Wstęp
Powinienem was ostrzec że ta książka jest książką dla osób które dopiero chcą wczuć się w gatunek kryminalny i detektywistyczny, nie oznacza to jednak że osoby, które czytały skomplikowane powieści nie mają co tu czytać, to fałsz!.
Celem książki jest przede wszystkim pokazanie ludzkiej natury oraz jak problemy ludzi pociągają ich do popełnienia zbrodni.
Chciałbym podziękować Mateuszowi Kiradze za ilustracje, które są widoczne na pierwszych stronach książki, doskonale poradził sobie z tak trudnym zadaniem.
Mam nadzieję że ci się spodoba.
Auor
Morderstwo w przedziale A
Dla Edyty.
Rozdział 1
— Nawet mnie nie denerwuj Landon! — Powiedział do mnie Charlie i z uporem próbował zabrać walizkę po małych stopniach aż do wejścia na przedział mieszkalny. Jego starania spełzały na niczym a mimo to dalej próbował.
— Charlie, swoje rzeczy powinieneś zostawić w wagonie towarowym jak cała reszta-Powiedziałem ale on dalej chciał postawić na swoim, jego walizka stawiała niezłomny opór, jej kółka ocierały się o małą poręcz i tym samym wydawały denerwujący pisk.
Trudno mi jest zdefiniować swoją relację z tym człowiekiem, na pozór średniego wzrostu mężczyzna na oko metr siedemdziesiąt dwa, ciemne blond włosy i zielone oczy otoczone siwymi worami od braku snu. Za to ostatnie winić go nie mogę, zanim dotarliśmy na ten peron, musieliśmy przejechać blisko pięćset kilometrów, nasze nogi już nie wyrabiały. Charles Dick Brandon, bo tak brzmiało jego pełne imię, w końcu zrezygnował z prób zabrania walizki ze sobą i zaczął powoli schodzić na bok. Podczas gdy schodził po stopniach w dół, jego marynarka o wzorze kiltu szkockiego zaczepiła się o element podtrzymujący schody i poręcz, pół marynarki było do wyrzucenia.
— Do jasnej cholery! — Powiedział mój towarzysz i szybko pobiegł w stronę wagonu towarowego, którego rozsuwane drzwi były jeszcze otworzone. Gdy włożył swoje rzeczy do wagonu to pospiesznie zdjął resztki marynarki i miał na sobie teraz tylko białą koszulę oraz muszkę znajdującą się tuż przy szyi.
— Ładnie wyglądasz-Powiedziałem z uśmiechem.
Charlie najwyraźniej się obraził, w milczeniu poszedł ze mną do tyłu byśmy mogli wspólnie podziwiać pociąg którym jedziemy. Pociąg posiadał siedem wagonów z czego trzy były przeznaczone do spania, jeden wagon był miejscem w którym jedzono, dwa następne salami rozrywek i ostatni był wagonem towarowym. Zawsze chciałem pojechać pociągiem z którego leci para.
Najciekawszą rzeczą w odjazdach pociągów zawsze wydawała mi się perspektywa zwiedzenia świata, jadąc zwykłym samochodem i siedząc za kółkiem, nigdy nie byłem w stanie zwrócić uwagi na otaczający mnie świat, jazda pociągiem mogłaby to zmienić.
— Ależ to wszystko interesująco wygląda-Mówię starając się nie pokazywać dużego zachwytu.
— To zwykły pociąg parowy, jechałem takimi już wiele razy-Charlie przeciągnął się leniwie i wyrzucając wczorajszą gazetę do kosza, ruszył przed siebie.
— Chyba nie sądząc po twojej podartej marynarce- Moja riposta była na tyle cięta że na twarzy Charlie’go pojawił się uśmiech. Do odjazdu pozostało jeszcze czterdzieści minut więc postanawiam wykorzystać ten czas by by coś narysować. Wyciągam z podręcznej torby zeszyt a następnie ołówek i przystępuje do rysowania. Grafit z ołówka niedokładnie pasuje do rysowania ostrych linii więc staram się narysować coś prostego, odwracam się i spoglądam na wagony pociągu. Obraz, który w mojej głowie wyglądał niesamowicie na kartce prezentował się karygodnie, linie które miały tworzyć wagony są mozaiką kleksów a lokomotywa to wielka czarna elipsa. Charlie rysował lepiej.
Schowałem ołówek wraz z zeszytem z powrotem do torby i zacząłem się rozglądać po peronie, poza przerwą w ścianie gdzie to można kupować bilety oraz jednym stojakiem z gazetami, nie było w tym miejscu nic. Kiedy wstaje i podnoszę torbę, widzę że z naprzeciwka biegnie kobieta a tuż za nią osoba która dźwiga jej rzeczy-zapewne to pracownik tego pociągu.
— Oto jesteśmy na miejscu, mówiłem pani że zdążymy-Powiedział chłopak, ma około czterdziestki, lat odejmowały mu szczupłe policzki i jego piękna twarz, często nazywano go po prostu chłopakiem a ma na sobie niebieski strój, który bardziej przypomina ubrudzony wór na kartofle niż jakiekolwiek ubranie. Chłopak wyciąga rękę do przodu dając do zrozumienia że chce dostać zapłatę za swój trud.
— Ależ oczywiście-Powiedziała zawstydzona kobieta, widziałem że wyciąga z sakiewki kilka monet dwuzłotowych i wręcza je pracownikowi. Wygląda mi ona na bogatą kobietę, ma na sobie karmazynowy żakiet który doskonale podkreśla jej czarne kręcone włosy i umalowane na czerwono usta, odchodzi ona i niecierpliwie na kogoś czeka. Korzystając z tego że biedny chłopak ma teraz sporo wolnego czasu, podchodzę do niego i wdaje się w rozmowę.
— Witam-Mówię i wystawiam prawą rękę by się przywitać, ściska ją a następnie poprawia tabliczkę ze swoim imieniem, pisze na niej: „Thomas, do usług” — Widzę że ta kobieta nie daje ci spokoju
— No wiesz, zawsze musi być ktoś taki w pociągu, nazywam to „złem koniecznym”, koniecznym bo trzeba jest je znieść ale dużo płaci więc… -Urwał i spojrzał na zegar zamontowany nad kasą z biletami.
— Rozumiem, wiadomo może ile osób będzie jechać tym pociągiem?
— Z tego co mi mówił prezes, który swoją drogą też jedzie, to oprócz nas to jedzie wraz z tobą jeszcze z pięć osób?, nigdy nie byłem dobry w zapamiętywaniu liczb-Chłopak sprawiał wrażenie osoby rozgadanej, był pewnie przyzwyczajony do długich podróży i ciężkiej pracy. Dowiedziałem się że oprócz targania cudzych rzeczy zajmował się także napędzaniem maszyny, z opisu wynikało że zajęcie to było ciężkie,
Popytałem Thomas’a o wszelkie zagadnienia związane z pociągiem aż powiedział że musi iść sprawdzić sprawność jakiegoś układu, nie zagłębiałem się w ten temat więc poszedłem poszukać Charlie’go.
Oparty na ławce siedział on, człowiek z którym przyjechałem, śmiesznie byłoby podroczyć się z nim jeszcze przez chwilę ale zegar wskazuje za dziesięć siódma więc postanawiamy udać się do pociągu. Przy samym wejściu po słynnych stopniach, widzimy jak mężczyzna biegnie z dużą torbą i podbiega do kobiety, tej samej co dawała pracownikowi pieniądze za pomoc.
— Prawie się spóźniłeś-Powiedziała a następnie weszła po stopniach prowadzących do wejścia do pociągu, mężczyzna pokręcił głową i z uśmieszkiem wszedł na górę.
— Zostało jeszcze tyle czasu-Spojrzał na zegar i czekał aż jego żona sobie to uświadomi-Czemu wy kobiety zawsze musicie wyolbrzymiać wszystko?! -Dodał celowo ją drażniąc.
— Ponieważ wy mężczyźni nie jesteście w stanie nic zrobić samemu-Zripostowała go i na jej twarzy, tak jak wcześniej u męża, pojawił się uśmiech.
Charlie posyła mi dziwne spojrzenie którego nie potrafię zdefiniować, przestaje w momencie gdy podchodzi do nas mężczyzna. Miał on twarz o ostrych rysach oraz posiadał krótkie uniesione do góry włosy które podkreślały jego osobowość komika.
— Ach te kobiety-Mówi a następnie wyciąga rękę do nas na powitanie-Jestem Chesterfield, mówcie mi Chester jeśli chcecie- Uściskam mu rękę, Charlie robi to samo ale już z mniejszym entuzjazmem.
— Miło cię poznać-Mówi Charlie chociaż wiem że udaje uprzejmość- Co tam się wydarzyło na dole?
— A, to! -Dodał śmiejąc się do łez-To tylko przykład tego jak upada duma człowieka.
Charles się roześmiał, ja nie wiedziałem co było w tym śmiesznego.
Chester wchodzi do środka i znika nam z pola widzenia.
— W jednym ma rację-Dodał z uśmiechem Charlie.
— W czym takim? -Zapytałem.
— Kobiety to samo zło-Uśmiechną się.
Normalnie powinienem się zdziwić tą uwagą, Charles miał w swoim życiu wiele kobiet, dwa razy był żonaty i spłodził jedno dziecko, jego aktualna żona znajdowała się teraz gdzieś w okolicach Warszawy. Oczywiście jak na dobrego kolegę przystało nie zadawałem zbędnych pytań ale teraz wydawała się na to idealna pora.
— Co się stanie z twoją żoną? -Spytałem, starałem się nie wypytywać go o te tematy ale ciekawość wzięła górę nad rozsądkiem.
— Jako że jestem wysoko postawionym urzędnikiem to każdy się spodziewa dziecka, moja teściowa i własna matka prędzej by mnie zabiły niż pozwoliły mi wyruszyć na podróż w nieznane bez kogoś kto mógłby odziedziczyć fortunę-Mówił z takim przekonaniem że nie sposób można by mu przerwać-A gdy już się potwierdziło że moja Alicja, jest w ciąży to z krzyżykiem na drogę pozwoliły mi odejść.
— To naganne z ich strony, nie powinne…
— A jak myślisz Landon-Przerwał mi zanim zdążyłem dokończyć- Kto w prosty sposób będzie kontrolował pieniądze? — Tu się uśmiechnął.
— Sprytnie-Stwierdzam z uśmiechem
— Landon, cały świat tak pracuje, światem rządzi tylko pieniądz-Dostrzegłem to co mówił i doszedłem do wniosku że w pewnym sensie miał racje-Nie jestem święty przyznaje się, staram się tylko żyć swoim życiem i czerpać z niego przyjemności.
Odwróciłem się i oparłem ręce o żółte barierki przeciw wypadkowe i otarłem czoło.
Wraz z Charlie’m stałem i wpatrywaliśmy się w stronę w którą będziemy zmierzać, przestrzeń jest zielona mimo zapadającego zmroku, poza oczywiście rosnącą trawą w oddali znajduje się szereg drzew w równych od siebie odstępach oraz kilka budynków z czerwonej cegły.
Odjeżdżamy, pociąg wyruszył i znajdujemy się teraz w jednym z przedziałów mieszkalnych, przedział oznaczony jest literą E i jest najdalej znajdującym się przedziałem do spania w całym wagonie. W moim przedziale znajdują się dwa łóżka oraz mały stolik ustawiony tuż przy oknie. Postanowiłem zająć łóżko na dole a górne zajął Charlie, długo zajęło zanim zdążył się tam zadomowić ale dał za wygraną i postanowił się wreszcie położyć.
Moje nogi są zmęczone ciągłym siedzeniem jakiego musiałem doświadczyć aby dostać się na ten peron i wejść do tego pociągu więc postanawiam się przejść i zobaczyć jak wygląda sąsiedni wagon. Wychodzę z przedziału i delikatnie zamykam drzwi, nie chciałbym by Charlie wstał i zaczął marudzić, tylko tego by mi brakowało. Idę prosto przez krótki korytarz i widzę że wszystkie drzwi przedziałów zostały zamknięte, przede mną znajduje się wypełniony różnymi dobrami wagon.