E-book
9.45
drukowana A5
29.98
drukowana A5
Kolorowa
53.82
motyle i ćmy

Bezpłatny fragment - motyle i ćmy


5
Objętość:
115 str.
ISBN:
978-83-8189-594-1
E-book
za 9.45
drukowana A5
za 29.98
drukowana A5
Kolorowa
za 53.82

siatka na motyle

JA

Chciałbyś poznać moje prawdziwe oblicze? Jestem powłoką, która skrywa pod płaszczem zimne serce, poranioną duszę i złamane kości. Mam bladą skórę, beznamiętny dotyk a moje błękitne oczy pozbawione są blasku. Wzrok nieobecny, w którym pochowany jest smutek. Teraz możesz mi powiedzieć czy polubiłbyś moje prawdziwe JA?

Dziewczynka

Gdzieś tam na błękitnym niebie zakrada się dziewczynka zaplątana w czarny sznur. Na którego końcu w drżących dłoniach mieści się prostokątna pozytywka, która nie wypluwa z siebie melodii a chwyta mokrym ciepłym zbyt jasnym światłem chwilę. Jedyny sposób zatrzymania bezcennych momentów i umiejętność zapisania szczęśliwego czasu. Uchwycenia pamięci i zatrzymania pięknej duszy. Okraść ją nie z ulotności, a z magii szczęścia.

Obojętność

W tym czasie jestem nikim. Ugryzłam mocno w serce, a czemu nie? Niech poleje się krew. Puste naczynie wypełni brudne powietrze. Niech nastanie pycha i zapanuje mądrość bez cienia głupoty oraz przebudzi się czysty egoizm. A drapanie w płucach okaże się odgłosem zobojętnienia, która jest dyplomacją kamiennych.

Barwy

Pokój wypełniały niekształtne cienie. Była to zieleń, czerwień i ta ostatnia czerń. Wpatrywałam się w nią od długich kilku godzin. W tej chwili każdy kolor miał dla mnie inne znaczenie.

Zieleń — nadzieja, bez której człowiek usycha, niczym niepodlewany kwiat.

Czerwień — brudna miłość i krew, spływając z ran, które zadali mi najbliżsi.

Czerń — śmierć, która jest najboleśniejsza, bo to jak cichnący głos życia wpadający w głęboką otchłań.

Rozglądając się po pokoju, zastanawiałam się nad jednym — bólem. Już dawno temu powinnam o nim wspomnieć. Zacząć od dnia, w którym się pojawił się ból, który nie chciał odejść, bo uważał, że noc jeszcze młoda przed nami, a dzień ukaże nam kolejną chwilę w lepszych barwach.

Czego chciał ode mnie ból? Chciał mnie zatrzymać w łóżku, abym mogła z niego spoglądać na zegar wybijający długie godziny. On wariował beze mnie. Mówił: Czekanie na ciebie mnie zabija. Potrzebował mojego ciała, jak skóry, w którą może się ubrać, pocałunków składanych z wielką goryczą i dotyku chłodnych dłoni. Uwielbiał czuć emanujący z nich chłód. To był jak nałóg, z którego nigdy się nie wyleczę. Doszło do tego, że z pragnienia wolności zaczęłam zabijać siebie. Dostrzegł to i w końcu zaproponował, że opuści mnie, jeśli usłyszy moje kroki idące w jego kierunku. Pragnął, abym sama do niego przyszła. Chyba był zmęczony tym, że tylko on przychodził do mnie. Zaczynał czuć się jak więzień, a to przecież mnie więził od bardzo dawna. Postanowiłam więc pójść do niego tamtego dnia, gdzie czułam zapach wschodzących ponad ziemie maleńkich czerwonych kwiatów. Gdzie poczułam na nagich stopach rosę kołyszącą się na zielonej trawie i wyszłam z ogrodu, podążając czarną ziemią.

Nie widząc jeszcze i nie czując mojego bólu, odezwałam się pierwsza, jakbym chciała go przywołać. Mówiłam szeptem: Kocham, jak mnie prowokujesz. Uwielbiam twój niebiański kolor oczu, choć wydaje mi się piekielny. A nocą marzę o kolejnym twoim uśmiechu i dotyku dłoni wplatających się w gęste włosy. To był dla mnie inny sposób bycia człowiekiem. Polubiłam jego prawdę oraz szczerość. Uzależniłam się tak jak on. Przecież mówi się, że w końcu sami uzależnimy się od uzależnionego bytu. W końcu znalazłam się na pustkowiu. Czułam pod stopami palący piasek i cień rzucany przez swoje ciało. To sprowokował mnie, aby spojrzeć w górę. Dostrzegłam niebieski odcień czystego nieba. Potem znów moja twarz spojrzała przed siebie. Tam czekało na mnie lustro. Podeszłam do niego i zobaczyłam swoje odbicie. Było takie wątłe i blade. Wyciągnęłam dłoń, aby opuszkami palców przejechać lekko po popękanym szkle. Moja ręka dotknęła odbicia, które niespodziewanie przemówiło: Jak ukoić mam twój ból, skoro mój własny przypomina wielką ziejącą dziurę, w której zmieścilibyśmy się oboje.

Ciało

Moje ciało już od dawna leży pod ziemią. Stąpają po nim bose stopy ludzi godnych i mniej godnych. Są to schadzki lekkich ludzi wolnych od niezrozumienia i spacery osób dumnych, którzy rzucają na ziemię martwe kruki. Moje ciało leżące pod ziemią pokrywa wiele blizn tych dobrych i złych mających gorzki oraz słodki smak czarnej ziemi. Jestem słaba i wątła jednak na granicy światów znalazłam jedno źródło siły, a zwało się wiarą. Marzyłam, aby kiedyś zobaczyć łąki kwitnące kaczeńcami, zaplątane w chabry i czerwone maki. I tak nauczyłam się trwać w świecie piekła, który niszczył mnie od dnia odejścia nieba, zamykając złote bramy szczęścia. Ciało opadło na ziemię, wręcz się w nią wtopiło, obrosło jak mech drzewo letnią porą. Powstało, ciało umarłe, krwawe od bólu od duszy stłamszonej przez najokrutniejsze bestie, hańbione przez lęki nieszanowane przez ograniczenia i zaniedbane przez łzy.

Akceptacja

Dzisiaj jestem sama i nie przyjmę rady. Pomaluję moje usta i moje włosy na czerwono. Nie wiem, czy uda mi się ta podróż lub, czy pozwolę sobie towarzyszyć. W końcu przestałam czekać na ciebie, na los i na szczęście. Przestałam ozdabiać nasz dom, wieszać nasze obrazy i robić ci śniadanie. Przestałam brać samochód w nijaką podróż. Telefonować jedynie do ciebie, rozumieć twoje potrzeby i ciebie tylko rozbierać. Dzisiaj jestem sama i nie przyjmę rady.

Pamięć

My ludzie zależymy od pamięci jak słońce od księżyca. Jak las od drzewa czy mężczyzna od kobiety. Powiem więcej, stworzeni jesteśmy przez pamięć, dlatego uważam, że tak długo powinniśmy żyć, o ile pamięć nam pozwala. Nie dłużej. Moja pamięć właśnie odchodzi drobnymi kroczkami. Wspominam, jak do niedawna mówiłam, że nasza głowa jest wypchana zbyt wieloma szufladami, które są kompletnie nieprzydatne. Teraz uważam, że nie mam szczęścia do pamięci, do tej naprawdę potrzebnej, wtedy wydaje mi się, że nawet pies z kulawą nogą ma więcej szczęścia ode mnie. Od nas ludzi

Dzień

Kawa ostygła i papieros dawno zgasł. Wiatr uchwycił ostatni popiół z kryształowej popielniczki i rozrzucił na cztery strony świata. W ostatnie dwie nuty melodii, która trwała dziś zbyt długo jak na jeden dzień.

Rzut

Nie wiesz, jak to jest żyć z bólem. Jakie to uczucie, gdy twoje dłonie są sztywne i twarde jak z kamienia. Nie możesz nimi nawet dotknąć twarzy. Są jak zardzewiałe. Zgrzytają, gdy starasz się wykonać najmniejszy ruch.

Krzyk

Staram się od dawna tłumić krzyk, dlatego nie wyszarpuj go z mojego spojrzenia, które obawia się o swoje istnienie. Jeśli mój ból i strach zacznie krzyczeć zniszczy duszę, która jak szkło rozkruszy się na milion małych kawałków.

Emocje

Chciałabym dotrzeć kiedyś do pomieszczenia, w którym panuje spokój i szczęście. Niestety droga do tej chwili prowadzi przez bagno pochłaniającego cierpienia. Człowiek czuję się wtedy jak męczennik, który otrzymał karę tylko za to, że się urodził. Cierpienie, które go ogarnia, zaczyna przytłaczać. Napawać drobinkami strachu a w oczach kołyszą się łzy zaplątane w nici czasów. Jednak to wszystko w jakiś sposób dodaje odwagi, aby odzyskać podcięte skrzydła, które chciałoby się jeszcze raz założyć i unieś się ponadto.

Życie

Życie to chwilowe, a nawet czasem długotrwałe mdłości taka utrata bytu. Miłość, wiara i nadzieja to niedosyt egzystencji. Żal, troska i cierpienie to sposób na poznanie poczucia bytowania. Śmierć to aromat istnienia

Choroba

Mam dziury w nogach i kręgosłupie. Źle poukładane kable w rękach. Łzy w oczach przy codziennym wysiłku. Jednak silnej woli nikt jeszcze nie zdołał. Nie odważył się wyszarpnąć z bezsilnego ciała.

Zmęczona

Przeczytałeś bezpłatny fragment.
Kup książkę, aby przeczytać do końca.
E-book
za 9.45
drukowana A5
za 29.98
drukowana A5
Kolorowa
za 53.82