Że jest dzień
Oślepiłeś i mnie
Dlatego myślałem że to sen
Że nie mogło to wszystko
Ot tak zdarzyć się
Lecz przecież widziałem Cię
I widzę teraz
I chociaż Twój blask
Do mnie już nie dociera
To jednak cały czas wierzę
Że kiedyś rozpromieniejesz
By znowu błyszczeć
Na nieboskłonie dusz
Tak bardzo Cię kocham
Żegnaj więc
Do zobaczenia znów
Smakuje Ciebie
Smakuje Ciebie
Każdy najmniejszy element
Najpierw dłonie
Które dotykały mnie
Potem ramiona
Szyja
By zapomnieć się
Na Twoich piersiach
Tak bardzo chcę
By to trwało jak najdłużej
Ale wiem że skończysz się
Gdyż tak to już jest
Gdy tak bardzo
Chce mi się jeść
A może będę
A może będę
Jak wszyscy
Zachwycał się swoim talentem
Nosił nos wysoko
By poczuć się wyjątkowym
A może będę
Nosił ubrania przedziwne
Podarte, kolorowe
Współczesne
Będę ikoną w świecie mody
A może będę
Dziewczyną
Która sprzeda swoją prywatność
W imię popularności
A może będę chodził w dresie
I podpalał stadiony
W imię swojej ukochanej drużyny
A może będę
Ech jeszcze sam nie wiem kim
Jestem tylko plemnikiem
Który czeka na wytrysk
Ciekawość
Co ciekawe
W swej ciekawości
Zaciekawiło mnie to
Co innych nie ciekawiło
A przecież ciekawostka ta
Była bardzo ciekawa
Tylko nikt dotychczas
Nie zaciekawił się nią
Dlatego wzbudziło to
Moje zaciekawienie
I moich znajomych zdziwienie
Ale cóż ciekawi życia
Zawsze znajdą coś
Ciekawego tam
Gdzie nieciekawie jest
Fajnie jest tak
Fajnie jest tak
Biegnąć przez świat
I nie wiedzieć gdzie
Zatrzymać się
Fajnie jest tak
Siedzieć w domu sam
I nie przejmować się
Niczym i nikim
Fajnie jest tak
Z rodziną spędzać czas
I z nim cieszyć się
Że razem ze mną są
Fajnie jest tak
Nosz kurwa mać
Przestanę wreszcie
Te tabletki brać
Prośba
Prosiłem Cię
Tak bardzo prosiłem
A ty jednak
Zdradziłaś mnie
Dziś jestem sam
Nie ufam
Nie potrafię
Boję się
W strachu tym
Żyłem tyle lat
Ale już nie potrafię żyć tak
Cały czas
Dlatego stoję tutaj
I zastanawiam się
Czy skoczyć i skończyć
Czy jednak męczyć się
Ciebie już nie ma
Nie zatrzymasz mnie
Decyzję podjąłem
Lecz o niej przecież
Nie dowiesz się
Układanka
Składam się
Z rozsypanych części
Lecz w chwili obecnej
Nie wiem gdzie podziały się
Jestem w rozsypce
I choć chciałbym
Znowu tworzyć jedność
To nie ma nikogo
Kto poskładałby mnie
I czekam wciąż czekam
Aż zjawi się ten
Który poskłada mnie
Dla kogo puzzle czy origami
Są tylko dziecięcym kaprysem
Czekam aż zjawi się ten
Który ułoży mnie
Dla którego będę całością
A nie kolejną układanką na czas
Już jest
Już jest tu
Zbliża się
Powoli
Czuję każdy jego krok
Każdy oddech
Każdy ruch
Już tu jest
Chodź nie czuję go
To czuję jak
Dotyka mnie
Otula mnie
Pieści mnie
Już tu jest
Czuję jego ciepło
Jak rozpala mnie
Jak wnika we mnie
Coraz bardziej
Coraz mocniej
Już tu jest
Czarodziej z mojego snu
Bądź
Bądź wrażliwy mówili
I mnie pobili
Bym lepiej czuł
Ten wielki ból
Mówili bądź zmysłowy
I dostałem w tył głowy
I polała się krew
Ale co tam ze mną
Już tak jest
Bądź dobroduszny
I obcięli mi uszy
Bym nie słyszał
Ich dobrych słów
Bądź uśmiechnięty
I zostałem kopnięty
Bardzo mocno w cztery litery
Bądź sobą
Czyli kim?
Obitym człowiekiem
Który chciał być dla wszystkich
A Ci wszyscy
Pobili go tak
Że przestał wierzyć
Że ludzkość
To coś dobrego
Wybierz mnie
Wybierz mnie
Tal bardzo tego chcę
Przecież nic nie szkodzi
Wybrać mnie
Zamiast tej
Za którą z wywieszonym językiem gonisz
Wybierz mnie
Właśnie mnie
Wiem że nie jestem jak ona
Ale zobacz mam
To czego chcesz
A ona jest tylko
Upiększona
Wybierz mnie
Przecież wiesz
Że jestem lepszym wyborem
Że ze mną masz szansę współistnieć
Niż z tym sztucznym potworem
Wybierz mnie
A jednak nie
Przyjaciółką mnie nazwałeś
Widać
Nic z tych słów nie zrozumiałeś
Przerzuć mnie
Przerzuć mnie
Strona po stronie
Dotknij mnie
Delikatnie
Chwyć palcami
I obróć kolejną stronę
Poczuj ten wiatr
Której towarzyszy Ci
Gdy to robisz
Poczuj zaciekawienie
Które pojawią się
Z każdą następną stroną
Z każdym następnym akapitem
Z każdą następną linijką
A potem wejdź we mnie
Jeszcze głębiej
Poznaj co kryję w sobie
Niech twój umysł dozna rozkoszy
Jakiej nie poczuł nigdy
A gdy skończysz ze mną
Weź następną i następną
Bierz nas wszystkie
I zagłębiaj się w nas
Z coraz większą
Fantazją
Pokręć mnie
Pokręć mnie w prawo
A potem w lewo
Albo wiesz
Pokręcę się sam
Bo jeszcze
Za mocno pokręcisz
I krzywda się stanie
A po co narażać się mam
Albo ciebie obwiniać
Lepiej samemu
Zrobić coś głupiego
Że kręcenie się
To nic fajnego?
To czemu ludzie wciąż
Kręcą i kręcą
I nie mają dość
Nie potrafią już
Prosto iść przez życie
Tylko kręcą i kręcą się
Jak na jakieś orbicie
Czemu pokrętnych słów
Wciąż używają
Skoro prostym przekazem
Przekazać mogą
Co akurat w swych głowach mają
Ale wtedy życie
Byłoby zbyt proste
Lepiej je kompilować
I wiecznie kręcić się kręcić
I z tego kręcenia
Ześwirować
Będę Cię mieć
Będę Cię mieć
I nie ważne ile
Nawet małą cząstkę
To i tak wystarczy
By szczęściem
Napełnić mnie
Będę Cię mieć
Bo muszę
Bo chcę
Bo bez Ciebie
Życie traci sens
Będę Cię mieć
I nie wypuszczę już
Bo wszystko co chcę
Nosić imię twe
Mam Cię już
I nie wiem teraz sam
Co z Tobą teraz
Robić mam
Nie zdążyłem
Nie zdążyłem
Spóźniłem się
Odjechał pociąg
O nazwie wiersz
A tak starałem się
Zasnąć szybciej niż on
Lecz był szybszy tej nocy
Upojony paliwem
Odjechał do stacji Sen
Nie zdążyłem
Muszę zaczekać
Muszę być cierpliwy
Może jutro sobie przypomni
I spojrzy wstecz
I zobaczy pasażera
Zobaczy mnie
I wtedy pozwoli mi wejść
Zabierze bagaż słów
I pojadę z nim
Do stacji Snu
Gaja
Dałaś mi życie
Dałaś mi dom
Dałaś mi wszystko
Nawet miłość
Bym wiedział
Że jestem stąd
W zamian
Dałem ci ból
Dałem ci płacz
Dałem zniszczenie
I to wszystko
Na raz
Bo w swej miłości
Gdy stworzyłaś mnie
Nie widziałaś Gajo
Jak ludzkość głupia jest
Pora wstać
Pora wstać
Lecz jak zrobić to mam
Skoro nie mam nóg
Wszyscy już
Poszli do przodu
Niosąc hasła
O wolności narodu
A ja tu jestem sam
Chciałbym wstać
Lecz nie mogę
Nie ma mi kto pomóc
Jedni mają rodziny
Państwo o nich dba
I są szczęśliwi
A ja tu jestem sam
Chciałabym iść
By godnie żyć
Nie prosić się
Nie modlić się
O każdy życia dzień
Lecz nie mogę
Nie jestem w stanie
Zrobić tego
Mieszkam w państwie
Które nie dba o chorego
Jestem tu sam
Całkowicie sam
Oj przepraszam
Tylko mój wózek
I ja
Znajdź mnie
Kiedy mnie odnajdziesz
Pośród tych słów
Kiedy znów
Będziesz tulić się
Nie będę szukał
Bo tak bardzo chcę
Byś znowu
Odnalazła mnie
Jestem tu
Czekam
Aż zjawisz się
Będę wysyłał
W sieć każde słowo
Może kiedyś
Przypadkowo
Zobaczysz któreś z nich
I znów będziesz
Ty i ja
I słowa
Co złączyły nas
Artysta
Zrobimy to tak
Ja będę artystą
Będę robił miny
Będę tworzył
Będę grał
Będę śpiewał
I takie tam
A ty będziesz
Na mnie patrzył
Każdego dnia
Podziwiał
I doceniał
Gdy będę tego
Chciał
Ja będę sławny
Bo tacy jak ja
Wybijają się
Ponad ten świat
A ty wciąż
Będziesz w szarości gnił
Bo bez Twoich słów
Można żyć
Za to ja
Artysta wspaniały
Będę bogaty
I żył pełnią chwały
Bo tacy jak ja
Pomysł na życie mają
A tacy jak ty
Po prostu
W ciszy umierają
Chucky
A mam was gdzieś
Wszystko co robicie
Jest po to tylko
By wykorzystać mnie
Bawicie się mną
Moja naiwnością
A ja wciąż wam pozwalam
Bo wierzę w waszą dobroć
I choćbym chciał
Choćbym siłę miał
To i tak wciąż
Będziecie bawić się mną
Jestem waszą zabawką
Więc bawcie się mną
Przecież Chucky
Też była zabawką
Na ulicach
Suną po ulicach
Tabuny ze sztandarami
Wzywają, wygłaszają
Namawiają, krzyczą
Chodźcie z nami
A na sztandarach
Napisy czarno-białe
Na innych
Czerwono-czarne
Brzmią tak samo
Tak samo wyglądają
Lecz przeciwne
Tabuny z nimi podążają
Idą naprzeciw siebie
Coraz szybciej
Coraz mocniej
Namawiając innych
Dołączycie do mnie
I nagle się zatrzymali
Rozglądają się wokoło
Szukają wyborców
A tam nie ma nikogo
Wszyscy wyemigrowali
I Like U
Wiesz lubię Cię
Ale dlatego
Że ty lubisz mnie
Bo tak naprawdę
Nie interesuje mnie to
Jak Ty wyglądasz
Jakie hobby masz
Najważniejsze jest
Właśnie to