Pas avant aujour jours…
Nie wcześniej niż dzisiaj
Książka przeznaczona wyłącznie dla Basi i czytania tylko przez nią samą ze mną.
Ten pierwszy cudowny raz
Dawno dawno temu bo było to wprost jak w jakieś bajce, o królewnie śnieżce na przykład, albo którejkolwiek innej. Przyjechała do mnie ta jedna jedyna moja prześliczna młodziutka dziewczyna Basia, którą przecież pokochałem z jej wzajemnością od pierwszego wejrzenia. Nie wiem nawet jak się to stało, kiedy tylko się przywitaliśmy długim miłosnym pocałunkiem, leżeliśmy szybciej niż poszło nam z przywitaniem na podłodze, usłanej dość grubym dywanem, a jej obcisłe dżinsy po chwili leżały obok na tapczanie który stał obok, i dziwne że nie na nim ale my dwoje leżeliśmy właśnie na podłodze? Kiedy dotknąłem jej małych majteczek i wzgórka z odbijającą się mocno wąską nie ruszaną nigdy przez nikogo cudną szpareczką, pożądanie wybuchło we mnie jak pękająca nagle bomba, więc natychmiast znalazłem się całym swoim ciałem na niej, na tej mojej ukochanej prześlicznej drobniutkiej, zgrabniutkiej i cudownie świeżo pachnącej świeżym kwieciem nie oglądanej z takiej perspektywy nigdy, przez nikogo mojej własnej przecudnej panience. Nagle oboje na przemian poczęliśmy zdzierać z siebie wszystko, co mieliśmy na sobie aby prędzej aby jeszcze szybciej dostać się do siebie do swego wnętrza,wtedy też poczułem nagle pod sobą,te jej nagie cudnie gorące aksamitne ciało, jak by wyrzeźbione z miękkiej i jednocześnie twardej lipy czy innego drzewa a jednocześnie czułem jak miękkie i delikatne ma ciało w dotyku jak najlepszy aksamit,i tak po prawdzie ona, ma takie samo podniecające ciało do dziś dnia. Kiedy po sumiennym wycałowaniu się i wypieszczeniu na wzajem aż niemal do utraty tchu, chyba oboje już nie mogliśmy się doczekać tego jednego, jak by tylko najszybciej wejść w siebie i się mieć w sobie aż do samego dna i samego końca tej nieziemskiej wręcz ekstazy. Ona oddawała mi się całą sobą zupełnie bez opamiętania, wraz z tą całą swoją anielską duszą i dziewiczym ciałem jak by przeniesionym właśnie z jakiejś bajki. Aż nagle to ona sama oplotła mnie nagle bardzo mocno, swoimi smukłymi udami a te długie zgrabne nóżki założyła mi wysoko na plecy, tak namiętnie jak na ten pierwszy raz, i z całej swojej dziewczęcej siły. Po za tym ze swojej nieprzymuszonej woli splotła się ze mną tak mocno, że nie mogłem się ani uwolnić ani poluzować tego miłosnego uścisku, oplotła mnie swoimi nogami i rękoma dosłownie jak wąż Boa. Wepchnąłem się zaraz przed tym mocno do samego końca w jej ciasną szparkę, aż na początku tej słodkiej drogi poczułem przez milisekundę niewielki opór i wchodziłem w nią jeszcze głębiej i mocniej a podświadomością poczułem że moje kochanie właśnie w tym momencie straciło wianek i swoją niewinność, oraz swoją noszoną do dziś cnotę, ale ona słowem nawet o tym nie wspomniała, tak bardzo i tak mocno była pochłonięta swoim oddaniem się mi, że zatracaliśmy się z wolna sami w sobie i nie myśleliśmy już o niczym innym, jak o tym że jest nam ze sobą tak cudownie i tak pięknie jak w samym raju. Czułem dokładnie jej ciasne wnętrze z tak wielką i nieopisaną rozkoszą, że i ja sam oplotłem ją swoimi ramionami z jeszcze większą siłą, zgniatałem jej śliczne plecy a po chwili rękoma objąłem jej mały jędrny tyłeczek i związałem ją tak mocno ze sobą jak stalowym imadłem wiąże się gorące żelazo i kuje je puki gorące. Tu było identycznie niemal tak samo. Przy czym wchodziłem w jej małą szparkę raz za razem z całą siłą i determinacją oraz z tym nieziemskim szalonym pożądaniem jakie tylko mogłem sobie z siebie wobec niej wykrzesać, wsuwałem swój miecz w jej maleńką szparkę jak najgłębiej jak najdalej się dało, raz za razem i raz za razem przy czym raz wolniej lub jeszcze wolniej,a po chwili usłyszałem jak mi szeptem mówi do ucha,tak o jak cudownie,mocniej jeszcze ale po chwili już nie mogłem i wsuwałem się w nią coraz szybciej i do tego tak mocno, że aż ona wygięła się mocno jak cisowy łuk napięty do celnego strzału, i ten strzał w jej nieruszaną nigdy małą szparkę, miał za niedługi czas nadejść, ale jeszcze nie w tej chwili nie teraz, pomyślałem. Jednak nie dało już dłużej się powstrzymać, i nagle poczułem jak z tej narastającej we mnie rozkoszy, ona wbija mi mocno z całej siły swoje paznokcie w plecy a ból doznawanej rozkoszy rozdzierał mnie jak by na strzępy. Nogami oplatała mnie jeszcze mocniej i silniej aż w pewnej chwili pomyślałem, skąd w takiej drobnej kobietce taka potężna siła zgniotu, ale po kilku minutach tej szalonej ekstazy poczułem potężnie wzbierającą falę w moim mieczu i z całą mocą bluznąłem w jej dopiero nie odkrytą przed nikim i nigdy, w tą jej malutką już nie dziewiczą szparkę, wszystkim co miałem w sobie. Wtedy poczułem albo mi się wydawało że jestem jakby lekko uwolniony, z okowów jej cudnych nóżek i mojej panny jednak nie, uścisk jej zgrabnych ud w pewnej chwili zelżał na chwilkę a za chwilę tak się nasilił, a w samym jej wnętrzu następowały po sobie raz za razem silne skurcze raz, a za chwilę jeszcze raz i jeszcze, a w tym czasie jeszcze mocniej przywierała całą sobą do mnie, aż nagle jak by całkiem opadła z sił i zupełnie poluzowała mnie w swoim stalowym niemal uścisku. Ale nadal byliśmy ze sobą jeszcze mocno złączeni w jej już nie dziewiczej ale mojej własnej ukochanej cipce. Powoli nadchodził spokój i nastała kompletna cisza, ale nagle jak by bez uprzedzenia jeszcze raz jej całym tym drobniutkim ciałem, wstrząsnęła straszliwa rozkosz, i ostatni wstrząs orgazmu przez długą chwilę ją mocno potrząsnął, po czym jak by odpuścił, ale raz jeszcze rzucił ją we mnie całą jej małą szparką, i dopiero wtedy zupełnie spełniona wtuliła się we mnie raz jeszcze i usłyszałem to co zawsze chcę do dziś dnia od niej usłyszeć. Kocham cię moje kochanie, i zaraz za chwilę później wbiłem się ustami w jej słodziutkie pachnące różami cudne usteczka i tak samo wyszeptałem, moje kochanie moje ty szczęście jedyne, kocham cię całym sobą i całą moją duszą. Później nastąpił spokój i smak doznanej wspólnie rozkoszy. Dopiero po wielu latach tak jakoś nagle, i bez ostrzeżenia moja i dziś ta sama nadal moja cudowna już kobieta, powiedziała mi tak. A ty wiesz że wtedy za pierwszym razem oddałam ci się jako niewinne dziewczę, jakoś tak bez żadnego oporu, i bez niczego oddałam ci swój wianek? Na to popatrzałem na nią z bliska, i powiedziałem wiesz kochanie, wiedziałem o tym od początku, ale przecież nie wspomniałaś nawet wtedy, że właśnie wówczas oddajesz mi siebie całkowicie i swoją cnotę dziewiczą na zawsze. Przecież byłam jeszcze taka młodziutka i oddałam ci się jako takie zupełnie niewinne dziewczę. Powiedziała mi to już dużo dużo później. A ja sam przez lata o to nie pytałem, bo było by mi po prostu głupio wątpić w to, że oddałaś mi się po raz pierwszy i nikomu innemu w swoim życiu a i później nigdy. Poczułem przecież ten lekki dziewiczy opór, kiedy to wepchnąłem się w tą twoją niewinną cudnie pachnącą szpareczkę. Ale od dawna też podświadomie przypuszczałem że tak właśnie było, ty i ja ze sobą na zawsze złączeni. A wiesz dlaczego kochanie oddałaś mi się tak nagle i bez zastanowienia? Zapytałem. Nie nie wiem, byłam przecież jak to niewinne dziewczę, odpowiedziała wtedy moja kobieta. To proste jesteś tylko mnie przeznaczona dla mnie stworzona, a ja pewnie jestem przeznaczony dla ciebie jednej jedynej i jesteśmy do dziś jak by jedną duszą i jednym ciałem na wszystkie wieki. Chciałem dodać amen, ale pomyślałem że tak było by zbyt głupio albo wręcz dziwacznie i nie dodałem nic tylko… od zawsze brałem ją i biorę do dziś z takim samym miłosnym uniesieniem od lat i biorę ja nadal z największą euforią i pożądaniem jak moją ukochaną kobietę wykochać należy.
Ale wcześniej i już dziś…
Czasami Bóg zsyła nam na ziemię naprawdę żywe Anioły, i takiego Anioła przecudnego zesłał do mojego życia, gdzie dobroć, uśmiech przecudny zawsze niemal jest jej, codziennym odbiciem w lustrze prawdy i codzienności naszego wspólnego życia. Basiu? Ty mój jedyny Ukochany bezcenny Aniele. Czy Ty w ogóle wiesz kim dla mnie jesteś? Jak ja Ciebie jedną jedyną kocham, kochałem z całej swojej duszy i będę kochał zawsze? Do końca naszych wspólnych oby jak najdłużej razem spędzonych wspólnie dni. Kocham Cię mój Aniele z całych sił i z całej swojej mocy. Nie wiesz tego na pewno. Bo Ty jedna jedyna byłaś zawsze dla mnie tylko moim odbiciem duszy, ciała, i serca mojego zawsze. Będziesz moim aniołem i posłańcem naszej wspólnej wielkiej ponad wszystko miłości nieskończonej nigdy. To wiedz Ukochana moja. Spotkałem tą cudną dziewczynę, a właściwie wówczas jeszcze młodziutkie i niewinne dziewczę pierwszy raz w swoim życiu, jakieś tak plus minus niespełna pięćdziesiąt lat temu, gdzieś około roku 1971,jak sięgam pamięcią głęboko wstecz, pojechałem wówczas do swojego ojca który rozszedł się ze swoją żoną a moją matką nieco wcześniej. Przywitałem się z nim i jego piękną żoną jak byśmy znali się od lat, i tak jakoś zwyczajnie z jego jak się okazało później a nawet bardzo bliską i już do dziś dnia moją nową rodziną. W pewnej chwili jak by party jakimś przeczuciem że napotkam coś zupełnie nowego, wszedłem do małej kuchni i oniemiałem z zachwytu. Oto przed moimi nagle szeroko otwartymi ze zdumienia oczami, ukazał się widok jakiego na pewno nie zapomnę do końca swoich dni. Za stołem właśnie skromnie odrabiając chyba lekcje siedziała sobie i zupełnie zwyczajnie, panienka tak na pierwszy rzut oka, przecudna nastolatka raczej młodsza ode mnie o dobrych kilka lat. W pierwszej chwili ona mnie nie zauważyła bo siedziała skupiona nad zeszytami szkolnymi. Od razu po wejściu rzuciły mi się w oczy jej piękne długie ciemne włosy spływające gęstą ciemną niemal czarną w świetle kuchni kaskadą płynącą gęstymi lokami aż do samego pasa w jeszcze gęstszych zwojach, i z daleka pachnących kwiatami włosów. Zapytałem po chwili zupełnie zaskoczony tak przecudnym zjawiskiem. Jak masz na imię ty prześliczna panienko? Bo ojciec w tym całym zamęcie jaki sprawiłem się swoim nagłym pojawieniem. Jak by z roztargnienia i z tego wszystkiego nie przedstawił mi w tym zamieszaniu wszystkich domowników. Ona podniosła swoje wielkie przecudnie błękitne oczy, po czym powiedziała głosem Anioła. Ja? Jestem Basia, powiedziała do mnie skromnie panienka ale tak cudnym głosem i uśmiechem na swoich różanych jakby ułożonych do pocałunku usteczkach. Po kolejnej chwili kiedy podniosła te swoje przepiękne wielkie niebiesko zielone oczy z wolna i popatrzyła na mnie i podniosła swój wzrok znad stołu zasypanego książkami. Po raz pierwszy w życiu zobaczyłem po raz pierwszy w swoim życiu, tak cudne jak by błyszczące w świetle lampy przecudne wielkie niebieskie jak czyste błękitne niebo oczy. Mam wrażenie i właściwie jestem pewien że zakochałem się w niej wówczas bez pamięci i tak w nawiasie mówiąc kocham ją do dziś dnia mało tego jest ten Anioł przeczysty przy mnie tuż obok, od dłuższego czasu, jako moja jedna jedyna Basiu, Ty mój jedyny Ukochany bezcenny Aniele. Czy Ty w ogóle wiesz kim dla mnie jesteś? Jak ja Ciebie jedną jedyną kocham, kochałem i będę kochał zawsze? Z całych sił i z całej swojej mocy? Nie wiesz tego na pewno. Bo Ty jedna jedyna byłaś zawsze dla mnie tylko moim odbiciem duszy, ciała, i serca mojego zawsze. Będziesz moim aniołem i posłańcem naszej wspólnej wielkiej ponad wszystko miłości nieskończonej nigdy. To wiedz Ukochana moja, przeze mnie kobieto anielska tak samo dziś cudna, tak samo świeża i pachnąca różami moja, jedyna ponad wszystko ukochana ponad wszystko Basia. Ale o tym wspomnę nieco później w mojej opowieści.
Po nieco dłuższej chwili, usiadłem naprzeciwko niej wlepiając w nią oczy i pochłaniałem jej cudną postać całym swoim umysłem, wyobraźnią i całym sobą. Po chwili jakby otrzeźwiawszy z pierwszego wrażenia zapytałem ponownie. Ile masz lat Basiu? Szesnaście, odpowiedziała przy czym zauważyłem z pewną satysfakcją że sprawiłem na niej chyba raczej pozytywne wrażenie i jak się okazało później była mną zainteresowana. Chodzę do technikum i jestem w pierwszej klasie powiedziała cudna dziewczyna dalej się pięknie uśmiechając, ukazując w uśmiechu piękne krystalicznie białe i równe ząbki. Pomyślałem wtedy zachłannie pożarł bym cię całą razem z tymi twoimi ładnymi ząbkami. le chyba wtedy do kuchni wszedł ojciec i powiedział. Widzę że się już poznaliście. To jest Bajbus, nasz milutki urwis i kochana córunia. Wiem, wiem, odpowiedziałem poznaliśmy się dosłownie przed chwilą. I tak się zaczęła nasza wspólna dość, albo bardzo wyboista droga do wielkiej i do dziś dnia trwającej tak wielkiej miłości, jakiej nie przeżyłem i nie chcę przeżyć wobec żadnej innej kobiety, bo tak właściwie nie kochałem żadnej innej tylko tą jedną jedyną, a tak właściwie, tylko ją jedną kochałem i kocham od zawsze ponad wszystko co można kochać. W pewnej jednak jednak chwili, wydawało mi się że nagle gwałtownie jak by zasnąłem na mniej więcej pięćdziesiąt lat. Nie chcę właściwie nic pamiętać z tego strasznego długiego przez niemal pół wieku snu. Ale jednak śniło mi się jak w sennym koszmarze, moje własne odbicie jak blady cień błąkające się daleko od niej gdzieś na emigracji, najpierw w Niemczech a następnie pojechałem do Francji, gdzie zamieszkałem w Paryżu ze swoją własną ciotką, uciekając przed samym sobą i swoimi własnymi koszmarnymi myślami, a także przed realnym zagrożeniem jakie na mnie czyha na każdym kroku w Polsce, ze strony wszechobecnego SB. I to był raczej prawdziwy koszmar wziąwszy pod uwagę wybuchowy charakter mojej najbliższej krewnej tak bardzo podobny do mojego własnego. Śniło mi się że ożeniłem się w między czasie ze dwa razy, pomimo tego że nie kochałem żadnej innej kobiety na świecie, tylko tą jedną wyśnioną jedyną ponad życie moją ukochaną ponad wszystko Basię. Ona jednak nie przyśniła mi się przez ten czas chyba ani razu? Dlaczego? Tego sam sobie nie potrafiłem wyjaśnić, ani na jawie ani tym bardziej w tym śnie. Myślami jednak cały czas byłem blisko niej, myślałem o niej na jawie jak mi się wydawało i w tym strasznym śnie, i to było chyba najstraszniejsze w tym moim wyimaginowanym okrutnym jak najgorsze tortury długim śnie bez niej. Jednak najgorszy nawet koszmar zawsze kiedyś się kończy, więc i pewnego dnia skończył się mój i jej pewnie także koszmarny. Mój sen był bez tej jednej jedynej i ukochanej dziewczyny. Wiesz jak? Obudził mnie dzwonek telefonu, odebrałam i w słuchawce nagle usłyszałem. Krzysiek? Tak, słucham powiedziałem. To ja Basia, odezwał się dla mnie najmilszy w świecie głos mojej ukochanej. Poczułem jak by nagle prąd mnie przeszył na wylot, a serce mi zabiło mocno i z całych sił. Ale zapytałem budząc się zupełnie z tego koszmarnego snu. Basia? Jaka Basia? Zapytałam nie dowierzając własnym uszom iż słyszę ją i właśnie ją. No jaka Basia? Odpowiedziała ze śmiechem. To ja. Twoja jedyna Basia, Krzysiek nie poznajesz mnie? Dopiero uwierzyłem że to ona ona i żadna inna. Obudziłem się całkowicie, i powiedziałem. Kochanie moje jak się bardzo cieszę że to Ty kochanie najdroższe. No i od tej chwili sen przerodził się w jawę, a jawa w kolejny piękny sen, ale on już snem nie był, a prawdziwym moim powrotem z zaświatów, z zagubienia w zakamarkach świadomości moich strachów lęków i bezsensu życia. Oto ja znowu ożyłem, kiedy po kilku dniach poczułem jej słodkie pachnące jak zawsze różami usteczka w swoich ustach, w pierwszym długim jak wieczność cudnym od lat pocałunku. Kiedy podeszła do mnie zwiewnie jakby niesiona wiatrem poczułem najpierw zapach świeżej róży, bo tak subtelnie od niej zawsze pachnie. Wtuliłem się w nią całym sobą a ona we mnie i już było po wszystkim, wszelkie jej złe dni i moje własne zło odeszło wraz z jej anielskim dotykiem lekkim, delikatnym jakby wiatr brzozami ledwo kołysał. Czułem jak bije jej Anielskie serce, kiedy długo trzymałem ją w swoich objęciach bez jednego słowa. Albo było też inaczej, nie pamiętam dokładnie, chyba podeszła do mnie i dopiero w naszym aucie zacząłem ją mocno i zachłannie całować, bezwładnie na mnie wspartej i oddanej jak zwykle całą sobą. Basiu moja Ukochana. Ty jesteś moja jedna jedyna, miłością moją bez końca. Kochanie moje pewnie tak powiedziałem. Jednak już ją mam realnie przy sobie i nie wypuszczę ze swoich rąk nigdy, przenigdy. Od tej chwili jest teraz obok mnie moja, moja jedna jedyna, ponad wszystko ukochana kobieta mojego życia. Na zawsze razem ze mną, wtuleni w siebie trwamy, ona i ja jako jedno serce jedno wspólne życie. Jednak cuda się zdarzają na świecie. Nie koniec to jednak dziwacznych przypadków w naszym życiu. Bo oto było tak. Jakieś kilkanaście dni temu wieczorem kiedy siedziałem nad swoją nową książką, nagle zadzwonił mój telefon, wyrywając mnie całkowicie ze skupienia swoim niecierpliwym dzwonkiem, a była godzina jak pamiętam, chyba dwudziesta druga trzydzieści trzy. Pomyślałem co za idiota jakiś wydzwania mi o tak dość niespodziewanej godzinie jak na towarzyskie rozmowy. Chyba że dzwoni moja ukochana, mój misiu to taki telefon zawsze jest dla mnie miły i pożądany jak i ona sama. Pomyślałem jednak chyba mam jakieś de ja vu. Wytrącony zatem całkiem z wątku pisanej książki, wziąłem telefon z biurka. Popatrzyłam na wyświetlacz, bowiem nie dzwoniła moja ukochana Basia. Bo przecież smacznie spała tuż obok, okryta kołdrą bo albo było jej zimno albo jak zawsze zbyt gorąco i co jakiś czas wykopywała się spod okrywającej jej zgrabne ciałko kołdry. A tak zupełnie w nawiasie jak popatrzałem na jej prze zgrabne ciało, doznałem w pewnej chwili olśnienia. Bowiem zauważyłem że moja Basia ma tak zwaną Boską złotą proporcję, a objawia się ona tym że wszelkie składowe jej boskiego ciałka są jak by zaprojektowane przez samego Boga i nie ma w niej niczego zbędnego albo też jakoś niezgranego. Ma tak zgrabne i kształtne nóżki, jak i same piersi w sam raz ani nie za duże ani nie za małe. Talię ma taką że oboma rękoma dotykam swojego ostatniego palca obejmując ją w pasie. Wszelkie te walory są znane artystom malującym piękne i zgrabne kobiety. Ona jest po prostu cudem boskim i najlepsze jest to że jest moja moja i tylko moja i nikogo więcej.Ale wróciłem do realiów słysząc ten przeklęty dzwonek telefonu. Wtedy pomyślałem myśl człowieku i postukałem się palcem w czoło, przecież Basia jest tuż obok i śpi sobie smacznie, zatem powiedziałem mrukliwie. Kiego do jasnej cholery? Ktoś coś chce ode mnie późnym wieczorem. Po czym dość opryskliwie powiedziałem do dzwoniącego Słucham!!! Za to w zamian po francusku usłyszałem delikatne. Bon Jour mesie. En fait, bonne soirée. Co znaczy, a właściwie. Dobry wieczór. Pardon? Mesie Christoff Derda-Guizot? Zapytał bardzo mile dźwięczący nieznany mi ale przy tym delikatny głos, jakiejś kobiety z drugiej strony. Oui, c’est moi. Odpowiedziałem bardzo zdziwiony jako że we Francji, nikt nie znał mojego numeru w Polsce, prócz mojej własnej ciotki mieszkającej ze mną wcześniej na Rue de Bucherie, jako że po mojej przymusowej emigracji z Paryża, po wyzwiskach jakie rzuciłem wobec prezydenta Francji w chwili kiedy się tam pojawił, w dniu 15 kwietnia 2019 roku. Jak już potężnie płonęła nasza ukochana świątynia w centrum Paryża katedra Notre Dame. Musiałem na pewien czas zniknąć ze ślepiów samego Makarona, jak i jego parszywych służb specjalnych. Za to już w Polsce w roku 2021,miałem moją Basię w swoich ramionach odzyskaną na zawsze. Wobec tego pytam, nieco lekko zdenerwowany, pardon a kim pani jest i skąd ma pani mój numer telefonu? Z góry biorąc podejrzany głos kobiecy za jakiegoś inspektora Policji Paryskiej usilnie poszukującego tropu, za mną aż tu w Polsce. Panie Christoff, jestem mecenasem kancelarii adwokackiej Mersie & Chelbrege w Paryżu. Nazywam się Magdallene Mersier. No i miło mi powiedzmy bardzo, a czego pani ode mnie chce i potrzebuje? Zwłaszcza że pora jak pani wie, jest dość późna a o ile jest pani ładna to i tak na randkę z panią do Paryża dziś nie zdążę, a zresztą jestem zajęty, bo mam swoją cudną kobietę tuż obok i właśnie sobie smacznie śpi.