moje myśli
myśli moje jakoby motyle
kolorowe skrzydełka migające w locie
prędko i z wdziękiem, są i już znikają
delikatne, kruche, niemal nieuchwytne
myśli moje jakoby motyle
latają naokoło
lecz ich dotknąć-
nie rada
zbyt są nierealne by być na tym świecie
zbyt on jest okrutny by były dla świata
latają naokoło
a mnie boli głowa
głowa mi pęka, bo są wewnątrz głowy
szepczą mi wszystkie te tajemnice
szepcą mi
już dłużej nie zniosę tej mowy
tak — myśli moje jakoby motyle
wiatr ciepły niesie
zapach świeżej trawy
zwiastun pełnej słońca, ukochanej wiosny
długiego w godziny, upalnego lata
głową dotknę ziemi
policzę godziny
poczekam aż motyl usiądzie na kwiecie
i będę tak patrzeć na myśl moją pewna
że w końcu odwiedzi mnie też
zrozumienie
tęsknota
chyba tęsknię za tobą troszeczkę
jak ktoś w zimie tęskniący za majem
lub jak ryba za wodą tęskniąca
jak uchodźca za swoim krajem
chyba tęsknię za tobą troszeczkę
i dzień w dzień sprawę znów sobie zdaję
że to chyba nie tylko „troszeczkę”
że to ciągle większym się staje
że to rośnie jak ciasto na drożdżach
wyczekuję twojego uśmiechu
wyczekuję bliskości, słów kilku
i choć nie chce nadawać pośpiechu…
to wiesz
tęsknie za tobą kochanie
tak jak księżyc chce być z gwiazdami
tak ma głowa, me serce, ma dusza
między twymi chce być ramionami
rozważania o poezji
poezja pisana przy świetle księżyca
jest jak jabłka dojrzałe w sadzie
jak sznur pereł na szyi królewskiej
jak idealna połówka awokado
właściwa
choć
jak ten ostatni przypadek
niespotykana
po pierwsze: światło księżyca jest wyjątkowo wątłe
i nie nadaje się na prowizoryczną lampę
po drugie: mało kto w tych czasach naprawdę pisze poezje
po trzecie: awokado
jak to zwykle bywa w przyrodzie
ma nieregularny kształt
dokładnie tak jak poezja
mimo to poezja pisana przy świetle księżyca
ma w sobie coś wyjątkowego
nutkę dziwności i tajemnicy
przebłysk geniuszu
trochę głupoty
i
tak jak awokado
świetnie smakuje z odrobiną soli
lawendowe świeczki
dwie lawendowe świeczki
płoną
jasno i ciepło.
jedna zgasła.
liść z drzewa spadł,
powiał zimny wiatr,
zamiauczał kot, zaszczekał pies,
zaśmiał się świat.
wszystko naokoło
tak jak wcześniej było,
jakby nic się nie zmieniło.
jakby nic się nie skończyło.
i zostały
tylko łzy wyschnięte
i deszczem przemyty
zapach lawendy.
choroba
wchłonęłam za dużo
twojego oddechu
przyjęłam zbyt wiele
twojego uśmiechu
dostałam gorączki
od twego spojrzenia
dreszczy okropnych
mimo proszenia
że nie chcę tak kochać
to kocham szczerze
że to nie choroba
nigdy nie uwierzę
do misia
na stole stoi
małe pudełeczko
w papier opakowane, wstążeczką obwiązane
czeka
w środku siedzi
mały jednorożec
oczka ma błyszczące, futerko pachnące
czeka
na małe rączki
które go chwycą
usteczka coś pisną, do piersi przycisną
miśka nowego
te same dłonie
choć nie takie małe
po latach ujmą zwierzę ukochane
pogłaszczą grzywę już całkiem spłowiałą
i gorzko zapłaczą
bo wszystko jest takie ulotne
bez na ustach
bez na ustach
w sercu bez
bez na dłoniach
w oczach też
choć na zewnątrz
zima jest
fioletowo kwitnie bez
i rozpala mnie od nowa
gdy z daleka widzę cię
pachnie mi na cały pokój
rozchylając płatki swe
i na twoich wargach widzę
maluteńki kwiatek ten
kiedy jestem blisko ciebie
w twojej duszy wzrasta bez
słoneczniki
moje słoneczniki
rosną tuż przy drodze
na każdego wędrowca
kiwają głowami
moje słoneczniki
są bardzo wysokie
chmur dotykają
swoimi płatkami
moje słoneczniki
są silne i spokojne
nawet wicher
nie zegnie ich ku ziemi
jeśli umrę
a umrę