„Zajadam cię, stresie”
Zajadam cię, stresie,
w ukryciu mej głowy.
Jem —
gdy czuję jakoś,
gdy ciężko,
gdy boli.
Nie głód mnie wzywa,
lecz lęk —
niepokój i cień.
Zjeść muszę wtedy,
choć nie chcę już jeść.
Co zrobić, by przestać,
by odejść z tej drogi?
Chcę z lekkością —
jak piórko na wietrze,
nieść moją wolę,
silną jak głaz:
Nie jem już więcej,
gdy nie potrzebuję.
Stresie, ty stresie,
odejdź —
nie karz mnie
nadmiarem cierpienia.
Bo jedzenie
w nadmiarze
to głód,
który nie syci,
lecz rani.
Nie chcę już więcej
zajadać pustki.
Nie chcę jeść
gdy boli.
„Jak zwykle”
Słyszę:
„Jak zwykle
nie robisz obiadu.”
„Jak zwykle
nie masz energii.”
„Jak zwykle
musisz poleżeć.”
A ja?
Ja chcę.
Naprawdę chcę —
ale coś odbiera mi siłę.
To coś, co czasem mnie niesie,
a czasem przyciska do ziemi.
Cisza — co boli.
Chciałabym pójść,
zrobić, być.
Ale jestem w pracy
w środku siebie.
On tego nie rozumie.
Bo przecież:
„ja muszę”,
„ja powinnam”,
„nieważne, wszystko”.
Dlaczego
tak trudno zrozumieć?
Kobieta z ADHD.
Zamyślona
w swoim świecie.
„Głowa w chmurach”
Gdzie tysiące spraw płyną naraz —
obok siebie, jedna po drugiej,
wszystkie ważne.
I ona robi.
Ciągle.
Siłą, z rezerw.
A potem pada.
Rozładowana.
Nikt nie widzi jej cierpienia.
Tylko pozór się liczy.
„Czy istnieje miejsce”
Czy jest miejsce w świecie,
gdzie nic nie słychać?
Gdzie usłyszę
bicie własnego serca?
Czy to miejsce jest spokojem
dla duszy, dla uszu,
czy może — dla mnie?
Chcę tam — gdzie
spokój stanie się ciszą,
a cisza — brakiem nut.
Słowem niemym.
Swobodą spojrzenia,
bez słów, bez myśli
wypowiedzianych w pośpiechu.
Niech ta cisza
stanie się ukojeniem.
Wzniesieniem — jak wiatr,
co unosi liście.
Jak piach,
który niesie się po plaży…
Cichutko.
Bezsilnie.
W słoneczny dzień.
„Cisza, której nie słychać”
Potrzebuję teraz
tej ciszy,
która nie jest słowem.
Która mówi nutami niewypowiedzianymi,
takimi, które koją uszy i myśli
dźwiękiem łagodnym.
Ten szum w uszach
zabiera mi spokój —
a daje lęk.
Niepokój w środku
jest jak kamień:
ciąży,
gniecie,
trzyma.
To ciężar nicości,
która osiada w myślach
kobiety z ADHD.
Bo to jej inność jest tym,
co pulsuje w środku.
Energia słabnie — jak bateria,
którą trzeba naładować
nie światłem, a spokojem.
Kobieta musi.
Kobieta potrzebuje.
Leży.
Ta nicość i ciężar,
szum i hałas w głowie —
choć cisza wokół.
Ale ja wiem.
Leci samolot nad domem.
Jedzie samochód.
Coś się sunęło.
Kamyk poleciał.
Co jeszcze?
Już nie chcę.
Nie chcę tego słyszeć.
Chcę ciszy — takiej całkowitej,
w której można naprawdę odpocząć.
"Gdy myśli zaczęły mówić”
Moje myśli zaczęły mówić słowami,
których kiedyś nie rozumiałam.
Teraz — czuję pustkę w sobie.
Głowa staje się ciężka,
a myśli uciekają jak strzępy snu.
To pustka — ciemna dziura w przestrzeni,
gdzie słychać tylko echo nicości.
Ten ciężar — to splątane myśli,
które wiją się w moim wnętrzu.
Co mam zrobić, gdy ciało rezygnuje,
a mózg wyprzedza ruchy z szybkością światła?
Światło…
Czy ja — staję się światłem?
Szybkim, silnym, nieskończonym?
Czym jestem — gdy wszystko pęka,
a ja nadal istnieję?
„Chcę się cieszyć”
Chcę się cieszyć — życiem,
jakbym nie czuła bólu w plecach, w myślach,
w tym miejscu między snem
a codziennością,
gdzie nieustannie coś drży.
Chcę się śmiać tak,
jak śmieją się ci,
którzy nie muszą udawać siły,
ani tłumaczyć, czemu dziś znów…
Mam ciało,
które czasem mnie zdradza,
i umysł,
który biegnie za szybko lub wcale.
Ale mam też serce — pełne życia,
które chce tańczyć mimo wszystko.
Ludzie patrzą i mówią:
„Przesadzasz”,
„Weź się w garść”.
Nie widzą, że już dawno
wzięłam się w garść —
każdego ranka podnoszę z podłogi
swoje części i składam
w człowieka, który się uśmiecha.
Bo chcę się cieszyć.
Naprawdę.
I mogę — choćby na chwilę —
cieszyć się światem,
którego nie muszę rozumieć,
by kochać.
Potrzebuję przestrzeni.
Oddechu.
Mimo wszystko
jestem tu.
I chcę się cieszyć.
„Nie rozumiem”
Chcę zrozumieć.
Naprawdę.
Chcę wiedzieć,
dlaczego ludzie odwracają się
od tych, którzy są trochę inni.
Nie wiem, jak można patrzeć
i nie widzieć.
Słyszeć i nie słuchać.
Dotykać i nie czuć.
Szukam odpowiedzi,
jak dziecko
szukające cienia matki
w pustym domu.
Dlaczego świat ucieka od tych,
którzy są zbyt cisi,
zbyt wrażliwi, zbyt głębocy,
zbyt autentyczni?
Czym jest ta „zbytość”,
która budzi lęk
w oczach tych,
co są „normalni”?
Czy nie widzą, że inność
to tylko inna ścieżka
do tego samego
miejsca?
Boli, że serca tak szybko się zamykają.
A przecież wszyscy nosimy w sobie
ten sam kruchy płomień —
który chce być tylko przyjęty.
„Chcę być tam, gdzie oni są”
Chcę być tam, gdzie oni są.
Wśród śmiechu, wśród rozmów,
przy stole.
Chcę siedzieć obok i nie czuć,
że jestem osobna. Inna.
Chcę słyszeć to, co oni słyszą —
bez echa, bez hałasu
we własnej głowie.
Chcę być blisko bez wysiłku,
bez udawania, że nie boli
to bycie obok, a jednak poza.
Bo czasem czuję się jak cień,
który pragnie światła,
lecz światło nie patrzy w jego stronę.
Chcę być tam, gdzie oni są —
naprawdę.
Nie tylko ciałem, ale duszą.
„Z wiatrem w głowie”
Chcę być z wami.
Ale nie wiem, czy potrafię sprostać
waszym wymaganiom.
Czy pozwolicie mi na moją inność,
którą przecież tak trudno wam zaakceptować?
Czy mogę być obok, nawet
gdy moje myśli płyną gdzie indziej?
Gdy jestem — ale inaczej.
W mojej głowie wiatr.
Czasem wichura, co targa wszystko naraz.
Czasem spokojne morze,
gdzie fale są jak głaskanie włosów
na głowie dziecka.
Nie potrafię się dostosować.
Moja inność mi nie pozwala.
Ale teraz, gdy już się otworzyłam na to,
co nieznane — nie chcę się zamykać.
Nie chcę wracać do przeszłości,
gdzie wszystko miało ramy
i nikt nie słyszał wiatru.
Chcę być sobą.
Taką — z wiatrem w głowie.
Z duszą, która nie pasuje
do pudełek, ale pasuje do mnie.
„Wieloznaczeniowa”
Dziś wiem — że jestem
wieloznaczeniowa.
Nie można mnie zamknąć
w jednym zdaniu, w jednej roli,
w jednej wersji siebie.
Jestem kobietą — ale też dzieckiem.
Jestem ciszą — i krzykiem jednocześnie.
Światłem i cieniem, który daje ulgę.
Jestem tą, która czuje więcej niż wypowiada.
Która milczy, gdy świat krzyczy
i śmieje się, gdy serce płacze z ulgą.
Jestem historią, która nie ma jednej narracji.
Znaczeniem, które zmienia się
w oczach czytającego.
Jestem sobą.
Wieloznaczeniową.
I to już nie jest ciężar.
To dar.
„Na rozdrożu myśli”
Moja inność jest indywidualna.
Moja własna.
Taka chcę być —
choć inni widzą co innego.
Ja wiem, kim jestem.
Mimo nadmiaru myśli,
mimo burzy tam, gdzie nikt nie spogląda —
jestem.
Jestem kawałkiem.
Cząstką. Całością.
I niczym zarazem.
Jestem wrażliwością i złością —
w jednym ciele, w jednej kruchej kobiecie.
ADHD
nie pozwala być cicho.
Albo… każe być cicho
z milionem drogowskazów w środku.
Który mam wybrać?
Gdzie mam pójść?
Nie wiem.
Jestem na rozdrożu.
I dziś
zatrzymałam się na chwilkę.
I poczułam pustkę.
Upragnioną.
Chwilę ciszy wśród zgiełku.
Wiatr ustał.
Czy teraz słońce mnie obejmie?
Czy moje myśli staną się jasne
i łagodne?
„Pozwalam sobie na nic”
Pozwalam sobie na nic.
Na coś, czego inne nie umieją.
Na nic — które dla mnie jest wszystkim.
Bo to „nic” jest miejscem,
gdzie jestem w nicości,
a nie w bezczynności.
Inne mówią:
„nic nie robisz”.
A ja — jestem w przestrzeni nicości,